Wpisy archiwalne w kategorii

7) Trasa mieszana

Dystans całkowity:9825.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:441:49
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:24484 m
Maks. tętno maksymalne:183 (94 %)
Maks. tętno średnie:131 (67 %)
Suma kalorii:3731 kcal
Liczba aktywności:223
Średnio na aktywność:44.06 km i 2h 19m
Więcej statystyk

Prędziszów, Ossona i Zielona

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Korzystając ze słonecznej pogody wybraliśmy się na szybki popołudniowy wypad w teren po okolicznych pagórkach. Początek standardem przez osiedle, potem przez Alejkę Pokoju, Kucelin i Legionów.

Następnie w prawo i do kamieniołomu Prędziszów. Chcieliśmy zobaczyć specjalne ścieżki zrobione przez chłopaków, ale odnaleźliśmy tylko ich końcówkę. W kamieniołomie dwie próby podjazdu, który udało mi się dotychczas pokonać raptem ze dwa razy. Dziś obydwie próby nieudane, a druga zakończona lądowaniem w kłujących krzakach. Z kamieniołomu kierujemy się na Ossona. Podjazd zaliczony, po czym wdrapujemy się na sam szczyt i zjeżdżamy w dół. Po zjeździe okazuje się, że mam kapcia w tylnym kole. Niestety jak na złość nie mamy imbusa do odkręcenia koła. Szybkie pompowanie i dalej w drogę. Na Ossona zaliczamy jeszcze jeden podjazd po kamieniach, po czym zjeżdżamy w stronę czerwonego rowerowego. Czerwonym jedziemy w stronę Zielonej Góry. Alek podjeżdża na Zieloną, ja natomiast muszę pokonać podjazd pieszo, gdyż w kole znów brak powietrza. Szybkie pompowanie i zjazd do czerwonego rowerowego.

Bez sensu tak bez powietrza jeździć, więc postanawiamy wracać. Asfaltem przez Kusięta i Odrzykoń. Niedaleko nastawni kolejne pompowanie i dalej koło Guardiana, ścieżką wzdłuż rzeki, przez Kucelin i Alejką Pokoju do domu. I to na dziś byłoby tyle. Miało być nieco więcej, ale nie udało się. Może innym razem :)

Olsztyn - po 10-dniowej przerwie

Środa, 15 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po półtora tygodniowej przerwie spowodowanej problemami z kręgosłupem dziś udało się wreszcie wyjść na rower. Aby za bardzo nie obciążać kręgosłupa wybór padł głównie na wariant asfaltowy.

Przez osiedle, Alejkę Pokoju, Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Brzyszów i Kusięta do Olsztyna. Jedyna opcja terenowa na dziś to próba podjazdu na zamek i zjazdu. Tuż przed rynkiem spotykamy Mateusza i Michała, który także wybierają się na zamek. O dziwo udało mi się bez problemu wjechać na zamek. Zjazd również bez problemów. Chłopaki jadą dalej w teren, a my wracamy do domu.


Na tle wieży


Ruiny zamku w Olsztynie

Asfaltem w stronę Biskupic, potem w prawo i przeciwpożarówką do końca, następnie kawałek terenem do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno do domu.

Jak na pierwsze wyjście na rower po 10 dniach przerwy jechało mi się dziś całkiem dobrze. Sił nie brakło a i przyjemność z jazdy wystarczająca :) Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

Poraj i kilka km wieczorem

Sobota, 4 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Mieliśmy dziś w zamiarze zgadać się na rower z Kasią i Kamilem, ale plan dnia nieco się zmienił, więc wyszliśmy tylko we dwoje zaraz po święceniu jaj. Dla pewnej odmiany postanowiliśmy wybrać się do Poraja.

Początek Aleją Pokoju, przez Kucelin, koło Guardiana i terenem do rowerostrady. Dalej rowerostradą i niebieskim rowerowym do Dębowca. Przez większość drogi świeciło słońce, ale wiał też mocny wiatr. Jedziemy kawałek dziurawym asfaltem i skręcamy w lewo na pomarańczowy rowerowy. Docieramy do leśniczówki w Dębowcu. Na niebie zbierają się ciemne chmury. Trzeba uciekać. Jedziemy asfaltem pod górę do kościoła w Choroniu, na szczycie fotka zbierających się chmur i szybki zjazd do Poraja.



Asfaltem przez Poraj do przejazdu kolejowego, potem wzdłuż torów i analogicznie jak przedtem przez Dębowiec i niebieski rowerowy do pożarówki. Już na niebieskim szlaku zaczyna lekko prószyć śnieg. Gdy dojeżdżamy do pożarówki sypie już całkiem mocno. Jedziemy przez lasek do Bugaja, potem asfaltem i koło Michaliny do DK1. Dalej już przez Błeszno prosto do domu. W międzyczasie śnieg przestaje sypać.

Wieczorem jeszcze kilka km by odprowadzić Kasię i Kamila do Jagiellonów i po drodze wstąpić po kupony totka na stację benzynową. Rzadko zdarza mi się zagrać w totka, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi. Na koniec niecodzienny widok - Alek w zwykłych ciuchach na rowerze :D


Olsztyn

Środa, 25 marca 2015 · Komentarze(0)
Wreszcie nadszedł ten dzień, w którym udało się umówić z Olą i Sylwią na babski spokojny wypad do Olsztyna. Umówiłyśmy się pod Jagiellończykami i ruszyłyśmy w drogę.

Na początek asfaltowo Aleją Pokoju i przez Kucelin. Dalej przez Cmentarz Żydowski i znów asfaltem Legionów i Brzyszowską. Skręcamy w prawo na czerwony rowerowy i jedziemy do Kusiąt. Dalej asfaltem do Olsztyna. Krótki postój koło zamku i powrót.


Ruiny zamku w Olsztynie

Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką i niebieskim rowerowym do rowerostrady. Na niebieskim szlaku mijamy się z Alkiem, który dziś robi mocniejszy trening. Dalej asfaltem koło Guardiana, Ocynkowni i Aleję Pokoju. Tutaj żegnamy się z Olą.

W planie mam jeszcze udać się na Krakowską do sklepu motoryzacyjnego, a że jeszcze jest czas więc jedziemy we dwie z Sylwią. Przez Dąbie, koło stadionu żużlowego, Legionów i pod trasą DK1 do Krakowskiej. Udało się zdążyć przed zamknięciem. Następnie już kierujemy się w stronę domów. Jeszcze we dwie przez Ogrodową i przez kładkę nad torami do Ronda Mickiewicza. Sylwia jedzie w prawo, a ja w lewo wzdłuż linii tramwajowej i przez Bór do domu.

Dojeżdżam do domu w tym samym czasie, w którym podjeżdża Alek. Takim oto sposobem udało się wykorzystać dzisiejszą pogodę i nieco pokręcić. Przyjemnie spędzone popołudnie :)

Bukowa Góra

Niedziela, 15 lutego 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś ostateczne starcie - albo ja albo choroba. Gorzej być już w tym wypadku chyba nie może, a jeśli nie będzie lepiej to od poniedziałku basta. Co by zbyt mocno losu nie kusić tylko krótki wypad w spokojnym tempie.

Początek przez osiedle i przez park do Pogorii III. W parku udało się wypatrzeć jedną wiewiórkę skaczącą po drzewie. Dalej koło molo i ścieżką rowerową wzdłuż zalewu. Następnie kawałek terenem do Pogorii IV. Dzisiejsza jazda po asfalcie wzdłuż czwóreczki przypominała bardziej jazdę w terenie, co widać na zdjęciach.


Zimowe warunki przy Pogorii IV


Przy Pogorii IV

Po przejechaniu koło zalewu jedziemy dalej asfaltem przez Wojkowice - Karsów do Bukowej Góry. Krótka pętelka na Bukowej i powrót. W lesie miejscami bardzo ślisko. O upadek nie było trudno. Na Bukowej Górze Alek znalazł takie oto coś:


Zmrożona ropucha na Bukowej Górze


Rocky w najnowszej konfiguracji

Powrót całkiem asfaltowo. Przej Ujejsce i przez tzw. Piekło wzdłuż Pogorii IV i III. Na koniec koło dworca PKP Dąbrowa - Gołonóg, po czym przez osiedle do domu. I to by było na tyle. Jutro zobaczymy kto kogo pokonał - ja chorobę, czy ona mnie.

Olsztyn

Sobota, 7 lutego 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po trzech tygodniach przerwy od jazdy na powietrzu udało się wreszcie dziś popołudniu wybrać do Olsztyna. Wypad całkiem spontaniczny, gdyż decyzja o nim zapadła praktycznie w momencie.

Początek standardowo przez osiedle, Alejkę Pokoju, przez Kucelin i koło Guardiana. Dalej terenem wzdłuż torów i w stronę rowerostrady. Rowerostradą do końca, a potem przez Skrajnicę najpierw asfaltem i potem terenem do Olsztyna.


