Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami lub filmem

Dystans całkowity:18292.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:842:29
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:103724 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:16975 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:45.85 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Malutkie MTB Race Edycja I

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wybraliśmy się dziś w okolice Radomska na wyścig XC z cyklu Malutkie MTB Race Edycja I. Do pokonania miałam 4 okrążenia o długości około 5,5 km każde. Trasa płaska, łatwa technicznie, pomijając jeden króciutki podjazd na piaskowni, gdzie przynajmniej dla mnie szybciej było rower wepchać niż zakopać się w piachu podczas próby podjazdu.

Start był wspólny dla czterech kategorii - K1, K2, K3 i M4. Kategorie K1, K3 i M4 miały do pokonania po 3 okrążenia, jedynie moja kategoria musiała zmierzyć się 4 okrążeniami. Trasa w miarę sucha, w kilku miejscach spore kałuże.


Na starcie

Po starcie najlepiej mi nie szło. Wystartowałam na 4 pozycji, ale po drugim zakręcie byłam 6. Stopniowo zaczęłam wyprzedzać niektórych zawodników. Pod koniec pierwszego kółka jechałam już jako pierwsza, ale tuż za mną jechały jeszcze dwie dziewczyny, w tym znajoma z innego teamu, która na początku drugiego okrążenia wyprzedziła mnie mijając kałużę z drugiej strony. Postanowiłam się nie poddawać, stwierdziłam, że nie będę już mijać kałuż, dzięki czemu udało mi się na początku trzeciego okrążenia znów być na pierwszym miejscu. Zaraz za linią startu/mety okazało się, że jedna z konkurentek ukończyła już wyścig, gdyż była w innej kategorii. J
echałam w dalszym ciągu jako pierwsza, spoglądałam za siebie, ale nie miałam już na oku Sandry, która wcześniej deptała mi po piętach. Udało mi się utrzymać przewagę aż do mety i ukończyć wyścig na 1 miejscu w kategorii K2 :)


Zjazd na piaskowni


Wpychanie roweru pod górkę


Pierwsze i ostatnie omijanie kałuży

Krótki filmik z rozgrzewki i wyścigu:



Podium :)

Asfaltowo

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(1)
Umówiłam się dziś z Sylwią na asfaltowy wypad, z uwagi na wczorajszą ulewę. Dałam również znać o wypadzie na fejsie. Na miejsce startu na Plac Biegańskiego przybyli jeszcze Marek, Piotrek i Janusz. W takim składzie ruszyliśmy.

Najpierw przez Aleje, potem Mirowską i dalej przez Mirów, koło Przeprośnej, Siedlec, Mstów, Zawadę do Malus Wielkich. Tutaj skręcamy w lewo i potem w prawo, jednak okazuje się, że asfalt zamienia się w szuter, a potem w bardziej polną dróżkę, na której jest masa kałuż. Rezygnujemy więc i wracamy na asfalt. I dalej asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie kierujemy się na zamek. Szybka fotka grupowa i potem we trójkę z Sylwią i Januszem podjeżdżamy na zamek. Fotka na górze i zjazd.



Na zamku z Sylwią


Zjazd z zamku w Olsztynie




Dzisiejsza ekipa :)

Czas wracać. Asfaltem główną, potem w prawo i przez osiedle pod Wilczą Górą, potem Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin, Alejkę Pokoju i Jagiellońską, gdzie rozdzielamy się. Część ekipy jedzie dalej, a ja z Markiem kierujemy się przez osiedle do swoich domów.

Choć terenu poza zamkiem dziś za wiele nie było, to był to bardzo fajny wypad w super towarzystwie :) Pogoda nam dopisała, jechało się całkiem przyjemnie.

Przełajowy wyścig MTB Poczesna i Olsztyn

Sobota, 5 lipca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dziś postanowiliśmy wybrać się na krótki wyścig MTB Poczesna, odbywający się na terenie glinianki w Korwinowie. Umówiliśmy się pod Jagiellończykami z ekipą Jurabike na wspólny dojazd na wyścig.

