Powerade MTB Marathon - Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Nadszedł ten dzień... Mój debiut w maratonach rowerowych. Na pierwszy ogień Złoty Stok, którego trasa podobno nie należy do najłatwiejszych. Stres nie chciał odpuścić, jeszcze w sektorze startowym biłam się z myślami czy to była dobra decyzja i czy nie lepiej byłoby się wycofać. Jako świeżak oczywiście start z ostatniego sektora, z którego zresztą startował dziś cały team, bo nikogo nie było na poprzednim maratonie w Murowanej Goślinie.

3... 2... 1... i start... Na sam początek jakieś 6,5 km podjazdu górską szutrówką. Po kilkuset metrach od startu robi się lekki korek, wszyscy stoją. Jakaś dziewczyna trąca mnie kierownicą i przechylam się na prawo na krzaki. Zbieram się i ruszam, tłok już się rozluźnił, więc można jechać. Spokojnym tempem pokonuję cały podjazd, mijając po drodze kilka osób. Po podjeździe króciutki zjazd mający około pół km i potem jeszcze końcówka podjazdu pod Jawornik Wielki, około 1 km. Zaraz na początku, gdy zmieniam przełożenie z tyłu, łańcuch spada mi między kasetę, a szprychy, a ja mało co nie zaliczam gleby. Wyciągam zakleszczony łańcuch i zabieram się po podjazdu. Na samym końcu nachylenie około 16%. Podjechałam całość. Następnie jakieś 3 km zjazdu w kierunku Orłowca. W jednym miejscu na dość dużych kamieniach podpieram się trochę nogą. Na samym dole w pobliżu 12 km trasy bufet, zatrzymuję się tylko na minutę, biorę kubek z napojem, kawałek banana i jadę dalej.

Zaczyna się kolejny podjazd w kierunku Krowiej Góry, mający około 6 km. Na początku szuter, potem już bardziej terenowo. Podjazd pokonuję w całości. Następnie około 2 km szybkiego zjazdu szutrówką, znów pół kilometra podjazdu i pół kilometra zjazdu do Lutyni. Na dole w okolicach 20 km kolejny bufet. Staję dosłownie na minutę, wypijam kubek napoju, zabieram ciasteczko i ruszam.

Kolejny podjazd - około 2 km. Tym razem wjeżdżamy na najwyższy punkt całego maratonu- Borówkową Górę - 900 m n.p.m. Końcówka podjazdu okazuję się dla mnie trochę trudna, więc w paru miejscach schodzę z roweru z obawy przed upadkiem i prowadzę rower. Na około 23 km, na szczycie Borówkowej mijam wieżę i rozpoczyna się najtrudniejszy zjazd dzisiejszego maratonu. Około 3,5 km zjazdu po dość dużych kamieniach. Po takich telewizorach jeszcze nie jeździłam, więc niektóre miejsca okazały się dla mnie zbyt dużym wyzwaniem, i miejscami musiałam zejść z roweru i kawałek przejść piechotą. Zaraz po zjeździe 3 bufet, który tylko mijam, wyrzucając śmieci z kieszeni. Przede mną najtrudniejszy dziś podjazd. Około 2,5 km. W kilku miejscach nachylenie w granicach 18%. Miejscami luźne kamienie utrudniają mi jazdę, a brak wystarczającej techniki i odwagi zmusza do zejścia z roweru i pokonania podjazdu na piechotę wpychając rower pod górę. Na szczycie ulga - pozostało mi tylko około 8 km zjazdu do mety :) Najtrudniejsze za mną. Zjazd generalnie całkiem przyjemny, tyko w jednym miejscu dość stromy. Końcówka to już szybko szutrówką na dół. Jeszcze przejazd przez kamieniołom i już prosto do mety :) Na mecie radość nie z tej ziemi :) Przywitał mnie mój narzeczony :*

Podsumowując - swój pierwszy maraton ukończyłam na szczęście bez uszkodzeń ciała i sprzętu :) Na pamiątkę została mi tylko rowerowa opalenizna, bo górskie błoto (którego zresztą wcale dziś nie brakowało) z roweru i z siebie zmyłam. Wynik - miejsce 14 z 17 w K2 Mega i 337 z 395 w Open osób, licząc osoby, które dotarły do mety. Z całego teamu byłam ostatnia. Pewnie wiele osób powie, że wynik marny, ale ja i tak jestem z siebie dumna. Moim dzisiejszym celem było dotrzeć cało do mety, a to udało się osiągnąć :) Trudne techniczne odcinki trasy uświadomiły mi, jak wiele wiedzy dotyczącej techniki muszę jeszcze zdobyć, i że przede wszystkim muszę przełamać swój strach, który w niektórych momentach niestety mnie hamował.

Chwilę przed startem © EdytKa


Gdzieś na trasie - fot. by Elżbieta Cirocka © EdytKa


Na trasie - fot. by Kochel Michał © EdytKa


Na finiszu - fot. by BolekO © EdytKa


Już po maratonie :) © EdytKa


Jeszcze kilka zdjęć:
Koleiny
Gdzieś w lesie
Na zjeździe

Komentarze (11)

Jacku, ja chyba sama siebie zaskoczyłam :D
Dziękuje raz jeszcze. Krzyśku, z zaciekawieniem przeczytałam Twoją relację z 2010.

EdytKa 20:11 środa, 22 maja 2013

Podziwiam startujących u Golonki. Złoty Stok robiłem w 2010. Jest co wspominać.
Gratuluję odwagi i rozwagi.

krzara 22:12 wtorek, 21 maja 2013

Gratulacje ;)

kraszak 20:05 wtorek, 21 maja 2013

No proszę, zaskoczyłaś mnie udziałem w maratonie. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów w kolejnych.

Yacek 16:42 wtorek, 21 maja 2013

Dziękuje Wam :)

EdytKa 19:44 poniedziałek, 20 maja 2013

Również gratulacje slę:)

Skowronek 19:16 poniedziałek, 20 maja 2013

Gratuluję udanego startu!

anwi 17:13 poniedziałek, 20 maja 2013

Udany debiut na dość ciężkiej trasie jaką przygotował Golonko w tym roku :)
Było to przetarcie przed prawdziwymi górami, ale pomału do celu i będziesz coraz lepiej jeździć :D

mtbiker 14:03 poniedziałek, 20 maja 2013

Do mety dojechałam cało i zdrowo, więc jak na debiut, myślę, że poszło bardzo dobrze :)

EdytKa 10:15 poniedziałek, 20 maja 2013

Najważniejsze, aby przejechać bez defektów i wywrotki a o to w Złotym Stoku wcale trudno nie było, zwłaszcza na bardzo technicznych i błotnistych zjazdach po korzeniach i kamieniach, których nie brakowało.

pawelm4 09:50 poniedziałek, 20 maja 2013

gratuluje ukończenia maratonu :)

Tofik83 08:45 poniedziałek, 20 maja 2013
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!