Wpisy archiwalne w kategorii

Po zmroku

Dystans całkowity:2081.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:88:44
Średnia prędkość:20.96 km/h
Maksymalna prędkość:59.18 km/h
Suma podjazdów:2060 m
Liczba aktywności:63
Średnio na aktywność:33.04 km i 1h 40m
Więcej statystyk

Wieczorny spontan na Jasną Górę

Poniedziałek, 26 listopada 2012 · Komentarze(0)
Wieczorny spontan ze STi do parku jasnogórskiego. Trasa asfaltowa przez Jagiellońską, Bór, Niepodległości (gdzie minęliśmy się na moście z Bartkiem), Mickiewicza, Słowackiego i Pułaskiego. Przez park pod sam szczyt i tam chwila ciszy. Powrót III Aleją, Kilińskiego, Sobieskiego, Wolności, Niepodległości, Bór i Jagiellońską.

Bardzo ciepły jak na listopad wieczór. Pogoda rozpieszcza rowerzystów. Aż nie mogę uwierzyć w to, ze według prognozy w najbliższy weekend ma padać śnieg z deszczem :(

Jasna Góra nocą © EdytKa

Wieczorny wypad do Olsztyna

Piątek, 23 listopada 2012 · Komentarze(0)
Dziś tradycyjna ostatnimi czasy popołudniówka razem z Kasią. Tym razem towarzystwa dotrzymał nam jeszcze mario66. W planach była wycieczka w całości asfaltem, gdyż Kasia założyła dziś wąskie opony 1,6.

Wyszłam z domu trochę wcześniej. Pomyślałam, że skoro Rocky w dalszym ciągu jest czysty po ostatniej kąpieli, a w ciągu dnia trochę padało to przejadę się dziś na Maximie. Przejechałam może 300 metrów, ale jakoś dziwnie się czułam na tym rowerze - chyba się odzwyczaiłam. Nie zastanawiając się, wróciłam do domu i wsiadłam na Rockiego. Pod skansen dojechałam nieco okrężnie - Jesienną, Jagiellońską, Orkana, 11 Listopada, koło Jagiellończyków i Aleją Pokoju. Miałam w zapasie jeszcze 15 min czasu do umówionej godziny, więc przejechałam się jeszcze koło sądu, tam gdzie niedawno postawili zakaz wjazdu. Oczywiście udając, że zakazu wcale tam nie ma, wjechałam na teren prywatny. Zawróciłam przed torami, objechałam sąd od drugiej strony i pojechałam wzdłuż torów ulicą Rejtana - koło PKP Energetyki i Polontexu. Za Polontexem zawróciłam i udałam się pod skansen.

Kasia już czekała, a po chwili dojechał mario66. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Olsztyna. Trasa ostatnio standardowa - koło sądu, koło huty, obok Ocynkowni, koło Guardiana i przez Kusięta. W Olsztynie na rynku chwila przerwy na pogaduchy i uzupełnienie płynów. Powrót kawałek główną drogą, potem w lewo i przez Skrajnicę w całości asfaltem. Koło stacji benzynowej na Odrzykoniu prosto i asfaltem przez Wilczą Górę, koło Guardiana, Ocynkowni i koło skansenu. Niedaleko ronda koło huty tuż przed nami przez drogę przeszedł rudy lisek. W ogóle się nie bał. Stanął po drugiej stronie jezdni i patrzał na nas ze zdumieniem :D Na Alei Pokoju Kasia pojechała do siebie, mario66 dojechał ze mną do estakady. Do domu dotarłam Jagiellońską i przez osiedle.

Niby tylko 5 dni przerwy od jazdy, a mimo tego ciężko było mi się dziś wbić w rowerowy tryb. Pierwsze kilometr były jakieś takie mozolne. Dopiero kolejne coraz lepsze. Dodatkowo co chwila łapała mnie dziś kolka - a mario mówił, żeby przed jazdą za dużo nie jeść :D Cóż, jak ktoś wraca z pracy głodny jak wilk to nie ma na to żadnej rady :D

Do znajomych na Kijas

Piątek, 16 listopada 2012 · Komentarze(0)
Nie miałam żadnych planów na piątkowe popołudnie, ale też nie chciało mi się jechać nigdzie dalej. Postanowiłam odwiedzić znajomych na Kijasie, a że auto ostatnio czasami odmawia posłuszeństwa uznałam, że pojadę rowerem.

Trasa w całości asfaltowa. Najkrótsza i najprostsza z możliwych - przez Grzybowską, Wypalanki, Poselską, Żyzną i potem główną drogą przez Dźbów do Wygody. W Wygodzie w lewo na Kijas. Po krótkiej posiadówce powrót do domu taką samą trasą jak wcześniej.

Jechało mi się dziś całkiem przyjemnie, miałam stosunkowo równe tempo. W kilku miejscach zaczynała tworzyć się mgła, ale widoczność i tak była dobra. Dopiero podczas powrotu temperatura nieznacznie spadła poniżej zera.

Mroźny Poraj z rodzynkiem

Środa, 14 listopada 2012 · Komentarze(2)
Umówiłam się dziś na 17:30 na wypad do Poraja z Kasią. Chęć dołączenia do nas wyraziła jeszcze Daria i Artur (arturm), który jak przystało na typowego faceta pod skansen dotarł spóźniony. Podczas oczekiwania na rodzynka trochę zmarzłam i przez pierwsze kilometry wspólnej jazdy praktyczne nie mogłam ruszać palcami u rąk.

Pojechaliśmy asfaltem w stronę huty, potem ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj, kawałek główną drogą i następnie terenowo - szutrowym niebieskim rowerowym do Dębowca. Na szlaku poluzował mi się trochę tylny błotnik i zaczął ocierać o oponę, ale Artur pomógł mi go dokręcić. Od Dębowca pojechaliśmy prosto asfaltem do drogi głównej i potem przez Poraj, Osiny, Kolonię Borek, Zawodzie, Poczesną i Nową Wieś (po drodze z cegieł) i znów asfaltem przez Korwinów i Słowik. Od Poraja jechaliśmy gęsiego, do Zawodzia ja prowadziłam całą ekipę, a później zmieniła mnie Daria. Od Słowika jechaliśmy najpierw szutrówką, po9tem po betonowych płytach do Bugaja. Dalej znów ścieżką wzdłuż rzeki, i asfaltem do skansenu. Na Alei Pokoju odłączyła się Kasia, a koło Jagiellończyków Artur. Pojechałam prosto Jagiellońską razem z Darią. Na skrzyżowaniu przed Makro pożegnałyśmy się. Ja pojechałam w lewo do domu, a Daria prosto.

Pomimo faktu, że było dziś dość "rześko" (w drodze powrotnej na szutrówce w Słowiku licznik pokazał -4,9 stopnia Celsjusza) to była bardzo fajna wieczorna przejażdżka. Po drodze mieliśmy okazję podziwiać cudowne gwiaździste niebo - w mieście ciężko o taki widok. Super towarzystwo, dobre tempo - czego chcieć więcej?

Bardzo mglisty wypad do Olsztyna

Piątek, 9 listopada 2012 · Komentarze(0)
Dzisiaj popołudniu kolejna przejażdżka z cyklu "w babskim gronie". Żaden z facetów nie zdecydował się dziś na wieczorną wycieczkę, więc we dwie razem z Kasią postanowiłyśmy wybrać się do Olsztyna. Umówiłyśmy się na 17:30 pod skansenem.

Na samym starcie Kasia zaliczyła poślizg na torach koło skansenu i upadła na ziemię. W wyniku tego obiła sobie łokieć i kostkę i uszkodził się jej licznik. Pozbierała się i ruszyłyśmy dalej. Pojechałyśmy dokładnie taką samą trasą jak ostatnim razem, czyli asfaltem koło huty, obok Ocynkowni, koło Guardiana i przez Kusięta. W Olsztynie na rynku chwila przerwy, podczas której spotkałyśmy Łukasza (Prophet). Zamieniliśmy kilka zdań i nadszedł czas na powrót. Przez Skrajnicę, najpierw kawałek terenowym podjazdem, a potem asfaltem do stacji benzynowej. Koło stacji prosto i asfaltem przez Wilczą Górę, koło Guardiana, Ocynkowni i koło skansenu. Na Alei Pokoju każda z nas pojechała w swoją stronę. Do domu dotarłam Jagiellońską i przez osiedle.

Dzisiaj jechałyśmy w miarę spokojnym tempem. Już w drodze do Olsztyna zaczynała tworzyć się gęsta mgła. Podczas powrotu do domów, szczególnie na Skrajnicy tam gdzie droga jest nieoświetlona i nie ma żadnych domów i później na Kucelinie kawałek przed dawnym sądem widoczność była tragiczna. Nawet nie wiem czy nie mniejsza niż jeden metr. Jak na takie warunki to i tak dość szybko nam dziś poszło. Dobrze, że nie napadły nas po drodze jakieś mutanty jak w filmie Mgła :D

Babski wypad do Olsztyna

Wtorek, 6 listopada 2012 · Komentarze(0)
Dziś po pracy i po wizycie u chirurga umówiona byłam z Kasią pod skansenem na wieczorną przejażdżkę. Po dwóch tygodniach doczekałam się wreszcie zdjęcia szwów i od razu poczułam niesamowitą ulgę. Od samego początku jak tylko wyruszyłam z domu jechało mi się dziś jakoś bardzo lekko.

Pod skansenem zdecydowałyśmy, że udamy się asfaltem do Olsztyna. Pojechałyśmy koło huty, obok Ocynkowni, koło Guardiana i przez Kusięta. Na rynku w Olsztynie chwila postoju i powrót przez Skrajnicę zielonym rowerowym. Najpierw kawałek terenowym podjazdem, a potem asfaltem do stacji benzynowej. Koło stacji prosto i asfaltem przez Wilczą Górę, koło Guardiana, Ocynkowni i koło skansenu. Na Alei Pokoju każda z nas pojechała w swoją stronę. Do domu dotarłam Jagiellońską i przez osiedle.

Praktycznie cały czas jechałyśmy dziś pod wiatr i momentami porywy były dość mocne. Nie przeszkodziło mi to jednak dziś w narzuceniu dość szybkiego tempa. Chyba miałam dobry dzień do jazdy :) Nawet co chwila trąbiący na widok dwóch rowerzystów kierowcy i ciężarówka, która perfidnie wymusiła pierwszeństwo na skrzyżowaniu przed Kusiętami, nie dali rady mnie dziś zdenerwować. Swoją drogą nie mam pojęcia po co kierowcy nadużywają klaksonów, skoro mają pełno miejsca by spokojnie wyprzedzić drugim pasem. Ot taka mała dygresja po dzisiejszym wypadzie.

Poplątana objazdówka dawnymi ścieżkami

Poniedziałek, 5 listopada 2012 · Komentarze(4)
Poniedziałkowe popołudnie zapowiadało się wolne od wszelkich innych zajęć, jednak nie miałam dziś zbytniego zapału, by iść po pracy na rower. Stwierdziłam, że jak najdzie mnie ochota to po prostu ubiorę się i gdzieś bez celu pokręcę, a jeśli nie będzie mi się chciało to zostanę w domu. Jeszcze jak byłam w pracy zadzwonił do mnie Tomek (omar) i zaproponował popołudniową przejażdżkę. Zgodziłam się i umówiliśmy się o 17,30 pod skansenem. Pod skansen dojechałam przez Orkana, Jagiellońską i Aleję Pokoju.

Nie byliśmy zdecydowani gdzie jechać. Pierwszym pomysłem był wypad do Poraja nową utwardzoną szutrówką. Pojechaliśmy więc asfaltem w stronę huty i potem ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj. Dalej kawałek główną drogą i następnie terenem niebieskim / pomarańczowym rowerowym. Jazda w terenie nie była dziś jednak najlepszym pomysłem - po sporych opadach deszczu było pełno kałuż. Trzeba było jechać praktycznie slalomem, a i tak niektórych kałuż nie było jak całkowicie ominąć. Zdecydowaliśmy, że taka jazda nie ma sensu, więc zmieniliśmy plany i pojechaliśmy jeszcze kawałek prosto pomarańczowym rowerowym do asfaltu. Wyjechaliśmy w Słowiku.

Dalej jechaliśmy już cały czas asfaltem przez Słowik, Korwinów, potem krótkim odcinkiem po drodze z cegieł przez Nową Wieś i Poczesną. W Poczesnej kolejna zmiana planów i zamiast jechać do Poraja skręciliśmy za kościołem w prawo. Dojechaliśmy do Gierkówki. Przejechaliśmy na drugą stronę trasy i dalej asfaltem przez Poczesną i Młynek do Sobuczyny. W Sobuczynie w lewo i następnie przez Częstochowę ulicą Malowniczą i Zdrową. Na końcu Zdrowej w prawo i ulicą Żyzną do Brzezin Kolonia. Przez Brzeziny i znów znaleźliśmy się w Częstochowie. Ulicami Korkową i Grzybowską do Jesiennej.

Było jeszcze dość wcześnie, mieliśmy dobre tempo jazdy, więc nie chciało mi się od razu wracać do domu. Postanowiłam jeszcze kawałek odprowadzić Tomka w jego kierunku. Pojechaliśmy przez Rydza Śmigłego, Jagiellońską i Niepodległości. Na skrzyżowaniu ze Źródlaną mieliśmy się pożegnać. Zatrzymaliśmy się przy kościele no i zagadaliśmy się trochę. Tomek postanowił dojechać ze mną ponownie do Jagiellońskiej i skręcić w prawo. Ja pojechałam prosto Orkana do domu.

Suma sumarum nasza dzisiejsza trasa była dosyć poplątana, ale tak to jest jak się w ostatniej chwili decyduje gdzie dalej jechać :D Spontaniczne wypady są bardzo dobrą alternatywą do powtarzanych cały czas tych samych tras. Do Poraja dziś nie dotarliśmy, ale za to znaczna część trasy pokryła się ze znanym mi trasami, którymi dawniej jeździłam z moim tatą. Dzięki Tomek za wspólną jazdę i towarzystwo :)

Olsztyn - rozruszać się po przerwie

Piątek, 2 listopada 2012 · Komentarze(0)
Dzisiejszego wieczora wreszcie udało się zakończyć dłuższą przerwę bez roweru, spowodowaną zabiegiem chirurgicznym i wybrać się na krótką przejażdżkę. Już nie mogłam wytrzymać bez roweru. Chodziłam ciągle zdenerwowana i wszystko mi przeszkadzało. Podczas dzisiejszego wypadu towarzyszył mi Przemek i Robert, który w ostatniej chwili zdecydował się jechać. Przemek przyjechał po mnie pod dom i wspólnie pojechaliśmy pod skansen, skąd we troje ruszyliśmy w drogę.

Postanowiliśmy wybrać się do Olsztyna do baru leśnego. Pojechaliśmy asfaltem w stronę huty, koło Ocynkowni, i koło Guardiana. Następnie cały czas zielonym rowerowym - najpierw kawałek terenem do rowerostrady, potem rowerostradą do końca. Koło stacji benzynowej spotkaliśmy Arka, Sebiq'a, Zbyszko61, Pietro78 i Kobe24la. Dalej przez Skrajnicę, najpierw asfaltem, potem terenowym zjazdem do Olsztyna. Potem już tylko asfaltem do baru leśnego. Po krótkiej posiadówce w leśnym powrót do domów. Pojechaliśmy dokładnie taką samą trasą jak w poprzednią stronę. Niedaleko PZU, przy budce z fast-food'ami odłączył się Przemek. Robert odprowadził mnie pod dom i potem pojechał do siebie.

Ciężko było mi dziś rozkręcić się po przerwie, jechało mi się jakoś bardzo mozolnie, ale tego było mi trzeba. Większość trasy była asfaltowa, a pomimo tego na kilku niezbyt długich odcinkach w terenie Rocky zdążył się dziś porządnie ubłocić. Trzeba będzie sprawić mu kąpiel. Dziękuję chłopaki za towarzystwo.

Asfaltem przez Poraj i Olsztyn

Środa, 17 października 2012 · Komentarze(3)
Dzisiaj korzystając ze sprzyjającej pogody wieczorny wypad w towarzystwie Roberta i Rafała. Umówiliśmy się trochę wcześniej niż zwykle, więc była okazja do pokonania nieco dłuższego dystansu. Pod skansen dojechałam razem z Robertem, który przyjechał do mnie pod dom. Na miejscu zdecydowaliśmy wspólnie, że nie chcemy brudzić rowerów błotem po wczorajszych opadach, więc dzisiaj będziemy jechać asfaltem. Robert zaproponował wyjazd do Poraja i to on nas prowadził przez pierwszą cześć wycieczki.

Pojechaliśmy przez Raków ulicami Łukasińskiego i Limanowskiego. Następnie przez Michalinę, gdzie było trochę kałuż, ale wszystkie staraliśmy się dokładnie omijać. Dalej kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym zjechaliśmy z głównej drogi w prawo w stronę Słowika. Znów musieliśmy ominąć kilka dużych kałuż zanim dojechaliśmy do ścieżki z betonowych płyt. Po przejechaniu przez płyty kawałek szutrówką. Następnie asfaltem przez Słowik i Korwinów, a potem po drodze wyłożonej cegłami przez Nową Wieś i Kolonię Poczesną. W Poczesnej koło szkoły w lewo i dalej cały czas asfaltem przez Wanaty, Kamienicę Polską i Jastrząb. Po drodze krótka przerwa, gdyż musiałam założyć cieplejsze rękawiczki. Dojechaliśmy do ośrodka żeglarskiego w Jastrzębiu i przejechaliśmy się kawałek duktem wzdłuż zalewu.

W Poraju przy zalewie chwila przerwy na uzupełnienie płynów i podjęcie decyzji co do przebiegu dalszej części trasy. Zaproponowałam chłopakom trasę przez Dębowiec do Biskupic i obydwoje zgodzili się na tę opcję. W dalszym ciągu Robert dyktował tempo jazdy.

Pojechaliśmy asfaltem w stronę torów kolejowych. Rafał uprzedził, żeby uważać, bo przy skrzyżowaniu przed torami jest remont, ale nie sądziłam, że trwa tam gruntowna wymiana nawierzchni. Suma sumarum musiałam przenieść rower nad rowem między dwoma pasami ruchu, pomiędzy warstwą starego asfaltu a nowego, gdyż nie zdążyłam wcześniej zjechać na nowy asfalt tak jak chłopaki. Za przejazdem kolejowym jechaliśmy dalej asfaltem w stronę Choronia, ale skręciliśmy w lewo i pojechaliśmy pod górę w stronę kościoła w Dębowcu. Wjazd poszedł nam dziś bardzo sprawnie, udało mi się wjechać na sam szczyt na przełożeniach odpowiednio: drugim z przodu i czwartym z tyłu. Na szczycie krótka przerwa i dalej w drogę.

Przed kościołem skręciliśmy w prawo. W dalszym ciągu jechaliśmy cały czas asfaltem, przez Dębowiec, potem obok wieży widokowej w Choroniu i przez Biskupice do Olsztyna. Zjazd z górki w Biskupicach jak zwykle był super. Po dotarciu do Olsztyna krótki postój na nowym betonowym rynku i przy okazji szybka sesja zdjęciowa przy fontannach. Z Olsztyna już prosto do domu.

Powrót również asfaltowy. Kawałek główną drogą z Olsztyna do Częstochowy. Przy wyjeździe z rynku Rafał "uczepił" się za TIR-em i powiózł się za nim praktycznie aż do zjazdu na starą trasę prowadzącą tzw. osiedle "pod wilczą górą". Robert również próbował gonić za tirem, więc zostałam na głównej drodze sama z tyłu. Gdy już dogoniłam chłopaków pojechaliśmy wspólnie starą trasą, potem koło nastawni, obok Guardiana, obok Ocynkowni, na rondzie w lewo i w stronę skansenu. Przy skansenie Rafał pojechał w swoją stronę, a Robert odwiózł mnie jeszcze pod dom,przez leję Pokoju i Jagiellońską.

Dzisiejsza wycieczka była naprawdę udana. Bardzo dobre i równe tempo jazdy, żadnego narzekania, jechało się bardzo przyjemnie. Rocky pierwszy raz pokonał dystans dłuższy niż 50 km i udało się wykręcić całkiem niezły czas. Jedyne co podczas dzisiejszego wypadu działało mi lekko na nerwy to tylny hamulec, który przy prędkościach oscylujących w granicach 30-35 km/h wpadał w jakiś rezonans i straszliwe hałasował. Chyba muszę jeździć albo szybciej albo wolniej :D

Jedna z trzech fontann na olsztyńskim rynku © EdytKa


Na nowym rynku w Olsztynie © EdytKa

Wieczorowy wypad do Olsztyna i deszczowy, powolny powrót...

Poniedziałek, 15 października 2012 · Komentarze(3)
Dzisiejszego dnia miałam bardzo dużą chęć na jakiś wieczorny rowerowy wypad. Prognozy pogody były optymistyczne, dzień był ciepły, więc umówiłam się z Robertem na godzinę 18. Nie byłam zdecydowana gdzie jechać, więc uznałam, że zadecydujemy jak się spotkamy.

Wyszłam z domu, wyprowadziłam Rockiego, jednak mój entuzjazm nieco zmalał, jak zobaczyłam, że asfalt jest mokry. Chyba musiało trochę pokropić jak byłam w domu. Przyjechał Robert i także nie był zbyt zadowolony. Nie padało, w dalszym ciągu było cieplutko, więc zdecydowaliśmy, ze mimo mokrego asfaltu przejedziemy się do Olsztyna. Na wszelki wypadek zaprowadziłam Rockiego z powrotem i postanowiłam jechać dziś starym rowerem, z uwagi na fakt, że ma błotniki.

Jechaliśmy dziś dość spokojnym tempem. Nasza trasa prowadziła przez osiedle, Aleję Pokoju, obok skansenu i dalej asfaltem koło Ocynkowni, Guardiana, koło nastawi i w stronę Kusiąt. Następnie przez osiedle "pod wilczą górą" i kawałek główną drogą do Olsztyna. Przy głównej drodze moją uwagę zwrócił jakiś nowy, nie widziany dotąd przeze mnie tajemniczy, oświetlony obiekt. Zauważyłam, że w stronę owego obiektu jedzie jakieś dostawcze auto, więc pomyślałam, że również tam podjedziemy i zobaczymy z bliska co to jest. Na tabliczce budowy przeczytałam, że to wieża przeciwpożarowa. Robert cyknął fotkę wieży i pojechaliśmy dalej główną drogą do rynku w Olsztynie.

Zamek był dzisiejszego wieczora oświetlony, przejrzystość powietrza również była bardzo dobra, tak więc postanowiliśmy zrobić kilka pamiątkowych zdjęć z ruinami zamku w tle. Pojechaliśmy jeszcze kawałek asfaltem w stronę Przymiłowic, na rondzie skręciliśmy w prawo i następnie wjechaliśmy terenem na ruiny zamku od mojej ulubionej strony. Na zamku krótka sesja zdjęciowa, którą nieoczekiwanie przerwał deszcz. Szybko zjechaliśmy z pod zamku w dół i stanęliśmy na chwilę pod parasolem w knajpie pod zamkiem, by przeczekać największy opad. Po chwili już tylko lekko mżyło, ale asfalt i tak był mokry. Nie było sensu czekać, dlatego też pojechaliśmy z powrotem. Mieliśmy wracać przez Skrajnicę, ale zmieniliśmy plan i pojechaliśmy taką samą trasą jak wcześniej.

Przez padającą cały czas coraz mocniejszą mżawkę miałam mokre ubrania i zrobiło mi się zimno. Chciałam być jak najszybciej w domu, by jak najkrócej moknąć. Niestety tempo jazdy było strasznie powolne... Robert nie chciał pochlapać nowo umytego roweru, więc jechał cały czas za mną, żółwim tempem. W połowie drogi takie tempo zaczęło mnie męczyć. Początkowo z nudów, tam gdzie to było możliwe jechałam slalomem pomiędzy białą przerywaną linią na asfalcie, jednak koło nastawni linia się skończyła. Jechałam dalej swoim tempem, jednak co chwila zatrzymywałam się, by poczekać na Roberta. Na rondzie koło huty zrobiłam aż cztery kółka po rondzie zanim Robert do mnie dojechał. Pomimo tego, że deszcz był ciepły, do domu dotarłam całkiem zziębnięta.

Mam nadzieję, że nie odchoruje tej wycieczki. Kolejny raz zawiodła prognoza pogody i natura pokazała swoją szybką zmienność. Ciepły wieczór w momencie zmienił się w chłodny i deszczowy. Cieszę się, że jednak zdecydowałam w ostatniej chwili jechać na starym rowerze. Błotniki ochroniły mnie przed pochlapaniem się. Na szczęście dzisiejszy wypad miał również swoje poztywne aspekty - udało się wreszcie zrobić sesję zdjęciową oświetlonego zamku razem z rowerem.

Nowa wieża przeciwpożarowa w Olsztynie © EdytKa


Ruiny zamku po zmroku © EdytKa


Chwila dla fotoreporterów :D © EdytKa