Wpisy archiwalne w kategorii

5) Głównie asfalt

Dystans całkowity:7856.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:346:55
Średnia prędkość:21.33 km/h
Maksymalna prędkość:67.06 km/h
Suma podjazdów:30925 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:174 (89 %)
Suma kalorii:7774 kcal
Liczba aktywności:178
Średnio na aktywność:44.14 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Kłobuck Zagórze - Pałac

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Daria z Rafałem zaproponowali na dziś wycieczkę do Izby Pamięci w Mokrej. Niestety z uwagi na ograniczenia czasowe do Mokrej jechać nie mogliśmy. Postanowiliśmy jednak towarzyszyć Skowronkom i Siwuchowi w drodze do Kłobucka i po zobaczeniu pałacu w Kłobucku wracać do domu. Dojechaliśmy na miejsce spotkania pod Lidla koło Ronda Mickiewicza, skąd razem ruszyliśmy w dalszą drogę. Co prawda prognozy na dziś się nie sprawdziły, ale mimo braku słońca i mocnego wiatru wyruszyliśmy w drogę.

Na początek przez miasto, dzielnicą Trzech Wieszczy, następnie z tyłu Jasnej Góry i przez Lisiniec do Wielkoborskiej. Dalej również asfaltem przez Nową Gorzelnię i Kalej. Tutaj skręcamy w prawo i najpierw szutrową dróżką, później terenem przez las i przez mostek docieramy do Grodziska. Po drodze mija nas liczna ekipa na motorach, ale na szczęście wiatr wieje tak, że cały  kurz spod kół nas omija. W Grodzisku robimy chwilę postoju przy zagrodzie owłosionych krów :D Okazuje się, że krowa rasy szkockiej jest dzikim zwierzęciem, ale w tym wypadku te okazy zostały udomowione.



Szkocka odmiana Krów - Zagroda w Grodzisku

Od Grodziska jedziemy terenem niebieskim pieszym do Kłobucka. Następnie kawałeczek ulicami miasta i docieramy do naszego celu - do Pałacu na Zagórzu. Owy pałac został wzniesiony w 1795 roku, w neogotyckim stylu. Prezentuje się obecnie całkiem okazale. W pałacowym parku podziwiać można sporych wielkości sosny amerykańskie.


Z Darią przed pałacem w Kłobucku


Pałac w Kłobucku


Z Alkiem przed pałacem


Wierzba płacząca przy pałacu


Sosny Amerykańskie

Niestety w tym momencie wycieczki musieliśmy odłączyć się od reszty i skierować się z powrotem w stronę Częstochowy. Jeszcze tylko ostatnia fotka przy pałacu no i w drogę. Dosłownie kilkadziesiąt metrów od pałacu tuż przy drodze wypatrzyliśmy piękne łabędzie, więc zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę, by zrobić fotkę.


Jeszcze jedna fotka przed pałacem


Łabędzie

Dalej już pospiesznie do domu. Asfaltem przez Kłobuck, Kamyk i Białą do Częstochowy. Cały czas pod wiatr :( Zmęczeni zmaganiami w wiatrem skręcamy tuż przy granicy miasta na czarny szlak pieszy. Piaszczystym szlakiem docieramy do Alei Brzozowej. Aleją Brzozową jedziemy do samego końca, a następnie kierujemy się ulicą Klasztorną z tyłu Jasnej Góry. Krótka przerwa na kilka fotek i potem prosto do domu.



Alek na Alei Klonowej


Taka tam armatka :D


Alek przed Jasną Górą

Jedziemy ulicą Barbary nowym pasem rowerowym. Chciałam żeby Alek zobaczył jak w Częstochowie wygląda "nowoczesna" infrastruktura rowerowa :D Na skrzyżowaniu z Zaciszańską spotykamy Mateusza (matiz). Dalej jedziemy przez stradom do Jagiellońskiej i do domu.

