Wpisy archiwalne w kategorii

9) W towarzystwie

Dystans całkowity:23261.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1034:45
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:116128 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:18886 kcal
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:41.84 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Sudety vol.1 - Błędne Skały

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Pierwszy dzień majówki w Sudetach. Pogoda niestety nie najlepsza na rower i na zwiedzanie. Wilgotno, pochmurno i wietrznie. Stąd też dystans dość krótki, bo było nam trochę bardziej niż zimno. Wystartowaliśmy z Kudowy Zdrój i udaliśmy się na Błędne Skały.

Dojazd do owych skał to około 12 kilometrowy podjazd. Najpierw jakieś 8 km po asfalcie, szlakiem czerwonym / zielonym rowerowym przez Czermną, Jakubowice i Pstrążną. Następnie około 2 km górską szutrówką dalej tym samym szlakiem. Podjęliśmy próbę podjazdu pod skały przez las niebieskim pieszym, ale po jakichś 500 metrach zawróciliśmy do poprzedniego szlaku. Było dosyć ślisko, pełno korzeni i co kilka metrów drewniane kładki, przez które rower musiałam przeprowadzać. Za jedną z nich niestety zaliczyłam bliskie spotkanie z glebą i właśnie wtedy uznaliśmy, że wracamy do szlaku rowerowego. Na zjeździe również trzeba było uważać. Po powrocie do rowerowego szlaku jeszcze kolejne 2 km podjazdu, ale już asfaltem. W efekcie startując z wysokości około 310 metrów n.p.m. pokonaliśmy 520 metrów w górę. Zostawiliśmy rowery pod opieką Pana, który sprawdzał bilety i na piechotę poszliśmy zwiedzać Błędne Skały. Skały przepiękne. Nie sądziłam, że w Sudetach może być tak ładnie. Powrót na kwaterę tą samą drogą - 12 km zjazdu :D To było coś fajnego :) Tyle, że od tej prędkości jeszcze zimniej niż wcześniej.

Dystans dziś wyszedł bardzo króciutki. Ale jak na pierwszy dzień, można go potraktować jako delikatną rozgrzewkę przed następną wycieczką po Sudetach. Od czegoś w końcu trzeba zacząć. Mam jedynie nadzieję, że podczas następnej wycieczki będziemy mieli lepszą pogodę :)


W drodze na błędne skały © EdytKa


Alek w Sudetach :) © EdytKa


Błędne skały - I © EdytKa


Błędne Skały - II © EdytKa


W siodle :) tyle, że nie rowerowym :D © EdytKa


Błędne skały III © EdytKa


Błędne Skały - IV © EdytKa


Błędne Skały - V © EdytKa


Alek w Błędnych Skałach © EdytKa


Kaplica w Czernej © EdytKa

Szybki Olsztyn

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Sobotnie samopoczucie i niedzielna przedpołudniowa pogoda skutecznie zweryfikwoaly wszelkie plany rowerowe na weekend :( Na szczęście udało się wybrać chociaż na krótką przejażdżkę w niedziele po obiedzie. Wypad asfaltowy, w celu przetestowania jak jeździ się na nowych kołach :)

Na początek przez osiedle, potem Aleją Pokoju, koło dawnego sądu, przez Kucelin, koło Ocynkowni, Guardiana i przez Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie odwiedzamy najpierw cmentarz ofiar II wojny światowej, a potem jedziemy jeszcze główną drogą do ronda i potem pod zamek zrobić kilka fotek od strony drogi na Janów. Następnie zjazd do asfaltu i do leśnego na chwilę przerwy. W leśnym pustki. Powrót asfaltem przez Skrajnicę, potem rowerostradą, kawałek terenem zielonym rowerowym do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Pod wiaduktem w lewo i do domu.

