Wpisy archiwalne w kategorii

9) W towarzystwie

Dystans całkowity:23261.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1034:45
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:116128 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:18886 kcal
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:41.84 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Taki tam rozjazd

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Umówiliśmy się dziś na wycieczkę rowerową z moją kumpelą, która mieszka w Sosnowcu. Miejsce spotkania przy molo na Pogorii III. Tak więc na początek standardowy dojazd przez przejazd kolejowy i potem bocznymi uliczkami do Pogorii 3, gdzie czekała już na nas Emilka.

Potem we trójkę ścieżką rowerową przez Park Zielona i dalej nową ścieżką rowerową wzdłuż Czarnej Przemszy. Następnie asfaltem do Elektrowni Łagisza. Niestety na skrzyżowaniu Emilka zrywa łańcuch. Nikt z nas nie ma skuwacza, więc na tym kończy się nasza dzisiejsza wycieczka. Po Emilkę przyjeżdża autem jej chłopak i zabiera ją do domu. My z powodów czasowych również de3cydujemy się wracać do domu. Jedziemy kawałek asfaltem i potem w prawo do Czarnej Przemszy, ścieżką wzdłuż rzeki do Parku Zielona i dalej ścieżką rowerową do Pogorii 3, skąd już standardowy powrót do domu.

Miała być fajna wycieczka, z kumpelą, którą znam kupę lat, z którą chodziłam po Tatrach, która uczyła mnie jeździć na nartach, a z którą nigdy jeszcze nie jeździłam na rowerze. Niestety tym razem nie udało się. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Już są ciche plany na następny wspólny wypad :)

Powerade MTB Marathon - Korbielów

Sobota, 10 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Rozgrzewka + maraton. Jak dla mnie najtrudniejszy z dotychczasowych maratonów.
Tradycyjnie nie zabrakło błota, jak zwykle.

Miejsce 6 w K2 Mega na 9 osób w kategorii.

Przy okazji 5000 km na Rockim, który niestety będzie musiał zostać oddany na serwis gwarancyjny.

Kilka fotek z maratonu:
Podjazd
Na trasie
Zjazd

I krótki filmik:

Gliwice - Pławniowice - Toszek - Czewa

Niedziela, 4 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Generalnie w planach na dziś był rowerowy powrót z Krakowa. Jednak z uwagi na zapowiadane upały trasa została trochę zmieniona. Cel na dziś - pozwiedzać pałace na Śląsku. Z samego rana razem z Alkiem jedziemy na dworzec główny PKP, gdzie umówieni byliśmy ze Skowronkami. We czwórkę pakujemy się w pociąg do Gliwic. Pociąg dojeżdża do celu opóźniony o jakieś pół godzinki.

Z dworca kierujemy się ulicami Gliwic najpierw na rynek, gdzie podziwiamy ratusz, a potem do Zamku Piastowskiego z XV wieku, zwanego właściwie Dworem Certyczów. Zamek stanowił budowlę obronną. W zamku mieści się obecnie muzeum miejskie i informacja turystyczna, która niestety była jeszcze zamknięta.

Przed ratuszem w Gliwicach © EdytKa


Z Darią przed Zamkiem Piastowskim © EdytKa


Zamek Piastowski w Gliwicach (fot. Skowronek) © EdytKa


Po obejrzeniu zamku kierujemy się drogą nr 78 (droga do Tarnowskich Gór) w stronę XVIII-wiecznego pałacu w Szałszy. Po drodze mijamy zabytkową radiostację z 1932 roku. Obecnie pałac w Szałszy jest remontowany. Dookoła ogrodzony, a na ogrodzeniu tabliczki informujące, że to teren prywatny. W Szałszy oglądamy jeszcze zabytkowy drewniany kościółek, który wygląda na odrestaurowany.

Radiostacja w Gliwicach (fot. Skowronek) © EdytKa


W następnej kolejności udajemy się mniej ruchliwą drogą do miejscowości Ziemięcice, by tam zobaczyć ruiny gotycko-barokowego kościoła. Ruiny ogrodzone, jedyne wejście do ruin prowadzi przez plebanię miejscowego kościoła, więc rezygnujemy ze zwiedzania ruin od środka.