W drodze do Olsztyna


Na tle zamku w Olsztynie

W Olsztynie zahaczamy na chwilę o Zamek. Udało się zdążyć przed zachodem słońca. Kilka fotek w zimowej aurze, po czym powrót do domu. 


Ruiny zamku w Olsztynie


Zjazd z zamku


Zjazd z zamku

Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do rowerostrady i terenem do torów. Po drodze szybka fotka zachodu słońca. Przy torach chwila przymusowego postoju, gdyż przejście na drugą stronę blokuje pociąg. Dalej przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michanliny i przez Błeszno. Po drodze jeszcze na chwilę na myjke i do domu.


Zachód słońca na zielonym rowerowym

Całkowity zmrok dopadł nad dopiero w pobliżu myjki. Miejscami na asfalcie i w terenie także było bardzo ślisko, więc trzeba było bardzo uważać. Ale dało radę bez upadków :) Bardzo fajny popołudniowy wypad.

Na zachód od Czewy

Wtorek, 6 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś postanowiliśmy wybrać się razem z Jura Bike w stronę przeciwną niż Olsztyn. Rafik zaproponował bowiem by udać się w stronę Blachowni. Na miejsce spotkania koło Jagiellończyków oprócz nas przyjeżdżają Mirek i dwa Rafały. W takim składzie ruszamy w drogę. W dniu dzisiejszym prowadzi nas Mirek.

Początkowo Jagiellońską, potem obok straży pożarnej i przez Stradom ulicami Matejki, Artyleryjską i Kawodrzańską. Następnie terenem przez dawną strzelnicę. Polnymi drogami docieramy do Dźbowa na ulicę Wilgową. Dalej jedziemy ulicą Lakową. Gdy kończą się zabudowania skręcamy w lewo i polną drogą (na której jest bardzo ślisko) docieramy w pobliże pętli autobusowej przy granicy Konopisk. Skręcamy w prawo i jedziemy kawałek asfaltem w kierunku Blachowni. Skręcamy w lewo w teren na szlak czerwony rowerowy, który prowadzi nas do Kopalni. Dalej dłuższy odcinek asfaltem przez Aleksandrię. Miejscowość dość rozległa, więc asfalt się ciągnie i ciągnie. Wreszcie wyjeżdżamy w Blachowni tuż przy torach kolejowych.

Kierujemy się już w stronę Częstochowy. Jedziemy wzdłuż torów do Wyrazowa, tutaj koło toru wyścigowego i dalej wzdłuż torów przez Gnaszyn. Dalej kawałek ulicą Kolorową i Osadą Młyńską. Docieramy znów do torów, gdzie żegna się z nami Mirek. We czwórkę jedziemy wzdłuż torów do Zaciszańskiej, potem Chopina i Jagiellońską. Niedaleko Makro żegnamy się z Rafałami i kierujemy się we dwójkę w stronę domu.

Podczas dzisiejszej wycieczki trochę mnie przemroziło, ale mimo tego fajnie było ruszyć się w innym kierunku niż zwykle. Przyjemna odskocznia od standardowych ostatnio wypadów do Olsztyna. Dziękuję towarzyszom za wspólną jazdę i Mirkowi za pokazanie nowych ścieżek.

Poraj, Biskupice, Sokole Góry

Niedziela, 23 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Na dziś zapowiadali typowo jesienną jeśli chodzi o temperaturę, ale za to słoneczną pogodę. Korzystając z okazji postanowiliśmy wybrać się na niedzielną przejażdżkę razem z ekipą Jurabike. Na miejscu spotkania koło Rossmana oprócz nas stawili się Rafał, Michał, Artur i Marcin.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw wzdłuż trasy, a potem koło Michaliny. Tutaj postój, gdyż okazało się, że dołączyć do nas mieli jeszcze spóźnieni Agnieszka i Przemek. W powiększonym składzie jedziemy kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym po betonowych płytach wzdłuż rzeki do Słowika. Dalej asfaltem przez Słowik i Korwinów, gdzie jedziemy wybudowanym niedawno mostem. Następnie terenem czarnym pieszym, później niebieskim rowerowym i pomarańczowym rowerowym do dziurawego asfaltu niedaleko Monaru. W następnej kolejności skręcamy w lewo i jedziemy terenem częściowo pomarańczowym szlakiem, częściowo bez szlaku do torów w Poraju. Następnie asfaltowo wzdłuż torów i prosto obok dworca PKP. Dalej terenem, leśnymi szutrami do Masłońskich. Mijamy stawy, skręcamy w lewo i jedziemy szutrówkami przez Przybynów początkowo kawałek czarnym pieszym, potem zielonym pieszym / czerwonym rowerowym i znów czarnym pieszym obok domu spokojnej starości w Zaborzu. Dalej asfaltem przez Zaborze, Biskupice Nowe do Biskupic. Przerwa koło sklepu, po czym jeszcze krótki kawałek asfaltem. Przez zjazdem z górki skręcamy w prawo w teren i kierujemy się w stronę Sokolich Gór. Mijamy Sokole bokiem szlakiem niebieskim rowerowym i docieramy do parkingu przy drodze głównej, gdzie czeka na nas Andrzej z jednym znajomym. Wszyscy razem jedziemy asfaltem do baru leśnego, gdzie rozdzielamy się. Część osób wraca do domu, część zostaje w leśnym, a my z Alkiem, Andrzejem i Michałem jedziemy do Andrzeja zostawić Rockiego i pożyczyć Meridę 29" do testów, po czym kierujemy się w teren.