W porównianiu do dnia wczorajszego było dość zimno. Założyłam kurtkę przeciwwiatrową i trochę się zgrzałam. Na nowych kołach jeździ się o wiele lżej :) Co zresztą widać było na drugiej górce w Kusiętach, na któą wjechałam z predkością 27,5 km :) Następne testy w terenie :D

Cmentarz Ofiar II wojny światowej w Olsztynie © EdytKa


Rocky przed ruinami zamku © EdytKa


Mistrz drugiego planu :D © EdytKa

Jasna Góra i miasto

Sobota, 27 kwietnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Najpierw z Alkiem na dworzec główny PKP, by tam spotkać się z kumpelą z Sosnowca i trójką innych rowerzystów oraz jednym biegaczem, którzy przyjechali pociągami do Częstochowy, by stąd wspólnie wybrać się do Bytomia. Ideą rowerzystów była eskorta biegacza, podczas jego biegu z Świętego miasta do Bytomia.

Następnie wspólnie na Jasną Górą. Przyjezdni poszli się pomodlić, a my z Alkiem pojeździliśmy trochę po parku i udaliśmy się drogą krzyżową zobaczyć armaty. Potem jeszcze szybkie spotkanie razem i przybysze ze śląska skierowali się do miejsca startu, a my z Alkiem przez miasto pojechaliśmy do domu, po drodze wstępując do sklepu rowerowego na Sobieskiego i potem do Bikemanii w celu obejrzenia opon i butów SPD.

Lokomotywa kopalniana Skoda :D © EdytKa


Nasze rumaki przy armacie © EdytKa


Operator armaty :D © EdytKa

86 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 26 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Na 86 Częstochowską Masę Krytyczną, która jak co miesiąc zaczyna się o 18 i rusza z Placu Biegańskiego wyjechaliśmy z domu o 17,58. Spóźnienie wynikło z problemów technicznych, gdyż Alkowi podczas przewożenia roweru w aucie do Częstochowy uciekło powietrze z koła i zapomniał zabrać pompki stacjonarnej, a pompując zwykłą ciężko było uszczelnić koło zalane mleczkiem. Pędziliśmy ile sił w nogach z myślą, że będziemy gonić Masę gdzieś po drodze. Na Biegana dojechaliśmy ze średnią 27,8 :D Była 18,12.

Na miejscu okazało się, że Masa jeszcze nie odjechała, gdyż policja musiała pilnie odjechać na interwencję do dosyć poważnego wypadku (w którym zderzyły się cztery auta) na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego oraz Nowowiejskiego (przez co później de fakto trasa masy musiała zostać zmieniona). Około 18,30 policja wreszcie dojechała pod Ratusz i Masa mogła ruszyć w trasę.

W 86 Częstochowskiej Masie Krytycznej wzięło udział 206 rowerzystów i rowerzystek, co jest wynikiem bardzo dobrym :) Pewnie byłoby więcej uczestników, ale część osób z powodu opóźnienia przejazdu postanowiła zrezygnować i rozjechała się. Po Masie pojechaliśmy jeszcze do Gawła na serwis i na sklep, a potem już spokojnym tempem do domu.

Szprychówka 86 Masy Krytycznej:

Blachownia i Pająk - wietrznie i z kontuzją

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Na dzisiejsze popołudnie mówiłam się z Darią koło straży pożarnej na wypad w innym kierunku niż zwykle, czyli w okolice Blachowni. Jeszcze nie zdążyłam dojechać na miejsce spotkania, a już zdążyłam się poobijać i to w dodatku nie ze swojej winy. Ale wszystko po kolei.

Jechałam Jagiellońską i za skrzyżowaniem z Monte Casino (koło stacji 1-2-3) chciałam przejechać na drugą stronę jezdni. Było czerwone światło, więc stanęłam i wypięłam z SPD prawą nogę. Zielone się zapaliło, więc wpięłam się i ruszam. Zdążyłam wjechać na przejazd przednim kołem, gdy w tym samym czasie kierowca Peugeot'a postanowił wymusić pierwszeństwo i przejechać prosto przede mną. Efektem tego, wylądowałam na asfalcie. Potrzaskałam sobie kolano i łokieć. Kierowca nawet nie zatrzymał się, tylko ominął mnie łukiem i pojechał dalej :( bardzo uprzejmy, nie powiem. Jedynie jakaś rowerzystka przejeżdżająca przez pasy z naprzeciwka spytała czy nic mi nie jest. Pojechałam dalej na miejsce spotkania. Daria udzieliła mi fachowej doraźnej pierwszej pomocy, więc mogłyśmy ruszać w trasę. :)

Początkowo prowadzi Daria. Najpierw asfaltem przez Chopina i Piastowską do Głównej. Przed torami w lewo i szutrówką wzdłuż torów do Gnaszyna. Potem na drugą stronę ulicy i kawałek szutrówkami do Tatrzańskiej. Dalej cały czas asfaltem przez Wielki Bór, Starą Gorzelnię i Konradów do Blachowni. Tam chwila postoju koło zalewu i dalej asfaltem do drogi głównej na Lubliniec. Główna kawałek prosto i potem w lewo. Przez Aleksandrię i Kopalnię do Konopisk, gdzie zatrzymujemy się nad zalewem Pająk.

Po przerwie ruszamy w drogę powrotną. Tym razem ja prowadzę swoimi dawnymi ścieżkami, po których kiedyś jeździłam z tatą. Cały czas asfaltem przez Rększowice, Nieradę, Sobuczynę, Brzeziny Nowe i Brzeziny Kolonia, gdzie skręcamy w prawo na Częstochowę. Potem przez Korkową, Kusocińskiego, Poselską (koło giełdy samochodowej) i Sabinowską. Na Jagiellońskiej żegnamy się i każda z nas jedzie w swoją stronę.

Niewiele dziś brakło do 50 km, ale nie chciało mi się dokręcać. Chciałam już wracać prosto do domu. Pomimo dość mocnego wiatru w twarz przez co najmniej połowę wycieczki i bolące kolano po upadku, wyszło całkiem dobre tempo jazdy :) Oczywiście muszę również jeszcze wspomnieć o miłym towarzystwie Darii :) Dziękuję za wypad i do następnego :)

Zalew w Blachowni © EdytKa


Nad zalewem w Pająku © EdytKa

fotki by Skowronek :)

Poraj i Olsztyn

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · Komentarze(2)
Prognozy na dziś były trochę rozbieżne, jednak pomimo zapowiadanych przelotnych opadów postanowiłam zaryzykować i wybrać się na rower. Parę minut po godzinie 17 wyruszyłam z domu z nastawieniem na samotną jazdę, gdyż z nikim nie udało się dziś zgadać na wspólny wypad.

Najpierw standard przez osiedle, do Alei Pokoju, koło skansenu i przez Kucelin. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj. Kawałek asfaltem i przez lasek do torów kolejowych. Na drugą stronę i terenem zielonym rowerowym do rowerostrady. Następnie szutrową drogą pożarową w stronę Poraja. Po drodze mijam się z Mariuszem (mario66), który wracał do domu. Chwila rozmowy i dalej w drogę. Dojechałam do niebieskiego rowerowego. Z oddali zauważyłam dwoje rowerzystów w czerwono-czarnych strojach. Pomyślałam sobie, że może ich dogonię, by zobaczyć kto to. Okazało się, że to Daria z Rafałem w nowych ubrankach. Dalej już jechaliśmy we troje. Niebieskim rowerowym do drogi na Poraj, potem kawałek asfaltem i znów terenem pomarańczowym rowerowym do Dębowca. Następnie asfaltem pod górkę na Dębowcu i szybki zjazd w dół do Poraja. Tutaj przerwa przy sklepie na pierwsze w tym sezonie lody.

Po przerwie dalej w drogę. Na początek asfaltowy podjazd w Choroniu, potem koło wieży obserwacyjnej i do Biskupic. Koło kościoła prosto i wjeżdżamy w teren. Przez Sokole Góry najpierw zielonym, a potem żółtym pieszym. Pierwsze kilkadziesiąt metrów żółtego szlaku to przeprawa przez drzewa i gałęzie zalegające na ścieżce. Dalej już całkiem szybki zjazd przez las do asfaltu między Biskupicami, a Olsztynem. Asfaltem do leśnego i tam postój. W leśnym spotykamy tylko kilku szosowców. Chwila odpoczynku i powrót.

Większość drogi powrotnej zielonym rowerowym. Przez Skrajnicę, kawałek terenem, potem asfaltem do stacji benzynowej, dalej z dość silnym wiatrem w twarz rowerostradą do końca, potem terenem do torów, przez lasek do Bugaja i dalej już asfaltem przez Bugaj i stare Błeszno. Przy Bohaterów Katynia żegnam się ze Skowronkami i skręcam w prawo w Rakowską, by pojechać na myjkę umyć rower. Myjnia niestety była już zamknięta, więc przez Raków pojechałam na następną myjkę, koło Lidla. Po umyciu Rockiego do domu Jagiellońską i Orkana.

Dzisiejszy wypad uważam za jak najbardziej udany. Bardzo fajnie, że mimo tego, że nastawiona byłam na samotną jazdę, to udało mi się w drodze spotkać znajome twarze i dalej już jechać razem. W drodze powrotnej trochę wiało w twarz, ale najważniejsze, że nie padało i towarzystwo było doborowe :)

Ze Skowronkiem w drodze © EdytKa


Widok za zamek w Olsztynie ze Skrajnicy © EdytKa

Olsztyn, Poraj

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(5)
Umówiona byłam dziś na popołudniowy asfaltowy wypad z Darią, aby zobaczyć kamieniołom w Choroniu i Aleję Lipową. W międzyczasie w ciągu dnia odezwał się Łukasz, więc nasz skład się powiększył. Ruszyliśmy standardowo ze skansenu.

Najpierw koło sądu, przez Kucelin, potem koło Ocynkowni, Guardiana i przez Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie wstępujemy o sklepu i potem jedziemy dalej przez Biskupice i Choroń. Kawałek za wieżą obserwacyjną kolejny krótki postój, aby zobaczyć kamieniołom. Następnie w Choroniu w prawo i boczną drogą do Alei Lipowej. Tyle razy tam jechałam i nawet nie wiedziałam, że taka alejka istnieje. Kilka zdjęć i powrót do domów przez Poraj, Osiny, Kolonię Borek, Zawodzie, ceglaną drogą przez Poczesną i Nową Wieś, i dalej asfaltem przez Korwinów i Słowik. Dojeżdżamy do DK1 i jedziemy przez stare Błeszno Bohaterów Katynia do 11 Listopada. Na skrzyżowaniu z Jagiellońską żegnamy się z Łukaszem. Jadę jeszcze z Darią Jagiellońską i przed Makro odbijam w lewo do domu.

Bardzo przyjemna popołudniowa wiosenna wycieczka :) W dodatku w całkiem dobrym tempie, tym bardziej, że większość drogi wiało nam prosto w twarze, a i górek też dziś nie brakowało. Jedynie pod Biskupice ciężko było mi wjechać, ale dałam sobie radę :) Forma powoli się poprawia :)

Kamieniołom w Choroniu © EdytKa


Kamieniołom - Choroń © EdytKa


Kamieniołom - Choroń II © EdytKa


Zabytkowa Lipa w Alei Lipowej © EdytKa


Z Darią przed Aleją Lipową © EdytKa


Przed Aleją Lipową © EdytKa

Terenowy trening podjazdów i zjazdów

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Krótki popołudniowy wypad w towarzystwie Aleksandra, głównie z zamiarem potrenowania jazdy w terenie i próby podjazdu na Ossona, co do tej pory mi się nie udało. Najpierw przez osiedle, potem Alejką Pokoju, przez Kucelin, kawałek Odlewników, przez cmentarz żydowski i ścieżką rowerową na Legionów.

Z Legionów skręcamy w lewo w teren kierując się na Górę Ossona. Alek jedzie przodem, ja za nim. Tak sobie jedziemy, aż nagle znaleźliśmy się na szczycie :D Pierwszy w życiu podjazd bez żadnego postoju zaliczony :) Dzisiaj wcale nie wyglądał tak strasznie jak dotychczas. Naładowana pozytywną energią zjeżdżam w dół i podjeżdżam na Ossona drugi raz :) Alek również podjeżdża ponownie. Po chwili przerwy jedziemy dalej. Alek podjeżdża jeszcze na kolejne wzniesienie - krótsze, ale bardziej strome. Ja próbowałam, ale nie dałam rady. Zjeżdżamy z Ossona do czerwonego rowerowego i jedziemy w stronę Kusiąt. Z czerwonego rowerowego odbijamy na czerwony pieszy, by dojechać do Zielonej Góry. Na samą górę nie podjechałam, natomiast udało mi się wjechać dwa razy dalej niż zwykle :) Niedaleko jaskini krótki trening zjazdu po dużych kamieniach, skończony na szczęście łagodnym upadkiem. Przejeżdżamy potem koło jaskini i zjeżdżamy z Zielonej Góry do czerwonego rowerowego.

Wyjeżdżamy na asfalt w Kusiętach. Przed górką skręcamy w prawo w teren, by dojechać do Gór Towarnych. Dopiero po jakiś 400 metrach zauważam, że mieliśmy skręcić dopiero za asfaltową górką. Powrót do asfaltu i dopiero za górką wjeżdżamy na właściwą ścieżkę w terenie. Jaskinię omijamy jadąc dołem i docieramy do polany. Na szczyt Gór Towarnych wjeżdżamy tym łagodniejszym podjazdem. Alek wjeżdża nieco wyżej niż ja. Chwila przerwy na szczycie i zjazd w stronę Olsztyna. Dość stromy początek zjazdu po kamieniach, albo po błocie trochę mnie przeraził, wiec kawałek rower sprowadzam i dopiero dalej wsiadam i zjeżdżam. Alek zjeżdża od samego szczytu. Może kiedyś się zmobilizuje i spróbuję pokonać cały zjazd :D

Wyjeżdżamy na asfalt i kierujemy się już w stronę Olsztyna z zamiarem powrotu do domu, gdyż czas goni. Z Olsztyna kawałek główną drogą, potem w lewo pod górkę i przez Skrajnicę do rowerostrady. Na końcu rowerostrady terenem do torów, potem przez lasek do Bugaja, następnie asfaltem przez Bugaj i za przejazdem kolejowym przez Michalinę do DK1. Pod wiaduktem w lewo i prosto do domu.

Dzisiejszy trening uważam za udany :) Może dla innych to nic szczególnego, ale nigdy wcześniej nie udało mi się wjechać na sam szczyt Ossona, a dziś zrobiłam to dwukrotnie. Najważniejsze jest to, że postępy choć może i wydają się małe, to są zauważalne :)



Są już pierwsze wiosenne kwiaty :) © EdytKa


Na Zielonej Górze © EdytKa


Na szczycie Gór Towarnych © EdytKa


Alek na sczycie Gór Towarnych © EdytKa


Widok z Gór Towarnych © EdytKa

Niegowonice - kamieniołom

Sobota, 13 kwietnia 2013 · Komentarze(3)
Mieliśmy wyjechać na rower przed południem, jednak gdy już wychodziliśmy zaczęło padać. Około 13 rozpogodziło się, więc zebraliśmy się szybko i w drogę. Alek zaproponował wycieczkę na kamieniołom w Niegowonicach.