Miało być dzisiaj o wiele cieplej, słonecznie i bez wiatru. Prognoza spłatała sporego figla. Troszkę po drodze zmarzłam, ale mimo tego wycieczka choć krótka, to udana. Towarzystwo również :) Dzięki za wspólną jazdę.

Na Kijas na pogaduchy

Czwartek, 3 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Pogoda dziś bardzo przyjemna, karnet na spinning się skończył, więc po pracy na rower. W Rockym wciąż szosowe oponki, wobec czego postanowiłam, że odwiedzę kumpelę na Kijasie.

Trasa do nieco okrężna, przez Wypalanki, później Korkową, Brzeziny Kolonia, Brzeziny Nowe, Sobuczynę, Nieradę (tutaj dostrzegam lecącego bociana), Rększowice, Jamki, Konopiska (krótka przerwa nad zalewem Pajak), Wygodę na Kijas. Godzina pogaduch i powrót przez Wygodę, a potem Dźbów i Wypalanki. Po drodze 3 przerwy z przyczyn technicznych - tylna lampka odmawia posłuszeństwa.

Idealna temperatura do jazdy :) Nie trzeba się ani grubo ubierać, ani nie jest zbyt gorąco. Jedynym minusem było to, że trochę ciężko mi się oddychało, ale to chyba dlatego, że podobno w powietrzu było dziś duże stężenie pyłów.


Zalew Pająk


Nie wiem co to za roślina, ale spodobała mi się. Może ktoś coś podpowie?


Rocky w Konopiskach nad zalewem

Bikehead Zgrupowanie - dzień 3 - Kubalonka i Równica - tysiąc w sezonie

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Nadszedł ostatni dzień naszego pobytu we Wiśle, a co za tym idzie ostatni dzień zgrupowania i ostatni dzień treningu. Dziś w planie tylko krótki rozjazd. Cała ekipa podzieliła się dziś na dwie mniejsze grupki, z uwagi na fakt, że część ekipy postanowiła pokonać ponownie Salmopol, a druga część Kubalonkę i Równicę. Jednakże przed podziałem udaliśmy się całą grupą nad wodospad na teamowe zdjęcie upamiętniające  nasz pobyt na zgrupowaniu. Zresztą grzechem by było być we Wiśle w takim składzie i nie mieć żadnej pamiątkowej fotki.

takim oto sposobem - grupowo nad Niagarą :D


Po wykonaniu kilku fotek nastąpił podział. Sześć osób wybrało Salmopol, a osiem, w tym ja Kubalonkę. I tak w składzie - ja, Patrycja, Alek, Paweł, Andrzej, Piotrek, Przemek i Robert (Leny) ruszyliśmy na rozjazd. Pod Kubalonkę każdy podjeżdżał swoim tempem. Standardowo już chłopaki przodem, potem ja i Patrycja. Tym razem zatrzymałam się pod Rezydencją Prezydenta, zaczekałam sekundkę na Patrycję i zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcia. Chłopaki niech żałują, bo zdjęć nie mają :D



Przed rezydencją prezydencką

Na szczycie trochę wygłupów, krótki filmik na pamiątkę i może w przyszłości wypromowanie klubu i potem szybki zjazd do Wisły. Następnie wszyscy w kupie do Ustronia. Podjazd na Równicę tradycyjnie wszystkich rozdzielił. Oj ciężko mi się dziś podjeżdżało, ale dałam radę. Chłopaki już czekali na górze. Za mną dotarła Patrycja. Nadszedł czas na ostatni zjazd podczas zgrupowania. Ruch dziś spory, więc musieliśmy uważać, a i tak mimo tego pod koniec zjazdu chwila grozy. Jadę ponad 50 km/h a tu nagle tuż przed skrzyżowaniem wyprzedza mnie jedno auto, a za chwilę drugie wymusza pierwszeństwo wyjeżdżając z bocznej drogi. Serce stanęło mi w gardle. Kompletny brak mózgu ze strony kierującej autem ;/ Chwila na wyrównanie oddechu i jedziemy znów w kupie z Ustronia do Wisły. Zatrzymujemy się na rynku na ciastko i kawkę. Ostatnie chwile podczas zgrupowania. Pozostał jeszcze tylko ostatni delikatny podjazd do noclegu i to tyle treningu. Szybki prysznic, pakowanie i wyjazd do domów.