Mijamy leśny i jedziemy ścieżką na Lipówki. Na Lipówkach spotykamy Zbyszka. Następnie zjeżdzamy z Lipówek i udajemy się na Biakło. Pierwsze podjazdy biorąc pod uwagę nieprzyzwyczajenie do roweru i większą o 2 kg wagę od Rockiego szły dość topornie. Ale za to zjazdy od samego początku wydawały się jakieś takie łagodniejsze. Większe koło jednak coś w sobie ma. Zjeżdżamy z Biakła singielkiem i wjeżdżamy w Sokole Góry. Tutaj kawałek żółtym rowerowym, po czym czerwonym pieszym na Puchacz. Oczywiście na sam szczyt podjechać trudno, więc kawałek rower trzeba podprowadzić. Tutaj rozpoczynamy dzisiejszą pętelkę. Na jednym z kamienistych zjazdów spotykamy dwójkę młodych ludzi, którzy z wielkim niedowierzaniem patrzą na to jak chłopakom idą zjazdy. Nawet zdjęcia robią :D W końcu i ja decyduje się na zjazd, który po części, bo z jedną podpórką mi się udaje. Chwilę później na tym samym zjeździe spotykamy biegającą Edytę :D

Podejście w Sokolich
Podejście w Sokolich

Zabawa w Sokolich
Zabawa w Sokolich

Koncówka zjazdu w Sokolich
Końcówka zjazdu w Sokolich

Kręcimy się jeszcze trochę po Sokolich Górach ścieżkami wytyczonymi przez chłopaków z Częstochowskich Wypadów Rowerowych. Dziś o dziwo na wszystkich ścieżkach były odgarnięte liście, więc nie trzeba było domyślać się, którędy tak naprawdę dana ścieżka wiedzie. Wyjeżdżamy z Sokolich i kolejny raz podjeżdżamy, a ja i Michał częściowo podjeżdżamy, częściowo podchodzimy na Biakło. Następnie szybki zjazd i podjazd na Lipówki. Tutaj spotykamy Mateusza, syna Mirka z Jurabike i jeszcze jednego chłopaka z Wypadów Rowerowych. Krótka pogawędka i rozjeżdżamy się w swoim kierunku. Zjeżdżamy z Lipówek w stronę leśnego i udajemy się na olsztyński zamek. Najpierw podjazd od strony kwadratowej wieży. Jak zwykle na sam szczyt nie dałam rady wjechać. Następnie kawałek po szczycie, po czym zjazd z tyłu zamku, bez kamieni, ale nachylenie dość spore. Wdrapujemy się z powrotem na szczyt i zjeżdżamy do bramy głównej. Zahaczamy  jeszcze o sklep, by kupić kiełbachę na ognisko u Andrzeja.

Po ognisku trzeba było wrócić do domu. Pierwsze kilka metrów po przesiadce na Rockiego jechało mi się jakoś dziwnie. Koło wydawało się jakieś takie małe. Na początek terenem przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj Michał pojechał prosto na Raków, a my udaliśmy się przez Błeszno na myjkę, a potem do domu.

Ogólnie wrażenia po przetestowaniu roweru na kołach 29'' jak najbardziej pozytywne. Początkowo miałam pewne trudności na podjazdach, ale z każdym kolejnym podjazdem było lepiej. Jeżeli chodzi pokonywanie przeszkód w postaci choćby jakichś powalonych drzew czy większych kamieni, to komfort jazdy zdecydowanie lepszy niż na kole 26''. Również zjazdy okazały się o wiele przyjemniejsze i jakieś takie mniej straszne niż dotychczas :)

Lubliniec - niepodległościowa setka

Wtorek, 11 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dziś korzystając z wolnego dnia i pięknej listopadowej pogody umówiliśmy się na wycieczkę z Kasią i Kamilem. Kasia zaproponowała, by tym razem udać się do Lublińca. Tam na rowerze jeszcze z Alkiem nie byliśmy, więc od razu zaakceptowaliśmy tę propozycję.

Na miejsce spotkania koło centralnej szkoły straży pożarnej dotarliśmy trochę za wcześnie, więc korzystając z okazji zrobiliśmy kilka fotek w pobliżu szkoły. Po chwili dotarli także Kasia i Kamil.


Przed Centralną Szkołą Pożarnictwa


Samoloty na terenie szkoły pożarniczej

Przewodnikiem wycieczki była dzisiaj Kasia, wspomagająca się nawigacją. Na początek nowym odcinkiem Jagiellońskiej, potem Konwaliową, Busolową, Kolorową i kawałek Główną drogą do granic miasta. Po minięciu toru we Wyrazowie skręcamy z głównej drogi w prawo na obrzeża Blachowni na ulicę Starowiejską. Mijamy złom i docieramy do zalewu w Blachowni. Jedziemy kawałek wzdłuż brzegu. Następnie szutrówką i asfaltem szlakiem niebieskim rowerowym do miejscowości Cisie. Tutaj mijamy pomnik poległych żołnierzy i kierujemy się dalej szlakiem, kawałek szutrowo, a  potem asfaltem do Herb. W Herbach skręcamy w prawo i jedziemy jakiś czas asfaltem, po czym skręcamy w lewo ponownie na niebieski szlak rowerowy. Szlak prowadzi początkowo szutrem, potem leśnymi dróżkami obok żelaznych mostów.


Przy żelaznym moście

Po krótkiej przerwie przy żelaznym moście kierujemy się dalej terenowo szlakiem niebieskim rowerowym w stronę Pawełek. Wyjeżdżamy na asfalt w miejscowości Łebki, gdzie przy mostku nad strumykiem okazuje się, że Kasia złapała kapcia. Tak więc znów przerwa. Chłopaki zmieniają dętkę. Jest czas by coś zjeść i zrobić kilka zdjęć.


Strumyk przepływający przez Łebki


Wymiana dętki


Taka tam słit focia :D

Po wymianie dętki ruszamy dalej. Zbaczamy jednak ze szlaku niebieskiego i jedziemy kawałek leśną dróżką bez szlaku, która w efekcie i tak doprowadza nas do niebieskiego rowerowego. Jedziemy więc przyjemnymi szutrówkami niebieskim szlakiem mijając po drodze Rezerwat Brzoza. Rododendrony o tej porze nie kwitną, więc zatrzymujemy się jedynie na chwilę koło jeziorka.


Jeziorko w Rezerwacie Brzoza


Jeziorko w Rezerwacie Brzoza

Dalej jedziemy szlakiem żółtym pieszym do Pawełek. Po drodze mijamy ścinkę drzew, ale na szczęście jest możliwość swobodnego przejazdu. Ogólnie szlakiem jedzie się bardzo przyjemnie. W Pawełkach uwagę zwraca zabytkowy drewniany kościółek Matki Boskiej Fatimskiej.


W drodze do Pawełek


Kościół w Pawełkach

Następnie kierujemy się asfaltem, szlakiem zielonym rowerowym z Pawełek do Kochcic. Do zespołu parkowo-palacowego dziś jednak nie jedziemy. Odwiedzamy jedynie Kochcickiego.


Audiencja u Kochcica

Następnie jedziemy asfaltem szlakiem niebieskim rowerowym aż do Lublinca, mijając po drodze strzelnicę. Już w samym Lublińcu tuż przy przejeździe kolejowym spotykamy Olę, która dziś razem z siostrzeńcem i siostrzenicą uczestniczyła w biegu niepodległościowym. Chwila rozmowy i ruszamy dalej. Po Lublińcu poruszamy się cały czas ścieżkami rowerowymi. Najpierw udajemy się na most zakochanych, później jedziemy zobaczyć rozsławiony w okolicy Hotel Zamek Lubliniec, następnie kierujemy się do pobliskiego parku, a na sam koniec pozostaje nam rynek, do którego docieramy przejeżdżając ponownie przez most zakochanych.