Trasa do samych Niegowonic 100% asfaltowa. Przez Dąbrowę, koło huty przez Tworzeń, potem w prawo i cały czas prosto przez Łosień (gdzie na chwilę zatrzymujemy się u kumpla ze Skody na pogaduchy) i Okradzionków do Niegowonic. Tutaj miłe zaskoczenie - przejechanych 18 km, ze średnią 27,14 km/h, a trasa wcale nie była całkiem płaska :D Następnie półtora kilometrowy asfaltowy podjazd i potem w stronę skałek dość stromym jak dla mnie terenowym podjazdem (dla porównania bardziej stromym i dłuższym niż Góra Ossona, z tą różnicą, że bez kamieni). Dwie próby podjazdu - jedna z zatrzymaniem w połowie, druga już do samego końca :) Zjazd terenem z powrotem, następnie asfaltowy szybki zjazd i w Niegowonicach w prawo w stronę kamieniołomu. Do kamieniołomu jeszcze kawałek terenem z jednym podjazdem po kamieniach, którego nie udało mi się do końca podjechać.

Nad kamieniołomem chwila przerwy. Na niebie zebrały się ciemne chmury i zaczęło grzmieć (takie są w końcu uroki wiosny), więc decyzja o powrocie. Zjazd do asfaltu i dalej już taką samą trasą co wcześniej do Dąbrowy. W Niegowonicach zaczęło dość mocno padać. Zatrzymaliśmy się na chwilę na przystanku autobusowym na Okradzionkowie i przeczekaliśmy, aż chmura przejdzie, a potem ruszyliśmy dalej w drogę. Już nie padało, ale asfalty były bardzo mokre i nie brakowało sporych kałuż. Dojechaliśmy dość mokrzy, w butach mając powódź. Podjechaliśmy jeszcze na myjkę umyć rowery i potem do domu.

Wiem, że to trochę narcystyczne, ale jestem z siebie dumna :D Podjazdy wychodzą mi coraz lepiej :) Oczywiście jeszcze sporo muszę się nauczyć, ale widoczne efekty są dobrą motywacją do dalszej nauki. Mimo deszczu było dziś całkiem ciepło. Wiosna :) Tak na marginesie, nie sadziłam, że w okolicach Dąbrowy również są takie fajne tereny do jazdy.

Podjazd przed kamieniołomem © EdytKa


Chmura burzowa © EdytKa


Nad kamieniołomem © EdytKa


Alek nad kamieniołomem © EdytKa

Olsztyn - pierwszy tysiąc w sezonie

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · Komentarze(7)
Słonko świeciło dziś od samego rana. Pozytywnie nastrajało do popołudniowego wypadu na rower. Umówiłam się na dziś z Kasią pod skansenem na szybką przejażdżkę do Olsztyna.

Trasa w całości asfaltowa, przez Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. Chwila przerwy na rynku i powrót. Kawałek główną drogą, potem w lewo i przez Skrajnicę, Odrzykoń, koło Guardiana, Ocynkowni, koło dawnego sądu do skansenu. Wyjeżdżając już z przejścia pod dworcem zaliczam dość mocną glebę na chodnik :( A wszystko podczas próby zatrzymania się. Chwilę przed zatrzymaniem skręcałam w prawo, więc miałam jeszcze skręcone koło. Próbowałam wypiąć się prawą nogą z SPD i nagle okazało się, że nie mam jak. Zaczęłam szarpać się z pedałem, ale bez skutku. Efektem tego poleciałam na glebę. Róg kierownicy wbił mi się w udo, a ręką przywaliłam z całej siły w chodnik. Kasia pomogła mi się pozbierać i pojechałyśmy dalej przez Aleję Pokoju, gdzie żegnam się z Kasią i samotnie Jagiellońską wracam do domu.

Dopiero po powrocie do domu zauważyłam, że na udzie mam dość sporego siniaka i obdarta skórę. Oby szybko się zagoiło. Kawałek za stacją benzynową na Odrzykoniu wskoczył pierwszy tysiąc w sezonie. Dni są już coraz dłuższe i nieco cieplejsze. Jest nadzieja, że niedługo nadejdzie wiosna :) Będzie można więcej jeździć i zrzucić zimowe ciuchy :D