Zgrupowanie tym samym dobiegło końca. Lekko nie było. Trzy dni treningu pod rząd i to wcale nie łatwego. Udało mi się wszystkie podjazdy pokonać bez zatrzymywania - z wyjątkiem jednego, ale tutaj zatrzymanie na fotkę było zaplanowane. Mam nadzieję, że trening przyniesie w przyszłości jakieś rezultaty :) Dziękuję wszystkim uczestnikom za towarzystwo i dobre rady :) Atmosfera w klubie jest rewelacyjna :)

Bikehead Zgrupowanie - dzień 2 - Pętla Beskidzka

Sobota, 29 marca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Nadszedł czas najtrudniejszego treningu podczas zgrupowania. Trening ten miał się odbyć wczoraj, ale większość osób zdecydowała, że lepiej będzie jak przesuniemy go na dzisiaj, żeby nie wypruć wszystkich sił pierwszego dnia. Dzisiejszego dnia jechaliśmy w 14 osób, gdyż dojechał do nas jeszcze Tomek i Łukasz.

Trasa treningu: Wisła - Kubalonka - Istebna - Koniaków - Szare - Milówka - Cisiec - Węgierska Górka - Radziechowy - Lipowa - Słotwina - Godziszka - Buczkowice - Szczyrk - Przełęcz Salmopolska - Wisła.

Analogicznie jak wczoraj po płaskim i z górki jedziemy całą grupą, pod górki każdy wjeżdża swoim tempem, a reszta czeka na ostatnią osobę z drużyny i dopiero wtedy jedziemy dalej. Po zaliczeniu Kubalonki (ten podjazd chyba każdy z nas poznał już na pamięć) zjechaliśmy w stronę Istebnej. Na zjeździe mamy pierwszy postój przymusowy, gdyż nasz prezes Mikołaj złapał kapcia. Część osób skorzystała z okazji i wolniejszym tempem potoczyła się dalej do Istebnej, by tam poczekać na resztę osób, które zostały przy Mikim.
Po naprawie znów łączymy się w całość i jedziemy w kierunku na Koniakowa. Podjazd w Koniakowie dobrze zapamiętałam z maratonu w Istebnej. Dobrze, że tym razem Ochodzitę pokonywaliśmy tylko asfaltem, bez końcówki po betonowych płytach. Gdy potarłam na szczyt chłopaki odpoczywali już w pobliskiej knajpie. Wspólnie czekaliśmy jeszcze tylko na Patrycję.


Gdzieś na pętli beskidzkiej w okolicach Koniakowa.

Po krótkim odpoczynku jedziemy dalej. Bardzo szybki zjazd, ale i pod wiatr zjazd w kierunku Szare - Milówka. Nie chcieliśmy jechać trasą szybkiego ruchu, więc postanowiliśmy pojechać boczną drogą wzdłuż głównej. Już sam początek po płytach betonowych i kamieniach zapowiadał, że szosy będą miały ciężką przeprawę. My na nieco szerszych oponach problemów nie mieliśmy. Niestety po jakimś kilometrze jazdy kolejny kapeć - tym razem u Piotrka. Cześć ekipy jadąca przodem, nieświadoma awarii pognała dalej, ale czekali na nas kilkaset metrów dalej. Kolejny z podjazdów, pod Węgierską Górkę również nie był łatwy i grupa standardowo już chyba rozciągnęła się, ale po zjeździe znów byliśmy w komplecie i udaliśmy się w kierunku Szczyrku. W centrum krótki odpoczynek na kawę i herbatkę, by nabrać sił przed ostatnim podjazdem, którym była przeprawa przez Salmopol. Zaczynało się niewinnie lekko pod górkę. Z każdym metrem robiło się coraz ciężej. Po kilkuset metrach wszyscy chłopaki pognali w przód. Alek tym razem jechał ze mną, moim tempem. Za nami została tylko Patrycja. Ostatni najcięższy dziś podjazd udało się pokonać bez zatrzymywania tak jak poprzednie podjazdy. Pozostał jeszcze szybki zjazd do Wisły. Z Alkiem postanowiliśmy jeszcze po zjeździe zahaczyć o skocznię. Kilka fotek przed skocznią i podjazd do kwatery.