Ruiny gotycko-barokowego kościoła w Szałszy © EdytKa


Ruiny gotycko-barokowego koscioła w Szałszy (fot. Skowronek) © EdytKa


Następny nasz cel to dotrzeć do Pławniowic. Jedziemy bocznymi drogami z Ziemięcic przez Gliwice Łabędy i Gliwice Czechowice. Po drodze spotykamy pewnych kolarzy. Oto oni:

Gdzieś w Gliwicach w drodze (fot. Skowronek) © EdytKa


Z napotkanymi rowerzystami © EdytKa


Po krótkiej "rozmowie" z nietypowymi kolegami jedziemy dalej przez Brzezinkę, Kleszczów mi Taciszów do Pławniowic, by tam zwiedzić pałac z XIX wieku. Pałac prezentuje się bardzo gustownie i okazale. W pałacu mieści się Ośrodek Edukacyjno-Formacyjny Diecezji Gliwickiej. Pałac można zwiedzić w środku, ale dopiero od godziny 14, jest dużo wcześniej, więc podziwiamy jedynie pałac z zewnątrz, przy okazji urządzając sobie przerwę śniadaniową w pałacowym parku. Koło pałacu znajduje się również zabytkowy spichlerz, ale nie mamy dostatecznie dużo czasu na zwiedzanie go.

Przed pałacem w Pławniowicach © EdytKa


Nasze rowerki przed pałacem w Pławniowicach © EdytKa


Wieża pałacowa © EdytKa


Wierzba w pałacowym parku © EdytKa


Z Rafałem przed pałacem w Pławniowicach (fot. Skowronek) © EdytKa


Nagle ku naszemu zaskoczeniu przestaje prażyć słońce, zrywa się mocny wiatr i niebo zakrywają ciemne chmury. Tak więc czym prędzej w drogę, by dotrzeć do Toszka przed ulewą. jedziemy przez Niewiesze, Słupsko i Boguszyce. Silny wiatr utrudnia jazdę. Docieramy do Toszka i w tym momencie zaczyna padać. Postanawiamy przeczekać deszcz. Udajemy się na obiad do restauracji Złota Kaczka. obiad zjedzony, a tymczasem ciągle pada. W głowach już myśli, że jeśli nie przestanie to wracamy do Gliwic na PKP. Po jakichś dwóch godzinach wychodzi słońce. Udajemy się na zamek. Zamek w Toszku w 1811 roku stał się ruiną po pożarze. Do dziś krąży legenda, że gdzieś wśród murów zamku spoczywa rodowy skarb von Gaschinów - srebrny koszyk ze złotą kaczką, wysiadującą 11 złotych jaj wypełnionych drogimi kamieniami.

Wieża zamku w Toszku © EdytKa


Alek przed zamkiem w Toszku © EdytKa


Przed murami zamku w Toszku © EdytKa


Na zamku mamy także okazję nieco sobie pożartować :D A jako że dobre humory dziś dopisuję, grzechem by było z takiej okazji nie skorzystać. Oto efekty :D

I ten jego błysk w oku - bezcenny (fot. Skowronek) © EdytKa


No to teraz kolej na mnie :D (fot. Skowronek) © EdytKa


Jak teraz ładnie prosi o wybaczenie :D © EdytKa


Z Toszka udajemy się przez Kotliszowice, Błażejowice i Wielowieś do miejscowości Tworóg, a następnie jedziemy do Brynka, by tam zwiedzić zespół parkowo - pałacowy. Znajduje się tutaj obecnie Technikum Leśne i internat tegoż technikum, a głębiej w parku również Gimnazjum i wieża zegarowa, zwana wieżą ciśnień.

Przed internatem technikum w zespole pałacowo-parkowym w Brynku © EdytKa


Zespół parkowo-pałacowy w Brynky (fot. Skowronek) © EdytKa


Rzeźby na budynku technikum © EdytKa


Wieża ciśnień e zespole pałacowo-parkowym w Brynku © EdytKa


Z Brynka wracamy do Tworoga, by zobaczyć tutejszy zamek, który niedawno został odnowiony.

Pałac w Tworogu © EdytKa


Następnie już kierujemy się w stronę Częstochowy. Jedziemy najpierw do Koszęcina, gdzie robimy krótką przerwę na lody. Dalej już bez postojów przez Boronów, Dębową Górę do Konopisk, i przez Dźbów w stronę centrum. Koło ulicy Sabinowskiej żegnamy się ze Skowronkami i dalej podążamy we dwoje przez Wypalanki do domu.

Nie sądziłam, że na Śląsku jest tyle ciekawych pałaców, które można zwiedzić. Sporo planowanych atrakcji musieliśmy dziś odpuścić ze względów czasowych. Pozostaje nadzieja, że uda się jeszcze kiedyś wybrać na rowerową wycieczkę w tamte okolice. Dziękuję za wesołe towarzystwo. To była bardzo fajna wyprawa :)

Trasa: Gliwice - Szałsza - Ziemięcice - Gliwice Łabędy - Gliwice Czechowice - Gliwice Brzezinka - Kleszczów - Taciszów - Pławniowice - Niewiesze - Słupsko - Boguszyce - Toszek - Kotliszowice - Błażejowice - Wielowieś - Tworóg - Brynek - Tworóg - Koszęcin - Boronów - Dębowa Góra - Leśniaki - Korzonek- Konopiska - Częstochowa Dźbów - Częstochowa Wypalanki.

Świnoujście vol.7 - plażą pod punkt widokowy Gosań

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
To już mój ostatni rowerowy dzień podczas tegorocznych wakacji w Świnoujściu. Mój, bo Alek wybiera się jutro na samotny szybki trening. Ja już odpoczywam. Chciałam jeszcze trochę pojeździć po plaży, więc dzisiejsza wycieczka została zaplanowana właśnie pod tym kątem.

Na początek ścieżką rowerową udajemy się na prom Bielik, którym płyniemy na drugi brzeg Świny. Po przeprawie promowej jedziemy asfaltem szlakiem rowerowym R10 koło dworca w Świnoujściu i potem koło budowanego Gazpromu. Wjeżdżamy w leśną ścieżkę, która prowadzi na dziką plażę w Świnoujściu. Na plaży pustki. Ludzi prawie wcale. Czasami trafia się jakiś biegacz. Piach zbity, nie rozgrzebany przez ludzi. Jedziemy wzdłuż plaży, cały czas z wiatrem, stosunkowo szybko jak na jazdę po piachu (momentami ok. 22 km/h). Od Świnoujścia cały czas podąża za nami deszczowa chmura, przed którą staramy się uciec, mając nadzieję, że zdążymy choćby do Międzyzdrojów zanim zacznie lać.

Ucieczka przed ulewą © EdytKa


Im bliżej strzeżonej plaży tym jedzie się ciężej. Piach coraz bardziej grząski, a i ludzi, których musimy jakoś omijać coraz więcej. Zaczyna lekko kropić, a po chwili coraz mocniej padać. Rowery pod rękę i biegiem, by czym prędzej schować się pod molo przed naprawdę mocną ulwą. Wiatr szybko rozwiewa deszczowe chmury i rozpogadza się. Kilka zdjęć na plaży i jedziemy dalej plażą, w stronę punktu widokowego Gosań.

Na plaży w Miedzyzdrojach © EdytKa


Narzeczony w Miedzyzdrojach na plaży © EdytKa


Kuter rybacki w Międzyzdrojach © EdytKa


Rowerki zaparkowane na plaży © EdytKa


Dojeżdżamy do klifów i jedziemy wzdłuż nich. Piaszczysta plaża coraz bardziej zamienia się w kamienistą. W jednym miejscu musimy zejść z rowerów, by ominąć mokre i śliskie kamienie.

Klify w Międzyzdrojach © EdytKa


Jazda wzdłuż klifów © EdytKa


Docieramy plażą pod punkt widokowy Gosań, na którym to byliśmy rowerami ostatnio i oglądaliśmy morze od góry. Tym razem możemy obejrzeć klify z plaży i popatrzeć na ludzi będących na górze na punkcie widokowym. Jedziemy jeszcze kawałek dalej plażą, ale jazda staje się coraz trudniejsza, a nie wiadomo gdzie znajduje się najbliższy wyjazd z plaży. Decydujemy się wrócić wzdłuż klifów do molo w Międzyzdrojach i tam opuścić plażę. Pod wiatr jedzie się ciężko.

Alek niesie rowery, żeby się za bardzo nie pobrudziły od piachu :D © EdytKa


Z plaży wychodzimy koło smażalni ryb. Bocznymi ulicami Międzyzdrojów docieramy do drogi nr 102. Jedziemy tą drogą do ronda i następnie drogą nr 3 na prom Karsibór. Po drodze dopada nas kolejna mocna ulewa. Przeczekujemy chwilę pod drzewem i gdy deszcz ustaje jedziemy dalej. Z mokrego asfaltu woda chlapie po tyłku i po nogach. Wychodzi słońce. Kolejka aut na prom dziś bardzo długa, a ludzie dodatkowo nie umieją dostosować się do znaków informujących o tym, by ustawiali się przy krawędzi jezdni. Połowa aut stoi przy samym środku drogi i ciężko je ominąć, gdy coś jedzie z naprzeciwka.

Uschnięta brzoza przy drodze na Karsibór © EdytKa


Wreszcie docieramy do promu. Po przeprawie promowej jedziemy cały czas prosto ścieżką rowerową (wzdłuż drogi nr 3), którą prowadzi czerwony szlak rowerowy. Na końcu skręcamy w prawo i ścieżkami rowerowymi przez miasto udajemy się na rynek po rybkę na obiad i potem do domu.

