Jura Siwuchowymi ścieżkami
Początkowo jedziemy ulicami Zawiercia. Następnie leśnymi szutrówkami przez Markowiznę do Bzowa. Tutaj kawałeczek asfaltem i potem szlakiem czerwonym rowerowym (Szlakiem Orlich Gniazd) w stronę Podzamcza. Na zamek dziś nie jedziemy gdyż kierujemy się na Górę Birów. Najpierw krótka przerwa przy skałkach u stóp owej góry, po czym podjazd na Górę, gdzie można zwiedzić, zrekonstruowane częściowo, grodzisko słowiańskie z XIII wieku.
Czerwony rowerowy - fot. Alek
Ekipa na skałkach koło Góry Biśnik
Sama góra ma strome, skalne ściany i płaski wierzchołek, dlatego też właśnie na nim ulokowano gród. Tomki i Rafał zostają na dole, a reszta ekipy idzie zwiedzać gród. W budynkach zobaczyć można rekonstrukcje strojów, narzędzi codziennego użytku, broni, a nawet i wystawę skamielin z obszaru Jury.
Podjazd na Górę Birów - fot. Skowronek
Gród na Górze Birów
Gród na Górze Birów - fot. Skowronek
Wnętrze chaty
Rekonstrukcja słowiańskiego życia
Rekonstrukcja słowiańskiego życia - fot. Skowronek
Rekonstrukcja chaty - fot. Skowronek
Amonity na wystawie
Widok na zamek w Podzamczu z Góry Birów
Po poznaniu grodu wracamy terenem do Podzamcza i kierujemy się kawałek asfaltem do Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej,, które już kiedyś widzieliśmy. W miejscu tym było kiedyś źródełko, do którego przychodzili obmywać się chorzy ludzie, gdyż miało ono leczniczą moc. Całe Sanktuarium zbudowane jest przy skale, stąd też jego nazwa.
Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej
Figury koło Sanktuarium
Dzwonnica
Z Podzamcza (mijając zamek z boku) jedziemy terenem szlakiem czerwonym rowerowym do Strażnicy w Ryczowie. Była to dawniej strażnica królewska. Widziałam już wcześniej strażnicę w Łutowcu i Przewodziszowicach, ale tej jeszcze nie. Strażnica stanowiła dawniej fragment łańcucha umocnień granicy południowo-zachodniej.
Przed zamkiem w Podzamczu
Strażnica w Ryczowie - fot. Skowronek
Z Alkiem przy strażnicy
Następnie jedziemy w stronę Złożeńca, a potem Kwaśniowa, gdzie znów wjeżdżamy w teren na czerwony rowerowy. Z rowerowego szlaku zjeżdżamy na pieszy i docieramy do Skały Biśnik. Jeszcze rok temu w tutejszej jaskini znajdował się manekin neandertalczyka, ale obecnie już go nie ma. Jaskinia jest obecnie zamknięta kratą.
W dalszej kolejności podążamy szlakiem żółtym rowerowym do Smolenia. Tutaj kawałek asfaltem, po czym terenowo na zamek. Ruiny Zamku zostały ostatnio częściowo rekonstruowane. gdy byliśmy tutaj rok temu z Alkiem nie było wejścia na wieżę, a teraz do wieży prowadzą drewniane schody i można wejść na sam szczyt wieży.
Zamek w Smoleniu - widok ze schodów prowadzących do wieży
Z Alkiem na dziedzińcu zamku
Z Emą na zamku w Smoleniu
Schody na wieżę
Z Alkiem przed zamkową wieżą
Po szybkim zwiedzeniu zamku kierujemy się asfaltem przez Cisową (obok stoku narciarskiego), potem przez Kleszczów i Sławniów do Wierbki (gdzie z braku wody zatrzymujemy się przy sklepie). Następnie dalej asfaltem jedziemy przez Przychody do Kidowa. Tutaj miał być podobno wąwóz i fajny terenowy zjazd o nachyleniu 15% (miejscami prowadzący po litej skale), jednak w efekcie terenowa dróżka po chwili się skończyła i pozostało nam przedrzeć się przez zarośla, pokrzywy i krzaki znów do asfaltu. Przez Dzwonowice dotarliśmy do Pilicy, gdzie nastała dłuższa przerwa na obiad w barze "U Ryśka".
Po obiadku pozostał już tylko powrót. Asfaltem przez Pilicę i Kocikową, potem terenem szlakiem czerwonym pieszym i dalej czerwonym rowerowym do Podzamcza. Mijamy zamek bokiem, po czym dalej czerwonym rowerowym do Bzowa, kawałek asfaltem i szutrówką przez Markowiznę do Zawiercia.
Na czerwonym rowerowym - fot. Skowronek
I tak oto nastał koniec dzisiejszej wycieczki. Pomimo strasznego upału nie było aż tak źle. Czułam jednak spore zmęczenie po wczorajszym maratonie. jednak dobre towarzystwo i przyjemne dla oka widoki rekompensowały zmęczenie