Wpisy archiwalne w kategorii

Maratony

Dystans całkowity:1275.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:84:53
Średnia prędkość:12.89 km/h
Maksymalna prędkość:56.64 km/h
Suma podjazdów:31754 m
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:34.47 km i 3h 23m
Więcej statystyk

Maraton Zimowy - Mroczków Gościnny - Galiński MTB

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Pierwszy w tym sezonie maraton, traktowany przez nas jako rozgrzewka przed kolejnymi startami. Na dzisiejszy wyścig wybraliśmy się razem z ekipą Jurabike Częstochowa. Maraton zimowy tylko z nazwy, gdyż temperatura w ciągu dnia utrzymywała się w granicach 9 stopni.


Przed maratonem krótka rozgrzewka w rytmach zumby, w której razem ze mną uczestniczyli jeszcze Alek i Bartek, a później tylko Bartek. Normalnie takiej rozgrzewki jeszcze nie było :D Lepsze niż spinning, haha :D Punktualnie o 11 start wyścigu.



Rozgrzewka :D


Początek wyścigu to jak zwykle mały korek i przepychanka uczestników w walce o jak najlepsze miejsca. Już po kilku sekundach od startu z zasięgu wzroku znika mi Alek. Zaraz po starcie w promocji duża kałuża, którą w wyniku małego zatoru ciężko ominąć, nie pakując się wprost w nią. Wyjeżdżamy na asfalt i powoli zator się rozładowuje. Po kilku metrach mija mnie najpierw Bartek, a potem Rafał. Wjeżdżamy po chwili w teren. Na trasie pełno kałuż, błota, miejscami sypkiego piachu. Na jakimś 3 km zauważam, że zaraz za mną jedzie Przemek, jednak po pierwszym podjeździe zostaje w tyle. Większość trasy po płaskim, ale było kilka podjazdów (m.in. jedno strome podejście) i kilka stromych zjazdów. Podczas wyścigu udało mi się jeszcze wyprzedzić Adama, Artura i Mirka. Tuż przed metą mijam jeszcze jednego zawodnika i ostatecznie linię mety przekraczam z czasem 1 godz. 19 min, plasując się na miejscu 3 w kategorii OPEN kobiet na dystansie Mega.



Na trasie wyścigu



Ustrzelona znienacka



Pozdrawiam fotografa :)



Podium :)



Alek na podium - 3 miejsce Open i 3 w M3 na dystansie Giga :)



Będzie z czego wypić za nasz wspólny sukces :D


Całkiem ciekawe rozpoczęcie sezonu, podczas którego można było sprawdzić swoje siły przed kolejnymi startami. Co prawda maraton był zimowy tylko z nazwy - bo powinien być raczej nazwany błotno - wodnym, ale fajnie było w nim wystartować. Jedyną "zimową" atrakcją dzisiejszego wyścigu był około pięćset metrowy odcinek po zmrożonym śniegu i lodzie :D

Powerade MTB Marathon - Istebna

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ostatni w tym roku finałowy maraton z cyklu Powerade. Niedługo przed maratonem przestał padać deszcz. Trasa ogólnie była bardzo fajna, niezbyt trudna technicznie, ale po opadach było sporo błota, więc przejazd nie był zbyt łatwy. Zaliczyłam tym razem aż trzy upadki, ale na szczęście nie były groźne.
Podczas tegoż wyścigu przez cały czas wyścigu towarzyszył mi mój narzeczony, który mając już zaliczoną generalkę postanowił na ostatnim maratonie pojechać razem ze mną moim tempem, przez co sam w generalnej klasyfikacji spadł kilka pozycji niżej. Dziękuję za ten gest :*

Miejsce 9 z 13 w kategorii K2. W generalnej klasyfikacji miejsce 8 w K2.

W sektorze startowym © EdytKa


Przejazd przez górski potoczek :D © EdytKa


Z Alkiem na trasie maratonu © EdytKa


Kilka zdjęć z galerii Bikelife:
Asfaltowy zjazd
Gdzieś na szlaku
Zejście po kamieniach
Razem z Alkiem
Kolejny zjazd

Bike Maraton - Wisła

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Maraton plus rozgrzewka przed maratonem. Aż dziw, że nie było praktycznie w ogóle błota na trasie wyścigu :D

Dystans Mini - 22 km. Miejsce 6 w K2. Do ostatniego dekorowanego miejsca zabrakło niewiele, bo tylko minutę. Tym bardziej, ze prawie cały wyścig jechałam równo z dziewczyną, która na ostatnim zjeździe mnie wyprzedziła i nie udało mi się jej już potem dogonić.

Na trasie maratonu © EdytKa


Gdzieś w okolicy Trzech Kopcy © EdytKa


Na zjeździe - fot. by Kasia Rokosz © EdytKa


Na zjeździe II - fot. by Kasia Rokosz © EdytKa


Kilka fotek z galerii BikeLIFE:
Na zjeździe
Wypłaszczenie
Zjazd
Na mecie

Profil trasy:


Po maratonie, czekając na resztę osób z BH, razem z Kają i chyba Gosią (nie pamiętam dokładnie) z Rowerowej Dąbrowy i Kamilem z Bikehead, (który tym razem również jechał w barwach Rowerowej Dąbrowy) zostaliśmy namówieni do udzielenia wywiadu dla telewizji Wrocław. Powiedzieliśmy co nieco o wrażeniach z maratonu i o naszych treningach przed wyścigami.

Rozrywka po maratonie :D © EdytKa


Tak na marginesie - Rocky już wrócił do mnie z serwisu. Dostał nowe koło przednie, nowy suport, przerzutkę tylną, linkę przerzutki. Wymienione zostały także łożyska w tylnym kole poprawione zostały stery.

Powerade MTB Marathon - Korbielów

Sobota, 10 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Rozgrzewka + maraton. Jak dla mnie najtrudniejszy z dotychczasowych maratonów.
Tradycyjnie nie zabrakło błota, jak zwykle.

Miejsce 6 w K2 Mega na 9 osób w kategorii.

Przy okazji 5000 km na Rockim, który niestety będzie musiał zostać oddany na serwis gwarancyjny.

Kilka fotek z maratonu:
Podjazd
Na trasie
Zjazd

I krótki filmik:

Powerade MTB Marathon - Piwniczna Zdrój

Sobota, 13 lipca 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
13 lipca. Pobudka przed wcześnie nad ranem, albo jak kto woli w środku nocy. Za oknem deszcz. Wstaliśmy no to jedziemy. Ciekawe czy sławetny 13ty okaże się pechowym. Na miejscu okazało się, że pod względem pogody i warunków na trasie 13ty na pewno zrobił swoje. Szkoda mi było roweru i własnego zdrowia, więc zdecydowałam się, że tym razem pojadę krtki dystans, który wynosił niecałe 17 km. (Dodatkowe 3 km to krótka rozgrzewka przed startem).

Początek do około 4,5 km podjazdu. Najpierw asfaltem, potem po betonowych płytach, potem kawałek wypłaszczenia po błocie i na końcu pod górę terenem po śliskich kamieniach. Niestety ze względu na warunki końcówka podjazdu na piechotę. Następnie około 6 km zjazd. Początek śliski, po błocie i kamieniach. Około 8 km wjeżdżamy na wąską i krętą ścieżkę schodzącą w las. Jedziemy prawie gęsiego, przede mną co najmniej kilka osób, za mną również. Widzę przed sobą słynne trzy wykrzykniki. Przed nami kawałek ostrego zjazdu po kamieniach i błocie. Myślę sobie - zjadę. Nagle dziewczyna przede mną hamuje, nie mam jak jej minąć, więc także hamuję. W efekcie zaliczam OTB i ląduję na ziemi. Nie zdążyłam nawet dobrze wylądować już słyszę za sobą od jakiegoś chłopaka "weź tę rękę bo Ci po niej przejadę". Nawet nikt nie spytał czy nic mi nie jest. Niezbyt miłe zaskoczenie. Zbieram się i jadę dalej doganiając zawodniczkę, która jechała przede mną i kilak osób, które mnie minęło. Jeszcze kawałek zjazdu po błocie terenie, a potem jakieś 2 km krętego zjazdu po betonowych płytach. Na 11 km bufet, który mijam bez postoju i zaczyna się podjazd. Początek asfaltem, potem terenem po błocie i kamieniach. Do mety jakieś 4 km. Prawie 2 km podjazdu na piechotę, bo jechać się praktycznie nie dało z moimi umiejętnościami. Około 13 14 km wypłaszczenie. Przejeżdżamy przez jakąś polanę. Następnie zjazd z tej polany, a potem znów po betonowych płytach. Na koniec kilkaset metrów asfaltem pod górę i do mety. Na mecie kolejne zaskoczenie - brak prądu spowodował, że wszystkie dmuchane reklamy opadły na ziemię. Tak więc przed metą musiałam jeszcze przedrzeć się jakoś przez te przeszkodzę. Pokonałam ostatnią reklamę i w momencie gdy przejechałam pod bramką pomiaru czasu znów włączono prąd.