Podsumowując tegoroczny pobyt nad morzem - najbliższa okolica Świnoujścia została przez nas zwiedzona na rowerach. W dalsze rejony wybieraliśmy się autem. Udało się zrealizować dwa cele zaplanowane na ten rok - byłam na rowerze poza granicami kraju (w tym wypadku w Niemczech) i jeździłam na rowerze po plaży i to w dodatku razem z moim narzeczonym :* To były udane wakacje :)

Świnoujście vol.6 - Jezioro Czajcze - 4 tysiąc w sezonie

Niedziela, 28 lipca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Mieliśmy dziś przed południem iść na plażę trochę się poopalać. Jednak gdy wstaliśmy i wyjrzeliśmy za okno okazało się, że słońce schowane jest za chmurami i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie rozpogodziło się. Aby nie marnować dnia zaproponowałam, by pójść na rower. Chciałam zobaczyć Jezioro Czajcze koło Wisełki.

Początek wycieczki rzekłabym standardowy. Ścieżką rowerową przez miasto na prom Bielik, by dostać się na drugi brzeg Świny. Po przeprawie promem asfaltem drogą nr 3 przez Świnoujście - Warszów i Przytór, a potem drogą 102 do Międzyzdrojów. Zza chmur zaczęło przebijać się słońce i temperatura dość znacznie wzrosła. Z Międzyzdrojów dalej drogą 102 do Wisełki. Po drodze skręcamy w lewo i kawałek ternem pod górkę po drewnianych belkach na punkt widokowy Gosań.

Na punkcie widokowym Gosań © EdytKa


Bunkier na punkcie widokowym © EdytKa


Na punkcie widokowym Gosań © EdytKa


Od wyjazdu z punktu widokowego dalej asfaltem do Wisełki, cały czas lekko pod górkę. W Wisełce skręcamy w prawo w stronę Warnowa. Jedziemy jeszcze kawałek asfaltem, po czym skręcamy w lewo w teren na zielony szlak pieszy, prowadzący wzdłuż Jeziora Czajcze. Docieramy szlakiem do Wydrzego Głazu. Owy głaz został przyniesiony nad jezioro przez lodowiec z terenów Skandynawii około 12 000 lat temu. Jego obwód wynosi 8,1 metrów. Głaz waży aż 26 ton. Jego nazwa pochodzi stąd, iż w słoneczne dni wygrzewają się żyjące nad jeziorem wydry.

Na Wydrzym Głazie © EdytKa


Mój narzeczony na Wydrzym Głazie © EdytKa


Po przerwie udajemy się w drogę powrotną. Terenem zielonym pieszym jedziemy do asfaltu i potem zielonym szlakiem rowerowym R10, kawałek asfaltem w stronę Warnowa i dalej terenem drogą Żubrową obok Zagrody Żubrów do Międzyzdrojów. Na końcu drogi Żubrowej pokonujemy łagodny zjazd po poprzecznych belkach. Od Międzyzdrojów standard asfaltem przez Przytor i Warszów na prom Bielik. Koło stacji kolejowej Świnoujście - Przytor zaczyna boleć mnie głowa. Przyczyna od razu zdiagnozowana - na liczniku temperatura 40 stopni Celsjusza. Jakaś masakra.

Upał nie do opisania © EdytKa


Na prom wjeżdżam ledwie żywa. Podczas przeprawy trochę odżywam, gdyż czuć lekki wiaterek. Po przepłynięciu na drugi brzeg rzeki jedziemy ścieżką rowerową prosto do domu. Rano nic ni wskazywało na to, że będzie dziś taki upał. Pewnie gdybym wiedziała o tym wcześniej zastanowiłabym się 3 razy czy wyjście na rower to dobry pomysł. Na szczęście kilometrów było niezbyt wiele, wiec jakoś dało się wytrzymać.

Świnoujście vol.5 - plażą wzdłuż morza do Ahlbeck

Sobota, 27 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Sobota wieczór. W planie mieliśmy dziś iść na kabaret Paranienormalni. No ale... tuż przed bramą Amfiteatru nagłe olśnienie - przecież kabaret jest 28.07 czyli w niedzielę :D Cóż, widać kto tu jest Paranienormalny :D Nie było innych planów, więc podczas powrotu do domu postanowiliśmy bez przebierania się wybrać się rowerem na plażę. Trafił mi się przy okazji niecodzienny widok :D Nigdy nie widziałam Alka na rowerze w normalnych ciuchach.

Pojechaliśmy najpierw przez miasto koło Amfiteatru, potem ścieżką rowerową koło promenady do plaży. Plażą udaliśmy się na początek w prawo do wiatraka Stawa Młyny.

