Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami lub filmem

Dystans całkowity:18292.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:842:29
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:103724 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:16975 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:45.85 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Bike Maraton 2015 - Zdzieszowice

Sobota, 9 maja 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kolejny maraton z cyklu Bike Maraton 2015. Tym razem z Zdzieszowicach. Dla odmiany trasa w odwrotnym kierunku niż roku temu, a co za tym idzie nieco bardziej wymagająca kondycyjnie i trudniejsza technicznie. Start punktualnie o 11. Startuję dziś z czwartego sektora. Odstępy pomiędzy poszczególnymi sektorami bardzo krótkie, aż za krótkie (niecałe 30 sekund), tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że zaraz po starcie jest kilka szybkich zakrętów na asfalcie.

Pierwsze 5 km asfaltowo, z czego początkowe 3 km w zasadzie płaskie, kolejne dwa to już podjazd. Już na 3 km z powodu bliskiego spotkania z asfaltem odbiera mi chęć do dalszej jazdy, ale jakoś zbieram się i z poobijanym lewym łokciem jadę dalej, ale już nieco wolniej. Kolejne dwa kilometry to podjazd szutrem w kierunku góry Św. Anny. Końcówka podjazdu po kostce brukowej z nachyleniem 11% ale spokojnie da radę jechać.





Po minięciu Sanktuarium na Górze Św. Anny zaczyna się zjazd - około 2 km. Najpierw asfaltem, potem terenowo fajnymi leśnymi singielkami, na których niestety robi się tłok. Po zjeździe znów podjazd do około 10 km, po czym kolejny zjazd. Na 12 km pierwszy bufet. Biorę kubek wody i jadę dalej. Zaczyna się kolejny szutrowy podjazd. Na 15 km rozjazd mini / mega. W głowie chodzą myśli, czy nie skrócić trasy i nie kierować się już do mety, ale ostatecznie wybieram kierunek mega. Kolejne kilka km w zasadzie płaskie. Dwukrotnie przejeżdżamy asfaltem nad trasą A4. Około 17 km znów wjeżdżamy w teren. Około 20 km znów kawałek asfaltu, po czym znów terenowo kolejny podjazd i zjazd. Około 25 km zaczyna się jazda wzdłuż pięknie pachnących pól kwitnącego rzepaku, z którymi właśnie kojarzy mi się wyścig w Zdzieszowicach. Po około 2 km znów kawałek asfaltu, ale tym razem przejeżdżamy pod trasą A4.











Na 30 km kolejny bufet, za którym zaczyna się szutrowy podjazd. W zasadzie ostatni dziś trudniejszy podjazd. Po pokonaniu podjazdu terenowy zjazd do około 35 km. Następnie jeszcze jeden podjazd, ale już łagodniejszy i krótszy niż poprzednie. Na 37 km rozjazd mega / giga. Do mety pozostały już tylko 4 km, które w zasadzie są już z górki. Kawałek wzdłuż pól, a potem fajnymi leśnymi ścieżkami.

Kilka fotek z FotoMaraton:








Gdy docieram na metę wita mnie Alek. Jestem jednocześnie szczęśliwa, że dotarłam do mety i zła, że już na samym początku zaliczyłam upadek i to na asfalcie. Ostatecznie zajmuję miejsce 9 w K2 Mega i 619 miejsce Open. Wynik niezbyt zadowalający, ale najważniejsze, że skończyło się tylko na poobdzieranym łokciu.

Profil trasy:

Pętelka po okolicy

Wtorek, 5 maja 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś czasu na rower mało, bo zaledwie godzina. Początkowo razem z Alkiem przez Alejkę Pokoju i Kucelin. Tutaj rozdzielamy się i Alek rusza dalej swoim tempem, a ja skręcam na ścieżkę wzdłuż rzeki i jadę nieco wolniej. Po drodze kilka fotek kwitnących przy rzece jabłoni.







Jadę więc dalej asfaltem przez Bugaj, potem Długą i Brzezińską przez Stare Błeszno. Następnie szutrem przez Kusocińskiego i znów asfaltem Poselską, Wypalanki i Bór. Czasu już niewiele zostało, więc kieruję się w stronę domu przez ogródki działkowe zatrzymując się dosłownie na moment na kilka fotek. Na sam koniec jeszcze kilka km po osiedlu i do domu.





Do domu wróciłam w zasadzie kilkanaście minut przed Alkiem, z taką różnicą, ze on przejechał dużo więcej kilometrów niż ja :D Mimo wszystko ciesze się, że udało się choć na chwilę dziś wyjść na rower.

