Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:869.83 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:40:56
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:59.10 km/h
Suma podjazdów:10655 m
Maks. tętno maksymalne:130 (67 %)
Maks. tętno średnie:174 (89 %)
Suma kalorii:3305 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:36.24 km i 3h 24m
Więcej statystyk

Praca

Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Z rana dojazd do pracy. Dziś na szczęście bez przygód. Po pracy krótka rundka do kilku sklepów w poszukiwaniach dętki. Następnie powrót do domu.

Terenowo po Jurze

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W planach na dziś był wypad do Ojcowa ze Skowronkami, ale w sobotę okazało się, że nie będziemy dziś dysponować takim dużym zasobem czasu. Początkowo mieliśmy mieć możliwość pójścia na rower tak by wrócić około 16, a jak okazało się z rana, to dopiero o 16 mieliśmy czas by na rower pójść, dzięki czemu udało nam się zgadać na rower z Tomkiem, z którym umawiamy się już od dawna i ciągle coś na przeszkodzie stoi.

Najpierw jedziemy Aleją Pokoju i przez Kucelin. Potem przez Cmentaż Żydowski i Legionów. Do umówionej godziny mamy jeszcze trochę czasu, więc kierujemy się do kamieniołomu Prędziszów. W kamieniołomie zjazd i na samym dole spotykamy znajomych z Clubu CONA (Częstochowski Oddział Niezależnego Airsoftu), którzy dziś mają w planie nakręcić krótki filmik o swoich zainteresowaniach. Kilka prób podjazdu i zjazdu i czas kierować się na miejsce spotkania. Na Legionów Tomek już czekał. We trójkę atakujemy podjazd na Ossona, a potem pokonujemy jeszcze kilka singlowych podjazdów i zjazdów. na jednym ze zjazdów Alek łapie kapcia w Rockym, więc jest okazja przetestować moją pompkę na naboje. Kierujemy się na ostatni podjazd na Ossona (ten krótki, a stromy). I tutaj jak dla mnie paradoks - na Cube, który waży niecałe 10 km nie podjechałam, a na Rockym o wadze blisko 12 km się udało :D Przyzwyczajenie do sprzętu. Później zjazd z Ossona, po czym czerwonym rowerowym na Zieloną Górę, gdzie atakujemy dwa podjazdy. Pierwszy dużo trudniejszy, drugi już lżejszy. Całości podjechać nie dałam rady, ale i tak podjechałam więcej niż dotychczas. Następnie zjazd do czerwonego rowerowego i do Kusiąt. Kawałek asfaltem i za górką w prawo w teren w stronę Towarnych. Podjazd pod jaskinię, potem kawałek na nogach na szczyt i zjazd do polany. Dalej na szczyt Gór Towarnych. Chłopaki podjeżdżają trudniejszym podjazdem, ja jadę łagodniesjzym dookoła. Następnie zjazd i asfaltem do Olsztyna. Przejeżdżamy koło leśnego i wjeżdżamy na Biakło - a dokładniej - chłopaki pokonują całość podjazdu, a ja około połowę. Ostatni dziś zjazd i powrót.

Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek
Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek

Podjazd na Góry Towarne
Podjazd na Góry Towarne

Kawałek asfaltem, a potem przeciwpożarówką do poczatku rowerostrady. kawałek terenem do torów, po czym asfaltem koło nastawni i Guardiana. Wzdłuż rzeki na Kucelin i potem Aleją Pokoju, gdzie mijamy Rafała z synem. Koło Jagiellończyków żegnamy Tomka i wracamy we dwójkę do domu.

Bardzo zakręcony ten dzisiejszy dzień, ale fajnie, że udało się wyrwać na rower choćby na te dwie i pół godzinki. Siły pomału wracają, a to cieszy :)

Złota Góra i Park Lisiniec

Czwartek, 12 czerwca 2014 · Komentarze(4)
Dziś tylko krótka popołudniowa rundka po mieście. Zasobów czasowych w sumie na coś dłuższego by było, ale siły ostatnio gdzieś uciekły.

Najpierw Aleją Pokoju, a potem duktem wzdłuż rzeki w stronę Zawodzia. Dalej przez Legionów i na Złotą Górę. Tutaj terenowy zjazd do środka kamieniołomu i tam chwila przerwy, po czym powrót na górę i zjazd do Mirowskiej. Mała pętelka po parku z tyłu szpitala, a potem Alejami do parku jasnogórskiego.

Fox w kamieniołomie na Złotej Górze
Fox w kamieniołomie na Złotej Górze

Fontanna w III Alei
Fontanna w III Alei

Przez park i potem Kordeckiego do parku Lisiniec. Tutaj małe kółeczko wokół Bałtyku i powrót do domu. Znów Kordeckiego, a potem Zaciszańską. Remont na przejeździe kolejowym trwa, ale robotnicy pozwolili mi przenieść rower. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki i przez Stradom do Jagiellońskiej, skąd już najkrótszą drogą, czyli wertepami wzdłuż torów.

