Listopadowa setka po Zielonym Wierzchołku Śląska

Niedziela, 2 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dzień po Wszystkich Świętych, czyli dzień, w którym udało nam się wygospodarować na tyle wolnego czasu, by móc wybrać się na wycieczkę zaproponowaną przez Darię. Pogoda jak na listopad zapowiadała się bardzo przyjemna, więc szkoda by było dziś siedzieć w domu. Na miejscu spotkania zgromadziła się bardzo liczna ekipa: Daria, Rafał, Edyta, Andrzej, Rafał z synem Michałem, dwóch Marcinów, Siwuch i my z Alkiem. Brakowało tylko Mirka, który dołączył do nas na Jagiellońskiej.

Jedziemy przez Stradom, Jagiellońską, Chopina, Piastowską, wzdłuż torów przy Głównej, dalej szutrówkami do Tatrzańskiej, Wielkoborską i przez Starą Gorzelnię. Tutaj skręcamy w teren i po przeprawie przez błoto docieramy do Kalei. Kawałek asfaltem i znów szutrówkami do Grodziska. W międzyczasie okazuje się, że Siwuch złapał gdzieś wcześniej kapcia. Powietrze co prawda schodziło powoli, ale w końcu trzeba było się zatrzymać, więc po przejchaniu przez mostek pierwszy dziś postój.


Pogaduchy podczas przerwy


Zabawa z kapciem

Po wymianie dętki jedziemy dalej szutrówkami przez Grodzisko. Owłosionych krów dziś nie ma, więc kierujemy się niebieskim pieszym do Kłobucka. W Kłobucku przedzieramy się przez centrum po czym fajnymi leśnymi dróżkami jedziemy do Mokrej. Tutaj już asfaltem najpierw udajemy się do sklepu, który niestety jest dziś zamknięty. Izba pamięci również nieczynna. Kierujemy się zatem pod pomnik zapalić znicze żołnierzom poległym w bitwie pod Mokrą.


Pomnik w Mokrej - fot. Rafał (rafik1000)


Ekipa pod pomnikiem - fot. Rafał (Skowronek)


Ekipa z innej perspektywy - fot. Alek


Bitwa pod Mokrą - malowidło - fot. Skowronek

Następnie Rafał prowadzi nas wertepami wzdłuż jakiegoś pola, a później przyjemnymi leśnymi dróżkami do Rębielic Królewskich. Tutaj asfaltem kierujemy się do sklepu, gdyż niektórzy muszą uzupełnić płyny i zapasy żywności. Pozostali korzystając z okazji jadą przez pole zobaczyć znany w okolicy wiatrak - elektrownię. Jego konstrukcja jest ewenementem w skali światowej pod względem wymiarów i osiągów nawet przy minimalnej sile wiatru. Wysokość wiatraka wynosi 54 m, a średnica koła z 280 łopatami ma 33 m. Całość waży ok. 200 ton. Jest to prawdopodobnie największy wiatrak w Europie.


Wiatrak - elektrownia w Rębielicach Królewskich

Z każdą chwilą robi się coraz cieplej, więc można zrzucić z siebie niepotrzebne warstwy ubrania. Pogoda nas dziś wręcz rozpieszcza. Następnie podążamy kawałek asfaltem zobaczyć równie znane w Rębielicach wapienniki, które dawniej służyły do wypalania kamieni wapiennych wykorzystywanych w budownictwie. Obecnie piece wapienne stanowią jedynie obiekty turystyczne. Do samego wapiennika prowadzi całkiem przyjemny terenowy podjazd.


Jeden z wapienników


Mury wapiennika - fot. Marcin (Parker)


Podjazd w pobliżu wapiennika - fot. Marcin (Parker)

Po obejrzeniu wapiennika podążamy dalej terenowo na górę kamieniołomu w Rębielicach. Nad kamieniołomem chwila przerwy na kilka fotek. W międzyczasie chłopaki bardzo intensywnie zastanawiają się, czy dałoby radę zjechać w dół po zboczu kamieniołomu, jednak w efekcie żaden się nie odważył. W sumie nic dziwnego, bo mogłoby to być bardzo ryzykowne.


Nad kamieniołomem - fot. Skowronek


Wygłupy nad kamieniołomem


Zjechać, czy nie zjechać? Oto jest pytanie... :D

Rozsądek wziął górę i wszyscy solidarnie postanowili zjechać nieco bardziej bezpiecznym zjazdem do środka kamieniołomu. W kamieniołomie co prawda już byliśmy w czerwcu, ale bardzo fajnie było jeszcze raz tutaj przybyć. W kamieniołomie znaleść można przepiękne kryształy kwarcu. Kilka malutkich zabrałam ze sobą do koszulki, a kolejnych kilka dostałam później od Darii. Zasilą domowe zbiory :)


Jeden z kamieni


W kamieniołomie w Rębielciach


Chociaż jedna wspólna fotka z kamieniołomu :D


W kamieniołomie


Ściana kamieniołomu


Master of foto - fot. Skowronek


Przy jednej ze ścian dawnego systemu jaskiniowego w kamieniołomie - fot. Skowronek

Po wyjechaniu z kamieniołomu Rafał prowadzi nas najpierw przez las, a potem szutrówkami w stronę rzeki Liswarty, która swoimi licznymi zakrętami tworzy malowniczą dolinę. Po drodze musimy ominąć najpierw jakiś płot, a do samej rzeki dostać się ścieżką przez las.


W drodze do doliny Liswarty - fot. Skowronek


W drodze do Liswarty - fot. Marcin (Parker)


Z Andrzejem nad Liswartą - fot. Alek


Zabawa z aparatem :D


Dolina Liswarty


Liswarta - fot. Marcin (Parker)

Jedziemy kawałek zboczem wzdłuż rzeki, a potem przez pobliski las. Okazuje się nagle, że znaleźliśmy się na terenie zamkniętego ośrodka wypoczynkowego. Swoją drogą dziwne, że na teren zamknięty można tak po prostu wjechać od tyłu od strony rzeki. Brama wjazdowa zamknięta. Rzucam półżartem propozycję przedostania się na drugą stronę płotu. Okazuje się, że pozostali wzięli to na serio i takim sposobem udało nam się wydostać poza teren zamknięty.


Przedzieranie się przez płot - fot. Skowronek

Po przedostaniu się na drugą stronę płotu kontynuujemy jazdę dla odmiany asfaltem. Docieramy do Dankowa, gdzie zwiedzamy ruiny dawnego fortalicjum. Pierwotny zamek w Dankowie został przebudowany na twierdzę bastionową przez kasztelana Warszyckiego. W XVII wieku w centrum fortalicji na murach zamkowych zbudowano kościół i w zasadzie tylko kościół zachował się do dziś dobrym stanie. Mury zamkowe później rozebrano i pozostały jedynie bastiony, fragment budynku zwany "Domem Kasztelanowej" i tzw. "Brama Krzepicka".


Kościół na terenie fortalicjum


Brama Krzepicka - fot. Skowronek


Przed Bramą Krzepicką - fot. Alek


Przy murach fortalicjum - fot. Skowronek

W następnej kolejności jedziemy tak jak podczas czerwcowej wycieczki - kawałek asfaltem, a potem terenem niebieskim szlakiem pieszym przez pola i las do Krzepic. W Krzepicach już jadąc asfaltem mijamy rynek i kierujemy się stronę cmentarza żydowskiego, zatrzymując się po drodze przy ruinach dawnej synagogi.


Ruiny dawnej Synagogi


Ruiny synagogi od środka - fot. Alek


Ekipa koło synagogi - fot. Skowronek

Cmentarz żydowski znajdujący się raptem kilkaset metrów od synagogi został założony w pierwszej połowie XVIII w.  Ostatni znany pochówek odbył się tutaj w 1946 r. Na powierzchni 1,4 ha zachowało się 670 nagrobków, z których najstarszy pochodzi z 1749 r. Na szczególną uwagę zasługuje unikatowy zespół 400 żeliwnych macew z połowy XIX w. Jest to jedno z największych skupisk macew żeliwnych w Europie. Zachowały się pozostałości muru z kamienia wapiennego. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków.


Tablica informacyjna


Jeden z nagrobków


Żeliwne macewy


Kamienny nagrobek


Nagrobki na cmentarzu

Po jakichś 70 km jazdy nadszedł czas na wrzucenie do żołądków czegoś ciepłego. Wracamy asfaltem na rynek w Krzepicach, gdzie w jednej z pizzeri oferują również wypróbowane przez nas podczas ostatniej wycieczki pyszne kebaby. I tym razem nie można ich odpuścić. Oczekiwanie na jedzonko, a później jego spożycie zajmuje nam w sumie około godziny czasu. Jest już 15ta zatem czas kierować się z powrotem.


Na rynku w Krzepicach - fot. Skowronek

Kawałek asfaltem, po czym Rafał prowadzi nas terenem w stronę Rezerwatu Modrzewiowa Góra. Oczywiście przejeżdżamy także przez ów rezerwat. Rezerwat ten chroni istniejące niewielkie fragmenty lasu, które ze względu na wiek, położenie i strukturę, można uznać za naturalny i tworzący miejscowy ekotyp. Jest to las mieszany z dużym udziałem modrzewia w wieku 100-170 lat. Spotkać można również dęby w wieku ponad 200 lat.


W drodze do Rezerwatu Modrzewiowa Góra - fot. Skowronek

Po wyjechaniu z rezerwatu jedziemy asfaltem przez Konieczki i Złochowice, gdzie skręcamy na dość piaszczysty szlak czarny rowerowy, który prowadzi na obrzeża Kłobucka. Następnie przez centrum Kłobucka i dalej asfaltem w stronę Kamyka. Po drodze przerwa na montaż lampek (gdyż powoli zaczął zapadać zmrok). Robi się także coraz zimniej. Asfaltem przez Kamyk i Białą do Częstochowy.

Następnie przez miasto, przez Grabówkę i Lisiniec, ulicami Ikara, Wadowicką, Żyrardowską do Wręczyckiej. Tym razem prowadzi nas Mirek. Chłopaki coraz mocniej podkręcają tempo. Na Łęczyckiej okazuje się, że Daria i Rafał odłączyli się od nas i udali się z Siwuchem na dworzec PKP. Jedziemy jakimiś bliżej nieznanymi mi uliczkami w pobliżu zalewu Baltyk. Po drodze Mirek zegna się z nami i dalej jedziemy już w ósemkę. Docieramy do ulicy Jadwigi. Dalej kawałek Barbary, potem Zaciszańską i wzdłuż torów obok Żywca do Jagiellońskiej. Koło Makro żegnamy resztę ekipy i udajemy się do domu.

Reasumując, dzisiejszy dzień był bardzo udany. Pogoda wyśmienita, towarzystwo wycieczki również. Masa pozytywnego humoru. Pomimo iż w tych okolicach już byliśmy i większość atrakcji była nam znana, to bardzo fajnie było jeszcze raz wybrać się w te okolice. Dziękujemy wszystkim za towarzystwo i mam nadzieje do następnego  :)

Komentarze (2)

Pogoda ładna, więc trzeba korzystać, póki można :D

EdytKa 21:38 czwartek, 13 listopada 2014

U mnie też była setka:) Gratulacje bikehead nie marnuje czasu:)

tommyrs 21:24 niedziela, 2 listopada 2014
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!