Beskid Mały terenem

Niedziela, 3 maja 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Na weekend majowy umówiliśmy się z Emilką i Tomkiem na terenowy wypad w góry. Tomek poinformował, że jego znajomi planują wybrać się w Beskid Mały. Postanowiliśmy dołączyć do ekipy. Po dojechaniu do Kocierzy Rychwałdzkiej, gdzie znajdował się start dzisiejszej eskapady okazało się, że uzbierała się dość spora ekipa. W sumie było nas 12 osób - poza Emi, Tomkim, Alkiem i mną także Marcin (z którym już raz byliśmy w górach), dwóch chłopaków z teamu Forda (jeden miał na imię Przemek, imienia drugiego nie pamiętam) oraz pięciu znajomych Marcina (imion również niestety nie pamiętam).

W takim składzie ruszyliśmy w trasę. Każdy jechał swoim tempem, a co jakiś czas wszyscy się kumulowali i znów każdy jechał dalej na miarę swoich możliwości. Od samego początku trzymamy się szlaku czerwonego pieszego z zamiarem dojechania na Laskowiec. Trasa wiedzie na początku przez las po mniejszych lub większych kamieniach. Pierwszy postój odbywa się na Potrójnej Groni (883 m. n.p.m.).


Czarny Groń - z Alkiem


Czarny Groń - z Emilką

Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w drogę czerwonym pieszym. Od tego momentu wyjeżdżamy w zasadzie z lasu i jedziemy praktycznie cały czas szczytami. Mijamy wyciąg Czarny Gróń. Czerwony szlak łączy się z żółtym. Jedziemy kawałek przez teren Rezerwatu Madohora. Docieramy na Łamaną Skałę (929 m. n.p.m.)


Podjazd na czerwonym pieszym w Rezerwacie Madohora


Podjazd na czerwonym pieszym


Na czerwonym pieszym


Widok na góry z Łamanej Skały

Trzymamy się cały czas tego samego szlaku. Na szczycie zwanym Rozstaje nad młodą horą (910 m. n.p.m.) do obydwu szlaków dołącza również zielony pieszy. Docieramy do Skrzyżowania pod Smerkowicą. Tutaj żółty szlak odbija w prawo, a my jedziemy w lewo trzymając się dalej czerwonego i zielonego szlaku. Mijamy Beskidzie (863 m. np.m.) i jedziemy czerwonym pieszym na Laskowiec (992 m. n.p.m.). Jest to najwyższy punkt naszej dzisiejszej eskapady. W schronisku postój na uzupełnienie płynów i napełnienie żołądków.


Czerwony pieszy


Czerwony pieszy

Do schroniska na Laskowcu chłopaki mieli trasę wcześniej zaplanowaną. Dalej trasa wymyślana na spontana z mapą. Tym razem szlak niebieski pieszy. Kawałek płasko, potem szybki zjazd do Polany Beskid (807 m. n.p.m.). Po minięciu polany dalsza część zjazdu niebieskim pieszym, tym razem po kamieniach. Podczas owego zjazdu dwa przymusowe postoje, gdyż Tomek dwukrotnie łapie kapcia.


Pierwszy kapeć




Przerwa techniczna podczas drugiego kapcia

Po pokonaniu kamienistego zjazdu jedziemy błotnistą rynną wzdłuż czyjegoś pola. Tomka niestety pech dziś nie opuszcza i zalicza glebę w wyniku której obdziera sobie lewą rękę. Po wyczyszczeniu ran i opatrzeniu jedziemy dalej. Wyjeżdżamy na asfalt w Tarnawie Górnej. Kawałek asfaltem, a potem znów podjazd, tym razem po betonowych płytach. Na szczycie nagle płyty się kończą i zmuszeni jesteśmy jechać w dół ścieżką, wzdłuż której prowadzona jest wycinka drzew. Nagle ścieżka całkiem się kończy. Zostaje nam jedynie dzika przeprawa przez jakieś chaszcze i strumyk. Wreszcie docieramy do jakiejś lepszej drogi. Znów pod górę po betonowych płytach, po czym terenowy zjazd do Targoszowa. Następnie asfaltowy zjazd i podjazd zielonym pieszym, który przez parę kilometrów również prowadził asfaltem. W pewnym momencie zielony szlak odbija w las. Dotychczas przez wszystkie dzisiejsze szlaki piesze dało się bez problemu jechać. jednak tym razem jest nieco inaczej. Przez dosyć długi odcinek musimy rowery wpychać pod górę. Skutecznie odbiera nam to resztki sił. Na szczęście chociaż końcówkę zielonego szlaku udaje się nam pokonać jadąc. Docieramy do Skrzyżowania pod Smerkowicą, gdzie dziś już byliśmy.