Pod skocznią w Wiśle


Alek przed skocznią

Dzisiejszy trening do łatwych nie należał. Pokonując kolejne podjazdy w głowie kłębiły się myśli co ja tutaj właściwie robię. Jednak mimo tego dawałam z siebie wszystko. Chłopaki patrzeli na mnie z dużym szacunkiem i dawali rady, a to dodatkowo mnie motywowało. Najtrudniejsze za mną :)


Wykres wysokości

Bikehead Zgrupowanie - dzień 1 - Równica i 2x Kubalonka

Piątek, 28 marca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nadszedł piątek. Czas wyjazdu na zgrupowanie Bikehead w Wiśle. W planie trzy dni treningu szosowego. Na miejsce dojechaliśmy około 10. Po rozpakowaniu bagaży lekkie śniadanie , po którym udajemy się na pierwszy trening. Jest nas łącznie 12 osób - ja, Patrycja, Alek, Paweł, Andrzej, Piotrek, Robert - Leny, Daniel, Jakub, Przemek, Robert i Mikołaj. Większość osób na szosach, a pierwsza wymieniona piątka na góralach z wąskim i oponkami.

Startujemy z Wisły. Najpierw po płaskim do Ustronia. Tempo od samego początku jak dla mnie mocne, ale jedziemy całą grupą. Pierwszy dzisiejszy podjazd - Równica - powoduje, że grupa zaczyna się rozdzielać, gdyż każdy utrzymuje swoje własne tempo. Oczywiście chłopaki jadą o wiele szybciej, i już po pierwszym zakręcie znikają mi z pola widzenia. Jadę w miarę swoich możliwości, bez zatrzymywania. Na samym końcu chwilę po mnie dojeżdża jeszcze Patrycja. Był podjazd, teraz czas na zjazd. Jako że to pierwszy zjazd pokonuję go dość asekuracyjnym tempem. Na dole znów łączymy się w grupę i jedziemy po płaskim z powrotem do Wisły, gdzie czeka nas kolejny podjazd - Kubalonka. Początek podjazdu w miarę łagodny, dopiero za rezydencją prezydencką robi się coraz ciężej. Cały czas jadę, chcę pokonać podjazd bez postoju. Docieram na szczyt. Czekamy jeszcze na Patrycję i zjeżdżamy znów do Wisły. Grupa decyduje się, by jeszcze raz pokonać dziś Kubalonkę. Nie pozostaje mi nic innego jak przystać do tej decyzji. Tym razem jadę już troszkę wolniej, ale wjeżdżam na szczyt bez postoju.

Po zjechaniu wstąpiliśmy do restauracji na kawę, herbatkę z miodem i  pyszne ciasteczko. Mikołaj, Daniel i Przemek pojechali jeszcze na trzecią pętle na Kubalonkę. Reszta ekipy po wypiciu herbatki udała się do noclegu, gdzie na sam koniec czekał nas jeszcze jeden krótki podjazd pod samą kwaterę.
Czasu na zdjęcia i odpoczynek było dziś niewiele, bo trening to trening. Pierwszy dzień za nami. Trasa: Wisła - Ustroń - Równica - Ustroń - Wisła - 2 x Kubalonka (podjazd koło Rezydencji Prezydenta) - Wisła. Jutro w planie pętla beskidzka. Oby siły dopisały :D

Siewierz - Zamek Biskupi

Niedziela, 2 marca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Prognozy na dziś były bardzo optymistyczne - słońce, powyżej 10 stopni w ciągu dnia, więc grzechem byłoby takich warunków nie wykorzystać na jakąś dłuższą wycieczkę. Opcje były dwie - okolice Morska i Góry Zborów lub Siewierz. Ostatecznie padło na drugą opcję. Razem z nami na wycieczkę wybrali się Kasia z Kamilem. Start 9:30 koło skansenu.