Bałtyk
Bałtyk

Źle się dzieje, oj źle :( Kompletny brak energii i nie widać żadnej szansy na poprawę :( Nie wiem co to będzie.

Praca

Środa, 11 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Rano dojazd do pracy. Po pracy jeszcze na Jagiellończyków, po czym powrót do domu. Kierowcy jeżdżą jak nienormalni. Nie wiem czy to kwestia tego upału, czy ich braku myślenia. Najpierw kierowca PKS o mało co nie zepchnął mnie na krawężnik, chwilę później na przejeździe dla rowerzystów, gość skręcał w prawo, ale spojrzał tylko na swoją lewą stronę, a na prawą juz nie i niewiele mu brakło żeby we mnie uderzyć, a żeby tego było mało niecały kilometr później jakiś gość wyprzedził mnie tylko po to, by zaraz przede mną skręcić w prawo... I jak tu bezpiecznie poruszać się rowerem po mieście?

Na Kijas na pogaduchy

Wtorek, 10 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Sił w dalszym ciągu jak na lekarstwo, poobdzierana ręka jeszcze chwilami boli i w dodatku ten upał. Na trening nie było więc po co iść. Postanowiłam pojechać do kumpeli na pogaduchy.

Trasa asfaltowa przez Korkową, potem przez Brzeziny Kolonia, Sobuczynę, Nieradę, Rększowice, Konopiska i Wygodę na Kijas. Godzinka babskich plotek i powrót przez Dźbów, a potem z uwagi na objazd ulicami Malowniczą, Zdrową i Żyzną do Wypalanek.

Podczas powrotu już trochę chłodniej, temperatura spadła z 29 stopni do 25, a zachodzące słońce skryło się za niewielkimi chmurkami. Prawdziwa ulga.

Praca

Wtorek, 10 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Dojazd do pracy i powrót do domu. Nic szczególnego, może poza strasznym upałem. Zimno źle, gorąco też źle :D

Jura Siwuchowymi ścieżkami

Niedziela, 8 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Dzień po ciężkim maratonie, sił mało, ale mimo wszystko wybralismy się na wycieczkę pod przewodnictwem Siwucha. Wycieczka rozpoczęła się Zawierciu (dokąd dojechaliśmy z Alkiem autem). Na miejscu spotkania stawiło się w sumie 10 osób - Daria z Rafałem, Emila,  dwóch Tomków (z przewodnikiem trzech) Edyta z Andrzejem, i my.

Początkowo jedziemy ulicami Zawiercia. Następnie leśnymi szutrówkami przez Markowiznę do Bzowa. Tutaj kawałeczek asfaltem i potem szlakiem czerwonym rowerowym (Szlakiem Orlich Gniazd) w stronę Podzamcza. Na zamek dziś nie jedziemy gdyż kierujemy się na Górę Birów. Najpierw krótka przerwa przy skałkach u stóp owej góry, po czym podjazd na Górę, gdzie można zwiedzić, zrekonstruowane częściowo, grodzisko słowiańskie z XIII wieku.



Czerwony rowerowy - fot. Alek


Ekipa na skałkach koło Góry Biśnik

Sama góra ma strome, skalne ściany i płaski wierzchołek, dlatego też właśnie na nim ulokowano gród. Tomki i Rafał zostają na dole, a reszta ekipy idzie zwiedzać gród.
W budynkach zobaczyć można rekonstrukcje strojów, narzędzi codziennego użytku, broni, a nawet i wystawę skamielin z obszaru Jury.


Podjazd na Górę Birów - fot. Skowronek


Gród na Górze Birów


Gród na Górze Birów - fot. Skowronek


Wnętrze chaty


Rekonstrukcja słowiańskiego życia


Rekonstrukcja słowiańskiego życia - fot. Skowronek


Rekonstrukcja chaty - fot. Skowronek


Amonity na wystawie


Widok na zamek w Podzamczu z Góry Birów

Po poznaniu grodu wracamy terenem do Podzamcza i kierujemy się kawałek asfaltem do Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej,, które już kiedyś widzieliśmy. W miejscu tym było kiedyś źródełko, do którego przychodzili obmywać się chorzy ludzie, gdyż miało ono leczniczą moc. Całe Sanktuarium zbudowane jest przy skale, stąd też jego nazwa.


Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej


Figury koło Sanktuarium


Dzwonnica

Z Podzamcza (mijając zamek z boku) jedziemy terenem szlakiem czerwonym rowerowym do Strażnicy w Ryczowie.  Była to dawniej strażnica królewska. Widziałam już wcześniej strażnicę w Łutowcu i Przewodziszowicach, ale tej jeszcze nie. Strażnica stanowiła dawniej fragment łańcucha umocnień granicy południowo-zachodniej.


