Poraj, Olsztyn, Mirów
Pojechaliśmy Jesienną na górkę przez Błeszno. Początkowo jechaliśmy asfaltem, bo nie było gdzie wjechać na ścieżkę rowerową. Tuż po otrąbieniu przez jednego kierowcę wjechaliśmy na ścieżkę. Z przeciwka jechała na rowerku mała dziewczynka, obok której szedł tatuś z synkiem. Zajmowali całą szerokość ścieżki. Nie ważne, że dziewczynka jechała ścieżką prawie pod prąd, a my właściwą stroną. Agresywny tatuś zaczął na nas klnąc i wyzywać, mało brakło by się z nami bił. Czego się nie robi nawet jak nie ma się racji. Cóż. Zdarza się.
Dalej pojechaliśmy przez Michalinę do Bugaja. Kawałek asfaltem przez Bugaj, a potem w teren na pomarańczowy / niebieski rowerowy / zielony pieszy. Uparłam się, że podejmiemy kolejną próbę dojazdu do Poraja w całości pomarańczowym rowerowym, aż do asfaltu na Dębowcu. Niebieski i zielony odbiły w lewo, my pojechaliśmy prosto - tym razem kurczowo trzymaliśmy się pomarańczowego szlaku. Kawałek jechaliśmy terenem, następnie asfaltem przez Słowik i Korwinów, gdzie pomarańczowy szedł razem z zielonym rowerowym. Szlak poprowadził nas dalej kawałek terenem obok budowanego mostu – euro tuż tuż, a drogi dalej w budowie :D Następnie jechaliśmy chwilę asfaltem przez Zawodzie, po czym znów terenem obok zalewów między drzewami. Ten odcinek pomarańczowego lubię najbardziej. W dalszej części musieliśmy przejść z rowerami przez tory kolejowe, by móc kontynuować jazdę szlakiem przez las, aż do asfaltu na Dębowcu. Udało się :)
Pojechaliśmy dalej asfaltem w stronę Poraja, przed torami skręciliśmy w lewo i najpierw kawałek terenem, potem asfaltem, równolegle do torów dojechaliśmy do przejazdu kolejowego. Następnie przez przejazd, a potem bocznymi asfaltowymi drogami w stronę zalewu. Przy samym zalewie kawałek terenem zielonym pieszym. Nad zalewem chwila przerwy, po czym dalej w drogę.
Duktem przy zalewie dojechaliśmy do drogi głównej. Główną drogą dotarliśmy znów do przejazdu kolejowego, a potem do Choronia. W Choroniu skręciliśmy w lewo i pojechaliśmy asfaltem pod górę w stronę kościoła w Dębowcu, na szczycie pojechaliśmy w prawo. Kilka metrów za kościołem znów w lewo i asfaltem w dół. Następnie terenem czarnym / zielonym pieszym. Minęliśmy po drodze tor dla quadów. Wyjechaliśmy na asfalt. Pojechaliśmy prosto do oczka wodnego. Dalej w lewo w stronę kościoła w Biskupicach. Obok kościoła prosto, a potem terenem w dół w stronę Sokolich. Przez Sokole Góry żółtym pieszym. Lubię tamtędy jeździć, po krętych dróżkach między drzewami Z żółtego dotarliśmy do asfaltu i pojechaliśmy do baru leśnego., gdzie spotkaliśmy ekipę żelków i Bartka z kolegami.
Nie chciałam jeszcze od razu wracać do domu, więc postanowiliśmy jeszcze zrobić kilka km. Pojechaliśmy przez Olsztyn asfaltem w stronę Kusiąt. Zatrzymaliśmy się koło cmentarza żołnierzy II wojny światowej. Robert postanowił zrobić „świecę”, ale nie do końca mu się udała – upadł tyłkiem prosto na ścieżkę z kostki brukowej i skrzywił siodełko w rowerze. Nie był z siebie zadowolony. Dalej pojechaliśmy asfaltem do Kusiąt, gdzie zjechaliśmy w teren na czerwony rowerowy. Szlakiem dotarliśmy na Mirów.
W Mirowie jechaliśmy asfaltem do mostu nad rzeką, a potem w teren i wzdłuż rzeki zielonym rowerowym / czerwonym pieszym. Żeby Robert nie był osamotniony mnie też udało się zaliczyć upadek – koło zjechało mi w koleinie. Rozjeździli szlak autami, quadami, a potem jazda rowerem staje się niebezpieczna. Nic mi się na szczęście nie stało i mogliśmy jechać dalej. Ze szlaku wyjechaliśmy na chodnik na skrzyżowaniu Jana Pawła i DK1. Pojechaliśmy koło rynku na Zawodziu, potem ścieżką wzdłuż trasy, pod mostem w prawo, duktem koło galerii, Kanałem Kohna do Krakowskiej i ponownie ścieżką wzdłuż rzeki. Nastepnie przez Bór do Jagiellońskiej, terenem przez lasek do Jesiennej.
Spontaniczne nieplanowane wypady bywają bardzo fajne. Ten również taki był. Bez żadnego planu po prostu jechaliśmy i na bieżąco kombinowaliśmy co dalej i wyszła z tego całkiem fajna trasa. Coś ta niedziela jednak pechowa była. Jak się potem okazało nie tylko ja i Robert tego dnia leżeliśmy na ziemi. Na szczęście u nas tym razem skończyło się bez żadnych kontuzji i urazów.
Euro za pasem budowa trwa :D
Ech ta równowaga :D
W Dębowcu na szczycie górki:
Przyczepiła się :D
W Biskupicach na skrzyżowaniu:
Przydrożne maki: