Szybki spontan do Olsztyna, a później kilka km po mieście
Pojechaliśmy całkowicie asfaltowo, od skansenu, przez Hutę, Kusięta do rynku w Olsztynie. Jak na "spokojną" wycieczkę to tempo do Olsztyna było dla mnie szokiem - dojechaliśmy ze średnią 21,89 :D Posiedzieliśmy chwilę w knajpie pod zamkiem i ruszyliśmy z powrotem. Troszkę z tempem odpuściliśmy, żeby się nie zajechać. Najpierw błotny podjazd pod Skrajnicę, potem asfaltem, rowerostradą, znów odcinek po błocie do asfaltu przed hutą. Przy Rejtana Maciek pojechał w swoją stronę, a ja do Roberta (bo zgadaliśmy się, że skoczy ze mną na miasto). Bilans wyprawy do Olsztyna - 33,51 km, średnia 20,73 :D Szok, nie sądziłam, że uda mi się w ogóle to osiągnąć. Fakt, że na asfalcie jest prościej, ale i tak uważam to za duże osiągnięcie.
Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy z STi przez miasto do BDC Bike obejrzeć ramę. Coraz bardziej zaczynało padać więc szybko do domku się wysuszyć. Denerwują mnie ludzie, którzy nie zwracają uwagi na to gdzie łażą - inaczej tego nazwać się nie da. Niewiele mi dziś brakło do rozjechania pewnego faceta, który wlazł mi wprost pod koła przy przejeździe rowerowym przez aleję Jana Pawła.
Dzisiejszy dzień również jest dla mnie motywacją, by nie przestawać w dążeniu do zamierzonych celów i z konsekwencją je realizować :)
błotko na końcu rowerostrady:
