Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:513.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:37
Średnia prędkość:18.45 km/h
Maksymalna prędkość:50.03 km/h
Suma podjazdów:2345 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:30.18 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Olsztyn i bliskie spotkanie z autem w drodze powrotnej

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Miałam nic nie pisać, tylko podlinkować Tomka, ale w zasadzie i tak trochę napiszę, a i podlinkuję również :) Alek jeszcze nie da rady jeździć po ostatnim upadku, więc i ja nie miałam konkretnych planów na dziś, poza tym by gdzieś się wyrwać choćby na dwie godzinki. I trafiło się tak, że Tomek zaproponował spokojny wypad do Olsztyna, zatem zgodziłam się na tę opcję.

Samotnie Alejką Pokoju pod dawny sąd na Rakowie. Byłam przed czasem zatem czekam. Nagle słyszę dzyn dzyn. Okazało się, że to Tomek. Dalej wspólnie przez Kucelin i Cmentarz Żydowski. Na wyjeździe z cmentarza niespodzianka - usypana hołda ziemi, a w niej wbita tabliczka "Teren prywatny". jakby tak ktoś jechał szybko to mógłby mieć problem z wyhamowaniem przed ową niespodzianką. Dale kawałekj przez Legionów. Następnie terenem czerwonym pieszym i czerwonym rowerowym do Kusiąt. Znów kawałek asfaltem, po czym w prawo w teren i zielonym rowerowym koło krzyża. Na podjeździe Tomek łapie kapcia.



Po szybkiej wymianie dętki zjazd. Gdy jesteśmy już na dole przypadkiem mijamy właściwy skręt i jedziemy prosto, w efekcie czego musimy przedostać się do asfaltu wertepami wzdłuż płotu wodociągów. A przed nami jedzie traktor, który szybko wyprzedzamy będąc już na asfalcie. Od Olsztyna kierujemy się już z powrotem do Czestochowy.

Terenem przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej asfaltem do rowerostrady (gdzie po drodze wyprzedzamy jakąś wiekszą grupkę rowerzystów) i rowerostradą do końca. Następnie kawałek terenem, po czym znów asfaltem koło Guardiana. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki, przez Kucelin i Alejką Pokoju do DK1. Tutaj żegnam się z Tomkiem i dalej podążam samotnie do domu.

Koło sezamu bliskie spotkanie z maską jakiegoś auta. Jakaś głupia baba chcąc wyjechać z parkingu w prawo dojechała do pasów i zatrzymała się przed nimi. Ja jechałam prosto Jagiellońską. W momencie gdy byłam na środku przejazdu rowerowego kobieta patrząc tylko w lewo postanowiła ruszyć, w efekcie czego zepchnęła mnie na jezdnię. Dobrze, że akurat auto, które jechało Jagiellońską nie jechało zbyt szybko i zdążyło zahamować. Głupota tej baby nie zna granic. Na szczęście skończyło się tylko na obiciu łokcia, gdyż ja jechałam spokojnym tempem, a ona dopiero co ruszyła. Strach pomysleć co by było przy większej prędkości. Na tym moja wycieczka się skończyła, gdyż zadzwoniłam do Alka by przyjechał na miejsce zdarzenia i ocenił, czy nie ma strat w rowerze. Sprawa z kobitą została załatwiona polubownie bez wzywania policji, ale tego dnia ta kobieta szybko pewnie nie zapomni, gdyż to były z całą pewnością jej najdroższe zakupy.

A na koniec link do bloga Tomka:
http://tofik83.bikestats.pl/1343139,Dzyn-dzyn.html#comment825143

Praca i miasto

Czwartek, 25 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Rano dojazd do pracy. Trasa jak zwykle. Po pracy na chwilę koło Placu Czerwonego, po czym na chwilę do Bikemanii. Następnie powrót do domu wzdłuż linii tramwajowej.

Olsztyn

Środa, 24 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Popołudniowy wypad z Kasią do Olsztyna. Najpierw pod skansen na miejsce spotkania, a potem asfaltem przez Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Brzyszów i Kusięta. Na rynku w Olsztynie chwila przerwy po czym powrót asfaltem w stronę Biskupic, przeciwpożarówką, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj żegnam się z Kasią i samotnie przez Błeszno wracam do domu.

Bike Maraton 2015 - Jelenia Góra

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Kolejny maraton z cyklu BikeMaraton. Tym razem w Jeleniej Górze, gdzie jeszcze nie byłam, więc te okolice są dla mnie kompletnie nieznane. Gdy wyjeżdżaliśmy z domu świeciło słońce, ale z każdym kolejnym kilometrem zaczynało coraz bardziej padać. Gdy dojechaliśmy do celu padać co prawda przestało, ale i tak wszystko było dla nas jasne - na trasie będzie sporo błota. Mimo wszystko postanowiliśmy wystartować.


Przed startem

Pierwsze 10 km po płaskim. Najpierw asfaltem przez Jelenią Górę, a potem przez pola i nieużytki. Następne 10 km polami i potem przez las również niby płaskie, ale jakoś jednak jechało się ciężej. Na 15 km rozjazd Mini/Mega, a dwa kilometry za rozjazdem pierwszy bufet. 



Alek z Mają Włoszczowską i Anią Szafraniec


Błotniście

Na około 21 km rozpoczyna się terenowy podjazd. Jest miejscami ślisko, ale staram się jechać. na 23 km na chwilę z roweru muszę zejść, po czym znów jadę dalej. Po podjeździe kawałek zjazdu i znów podjazd terenem. prawie cały pokonany tylko parę metrów na 27 km pieszo. Znów kawałek zjazdu i podobno najtrudniejszy podczas tego wyścigu asfaltowy podjazd, zwany przez zawodników łopatą. Jak się okazało podjazd faktycznie ciężki i stromy. W jednym miejscu spora część zawodników rowery prowadziła. Próbowałam jechać, ale gdy idący pieszo szli szybciej niż ja jechałam postanowiłam także kawałek przejść. kawałek przed końcówką podjazdu doping jakiegoś turysty uderzającego czymś metalowym o pogięta felgę. Wsiadam na rower i jadę. Udało się. Na szczycie na około 32 km drugi bufet.

Po minięciu bufetu znów wjazd w teren. Początkowo łagodny zjazd. Na 34 km niespodziewanie zaczynają dublować mnie zawodnicy z dystansu giga. Myślę sobie źle ze mną :D Spinam się i jadę. Na około 36 km rozpoczyna się trudny technicznie zjazd. Początek po wielkich kamolach, w dodatku śliskich po opadach. W tym miejscu rower sprowadzam. Gdy kamienie robią się coraz mniejsze wsiadam na rower i powoli zjeżdżam. Sama jestem zdziwiona, że dałam radę. Na 38 km gdzieś w połowie zjazdu doganiam rywalkę ze swojej kategorii. Od tego momentu dłuższy odcinek jedziemy praktycznie wspólnie. raz ja szybciej, raz ona. Już pod koniec zjazdu na 42 km, gdy kończą się kamole i zjazd prowadzi po błocie uślizguje mi się koło na zakręcie i zaliczam niegroźny upadek. Szybko się zbieram i gonię rywalkę. W dalszej części wyścigu trasa zaczyna się coraz bardziej wypłaszczać i przypominać początkową część wyścigu - pola, łąki - i tak w zasadzie aż do samej mety. na 59 km, gdy wszyscy są przekonani, że zaraz meta udaje mi się wyprzedzić konkurentkę i zyskać nad nią przewagę. W pewnym momencie okazuje się, że przed metą wcale nie będzie tak łatwo - ostatnie 2 km to krótkie techniczne zjazdy i podjazdy poprowadzone częścią trasy wczorajszego wyścigu Maja Race. taka oto niespodzianka już na samo dobicie przed końcem.








