Wpisy archiwalne w kategorii

2) 30 - 60 km

Dystans całkowity:14157.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:669:57
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:68278 m
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Suma kalorii:4363 kcal
Liczba aktywności:335
Średnio na aktywność:42.26 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Pogoria III, IV i Bukowa Góra

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(4)
Już myślałam, że nie pozbieram się w niedzielę z łóżka, jakoś bardzo mozolnie mi to szło. No ale skoro specjalnie przywiozłam ze sobą rower, żeby razem z Alkiem wybrać się na krótką wycieczkę to trzeba było jakoś się przemóc. W końcu udało się i ruszyliśmy w drogę.

Najpierw ulicami miasta, by wyjechać poza osiedle. Następnie kawałek przez park, po pokrytych zmrożonym śniegiem ścieżkach. Dalej ścieżką rowerową przy brzegu Pogorii III - koło molo i koło bocznicy kolejowej. Chwila przerwy na zdjęcia. Udało mi się dziś zrealizować to co obiecałam sobie rok temu - zrobiłam rowerem kilka kółeczek po zamarzniętym jeziorze :) Dalej kawałek terenem, po drodze mijając jedne tory i potem drugie. Po wyjechaniu z terenu przez pomost i na Pogorię IV. Asfaltem wzdłuż zalewu na drugi brzeg. Następnie asfaltem do DK1, na drugą stronę i Karsowską prosto aż do Bukowej Góry. Dalej już terenem przez las. Krótka przerwa w sosnowym zagajniku i następnie pod górę do wieży przeciwpożarowej na Bukowej Górze. Pod samą wieżą trening krótkiego podjazdu technicznego pod okiem instruktora :D Na szczycie chwila przerwy i terenowy zjazd do asfaltu. Podczas zjazdu osiągnęłam max prędkość z całej wycieczki. Powrót do domu taką samą trasą, już bez postojów. Tyle, że na szczęście już większości z wiatrem.

Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak ciężki rowerowo dzień. Sama siebie nie mogłam dziś poznać. Zawsze miałam tyle zapału i chęci do jazdy, a dziś dopiero gdzieś w połowie trasy zaczęłam się powoli rozkręcać. Co by nie było, że tylko marudzę, to dzisiejsza wycieczka miała też swoje plusy - oprócz miłego towarzystwa, udało mi się dziś uniknąć upadku w SPD :D

Uaha rowery dwa :D © EdytKa


Jazda po zamarznietej Pogorii III © EdytKa


Alek na tafli jeziora © EdytKa


Na Pogorii III © EdytKa


W leśnym zagajniku © EdytKa


Stanęły w zaspie © EdytKa


A w Częstochowie tyle śniegu nie ma :( © EdytKa


Ogniowy bodyguard :) © EdytKa

Wieczorowa asfaltówka do Olsztyna

Środa, 6 lutego 2013 · Komentarze(7)
Dokładnie tego mi było dziś trzeba :) Przez cały miesiąc nie jeździłam na rowerze w tygodniu po pracy. Dziś wreszcie się udało. Razem z Kasią postanowiłyśmy skorzystać z faktu stabilnej pogody i wybrać się na wieczorny wypad do Olsztyna. Start tradycyjnie przy skansenie.

Trasa w całości asfaltowa, koło dawnego sądu, przez Kucelin, koksownię, Legionów, Srocko, Brzyszów i Kusięta. Chwila postoju na rynku w Olsztynie. Betonowy rynek bez choinki wygląda strasznie pusto. Powrót kawałek główną, potem przez Skrajnicę, przy stacji benzynowej prosto, przez Wilczą Górę, Odrzykoń, koło Guardiana, Ocynkowni, przez Kucelin do skansenu i Aleją Pokoju. Dalej już samotnie do domu standardową trasą.

