Dziś korzystając z wolnego dnia i pięknej listopadowej pogody umówiliśmy się na wycieczkę z Kasią i Kamilem. Kasia zaproponowała, by tym razem udać się do Lublińca. Tam na rowerze jeszcze z Alkiem nie byliśmy, więc od razu zaakceptowaliśmy tę propozycję.
Na miejsce spotkania koło centralnej szkoły straży pożarnej dotarliśmy trochę za wcześnie, więc korzystając z okazji zrobiliśmy kilka fotek w pobliżu szkoły. Po chwili dotarli także Kasia i Kamil.
Przed Centralną Szkołą Pożarnictwa
Samoloty na terenie szkoły pożarniczej
Przewodnikiem wycieczki była dzisiaj Kasia, wspomagająca się nawigacją. Na początek nowym odcinkiem Jagiellońskiej, potem Konwaliową, Busolową, Kolorową i kawałek Główną drogą do granic miasta. Po minięciu toru we Wyrazowie skręcamy z głównej drogi w prawo na obrzeża Blachowni na ulicę Starowiejską. Mijamy złom i docieramy do zalewu w Blachowni. Jedziemy kawałek wzdłuż brzegu. Następnie szutrówką i asfaltem szlakiem niebieskim rowerowym do miejscowości Cisie. Tutaj mijamy pomnik poległych żołnierzy i kierujemy się dalej szlakiem, kawałek szutrowo, a potem asfaltem do Herb. W Herbach skręcamy w prawo i jedziemy jakiś czas asfaltem, po czym skręcamy w lewo ponownie na niebieski szlak rowerowy. Szlak prowadzi początkowo szutrem, potem leśnymi dróżkami obok żelaznych mostów.
Przy żelaznym moście
Po krótkiej przerwie przy żelaznym moście kierujemy się dalej terenowo szlakiem niebieskim rowerowym w stronę Pawełek. Wyjeżdżamy na asfalt w miejscowości Łebki, gdzie przy mostku nad strumykiem okazuje się, że Kasia złapała kapcia. Tak więc znów przerwa. Chłopaki zmieniają dętkę. Jest czas by coś zjeść i zrobić kilka zdjęć.
Strumyk przepływający przez Łebki
Wymiana dętki
Taka tam słit focia :D
Po wymianie dętki ruszamy dalej. Zbaczamy jednak ze szlaku niebieskiego i jedziemy kawałek leśną dróżką bez szlaku, która w efekcie i tak doprowadza nas do niebieskiego rowerowego. Jedziemy więc przyjemnymi szutrówkami niebieskim szlakiem mijając po drodze Rezerwat Brzoza. Rododendrony o tej porze nie kwitną, więc zatrzymujemy się jedynie na chwilę koło jeziorka.
Jeziorko w Rezerwacie Brzoza
Jeziorko w Rezerwacie Brzoza
Dalej jedziemy szlakiem żółtym pieszym do Pawełek. Po drodze mijamy ścinkę drzew, ale na szczęście jest możliwość swobodnego przejazdu. Ogólnie szlakiem jedzie się bardzo przyjemnie. W Pawełkach uwagę zwraca zabytkowy drewniany kościółek Matki Boskiej Fatimskiej.
W drodze do Pawełek
Kościół w Pawełkach
Następnie kierujemy się asfaltem, szlakiem zielonym rowerowym z Pawełek do Kochcic. Do zespołu parkowo-palacowego dziś jednak nie jedziemy. Odwiedzamy jedynie Kochcickiego.
Audiencja u Kochcica
Następnie jedziemy asfaltem szlakiem niebieskim rowerowym aż do Lublinca, mijając po drodze strzelnicę. Już w samym Lublińcu tuż przy przejeździe kolejowym spotykamy Olę, która dziś razem z siostrzeńcem i siostrzenicą uczestniczyła w biegu niepodległościowym. Chwila rozmowy i ruszamy dalej. Po Lublińcu poruszamy się cały czas ścieżkami rowerowymi. Najpierw udajemy się na most zakochanych, później jedziemy zobaczyć rozsławiony w okolicy Hotel Zamek Lubliniec, następnie kierujemy się do pobliskiego parku, a na sam koniec pozostaje nam rynek, do którego docieramy przejeżdżając ponownie przez most zakochanych.
Na moście zakochanych w Lublińcu
Hotel Zamek Lubliniec
Hotel Zamek Lubliniec
Przed hotelem
Pomnik na rynku w Lublińcu
Herb Lublińca
Nadchodzi czas powrotu. Dotychczas większość trasy mieliśmy pod wiatr, wiec wyjeżdżamy z Lublińca mając nadzieję, że z powrotem będzie już lżej. Jedziemy kawałek główną drogą przez Jawornicę. Tutaj skręcamy w prawo i jedziemy już mniej ruchliwymi drogami przez Sadów, Harbułtowice, Droniowice i Mochałę. Następnie kawałek szutrowo szlakiem niebieskim rowerowym do miejscowości Zumpy. Docieramy do Boronowa. Zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie dzików.
W drodze do Boronowa
Prosiaczki w zagrodzie w Boronowie
Prosiaczki
Jadąc dalej w kierunku Częstochowy spotykamy Rolanda i Matiza, którzy jak się później okazuje wracają z forumowego ogniska, które miało miejsce w rezerwacie Jeleniak-Mikuliny. W oddali widzimy również innych rowerzystów, ale jedziemy dalej w swoim kierunku. Niespodziewanie Alek znajduje przy drodze kanię. Rzadkość w listopadzie. Okaz zdrowy, więc pakujemy kanię do plecaka i jedziemy dalej przez Dębową Górę, Leśniaki i Korzonek do Konopisk.
W centrum Konopisk żegnamy się z Kasią i Kamilem i poganiani przez czas jedziemy dalej sami bardzo żwawym tempem przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki do domu. Nie pamiętam kiedy ostatnio przejechałam 10 km w tempie oscylującym cały czas w granicach 30 km/h. Dobrze, że z Konopisk do Częstochowy jest cały czas płasko, a dziś dodatkowo mieliśmy wiatr w plecy :D
Ogólnie rzecz ujmując, dzisiejsza wycieczka była całkiem przyjemna :) Poznaliśmy nowe ścieżki i spędziliśmy czas w miłym towarzystwie. Do domu dotarłam trochę zmęczona, ale jakby nie patrzeć 100 km w listopadzie to wcale nie mało.
Dzień po Wszystkich Świętych, czyli dzień, w którym udało nam się wygospodarować na tyle wolnego czasu, by móc wybrać się na wycieczkę zaproponowaną przez Darię. Pogoda jak na listopad zapowiadała się bardzo przyjemna, więc szkoda by było dziś siedzieć w domu. Na miejscu spotkania zgromadziła się bardzo liczna ekipa: Daria, Rafał, Edyta, Andrzej, Rafał z synem Michałem, dwóch Marcinów, Siwuch i my z Alkiem. Brakowało tylko Mirka, który dołączył do nas na Jagiellońskiej.
Jedziemy przez Stradom, Jagiellońską, Chopina, Piastowską, wzdłuż torów przy Głównej, dalej szutrówkami do Tatrzańskiej, Wielkoborską i przez Starą Gorzelnię. Tutaj skręcamy w teren i po przeprawie przez błoto docieramy do Kalei. Kawałek asfaltem i znów szutrówkami do Grodziska. W międzyczasie okazuje się, że Siwuch złapał gdzieś wcześniej kapcia. Powietrze co prawda schodziło powoli, ale w końcu trzeba było się zatrzymać, więc po przejchaniu przez mostek pierwszy dziś postój.
Pogaduchy podczas przerwy
Zabawa z kapciem
Po wymianie dętki jedziemy dalej szutrówkami przez Grodzisko. Owłosionych krów dziś nie ma, więc kierujemy się niebieskim pieszym do Kłobucka. W Kłobucku przedzieramy się przez centrum po czym fajnymi leśnymi dróżkami jedziemy do Mokrej. Tutaj już asfaltem najpierw udajemy się do sklepu, który niestety jest dziś zamknięty. Izba pamięci również nieczynna. Kierujemy się zatem pod pomnik zapalić znicze żołnierzom poległym w bitwie pod Mokrą.