Znów błoto


W drodze do mety

Kilka fotek z FotoMaraton.pl














Po dotarciu na metę okazuje się, że zajęłam dziś miejsce 6 z 12 w K2 Mega i 329 Open. W dodatku udało mi się o parę minut pokonać rywalkę ze swojej kategorii wiekowej :) Niby mała rzecz a cieszy :) Na mecie przywitał mnie Alek, który dziś niestety nie miał tyle szczęścia, bo nie dość że na jednym zjeździe poobijał mocno żebra i nadgarstek to w dodatku kilka km przed metą zgubił pedał przez co dodatkowo stracił cenny czas. Najważniejsze jednak, że nie stało mu się nic poważniejszego i że do mety po upadku dotarł o własnych siłach.

Profil trasy:

II Wyścig przełajowy MTB Poczesna

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Do ostatniej chwili nie byliśmy pewni czy startować dziś w wyścigu przełajowym w Poczesnej czy nie. W zeszłym roku startowaliśmy i byliśmy zadowoleni. Dziś jednak pogoda zbyt pewna nie była a i jutro czekał nas start w Jeleniej Górze z Bike Maraton. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do Poczesnej autem z rowerami w środku i decyzję podejmiemy na miejscu.
Oprócz nas zjawiło się też sporo znajomych, miedzy innymi Jura Bike i część ekipy Sengam Sport Racing.

Na początek udaliśmy się z Alkiem na kilka zapoznawczych kółeczek. Trasa trochę inna niż rok temu, ale najważniejsze zjazdy i podjazdu takie same jak przed rokiem. W sumie treningowych kilometrów wyszło 4,8 km. Po kilkunastu minutach dotarli także Ola z Łukaszem, a chwilę później Sylwia z chłopakiem. W efekcie po krótkim zastanowieniu się postanowiłyśmy z Olą wystartować. Gdy stałyśmy w kolejce do zapisów chwilę popadało, ale na szczęście szybko przeszło. Zapisałyśmy się do kategorii OPEN, gdyż taka nas obejmowała. W tej kategorii do przejechania było sześć kółek o długości 1,6 km każde. Początkowo miało nie być podzialu na płeć, ale w efekcie zdecydowano, że najlepsza z kobiet również zostanie nagrodzona.

Kilka minut przed startem Alek postanowił, że pozwoli mi wystartować na jego rowerze. Przed startem czekało nas jeszcze jedno kółko pokazowe przejechane razem ze wszystkimi uczestnikami jadąc za organizatorem. Po owym kółku wszyscy ustawili się na linii startu. Dosłownie minutę przed startem, gdy chciałam poprawić sobie kask, pękło mi zapięcie w kasku. Chłopaki byli już na trasie ustawieni by robić zdjęcia, więc nie miałam do kogo się zwrócić o pomoc. Na linii startu stała z nami znajoma - Ania z Sengam Sport, która de facto nie startowała w wyścigu, ale stwierdziła, że przejedzie sie treningowo. Nikt z organizatorów nie zwrócił jej uwagi i nie usunął na czas wyścigu z trasy. Poprosiłam o pożyczenie kasku, ale odmówiła. Na szczęście organizator pożyczył mi kask, który był zapasowy z biurze wyścigu i mogłam kontynuować udział w zawodach.


Glinianka Korwinów


Ruszamy na objazd trasy


Na objeździe trasy

3... 2... 1... i start. Chłopaki wypruli w przód. Pierwsze okrążenie jechałam jako druga z kobiet. Tempo od samego początku intensywne. Nie lubię takich sprintów. Na początku drugiego kółka wyprzedziłam dziewczynę jadącą przede mną i byłam pierwsza. Cały czas na ogonie siedziała mi Ola. Pierwsze cztery kółka udawało mi się utrzymać na pierwszej pozycji uciekając przed Olą. W jednym miejscu na trasie spotykałam Rafika, który widząc, że ścigam się z Olą przepuścił mnie. Pod koniec czwartego kółka złapała mnie kolka, będąca wynikiem tego, że od samego startu tempo było dla mnie zbyt szybkie. Jechało mi się coraz gorzej i wiedziałam już, że nie utrzymam do mety obecnej pozycji. Piąte kółko jeszcze dałam radę, ale na początku ostatniego okrążenia przed jednym ze zjazdów przepuściłam Olę, gdyż uznałam, że nie ma sensu jej blokować. Podziękowała i pomknęła do mety. Linię mety przejechałam na drugiej pozycji, więc ostatecznie byłam 2 z 4 kobiet. Przez moment było mi słabo, ale na szczęście po chwili przeszło.


Kilka fotek z wyścigu:



























Na ostatnim okrążeniu




Dojazd do mety

Na sam koniec tuż przed dekoracją najlepszych zawodników i wręczeniem im nagród i medali organizatorzy postanowili zrobić nam jeszcze fotkę grupową wszystkich startujących w kategorii OPEN.


Fotka grupowa

Podsumowując, dzisiejsza impreza w Poczesnej, a dokładnie w Korwinowie była lepsza niż rok temu. Zawodników o wiele więcej, a i trasa nieco ciekawsza niż rok temu. Co najważniejsze nikt w tym roku nie pomylił się z liczeniem okrążeń, więc nie trzeba było jechać jeszcze jednego gratisowego kółka :D Kto wie, może za rok będzie jeszcze lepiej :)

Zakupy

Sobota, 20 czerwca 2015 · Komentarze(0)
W sobotę z rana ciężko zaparkować pod jakimkolwiek sklepem, zatem rowerem na Jagiellończyków i do Lidla. I to tyle, nic więcej.


Kamieniołom Kielniki i Sokole Góry

Czwartek, 18 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś z Alkiem postanowiliśmy, że wybierzemy się na poszukiwania mojej zaginionej we wtorek tylnej lampki Force. Nasze podejrzenia wskazywały na to, że najprawdopodobniej zaginęła albo w kamieniołomie albo w Sokolich Górach, więc uznaliśmy, że właśnie tam dziś się wybierzemy.

Najpierw standardowo przez osiedle, potem Aleję Pokoju, przez Kucelin, ścieżką wzdłuż rzeki, koło Guardiana, wzdłuż torów, po czym rowerostradą. Na początku rowerostrad spotykamy się z Olą i Łukaszem. Chwila pogaduch i jedziemy dalej przez Skrajnicę do Olsztyna. Na rondzie o mały włos nie rozjechałam jakiejś nierozgarniętej pieszej, która wlazła mi nagle pod koła. Objeżdżamy terenem zamek od lewej strony. W pobliżu zamku odbywa obecnie się wypas owiec i kóz.


Wypas owiec i kóz z pobliżu zamku


Skałki - fot. Alek


Ruiny zamku w Olsztynie

Kierujemy się następnie do kamieniołomu Kielniki, po drodze myląc lekko ścieżkę, ale w efekcie docieramy do celu. Zjeżdżamy na dół kamieniołomu prawym zboczem. Dziś udaje się pokonać cały zjazd. Następnie podjazd na górę od drugiej strony. lampki tutaj niestety nie znaleźliśmy.
Jedziemy więc polnymi ścieżkami obok Lipówek w stronę Biakła. Mijamy Biakło bokiem i udajemy się w Sokole Góry.


Kolorowo

W Sokolich jedziemy taką samą trasą jak ostatnio. Najpierw podjazd czerwonym pieszym obok Puchacza (powalone drzewo jeszcze leży na szlaku), po czym rozpoczynamy pętelkę wytyczoną przez chłopaków w CWR. Dziś idzie mi nieco lepiej niż ostatnio, jednak z pokonania dwóch zjazdów w siodle rezygnuję. Tutaj poodbnie jak w kamieniołomie lampki nie znaleźliśmy. Szkoda, była bardzo fajna. Niech służy szczęśliwemu znalazcy.


W Sokolich Górach


W Sokolich Górach

Powrót do domu drogą przeciwpożarową, terenem do torów, przez lasek, następnie asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny. Dalej już tylko przez Błeszno. Ogólnie nogi dziś o wiele słabsze niż we wtorek, sił jakoś mniej, ale mimo wszystko fajnie było się wyrwac na rower.

Olsztyn, Lipówki, Biakło, Sokole

Wtorek, 16 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś umówiliśmy się na terenową jazdę z Andrzejem. Rzuciłam również propozycję na Częstochowskich Wypadach Rowerowych, dzięki czemu dzisiejsza ekipa zwiększyła się. Andrzej miał dołączyć do nas dopiero w Olsztynie. na miejscu spotkania pod Jagiellończykami zjawili się także Sylwia, Michał i Janusz. Miała być także Ola z Łukaszem, ale okazało się, że i oni dołączą w Olsztynie.

Tak więc w pięcioosobowym składzie njedziemy do celu. Standardowo Alejką Pokoju i przez Kucelin. Dalej koło Ocynkowni i Guardiana. Następnie terenem wzdłuż torów, po czym rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna. Na rynku czekają już Ola i Łukasz. Po chwili dojeżdża także Andrzej, Adam i Luka. W tym miejscu odłącza od nas Michał. Andrzej proponuje Oli zmianę roweru na fulla, więc we dwójkę jadą do Andrzeja. Reszta ekipy - Sylwia, Alek, Adam, Janusz, Luka, Łukasz i ja jedziemy już w teren. Na początek podjazd pod zamek w Olsztynie od strony baszty. Tym razem udaje mi się podjechać dalej niż zwykle. Gdy już jesteśmy na szczycie dołączają Ola i Andrzej. W pełnym składzie jedziemy przez ruiny zamku. Jeden techniczny zjazd pokonuje na Andrzeja fullu, gdyż Ola rezygnuje ze zjazdu. Z ruin zamku zjeżdżamy dość stromym zboczem.


Część ekipy koło zamku

Następny dzisiejszy cel to kamieniołom Kielniki. Docieramy nad kamieniołom. Zjeżdżamy w dół kamieniołomu prawą stroną. Cały zjazd w siodle, a końcówka jak zwykle z lekkim podparciem. Nigdy chyba nie nauczę się, żeby nie hamować zbyt ostro na takich zjazdach. Następnie podjazd znów na górę drugim zboczem. Po wyjechaniu z kamieniołomu jedziemy koło skały zwanej dziewicą w stronę Lipówek. Podjazd na Lipówki i szybki zjazd w stronę Biakła. Tutaj dzielimy się na chwilę na dwie ekipy - Sylwia, Janusz i ja jedziemy dookoła Biakła łatwiejszym zjazdem, a Ola z resztą chłopaków wybiera trudniejszy, bardziej kamienisty zjazd. Owy zjazd pokonałam kiedyś na fullu Andrzeja, ale na swoim sztywniaku wolałam nie ryzykować. Spotykamy się znów całą ekipą w Sokolich. Jedziemy przez Sokole czarnym pieszym, po czym skręcamy w prawo na czerwony pieszy prowadzący na Puchacz. Aż dziw, bo dziś udaje mi się pokonać cały podjazd na Puchacz, z jednym przymusowym postojem przy powalonym drzewie. Po podjeździe rozpoczynamy słynną pętelkę przez Sokole Góry. Na dwóch zjazdach rozsądek wygrywa i wolę rower sprowadzić, gdyż nie chcę się niepotrzebnie poobijać. Na słynnej pętelce Adam uszkadza sobie przerzutkę. Ze zjazdami kłopotów nie ma, ale z podjazdami gorzej. Po dojechaniu do asfaltu chłopaki pchają Adama do Andrzeja, gdzie udajemy się wszyscy by Ola oddala fulla i znów dosiadła swój jak to sama mówi złomik.

Krótki filmik w wypadu:


Do domu wracamy w okrojonym składzie - Ola, Sylwia, Alek, Janusz i Łukasz, gdyż Adam i Luka wracają autem. J
edziemy terenem przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą, terenem do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. tutaj ekipa znów się dzieli, gdyż każdy udaje się w swoim kierunku. Razem z Alkiem jedziemy przez Błeszno do domu.

Wypad bardzo przyjemny, towarzystwo świetne, masa dobrego humoru a i zmęczyć też się można było. Czasami fajnie wybrać się gdzieś większą ekipą :)

Praca

Wtorek, 16 czerwca 2015 · Komentarze(0)
Rano standardowy dojazd do pracy. Po pracy wzdłuż linii tramwajowej do Jagiellończyków do banku, po czym przez osiedle do domu.