Do Olsztyna jechało się bardzo przyjemnie. Prawie cały czas z wiatrem, temperatura na plusie, prawie wiosna :D Początkowo nie mogłam się rozkręcić i do Srocka jechałam z tyłu, ale potem weszłam na obroty i narzuciłam tempo. Powrót był już trochę cięższy - bo jak to zwykle bywa jechałyśmy pod wiatr, ale mimo tego wyjazd jak najbardziej pozytywny :)

Zimowy wypad do Olsztyna

Niedziela, 27 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Jeszcze w sobotę wieczorem nie byłam do końca pewna, czy z powodu naderwanego w środę mięśnia łydki, uda się w ten weekend wyjść na rower. Dzięki pomocy mtbiker'a, który zajął się moją łydką, na szczęście mięsień przestał boleć, więc w niedzielę przed obiadem można było wybrać się na krótką, spokojną wycieczkę. Wybór padł jak zwykle na Olsztyn.

Na początek przebiliśmy się przez osiedle, potem pojechaliśmy Aleją Pokoju, koło skansenu i asfaltem koło Ocynkowni i Guardiana. Pomyślałam, że można spróbować przejechać kawałek terenem do rowerostrady i potem przez Skrajnicę. Wzdłuż torów i przed rowerostradą jeszcze jakoś w miarę dało się jechać. To chyba dzięki temu, że ten odcinek rozjeżdżony jest przez samochody, które prowadzą kuligi. Jak jechaliśmy to widzieliśmy jeden kulig prowadzony przez quada. Dzieciaki miały super zabawę :D Po dotarciu do rowerostrady okazało się, że mój pomysł nie należał do najlepszych. Szybko okazało się, że rowery będzie trzeba prowadzić, bo jazda graniczyła z cudem. Po paru metrach uznaliśmy, że pomimo zakazu, trzeba jak najszybciej znaleźć się na asfalcie. Udało nam się przedostać pomiędzy drzewami do głównej drogi. Główną dojechaliśmy do stacji benzynowej i następnie skręciliśmy na Skrajnicę. Przez Skrajnicę najpierw asfaltem, a potem terenem. Przed dojazdem do szczytu rower chciał koniecznie zjechać z wyjeżdżonych śladów i wepchnąć mnie w śnieg. Zdążyłam w ostatniej chwili odskoczyć w bok i lądowałam w zaspie. Nic mi się na szczęście nie stało, więc po chwili ponownie siedziałam na rowerze. Na szczycie zrobiliśmy chwilę przerwy na zimową sesję zdjęciową.

Po zrobieniu paru zimowych fotek zjechaliśmy terenem w dół do asfaltu i udaliśmy się do leśnego, by się ogrzać. W barze pustki. Jedynie przez barem widać było ślady czterech rowerów. Posiedzieliśmy chwilę i trzeba było wracać. Zdecydowaliśmy się na powrót w całości asfaltowy. Z leśnego do rynku w Olsztynie, kawałek główną drogą i potem przez osiedle pod Wilczą Górą i Odkrzykoń. Następnie koło Guardiana, Ocynkowni i skansenu. Dalej już chodnikiem przez Aleję Pokoju do Jagiellońskiej i przez osiedle do domu.

Jazda po śniegu do prostych nie należy, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo :D Trzeba mieć chyba nierówno pod sufitem, żeby zamiast łyżew, albo nart wybrać rower :D Cały czas się zastanawiam, czy jazdę po zasypanych ścieżkach i drogach przyporządkować jako jazdę po asfalcie, czy w terenie :D Po zaspach jeździ się prawie tak samo jak po piaszczystej plaży :D Czasem jednak warto ruszyć tyłek z domu, nawet jak za oknem mróz, gdyż prawdziwe piękno zimy widać dopiero poza miastem :)

Maxim w śniegu vol.1 © EdytKa


Zima wcale nie jest taka zła :) © EdytKa


Na zielonym rowerowym © EdytKa


Dobrze, że lądowanie było miękkie © EdytKa


Zaparkowane w zaspie © EdytKa


Zima dodała mi sił :D © EdytKa


Maxim w śniegu - vol.2 © EdytKa


Orzełek na śniegu :D © EdytKa


Widok ze Skrajnicy © EdytKa


Maxim w śniegu - vol.3 © EdytKa


Alek na Skrajnicy © EdytKa


Uroki zimy :) © EdytKa


Zimowo na Skrajnicy © EdytKa


Wszędzie biało :) © EdytKa

Olsztyn terenowo

Niedziela, 20 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Początkowo miało być więcej osób, ale końcem końców wyszło, że na niedzielną wycieczkę pojechaliśmy tylko we dwójkę z mtbiker'em. Pod skansenem nikogo nie było, więc po chwili ruszyliśmy w trasę. Wybór padł oczywiście na Olsztyn, ale w terenowym śnieżnym wydaniu.