Na moście zakochanych w Lublińcu


Hotel Zamek Lubliniec


Hotel Zamek Lubliniec


Przed hotelem


Pomnik na rynku w Lublińcu


Herb Lublińca

Nadchodzi czas powrotu. Dotychczas większość trasy mieliśmy pod wiatr, wiec wyjeżdżamy z Lublińca mając nadzieję, że z powrotem będzie już lżej. Jedziemy kawałek główną drogą przez Jawornicę. Tutaj skręcamy w prawo i jedziemy już mniej ruchliwymi drogami przez Sadów, Harbułtowice, Droniowice i Mochałę. Następnie kawałek szutrowo szlakiem niebieskim rowerowym do miejscowości Zumpy. Docieramy do Boronowa. Zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie dzików.


W drodze do Boronowa


Prosiaczki w zagrodzie w Boronowie


Prosiaczki

Jadąc dalej w kierunku Częstochowy spotykamy Rolanda i Matiza, którzy jak się później okazuje wracają z forumowego ogniska, które miało miejsce w rezerwacie Jeleniak-Mikuliny. W oddali widzimy również innych rowerzystów, ale jedziemy dalej w swoim kierunku. Niespodziewanie Alek znajduje przy drodze kanię. Rzadkość w listopadzie. Okaz zdrowy, więc pakujemy kanię do plecaka i jedziemy dalej przez Dębową Górę, Leśniaki i Korzonek do Konopisk.

W centrum Konopisk żegnamy się z Kasią i Kamilem i poganiani przez czas jedziemy dalej sami bardzo żwawym tempem przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki do domu. Nie pamiętam kiedy ostatnio przejechałam 10 km w tempie oscylującym cały czas w granicach 30 km/h. Dobrze, że z Konopisk do Częstochowy jest cały czas płasko, a dziś dodatkowo mieliśmy wiatr w plecy :D

Ogólnie rzecz ujmując, dzisiejsza wycieczka była całkiem przyjemna :) Poznaliśmy nowe ścieżki i spędziliśmy czas w miłym towarzystwie. Do domu dotarłam trochę zmęczona, ale jakby nie patrzeć 100 km w listopadzie to wcale nie mało.

Listopadowa setka po Zielonym Wierzchołku Śląska

Niedziela, 2 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień po Wszystkich Świętych, czyli dzień, w którym udało nam się wygospodarować na tyle wolnego czasu, by móc wybrać się na wycieczkę zaproponowaną przez Darię. Pogoda jak na listopad zapowiadała się bardzo przyjemna, więc szkoda by było dziś siedzieć w domu. Na miejscu spotkania zgromadziła się bardzo liczna ekipa: Daria, Rafał, Edyta, Andrzej, Rafał z synem Michałem, dwóch Marcinów, Siwuch i my z Alkiem. Brakowało tylko Mirka, który dołączył do nas na Jagiellońskiej.

Jedziemy przez Stradom, Jagiellońską, Chopina, Piastowską, wzdłuż torów przy Głównej, dalej szutrówkami do Tatrzańskiej, Wielkoborską i przez Starą Gorzelnię. Tutaj skręcamy w teren i po przeprawie przez błoto docieramy do Kalei. Kawałek asfaltem i znów szutrówkami do Grodziska. W międzyczasie okazuje się, że Siwuch złapał gdzieś wcześniej kapcia. Powietrze co prawda schodziło powoli, ale w końcu trzeba było się zatrzymać, więc po przejchaniu przez mostek pierwszy dziś postój.


Pogaduchy podczas przerwy


Zabawa z kapciem

Po wymianie dętki jedziemy dalej szutrówkami przez Grodzisko. Owłosionych krów dziś nie ma, więc kierujemy się niebieskim pieszym do Kłobucka. W Kłobucku przedzieramy się przez centrum po czym fajnymi leśnymi dróżkami jedziemy do Mokrej. Tutaj już asfaltem najpierw udajemy się do sklepu, który niestety jest dziś zamknięty. Izba pamięci również nieczynna. Kierujemy się zatem pod pomnik zapalić znicze żołnierzom poległym w bitwie pod Mokrą.


Pomnik w Mokrej - fot. Rafał (rafik1000)


Ekipa pod pomnikiem - fot. Rafał (Skowronek)


Ekipa z innej perspektywy - fot. Alek


Bitwa pod Mokrą - malowidło - fot. Skowronek

Następnie Rafał prowadzi nas wertepami wzdłuż jakiegoś pola, a później przyjemnymi leśnymi dróżkami do Rębielic Królewskich. Tutaj asfaltem kierujemy się do sklepu, gdyż niektórzy muszą uzupełnić płyny i zapasy żywności. Pozostali korzystając z okazji jadą przez pole zobaczyć znany w okolicy wiatrak - elektrownię. Jego konstrukcja jest ewenementem w skali światowej pod względem wymiarów i osiągów nawet przy minimalnej sile wiatru. Wysokość wiatraka wynosi 54 m, a średnica koła z 280 łopatami ma 33 m. Całość waży ok. 200 ton. Jest to prawdopodobnie największy wiatrak w Europie.


Wiatrak - elektrownia w Rębielicach Królewskich

Z każdą chwilą robi się coraz cieplej, więc można zrzucić z siebie niepotrzebne warstwy ubrania. Pogoda nas dziś wręcz rozpieszcza. Następnie podążamy kawałek asfaltem zobaczyć równie znane w Rębielicach wapienniki, które dawniej służyły do wypalania kamieni wapiennych wykorzystywanych w budownictwie. Obecnie piece wapienne stanowią jedynie obiekty turystyczne. Do samego wapiennika prowadzi całkiem przyjemny terenowy podjazd.


Jeden z wapienników


Mury wapiennika - fot. Marcin (Parker)


Podjazd w pobliżu wapiennika - fot. Marcin (Parker)

Po obejrzeniu wapiennika podążamy dalej terenowo na górę kamieniołomu w Rębielicach. Nad kamieniołomem chwila przerwy na kilka fotek. W międzyczasie chłopaki bardzo intensywnie zastanawiają się, czy dałoby radę zjechać w dół po zboczu kamieniołomu, jednak w efekcie żaden się nie odważył. W sumie nic dziwnego, bo mogłoby to być bardzo ryzykowne.


Nad kamieniołomem - fot. Skowronek


Wygłupy nad kamieniołomem


Zjechać, czy nie zjechać? Oto jest pytanie... :D

Rozsądek wziął górę i wszyscy solidarnie postanowili zjechać nieco bardziej bezpiecznym zjazdem do środka kamieniołomu. W kamieniołomie co prawda już byliśmy w czerwcu, ale bardzo fajnie było jeszcze raz tutaj przybyć. W kamieniołomie znaleść można przepiękne kryształy kwarcu. Kilka malutkich zabrałam ze sobą do koszulki, a kolejnych kilka dostałam później od Darii. Zasilą domowe zbiory :)


Jeden z kamieni


W kamieniołomie w Rębielciach


Chociaż jedna wspólna fotka z kamieniołomu :D


W kamieniołomie


Ściana kamieniołomu


Master of foto - fot. Skowronek


Przy jednej ze ścian dawnego systemu jaskiniowego w kamieniołomie - fot. Skowronek

Po wyjechaniu z kamieniołomu Rafał prowadzi nas najpierw przez las, a potem szutrówkami w stronę rzeki Liswarty, która swoimi licznymi zakrętami tworzy malowniczą dolinę. Po drodze musimy ominąć najpierw jakiś płot, a do samej rzeki dostać się ścieżką przez las.


W drodze do doliny Liswarty - fot. Skowronek


W drodze do Liswarty - fot. Marcin (Parker)


Z Andrzejem nad Liswartą - fot. Alek


Zabawa z aparatem :D


Dolina Liswarty


Liswarta - fot. Marcin (Parker)

Jedziemy kawałek zboczem wzdłuż rzeki, a potem przez pobliski las. Okazuje się nagle, że znaleźliśmy się na terenie zamkniętego ośrodka wypoczynkowego. Swoją drogą dziwne, że na teren zamknięty można tak po prostu wjechać od tyłu od strony rzeki. Brama wjazdowa zamknięta. Rzucam półżartem propozycję przedostania się na drugą stronę płotu. Okazuje się, że pozostali wzięli to na serio i takim sposobem udało nam się wydostać poza teren zamknięty.


Przedzieranie się przez płot - fot. Skowronek

Po przedostaniu się na drugą stronę płotu kontynuujemy jazdę dla odmiany asfaltem. Docieramy do Dankowa, gdzie zwiedzamy ruiny dawnego fortalicjum. Pierwotny zamek w Dankowie został przebudowany na twierdzę bastionową przez kasztelana Warszyckiego. W XVII wieku w centrum fortalicji na murach zamkowych zbudowano kościół i w zasadzie tylko kościół zachował się do dziś dobrym stanie. Mury zamkowe później rozebrano i pozostały jedynie bastiony, fragment budynku zwany "Domem Kasztelanowej" i tzw. "Brama Krzepicka".


