Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami lub filmem

Dystans całkowity:18292.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:842:29
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:103724 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:16975 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:45.85 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Terenowo - Mstów i Olsztyn

Sobota, 17 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pogoda za oknem jak na styczeń wyśmienita, zatem dziś umówiliśmy się z Andrzejem na krótki wypad. W międzyczasie zrodził się pomysł by dołączyć do Rafika i jego syna Michała śmigających w okolicach Zawiercia, ale ze względów czasowych pomysł spalił na panewce.

Tak więc pozostając przy pierwotnym planie rano razem z Alkiem jedziemy Aleją Pokoju, przez Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, po czym przez Ossona (mijając jednak szczyt). Na zjeździe Alek łapie pierwszego w sezonie kapcia. Tel do Andrzeja, ze spóźnimy się na miejsce spotkania i szybka zmiana dętki.


Wymiana dętki

Następnie dalej terenem czerwonym rowerowym i czerwonym pieszym na Zieloną Górę, gdzie czekał już na nas Andrzej. Dalej już w trójkę wertepami wzdłuż torów, po czym kawałek szutrem zielonym rowerowym od Kusiąt w stronę Turowa. Następnie asfaltem przez Turów i Małusy Małe, gdzie wyjeżdżamy na chwilę na główną drogę. Skręcając z głównej drogi w lewo (w stronę Mstowa), jadąc rozpędzona po zjeździe z górki, nagle całkiem niespodziewanie ląduję na asfalcie, gdyż przednie koło momentalnie straciło przyczepność, a ja zaliczyłam dość mocny szlif. Początkowo pod wpływem adrenaliny nie czuję powstałych wskutek upadku urazów, więc po pozbieraniu się z asfaltu jedziemy dalej. Terenem niebieskim pieszym w stronę sadów. Mijamy sady i robimy jeszcze kółko wokół nich przez pobliski wąwóz. Blota co nie miara, więc rowery całe ubrudzone.


W wąwozie koło sadów w Mstowie


Wąwóz

Docieramy ponownie do niebieskiego pieszego, którym drugi dziś raz zjeżdżamy do asfaltu, z tym, że tym razem udajemy się asfaltem na rynek w Mstowie. Rynek jednak mijamy i kierujemy się znów w teren koło stodół. Chwila przerwy na szybkie foto, po czym dalej w drogę.


Widok na Mstów ze stodół

Terenem przez pobliskie pola i lasy do Brzyszowa. Tutaj przecinamy główną drogę i jedziemy dalej terenem do Turowa. Następnie asfaltem do Kusiąt. Wyjeżdżamy koło przejazdu kolejowego. Kierujemy się dalej asfaltem do Olsztyna, gdzie zahaczamy jeszcze o krótką terenową rundkę na zamku. Podjazd od strony głównej bramy, dziś niestety pokonany na raty, po czym zjazd na tyłach zamku. Andrzej zjeżdża bardziej endurowym wariantem, a my z Alkiem łagodniejszym.


Zjazd z zamku w Olsztynie


Andrzej na zjeździe z zamku

Po zjeździe jedziemy jeszcze na chwilę do Andrzeja po czym czeka nas powrót do domu. Terenem przez Górę Ostrówek, po czym asfaltem przez Skrajnicę, gdzie doganiamy Jurczyka, Jedziemy razem do rowerostrady, gdzie znów się rozjeżdżamy. Jurczyk jedzie przez Odkrzykoń, a my z Alkiem rowerostradą. Dalej terenem do torów, przez Bugaj i koło Michaliny. Końcówka przez Błeszno do domu.

Nawet po powrocie do domu początkowo nie odczuwałam skutków feralnego upadku, które dopiero z każdą kolejną godziną zaczęły się nasilać. Po południu zaczęła mnie najpierw boleć prawa dłoń, na której pod skórą zrobił mi się krwiak wskutek uderzenia w asfalt. W niedzielę rano zaczęłam odczuwać ból lewego barku, łokcia i biodra. Obdarte kolano na szczęście nie boli. Najgorsze jednak objawiło się na sam koniec - w niedzielę wieczór po piwnym wypadzie do knajpy i masie śmiechu zaczęły boleć mnie żebra z lewej strony. i tak oto wskutek całkiem niepozornego upadku muszę na jakiś czas rower odstawić...

Po mieście

Wtorek, 13 stycznia 2015 · Komentarze(1)
Kilka miastowych km dla rozruszania nóg i przewietrzenia się. Bez konkretnego celu, byle przed siebie.
Na początek Jagiellońską i Monte Cassino. Następnie przedłużeniem Śląskiej do Sobieskiego. Następnie na chwilę do Gawła na serwis. Po krótkich pogaduchach udaje się na Plac Biegańskiego. Fotka ratusza i kierunek Jasna Góra.


Ratusz

Chwila pod szczytem i powrót na Biegana. Następnie Alejami, Krakowską i kawałek wzdłuż trasy. Koło kościoła na Groszu do Niepodległości. Po drodze napotykam pewien interesujący samochodzik. Oto on:


Napotkana perełka

Równoległą kieruje się do domu. W międzyczasie jeszcze fotka świątecznego aniołka i potem już prosto do domu, gdyż zaczęło mi się pomału robić zimno.


Pierogowy aniołek

To by było na tyle. Tyłek przewietrzony, nogi sobie przypomniały co to znaczy kręcić. Może w weekend będzie więcej czasu na jazdę.

Wokół Sokolich

Niedziela, 4 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Generalnie roweru w dniu dzisiejszym z powodu ograniczeń czasowych nie planowaliśmy. Jednak w ostatniej chwili Andrzej namówił nas na spokojną przejażdżkę w terenie, ale bez żadnych szaleństw. Tak więc z rana szybkie śniadanie, ubranie się i w drogę.

Asfalty mokre, więc jedziemy chodnikami przez Błeszno, potem koło Michaliny, asfaltem przez Bugaj, rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna, gdzie byliśmy umówieni u Andrzeja z resztą ekipy. Po chwili do Andrzeja dojeżdża jego znajomy Olek i parę minut później dociera jeszcze Mateusz. W takim składzie ruszamy w teren.


Widok na zamek w Olsztynie

Na początek w stronę Sokolich. Następnie przez Sokole szlakiem żółtym rowerowym, potem czarnym / żółtym pieszym i na koniec szlakiem zielonym pieszym. Pomimo tego, że było ślisko udało się nawet pokonać stromy podjazd przy końcówce zielonego szlaku. Przecinamy asfalt w Zrębicach i jedziemy dalej terenem do Krasawy. Tutaj chwila przerwy na decyzję co dalej.


Oględziny mapy

Po weryfikacji mapy zapadła decyzja. Jedziemy najpierw kawałek niebieskim rowerowym, potem terenem czerwonym rowerowym / czarnym pieszym. Następnie ośnieżonym asfaltem czerwonym / niebieskim rowerowym, a potem niebieskim / żółtym rowerowym do Zaborza. Dalej również asfaltem, ale już bardziej po wodzie przez Zaborze i Biskupice Nowe do Biskupic. Tutaj ponownie w teren. Szlakiem żółtym pieszym przez Sokole Góry. Zaraz po wjeździe w Sokole spotykamy biegnącą Edytę, a na sam koniec Andrzej z Mateuszem próbują jeszcze jednego zjazdu.


Fox w Sokolich Górach


Alek w Sokolich Górach

Do Andrzeja również wracamy częściowo żółtym pieszym, a częściowo bez szlaku przez pobliski las. Ze względu na ograniczenia czasowe do Częstochowy wracamy autem razem z Mateuszem. Na sam koniec jeszcze tylko parę km z Rakowa do domu w towarzystwie coraz mocniejszych opadów śniegu i coraz silniejszego wiatru.

Gdy weszliśmy już do domu dopiero wtedy zaczęło tak naprawdę porządnie sypać. Ot cała zima :) Fajnie było się ruszyć i trochę pojeździć.