Najpierw kawałek asfaltem w stronę huty, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja, kawałek asfaltem przez Bugaj i następnie terenem, najpierw niebieskim rowerowym, a potem od Dębowca pomarańczowym rowerowym. Rowerowe ścieżki całkiem zdatne do jazdy bez męczenia się w zaspach. Po wyjechaniu z terenu kawałek asfaltem, obok leśnego, koło rynku w Olsztynie, i w stronę Przymiłowic, by sfotografować zamek z drugiej strony. Podjęliśmy próbę przebicia się przez zaspy, by podjechać bliżej ruin, ale nie było to zbyt łatwe. Krótka sesja zdjęciowa i powrót asfaltem by ogrzać się chwilę w leśnym. Dziś były tam wyjątkowe pustki. Poza kulistym i Markiem nikogo nie było. Chwila odpoczynku i powrót. Asfaltem znów do rynku w Olsztynie, i potem przez Kusięta. Od Kusiąt terenem, najpierw czerwonym rowerowym, a potem czerwonym pieszym obok Ossona do Legionów. Jazda szlakiem pieszym w warunkach zimowych nie należała do łatwych. Momentami musiałam rower prowadzić. Przez Legionów asfaltem i potem przez cmentarz żydowski. Dalej już asfaltem do skansenu, i standardowo Alejką Pokoju i Jagiellońską. Jeszcze na chwilę pod kościół i do domu.

Pomimo dość niskiej temperatury praktycznie wcale dziś nie zmarzłam. Z uwagi na to, że spodziewałam się, że będzie dziś ślisko zrezygnowałam z SPD. Wycieczka jak najbardziej udana :) Towarzystwo również. Nawet obyło się dziś bez żadnego upadku :D

Na pomarańczowym rowerowym © EdytKa


Nasze rumaki w Olsztynie © EdytKa


Od tego śniegu aż mi się koło pokrzywiło :D © EdytKa


Przeprawa przez zaspy © EdytKa


Cmentarz żydowski zimą © EdytKa

Zimowa terenówka

Niedziela, 6 stycznia 2013 · Komentarze(3)
Podczas wczorajszej wycieczki do Olsztyna zadzwonił do mnie Przemek z propozycją terenowego wypadu w niedzielę. Szczegółów zbyt wiele nie było - godzina 9, miejsce standardowe. Na wycieczkę z ekipą z CFR zdecydował się także mtbiker, który przyjechał do Czewy z DG kilka minut po godzinie 8. Pojechaliśmy pod skansen. Na miejscu spotkania czekał już Przemek. Po chwili dotarli jeszcze Adam i Stefan. Nie byłam do końca przekonana czy poradzę sobie w trochę trudniejszym niż poprzednio terenie w SPD, ale raz się żyję. Jakoś nauczyć się trzeba.

Pojechaliśmy asfaltem w stronę huty, następnie przez Cmentarz Żydowski. Kawałek asfaltem przez legionów i następnie terenem przez Ossona. Jeszcze nie zdążyłam podjąć próby podjazdu na sam szczyt, a już zdążyłam zaliczyć pierwszy dziś upadek - nie zdążyłam się wypiąć z SPD podczas zatrzymania. Na górę udało mi się podjechać, ale na dwie raty, z postojem w tym samym miejscu co zwykle. Już po zjeździe z Ossona, kawałek przed czerwonym rowerowym zaliczyłam drugi upadek - mtbiker zajechał mi lekko drogę i koło ślizgnęło mi się w koleinie koło kałuży. Pozbierałam się, podczas gdy chłopaki robili mi zdjęcia i pojechaliśmy dalej czerwonym rowerowym. Zjechaliśmy potem na czerwony pieszy, prowadzący przez Zieloną Górę. Udało mi się podjechać nieco dalej niż zwykle. Może mogłabym i jeszcze dalej, ale koło poślizgnęło mi się na korzeniu i zanim zdążyłam się wypiąć leżałam trzeci raz. Na szczyt rower postanowiłam wprowadzić. Na górze poprosiłam chłopaków o poluzowanie SPDów, aby łatwiej było mi się wypinać. Do akcji wkroczyli mtbiker i Piksel. Dodatkowo zdjęli mi również platformy, abym mogła szybciej się także wpinać. Mimo tego pech ciągle nade mną wisiał. Zaraz na początku zjazdu kolejny upadek - wszystko przez te liście, pod którymi nie widać korzeni i kamieni. Szybko się podniosłam, nikt nic nie widział i zjechałam na dół do czerwonego rowerowego.

Przemo zaproponował, że zamiast od razu wyjeżdżać na asfalt poprowadzi nas ścieżką dydaktyczną koło stawów polodowcowych w Kusiętach. Jedziemy, prosta terenowa dróżka, nagle słyszę "uwaga". Zanim się zorientowałam o co chodzi, zdążyłam już wylądować na glebie. Jeżeli dobrze pamiętam, to Przemek nagle przyhamował, a jadąc kawałek za nim, nie zdążyłam w porę zareagować. Pokonaliśmy zaledwie kilkadziesiąt metrów. Jechałam za Pikselem. Przejeżdżaliśmy przez błoto. Piksel momentalnie zwolnił, a ja ponownie spóźniłam reakcję... i wylądowałam w błotku. Cóż na szczęście lądowanie było miękkie :D Przejechaliśmy kawałek asfaltem i koło szkoły w Kusiętach skręciliśmy w teren, by dojechać do Gór Towarnych. Pojechaliśmy najpierw koło jaskini. Chłopaki jechali przodem, ja z Alkiem z tyłu. Przejechałam dołem między drzewami, Alek górą zaraz obok jaskini i miedzy skałkami. Dalej przez polanę i podjazd na kolejne skałki w Towarnych. Chłopaki pojechali najbardziej stromym wjazdem, ja podjechałam bokiem tym łagodniejszym zboczem. Na szczycie chwila przerwy, podczas której Przemek postanowił spróbować podjazdu na Rockim. Następnie zjazd z Towarnych. Kawałek rower sprowadziłam, a resztę zjechałam.

Wyjechaliśmy na asfalt i udaliśmy się do Olsztyna. Następnie skierowaliśmy się terenem na Lipówki. Jak zwykle nie udało mi się podjechać na sam szczyt. Chwila przerwy i zjazd z Lipówek w stronę Biakła. Minęliśmy bokiem Biakło i zjechaliśmy do Sokolich do żółtego rowerowego. Następnie czerwonym pieszym, większości prowadząc rowery po śniegu podeszliśmy pod Puchacz. Zjechaliśmy potem znów do żółtego rowerowego. Dotarliśmy do asfaltu i pojechaliśmy do leśnego, gdzie siedzieli m.in. Bartek, Kulisty i inni rowerzyści. Posiedzieliśmy chwilę i przyszedł czas powrotu.

Od wyjazdu z domu zdążyło nasypać trochę śniegu, więc powrót był ciekawy :D Pojechaliśmy kawałek asfaltem w stronę Biskupic, Następnie wjechaliśmy w teren. Najpierw żółty pieszy, potem czarny pieszy i niebieski rowerowy. Następnie zjechaliśmy z niebieskiego i dojechaliśmy do rowerostrady. Rowerostradą do końca, potem na drugą stronę torów, kawałek przez lasek do Bugaja, asfaltem do przejazdu kolejowego i przez Michalinę. Przy DK1 chłopaki pojechali prosto, a my z Alkiem skręciliśmy w lewo pod wiadukt.

Podsumowując - ciekawa wycieczka, ze sporą dawką terenu i podjazdów. Wyjeżdżając z domu było całkiem sucho. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie napada tyle śniegu, że wracać do domów będziemy niemalże w zimowych warunkach. Pogoda czasem potrafi zaskoczyć swoją zmiennością.