Przed zamkiem w Podzamczu


Strażnica w Ryczowie - fot. Skowronek


Z Alkiem przy strażnicy

Następnie jedziemy w stronę Złożeńca, a potem Kwaśniowa, gdzie znów wjeżdżamy w teren na czerwony rowerowy. Z rowerowego szlaku zjeżdżamy na pieszy i docieramy do Skały Biśnik. Jeszcze rok temu w tutejszej jaskini znajdował się manekin neandertalczyka, ale obecnie już go nie ma. Jaskinia jest obecnie zamknięta kratą.

W dalszej kolejności podążamy szlakiem żółtym rowerowym do Smolenia. Tutaj kawałek asfaltem, po czym terenowo na zamek. Ruiny Zamku zostały ostatnio częściowo rekonstruowane. gdy byliśmy tutaj rok temu z Alkiem nie było wejścia na wieżę, a teraz do wieży prowadzą drewniane schody i można wejść na sam szczyt wieży.


Zamek w Smoleniu - widok ze schodów prowadzących do wieży

Z Alkiem na dziedzińcu zamku
Z Alkiem na dziedzińcu zamku

Z Emą na zamku w Smoleniu
Z Emą na zamku w Smoleniu

Schody na wieżę
Schody na wieżę

Z Alkiem przed zamkową wieżą
Z Alkiem przed zamkową wieżą

Po szybkim zwiedzeniu zamku kierujemy się asfaltem przez Cisową (obok stoku narciarskiego), potem przez Kleszczów i Sławniów do Wierbki (gdzie z braku wody zatrzymujemy się przy sklepie). Następnie dalej asfaltem jedziemy przez Przychody do Kidowa. Tutaj miał być podobno wąwóz i fajny terenowy zjazd o nachyleniu 15% (miejscami prowadzący po litej skale), jednak w efekcie terenowa dróżka po chwili się skończyła i pozostało nam przedrzeć się przez zarośla, pokrzywy i krzaki znów do asfaltu. Przez Dzwonowice dotarliśmy do Pilicy, gdzie nastała dłuższa przerwa na obiad w barze "U Ryśka".

Po obiadku pozostał już tylko powrót. Asfaltem przez Pilicę i Kocikową, potem terenem szlakiem czerwonym pieszym i dalej czerwonym rowerowym do Podzamcza. Mijamy zamek bokiem, po czym dalej czerwonym rowerowym do Bzowa, kawałek asfaltem i szutrówką przez Markowiznę do Zawiercia.


Na czerwonym rowerowym - fot. Skowronek

I tak oto nastał koniec dzisiejszej wycieczki. Pomimo strasznego upału nie było aż tak źle. Czułam jednak spore zmęczenie po wczorajszym maratonie. jednak dobre towarzystwo i przyjemne dla oka widoki rekompensowały zmęczenie

Bike Maraton 2014 - Wisła

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Tak jak w zeszłym roku maraton w prażącym słońcu. Rok temu jechałam trasę mini, w tym roku postanowiłam spróbować sił na dystansie mega. Trasa maratonu dość ciężka, na 5 podjazdów w zasadzie pierwszy i ostatni dało radę podjechać, pozostałe trzy w dużej mierze pokonane na piechotę. Zjazdy praktycznie wszystkie w siodle, jedynie na ostatnim zjeździe kawałek na nogach.

Maraton z przygodami - na pierwszym podjeździe - po około 3,5 km upał spowodował u mnie małą rewolucję żołądkową, w dalszej części wyścigu na 19 km po szybkim asfaltowym zjeździe i wjechaniu na szuter złapałam kapcia, na którym straciłam z 20 minut czasu. I gdyby nie pomoc innego zawodnika pewnie skończyłabym tutaj swój dzisiejszy wyścig. O miejsce nie było już sensu walczyć, więc pozostało jedynie dojechać do mety. Z każdym kilometrem i każdym kolejnym podjazdem (czyt. podejściem) sił było coraz mniej. Na szczęście udało się jakoś to wszystko pokonać i pozostał ostatni zjazd. Może gdyby było sucho pokonałabym go w całości, ale z uwagi na to, że na szlaku było dość mokro, kilka metrów zjazdu pokonałam pieszo, po czym resztę już jadąc.


Jeden z szybszych zjazdów

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:
















Już widziałam przed sobą linię mety i czekającego na mnie Alka, gdy nagle ni stąd ni zowąd mając na liczniku prędkość około 30 km/h wylądowałam na kostce brukowej... A wszystko za sprawą innego zawodnika (z numerem 811), który dosłownie kilka metrów przed linią mety na mostku zaczął wyprzedzać mnie z lewej strony, dodatkowo rozpychając się ręką, i to bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia, mając wolną całą prawą stronę. Totalny brak myślenia...


Dowód niesportowego zachowania...


I efekt zdarzenia


Jeszcze filmik z tegoż zdarzenia:


Po burzliwej końcówce wyścigu i przekroczeniu linii mety okazało się, że niestety najlepiej mi dziś nie poszło. Wynik: miejsce 10 z 12 w K2 Mega, 474 Open.


Już po wyścigu

Profil trasy maratonu:


Jeszcze jedna fotka przed maratonem: