Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:255.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:00
Średnia prędkość:16.65 km/h
Maksymalna prędkość:44.06 km/h
Suma podjazdów:1555 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:36.43 km i 2h 15m
Więcej statystyk

96 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 28 lutego 2014 · Komentarze(0)
Ostatnimi czasy rzadziej bywam na Masie niż dawniej, ale tym razem udało mi się przybyć na Plac Biegańskiego. Jadąc na miejsce zbiórki na moście na Niepodległości minęłam się z Kasią i Kamilem, którzy jechali drugą stroną ulicy w stronę domu.

Na 96 Częstochowską Masę Krytyczną (ostatnią tej zimy) przybyło w sumie 86 rowerzystów i rowerzystek. Przejazd rozpoczął się punktualnie o godzinie 18. Trasa przejazdu: II i I Aleja NMP, Plac Daszyńskiego, I Aleja NMP, Kościuszki, Jasnogórska, Dąbrowskiego, III Aleja NMP, Pułaskiego, Kopernika, Śląska, Plac Biegańskiego.


Powrót z Masy w towarzystwie Skowronkowego Rafała, Mateusza (Matiz) i Rafika z synem. Wracając do domu troszkę zmarzłam, bo temperatura dość sporo spadła.


Szprychówka 96 Częstochowskiej Masy Krytycznej

Spinning

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzisiaj tylko godzina spinningu - trening siłowy, który prowadził Hubert. Na spinningu był również Bartek.

Spinning

Wtorek, 25 lutego 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dziś w sumie 2 godziny 15 minut. Załapałam się na ostatnie 15 minut Wytrzymałości prowadzonej przez Anię. Wchodzę na salę, patrzę, a tu Bartek. Obydwoje zdziwieni, jak się po chwili okazało to obydwoje chodzimy do Strefy Fitness mniej więcej tyle samo czasu, a wcześniej się nie spotkaliśmy na wspólnym kręceniu. Kolejne dwie godziny zajęć prowadził Hubert. Pierwsza to siła, czyli ciągły podjazd, a druga trening interwałowy. Po pierwszej godzinie brakło mi napoju w bidonie. Na szczęście Bartek, który dziś już kończył spinning podzielił się ze mną resztą swojej wody z miodem i cytryną.

Maraton Zimowy - Mroczków Gościnny - Galiński MTB

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Pierwszy w tym sezonie maraton, traktowany przez nas jako rozgrzewka przed kolejnymi startami. Na dzisiejszy wyścig wybraliśmy się razem z ekipą Jurabike Częstochowa. Maraton zimowy tylko z nazwy, gdyż temperatura w ciągu dnia utrzymywała się w granicach 9 stopni.


Przed maratonem krótka rozgrzewka w rytmach zumby, w której razem ze mną uczestniczyli jeszcze Alek i Bartek, a później tylko Bartek. Normalnie takiej rozgrzewki jeszcze nie było :D Lepsze niż spinning, haha :D Punktualnie o 11 start wyścigu.



Rozgrzewka :D


Początek wyścigu to jak zwykle mały korek i przepychanka uczestników w walce o jak najlepsze miejsca. Już po kilku sekundach od startu z zasięgu wzroku znika mi Alek. Zaraz po starcie w promocji duża kałuża, którą w wyniku małego zatoru ciężko ominąć, nie pakując się wprost w nią. Wyjeżdżamy na asfalt i powoli zator się rozładowuje. Po kilku metrach mija mnie najpierw Bartek, a potem Rafał. Wjeżdżamy po chwili w teren. Na trasie pełno kałuż, błota, miejscami sypkiego piachu. Na jakimś 3 km zauważam, że zaraz za mną jedzie Przemek, jednak po pierwszym podjeździe zostaje w tyle. Większość trasy po płaskim, ale było kilka podjazdów (m.in. jedno strome podejście) i kilka stromych zjazdów. Podczas wyścigu udało mi się jeszcze wyprzedzić Adama, Artura i Mirka. Tuż przed metą mijam jeszcze jednego zawodnika i ostatecznie linię mety przekraczam z czasem 1 godz. 19 min, plasując się na miejscu 3 w kategorii OPEN kobiet na dystansie Mega.