Pomnik w Mokrej - fot. Rafał (rafik1000)
Ekipa pod pomnikiem - fot. Rafał (Skowronek)
Ekipa z innej perspektywy - fot. Alek
Bitwa pod Mokrą - malowidło - fot. Skowronek
Następnie Rafał prowadzi nas wertepami wzdłuż jakiegoś pola, a później przyjemnymi leśnymi dróżkami do Rębielic Królewskich. Tutaj asfaltem kierujemy się do sklepu, gdyż niektórzy muszą uzupełnić płyny i zapasy żywności. Pozostali korzystając z okazji jadą przez pole zobaczyć znany w okolicy wiatrak - elektrownię. Jego konstrukcja jest ewenementem w skali
światowej pod względem wymiarów i osiągów nawet przy minimalnej sile
wiatru. Wysokość wiatraka wynosi 54 m, a średnica koła z 280 łopatami ma
33 m. Całość waży ok. 200 ton. Jest to prawdopodobnie największy
wiatrak w Europie.
Wiatrak - elektrownia w Rębielicach Królewskich
Z każdą chwilą robi się coraz cieplej, więc można zrzucić z siebie niepotrzebne warstwy ubrania. Pogoda nas dziś wręcz rozpieszcza. Następnie podążamy kawałek asfaltem zobaczyć równie znane w Rębielicach wapienniki, które dawniej służyły do wypalania kamieni wapiennych wykorzystywanych w budownictwie. Obecnie piece wapienne stanowią jedynie obiekty turystyczne. Do samego wapiennika prowadzi całkiem przyjemny terenowy podjazd.
Jeden z wapienników
Mury wapiennika - fot. Marcin (Parker)
Podjazd w pobliżu wapiennika - fot. Marcin (Parker)
Po obejrzeniu wapiennika podążamy dalej terenowo na górę kamieniołomu w Rębielicach. Nad kamieniołomem chwila przerwy na kilka fotek. W międzyczasie chłopaki bardzo intensywnie zastanawiają się, czy dałoby radę zjechać w dół po zboczu kamieniołomu, jednak w efekcie żaden się nie odważył. W sumie nic dziwnego, bo mogłoby to być bardzo ryzykowne.
Nad kamieniołomem - fot. Skowronek
Wygłupy nad kamieniołomem
Zjechać, czy nie zjechać? Oto jest pytanie... :D
Rozsądek wziął górę i wszyscy solidarnie postanowili zjechać nieco bardziej bezpiecznym zjazdem do środka kamieniołomu. W kamieniołomie co prawda już byliśmy w czerwcu, ale bardzo fajnie było jeszcze raz tutaj przybyć. W kamieniołomie znaleść można przepiękne kryształy kwarcu. Kilka malutkich zabrałam ze sobą do koszulki, a kolejnych kilka dostałam później od Darii. Zasilą domowe zbiory :)
Jeden z kamieni
W kamieniołomie w Rębielciach
Chociaż jedna wspólna fotka z kamieniołomu :D
W kamieniołomie
Ściana kamieniołomu
Master of foto - fot. Skowronek
Przy jednej ze ścian dawnego systemu jaskiniowego w kamieniołomie - fot. Skowronek
Po wyjechaniu z kamieniołomu Rafał prowadzi nas najpierw przez las, a potem szutrówkami w stronę rzeki Liswarty, która swoimi licznymi zakrętami tworzy malowniczą dolinę. Po drodze musimy ominąć najpierw jakiś płot, a do samej rzeki dostać się ścieżką przez las.
W drodze do doliny Liswarty - fot. Skowronek
W drodze do Liswarty - fot. Marcin (Parker)
Z Andrzejem nad Liswartą - fot. Alek
Zabawa z aparatem :D
Dolina Liswarty
Liswarta - fot. Marcin (Parker)
Jedziemy kawałek zboczem wzdłuż rzeki, a potem przez pobliski las. Okazuje się nagle, że znaleźliśmy się na terenie zamkniętego ośrodka wypoczynkowego. Swoją drogą dziwne, że na teren zamknięty można tak po prostu wjechać od tyłu od strony rzeki. Brama wjazdowa zamknięta. Rzucam półżartem propozycję przedostania się na drugą stronę płotu. Okazuje się, że pozostali wzięli to na serio i takim sposobem udało nam się wydostać poza teren zamknięty.
Przedzieranie się przez płot - fot. Skowronek
Po przedostaniu się na drugą stronę płotu kontynuujemy jazdę dla odmiany asfaltem. Docieramy do Dankowa, gdzie zwiedzamy ruiny dawnego fortalicjum. Pierwotny zamek w Dankowie został przebudowany na twierdzę bastionową
przez kasztelana Warszyckiego. W XVII wieku w centrum fortalicji na
murach zamkowych zbudowano kościół i w zasadzie tylko kościół zachował
się do dziś dobrym stanie. Mury zamkowe później rozebrano i pozostały
jedynie bastiony, fragment budynku zwany "Domem Kasztelanowej" i tzw. "Brama Krzepicka".
Kościół na terenie fortalicjum
Brama Krzepicka - fot. Skowronek
Przed Bramą Krzepicką - fot. Alek
Przy murach fortalicjum - fot. Skowronek
W następnej kolejności jedziemy tak jak podczas czerwcowej wycieczki - kawałek asfaltem, a potem terenem niebieskim szlakiem pieszym przez pola i las do Krzepic. W Krzepicach już jadąc asfaltem mijamy rynek i kierujemy się stronę cmentarza żydowskiego, zatrzymując się po drodze przy ruinach dawnej synagogi.
Ruiny dawnej Synagogi
Ruiny synagogi od środka - fot. Alek
Ekipa koło synagogi - fot. Skowronek
Cmentarz żydowski znajdujący się raptem kilkaset metrów od synagogi został
założony w pierwszej połowie XVIII w. Ostatni znany pochówek odbył
się tutaj w 1946 r. Na powierzchni 1,4 ha zachowało się 670 nagrobków, z
których najstarszy pochodzi z 1749 r. Na szczególną uwagę zasługuje
unikatowy zespół 400 żeliwnych macew z połowy XIX w. Jest to jedno z największych skupisk macew
żeliwnych w Europie. Zachowały się pozostałości muru z kamienia wapiennego. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków.
Tablica informacyjna
Jeden z nagrobków
Żeliwne macewy
Kamienny nagrobek
Nagrobki na cmentarzu
Po jakichś 70 km jazdy nadszedł czas na wrzucenie do żołądków czegoś ciepłego. Wracamy asfaltem na rynek w Krzepicach, gdzie w jednej z pizzeri oferują również wypróbowane przez nas podczas ostatniej wycieczki pyszne kebaby. I tym razem nie można ich odpuścić. Oczekiwanie na jedzonko, a później jego spożycie zajmuje nam w sumie około godziny czasu. Jest już 15ta zatem czas kierować się z powrotem.
Na rynku w Krzepicach - fot. Skowronek
Kawałek asfaltem, po czym Rafał prowadzi nas terenem w stronę Rezerwatu Modrzewiowa Góra. Oczywiście przejeżdżamy także przez ów rezerwat. Rezerwat ten chroni istniejące niewielkie fragmenty lasu, które ze względu na wiek,
położenie i strukturę, można uznać za naturalny i tworzący miejscowy ekotyp. Jest to las mieszany z dużym udziałem modrzewia w wieku 100-170 lat. Spotkać można również dęby w wieku ponad 200 lat.
W drodze do Rezerwatu Modrzewiowa Góra - fot. Skowronek
Po wyjechaniu z rezerwatu jedziemy asfaltem przez Konieczki i
Złochowice, gdzie
skręcamy na dość piaszczysty szlak czarny rowerowy, który prowadzi na obrzeża Kłobucka. Następnie przez centrum Kłobucka i dalej asfaltem w stronę Kamyka. Po drodze przerwa na montaż lampek (gdyż powoli zaczął zapadać zmrok). Robi się także coraz zimniej. Asfaltem przez Kamyk i Białą do Częstochowy.
Następnie przez miasto, przez Grabówkę i Lisiniec, ulicami Ikara, Wadowicką, Żyrardowską do Wręczyckiej. Tym razem prowadzi nas Mirek. Chłopaki coraz mocniej podkręcają tempo. Na Łęczyckiej okazuje się, że Daria i Rafał odłączyli się od nas i udali się z Siwuchem na dworzec PKP. Jedziemy jakimiś bliżej nieznanymi mi uliczkami w pobliżu zalewu Baltyk. Po drodze Mirek zegna się z nami i dalej jedziemy już w ósemkę. Docieramy do ulicy Jadwigi. Dalej kawałek Barbary, potem Zaciszańską i wzdłuż torów obok Żywca do Jagiellońskiej. Koło Makro żegnamy resztę ekipy i udajemy się do domu.
Reasumując, dzisiejszy dzień był bardzo udany. Pogoda wyśmienita, towarzystwo wycieczki również. Masa pozytywnego humoru. Pomimo iż w tych okolicach już byliśmy i większość atrakcji była nam znana, to bardzo fajnie było jeszcze raz wybrać się w te okolice. Dziękujemy wszystkim za towarzystwo i mam nadzieje do następnego :)
Andrzej z Edytą zaproponowali na dziś objazd Tatr (taką samą trasą jak jechaliśmy w zeszłym roku ze Skowronkami, ale w odwrotnym kierunku). Bez dłuższego zastanowienia zgodziliśmy się. Chęć dołączenia do nas wyraził także Paweł. Ostatecznie uzbierało się nas pięć osób. W piątek sporo po godzinie 22 dojechaliśmy do noclegu w Zakopanem Cyrhla. Szybka kolacja i spać, bo w sobotę wcześnie rano pobudka.
Rano pożywne śniadanko (owsianka, którą przygotowała Edyta), szybkie pakowanie plecaków i w drogę. Początkowo ubrani w kamizelki, kurtki. Jedziemy drogą Oswalda Balzera, przez Brzanówkę, a potem drogą krajową 960 do Łysej Polany, gdzie przekraczamy granicę polsko - słowacką.
Widok na Tatry - Łysa Polana - fot. Edyta
Widok na Tatry
Dalej drogą 67 przez Tatranską Javorinę, Zdiar (gdzie rozbieramy się z
kamizelek i kurtek i przy okazji robimy krótką przerwę śniadaniową), Palenicę. Zjeżdżamy na drogę 537 i jedziemy przez
Tatranską Łomnicę, Tatrańską Leśną i Stary Smokovec. Dalej przez Tatry
Vysoke, Tatranską Poliankę i Vysne Hagy.Po drodze podziwiamy piękne górskie strumyki i widoki na Tatry. Nie brakuje niestety również widoków pozostałości po huraganie, który musiał niedawno przejść w okolicy.
Rzeka Biela - Tatranska Kotlina
Z Alkiem nad rzeką Biela
Widok na Tatry ze Słowacji
Oczekując na resztę ekipy z Pawłem
Widok na Tatry ze Słowacji
Ekipa w komplecie :)
Z Alkiem nad górskim potokiem
Widok na Tatry ze Słowacji
W drodze - znów z Pawłem
Okolica Tatr po wichurze
Góry po przejściu wichury
Z Tatrami w tle
Jedzie się całkiem przyjemnie, pomimo tego iż nie jest łatwo. Na jednym ze skrzyżowań, zamiast skręcić w lewo i jechać w dół, to skręcamy w prawo i drogą 538 wspinamy się na Strybskie Pleso. Po drodze krótka przerwa przy małym stawie na jedzonko i dalej pod górę. Na Strybskim Pleso tłumy turystów. Dopiero po wjechaniu na szczyt okazuje się, że nie tędy ma prowadzić nasza trasa. Powinniśmy bowiem wcześniej skręcić w lewo. Pokonaliśmy niepotrzebnie podjazd na jak się później okazało najwyższy punkt podczas objazdu Tatr.
Malutki staw w pobliżu Strybske Pleso
Zjechaliśmy w dół do skrzyżowania, na którym pomyliliśmy trasę. Na szczęście teraz czekał nas całkiem przyjemny zjazd, ciągnący się prawie 35 km. Tak więc tym razem odpoczywając jedziemy drogą 537 przez Probylinę, Podbanske, Varvisovo do Liptovsky Hradok. Tutaj zatrzymujemy się by zobaczyć zamek (Hrad a Kietala).
Alek z Tatrami w tle
A w tle Krywań :D
Strumyk w okolicach Liptovsky Hradok
Hrad a Kietala - Liptovsky Hradok
Edyta i Andrzej przed zamkiem
Następnie drogą 18 kierujemy się do miejscowości Liptovsky Mikulas, gdzie robimy sobie dłuższą przerwę na obiad w restauracji przy głównej drodze. Jedzenie jak się okazuje rewelacyjne. Szczególnie zupa pomidorowa. Pyszna :) Niestety co dobre szybko się kończy więc trzeba jechać dalej.
Kościół na rynku w Liptovsky Mikulas
Brzuchy pełne więc jedzie się ciężko, a chłopaki dodatkowo pokręcają tempo. Jedziemy drogą 584 początkowo po płaskim wzdłuż zbiornika w miejscowości Liptovsky Trnovec. W Liptovskich Matiasovcach zaczyna się najtrudniejszy dziś, około 15 km podjazd przez Kvarcany i Huty do Zuberca. Podjazd ciężki. Nie obyło się bez zrzucenia przerzutki na młynek.
Podjazd przed miejscowością Zuberec
Po podjeździe zjazd. W sumie najszybszy z dzisiejszych zjazdów :D Jednak akurat na zjeździe łapie nas delikatny deszczyk, który nie pozwala nam się zbyt bardzo rozpędzić. Na szczęście opady szybko mijają. Mijamy kamieniołom w Zubercu. Dalej jedziemy drogą rowerową wzdłuż rzeki przez Oravice do miejscowości Vitanova.
Kamieniołom
Kamieniołom
Na ścieżce rowerowej w miejscowości Oravice
Kilometrów za nami coraz więcej. Dojechaliśmy drogą 520 do Suchej Hory, gdzie przekroczyliśmy granicę i wjechaliśmy do Polski. Chcieliśmy jeszcze zrobić małe zakupy na granicy, ale akurat trafiliśmy na jakąs wycieczkę, więc kolejka w sklepie skutecznie nas odstraszyła. Dodatkowo na niebie zaczęły zbierać się coraz ciemniejsze chmury. Postanowiliśmy więc jechać dalej, mając nadzieję, że uciekniemy przed deszczem. Jedziemy przez Chochołów, Dzianisz, Witów i Kościelisko. Im bliżej Zakopanego tym trzeba coraz bardziej uważać na kierowców, którzy w ogóle nie zwracają uwagi na to, że droga mogą również poruszać się rowerzyści. W Kościelisku dopadła nas deszczowa chmura. To i tak dobrze, że prawie pod sam koniec objazdu Tatr. Szybkie ubranie kamizelek i kurtek i dalej w drogę.
Nadchodząca ulewa nad Tatrami
Jadąc w deszczu dotarliśmy do Zakopanego. Tutaj kultura kierowców pozostawia wiele do życzenia. Zanim dojechaliśmy do Gubałówki natrafiliśmy chyba na pięciu niezbyt rozgarniętych i niezbyt kulturalnych kierowców. Niektórzy perfidnie wjeżdżali na chodnik tak, żebyśmy nie mogli minąć ich z prawej strony, gdy oni stali w korku. Chamstwo. Na Gubałówce przerwa na oscypki, a potem dalej w deszczu, ale już po ciemku przez centrum Zakopca i Jarczysko do drogi Oswalda Balzera, którą jadąc pod górę docieramy do auta pozostawionego na parkingu koło noclegu.
Podsumowując, dzisiejszy objazd Tatr był bardzo udany. Co prawda nie udało się pokonać dotychczasowego rekordu dystansu dziennego i przewyższeń, ale mimo tego warto było ponownie objechać Tatry dookoła. Nie chodziło dziś o bicie rekordów, a o sprawdzenie swojej kondycji i możliwość pokonania wielu km w doborowym towarzystwie :) W porównaniu do zeszłego roku pogoda była dla nas dużo łaskawsza, a co za tym idzie widoki o wiele lepsze :)
Upał dziś straszny. Jak dla mnie bardzo wykańczający. Dlatego też na rower najlepiej było wybrać się albo z rana albo pod wieczór. I tak właśnie zrobiliśmy, łącząc odpowiednio obydwa warianty, w efekcie czego w ciągu jednego dnia wyszły nam dwa różne wypady. Rano wybraliśmy się z Tomkiem (Tofik83) do Olsztyna. Spotkanie pod skansenem i dalej przez Kucelin, potem cmentarz żydowski (gdzie trwa porządkowanie grobów) do Legionów i tutaj w teren przez Kamieniołom Prędziszów. powrót do Legionów, po czym ponownie w teren na Ossona. Podjazd pokonany za pierwszym podejściem. Zjazd z Ossona i czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Tutaj podjazd (jak zwykle na dwa razy), po czym zjazd obok jaskini. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta i w prawo na zielony rowerowy, którym minęliśmy Towarne bokiem. Następnie asfaltem koło rynku i za leśnym w teren i podjazd na Biakło. Jak zwykle podjazd pokonany do połowy. Zjazd z Biakła i podjazd na Lipówki. Z Lipówek zjazd singielkiem do leśnego i potem na rynek na zasłużone dziś lody.