Przez ten upadek jestem jakaś taka niewyraźna :D fota by Przemo2:

Olsztyn i kamieniołom Kielniki

Sobota, 5 stycznia 2013 · Komentarze(4)
Dziś do Częstochowy razem z rowerem przyjechał Aleks. Mimo silnego wiatru wybraliśmy się wspólnie na szybką przejażdżkę. Celem wycieczki standardowo stał się Olsztyn. Z uwagi na obawy przed dużym błotem w terenie po ostatnich opadach deszczu, wybrałam wariant asfaltowy.

Pojechaliśmy przez osiedle, potem Aleją Pokoju, koło skansenu, dalej przez Kucelin w stronę huty, koło Ocynkowni, Guardiana i następnie przez Kusięta, aż do rynku w Olsztynie. Mieliśmy dość dobre tempo (licznik pokazał mi średnią powyżej 25 km/h) i jeszcze odrobinę czasu w zapasie. Postanowiłam, że pojedziemy jeszcze asfaltem do Przymiłowic, i następnie kawałek terenem czerwonym rowerowym do Kamieniołomu Kielniki. Tam chwila przerwy i powrót najkrótszą drogą. Najpierw tą samą drogą do Olsztyna, potem zielonym rowerowym, który prowadził kawałek terenowym podjazdem przed Skrajnicą, następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradą aż do końca. Na samym końcu rowerostrady pojechaliśmy terenem do torów kolejowych, przeszliśmy na druga stronę i pojechaliśmy przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i przez Michaline do DK1. Dalej już tylko w lewo pod trasą i prosto do domu.

Przez większość trasy zmagaliśmy się dziś z silnym, momentami porywistym wiatrem. Czasami miałam wrażenie, że wiatr zwieje mnie z drogi. Ostatnio to mtbiker pokazał mi swoje trasy, którymi najczęściej jeździ, a dziś ja mogłam się odwdzięczyć. To była całkiem fajna wycieczka.

W Olsztynie na zamku © EdytKa

Olsztyn - spokojny początek sezonu

Środa, 2 stycznia 2013 · Komentarze(5)
Dziś pierwsza wycieczka w nowym roku. Chęć wspólnej inauguracji kolejnego sezonu wyraziła Kasia. Umówiłyśmy się standardowo pod skansenem, z zamiarem wieczornej wycieczki do Olsztyna. Pod skansen jak zwykle dojechałam Orkana, Jagiellońską i Aleją Pokoju. Kasia już czekała na miejscu.

Trasa dzisiejszej wycieczki: asfaltem przez Kucelin w stronę huty, w lewo na rondzie, po kostce brukowej do Legionów, ścieżką rowerową przez Legionów, potem Brzyszowską, terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt i asfaltem przez Kusięta do Olsztyna. Na rynku krótki postój i powrót. Najpierw terenowym podjazdem przed Skrajnicą, następnie asfaltem przez Skrajnicę do stacji benzynowej, potem dalej asfaltem przez Wilczą Górę, koło Guardiana, Ocynkowni i w stronę skansenu. Następnie przez Aleję Pokoju, gdzie Kasia zjechała do domu. Samotnie Jagiellońską i Orkana dotarłam do domu.

Cztery dni bez roweru zrobiły dziś swoje. Chęć do jazdy była ogromna, ale sił jakoś mniej. Czasem Kasia goni za mną, czasem ja z nią, dziś to ja musiałam ją gonić. Dodatkowo podczas jazdy musiałam uważać bardziej niż zwykle. Jeszcze się zima na dobre nie zaczęła, a moja zimówka już domaga się remontu. Coraz większy luz na przednim kole sprawia, że jazda jest coraz mniej bezpieczna, szczególnie na zakrętach. Na szczęście obyło się bez upadków. Dzięki za wspólną jazdę :)

Olsztyńska choinka © EdytKa

Świąteczny Olsztyn - 7500 km w sezonie :)

Środa, 26 grudnia 2012 · Komentarze(8)
Na CFR rowerowym zauważyłam wczoraj, że na dzisiejszy dzień planowana jest świąteczna wycieczka do Olsztyna. Postanowiłam dołączyć do ekipy i również spalić trochę kalorii nabytych wczorajszego dnia. Na miejscu startu pod skansenem stawili się poza mną: Jacek (którego z resztą dawno nie widziałam), Przemek, Robert, Rafał i Wojtek. Wspólnie ruszyliśmy asfaltem do celu.