Cała zmarznięta i ubłocona udałam się do tablicy wyników. Spojrzałam i oczom nie wierzyłam. Zajęłam 3 miejsce w kategorii K2 Mini na 7 startujących dziewczyn. Open 48 miejsce z 80 zawodników. Jednak opłacało się wystartować choćby na takim krótkim dystansie :) Zdobyłam już 2 puchar w Powerade. W sumie to cieszę się, że nie pojechałam dystansu mega, wynoszącego 50 km, bo nie wiem czy moje hamulce by to przeżyły. Po zaledwie 17 km prawie całe klocki z tyłu się zdarły. A co by było, jakbym musiała jechać jeszcze 30 km w błocie i nagle na jakimś zjeździe nie miałabym czym zahamować? Lepiej o tym nie myśleć i cieszyć się z dobrej decyzji. Pierwszy raz to ja mogłam powitać na mecie narzeczonego, a nie on mnie :D

Fotki z maratonu:
Pierwszy podjazd
Po błocie
Na zjeździe
Ostatni zjazd

Puchar zdobyty :) © EdytKa


Stan klocków po błotnej masakrze © EdytKa

Powerade MTB Marathon - Karpacz

Sobota, 15 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Nadszedł ten dzień, przed którym wszyscy ostrzegali. Najtrudniejszy ze wszystkich maratonów - Karpacz, rozsławiony z trudnych technicznych zjazdów i podjazdów. Dzisiejszy cel- dotrzeć cało do mety, bez żadnych przygód, byle w jednym kawałku, nawet i na ostatnim miejscu. Przed startem krótka rozgrzewka po Karpaczu. Alek zabrał mnie na mostek nad rzeką i pokazał ostatni dość trudny zjazd tuż przed metą. Potem już na start.

...reszta potem...

Udało się osiągnąć zamierzony cel :) Do mety dotarłam bez upadków, bez kapci i innych nieprzewidzianych przygód, ani awarii sprzętowych, a to najważniejsze :) Zajęłam 12 miejsce z 14 w K2. Ostatnia nie byłam :D W klasyfikacji open byłam 279, za mną na metę przyjechało jeszcze ponad 40 zawodników. Pomimo tego, że wszyscy straszyli, że Karpacz jest najtrudniejszy, to dla mnie był łatwiejszy od Krynicy, może to za sprawą tego, że warunki pogodowe były o niebo lepsze :) Udało mi się nawet pokonać kilka zjazdów oznaczonych dwoma wykrzyknikami :D

Pierwszy podjazd tuż za startem © EdytKa


Szuter pod Świątynią Wang © EdytKa


Łąka na trasie biegowej w Karpaczu Górnym © EdytKa


Na mecie :) © EdytKa


Jeszcze kilka zdjęć:
Na zjeździe
Kolejny zjazd
Następny zjazd
I znowu na zjeździe
Gdzieś na trasie

Powerade MTB Marathon - Krynica

Sobota, 25 maja 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Z samego rana nic nie wskazywało na to, że ten maraton będzie tak ciężki i że warunki pogodowe będą tak tragiczne. Jeszcze gdy jechaliśmy autem świeciło słońce. Parę minut przed dojazdem do Krynicy Zdroju i znalezieniem miejsca parkingowego zaczęło padać. W tym momencie zaczęłam wahać się cz dam radę. Podczas deszczu na trasie na pewno można było spodziewać się błota. Na rozgrzewkę przed startem za dużo czasu nie było. Nie byłam zdecydowana co robić. W ostatniej chwili weszłam do sektora, bo już go zamykali. Teraz już odwrotu nie było.

...reszta potem...

W końcu dotarłam do mety. Szczęśliwa jak nigdy przedtem. Nie wierzyłam w to na tyle, że podczas przekraczania linii mety wydusiłam z siebie jedynie słowa "To już meta?" Normalnie aż mi łzy z oczu spłynęły jak zobaczyłam czekającego za metą Alka, który od razu mnie uściskał, mimo, że byłam cała w błocie. Minęło zaledwie kilka minut, nagle słyszę z mikrofonu moje imię i nazwisko. Szok, co się dzieje? O co chodzi? Wołają mnie na podium, ale jak to? Okazało się, że pomimo wszystkich przygód na trasie zajęłam 4 miejsce K2 Mega :) Startowało w kategorii aż 6 osób. Takim sposobem zdobyłam swój pierwszy puchar w maratonach rowerowych :D Szok :) Stojąc koło podium cały czas nie wierzyłam w to, że to prawda. A jednak :D

Profil trasy maratonu:


Gdzieś na trasie w Krynicy © EdytKa


Prosto z trasy na dekorację :) Zaskoczona i zadowolona © EdytKa


Miejsce 4 w K2 Mega :) © EdytKa


więcej zdjęć tutaj:
Na zjeździe
Podjazd
Kolejny zjazd
I jeszcze jeden zjazd

Powerade MTB Marathon - Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Nadszedł ten dzień... Mój debiut w maratonach rowerowych. Na pierwszy ogień Złoty Stok, którego trasa podobno nie należy do najłatwiejszych. Stres nie chciał odpuścić, jeszcze w sektorze startowym biłam się z myślami czy to była dobra decyzja i czy nie lepiej byłoby się wycofać. Jako świeżak oczywiście start z ostatniego sektora, z którego zresztą startował dziś cały team, bo nikogo nie było na poprzednim maratonie w Murowanej Goślinie.

3... 2... 1... i start... Na sam początek jakieś 6,5 km podjazdu górską szutrówką. Po kilkuset metrach od startu robi się lekki korek, wszyscy stoją. Jakaś dziewczyna trąca mnie kierownicą i przechylam się na prawo na krzaki. Zbieram się i ruszam, tłok już się rozluźnił, więc można jechać. Spokojnym tempem pokonuję cały podjazd, mijając po drodze kilka osób. Po podjeździe króciutki zjazd mający około pół km i potem jeszcze końcówka podjazdu pod Jawornik Wielki, około 1 km. Zaraz na początku, gdy zmieniam przełożenie z tyłu, łańcuch spada mi między kasetę, a szprychy, a ja mało co nie zaliczam gleby. Wyciągam zakleszczony łańcuch i zabieram się po podjazdu. Na samym końcu nachylenie około 16%. Podjechałam całość. Następnie jakieś 3 km zjazdu w kierunku Orłowca. W jednym miejscu na dość dużych kamieniach podpieram się trochę nogą. Na samym dole w pobliżu 12 km trasy bufet, zatrzymuję się tylko na minutę, biorę kubek z napojem, kawałek banana i jadę dalej.

Zaczyna się kolejny podjazd w kierunku Krowiej Góry, mający około 6 km. Na początku szuter, potem już bardziej terenowo. Podjazd pokonuję w całości. Następnie około 2 km szybkiego zjazdu szutrówką, znów pół kilometra podjazdu i pół kilometra zjazdu do Lutyni. Na dole w okolicach 20 km kolejny bufet. Staję dosłownie na minutę, wypijam kubek napoju, zabieram ciasteczko i ruszam.

Kolejny podjazd - około 2 km. Tym razem wjeżdżamy na najwyższy punkt całego maratonu- Borówkową Górę - 900 m n.p.m. Końcówka podjazdu okazuję się dla mnie trochę trudna, więc w paru miejscach schodzę z roweru z obawy przed upadkiem i prowadzę rower. Na około 23 km, na szczycie Borówkowej mijam wieżę i rozpoczyna się najtrudniejszy zjazd dzisiejszego maratonu. Około 3,5 km zjazdu po dość dużych kamieniach. Po takich telewizorach jeszcze nie jeździłam, więc niektóre miejsca okazały się dla mnie zbyt dużym wyzwaniem, i miejscami musiałam zejść z roweru i kawałek przejść piechotą. Zaraz po zjeździe 3 bufet, który tylko mijam, wyrzucając śmieci z kieszeni. Przede mną najtrudniejszy dziś podjazd. Około 2,5 km. W kilku miejscach nachylenie w granicach 18%. Miejscami luźne kamienie utrudniają mi jazdę, a brak wystarczającej techniki i odwagi zmusza do zejścia z roweru i pokonania podjazdu na piechotę wpychając rower pod górę. Na szczycie ulga - pozostało mi tylko około 8 km zjazdu do mety :) Najtrudniejsze za mną. Zjazd generalnie całkiem przyjemny, tyko w jednym miejscu dość stromy. Końcówka to już szybko szutrówką na dół. Jeszcze przejazd przez kamieniołom i już prosto do mety :) Na mecie radość nie z tej ziemi :) Przywitał mnie mój narzeczony :*

Podsumowując - swój pierwszy maraton ukończyłam na szczęście bez uszkodzeń ciała i sprzętu :) Na pamiątkę została mi tylko rowerowa opalenizna, bo górskie błoto (którego zresztą wcale dziś nie brakowało) z roweru i z siebie zmyłam. Wynik - miejsce 14 z 17 w K2 Mega i 337 z 395 w Open osób, licząc osoby, które dotarły do mety. Z całego teamu byłam ostatnia. Pewnie wiele osób powie, że wynik marny, ale ja i tak jestem z siebie dumna. Moim dzisiejszym celem było dotrzeć cało do mety, a to udało się osiągnąć :) Trudne techniczne odcinki trasy uświadomiły mi, jak wiele wiedzy dotyczącej techniki muszę jeszcze zdobyć, i że przede wszystkim muszę przełamać swój strach, który w niektórych momentach niestety mnie hamował.

Chwilę przed startem © EdytKa


Gdzieś na trasie - fot. by Elżbieta Cirocka © EdytKa


Na trasie - fot. by Kochel Michał © EdytKa


Na finiszu - fot. by BolekO © EdytKa


Już po maratonie :) © EdytKa


Jeszcze kilka zdjęć:
Koleiny
Gdzieś w lesie
Na zjeździe