Kościół na terenie fortalicjum


Brama Krzepicka - fot. Skowronek


Przed Bramą Krzepicką - fot. Alek


Przy murach fortalicjum - fot. Skowronek

W następnej kolejności jedziemy tak jak podczas czerwcowej wycieczki - kawałek asfaltem, a potem terenem niebieskim szlakiem pieszym przez pola i las do Krzepic. W Krzepicach już jadąc asfaltem mijamy rynek i kierujemy się stronę cmentarza żydowskiego, zatrzymując się po drodze przy ruinach dawnej synagogi.


Ruiny dawnej Synagogi


Ruiny synagogi od środka - fot. Alek


Ekipa koło synagogi - fot. Skowronek

Cmentarz żydowski znajdujący się raptem kilkaset metrów od synagogi został założony w pierwszej połowie XVIII w.  Ostatni znany pochówek odbył się tutaj w 1946 r. Na powierzchni 1,4 ha zachowało się 670 nagrobków, z których najstarszy pochodzi z 1749 r. Na szczególną uwagę zasługuje unikatowy zespół 400 żeliwnych macew z połowy XIX w. Jest to jedno z największych skupisk macew żeliwnych w Europie. Zachowały się pozostałości muru z kamienia wapiennego. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków.


Tablica informacyjna


Jeden z nagrobków


Żeliwne macewy


Kamienny nagrobek


Nagrobki na cmentarzu

Po jakichś 70 km jazdy nadszedł czas na wrzucenie do żołądków czegoś ciepłego. Wracamy asfaltem na rynek w Krzepicach, gdzie w jednej z pizzeri oferują również wypróbowane przez nas podczas ostatniej wycieczki pyszne kebaby. I tym razem nie można ich odpuścić. Oczekiwanie na jedzonko, a później jego spożycie zajmuje nam w sumie około godziny czasu. Jest już 15ta zatem czas kierować się z powrotem.


Na rynku w Krzepicach - fot. Skowronek

Kawałek asfaltem, po czym Rafał prowadzi nas terenem w stronę Rezerwatu Modrzewiowa Góra. Oczywiście przejeżdżamy także przez ów rezerwat. Rezerwat ten chroni istniejące niewielkie fragmenty lasu, które ze względu na wiek, położenie i strukturę, można uznać za naturalny i tworzący miejscowy ekotyp. Jest to las mieszany z dużym udziałem modrzewia w wieku 100-170 lat. Spotkać można również dęby w wieku ponad 200 lat.


W drodze do Rezerwatu Modrzewiowa Góra - fot. Skowronek

Po wyjechaniu z rezerwatu jedziemy asfaltem przez Konieczki i Złochowice, gdzie skręcamy na dość piaszczysty szlak czarny rowerowy, który prowadzi na obrzeża Kłobucka. Następnie przez centrum Kłobucka i dalej asfaltem w stronę Kamyka. Po drodze przerwa na montaż lampek (gdyż powoli zaczął zapadać zmrok). Robi się także coraz zimniej. Asfaltem przez Kamyk i Białą do Częstochowy.

Następnie przez miasto, przez Grabówkę i Lisiniec, ulicami Ikara, Wadowicką, Żyrardowską do Wręczyckiej. Tym razem prowadzi nas Mirek. Chłopaki coraz mocniej podkręcają tempo. Na Łęczyckiej okazuje się, że Daria i Rafał odłączyli się od nas i udali się z Siwuchem na dworzec PKP. Jedziemy jakimiś bliżej nieznanymi mi uliczkami w pobliżu zalewu Baltyk. Po drodze Mirek zegna się z nami i dalej jedziemy już w ósemkę. Docieramy do ulicy Jadwigi. Dalej kawałek Barbary, potem Zaciszańską i wzdłuż torów obok Żywca do Jagiellońskiej. Koło Makro żegnamy resztę ekipy i udajemy się do domu.

Reasumując, dzisiejszy dzień był bardzo udany. Pogoda wyśmienita, towarzystwo wycieczki również. Masa pozytywnego humoru. Pomimo iż w tych okolicach już byliśmy i większość atrakcji była nam znana, to bardzo fajnie było jeszcze raz wybrać się w te okolice. Dziękujemy wszystkim za towarzystwo i mam nadzieje do następnego  :)