Pojechaliśmy w stronę huty, koło Ocynkowni, Guardiana i przez Kusięta do Olsztyna. Na początku koło Guardiana trzymałam się Rafałowi na kole, bo troszkę wiało, ale potem wysunęłam się na przód. Nie wiem czy to chłopaki nie mieli dziś sił czy co, ale wszyscy zgodnie uznali, że narzuciłam niezłe tempo. Dojechaliśmy do baru leśnego, by tam chwilę wspólnie posiedzieć. Stopniowo zjeżdżali się następni rowerzyści, aż w efekcie zrobiła się nas spora grupka. Kolejno przyjechali Łukasz (Prophet), Jacek, piter, Damian, Iwonka i Krzysiek oraz kilku szosowców, w tym Adam. Reszty nie znam. Jak zwykle w leśnym zrobił się dziś gwar. Posiedzieliśmy niecałą godzinkę i razem z Przemkiem, Rafałem, Robertem i Wojtkiem jako pierwsi zebraliśmy się do domów.

Wybraliśmy najkrótszą trasę - najpierw krótki terenowy podjazd przed Skrajnicą, potem asfaltem przez Skrajnicę, rowerostradą do końca, kawałek oblodzonym i błotnistym terenem do torów (tym razem na lodzie spotkanie z glebą zaliczył Rafał), potem przez lasek do Bugaja, asfaltem do przejazdu kolejowego i przez Michalinę do DK1, gdzie Rafał z Wojtkiem pojechali prosto na Raków, a ja w lewo do Jesiennej z Przemkiem i Robertem. Potem już prosto do domku. Tempo podczas powrotu narzucił Przemek. Pod koniec jazdy jechało mi się trochę ciężej.

Pomijając wiejący momentami wiatr, to nie spodziewałam się, że drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia może być tak ciepło, że uda się wyjść na rower bez kurtki, tylko z bluzie. Tak troszkę chwaląc się - dzisiejszego dnia stuknęło mi 7500 km w tym roku :) Jestem z tego wyniku ogromnie zadowolona, tym bardziej, że jest o połowę większy niż planowałam na początku sezonu. Naprawdę dobry sezon :)

Ekipa w leśnym © EdytKa


Z Damianem i Rafałem przed leśnym © EdytKa

Kamieniołom Kielniki - zrzucić kalorie

Wtorek, 25 grudnia 2012 · Komentarze(1)
Dzisiaj zaplanowałam krótką przejażdżkę, by zrzucić trochę kalorii po wczorajszej sytej kolacji. Nikt nie odpowiedział na moje zapytanie na CFR czy ktoś wybiera się na rower, więc wyszłam samemu. Zdecydowałam się dziś na wariant asfaltowy.

Pojechałam przez osiedle, potem Jagiellońską, Aleją Pokoju, koło skansenu, w stronę huty, koło Ocynkowni, Guardiana i potem przez osiedle zwane pod Wilczą Górą do głównej drogi. Główną do Olsztyna, jedno rondo, potem drugie i dalej główną w stronę Przymiłowic. Następnie w prawo i potem kawałek terenem czerwonym rowerowym na Kamieniołom. Chwila przerwy i powrót do domu. Czerwonym rowerowym z powrotem do asfaltu i tak samo jak wcześniej. W Olsztynie spojrzałam na licznik i zaświtał mi w głowie plan, ze może jeszcze dziś uda się dojechać do 7,5 tys km. Postanowiłam pojechać przez Brzyszów i Srocko. Byłam w Kusiętach i nagle telefon, żebym była w domu na 14, a nie jak planowałam na 15 - a była 13.15. Szybka decyzja o powrocie najkrótszą trasą do domu. I cały misterny plan stracony :D Wróciłam do głównej drogi, którą dojechałam do rowerostrady, gdzie spotkałam Roberta. Pojechaliśmy kawałek razem, rowerostradą do końca, po drodze potykając Darię i MD. Potem znów główną przez Bugaj, następnie przez Michalinę i pod DK1. Na Błesznie Robert zjechał w prawo w stronę cmentarza a ja pojechałam prosto do domu.