Powrót najpierw asfaltem w stronę Biskupic, potem pożarówką do końca, prosto terenem (przecinając główną drogę), po czym asfaltem obok nastawni i Guardiana. Następnie ścieżką wzdłuż rzeki i przez Kucelin do dworca PKP, gdzie żegnamy się z Tomkiem i dalej we dwójkę Alejką Pokoju wracamy do domu. Z tego wypadu wyszło nam nieco ponad 47 km.
Po południu udało nam się jeszcze umówić z Bartkiem (MisterDry) i Łukaszem na wypad do kamieniołomu Rudniki.Miejsce zbiórki przy Jagiellończykach i dalej przez Kucelin, cmentarz żydowski do Legionów. Tutaj w teren i przez Ossona (podjazd ponownie pokonany za pierwszym podejściem). Zjazd z Ossona, po czym w lewo wertepami i asfaltem w stronę Przeprośnej. Na Przeprośną podjazd terenem. Kawałek za sanktuarium Bartek prowadzi nas terenem w lewo. Jedziemy przez Grodzisko bardzo fajnym technicznym singielkiem nad skarpą. Tak oto docieramy do Jaskrowa. Tutaj odnajdujemy czarny szlak rowerowy, którym początkowo asfaltem, potem kawałek terenem wzdłuż pola (obok nowego czynnego kamieniołomu), kawałek lasemi znów asfaltem przez Konin jedziemy do Rudnik, gdzie udajemy się do kamieniołomu. W kamieniołomie kilka technicznych podjazdów i zjazdów, po czym ścieżką po trawie kierujemy się do drogi głównej.
Już na początku trasy powrotnej gubimy nieco drogę, ale w efekcie odnajdujemy właściwą trasę. Początkowo analogicznie jak wcześniej czarnym rowerowym - asfaltem przez Konin, kawałek lasem, terenowo wzdłuż pola i asfaltem przez Jaskrów do rzeki. Dalej Bartek prowadzi nas wzdłuż Warty do Mirowa, i od Mirowa ponownie wzdłuż rzeki aż do Tesco, w między czasie pokazując nam kilka fajnych technicznych singielków, szybkich stromych zjazdów i podjazdów. Tyle razy tędy jechałam i nie wiedziałam, że są tu takie fajne ścieżki. Mijamy Tesco, po czym przechodzimy pod trasą DK1 na drugą stronę, gdzie żeganamy się z Bartkiem i we trójkę jedziemy duktem wzdłuż Warty do Zawodzia, po czym dalej duktem przy rzece obok Galerii Jurajskiej do Krakowskiej i następnie ścieżką wzdłuż rzeki do linii tramwajowej. Dalej przez Niepodległości, gdzie przy Źródlanej żegnamy się z Łukaszem i we dwójkę obok zajezdni jedziemy w stronę domu. Dystans wycieczki wyniósł około 55 km.
Filmik z wypadu:
Takim oto sposobem wyszła nam dziś składana setka km. Jechało mi się dziś bardzo ciężko. Upał niestety wcale nie pomagał. Podczas popołudniowej wycieczki z każdym kolejnym km zaczęłam odczuwać coraz większe zmęczenie. Nie pamiętam kiedy ostatnio podczas 50 km wypiłam ponad półtora litra wody. Pomijając okropny gorąc, obydwa dzisiejsze wypady były bardzo fajne. Dziękuję wszystkim za towarzystwo i do następnego :)
Początkowo mieliśmy jechać dziś na wyscig z cyklu MTB Opoczno, który tym razem odbywał się w Brzezinach.Jednak zniechęceni ostatnimi opadami zrezygnowaliśmy z wyścigu i zdecydowaliśmy się jechać na wycieczkę w okolice Opatowa razem ze Skowronkami. Chęć udziału w dzisiejszej wycieczce wyraziła także moja kumpela z Sosnowca Emilia, którą pojechaliśmy odebrać z dworca na Rakowie. Jak się okazało, już w pociągu zdążyła poznać Siwucha, który także dziś z nami miał jechać. We czworo dotarliśmy pod Jagiellończyków na miejsce spotkania, gdzie czekali na nas Daria, Rafał i Kasia.W składzie siedmioosobowym ruszyliśmy w trasę. Na początek Jagiellońską i przed stradom do Głównej. Potem wzdłuż torów i szutrówkami do Tatrzańskiej.Dalej Wielkoborską i przez Starą Gorzelnię, Wydrę i Kalej. Następnie szutrami do Grodziska, po czym terenem niebieskim pieszym na obrzeża Kłobucka. Bocznymi asfaltowymi drogami przez Kłobuck. Na jednej z posesji dostrzegamy daniele, więc zatrzymujemy się, by je obejrzeć. Po chwili przychodzi ich właściciel. Okazał się być bardzo miłym człowiekiem i wiele o danielach nam opowiedział.
W drodze do Grodziska - fot. Siwuch
W drodze do Grodziska - fot. Siwuch
Daniel
Daniele- fot. Skowronek
Następnie kierujemy się terenem do Rezerwatu Dębowa Góra,
w którym rosną 200-letnie dęby. Ciekawe, trochę mroczne miejsce. Wracamy do asfaltu i jedziemy obrzeżami Kłobucka nad zalew w Zakrzew.Tutaj przerwa na jedzenie i przejazd przez molo uwieczniony małą sesją zdjęciową.
Jazda po molo
Ekipa na molo
W dalszej kolejności jedziemy terenowym, dość piaszczystym szlakiem czarnym rowerowym do Złochowic.
Szlak prowadzi lekko pod górkę, ale podjeżdża się całkiem przyjemnie. W Złochowicach kierujemy się asfaltem na Księże Stawy, przy których oglądamy także kapliczkę św. Huberta.
Księże Stawy
Kapliczka Św. Huberta
Amonit na kapliczce - fot. Siwuch
Następnie jedziemy kawałek asfaltem z powrotem, a
potem skręcamy na pola i podjeżdżamy na Górę Złochowską, kryjącą zdziczały
kamieniołom. Kamieniołom niewielki, zarośnięty chaszczami. Podjeżdżamy na chwilę na górę kamieniołomu i jedziemy dalej przez pola do Wilkowiecka.
Kamieniołom w Złochowicach - fot. Skowronek
Zjazd do Wilkowiecka
W Wilkowiecku mieliśmy zobaczyć rezerwat
Leszcze nad Dziunią, ale niestety nie odnaleźliśmy do niego ścieżki. Jedziemy więc dalej asfaltem do Opatowa, po czym kawałek terenem na Górę Opatowską. Na sam szczyt góry wiedzie bardzo fajny podjazd. Na owej górze znajduje się podobno jakaś jaskinia, ale nie udaje sie jej odnaleźć. Robimy krótką przerwę przy tablicy poświęconej ułanom Wołyńskiej Brygady Kawalerii. W bitwie pod Mokrą został tutaj
zniszczony pierwszy niemiecki czołg. Według legendy dawniej stał tu drewniany klasztor.
Podjazd na Górę Opatowską
Alek na szczycie Góry Opatowskiej
Z dziewczynami na Opatowskiej Górze
Zjazd z góry
Po zjeździe z góry kierujemy się asfaltem do Rębielic. Na początek
udajemy się do kamieniołomu, który zwiedzamy z dołu. Spędzamy tu sporo czasu. Darii udaje się odnaleźć fragment ściany dawnego systemu jaskiniowego, zniszczonego podczas
wydobycia wapienia. Ponoć pod ziemią wciąż ukryte są liczne, niewielkie
jaskinie. Znaleźliśmy też sporo skamieniałości oraz kryształy kwarcu.
W kamieniołomie
Z mistrzem drugiego planu w kamieniołomie :D
Emila na kamieniu
W kamieniołomie
Fragment ściany dawnej jaskini
Kryształy w kamieniołomie
Ściana kamieniołomu - fot. Skowronek By obejrzeć cały kamieniołom wracamy do asfaltu i jedziemy do centrum Rębielic. Zatrzymujemy się przy sklepie na uzupełnienie zapasów. Po zakupach podjeżdżamy terenem do wapienników, a następnie na wierzchołek
Rębielskiej Góry, by podziwiać kamieniołom z innej perspektywy.
Pierwszy z wapienników
Kolejny wapiennik
Widok na kamieniołom
Na górze kamieniołomu
Przerwa nad kamieniołomem - fot. Skowronek
Następnie czeka nas bardzo fajny terenowy zjazd po kamieniach na dno kamieniołomu i potem do asfaltu. Była radość ze zjazdu :D Jedziemy dalej asfaltem do Dankowa, gdzie zwiedzamy dawne fortalicjum. Oprócz kościoła z całego zamku do dziś zachowały się w zasadzie tylko brama i fragment domu kasztelanowej.
Z Alkiem przed bramą fortalicjum
Dom Kasztelanowej - fot. Skowronek
Widok na bramę fortalicjum - fot. Skowronek
Brama krzepicka
Z Dankowa podążamy terenem szlakiem niebieskim pieszym do Krzepic. Na krzepickim rynku urządzamy przerwę na pyszne kebaby. Przy okazji oglądamy maraton biegaczy, który właśnie prowadzi przez rynek. Chcą kontynuować jazdę musimy jechać ostrożnie
obok biegaczy. Zadziwiające jak dla mnie było ich tempo. Zrównałam się na chwilę z jednym zawodnikiem i jadąc tuż obok niego na liczniku miałam prędkość 18 km/h. Szacunek. Wkraczamy znów w teren na niebieski szlak pieszy, który prowadzi nas do Rezerwatu Modrzewiowa Góra. To
kolejny leśny rezerwat, chroniący 100-letnie modrzewie i
200-letnie dęby. Chwila przerwy i dalej szlakiem do asfaltu.
Po dotarciu do asfaltu jedziemy przez Konieczki i Złochowice, gdzie
skręcamy na szlak czarny rowerowy, którym już dziś jechaliśmy. Tym razem mamy z górki po piachu. Super zjazd, na którym kontrolować trzeba równowagę. Szlakiem docieramy do Kłobucka.
Na końcu czarnego rowerowego - fot. Skowronek
Jadąc asfaltem mijamy zalew Zakrzew i
wjeżdżamy w teren na niebieski szlak pieszy prowadzący w stronę Pierzchna. Tutaj kawałek asfaltem, po czym znów terenem szlakiem zielonym rowerowym do Kalei. Dalej już w zasadzie asfaltem przez Kalej, Wydrę do Starej Gorzelni. Jesteśmy w Częstochowie. jedziemy Wielkoborską i Dobrzyńską, a potem szutrówkami do Głównej. Przy torach Daria z Rafałem żegnają sie z nami i wracają z powrotem na Lisiniec. Kasia także jedzie w swoją stronę. Razem z Alkiem jedziemy wertepami wzdłuz torów, a potem przez Barbary i Sobieskiego odprowadzić Emilę i Tomka an dworzec.
Tuż przed dworcem niemiłe starcie z kierowcą granatowego golfa, który mając znak ustąp pierwszeństwa wjezdżając z Wolności na Sobieskeigo bardzo perfidnie wymusił przede mną pierwszeństwo, gdy ja jechałam ulicą Sobieskiego. Kretynów nie brakuje. Chwilę jeszcze spędzamy na dworcu, po czym zostawiamy towarzyszy i wracamy do domu wzdłuż linii tramwajowej i przez Bór.
Pomijając to nie najlepsze zakończenie, wycieczka była jak najbardziej udana. Pod koniec zmęczenie po wczorajszych i dzisiejszych kilometrach dawało się we znaki, ale dzielnie gnaliśmy do przodu. Udało nam się dziś zwiedzić sporo nieznanych miejsc :) Podziękowania należą się Skowronkom na wymyślenie trasy i atrakcji do zwiedzania oraz reszcie uczestników za miłe towarzystwo :)
Wolny dzień w tygodniu. Bez konieczności załatwiania czegokolwiek w mieście. W związku z tym postanowiłam zostać w DG i wybrać się na rower z Emilą.W głowie zaświtał plan wypadu za zamki Lipowiec i Tęczyn. Jak się potem okazało udało nam się odwiedzić tylko pierwszy z nich, ale o tym za chwilę.
Umówiłyśmy się na molo przy Pogorii III i stąd ruszyłyśmy w drogę. Moja mapa jest trochę nieaktualna, więc uznałyśmy, że skorzystamy z nawigacji rowerowej i może do celu trafimy :D Najpierw ulicami miasta przez Gołonóg i centrum. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę koło Alka pracy. Następnie nawigacja prowadzi nas jakimiś polnymi dróżkami, gdzie
gubimy drogę, ale udaje nam się później trafić na właściwą trasę. Dalej przez Sosnowiec Kazimierz i Maczki, a potem przez Jaworzno Szczakową (koło dworca kolejowego) i Jaworzno Dobra. Dalej kawałek przyjemną terenową dróżką czarnym rowerowym.Następnie znów asfalt przez Jaworzno Wilkoszyn, po czym znów kawałek terenem.Asfaltem przez Jaworzno Byczynę, gdzie przejeżdżamy nad A4. Nawigacja prowadzi nas znów terenem, tym razem zielonym rowerowym. Po drodze mijamy łowisko w Chrzanowie.
Łowisko w Chrzanowie
Jedziemy dalej szlakiem przez las. Miejscami widać było, że szlak ten nie jest zbyt często uczęszczany. Następnie kawałek asfaltem przez Żarki i znów lasami do Mętkowa.Ponownie kawałek asfaltem, po czym znów lasami - tym razem aż do samych Babic. Asfaltem w stronę centrum. Z oddali widzimy już nasz cel - wieżę zamku Lipowiec, który znajduje się dość sporym wzniesieniu. Na szczyt prowadzi szlak zielony pieszy. Podjazd na zamek nie byłby wcale jakiś trudny gdyby nie okropny upał i prażące słońce. Nie poszło wcale łatwo. Po dotarciu na szczyt usiadłyśmy sobie w cieniu na dziedzińcu zamku, by chwilę odetchnąć. Potem szybka sesja zdjęciowa i zjazd w dół do szlaku zielonego rowerowego, który wg. mapy prowadzi na zamek Tęczyn w Rudnie.
Przed zamkiem Lipowiec w Babicach
Dziedziniec zamku Lipowiec
Zjazd z zamku :D
Jak się okazało na pierwszym możliwym skrzyżowaniu w Babicach oznaczenia szlaku brakło. Próżno było go szukać. Po chwili zastanowienia i przeanalizowaniu naszych możliwości czasowych i siłowychpostanowiłyśmy odpuścić dziś drugi zamek. Będzie przynajmniej plan na następny wypad :D Do Żarek jechałyśmy bez nawigacji taką samą trasą jak wcześniej. Dalej nasza pamięć nieco zawiodła i trzeba było skorzystać z pomocy. Nawi poprowadziła nas znowu przez las, przyjemnymi ścieżkami pożarowymi, obok kopalni odkrywkowej dolomitu "Libiąż".
Rocky na tle kopalni odkrywkowej dolomitu Libiąż
Na tle kopalni odkrywkowej dolomitu Libiąż
Ema na tlekopalni odkrywkowej dolomitu Libiąż
Jechałyśmy cały czas fajnymi leśnymi ścieżkami (częściowo tymi samymi co w przeciwnym kierunku) aż dotarłyśmy do zalewu łowieckiego w Chrzanowie. Od tego miejsca nawigacja prowadziła nas już zupełnie inną trasą. Jechałyśmy znów fajnymi leśnymi pożarówkami, aż do Jaworzna. Następnie przez Jaworzno, najpierw przez las obok zalewów łowieckich, potem kawałek wertepami, po czym asfaltem przez Jaworzno Jeleń.Dalej szutrówką do elektrowni, asfaltem obok elektrowni i znów kawałek szutrem. Następnie żółtym rowerowym, prowadzącym ścieżką wzdłuż Przemszy. Wyjechałyśmy na asfalt w Sosnowcu, niedaleko Fashion House i Trójkąta Trzech Cesarzy. Dalej asfaltem przez Sosnowiec Bobrek i Dańdówkę, gdzie musiałyśmy przebić się na dziko na drugą stronę torów w pobliżu niewielkiego dworca. Sam koniec to jazda chodnikiem (kompletnie niedostosowanym dla rowerów)przez Sosnowiec Zagórze do centrum Dąbrowy. Chwila przerwy przy Alka pracy i dalej przez centrum i Gołonóg odprowadzić Emilę na Pogorię III. Dalej już samotnie powrót.