Jedziemy standardowo przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja. Na początku ścieżki spotykamy Rafika z synem, którzy jechali asfaltem równolegle do ścieżki. Dalej kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym skręcamy w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy, którym docieramy do Słowika. Następnie asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Kamienicę Polską do Jastrzębia. Następnie terenem zielonym pieszym wzdłuż zalewu i przez las do Nowej Kuźnicy. Dalej znów asfaltem przez Lgotę Mokrzesz do Koziegłów, gdzie robimy krótką przerwę na rynku.



Złapaliśmy kozła za rogi :D


Kościół w Koziegłówkach


Kościół w Koziegłówkach

Od Koziegłów jedziemy asfaltem szlakiem czarnym rowerowym przez Koziegłówki, Mysłów, Pińczyce i Dziewki. Tutaj kolejna przerwa przy kamieniołomie, należącym do kopalni dolomitu. Krótka sesja zdjęciowa i ruszamy dalej.



Kopalnia dolomitu - Dziewki k. Siewierza


Rocky na tle kopalni


Kopalnia dolomitu


Z Alkiem na tle kopalni :*


Jeszcze fotka z Kasią :D

Do celu mamy już niedaleko. Jedziemy dalej asfaltem, czarnym szlakiem rowerowym. Prawie całą drogę od Częstochowy towarzyszył nam dość silny wiatr w twarz, więc nie jechało się łatwo. W Siewierzu kierujemy się najpierw na Zamek Biskupi. Tutaj niespodzianka - zamek zamknięty, niedostępny do zwiedzania. Cóż, pozostaje nam jedynie okrążyć zamek dookoła. Na szczęście już kiedyś go zwiedzaliśmy. Kilka fotek i udajemy się na rynek w Siewierzu z myślą, że uda się zjeść coś ciepłego przed drogą powrotną.


Zamek Biskupi w Siewierzu


Przed zamkiem w Siewierzu


Z Alkiem i Kasią na tle zamku


Bikehead rządzi :D


Jeszcze jedna fotka zamku

Na rynku okazuje się, że większość kanjpek jest jeszcze zamknięta. Pozostaje nam pożywić się bananami i czekoladą. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną z nadzieją, że tym razem będziemy jechali z wiatrem. Jak się później okazało - nic bardziej mylnego. Jedziemy najpierw drogą krajową nr 795 przez Czekankę, Leśniaki do Będusza (dzielnica Myszkowa). Tutaj skręcamy w lewo i dopiero teraz możemy odetchnąć od wiatru w twarz. Od razu jedzie się lżej. Asfaltem przez Postęp, Lgotę Górną, Lgotę Nadwarcie, Myszków Nową Wieś, Żarki Letnisko, Masłońskie do Poraja. Następnie wzdłuż torów kolejowych, a potem dziurawym asfaltem koło Monaru. Dalej terenem niebieskim rowerowym i drogą przeciwpożarową, na której spotykamy Gawła. Gaweł jedzie z nami do końca ppożki i terenem do torów kolejowych. Dalej Gaweł kieruje się w stronę huty, a my jedziemy przez lasek do Bugaja. Potem już tylko asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1, gdzie żegnamy się z Kasią i Kamilem i jedziemy do domu przez Błeszno.

Podczas drogi powrotnej temperatura dość znacznie spadła. Na przeciwpożarówce licznik wskazał mi przez moment niecałe 6 stopni. Nic dziwnego, że zrobiło nam się bardzo chłodno, porównując tę temperaturę do 12 stopni, które odnotowaliśmy w godzianach południowych w Siewierzu. Nie powiem, żebym się podczas tej wycieczki nie zmęczyła, ale mimo wszystko warto było się ruszyć i wykręcić pierwszą setkę w roku :)

Kamieniołom Prędziszów

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Czas i siły nie pozwoliły tym razem na więcej km, wobec czego dziś tylko krótka popołudniowa przejażdżka po okolicy. Wyjechaliśmy z domu parę minut po 16tej. Pojechaliśmy przez osiedle, Aleję Pokoju, potem przez Kucelin i cmentarz żydowski. Następnie ścieżką na Legionów do Brzyszowskiej. Zaraz za zakrętem krótki postój, gdyż spotkaliśmy mojego brata z żoną. Przyjechali autem, by ich pies mógł sobie trochę pobiegać po lesie.

Trochę pogadaliśmy, ale zrobiło się zimno, więc trzeba było wracać. Najpierw terenem przez Kamieniołom Prędziszów (gdzie niestety wszystkie ścieżki zostały rozjeżdżone przez jakieś samochody), potem ścieżką na Legionów i znów przez cmentarz żydowski. Dalej analogicznie jak wcześniej przez Kucelin i Aleję Pokoju do domu. W ciągu zaledwie dwóch godzin temperatura spadła o prawie 5 stopni.






Rocky z troszkę innej perspektywy.


Mstów, Olsztyn w deszczowej aurze

Niedziela, 2 lutego 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Umówiliśmy się na dziś z Darią i Rafałem koło Jagiellończyków na rowerowy wypad do Mstowa. Pogoda była trochę niepewna ale postanowiliśmy zaryzykować. W terenie błoto, więc trasa asfaltowa. Parę minut po godzinie 10 wyruszyliśmy.


Na początek Aleją Pokoju, potem przez Dąbie, koło stadionu Włókniarza i na Złotą Górę. Potem krótki zjazd terenem do Mirowskiej i dalej cały czas asfaltem przez Mirów, a potem przez Siedlec do Mstowa. Po drodze w Siedlcu chwila postoju przy pomniku, który tyle razy mijaliśmy, a nigdy na niego nie zwracaliśmy szczególnej uwagi. W Mstowie odwiedzamy dawny cmentarz żydowski, o istnieniu którego nawet nie miałam pojęcia. Teren zniszczony, zapomniany przez ludzi. Nagrobki nieliczne i większości uszkodzone i poprzewracane. W zasadzie tylko jeden nagrobek stoi pionowo oparty o drugi. Mieliśmy następnie udać się pod Dobrą Górę odwiedzić mogiłę z czasów Powstania Styczniowego i dawny cmentarz choleryczny, ale niestety zaczęło padać, wobec czego zawróciliśmy.



W drodze do Mstowa fot. by Skowronek



Pomnik upamiętniający lokację Siedlca - fot. by Skowronek



Mogiła na dawnym cmentarzu żydowskim w Mstowie



Mogiła na dawnym cmentarzu żydowskim w Mstowie


Z Mstowa jedziemy przez Siedlec. W międzyczasie przestaje padać, więc decydujemy się jechać przez Srocko, Brzyszów i Kusięta do Olsztyna na krótki postój w leśnym. W leśnym liczne grono rowerzystów, ale miejsca dla nas starczyło. Dosiadł się do nas również Jacek. Po pogaduchach czas opuścić leśny i udać się do domów. Rowery i asfalt mokre, ale padać już na szczęście przestało.


Jacek postanowił wracać razem z nami. Jedziemy najpierw do rynku w Olsztynie, potem przez Kusięta i Odrzykoń. Koło nastawni żegnamy się z Jackiem i jedziemy dalej koło Guardiana i Ocynkowni, a potem przez Aleję Pokoju. Koło Jagiellończyków rozstajemy się ze Skowronkami i każdy jedzie w swoją stronę.


Mimo delikatnego deszczyku fajnie było się wyrwać z domu i pokręcić trochę na powietrzu w miłym towarzystwie. Kilometrów zbyt wiele nie wyszło, ale dobre i to :)