Na trasie wyścigu



Ustrzelona znienacka



Pozdrawiam fotografa :)



Podium :)



Alek na podium - 3 miejsce Open i 3 w M3 na dystansie Giga :)



Będzie z czego wypić za nasz wspólny sukces :D


Całkiem ciekawe rozpoczęcie sezonu, podczas którego można było sprawdzić swoje siły przed kolejnymi startami. Co prawda maraton był zimowy tylko z nazwy - bo powinien być raczej nazwany błotno - wodnym, ale fajnie było w nim wystartować. Jedyną "zimową" atrakcją dzisiejszego wyścigu był około pięćset metrowy odcinek po zmrożonym śniegu i lodzie :D

Terenowy trening

Sobota, 22 lutego 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wybraliśmy się dziś na krótki terenowy trening razem z chłopakami z grupy Częstochowskich Wypadów Rowerowych. Umówiliśmy się z nimi na Górze Ossona. Zastanawialiśmy się do ostatniej chwili czy jechać, gdyż jak wstaliśmy drogi były mokre i obawialiśmy się co będzie w terenie, ale postanowiliśmy się ruszyć. Na miejsce spotkania dojechaliśmy przez Aleję Pokoju, Kucelin, Odlewników i Legionów.


Chłopaków jeszcze nie było, więc postanowiliśmy trochę potrenować samemu. Pierwsza próba podjazdu w moim wykonaniu nieudana, ale druga już poszła bez problemu. W między czasie na Ossona przybył jeszcze Arecki i postanowił, że dalej pojedzie z nami. Po chwili dojechali pozostali - Piksel, Rafał i Oskar. Ruszyliśmy dalej. Na początek wdrapaliśmy się na sam szczy Ossona, by zjechać z niego chyba najbardziej stromym zjazdem, zwieńczonym na końcu wyskokiem z betonowych płyt. Oczywiście chłopaki zjechali, ja spokojnie zeszłam :D Dalej już normalny zjazd i czerwonym rowerowym w stronę Kusiąt. Skręcamy w prawo w kierunku Zielonej Góry. Już podczas podjazdu podzieliliśmy się na dwie grupki, częsć podjechała bardziej stromym podjazdem, a część (w tym ja) łagodniejszym. Zjazd podobnie, część chłopaków postanowiła zjechać bardziej ostrym zjazdem, a ja i Oskar pojechaliśmy łagodniejszym zjazdem. Spotkaliśmy się na dole.


Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta i koło szkoły w prawo w teren. Ledwie zjechałam z asfaltu i spadł mi łańcuch, podczas redukcji przełożenia w przedniej przerzutce. Chłopaki odjechali do przodu, ale udało mi się ich w miarę dogonić. Skierowaliśmy się terenem w stronę Towarnych, Chłopaki pojechali koło jaskini, ja wybrałam ścieżkę prowadzącą dołem. Poczekałam chwilę na polance, po czym chłopaki podjechali na szczyt między skałami, a ja pojechałam dookoła. Początek zjazdu również odpuściłam, i dopiero  po kilku metrach zjechałam.


Wyjechaliśmy na asfalt, którym dotarliśmy do Olsztyna, gdzie od razu skierowaliśmy się na zamek. Pod sam zamek nie udało mi się podjechać, ale i tak podjechałam dużo dalej niż zwykle. Gdy byliśmy już na górze okazało się, że Oskar został na dole, gdyż zerwał łańcuch. Gonił nas niestety czas, więc zdecydowaliśmy, że odłączymy się od chłopaków i udamy się już w drogę powrotną. Taką samą chęć wyraził także Arecki.


Zjechaliśmy z zamku tą samą drogą. Dalej kawałek asfaltem i znów terenem przez Górę Ostrówek i przez Skrajnicę. Przecięliśmy asfalt prowadzący do stacji benzynowej i dalej prosto lasem aż do przeciwpożarówki, wyjechaliśmy tuż przy początku rowerostrady. Następnie terenem do torów, przez lasek, po czym asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny. Przy DK1 rozdzielamy się i Arecki jedzie prosto, a my w lewo i przez Błeszno do domu.


Zdjęć z dzisiejszego wypadu brak. Pomimo tego, że nad ranem padało, wróciliśmy do domu dużo mniej ubłoceni niż po ostatnim wypadzie do Złotego Potoku. Całkiem fajny trening przed jutrzejszym maratonem :)

Spinning

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komentarze(0)
Praktycznie rzecz biorąc powtórka z wtorku. Dwie godziny spinningu z Hubertem. Pierwsza godzina treningu siłowego, podczas którego praktycznie 30 minut ciągłego "podjazdu". Druga godzina to trening interwałowy, podczas którego była również seria kilku szybkich sprintów z mocnym obciążeniem.

Spinning

Wtorek, 18 lutego 2014 · Komentarze(2)
Dziś dwie godziny spinningu z Hubertem. Pierwsza godzina treningu siłowego, podczas którego 40 minut ciągłego "podjazdu". Druga godzina to trening interwałowy.