W składzie sześcioosobowym - Rafał z synem Michałem, Marek, drugi Marek, Alek i ja ruszyliśmy w drogę. Wzdłuż DK1 do Michaliny, przez Bugaj i dalej ścieżką wzdłuż rzeki. Następnie asfaltem przez Słowik do Korwinowa i tutaj skręt na gliniankę. Na miejscu pustki. Nawet trasa jeszcze całkiem nieoznakowana. Z czasem zaczęli zjeżdżać się kolejni zawodnicy, w tym m.in. Arek z Jurabike. Na miejscu kilka kółeczek po okolicy, a gdy trasa była już oznaczona kółko zapoznawcze.

Najpierw start w kategoriach dziecięcych. kategoria OPEN na samym końcu. Na linii startu 11 zawodników, w tym ja, jako jedyna kobieta. Do pokonania 6 kółek o długości 900 metrów każde. Na starcie puściłam facetów przodem. Pierwsze kółko przejechałam na ostatniej pozycji. Na każdym kolejnym udało mi się wyprzedzić jakiegoś zawodnika. W efekcie linię mety przejechałam na 6 pozycji, zdublowana na ostatnim kółku przez Alka i Roberta. Razem z Markiem i Arkiem w gratisie zrobiliśmy jeszcze jedno siódme kółko, gdyż organizator pomylił się w liczeniu. Trasa łatwa, do przejechania bez problemu.


Na starcie


Na trasie wyścigu


Podczas wyścigu

Wynik wyścigu: Miejsce 6 w kategorii Open (mężczyźni i kobiety - w zasadzie jedna kobieta) na 11 startujących zawodników. Szału nie ma :D Ale nie jest źle :D

Wręczenie nagród:




Zdobyte fanty

Po wyścigu powrót. Razem z Markiem i Michałem asfaltem do Słowika i wzdłuż rzeki do Bugaja. Tutaj żegnamy się z Michałem i jedziemy we troje do Olsztyna na krótki "rozjazd". Najpierw drugą stroną rzeki, potem terenem do torów, za torami jeszcze kawałek terenem do pożarówki i pożarówką do asfaltu. Udajemy się do leśnego na krótki postój. Po napełnieniu żołądków powrót do domu.

Kawałek asfaltem, a potem terenem przez Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, kawałek terenem do torów, asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki na Kucelin. Z każdą minutą zrywa się coraz silniejszy wiatr. Jedziemy jeszcze na chwilę do Arka odebrać fanty zdobyte na wyścigu i dalej Aleją Pokoju i Jagiellońską do domu. Na osiedlu żegnamy się z Markiem i udajemy się jeszcze na myjkę wyczyścić rowerki.

Tak oto minęła rowerowa sobota. Całkiem fajnie spędzony dzień :) Starczyło czasu i na wyścig i na spokojną wycieczkę, a to nie zdarza się zbyt często :)

Bike Maraton 2014 - Myślenice

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dziś kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Tym razem z Myślenicach. W tych okolicach na rowerze jeszcze nigdy nie byłam, a tym bardziej na maratonie. Pogoda od samego rana znakomita - ciepło i słonecznie. Dążąc do zrobienia generalki dziś znów startuje na dystansie mega, wynoszącym 42 km.

Początek wyścigu to jakieś 6 km podjazdu. Pierwsze 3 km to podjazd asfaltem, a kolejne terenem. Na około 4 km (trochę zdziwiona) wyprzedzam Kamila z naszej drużyny, który startował z 4 sektora. Po podjeździe kilka km zjazdu, po czym jakiś kilometr ostrego podjazdu po płytach do bufetu, który ulokowany był na 9 kilometrze. Kawałek na bufetem rozjazd MiniMega. Za rozjazdem parę krótkich interwałów i od około 12 km mniej więcej 2 km zjazdu, po czym od 14 km jakieś około 4 km podjazdu do schroniska na Kudłaczach. Następnie około 2 km technicznego, trudnego zjazdu, (który jak dla mnie był więkoszości zejściem) do bufetu umieszczonego na 20 km trasy. Za bufetem około 1 km podjazdu, po czym techniczny kamienisty zjazd do około 24 km po masywie Kamiennik. Podczas zjazdu na 23 km spotykam Łukasza, który ma dziś problemy z piastą, a kawałek dalej naszego prezesa Mikołaja, który z winy innego zawodnika złamał karbonową ramę. Dalej około 3 km podjazdu i od 27 km zjazdu i od 27 km znów zjazd po kamieniach do bufetu na 31 km. Za bufetem asfaltowy podjazd , potem kilka terenowych interwałów i od około 37 km zjazd terenem. ostatnie 3 km przed metą już po płaskim wzdłuż rzeki.


Na trasie wyścigu


Gdzieś na trasie maratonu

Ciekawostką dzisiejszego wyścigu okazał się dla mnie fakt taki, że od około 12 km jechałam równo z pewną zawodniczką, którą ja wyprzedzałam na każdym podjeździe, a ona mnie na zjazdach. Przy każdym wyprzedzeniu krótka wymiana zdań i każda z nas jechała dalej swoim tempem. Dopiero na jakimś 34 km z rozmowy wynikło, że owa zawodniczka, to ta sama dziewczyna, która podczas pamiętnego dla mnie zeszłorocznego maratonu w Krynicy, zatrzymała się, by mi pomóc, podczas gdy ja zaliczyłam bardzo mocny upadek. Dopiero po roku, ale mogłam jej osobiście podziękować za ten gest :)

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:














Sporo zawodników po wyścigu mówiło, że Myślenice były trudniejsze od Wisły. Wg mnie podjazdy były jednak łatwiejsze, gdyz w porównaniu do Wisły, większość udało mi się pokonać w siodle. Miejscami tylko musiałam pchać rower. Zjazdy owszem były bardziej techniczne i jak dla mnie trudniejsze. Najważniejsze, że do mety udało się dotrzeć bez żadnego upadku :)

Ostatecznie uplasowałam się na miejscu 6 z 8 w K2 Mega i 237 z 383 Open.
Dodatkowo dodam, że Bikehead wywalczył dziś 2 miejsce drużynowo w klasyfikacji Muszkieterów. Szkoda, że nie wszyscy którzy punktowali załapali się na podium, ale chyba dla większości z nas pudło drużynowe było dziś sporym zaskoczeniem :)


Profil trasy:



Praca i 100 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rano do pracy, w trakcie pracy służbowy kurs do OHP, a po pracy powrót do domu.

Po południu razem z mamą i Alkiem na Plac Biegańskiego na jubileuszową setną już Częstochowską Masę Krytyczną. W dzisiejszej masie udział wzięło aż 821 rowerzystek i rowerzystów. Do tysiąca brakło niewiele :)
Trasa przejazdu: Plac Biegańskiego, Aleje NMP, plac Daszyńskiego, Aleja NMP, Kościuszki, Armii Krajowe, Szajnowicza - Iwanowa, Okulickiego, Św. Rocha, Pułaskiego, rondo Mickiewicza, Wolności, Focha, Śląska, Plac Biegańskiego.

Po masie powrót do domu w towarzystwie Kasi i Mario66.

Podczas 100 Masy Krytycznej
Podczas 100 Masy Krytycznej

Szprychówka z setnej Masy:

Czechy vol.3 - Priessnitz Lazne i Elektrownia Dlouhe Strane

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nadszedł trzeci dzień przemierzania Czech rowerem. Na dziś Skowronki zaplanowały wyprawę na elektrownię szczytowo - pompową Dlouhe Strane (1310 m n.p.m.). Tak jak wczoraj dojeżdżamy autem do Jesenika i tutaj rozpoczynamy dzisiejszą jazdę.

Zanim jednak udamy się na elektrownię pokonujemy 3,5 km asfaltowy podjazd o średnim wzniesieniu 12% do uzdrowiska Priessnitz Lazne. Uzdrowisko zwróciło naszą uwagę już w czwartek, a dziś wreszcie udało nam się do niego dotrzeć. Uzdrowisko słynie z metod leczenia przy wykorzystaniu hydroterapii. Uzdrowisko założył Vinzent Priessnitz, który znany był z leczenia opierajacego się na wyłącznym stosowaniu wody bez współdziałania z jakimikolwiek medykamentami i ziołami. W 1830 roku Vinzent otrzymał oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych.

Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne
Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne

Uzdrowisko Priessnitz Lazne
Uzdrowisko Priessnitz Lazne

Altanka przy uzdrowisku
Altanka przy uzdrowisku

Podjazd był, teraz czeka nas zjazd do Jesenika. Dziś na szczęście jest już sucho, więc zjazdy są o wiele szybsze. Od Jesenika musimy pokonać jakieś 18 km do Cervenohorskiego Sedla. Początkowo jedziemy w miarę po płaskim przez Adolfovice, Bela p. Pradedem. Dalej przez Filipovice, gdzie zaczyna się już konkretny podjazd. Po dotarciu do Cervenohorskiego Sedla chwila przerwy na przystanku, gdzie spotykamy szosowca z Bytomia. Chwilkę z nim rozmawiamy i dalej w drogę. Czeka nas teraz jakieś 8 km zjazdu do miejscowości Kouty nad Desnou, więc trzeba się cieplej ubrać, bo dzień dziś chłodny i bardzo wietrzny. Po zjeździe znów rozbieranie się przed kolejnym podjazdem, który wynosi około 14 km. Jedziemy w dalszym ciągu asfaltem czerwonym szlakiem rowerowym, mijając po drodze dolny zbiornik elektrowni, aż docieramy do zbironika Dlouhe Strane Horni.

W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane
W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane

Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strnae
Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strane

Górski potoczek
Górski potoczek

Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane

Widok na zbiornik dolny elektrowni
Widok na zbiornik dolny elektrowni

Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane

Z Pradziadem w tle
Z Pradziadem w tle

Ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że w zbiorniku górnym wody brak :( Zbiornik wygląda bardziej jak pustynia. W elektrowni szczytowo pompowej zamienia się na energię elektryczną grawitacji poprzez wpompowanie wody ze zbiornika dolnego do górnego w okresie nadwyżki produkcji nad zapotrzebowaniem na energię elektryczną (np. w nocy), a następnie, w godzinach szczytu, następuje odwrócenie procesu. Kilka fotek na szczycie i zjazd w dół.

Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m
Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m

Widok na Pradziada z elektrowni
Widok na Pradziada z elektrowni

Rowerowy parking przy zbiorniku
Rowerowy parking przy zbiorniku

Widok na wiatraki
Widok na wiatraki

Podczas zjazdu robimy sobie przerwę na jedzonko w znajdującej się 2 km niżej drewnianej chatce, po czym zjeżdzamy w dół do Kouty nad Desnou, po drodze robiąc jeszcze kilka krótkich przystanków na fotki. Na zjaździe towarzyszy nam bardzo silny i przeraźliwie zimny wiatr.

Na zjeździe z elektrowni
Na zjeździe z elektrowni

Zjazd z górnego zbiornika
Zjazd z górnego zbiornika

Na zjeździe z górnego zbiornika
Na zjeździe z górnego zbiornika

Wracamy taką samą trasą jak poprzednio, więc czeka nas jeszcze jeden podjazd do Cervenohorskiego Sedla, po czym już tylko zjazd do Filipovic i dalej w miarę po płaskim przez Adolfovice do Jesenika.

Pomimo straszliwie zimnego wiatru, dziś na szczęście nie padało, więc widoczność w porównaniu z dniem wczorajszym była o niebo lepsza. Widoki rewelacyjne :) Warto było się trochę pomęczyć by móc nacieszyć oko takimi widokami :)

Czechy vol.2 - Praded (Pradziad) - 1491 m n.p.m.

Piątek, 20 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Po wczorajszej rozgrzewce dziś przyszedł czas na zdobycie jakiegoś szczytu. Skowronki zaplanowały wypad na Pradziada. Większość rowerzystów na Pradziada podjeżdża asfaltem od Karlovej Studanki, a nasz podjazd prowadził częściowo terenem od Cervenohorskiego Sedla. Ale może od początku.

Podobnie jak wczoraj autem do Jesenika. Tutaj rozpoczynamy jazdę. Najpierw asfaltem przez Adolfovice, gdzie skręcamy w lewo na szlak niebieski rowerowy. Początek wycieczki w bardzo dogodnych warunkach pogodowych - temp. ok 21 stopni. Później z każdym kilometrem było coraz zimniej, i bardziej wietrznie i coraz bardziej deszczowo. Niebieskim szlakiem podjeżdżamy na Velke Bradlo (1049 m n.p.m.). Podjazd długi, prawie 16 km.

Przerwa w drodze na Velke Bradlo
Przerwa w drodze na Velke Bradlo - fot. Skowronek

Bunkier przy szlaku
Bunkier przy szlaku

Następnie szutrowo lekko z górki (około 10 km) kierujemy się na Videlske Sedlo, skąd znów podjeżdżamy asfaltem od 4 km na szczyt zwany Nad Vysokim Vodospadem. Dalej asfaltem niebieskim rowerowym jedziemy wokół Góry Velky Klin (1177 m n.p.m.) Po drodze zaczyna lekko padać i robi się trochę duszno, co wkrótce zwiastuje większe opady (przynajmniej ja miałam takie odczucie).

Podjazd w drodze na Vysoky Vodospad
Podjazd w drodze na Vysoky Vodospad

Z Alkiem na tle gór
Z Alkiem na tle gór

Jedziemy cały czas niebieskim szlakiem, asfaltem, który potem na zjeździe zamienia się w teren. I właśnie wtedy zaczyna dość mocno padać. Do kolejnego punktu trasy mamy jakieś 3 km, więc jedziemy dalej uważając, by się nie pochlapać. Tak oto docieramy na Cervenohorskie Sedlo. Przeczekujemy opady na przystanku i ruszamy dalej. Robi się coraz bardziej zimno i zbierają się coraz gęstsze chmury. Jedziemy szutrem pod górę na szczyt Kamzik (1190 m n.p.m.). Po drodze niestety przymusowy postój, gdyż znów zaczyna padać. Po dotarciu na Kamzik znów postój... Pada coraz mocniej, a do celu coraz bliżej. jeszcze tylko jakieś 5 km... Udaje nam się jakoś dojechać do schroniska Svycarna, skąd mamy już tylko parę km na Pradziada.

Podjazd w drodze na Svycarną
Podjazd w drodze na Svycarną

Zjazd do Svycarnej
Zjazd do Svycarnej

Schronisko Svycarna
Schronisko Svycarna

Końcówka podjazdu to około 2 km asfaltem (tym samym którym prowadzi podjazd od Karlovej Studanki). Cel osiągnięty :) Zadowolenie jest, jednak widoków z uwagi na niekorzystne warunki pogodowe - brak. No cóż... Czasem i tak bywa. Na szczycie kilka zdjęć z Pradziadem i czas na obiadek. Trzeba przyznać, że był naprawdę smaczny i nawet niedrogi.

Podjazd w drodze na Pradziada
Podjazd w drodze na Pradziada - fot. Skowronek

Końcówka podjazdu na Pradziad
Końcówka podjazdu na Pradziad

Z Pradziadem - 1491 m n.p.m
Z Pradziadem - 1491 m n.p.m

Obiad zjedzony, więc czas wracać. I tutaj znów niespodzianka, która dziś już wcale nie powinna być dla nas zaskoczeniem - pada deszcz. Nie pozostaje nic innego jak przeczekać opady. Gdy już padać przestało ruszyliśmy. Asfalt mokry, do tego bardzo zimny wiatr, a przed nami 6 km zjazd. Frajdy ze zjazdu niestety nie było, gdyż jechaliśmy dość wolno, by się zbytnio nie schlapać.

Tęcza nad górami
Tęcza nad górami - fot. Alek

Pradziad w chmurach
Pradziad w chmurach - fot. Alek

Ledwie zjechaliśmy do Karlovej i znów zaczęło lać... jakiś kataklizm, czy co... Cóż, schowaliśmy się pod wiatą (w towarzystwie prawie międzynarodowym :D) i poczekaliśmy, aż znów deszcz ustanie. Padać przestało i nawet zaczęło pojawiać się słońce, więc ruszamy dalej. Asfaltem do Videlske Sedlo (gdzie w między czasie w pewnym momencie okazało się, że droga którą mamy jechać jest remontowana, ale na szczęście Pan pilnujący robót pozwolił nam obejść roboty bokiem), a potem przez miejscowości Bela p. Pradedem, i główną drogą przez Domasow i Adolfovice do Jesenika.

Tak oto dzisiejsza wycieczka się zakończyła. Dystans wyszedł całkiem fajny. Udało mi się dziś pobić mój dotychczasowy rekord wysokości nad poziomem morza na rowerze (Pradziad - 1491 m. n.p.m.)
. Dzisiejszy wypad odbył się w nieco ekstremalnych jak na czerwiec warunkach pogodowych - max temperatura 21 stopni, minimalna raptem 4, spora część trasy na deszczowo i w dodatku wietrznie. Jak to określił Rafał - z uwagi na deszcz dziś był dzień zmarnowanych zjazdów :D Oby jutro było lepiej.

Czechy vol.1 - Zlaty Chlum i Jesenik

Czwartek, 19 czerwca 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Weekend czerwcowy czas zacząć :) Razem ze Skowronkami meldujemy się z rana w Jarnołtówku w noclegu i po szybkim rozpakowaniu udajemy się na rower poznać najbliższe okolice.

Jedziemy asfaltem z Jarnołtówka, przez  Konradów do Głuchołaz. Tutaj odwiedzamy centrum informacji turystycznej, gdzie pracuje bardzo miły pan. Daje nam masę ulotek i kilka map okolicy. Tuż obok informacji znajduje się Baszta Bramy Górnej dawnych murów miejskich z XIV wieku. Pierwsze wzmianki o baszcie pochodzą z 1418 roku. Obecną wysokość 25 m baszta uzyskała po przebudowie ok. 1600 roku. W 1903 roku dobudowano na baszcie ceglany hełm. Na szczycie zamontowano metalową chorągiewkę pochodzącą z nieistniejącego już głuchołaskiego ratusza. Dziś jest to wieża widokowa, na której szczyt prowadzą 105 stopniowe, drewniane schody.

Baszta Bramy Górnej w Głuchołazach
Baszta Bramy Górnej w Głuchołazach

Jedziemy dalej asfaltem przez Mikulovice do Pisecznej, gdzie podjeżdżamy na chwilę do jaskini na Spicaku. Jaskini dziś jednak nie zwiedzamy.  Następnie jedziemy wzdłuż rzeki Bela przez Piseczną i Ceską Ves do Jesenika.

Kościół w Mikulovicach
Kościół w Mikulovicach

Białe maki
Białe maki

Po dotarciu do Jesenika decydujemy się najpierw udać się na wieżę widokową na szczycie Zlaty Chlum (875 m n.p.m.). Na szczyt prowadzi szlak niebieski pieszy. Początek podjazdu jest asfaltowy. Jednak w pewnym momencie szlak niebieski wchodzi w teren. Pierwsze kilka metrów można jechać, ale szybko okazuje się, że szlak jest dość ciężki nawet na piechotę. Niestety musimy wpychać rowery po pionowej ściance po korzeniach. Po pokonaniu ścianki docieramy do szutrówki, którą jedziemy już na sam szczyt. Na szczycie przerwa na posiłek i podziwianie okolicy z wieży widokowej.

Podjazd na Zlaty Chlum
Podjazd na Zlaty Chlum

Końcówka podjazdu na Zlaty Chlum
Końcówka podjazdu na Zlaty Chlum

Zlaty Chlum - wieża widokowa - 875 m n.p.m
Zlaty Chlum - wieża widokowa - 875 m n.p.m

Następnie bardzo przyjemny zjazd szutrówką do Jesenika. następnym punktem dzisiejszej wycieczki jest zamek na wodzie w Jeseniku. Zamek niegdyś stanowił gotycką twierdzę na wodzie, otoczoną fosą,  którą w XVIII wieku przebudowano na zamek. Twierdzę założyli ją biskupi wrocławscy.

Zamek na Wodzie w Jeseniku
Zamek na Wodzie w Jeseniku

Mury zamku na wodzie
Mury zamku na wodzie - fot. Skowronek

W dalszej kolejności kierujemy się asfaltem przez Adolfovice, gdzie skręcamy w lewo na szlak zielony pieszy. Początkowo szlak prowadzi asfaltem lekko pod górę. Jednak po kilku kilometrach szlak się gubi i musimy pokonać na piechotę kamienisty podjazd, a w tym wypadku podejście. Docieramy ponownie do asfaltu, którym podjeżdżamy jeszcze kawałek na Velke Bradlo. Następnie szutrowy zjazd zielonym pieszym do Rejviz.

W drodze do Rejviz
W drodze do Rejviz - fot. Skowronek

Dalej znów asfaltem, czerwonym szlakiem rowerowym do miejscowości Zlate Hory i stamtąd również asfaltem do Jarnoltówka. W Jarnołtówku odwiedzamy jeszcze tamę nad rzeką Złoty Potok. Normalnie coś mi ta nazwa mówi i chyba dopadła mnie jakaś amnezja :D A już wiem - Złoty Potok :D Ale to nie ten sam co w okolicach Częstochowy. Fakt faktem, tama całkiem ciekawa :)

Tama na Złotym Potoku w Jarnołtówku
Tama na Złotym Potoku w Jarnołtówku

Jechać czy nie jechać? :D
Jechać czy nie jechać? :D - fot. Skowronek

Widok na Złoty Potok
Widok na Złoty Potok


Po krótkiej przerwie przy tamie powrót na kwaterę. I tak oto minął pierwszy dzień pobytu w okolicach Czech. Pogoda dziś idealna. Okolica bardzo przyjemna, więc nudzić się nie będziemy :) Aż trudno uwierzyć, że jutro pogoda ma się popsuć...

Terenowo po Jurze

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W planach na dziś był wypad do Ojcowa ze Skowronkami, ale w sobotę okazało się, że nie będziemy dziś dysponować takim dużym zasobem czasu. Początkowo mieliśmy mieć możliwość pójścia na rower tak by wrócić około 16, a jak okazało się z rana, to dopiero o 16 mieliśmy czas by na rower pójść, dzięki czemu udało nam się zgadać na rower z Tomkiem, z którym umawiamy się już od dawna i ciągle coś na przeszkodzie stoi.

Najpierw jedziemy Aleją Pokoju i przez Kucelin. Potem przez Cmentaż Żydowski i Legionów. Do umówionej godziny mamy jeszcze trochę czasu, więc kierujemy się do kamieniołomu Prędziszów. W kamieniołomie zjazd i na samym dole spotykamy znajomych z Clubu CONA (Częstochowski Oddział Niezależnego Airsoftu), którzy dziś mają w planie nakręcić krótki filmik o swoich zainteresowaniach. Kilka prób podjazdu i zjazdu i czas kierować się na miejsce spotkania. Na Legionów Tomek już czekał. We trójkę atakujemy podjazd na Ossona, a potem pokonujemy jeszcze kilka singlowych podjazdów i zjazdów. na jednym ze zjazdów Alek łapie kapcia w Rockym, więc jest okazja przetestować moją pompkę na naboje. Kierujemy się na ostatni podjazd na Ossona (ten krótki, a stromy). I tutaj jak dla mnie paradoks - na Cube, który waży niecałe 10 km nie podjechałam, a na Rockym o wadze blisko 12 km się udało :D Przyzwyczajenie do sprzętu. Później zjazd z Ossona, po czym czerwonym rowerowym na Zieloną Górę, gdzie atakujemy dwa podjazdy. Pierwszy dużo trudniejszy, drugi już lżejszy. Całości podjechać nie dałam rady, ale i tak podjechałam więcej niż dotychczas. Następnie zjazd do czerwonego rowerowego i do Kusiąt. Kawałek asfaltem i za górką w prawo w teren w stronę Towarnych. Podjazd pod jaskinię, potem kawałek na nogach na szczyt i zjazd do polany. Dalej na szczyt Gór Towarnych. Chłopaki podjeżdżają trudniejszym podjazdem, ja jadę łagodniesjzym dookoła. Następnie zjazd i asfaltem do Olsztyna. Przejeżdżamy koło leśnego i wjeżdżamy na Biakło - a dokładniej - chłopaki pokonują całość podjazdu, a ja około połowę. Ostatni dziś zjazd i powrót.

Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek
Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek

Podjazd na Góry Towarne
Podjazd na Góry Towarne

Kawałek asfaltem, a potem przeciwpożarówką do poczatku rowerostrady. kawałek terenem do torów, po czym asfaltem koło nastawni i Guardiana. Wzdłuż rzeki na Kucelin i potem Aleją Pokoju, gdzie mijamy Rafała z synem. Koło Jagiellończyków żegnamy Tomka i wracamy we dwójkę do domu.

Bardzo zakręcony ten dzisiejszy dzień, ale fajnie, że udało się wyrwać na rower choćby na te dwie i pół godzinki. Siły pomału wracają, a to cieszy :)

Złota Góra i Park Lisiniec

Czwartek, 12 czerwca 2014 · Komentarze(4)
Dziś tylko krótka popołudniowa rundka po mieście. Zasobów czasowych w sumie na coś dłuższego by było, ale siły ostatnio gdzieś uciekły.

Najpierw Aleją Pokoju, a potem duktem wzdłuż rzeki w stronę Zawodzia. Dalej przez Legionów i na Złotą Górę. Tutaj terenowy zjazd do środka kamieniołomu i tam chwila przerwy, po czym powrót na górę i zjazd do Mirowskiej. Mała pętelka po parku z tyłu szpitala, a potem Alejami do parku jasnogórskiego.

Fox w kamieniołomie na Złotej Górze
Fox w kamieniołomie na Złotej Górze

Fontanna w III Alei
Fontanna w III Alei

Przez park i potem Kordeckiego do parku Lisiniec. Tutaj małe kółeczko wokół Bałtyku i powrót do domu. Znów Kordeckiego, a potem Zaciszańską. Remont na przejeździe kolejowym trwa, ale robotnicy pozwolili mi przenieść rower. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki i przez Stradom do Jagiellońskiej, skąd już najkrótszą drogą, czyli wertepami wzdłuż torów.

Bałtyk
Bałtyk

Źle się dzieje, oj źle :( Kompletny brak energii i nie widać żadnej szansy na poprawę :( Nie wiem co to będzie.