Inauguracja roku 2015

Piątek, 2 stycznia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Jako że nie samym rowerem człowiek żyje i ani w Sylwestra ani w Nowy Rok nie było czasu pokręcić, to nowy sezon 2015 rozpoczęliśmy dziś. Skromnie, bo skromnie ale zawsze coś. W sumie tylko kilka km po mieście, gdyż deszcz plany pokrzyżował.

Na początek Jagiellońską i przez Stradom i Zacisze do Parku Lisiniec. Tutaj małe kółeczko wokół zbiorników, kilka fotek i przez Kordeckiego na Jasną Górę. Gdy przejeżdżaliśmy przez park zaczęło padać. Nie było sensu jechać dalej, więc postanowiliśmy wracać do domu. Alejami, następnie przez Zawodzie do Legionów. Dalej duktem wzdłuż Warty, koło dworca na Rakowie i Aleją Pokoju.

Do domu wróciliśmy mokrzy, ale udało się rozpocząć rowerowo kolejny sezon. Oby w tym roku również nie zabrakło czasu na jazdę.


Bałtyk


Bałtyk

Rezerwat Ruskie Góry i Góry Bydlińskie

Niedziela, 28 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Na dworze mróz, jednak mimo tego zdecydowaliśmy się na propozycję Andrzeja, by pokręcić dziś gdzieś dalej od miasta. Początkowo w planie były dolinki podkrakowskie, ale koniec końców zdecydowaliśmy się wybrać nieco bliżej. Z samego rana zapakowaliśmy się z Andrzejem do auta i ruszyliśmy w stronę Zawiercia. Już po drodze przywitał nas padający śnieg. Im dalej od Częstochowy tym było bardziej biało. W Ryczowie, koło jednej ze skał zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy w drogę rowerami.


Ekipa przed startem

Na początek kawałek asfaltem, a później w teren. Na początek kawałek bez szlaku leśną dróżką. Jednak potem okazało się, że owa dróżka nagle się kończy. Wróciliśmy więc do punktu startu i ruszyliśmy ponownie, tym razem szlakiem niebieskim rowerowym przez las w stronę Rezerwatu Przyrody Ruskie Góry. Śnieg przyjemnie trzeszczał pod kołami. Po dotarciu do rezerwatu chwila przerwy.


Zimowy krajobraz


Gdzieś w Rezerwacie Ruskie Góry

Następnie postanowiliśmy zrobić kółko wokół Gór Bydlińskich. Pojechaliśmy najpierw szlakiem czarnym pieszym (który później połączył się z żółtym rowerowym), a w dalszej kolejności czerwonym pieszym. Co prawda żadnych gór nie uświadczyliśmy, ale za to poznaliśmy kilka fajnych leśnych ścieżek.


Przerwa na herbatkę


Alek gdzieś w trasie


Jadąc po śniegu

Dotarliśmy do asfaltu. Uznaliśmy, że pojedziemy kawałek asfaltem szlakiem czerwonym rowerowym, który po kilku km połączył się z niebieskim szlakiem rowerowym. Przy drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy pomniku ku czci żołnierzy Armii Krajowej poległych w latach 1939 - 1945.


Przed pomnikiem ku czci żołnierzy AK

Było nam coraz bardziej zimno, więc uznaliśmy, że zaczniemy się już kierować do auta. Przez las szlakiem żółtym pieszym, który doprowadził nas aż do samego Ryczowa. Jeszcze tylko kawałek asfaltem i byliśmy już z powrotem przy aucie.

Kilometrów zbyt wiele dziś nie udało się przejechać, gdyż spory mróz utrudniał jazdę, ale mimo wszystko warto było się poświęcić i wybrać gdzieś dalej niż to zwykle bywało w ostatnim czasie. Fajna odskocznia od codzienności.

Świąteczny Olsztyn

Czwartek, 25 grudnia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Mieliśmy jechać z rana z Tofikiem, ale po wyjrzeniu przez okno wszyscy jednogłośnie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Jednak świąteczne obżarstwo ciągnęło na rower, tak więc po godzinie 11,30 gdy trochę się wypogodziło wyrwaliśmy się na szybką rundkę do Olsztyna.

Ledwie wyjechaliśmy z domu i zaczęło lekko kropić, ale jechaliśmy dalej z nadzieją, że zaraz przestanie. Początek przez osiedle, potem Alejką Pokoju, przez Kucelin, koło Guardiana, po czym kawałek terenem wzdłuż torów. Następnie rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna.


Widok na ruiny zamku w Olsztynie

W Olsztynie kierujemy się najpierw na rynek, a potem na chwilę na zamek. Dziś rezygnujemy z jazdy po skałkach i robimy tylko kilka zdjęć. Na ruinach zamku spotykamy Edytę i Andrzeja z dziećmi. Andrzej oczywiście szaleje Cube'm na skałkach. Chwila pogaduch i każdy kieruje się w swoją stronę.


Z napotkana rodzinką


Przed zamkiem w Olsztynie


Przed zamkiem w Olsztynie

Wracamy do rynku, a potem jedziemy kawałek główną drogą w stronę Czewy, gdyż chcemy zobaczyć wybudowany ostatnio w Olsztynie pumptrack. Oczywiście nie odmawiamy sobie przetestowania owego obiektu. Pumptrack zbyt duży nie jest, ale jak dla dzieci w sam raz.


Alek na pumptracku


Alek na pumptracku


Zabawa na pumptracku


Zabawa na pumptracku


Zabawa na pumptracku

Czas na powrót do domu. Kawałek główną drogą, a potem w prawo i koło oczyszczalni i przez Odrzykoń do nastawni. Tutaj znów terenem wzdłuż torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Dalej już przez Bleszno do domu. W drodze powrotnej zaczyna coraz mocniej siąpić deszcz, a miejscami pada nawet bardzo delikatny grad.

Do domu dotarliśmy trochę zmarznięci i lekko zmoczeni, jednak fajnie, że udało się chociaż na chwilę ruszyć po wczorajszym obżarstwie :D

Jasna Góra

Środa, 24 grudnia 2014 · Komentarze(0)
W domu większość obowiązków spełniona, za oknem przebijające się przez chmury słonce, więc korzystając z okazji postanowiłam wykręcić kilka wigilijnych km po mieście. Cel - Jasna Góra. Jagiellońską i przez Stradom do Barbary i następnie na Jasną Górę. Wystawa choinek jeszcze zamknięta (zobaczyć dało radę raptem dwa drzewka biorące udział w corocznym konkursie), a z rowerem do szopki bożonarodzeniowej to tak chyba nie bardzo. Niby zakazów dla rowerzystów nie ma (przyglądałam się uważnie wszystkim zakazom), a mimo tego, że i tak rower prowadziłam na terenie klasztoru to ojcowie Paulini patrzyli się na mnie niezbyt przyjaźnie. Zatem tylko kilka fotek i powrót.


Jasna Góra


Choinka na Jasnej Górze


Fragment tegorocznej szopki


Jedna z konkursowych choinek


Konkursowa choinka

Przejechałam przez park Staszica (wiewiórek żadnych nie dostrzegłam, mimo, że turyści mówili, że biega ich dość sporo po parku) i udałam się przez III Aleję na Plac Biegańskiego. Tutaj również jedna fotka choinki, po czym już prosto do domu.



Powrót przez Aleje, Krakowską, wzdłuż rzeki do Niepodległości, koło zajezdni tramwajowej i przez osiedle do domu. Pomimo silnego wiatru ubrałam się nieco za późno i do domu wróciłam cała zgrzana. Fajnie, że udało się wyrwać z domu choć na chwilę. Przy okazji - Wesołych Świąt dla wszystkich czytających moje wpisy.

Sosnowiec

Sobota, 20 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Mieliśmy dziś jechać do Sosnowca do sklepu rowerowego po zębatkę do Rockiego. Przy okazji rozruszania mięśni postanowiliśmy wybrać się tam rowerem.

Trasa prowadziła asfaltami, chodnikami, a miejscami nawet terenem. Najpierw przez centrum Dąbrowy, potem koło muzeum Sztygarka i dalej już przez Sosnowiec na Pogoń. Po drodze Alek jadący moją zimówką zauważa, że lada moment zerwie się łańcuch. Wstępujemy więc na chwilę do znajomych w Sosnowcu, którzy pożyczają nam skuwacz do łańcucha by skrócić go o uszkodzone ogniwa. Po szybkim serwisie jedziemy zakupić zębatkę do Rockiego.

Powrót do domu początkowo analogicznie jak wcześniej. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy jednym z budynków, który przykuwa naszą uwagę. Jak się okazuje jest to zabytkowy gmach dawnej szkoły. Szybkie foto i dalej w drogę.



Gmach dawnej szkoły w Sosnowcu zbudowanej w latach 1895 - 1898

Tym razem jedziemy nieco inaczej niż poprzednio, gdyż zahaczamy jeszcze o park na Środuli w Sosnowcu. Tutaj trochę zabaw na schodkach, po czym już prosto do domu przez Zagórze i centrum Dąbrowy.


Trening równowagi na Środuli


Trening na Środuli

Dystans wyszedł niewielki, ale przynajmniej trochę się rozruszaliśmy. Na szczęście udało nam się wstrzelić jakoś między opadami deszczu. Jak na grudzień stosunkowo ciepło, ale bardzo wietrznie.

Zabawy w terenie

Niedziela, 30 listopada 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś ponownie jak tydzień temu umówiliśmy się z Andrzejem na trochę terenowych zabaw. Z uwagi na to, że temperatura nie zachęcała jednak do dłuższych wypadów dojechaliśmy do Olsztyna autem. Alek zapakował swojego Cube do auta, ja natomiast dzięki Andrzejowi mogłam kolejny raz pośmigać trochę na kole 29''. Tym razem był to Scott w rozmiarze 18''.

Na początek podjazd na Lipówki od strony baru leśnego. Następnie zjazd i w stronę zamku. Podjazd na zamek jak to ostatnio w zwyczaju od strony kwadratowej wieży. Dziś udało się podjechać dalej niż przed tygodniem. Na zamku trochę zabaw na skałkach, po czym stromy zjazd po skałkach na tyłach zamku.

Widok na Lipówki
Widok na Lipówki

Zabawa na skałkach
Zabawa na skałkach

Alek na zjeździe na tyłach zamku
Alek na zjeździe na tyłach zamku

Zjazd na tyłach zamku w Olsztynie
Zjazd na tyłach zamku w Olsztynie

Zjazd na tyłach zamku w Olsztynie II
Zjazd na tyłach zamku w Olsztynie





Następnie kierujemy się w stronę kamieniołomu Kielniki, jednak do samego kamieniołomu dziś nie jedziemy. Może gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że Rafik z synem planują ognisko w kamieniołomie, byśmy na trochę tam zajrzeli, by się ogrzać, jednak o tym fakcie dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie do domu. Dotarliśmy dziś jedynie do skały zwanej Dziewicą, w pobliżu której Andrzej pokazał nam jeden ciekawy zjazd. Nie chcieliśmy jednak ryzykować i Andrzej sam pokonał owy zjazd, a my z Alkiem zjechaliśmy nieco łagodniejszym wariantem, po trawie tuż obok.

Andrzej w akcji
Andrzej w akcji

W międzyczasie okazało się, że Alkowi znów zeszło powietrze z amortyzatora. Postanowiliśmy wrócić do Andrzeja do domu, by dopompować powietrza i zabrać pompkę do plecaka przed dalszą jazdą. Jednak aby nie było zbyt nudno pojechaliśmy przez Lipówki i zjechaliśmy singlem koło leśnego. Po napompowaniu amortyzatora i ogrzaniu się ruszamy na drugą rundkę w terenie.

Kolejny raz podjeżdżamy dziś na Lipówki od strony leśnego. Jednak tym razem sama końcówka podjazdu łagodniejszym wariantem niż poprzednio. Następnie szybki zjazd, po czym podjazd na Biakło, który jak zwykle mnie pokonał. Z Biakła bardzo fajny zjazd po skałkach i kamieniach. Pod sam koniec zjazdu spada mi łańcuch. Gdy zatrzymuje się by poprawić łańcuch spotykamy wędrującego pieszo Maćka. Chwila pogaduch i jedziemy dalej. Kawałek żółtym rowerowym, po czym czerwonym pieszym na Puchacz. Oczywiście na sam szczyt podjechać ciężko, więc jak zwykle kawałek rower muszę podprowadzić. Nasza trasa po Sokolich wiodła praktycznie tak samo jak przed tygodniem, z kilkoma małymi wyjątkami. Dziś jednak ścieżki nie były odgarnięte z liści, więc trzeba było w niektórych miejscach bardziej uważać.

Sokole Góry jesienią
Sokole Góry jesienią

Podjazd w Sokolich Górach
Podjazd w Sokolich Górach

Prawie jak duch :D
Prawie jak duch :D



Praktycznie wszystkie zjazdy , które zdecydowałam się dzisiaj pokonać poszły mi jeszcze lepiej niż ostatnio. Udało mi się nawet pokonać jeden stromy zjazd na samym końcu pętelki po Sokolich, na który dotychczas patrzyłam ze strachem i nie wierzyłam, że kiedykolwiek dam radę go zjechać. To prawda, że na większym kole jest łatwiej, choć może i tak cześć problemu siedzi w głowie. Teraz już wiem, czemu coraz więcej ludzi decyduje się na większe koło :D

Po wyjechaniu z Sokolich pozostał nam jeszcze powrót do Andrzeja. Na dzisiejsze warunki pogodowe tyle wystarczy. Dawno tak nie zmarzłam jak dziś, ale warto było ruszyć się chociaż na te kilka km.

Poraj, Biskupice, Sokole Góry

Niedziela, 23 listopada 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Na dziś zapowiadali typowo jesienną jeśli chodzi o temperaturę, ale za to słoneczną pogodę. Korzystając z okazji postanowiliśmy wybrać się na niedzielną przejażdżkę razem z ekipą Jurabike. Na miejscu spotkania koło Rossmana oprócz nas stawili się Rafał, Michał, Artur i Marcin.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw wzdłuż trasy, a potem koło Michaliny. Tutaj postój, gdyż okazało się, że dołączyć do nas mieli jeszcze spóźnieni Agnieszka i Przemek. W powiększonym składzie jedziemy kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym po betonowych płytach wzdłuż rzeki do Słowika. Dalej asfaltem przez Słowik i Korwinów, gdzie jedziemy wybudowanym niedawno mostem. Następnie terenem czarnym pieszym, później niebieskim rowerowym i pomarańczowym rowerowym do dziurawego asfaltu niedaleko Monaru. W następnej kolejności skręcamy w lewo i jedziemy terenem częściowo pomarańczowym szlakiem, częściowo bez szlaku do torów w Poraju. Następnie asfaltowo wzdłuż torów i prosto obok dworca PKP. Dalej terenem, leśnymi szutrami do Masłońskich. Mijamy stawy, skręcamy w lewo i jedziemy szutrówkami przez Przybynów początkowo kawałek czarnym pieszym, potem zielonym pieszym / czerwonym rowerowym i znów czarnym pieszym obok domu spokojnej starości w Zaborzu. Dalej asfaltem przez Zaborze, Biskupice Nowe do Biskupic. Przerwa koło sklepu, po czym jeszcze krótki kawałek asfaltem. Przez zjazdem z górki skręcamy w prawo w teren i kierujemy się w stronę Sokolich Gór. Mijamy Sokole bokiem szlakiem niebieskim rowerowym i docieramy do parkingu przy drodze głównej, gdzie czeka na nas Andrzej z jednym znajomym. Wszyscy razem jedziemy asfaltem do baru leśnego, gdzie rozdzielamy się. Część osób wraca do domu, część zostaje w leśnym, a my z Alkiem, Andrzejem i Michałem jedziemy do Andrzeja zostawić Rockiego i pożyczyć Meridę 29" do testów, po czym kierujemy się w teren.

Mijamy leśny i jedziemy ścieżką na Lipówki. Na Lipówkach spotykamy Zbyszka. Następnie zjeżdzamy z Lipówek i udajemy się na Biakło. Pierwsze podjazdy biorąc pod uwagę nieprzyzwyczajenie do roweru i większą o 2 kg wagę od Rockiego szły dość topornie. Ale za to zjazdy od samego początku wydawały się jakieś takie łagodniejsze. Większe koło jednak coś w sobie ma. Zjeżdżamy z Biakła singielkiem i wjeżdżamy w Sokole Góry. Tutaj kawałek żółtym rowerowym, po czym czerwonym pieszym na Puchacz. Oczywiście na sam szczyt podjechać trudno, więc kawałek rower trzeba podprowadzić. Tutaj rozpoczynamy dzisiejszą pętelkę. Na jednym z kamienistych zjazdów spotykamy dwójkę młodych ludzi, którzy z wielkim niedowierzaniem patrzą na to jak chłopakom idą zjazdy. Nawet zdjęcia robią :D W końcu i ja decyduje się na zjazd, który po części, bo z jedną podpórką mi się udaje. Chwilę później na tym samym zjeździe spotykamy biegającą Edytę :D

Podejście w Sokolich
Podejście w Sokolich

Zabawa w Sokolich
Zabawa w Sokolich

Koncówka zjazdu w Sokolich
Końcówka zjazdu w Sokolich

Kręcimy się jeszcze trochę po Sokolich Górach ścieżkami wytyczonymi przez chłopaków z Częstochowskich Wypadów Rowerowych. Dziś o dziwo na wszystkich ścieżkach były odgarnięte liście, więc nie trzeba było domyślać się, którędy tak naprawdę dana ścieżka wiedzie. Wyjeżdżamy z Sokolich i kolejny raz podjeżdżamy, a ja i Michał częściowo podjeżdżamy, częściowo podchodzimy na Biakło. Następnie szybki zjazd i podjazd na Lipówki. Tutaj spotykamy Mateusza, syna Mirka z Jurabike i jeszcze jednego chłopaka z Wypadów Rowerowych. Krótka pogawędka i rozjeżdżamy się w swoim kierunku. Zjeżdżamy z Lipówek w stronę leśnego i udajemy się na olsztyński zamek. Najpierw podjazd od strony kwadratowej wieży. Jak zwykle na sam szczyt nie dałam rady wjechać. Następnie kawałek po szczycie, po czym zjazd z tyłu zamku, bez kamieni, ale nachylenie dość spore. Wdrapujemy się z powrotem na szczyt i zjeżdżamy do bramy głównej. Zahaczamy  jeszcze o sklep, by kupić kiełbachę na ognisko u Andrzeja.

Po ognisku trzeba było wrócić do domu. Pierwsze kilka metrów po przesiadce na Rockiego jechało mi się jakoś dziwnie. Koło wydawało się jakieś takie małe. Na początek terenem przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj Michał pojechał prosto na Raków, a my udaliśmy się przez Błeszno na myjkę, a potem do domu.

Ogólnie wrażenia po przetestowaniu roweru na kołach 29'' jak najbardziej pozytywne. Początkowo miałam pewne trudności na podjazdach, ale z każdym kolejnym podjazdem było lepiej. Jeżeli chodzi pokonywanie przeszkód w postaci choćby jakichś powalonych drzew czy większych kamieni, to komfort jazdy zdecydowanie lepszy niż na kole 26''. Również zjazdy okazały się o wiele przyjemniejsze i jakieś takie mniej straszne niż dotychczas :)