Tutaj ekipa dzieli się na dwie grupy. Część osób jedzie dalej szlakiem zielonym pieszym w dół, a potem asfaltowym podjazdem do Kocierzy, a druga część czyli ja, Emilka, Alek, Tomek, Marcin i jeden chłopak z teamu Forda jedziemy z powrotem szlakiem czerwonym pieszym analogicznie jak przedtem. Najpierw trawersem po szczytach (przez Rostaje nad młodą horą, Łamaną Skałę, Rezerwat Madohora, Czarny Groń i Potrójną Groń) a następnie przez las do auta.


Alek na czerwonym pieszym z widokiem na góry


Widok na góry z czerwonego pieszego


Powrót do auta

Nasza grupka dociera do Kocierzy nieco wcześniej niż druga część ekipy. Mamy zatem więcej czasu na odpoczynek :D Podsumowując wycieczka bardzo fajna, tereny bardzo malownicze. Nie licząc maratonów nie byłam nigdy tak liczną ekipą w górach, ale muszę przyznać, że było całkiem fajnie :)

Park jasnogórski i awaria sprzętu

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Kilka kilometrów spokojnym tempem dla rozkręcenia po wczorajszej wyrypie. Najpierw na myjkę, gdzie łapie nas deszcz i zaczyna grzmieć. Gdy się już przejaśnia jedziemy początkowo chodnikami (gdyż asfalty mokre) przez osiedle, potem już asfaltowo przez Wypalanki, Stradom i Barbary na Jasną Górę. Akurat tuż przed podjazdem okazuje się, że nie działa mi tylna przerzutka. Chyba się definitywnie popsuła... Nogi dziś słabe ale jakoś się wtoczyłam.


W parku jasnogorskim


Dąb pamięci


Magnolia


Magnolia


Magnolia


Rocky przy magnolii


Razem :)

Kręcimy się trochę po parku, kilka fotek, po czym powrót. Przez Aleje, Nowowiejskiego, Sobieskiego i wzdłuż linii tramwajowej do domku. Kilometrów nie za wiele, ale na dziś wystarczy. Trzeba mieć trochę siły na jutro.

Straconka - Magurka - Przegibek - Gaiki

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Andrzej zaproponował na dziś wypad w Beskidy. Umówiliśmy się pod Lidlem na Okrzei, by na miejsce rowerowego startu pojechać jednym autem. W sumie uzbierało się nas siedem osób - Ola, Alek, Andrzej, Łukasz, Mateusz, Piotrek i ja. Pakujemy się do auta i w drogę. Auto zaparkowane w Bielsku w pobliżu Wilkowicka. Stąd ruszamy na wyprawę.

Początek asfaltem. Pierwsze kilometry łagodnie pod górkę, z każdym kolejnym coraz ciężej, aż w końcu kawałek bardzo ostro. Skręcamy w teren i jedziemy pod górę na Straconkę. Po podjeździe wiem już skąd ta nazwa :D Ze Sttraconki techniczny zjazd po singlach między drzewami. Na jednym z zakrętów nie daję rady i uderzam w drzewo, na szczęście uderzenie było lekkie i skończyło się na małym otarciu kolana.

Po zjeździe rozpoczyna się kolejny podjazd - na Magurkę - szlakiem czerwonym pieszym przez Łysą Górę i Łysą Przełęcz. Początek podjazdu przez las do Łysej Góry trochę trudniejszy niż jego dalsza część. Ale za to widoki z Łysej Przełęczy super :)


Podjazd na Magurkę


Jeszcze jadę :D


Ekipa w komplecie



Z Mateuszem


Trzymam :D


Widoki z czerwonego pieszego


Kawałek podjazdu na Magurkę

Po dotarciu na Magurkę dłuższa przerwa w schronisku na jedzonko, uzupełnienie płynów no i pogaduchy.


Schronisko na Magurce


Przerwa w schronisku

Z Magurki zjazd zielonym pieszym do Wilkowicka. Część zjazdu to szutry, część po kamieniach, a część w trudniejszym terenie. Mateusz, Andrzej i Piotrek strasznie cieszyli się ze zjazdów typowo ęduro. Pozostała część ekipy nie była dziś tak odważna i miejscami rowery sprowadzała. Końcówka to zjazd po rynnach wyżłobionych przez wodę. W tym miejscu Ola jadąc za mną, ale zbyt blisko mnie zalicza niespodziewany upadek przez kierownicę. Kończy się na szczęście na otarciach i możemy jechać dalej.



Jeden ze zjazdów


Z Alkiem :)

Po dotarciu do Wilkowicka rozpoczynamy drugi dziś podjazd na Magurkę, ale tym razem asfaltowy. Asfaltowe podjazdy nie należą do moich ulubionych. na szczęście ostatnie kilkaset metrów prowadzi terenem.

Z owcami

Gdy jesteśmy już u celu zaczyna padać. Czekamy chwilę w schronisku i gdy padać przestaje jedziemy dalej. Tym razem zjazd szlakiem niebieskim pieszym do Przełęczy Przegibek. Na końcu zjazdu trzeba było zachować szczególną ostrożność na luźnych kamieniach, które po opadach były bardzo śliskie, ale na szczęście wszyscy zjechali bez problemów. Z Przebibka dalej niebieskim pieszym. Docieramy do przełęczy Gaiki. Tutaj fajny terenowy szlak zmienia się na ubity szuter, zatem chłopaki wynajdują inna opcję - techniczny zjazd, częściowo czerwonym pieszym, częściowo bliżej nie oznakowanymi ścieżkami. Miejscami jest ciężko, ale wszyscy cało docierają z powrotem do auta :)

Na koniec krótki filmik od Andrzeja:

Podsumowując wycieczka udana, w super towarzystwie z dużą dawką dobrego humoru. Poznane nowe okolice i nowe szlaki. Fajnie byłoby tu kiedyś wrócić :)

Sokole Góry

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Umówiliśmy się dziś z Olą i Sylwią na terenowy wypad w Sokole. Sylwia napisała informację o wypadzie na CWR. Chęć udziału wyrazili także Janusz i Piotrek. Alek miał łapać nas po drodze, ale okazało się, że skończył pracę wcześniej, więc zdążył pod Jagiellończyków na wyznaczoną godzinę. Na miejsce spotkania przybył także Łukasz, ale z uwagi na fakt, iż przybył na szosie towarzyszył nam dziś tylko kilka km. 

W takim składzie ruszamy w drogę. Alejką Pokoju, przez Kucelin i koło Guardiana. Przy nastawni opuszcza nas Łukasz i jedziemy dalej w szóstkę terenem wzdłuż torów, a potem rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna. Mijamy leśny i jedziemy koło Lipówek i przez Biakło do Sokolich. Koło Biakła krótka przerwa techniczna na dopompowanie koła u Oli w rowerze.




W okolicy Lipówek


Szybkie foto przy pompowaniu koła

Przez Sokole początkowo żółtym pieszym, a potem czerwonym w stronę Puchacza. Każdy podjeżdża ile może, a potem piechotą na górę. Omijamy dziś słynną techniczną pętelkę i zjeżdżamy na dół trzymając się alej czerwonego pieszego. Dalej ponownie czarnym pieszym, a potem żółtym rowerowym do asfaltu.


Podjazd na czerwonym pieszym w Sokolich Górach


Alek na podjeździe

Mamy jeszcze trochę czasu, więc decydujemy się zahaczyć jeszcze o zamek. Przy rondzie znów spotykamy Łukasza. Dziewczyny zostają z Łukaszem pod zamkiem, a ja z Alkiem, Januszem i Piotrkiem wjeżdżamy pod wieżę. Chwila na szczycie i zjazd tą samą drogą do reszty ekipy.

Czas wracać. Łukasz znów nas opuszcza a my jedziemy asfaltem w stronę Biskupic, potem przeciwpożarówką, niebieskim rowerowym do rowerostrady, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj ekipa znów się dzieli. Sylwia z chłopakami jada Wojska Polskiego, a my z Olą i Alkiem jedziemy przez Błeszno na myjkę, gdzie zegnamy się z Olą i po umyciu rowerów wracamy we dwójkę do domu.

Bardzo przyjemny wypad w super towarzystwie. Masa dobrego humoru i śmiechu. Oby takich wypadów było jak najwięcej :)

Bike Maraton 2015 - Miękinia k. Wrocławia

Sobota, 18 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pierwszy w tym roku wyścig z cyklu Bike Maraton - w Miękini koło Wrocławia. W zeszłym roku w Miękini wybrałam dystans mini, po którym czułam spory niedosyt. W tym roku mimo słabej formy postanowiłam, że wystartuję na dystansie Mega. I tak nie spodziewałam się dobrego wyniku, więc uznałam, że przejadę trasę dla przyjemności. Start odbył się 10 minut po godzinie 11. Startowałam z trzeciego sektora, wywalczonego rok temu w Poznaniu.


W sektorze startowym

Początek asfaltem, później terenem. Już na samym początku zaraz po starcie zostałam na końcu sektora. Pierwsze 8 km praktycznie cały czas po płaskim w szybkim tempie. Na 12 km pierwszy bufet. Około 14 km ostry zakręt w prawo i pierwszy dziś podjazd. Podjechałam bez problemu mimo, że większość ludzi prowadziła rowery. Na jakimś 16 km jedyny jak się później okazało fajny zjazd na trasie. Byłby w całości do zjechania, gdyby nie stworzy się ogromny zator. Niestety trzeba było zejść prowadząc rower, a i to w takim tłumie było ciężkie i w moim przypadku skończyło się lekkim podparciem. Dalej znów płasko, no i przed bufetem na około 17 km kolejny podjazd, po czym szybki zjazd.


A mówili, że będzie mokro :D

Kolejne kilka km znów praktycznie po płaskim leśnymi dróżkami szutrowymi drogami. Na 25 km drugi bufet. Około 27 km kawałek asfaltem pod wiatr. Jadę sama, nikogo przede mną. W pewnym momencie mija mnie 5 chłopaków z teamu Mitutoyo. Proponują bym siadła im na koło. Zbawienie. Od razu lepiej się jedzie. Po jakichś 2 km wjeżdżamy w las, chłopaki cisną dalej, ja jadę swoim tempem. Około 30 km wjeżdżamy w las Mrozowski i zaczynają się ciekawe leśne single, stanowiące bazę do dobrego XC, którymi jedziemy praktycznie 6 km.


Na jednym z singli

Po pokonaniu singli znów szeroko i płasko. Na 40 km ostatni bufet. Około 42 km przejeżdżamy koło Zamku na wodzie, gdzie zdjęcia robi nam nasz wierny kibic - Ola :) Mijamy zamek i znów jakieś 2 km fajnych singielków w lesie. Zostaje ostatnie 5 km do mety, w zasadzie znów po płaskim szerokimi szutrowymi duktami.


Koło zamku na wodzie


Zakręt tuż za zamkiem

Po przyjeździe na metę okazuje się, że zajęłam miejsce 15 z 23 w K2 Mega i 555 Open. Jak na totalny brak formy, uważam że jest to całkiem niezły wynik. Nie mam porównania do roku zeszłego, gdyż jechałam wtedy dystans mini, ale i tak jestem z siebie w miarę zadowolona :)

Już za metą z Łukaszem, Alkiem i Pawłem


Już po maratonie :)

Profil trasy:

Olsztyn - po 10-dniowej przerwie

Środa, 15 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po półtora tygodniowej przerwie spowodowanej problemami z kręgosłupem dziś udało się wreszcie wyjść na rower. Aby za bardzo nie obciążać kręgosłupa wybór padł głównie na wariant asfaltowy.

Przez osiedle, Alejkę Pokoju, Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Brzyszów i Kusięta do Olsztyna. Jedyna opcja terenowa na dziś to próba podjazdu na zamek i zjazdu. Tuż przed rynkiem spotykamy Mateusza i Michała, który także wybierają się na zamek. O dziwo udało mi się bez problemu wjechać na zamek. Zjazd również bez problemów. Chłopaki jadą dalej w teren, a my wracamy do domu.


Na tle wieży


Ruiny zamku w Olsztynie

Asfaltem w stronę Biskupic, potem w prawo i przeciwpożarówką do końca, następnie kawałek terenem do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny i przez Błeszno do domu.

Jak na pierwsze wyjście na rower po 10 dniach przerwy jechało mi się dziś całkiem dobrze. Sił nie brakło a i przyjemność z jazdy wystarczająca :) Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.

Wisła vol. 2 - Salmopol

Niedziela, 29 marca 2015 · Komentarze(0)
Dziś trzeci (ostatni) a dla mnie i Alka drugi dzień zgrupowania. Wstaliśmy dość wcześnie - o 7 nowego czasu. Na szczęście dzisiaj bez deszczu, ale dość zimno. W planach na ostatni dzień przejazd z Wisły do Szczyrku przez Salmopol i dodatkowo dla chętnych stromy podjazd pod Orle Gniazdo w Szczyrku, gdzie znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski.

Postanowiłam dziś wyjechać wcześniej niż reszta ekipy, by znów nie zostać na samym końcu. Wyruszyłam samotnie około 30 minut przed pozostałymi. Na początek około 4 km łagodnego podjazdu, a potem kolejne 4,5 km serpentynami przez Salmopol. Dzisiaj jechało mi się już o wiele lżej. Cały podjazd poszedł jakoś tak przyjemnie. Na końcu przerwa na założenie dodatkowych rękawiczek i chusty na zjazd. Zjazd w dość szybkim tempie, toteż nieco mnie przewiało. W Szczyrku udałam się na chwilę na rynek, po czym postanowiłam wracać. Po drodze dostrzegłam całą resztę ekipy, tzn. wszystkich chłopaków, skręcających na podjazd na Orle Gniazdo, który ja dziś postanowiłam już pominąć.


Rocky w Szczyrku

Przed podjazdem zdjęłam niepotrzebne ciuchy i w drogę. Początek podjazdu łagodny, a później około 4 km serpentynami na Salmopol. Na szczycie znów przerwa by się grubiej ubrać na zjazd. W międzyczasie zaczęli powoli dojeżdżać chłopaki. Już miałam samotnie zjeżdżać, ale zatrzymali mnie na grupową fotkę. Po kilku fotkach zjazd.


Bikehead na Salmopolu

Tempo dość szybkie, więc mimo grubszej warstwy ubrań i tak mnie mocno przewiało. Po drodze minęli mnie wszyscy chłopacy, więc do Wisły dotarłam znów jako ostatnia. Chciałam udać się jeszcze na skocznię, ale było mi tak przeraźliwie zimno, że zrezygnowałam.

Takim oto sposobem tegoroczne zgrupowanie dobiegło końca. Drugi dzień był dla mnie o wiele lepszy. Mam nadzieję, że sily stopniowo wrócą i kolejne podjazdy będą bardziej cieszyć.

Wisła vol. 1 - Kubalonka i Równica

Sobota, 28 marca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Drugi dzień zgrupowania Bikehead. Dla nas pierwszy - gdyż wczoraj byliśmy w pracy i dopiero późnym wieczorem przyjechaliśmy do Wisły. Chłopaki już wczoraj zrobili pierwszy trening. Na nasze nieszczęście w sobotę z rana przywitała nas bardo niska temperatura i opady deszczu, które chwilo zmieniały się w śnieg lub grad. Na szczęście około 11 opady praktycznie ustały, więc szybko wskoczyliśmy w ubrania i ruszyliśmy.

Zebrała się nas dość duża grupa. Pamiątkowa fotka i na trening. Prawie wszyscy na szosach a ja z Alkiem na grubych oponkach. Od lewej - Paweł, Leny, Marcin, Alek, ja, Tomek, Daniel, Mikołaj, Łukasz, Paweł, Robert i z przodu Piotrek.



Na początek podjazd pod Kubalonkę, gdzie po drodze znajduje się Zameczek - Rezydencja Prezydenta RP. Od samego początku jakiś brak sił. Chłopaki szybko uciekli w przód. Zostałam w tyle ledwie się tocząc. Wstyd, gdyż podjazd pokonałam na trzy razy, po drodze zrzucając kolejne partie ciuchów. Rok temu podjazd poszedł bez problemu. Zjazd również na samym końcu w aurze lekkich opadów i we mgle. Alek postanowił w Wiśle na mnie poczekać. Reszta ekipy była już daleko przed nami.


Rezydencja prezydenta - zamek dolny


Podjazd na Kubalonkę

We dwoje ruszyliśmy przez Wisłę i Ustroń w stronę Równicy. Towarzyszył nam silny wiatr w twarz i przez moment grad. Podjazd na Równicę już bez postojów, ale nieco wolniej niż przed rokiem. Pod sam koniec podjazdu minęliśmy zjeżdżających w dół chłopaków, którzy w planie mieli jeszcze jeden podjazd na Kubalonkę. My już dziś na równicy zakończyliśmy trening. Kilka fotek na szczycie i powrót do noclegu przez Ustroń i Wisłę.


Na Równicy


Na Równicy

Nie mogłam się dziś kompletnie rozkręcić. Od samego początku nogi jakby z waty a sił brak. Może to z powodu niewyspania a może jakiegoś ogólnego przemęczenia. Oby jutro było więcej sił. Wieczorem razem z częścią klubowiczów wypad do Hotelu Stok na basen i sauny. Relaks dobrze nam zrobił.