Wróciłam kompletnie zmęczona. To wszystko przez ten okropny upał i prażące słońce. Wycieczka, pomimo tego, że zrealizowałyśmy tylko jeden z założonych celi, była jak najbardziej udana :) Wcześniej nigdy nie przejechałyśmy z Emą tyle km razem. Nawigacja czasami zawodziła, ale najważniejsze, że nie dałyśmy się zgubić. Szlaki w tej okolicy są całkiem przyjazne do jazdy, aczkolwiek raczej rzadko uczęszczane.
1 maja, dzień wolny od pracy, jakże inaczej można go wykorzystać jak nie na wycieczkę rowerową w okolice Lelowa, zaproponowaną przez Darię. Na miejscespotkania - koło Jagiellończyków przybywa aż 10 rowerzystów - oprócz nas meldują się także - Daria z Rafałem, Kasia, Bartek (Mr. Dry), Przemek (seger), Rafik z synem i Gaweł.
Jedziemy na początek przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki, koło Guardiana, kawałek terenem wzdłuż torów i przeciwpożarówką. Na końcu pożarówki dołączają do nas Edyta, Andrzej i Jacek - nasz dzisiejszy przewodnik. Jedziemy asfaltem w stronę Sokolich. Przy parkingu chwila przerwy, gdyż czekamy jeszcze na Adama.W pełnym składzie(14 osób) ruszamy dalej.
Postój w Sokolich Górach - fot. by Skowronek
Jedziemy żółtym rowerowym przez Sokole do kapliczki Św. Idziego. Mijamy kapliczkę św. Idziego i zjeżdżamy asfaltem do Zrębic. W Zrębicach skręcamy z asfaltu i jedziemy przez pola i kawałek lasem do drogi na Skowronów. Przecinamy główną drogę na wprost i przy końcu
miejscowości skręcamy w lewo, znów na pola i docieramy do
Czepurki. W miejscowości tej znajduje się bardzo zaniedbany dwór z przełomu XIX i XX wieku. Jest to dawna rezydencja Raczyńskich.
Dawny Dwór Raczyńskich w Czepurce
Dawny Dwór Raczyńskich - fot. by Skowronek
Jedziemy kawałek asfaltem przez Czepurkę, a potem terenem koło Słonkowej Góry i przez Śmiertny Dąb do Sierakowa. Tutaj wyjeżdżamy ponownie na asfalt. Przy końcu miejscowości zjeżdżamy w teren. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy rzece Kozyrka i jedziemy dalej terenem do Konstantynowa. Następnie asfaltem przez Konstantynów i Skrajniwę do Podlesia. Znajduje się tutaj kościół Św. Idziego z 1728 roku. Niestety zamknięty, więc możemy zobaczyć do tylko z zewnątrz. Tutaj odłączają się od reszty ekipy Adam, Przemek i Rafał z synem, gdyż czas ich goni i muszą już wracać. Z resztą ekipy robimy jeszcze postój przy sklepie, po czym ruszamy dalej.
Kościół Św. Idziego w Podlesiu
Takie tam przed sklepem w Podlesiu - fot. by Skowronek
Podążamy dalej kawałeczek asfaltem, a potem terenem do Mełchowa, gdzie ponownie wyjeżdżamy na asfalt. Udajemy się do mogiły powstańców poległych
30 września 1863 r. Każdy sęk na krzyżu mogiły, górującym nad drogą, oznacza jednego poległego w bitwie powstańca. Nieopodal mogiły znajduje się również znana w okolicy Aleja Orzechowców. Podobno wiele osób przybywa tu jesienią na zbieranie orzechów włoskich.
Z Darią i Bartkiem na Alei Orzechowców
Następnie jedziemy terenem obok stawów hodowlanych do Bogumiłka, gdzie znajduje się dwór z XIX wieku. Jest odnowiony i obecnie mieści się w nim ośrodek szkolno-wychowawczy. Do takiej szkoły zapewne chodziłabym z wielką przyjemnością :D
Dwór i szkoła w Bogumiłku fot. by Skowronek
Po obejrzeniu szkoły podążamy do pobliskiego młyna. O dziwo ten drewniany młyn, znajdujący się nad rzeką Białka Lelowska w dalszym ciągu pracuje. Całkiem przyjemna okolica. Nad rzeczną znajduje się nawet skrawek plaży, gdzie zapewne latem przybywają miejscowi pragnący schłodzić się w upalne dni.
Ekipa przed Młynem w Bogumiłku
Z Darią przed młynem w Bogumiłku
Młyn w Bogumiłku - fot. by Skowronek
Mechanizm do spiętrzania wody na rzece Białka - fot. by Jacek
Spiętrzona Białka Lelowska
Podążamy wzdłuż rzeczki by dotrzeć do kolejnego młynu w Białej Wielkiej. Budynek równie interesujący jak poprzedni młyn. Zatrzymujemy się na chwilę koło młynu na przerwę śniadaniowo - obiadową, po czym podążamy kawałek asfaltem do pałacu Zwierkowskich. Niestety pałac bardzo zaniedbany.
Rocky koło młynu w Białej Wielkiej
Na mostku w Białej Wielkiej - fot. by Skowronek
Zaniedbany pałac Zwierkowskich w Białej Wielkiej
Chwila przerwy koło pałacu
Uschnięte drzewo w pobliżu pałacu
Następnie podążamy asfaltem przez Zbyczyce do Lelowa. Na początek odwiedzamy cmentarz żołnierzy poległych w Kampanii Wrześniowej w 1939 roku.
Potem jedziemy na rynek, gdzie zatrzymujemy się przy pomniku Kazimierza Wielkiego, po czym zmierzamy do grobu cadyka Dawida Biedermana. Udaje nam się wejść do
środka, trafia się nawet przewodniczka, która opowiada nam nieco o cadyku. Zostajemy też oprowadzeni po synagodze i mykwie.
Pomnik Kazimierza Wielkiego na rynku w Lelowie
Grób Cadyka w Lelowie - fot. by Skowronek
Kolejny cel to odszukanie miejsca, w którym dawniej stał lelowski zamek. Niestety zamek został zniszczony podczas "potopu szwedzkiego",
później odbudowany, lecz pod koniec XVIII wieku popadł w ruinę. W XIX został
całkowicie rozebrany a na jego miejscu powstał cmentarz. Strome wzgórze
od razu przykuwa uwagę.Chcieliśmy jeszcze znaleźć źródło szczelinowe nad rzeką Białką, lecz niestety się tym razem sie nie udało. Nadszedł czas na obiad :D Udajemy się do znanej w okolicy Restauracji Lelowianka. Niektórzy próbują żydowskich przysmaków, innym wystarczają zwykłe fast foody.
Odpoczęliśmy, napełniliśmy żołądki i nadszedł czas powrotu. Po drodze jeszcze kilka atrakcji. Podążamy asfaltem do Turzyna, by zobaczyć dwór z XIX wieku. Obecnie jest w rękach prywatnych, pięknie odnowiony. Potem jedziemy jeszcze dalej asfaltem odwiedzić źródła Halszki. Bardzo urokliwe
miejsce, ciche, spokojne, w rzeczce obok źródełek pływają
małe kaczątka. Do samych źródełek prowadzi bardzo fajny, choć króciutki terenowy zjazd.
Dworek w Turzynie
Źródełka Halszki
Kaczuszki na źródełkach
Następnie czeka nas dość długi odcinek asfaltowy prowadzący przez Ślęzany, Dąbrowno, Mzurów do Bystrzanowic Dworu. na sam koniec długi i szybki zjazd :) W Bystrzanowicach zwiedzamy jeszcze bardzo piękny Wąwóz Międzygórze. To ostatnia atrakcja dzisiejszej wycieczki.
W Wąwozie Międzygórze
Kierujemy się już w stronę Częstochowy. Jedziemy asfaltem przez Gorzków Stary, Nowy i Ludwinów. Dalej terenem czarnym rowerowym do Ostrężnika, kawałek asfaltem, szlakiem żółtym rowerowym obok stawu Amerykan do Złotego Potoku. Następnie Aleją Klonową i niebieskim rowerowym do Pabianic i dalej terenem żółtym rowerowym do Zrębic. Kawałek asfaltem i potem terenem czerwonym rowerowym. Następnie znów asfaltem przez Przymiłowice do Olsztyna. Tutaj żegnamy Edytę i Andrzeja. Jedziemy terenem przez Górę Ostrówek i asfaltem przez Skrajnicę. Tutaj czeka na nas niespodzianka w postaci zerwanego asfaltu. Dalej rowerostradą. Na końcu żegnamy Jacka, który odbija pożarówką do domu. Docieramy terenem do torów i tutaj rozstajemy sie z Gawłem i Bartkiem. Podążamy przez lasek, potem asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1, gdzie odłącza sie od nas Kasia. Na Błesznie żegnamy jeszcze Skowronków i wracamy do domu.
Pierwszomajowa wycieczka była bardzo fajna :) Pogoda dopisała tak bardzo, że tylko czekać aż skóra zacznie schodzić z rąk i nóg na skutek nadmiernej ilości promieni słonecznych :D Sporo dziś było nowych miejsc i ciekawostek, o istnieniu których nawet nie miałam pojęcia.
Skowronki zaproponowały na dziś wycieczkę w okolice Kopalni Bełchatów.Pociągiem do Radomska, a później rowerami. Wyjeżdżamy z domu koło godziny 8, by zdążyć na dworzec główny. Koło PKS spotykamy Skowronków, a na dworcu czeka już na nas Siwuch. W takim składzie pakujemy się do pociągu. Wysiadamy w Radomsku i w drogę.
Jedziemy asfaltem przez Malutkie, Białą Górę, Dobroszyce, Wiewiorów, Brudzice do Łuszczanowic. Tutaj zatrzymujemy się w Rezerwacie Przyrody. Jedziemy przez rezerwat ścieżką edukacyjną. W Rezerwacie spotkać można m.in. stuletnie jodły.
Na ścieżce edukacyjne w Rezerwacie - fot. by Skowronek
Następnie jedziemy dalej asfaltem przez Łękińsko do Kleszczowa. Kleszczów jest najbogatszą gminą w Polsce, co od razu rzuca się w oczy. Infrastruktura ścieżek rowerowych powala. Zupełnie inny świat niż u nas. Z wielką przyjemnością korzystamy w owych ścieżek. Wjeżdżamy na szutrową ścieżkę i kierujemy sie na pierwszy punkt widokowy, z którego widać elektrownię Bełchatów i Kopalnię. Elektrownia pokrywa 20%zapotrzebowania na energię w Polsce. Obecnie odkrywki mają około 25 km długości i 3 km szerokości. Po krótkiej przerwie jedziemy szutrówką około 3 km na kolejny punkt widokowy.
Elektrownia Bełchatów - fot. by Skowronek
Widok na Kopalnię i Elektrownię - fot. by Skowronek
Ze Skowronkami na tle elektrowni
Kopalnia Bełchatów - fot. by Skowronek
Kopalnia Bełchatów - fot. by Skowronek
Kopalnia Bełchatów - fot. by Skowronek
Chwila dla fotoreporterów :D
Mój mężczyzna na tle elektrowni
Jeszcze ja :D
I nasze rowerki :D
Jedziemy dalej ścieżkami rowerowymi przez Kleszczów na Górę Kamieńsk. Jest to sztucznie usypane zwałowisko. Wysokość Góry Kamieńsk to 380 metrów n.p.m.Na szczyt wiedzie dość stromy i ciężki asfaltowy podjazd. Na szczęście docieramy wszyscy na szczyt na punkt widokowy.
Na szczycie Góry Kamieńsk
Widok z Góry Kamieńsk Kierujemy się następnie z punktu widokowego do stoku narciarskiego znajdującego sie na zboczu Góry. Do stoku prowadzi fajna szutrowa ścieżka. Jadąc dalej ścieżką docieramy do kolejnego, ostatniego już punktu widokowego, z którego co prawda zbyt wiele nie widać, ale najważniejsze, że są wiatraki :D
Wyciąg narciarski na Górze Kamieńsk
Wiatraki na Górze Kamieńsk
Na punkcie widokowym
Z wierzchołka góry zjechaliśmy bardzo fajną drogą szutrową. W połowie zjazdu skręcamy ostro w prawo, po czym trawersujemy całą górę szutrówką i wyjeżdżamy na asfalt już przy samym początku podjazdu. Jest dość wcześnie, a Siwuch informuje, że podobno jest pociąg do Częstochowy o 15,40 z Radomska. Podejmujemy decyzję, że spróbujemy na niego zdążyć. Gnamy najpierw pod wiatr przez Kleszczów, zatrzymując się tylko przy spożywczym na posiłek, a potem dalej analogicznie jak wcześniej przez Łuszczanowice, Wiewirów i Białą Górę. Tempo mega szybkie. Jestesmy na dworcu 15,30 jednak okazuje się, że to pociąg pośpieszny, a kolejny mamy dopiero 17,40. Postanawiamy udać się na rynek by coś zjeść. Po dordze zaczepia nas policjant informując, że za jazdę po chodniku grozi 100 zł. Jechaliśmy powoli, pieszych ani widu, a chodnik szeroki na powyzej 2,5 metra. Mimo tego mamy jechać asfaltem, dosyć ruchliwymi drogami :(Chcąc jak najszybciej opuścić to nieprzyjemne miasto, rezygnujemy z posiłku i decydujemy się na powrót rowerami do Czewy. Jedziemy przez Wygodę, Stanisławice, Pławno do Gidel. Tutaj zatrzymujemy się by wstąpić na chwilę do sklepu i kościoła. Jedziemy jeszcze zobaczyć zabytkowy kościółek, w którym podobno niegdyś mieściła sie stajnia dla zwierząt.
Przed zabytkowym kościółkiem w Gidlach- fot. by Skowronek
Ołtarz przy kościele Dalej przez Rudą, Zawadę, Kłomnice, Rzerzęczyce, Adamów, Skrzydlów, Kłobukowice do Mstowa. Dalej Rafał prowadzi nas bocznymi drogami koło Dobrej Góry, a potem szutrówką do Jaskrowa. Następnie kawałek terenem przy rzece, bliżej nieznaną mi dróżką do Mirowa.
Cmentarz choleryczny w Mstowie - fot by Skowronek
Dalej już prosto asfaltem przez Mirów do Alei. odprowadzamy Siwucha na dworzec PKP i razem ze Skowronkami przechodzimy pod dworcem do Wolności. Jedziemy wzdłuż linii tramwajowej do ronda, gdzie żegnamy się ze Skowronkami i dalej samotnie jedziemy do domu na długo wyczekiwany dziś obiadek, a w zasadzie już kolację.
Wycieczka dobiegła końca. Momentami było ciężko, ale ogólnie wszyscy chyba wrócilismy do domów zadowoleni z wyjazdu. Bynajmniej taką mam nadzieję :D Suma sumarum wyszedł całkiem niezły, nieplanowany dystans. Czuć zmęczenie. Kolacja smakowała jak nigdy :D jeszcze nigdy nie przejechałam 150 km o jednej bułce z parówką, jednym bananie i 3 batonikach :D
Prognozy na dziś były bardzo optymistyczne - słońce, powyżej 10 stopni w ciągu dnia, więc grzechem byłoby takich warunków nie wykorzystać na jakąś dłuższą wycieczkę. Opcje były dwie - okolice Morska i Góry Zborów lub Siewierz. Ostatecznie padło na drugą opcję. Razem z nami na wycieczkę wybrali się Kasia z Kamilem. Start 9:30 koło skansenu.
Jedziemy standardowo przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja. Na początku ścieżki spotykamy Rafika z synem, którzy jechali asfaltem równolegle do ścieżki. Dalej kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym skręcamy w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy, którym docieramy do Słowika. Następnie asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Kamienicę Polską do Jastrzębia. Następnie terenem zielonym pieszym wzdłuż zalewu i przez las do Nowej Kuźnicy. Dalej znów asfaltem przez Lgotę Mokrzesz do Koziegłów, gdzie robimy krótką przerwę na rynku.
Złapaliśmy kozła za rogi :D
Kościół w Koziegłówkach
Kościół w Koziegłówkach
Od Koziegłów jedziemy asfaltem szlakiem czarnym rowerowym przez Koziegłówki, Mysłów, Pińczyce i Dziewki. Tutaj kolejna przerwa przy kamieniołomie, należącym do kopalni dolomitu. Krótka sesja zdjęciowa i ruszamy dalej.
Kopalnia dolomitu - Dziewki k. Siewierza
Rocky na tle kopalni
Kopalnia dolomitu
Z Alkiem na tle kopalni :*
Jeszcze fotka z Kasią :D
Do celu mamy już niedaleko. Jedziemy dalej asfaltem, czarnym szlakiem rowerowym. Prawie całą drogę od Częstochowy towarzyszył nam dość silny wiatr w twarz, więc nie jechało się łatwo. W Siewierzu kierujemy się najpierw na Zamek Biskupi. Tutaj niespodzianka - zamek zamknięty, niedostępny do zwiedzania. Cóż, pozostaje nam jedynie okrążyć zamek dookoła. Na szczęście już kiedyś go zwiedzaliśmy. Kilka fotek i udajemy się na rynek w Siewierzu z myślą, że uda się zjeść coś ciepłego przed drogą powrotną.