Ostrężnik z przygodami

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Wiosenna pogoda wprost rozpieszcza. Grzechem byłoby nie wybrać się na rower. Wyczytałam ostatnio na blogu Iwonki (anwi), że koło Ostrężnika kwitną już przebiśniegi. Od razu do głowy wpadł mi pomysł, by wybrać się do Złotego Potoku i zobaczyć ten prześliczny zwiastun wiosny. Oprócz nas na miejscu spotkania stawili się jeszcze Kasia, Kamil i Rafał. W tym składzie ruszamy w drogę.


Najpierw Aleją Pokoju, potem asfaltem przez Kucelin, koło ocynkowni i Guardiana. Następnie kawałek terenem wzdłuż torów i dalej drogą przeciwpożarową aż do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, znów kawałek asfaltem i koło kościoła skręcamy w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Siedlca. Tutaj pierwsza dzisiejsza "przygoda". Równy asfalcik, nie zwiastujący niczego nieplanowanego, a tu nagle, Rafał chcąc się napić z bidonu ląduje w trawie i to w iście prześmieszny sposób. Pierwsza reakcja - pytamy czy nic się nie stało. Na szczeście okazało się, że Rafał jest cały i zdrowy. No i wtedy nasza kolejna reakcja, jak u typowego Polaka - wszyscy buchnęli śmiechem :D Coż, taka chyba natura ludzka. Po drobnej naprawie linki od hamulca ruszamy dalej. Cały czas asfaltem przez Siedlec do Ostrężnika. Jedziemy na wzgórze w Ostrężniku (na którym dawniej stał zamek), w poszukiwaniu przebiśniegów. Niestety nie udało się znaleźć ani jednej sztuki. Widocznie Iwonka ma większe szczęście. Kontynuujemy poszukiwania jeszcze koło źródełka, ale również bez skutku.



Poszukiwania przebiśniegów.


Zrobiliśmy się głodni, więc udaliśmy się asfaltem do Złotego Potoku, by coś zjeść u Rumcajsa. Zdecydowaliśmy się na pizzę. Fakt faktem, była smaczna, ale czas nas gonił, więc zaraz po zjedzeniu w drogę powrotną. Najpierw kawałek asfaltem, a potem aleją klonową i niebieskim rowerowym do Siedlca. Na szlaku pełno wody, błota, a miejscami także zmrożonego śniegu. Uchlapaliśmy się dość mocno. Zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy już tylko asfaltem. Rafałowi się bardziej śpieszyło, więc postanowił, że pojedzie dalej sam szybszym tempem niż my. No i przejechał raptem kilkaset metrów... i stanął. Gdy go dogoniliśmy okazało się, że złamał oś w korbie i uszkodził suport. Zdecydowaliśmy, że nie zostawimy go samego tyle km od domu. Myśli w głowie co tu zrobić. Alek postanowił, że poszuka w przydrożnym rowie czegoś do holowania. No i udało się :D W rowie leżała pęknięta szosowa dętka. Takiej pomocy drogowej jeszcze nie widziałam :D




Rowerowa pomoc drogowa :D


Do Olsztyna (przez Siedlec, Krasawę, Zrębice i Przymiłowice) chłopaki holowali Rafała na zmianę. Szło im to całkiem nieźle, nawet jak jechaliśmy do Złotego, to nie mieliśmy takiego szybkiego tempa :D Z górki Rafał jechał sam siłą rozpędu. W Olsztynie Kasia z Kamilem odłączyli się od nas i pojechali przez Brzyszów i Srocko. My zdecydowaliśmy się na krótszy wariant, bo Alek został sam w roli holownika. Najpierw terenem przez Górę Ostrówek, gdzie Rafał biegł z rowerem pod górkę tak samo szybko jak my wjeżdżaliśmy :D, Następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradę. Kawałek terenem do torów i potem przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Stąd Rafał miał już tylko kawałek do swoich rodziców. Po upewnieniu się, że sobie już poradzi udaliśmy się przez Błeszno do domu.


Zdarzały się już różne rowerowe przygody, jak choćby zerwanie łańcucha, skrzywienie koła, pęknięty klucz
, ale czegoś takiego jak dziś nie pamiętam :D Rowerowa pomoc drogowa :D Można by coś takiego opatentować :D Przebiśniegów niestety nie udało się znaleźć, ale wycieczka z całą pewnością pozostanie niezapomniana :)

Spinning

Wtorek, 11 lutego 2014 · Komentarze(0)
Dziś dwie godziny spinningu z Hubertem. Pierwsza godzina treningu siłowego, podczas którego 40 minut ciągłego "podjazdu". Druga godzina to trening interwałowy.