Jazda po plaży © EdytKa


Alek jadący po plaży © EdytKa


Statek na morzu © EdytKa


Jechało się bardzo przyjemnie, ludzi nad morzem niewiele, więc zachciało nam się przejechać jeszcze po plaży do Niemiec do Ahlbeck. Tak więc od wiatraka wzdłuż plaży do miejsca gdzie na plażę wjechaliśmy i dalej aż do Niemiec. Na plaży w Ahlbeck krótki postój koło kutra rybackiego (tegoż samego kutra, koło którego Alek był trzy lata temu).

Nasze rowery przy niemieckim kutrze rybackim © EdytKa


Na plaży w Ahlbeck © EdytKa


Na plaży w Ahlbeck - II © EdytKa


Zaczęło się już ściemniać, zresztą słońce schowane było dziś za gęstymi chmurami, więc postanowiliśmy wracać. Tak samo jak wcześniej - plażą wzdłuż morza do ostatniego wyjścia w okolicach promenady w Świnoujściu. Po drodze jeszcze chwila przerwy, by uwiecznić na zdjęciu pewną rybkę.

Pomysłowość niemeickich dziciaków © EdytKa


Dalej ścieżką rowerową koło promenady i potem asfaltem koło amfiteatru w stronę domu. Udaliśmy się jeszcze na rynek zobaczyć po zmroku miejską fontannę.

Przed fontanną miejską w Śinoujściu © EdytKa


Alek przed fontanną miejską w Śinoujściu © EdytKa


Koło fontanny dopadł nas atak komarów, więc na szybko zrobiliśmy sobie dwie fotki, po czym pojechaliśmy prosto do domu. Miała być krótka wycieczka (około 6 km), a nazbierało się ich aż 20 :D Miły rowerowy wieczór nad morzem na plaży.

Świnoujście vol.4 - Wolin (wioska Wikingów) i Jezioro Turkusowe

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Dzisiaj czwarty rowerowy dzień nad morzem. Umówiliśmy się dziś z Piotrkiem (Alka kolegą z maratonów), który również w tym samym czasie co my wypoczywa i trenuje nad morzem. Dla chłopaków miała to być spokojna jazda w tzw. tlenie, jednak mimo tego nastawiłam się, że dla mnie będzie to mocniejszy trening.

Na początek (jeszcze we dwoje) ścieżką rowerową przez miasto na prom Bielik. Po przeprawie promem przez rzekę Świnę pojechaliśmy asfaltem drogą nr 3 przez Świnoujście - Warszów i Świnoujście - Przytór, a następnie drogą nr 102 do Międzyzdrojów, gzie koło netto mieliśmy spotkać się z Piotrkiem. Potem już we większym składzie udaliśmy się asfaltem do centrum Międzyzdrojów. Wjechaliśmy w teren na zielony pieszy i tzw. drogą Żubrową obok zagrody Żubrów dotarliśmy do Warnowa. Potem znów asfaltem przez Warnowo, Ładzin i Mokrzycę Wielką. W Mokrzycy kawałek ścieżką wzdłuż torów do dworca kolejowego. Następnie znów asfaltem przez Mokrzycę Małą do Wolina, gdzie udajemy się przez most na drugi brzeg rzeki Dziwna do wioski Wikingów. W najbliższy weekend we wiosce Wikingów odbywać będzie się Festiwal Słowian i Wikingów, ale wtedy przyjedziemy tu bez rowerów.

Wioska Słowian i Wikingów © EdytKa


We wiosce Słowian i Wikingów © EdytKa


Po krótkiej przerwie udajemy się w dalszą drogę. Asfaltem przez Recław i Wolin do Mokrzycy Małej. W Mokrzycy wjeżdżamy w teren na niebieski szlak pieszy. Z mapy wynik, że szlak prowadzi obok ruin zamku Żurawice. Na szlaku sporo piachu. Po drodze z powodów słabego oznakowania szlak gubimy i docieramy do asfaltu do drogi nr 3 w miejscowości Płocin. Zerkamy na mapę. Decydujemy się jechać kawałek asfaltem, po czym wjeżdżamy w leśną ścieżkę, którą wg mapy powinniśmy dotrzeć do niebieskiego pieszego. I tak rzeczywiście się dzieje. Tutaj niebieski pieszy prowadzi po jakichś zaroślach i chaszczach. Okazuje się, że ruiny zamku to tylko kilka pozarastanych przez krzaki cegieł. Ogółem nic ciekawego. Zjeżdżamy lasem z powrotem na asfalt. Znajdujemy się w Dargobądzu. Planujemy dalej jechać niebieskim szlakiem rowerowym. Najpierw trochę błądzimy po okolicy, by odnaleźć szlak, jednak w końcu nam się to udaje. Szlak prowadzi lasem przez Lubczewo, Trzciągowo do wapnicy. Na szlaku sporo błota. W jednym miejscu napotykamy dość sporą błotną kałużę. Chłopakom udaje się ominąć ją bokami, a ja niestety przejeżdżam przez sam środek. W efekcie cały rower okleja się błotem, które później podczas jazdy odpryskuje mi na nogi i twarz. W Wapnicy kierujemy się kawałek asfaltem na Jezioro Turkusowe. Nad jeziorem krótka przerwa.

Razem nad Jeziorem Turkusowym © EdytKa


Nasze rowerki nad Jeziorem Turkusowym © EdytKa


Po odpoczynku nad jeziorem powrót do domów. Asfaltem przez Wapnicę, Wicko Zalesie do ronda w Międzyzdrojach. Tutaj odłącza od nas Piotrek i kieruje się do centrum miasta. My jedziemy asfaltem drogą nr 3 przez Świnoujście Przytór i Warszów na prom Bielik. Po przeprawie promowej ścieżkami rowerowymi przez miasto na myjkę umyć rowery i potem do domu.

Tempo dzisiejszej wycieczki jak dla mnie momentami spore. Dla chłopaków to delikatna jazda. Starałam się nie pozostawać w tyle, ale chwilami tak było - szczególnie po błotnej przeprawie w lesie. Ale i mocniejszy trening czasem jest potrzebny.

Świnoujście vol.3 - Niemcy - dworek w Mellenthin

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
[b]Dzisiejszego dnia postanowiliśmy wybrać się rowerem do Niemiec do Mellenthin, gdzie wg mapy miał znajdować się zamek. Na mapie zaznaczony był zielony szlak rowerowy prowadzący w zasadzie prosto do celu. W praktyce szlak jednak nie był taki wspaniały jak na mapie. Ale o tym za chwilę.

Pojechaliśmy ścieżką rowerową ze Świnoujścia do granicy polsko-niemieckiej. Następnie ścieżką rowerową owym zielonym szlakiem wzdłuż niemieckiego wybrzeża przez Ahlbeck, Heringsdorf, Bansin i Fischershutten. Infrastruktura wzdłuż plaży w Niemczech zupełnie inna niż w Polsce, jakbym była w innym, lepszym świecie.

Na granicy polsko-niemieckiej Świnoujście-Ahlbeck © EdytKa


Na plaży w Niemczech - Ahlbeck © EdytKa


W Fischershutten szlak skręca w lewo i najpierw dość szybkimi szutrówkami przez las, a potem asfaltem wzdłuż pola campingowego prowadzi do miejscowości Uckeritz.

Bagna kolo szlaku do Uckeritz © EdytKa


W Uckeritz okazuje się, że szlak którym chcemy dalej jechać jest w rzeczywistości nieoznaczony - nie istnieje. Próbujemy jechać tak, jak szlak prowadzi wg mapy. Ulicami miasta docieramy do portu. Kawałek za portem wjeżdżamy w teren. Najpierw jedziemy kawałek przez las, a potem lądujemy na jakimś polu i ścieżka kompletnie znika na jakichś mokradłach. Wiadomo już dlaczego szlak został zlikwidowany. Po oględzinach mapy decydujemy się wrócić do drogi nr 111, którą przecinaliśmy przed dojazdem do portu. Jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż tej drogi. Na najbliższym skrzyżowaniu okazuje się, że dojeżdżamy do zielonego szlaku rowerowego. Jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż drogi tak jak prowadzi szlak, przez Neu Pudagla do Pudagla. Tutaj zatrzymujemy się, by obejrzeć zabytkowy młyn.

Zabytkowy młyn w Pudagla © EdytKa


Zabytkowy młyn w Pudagla z drugiej strony © EdytKa


Następnie zjeżdżamy w dół do drogi 111 i jedziemy dalej ścieżką rowerową przez Neppermin do Mellenthin. Szlak zielony prowadzi wzdłuż zalewu Nepperminer See.

Zalew Nepperminer See © EdytKa


W Mellenthin przejeżdżamy pod drogą główną na drugą stronę i kawałek dalej skręcamy w prawo w leśną dróżkę prowadzącą do zaznaczonego na naszej mapie zamku, który chcemy zwiedzić. Na miejscu okazuje się jednak, że nie jest to żaden zamek, a dworek. Objechaliśmy ów dworek dookoła i następnie wróciliśmy dróżką przez las do ścieżki rowerowej przy drodze głównej.

Dworek w Mellenthin © EdytKa


Z mapy wynikało, że prostopadle do drogi głównej powinna znajdować się jakaś polna droga prowadząca do Katschow. W rzeczywistości jednak po drugiej stronie drogi głównej znajdowała się jakaś niemiecka knajpka. Spojrzeliśmy na mapę koło owej knajpki, jednak z niej również nic nie wniknęło. Pokręciliśmy się trochę po okolicy i wróciliśmy znów do głównej drogi.

Niemiecki mapnik © EdytKa


Zabytkowy głaz w Mellenthin © EdytKa


Pojechaliśmy dalej główną drogą. Po kilkunastu metrach okazało się, że dopiero teraz dojechaliśmy do skrzyżowania z polną drogą, której wcześniej szukaliśmy. Skręciliśmy w lewo i terenem przez pola dotarliśmy do Katschow. Następnie pojechaliśmy asfaltem do Dargen, gdzie ku naszemu zaskoczeniu odnaleźliśmy zagubiony zielony szlak rowerowy. Szlakiem, kawałek szutrem, a potem asfaltem pojechaliśmy przez Neverow i Kutzow do Zirchow, po czym dalej szlakiem szutrówką przez las do Garz. Z Garz również szutrówką przez pola do Kamminke (miejscowości przy granicy z Polską).

Tunel między Garz a Kamminke © EdytKa


W Kamminke zielony szlak rowerowy ponownie znika w bliżej niewyjaśnionych dla nas okolicznościach. Błądzimy trochę po mieście. Udaje nam się dojechać do czerwonego szlaku rowerowego (którego na naszej mapie nie było), prowadzącego asfaltem do granicy niemiecko-polskiej.

Na granicy niemiecko-polskiej Kamminke-Świnoujście © EdytKa


Trzymając się owego szlaku czerwonego przekraczamy granicę Kamminke - Świnoujście. Jesteśmy z powrotem w Polsce. Ścieżką rowerową przez dzielnicę Wydrzany i przez Płachocin dojeżdżamy do centrum. Kierujemy się jeszcze na myjkę umyć rowery, a potem już prosto do domu.

Szkoda, że szlaki rowerowe oznaczone na naszej mapie nie pokrywały się ze szlakami oznaczonymi przez Niemców. Od Kamminke mieliśmy początkowo jechać nieco inaczej, ale byliśmy już trochę zmęczeni ciągłym szukaniem szlaku, dlatego skróciliśmy trasę. Zwiedziliśmy generalnie bardziej rolniczą część Niemiec. W sumie trochę inaczej sobie wyobrażałam ten kraj, ale może to dlatego, że kojarzy mi się on bardziej z bardziej zurbanizowanym państwem. Może kiedyś uda się zwiedzić nieco więcej.

Świnoujście vol.2 - Międzyzdroje i Jezioro Turkusowe

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny upalny dzień. Na dzisiaj zaplanowaliśmy krótką wycieczkę do Międzyzdrojów. Na początek ścieżką rowerową udajemy się na prom Bielik, który przetransportuje nas na drugi brzeg Świny. Po przeprawie promowej jedziemy asfaltem szlakiem rowerowym R10 koło dworca w Świnoujściu i koło Gazpromu, gdzie szlak skręca w prawo w teren. Szlak prowadzi przez las, częściowo po betonowych płytach, częściowo po piachu i kamieniach. Po drodze mijamy wieżę obserwacyjną Dzwon - dawny bunkier dowodzenia Baterii Nadbrzeżnej. Na rozwidleniu leśnych ścieżek Alek skręca w niewłaściwą dróżkę i dojeżdżamy do asfaltu koło stacji kolejowej Świnoujście - Przytor. Wracamy się na właściwy szlak i jedziemy aż do Międzyzdrojów po drodze mijając kolejne bunkry wojskowe.

Na szlaku rowerowym R10 © EdytKa


Bunkry przy szlaku R10 © EdytKa


W Międzyzdrojach jedziemy najpierw asfaltową ścieżką wzdłuż domków letniskowych koło plaży. Docieramy do centrum. Koło molo krótka przerwa na lody, po czym udajemy się na Aleję Gwiazd.

Aleja Gwiazd w Miedzyzdrojach © EdytKa


W Miedzyzdrojach © EdytKa


Po przejściu przez Aleję Gwiazd jedziemy asfaltem przez Międzyzdroje i Wicko Zalesie (gdzie znajduje się muzeum wyrzutni V3, które zwiedzimy innym razem) do Wapnicy. Koło parkingu wjeżdżamy w teren i jedziemy pod górkę na punkt widokowy nad Jeziorem Turkusowym. Nazwa owego jeziora pochodzi od jego przepięknego koloru. Zobaczcie sami.

Nad Jeziorem Turkusowym © EdytKa


Alek nad Jeziorem Turkusowym © EdytKa


Po krótkiej przerwie nad jeziorem jedziemy terenem szlakiem niebieskim pieszym przez las do Lubina. Bardzo przyjemy szlak. Następnie asfaltem koło kościoła w Lubinie do punktu widokowego Grodzisko, z którego widać Zalew Szczeciński.

Kościół w Lubinie © EdytKa


Zalew Szczeciński © EdytKa


Na punkt widokowy dziś nie wchodzimy. Jedziemy asfaltem w dół o Wapnicy. Po drodze mijamy ruiny fabryki porcelany w Lubinie. Ruiny wrażenia nie robią. Zaledwie jeden rozpadający się budynek. Szkoda, że tak niszczeje. Dojeżdżamy do parkingu w Wapnicy i dalej asfaltem przez Wicko Zalesie i przez Świnoujście - Przytor i Warszów dojeżdżamy do promu Bielik. Po przeprawie na drugi brzeg Świny jedziemy jeszcze przez park Zdrojowy do Amfiteatru kupić bilety na niedzielny kabaret Paranienormalni Baltic Tour, po czym przez miasto wracamy do domu.

Jestem zaskoczona równością terenu w tych okolicach. Wzniesienia są tutaj rzadkością. Jedyne pagórki dzisiaj to dojazd do Dzwonu i nad Jezioro Turkusowe. Natomiast nie brakuje piachu, po którym miejscami jeździ się niezbyt łatwo. Do domu dojechaliśmy cali zakurzeni :D

Świnoujście vol.1 - zapoznanie z okolicą

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wakacje, czas odpoczynku od codzienności. Pierwszy rowerowy dzień nad morzem. Dziś w planie krótki objazd po najbliższej okolicy i zapoznanie z zabytkami, które będziemy zwiedzać w inny dzień już bez rowerów.
Na początek ścieżką rowerową z domu do nadbrzeża. Potem wzdłuż nabrzeża zielonym szlakiem rowerowym R10 do basenu północnego, gdzie cumują statki i jachty. Dalej ulicą Jachtową do Fortu Anioła. Następnie w stronę kolejnego fortu. Niestety kilka metrów za Fortem Anioła łapię kapcia. Przymusowa przerwa techniczna koło Bramy.

Przed Fortem Anioła © EdytKa


Na kuli armatniej © EdytKa


Po zaklejeniu dziury dalej szlakiem R10 do Fortu Zachodniego. Dzisiaj bez fotek. Zrobimy podczas zwiedzania bez rowerów. Od fortu jedziemy po plaży wzdłuż brzegu do słynnego w Świnoujściu wiatraka Stawa Młyny.

W drodze do wiatraka © EdytKa


Alek w drodze do wiatraka © EdytKa


Wiatrak Stawa Młyny © EdytKa


Na wybrzeżu © EdytKa


Po krótkiej przerwie koło Młyna wracamy tą samą drogą do nadbrzeża i udajemy się na prom Bielik, by przepłynąć na druga stronę Świny. Gdy już jesteśmy na drugim brzegu jedziemy asfaltem szlakiem rowerowym R10 koło dworca kolejowego, a potem koło budowanego obecnie Gazpromu w stronę latarni morskiej. Po drodze mijamy bunkier Bateria Brzegowa i ostatni fort - Fort Gerharda (zwany inaczej Baterią Wschodnią). Wszystkie forty stanowią razem Twierdzę w Świnoujściu. Dziś tych fortów również nie fotografujemy. Zatrzymujemy się koło latarni morskiej w Świnoujściu.

Latarnia morska w Świnoujściu © EdytKa


Po przerwie wracamy tą samą drogą, asfaltem koło Gazpromu i szlakiem R10 na prom Bielik. Przepływamy na drugi brzeg i taką samą trasą jak wcześniej, czyli koło Fortu Anioła i Fortu Zachodniego jedziemy na plażę koło Stawa Młyny zobaczyć zachód słońca.

Nasze rowery na plaży © EdytKa


O zachodzie słońca na plaży © EdytKa


Po zachodzie słońca udajemy się w drogę powrotną. Jedziemy najpierw wzdłuż brzegu aż do pierwszego wyjścia z plaży. Następnie ścieżką rowerową koło promenady i przez miasto do domu. Mimo, iż kilometrów dziś niewiele to wycieczka cieszy niesamowicie :) Pierwszy raz w życiu miałam okazję jechać rowerem po plaży (nad morzem rowerem już jeździłam, ale plażą jeszcze nie). Szykuje się udany urlop :)