Jechało mi się dziś trochę mozolnie, nie wiem czy to z powodu świątecznego przejedzenia, czy tego, że nie chciałam obciążać nadwyrężonego więzadła. Dodatkowo jazdę utrudniał momentami silny wiatr. Tegoroczny plan pokonania 7500 w sezonie jest dalej aktualny i coraz bardziej realny :)

Zimówka w kamieniołomie Kielniki © EdytKa


Pogoria III, IV i Bukowa Góra

Sobota, 22 grudnia 2012 · Komentarze(2)
Już od jakiegoś czasu chciałam wybrać się kiedyś rowerem na Pogorię. Nadszedł taki dzień, że trafiła się ku temu okazja. Spakowałam rower do auta i pojechałam do DG. Moim przewodnikiem po Dąbrowie został MTBiker.

Na początek kawałek ulicami miasta. Następnie przez park na Pogorię III. Nad zalewem zimowa aura - ścieżka rowerowa ośnieżona, woda przy brzegu i przy molo miejscami zamarznięta. Po przejechaniu kawałka wzdłuż brzegu zjechaliśmy ze ścieżki rowerowej na ścieżkę bardziej terenową. Pokonaliśmy jedne tory, potem drugie i pojechaliśmy ścieżką w stronę Pogorii IV. Przy przejeżdżaniu przez most nad zalewem zaliczyłam spotkanie z gruntem - nie zdążyłam się wypiąć w momencie w którym poślizgnęło mi się koło przed wjazdem na mostek. Dobrze, że upadek był przed mostkiem, a nie już na moście, bo mogłabym poobijać się o barierki. Zebrałam się w miarę szybko i dalej w drogę, aż dojechaliśmy na czwórkę.

Mieliśmy wrażenie jakbyśmy znaleźli się w innym świecie - nad trzecim zbiornikiem zima w pełni, a tutaj na czwartym ani trochę śniegu - prawie jak wiosną. Objechaliśmy zbiornik od lewej strony asfaltową drogą. Na chwilę zamieniliśmy się rowerami, by porównać sprzęty. Po przejechaniu wzdłuż brzegu pojechaliśmy asfaltem czerwonym rowerowym przez Wojkowice w stronę Bukowej Góry. Nie wjeżdżaliśmy terenem na sam szczyt Bukowej, ale zrobiliśmy małe kółeczko przez las u podnóża góry. Momentami miałam wrażenie jakbym była w Sokolich Górach - bardzo podobne miejsca. Nie sądziłam, że na Zagłębiu także są takie ciche i spokojne miejsca jak u nas. Na Bukowej było jeszcze zimniej niż na Pogorii, co najbardziej dało się odczuć na palcach u stóp.

Wróciliśmy do asfaltu i ponownie przez Wojkowice dotarliśmy nad Pogorię IV. Tym razem MTBiker poprowadził terenem z drugiej strony zalewu. W pewnym momencie za kolejnym mostkiem troszkę się zakręciłam, bo nie wiedziałam czy mamy jechać w prawo czy w lewo - zdawało mi się, że w lewo, a towarzysz pojechał w prawo. Zatrzymałam się, by się zorientować co dalej i nagle mnie oświeciło - nie wypięłam się, no i gleba - dobrze, że na piasek, więc nic mi się nie stało. Początkowo tak jak wcześniej nad czwórką nie było wcale śniegu. Dopiero w miarę zbliżania się do trójki zaczynała się robić zimowa aura. Przez las kawałek przed trójką jechaliśmy już po śniegu. Miejscami było ślisko. Przedostaliśmy się znów przez tory i już byliśmy przy Pogorii III. Zrobiliśmy krótką przerwę na molo i wróciliśmy z powrotem przez park do auta.

Dzisiejsza wycieczka była bardzo fajna. Rzec by można dosłownie, że zimowo - wiosenna :D Zmienność aury nad dwoma zbiornikami trochę mnie zaskoczyła. Mam nadzieję, że następnym razem uda się objechać pozostałe zbiorniki Pogorii.

Pogoria III - śnieg © EdytKa


Pogoria IV - jesień czy wiosna? © EdytKa