Zamek Biskupi w Siewierzu
Przed zamkiem w Siewierzu
Z Alkiem i Kasią na tle zamku
Bikehead rządzi :D
Jeszcze jedna fotka zamku
Na rynku okazuje się, że większość kanjpek jest jeszcze zamknięta. Pozostaje nam pożywić się bananami i czekoladą. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną z nadzieją, że tym razem będziemy jechali z wiatrem. Jak się później okazało - nic bardziej mylnego. Jedziemy najpierw drogą krajową nr 795 przez Czekankę, Leśniaki do Będusza (dzielnica Myszkowa). Tutaj skręcamy w lewo i dopiero teraz możemy odetchnąć od wiatru w twarz. Od razu jedzie się lżej. Asfaltem przez Postęp, Lgotę Górną, Lgotę Nadwarcie, Myszków Nową Wieś, Żarki Letnisko, Masłońskie do Poraja. Następnie wzdłuż torów kolejowych, a potem dziurawym asfaltem koło Monaru. Dalej terenem niebieskim rowerowym i drogą przeciwpożarową, na której spotykamy Gawła. Gaweł jedzie z nami do końca ppożki i terenem do torów kolejowych. Dalej Gaweł kieruje się w stronę huty, a my jedziemy przez lasek do Bugaja. Potem już tylko asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1, gdzie żegnamy się z Kasią i Kamilem i jedziemy do domu przez Błeszno.
Podczas drogi powrotnej temperatura dość znacznie spadła. Na przeciwpożarówce licznik wskazał mi przez moment niecałe 6 stopni. Nic dziwnego, że zrobiło nam się bardzo chłodno, porównując tę temperaturę do 12 stopni, które odnotowaliśmy w godzianach południowych w Siewierzu. Nie powiem, żebym się podczas tej wycieczki nie zmęczyła, ale mimo wszystko warto było się ruszyć i wykręcić pierwszą setkę w roku :)
Po wczorajszej pieszej wycieczce w góry dziś czas na rower. Tym razem wycieczka na zachód od Częstochowy w okolice Koszęcina. Przewodnikiem dzisiejszej eskapady został Jacek, z którym umówieni byliśmy na godzinę 8:15 w Konopiskach koło Urzędu Miasta. Z Częstochowy jechało nas więcej, więc spotkaliśmy się koło Straży Pożarnej na Sabinowskiej.
W siedmioosobowym składzie - Daria, Rafał, Kasia, Kamil, Gaweł, Alek i ja pojechaliśmy asfaltem, najkrótszą drogą do Konopisk - przez Dźbów i Wygodę. Gdy dotarliśmy na miejsce Jacka jeszcze nie było, ale nie musieliśmy na niego długo czekać. Ruszyliśmy w drogę. Jacek poprowadził nas w zasadzie od razu terenem. Na początek niebieskim / zielonym rowerowym, gdzie już na samym początku wycieczki zatrzymujemy się koło jednego z bunkrów.
Bunkier
Obejrzeliśmy bunkier i jedziemy dalej terenem przez Aleksandrię. Wyjeżdżamy na asfalt w Olszynie i kawałek nim jedziemy. Po drodze
zatrzymujemy się przy klonie jawor (na którym wg. opowieści wieszano powstańców w 1863r), a potem przy diabelskim kamieniu. Z Alkiem i Gawłem wjeżdżamy między drzewami, by obejrzeć diabelski kamień z bliska. Reszta ekipy czekała na nas na asfalcie. Z owym kamieniem wiąże się pewna legenda - Otóż dawno temu w Olszynie istniał drewniany kościółek.
Pewnego dnia proboszcz parafii pokłócił się z diabłem. Ten poprzysiągł
się zemścić i postanowił, że zburzy kościół zrzucając na niego wielki
głaz znajdujący się w pobliskiej Hadrze. Była jednak zima i diabeł nie
zdołał dociągnąć głazu. Do dziś na kamieniu są ślady łańcuchów, którymi diabeł próbował go ciągnąć.
Klon Jawor - fot. by Skowronek
Diabelski Kamień
Dalej jedziemy znów terenem przez Kierzki między stawami hodowlanymi i wyjeżdżamy w miejscowości Mochale. Kawałek asfaltem do
Droniowic, gdzie znów wjeżdżamy do lasu i kierujemy się do Wierzbia. Tu chwila
przerwy, by zobaczyć pałacyk, którego właścicielem jest Włoch.
Stawy koło Kierzków - fot. by Skowronek
Pałac we Wierzbiu - fot by Skowronek
Po przerwie Jacek ponownie prowadzi nas terenem, tym razem do Rusinowic. Prowadzi tu bardzo przyjemna, polna dróżka. Od Rusinowic kawałek asfaltem do Piłki, gdzie podjeżdżamy na mały posiłek w bardzo klimatycznej knajpce. Z zewnątrz lokal wygląda co prawda jak jakaś typowa mordownia, jednak jej wnętrze naprawdę zadziwia swoim klimatem.
Rowerowe zabytki przed knajpką w Piłce
Zwierzaczek w środku knajpki :D
Po przerwie "obiadowej" jedziemy znowu lasem
do Krywałdu. Trochę czasu spędzamy nad rzeką Mała Panew i oryginalnym
źródełku, z którego wypływa woda podziemna o specyficznym siarkowym zapachu. Przy źródełku znajdują się drewniana wiata i ławeczki, przy których można sobie posiedzieć i odpocząć.
Mała Panew
Z Alkiem nad źródełkiem
Nad źródełkiem - fot. by Skowronek
Ekipa nad źródełkiem - fot. by Skowronek
Po krótkiej sesji zdjęciowej dalej w drogę. Terenem jedziemy do
rezerwatu Jeleniak Mikuliny. Nie robimy tutaj zbyt długiego postoju, tylko kilka zdjęć i w drogę.
Alek nad rezerwatem Jeleniak-Mikuliny
Cały czas terenem udajemy się do Koszęcina. Tutaj asfaltem jedziemy do drewnianego kościółka Św.Trójcy. Część ekipy, w tym ja i Alek wchodzimy na chwilę do kościółka. Następnie podjęliśmy próbę zwiedzenia pałacu w Koszęcinie, ale niestety ciągle trwa remont, a ochroniarz nie wpuścił nas nawet na teren parku.
Kościół Św. Trójcy w Koszęcinie
Wnętrze kościoła - Apostołowie
Opuszczamy Koszęcin. Jedziemy terenem do Strzebinia. Po drodze na ścieżce przyrodniczej zatrzymujemy się przy jednym z pomników przyrody - Dębie Szypułkowym.
Pomnik przyrody - Dąb Szypułkowy
Z Kasią i Kamilem
Zalewisko w pobliżu ścieżki przyrodniczej - fot. by Skowronek
Dojeżdżamy do Strzebinia. Jedziemy asfaltem przez Łazy do miejscowości Mzyki. W Mzykach Jacek wskazuje nam, gdzie należy poszukiwać źródeł
Liswarty, jednak ta atrakcja nie była przewidziana w planie dzisiejszej wycieczki, więc jedziemy potem leśnymi ścieżkami, mniej lub bardziej dzikimi do
Okrąglika. Następnie asfaltem udajemy się do Starczy, gdzie przy okazji przerwy sklepowej, możemy zobaczyć przynajmniej z zewnątrz kościół Mariawitów.
Przed kościołem Mariawitów w Starczy
Dalej już w zasadzie cały czas asfaltowo w stronę Częstochowy, przez Własną, Klepaczkę, Zawisną (gdzie opuszcza nas Jacek i kieruje się w stronę Poczesnej), Mazury, Młynek, Sobuczynę i Brzeziny. Następnie ulicą Żyzną. Koło Poselskiej rozdzielamy się - Skowronki i Gaweł jadą w stronę Straży, a my z Kasią i Kamilem jedziemy przez Wypalanki.
Droga powrotna
Po wczorajszej pieszej eskapadzie górskiej i dzisiejszej rowerowej setce zmęczenie dało się we znaki. Jednak warto było poznać nowe miejsca i spędzić niedzielę w miłym towarzystwie z ludźmi dzielącymi taką samą rowerową pasję :) Dziękuję wszystkim za towarzystwo i Jackowi za pokazanie nowych ścieżek i ciekawych miejsc.
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.