Wpisy archiwalne w kategorii

6) Głównie teren

Dystans całkowity:5824.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:295:33
Średnia prędkość:16.57 km/h
Maksymalna prędkość:58.95 km/h
Suma podjazdów:59119 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:7381 kcal
Liczba aktywności:129
Średnio na aktywność:45.15 km i 2h 55m
Więcej statystyk

Będzin - Góra Zamkowa

Sobota, 11 stycznia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Czasu za wiele dziś nie było z powodu zaplanowanego na popołudnie spotkania klubowego, a i porządnie wyspać kiedyś również się trzeba tak więc dziś tylko króciutki, ale za to jaki przyjemny wypad do Będzina na zamek.


Najpierw przez osiedle do sklepu, by kupić coś do picia. Następnie asfaltem, a potem kawałeczek przez park do Pogorii trzeciej. Tuż przed molo skręcamy w lewo, po czym terenem jedziemy w stronę Czarnej Przemszy. Następnie wałem wzdłuż rzeki, który miejscami zamienia się w wąską ścieżkę (szlakiem zielonym pieszym / czarnym rowerowym) kierujemy się aż do Będzina. Droga bardzo przyjemna. Jest sobota, więc w Będzinie koło Przemszy targowisko. Są znaki, zakazujące handlu bezpośrednio na wale, ale mimo tego kupców pełno, więc przejechać ciężko. Na szczęście udało się i dotarliśmy na zamek. Trochę się po zamku pokręciliśmy i zrobiliśmy parę zdjęć.


Przed Zamkiem królewskim w Będzinie



Dziedziniec zamku



Wieża zamkowa



Takie tam na murze :D



Alek z lotu ptaka :D



Mój narzeczony na murze



Zamek królewski w Będzinie


Następnie podjechaliśmy jeszcze kilkaset metrów do pałacu Mieroszewskich. Zwiedzać nie zwiedzaliśmy, ale obejrzeliśmy go z zewnątrz i spędziliśmy chwilę w pałacowym parku.



Pałac Mieroszewskich



Widok na zamek z pałacowego parku



Pomnik w parku



Alek w pałacowym parku



Jeszcze jedno ujęcie parku


Czas gonił, więc powrót do Dąbrowy. Większość trasy jak w poprzednim kierunku, czyli wałem / ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy, z tym, że tym razem jedziemy wzdłuż rzeki aż do Parku Zielona. Chwila postoju przy jednej z tam nad rzeką i dalej wzdłuż rzeki aż do Pogorii trójki. Na tym docinku trzeba było być bardzo uważnym. Ścieżka była stosunkowo wąska, a w dodatku w kilku miejscach powykopywane były spore dziury, Jedną z nich ominęłam dosłownie w ostatniej chwili. Udało się bez żadnych wypadków dotrzeć do Pogorii. Objechaliśmy jeszcze zalew od drugiej strony, po czym przez park i ulicami osiedla dotarliśmy do domu.



Tama na Czarnej Przemszy



Łabędź płynący po Przemszy



Czarna Przemsza



Kaczuchy


Dzisiejsza jakże krótka wycieczka jest dowodem na to, jak czasem niewiele trzeba by miło spędzić czas, łącząc dwa w jednym - czyli rower i zamek. A gdy pogoda sprzyja tak jak dziś i towarzystwo również to czego więcej chcieć :D


Sylwestrowa przejażdżka

Wtorek, 31 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Umówiliśmy się dziś pod skansenem na poranną przejażdżkę z Kasią i Kamilem. Chyba wszyscy myśleliśmy, że będzie nieco cieplej niż się faktycznie okazało. W planie miał być Poraj, ale tam nie dotarliśmy bo skróciliśmy nieco trasę. Ale może od początku.


Najpierw pojechaliśmy przez Kucelin, a potem ścieżką wzdłuż rzeki. I tutaj na moście pewna atrakcja. Okazało się, że na moście było dość ślisko. Pierwsza jechała Kasia, potem ja, Kamil i na końcu Alek. Kasia przejechała, ja zaliczyłam dość mocny ślizg i wylądowałam na glebie. Kamil również w wyniku hamowania poleciał, ale nie tak ostro jak ja. Alkowi udało się uratować. Chwila przerwy na pozbieranie się i dalej w drogę. Asfaltem przez Bugaj i potem terenem niebieskim rowerowym. Następnie kawałek dziurawym asfaltem koło Monaru i potem w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy. Pomarańczowym szlakiem do Zawodzia. Następnie asfaltem przez Zawodzie, Korwinów i Słowik. Dalej po betonowych płytach do Bugaja i przez Michalinę do DK1. W tym miejscu pożegnaliśmy się z Kasią i Kamilem i udaliśmy się jeszcze na myjkę umyć rowery, po czym już prosto do domu.


Dopiero w domu okazało się, że w wyniku upadku trochę się poobdzierałam. Poleciałam na lewy bok. Dawno nie zaliczyłam takiego niekontrolowanego ślizgu. Cóż, zdarza się. Podsumowania sezonu jeszcze nie piszę, bo na dziś wieczór w planie jest jeszcze wycieczka do Olsztyna.

Poraj i Olsztyn po przerwie

Niedziela, 15 grudnia 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Po trzytygodniowej przerwie od roweru (nie wliczając ostatniego spinningu) dziś udało się wreszcie wybrać na przejażdżkę. I to w dodatku w dość licznym składzie. Oprócz mnie i Alka pod Jagiellończykami stawili się także - Daria, Rafał, Gaweł, Mateusz, Rafik, Seger i Siwuch. Co prawda z nieba siąpił deszcz, ale z jazdy nie zrezygnowaliśmy.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw Aleja Pokoju, Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki i koło Guardiana. Następnie kawałek zielonym rowerowym i potem przeciwpożarówką i niebieskim rowerowym do Dębowca. Dziurawym asfaltem koło Monaru, przed torami w lewo i wzdłuż torów do Poraja. Dalej asfaltem przez Choroń i Biskupice do leśnego. Podjazd w Choroniu mnie zabił. Kompletna niemoc, wtoczyłam się na samym końcu za resztą ekipy. Nie wiem czy to na skutek przerwy, czy zmęczenia po całym sezonie. Przez Biskupice jechaliśmy w gęstej mgle, ale to i tak nas nie pokonało. Do leśnego dotarliśmy z Alkiem również jako ostatni. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, ogrzaliśmy się herbatką, zjedliśmy babeczki urodzinowe od Darii i trzeba było wracać.

Najpierw kawałek asfaltem, a potem terenem przez Skrajnicę. Przecięliśmy asfalt na Skrajnicy i dalej terenem poprowadził nas Rafik. Przyjemną leśną dróżką dotarliśmy do żółtego pieszego. Tak więc żółtym szlakiem, a potem pożarówką do początku rowerostrady, zielonym rowerowym do torów, przez lasek do Bugaja i asfaltem przez Bugaj, gdzie opuścił nas Siwuch skręcając na Korwinów. Dalej przez Michalinę do DK1 i na myjkę. Nie wszyscy rowerki umyli, ale towarzystwa dotrzymali. Dalej między blokami do chodnika wzdłuż trasy. Tutaj żegnamy się ze Skowronkami i jedziemy w stronę estakady, gdzie odłączamy się z Alkiem od reszty ekipy i kierujemy się Jagiellońską w stronę domu.

Jakoś bardzo ciężko mi się dziś jechało. Kompletny brak energii. Dobrze, że to już koniec sezonu, trzeba będzie odpocząć. Jednak mimo tego warto było się ruszyć na wycieczkę, tym bardziej w takim towarzystwie :)

Ekipa pod leśnym - foto by Rafał © EdytKa


Ekipa pod leśnym - foto by Alek © EdytKa

Jura z Grupą Paleo

Niedziela, 17 listopada 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy

Umówieni byliśmy na dziś razem z Siwuchem i Skowronkami na wycieczkę w okolice Pilicy. Niestety z samego rana Daria poinformowała, że niestety źle się czuje i nie przybędą do Zawiercia. Po konsultacjach z Siwuchem uznaliśmy, że wycieczki nie odwołujemy i spotykamy się na dworcu w Zawierciu. Miała z nami jechać jeszcze Ania, znajoma która jest członkiem Grupy Paleo. Na miejscu spotkania okazało się, że członkowie Paleo także wybierają się w stronę Pilicy, więc razem z Siwuchem postanowiliśmy do nich dołączyć.


Ruszyliśmy w drogę. Najpierw asfaltem przez centrum, a potem przez Kromołów. Z Kromołowa kawałek terenem zielonym rowerowym do Skarżyc (gdzie znajomy Alka - Marek złapał kapcia). Podczas zjazdu mieliśmy bardzo ładny widok na Okiennik. Dalej przewodnik z Grupy Paleo poprowadził asfaltem przez Żerkowice i znów terenem czerwonym pieszym nad wąwozem do Karlina. Od Karlina znów kawałek asfaltem przez Kiełkowice, po czym terenem do Giebła. Przecięliśmy asfalt i dalej terenem do Kocikowej, kawałek asfaltem i ponownie terenem aż do Pilicy. Tutaj zahaczyliśmy o zespół parkowo - pałacowy. Co prawda członkowie Paleo już go dobrze znają, ale z uwagi na fakt, że my go jeszcze nie widzieliśmy, to zdecydowali się poświecić chwilkę czasu, byśmy mogli go zobaczyć. Pałac nieco zaniedbany, ale i tak wygląda ciekawie.

Pałac w Pilicy © EdytKa

Ekipa przed pałacem w Pilicy © EdytKa

Po obejrzeniu pałacu dalej w drogę. Asfaltem w stronę Kocikowej, a potem w teren. Najpierw czerwonym pieszym. Następnie ekipa się podzieliła i część pojechała dalej czerwonym pieszym, a druga część, w tym również my, niebieskim pieszym / czerwonym rowerowym. Spotkaliśmy się wszyscy ponownie koło ruin zamku Ogrodzieniec. Następnie nasz dzisiejszy przewodnik poprowadził nas terenem, częściowo szlakiem niebieskim rowerowym obok kamieniołomu w Ogrodzieńcu. Tyle razy byłam w tym rejonie, a kamieniołomu nigdy nie widziałam, nawet nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Minęliśmy kamieniołom i wyjechaliśmy na asfalt. Dalej już asfaltem przez Podzamcze i Bzów w stronę Zawiercia. Po drodze zatrzymaliśmy się na moment koło kapliczki, pod którą swoje źródło ma rzeka Warta. Przed samym Zawierciem mieliśmy przyjemny łagodny, ale dość długi zjazd. Po dojechaniu do centrum, ekipa zaczęła się stopniowo rozjeżdżać.


Pożegnaliśmy się z członkami Paleo, podziękowaliśmy za wspólną jazdę i już w mniejszym składzie - Ania, Alek, Paweł, Siwuch i ja udaliśmy się najpierw na myjkę umyć rowery, a potem jeszcze na chwilę do pobliskiego sklepu rowerowego Sengam Sport. Następnie Siwuch poprowadził nas do dworca PKP, obok którego zaparkowaliśmy nasze auto.


Podsumowując - wycieczka była całkiem przyjemna :) Dawno nie miałam okazji jechać w tak licznej grupie rowerzystów, w której większość osób było mi dotychczas nieznana. Ogólnie przyjemni i towarzyscy ludzie. Zaprosili nas na jeszcze jakąś wspólną wycieczkę w przyszłości, więc myślę, że chętnie skorzystamy z propozycji :)


Trasa wycieczki:

Jurajska setka - 6 tyś. w roku

Niedziela, 10 listopada 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Nadeszła niedziela. Umówiliśmy się na dziś ze Skowronkami na wypad do Zagrody Dzików. Okazało się, że na miejscu naszej zbiórki, tj. pod Jagiellończykami o tej samej godzinie zgromadziła się także ekipa Solidarności, wybierająca do Bobolic. Po chwili zastanowienia postanowiliśmy wspólnie, że dołączymy na kilka km do tej ekipy.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki, asfaltem koło Guardiana, terenem wzdłuż torów do rowerostrady i dalej przeciwpożarówką. Ekipa Solidarności pojechała niebieskim rowerowym do Dębowca, natomiast my odłączyliśmy się i pojechaliśmy dalej pożarówką do asfaltu między Olsztynem, a Biskupicami. Asfaltem tylko kilkaset metrów, po czym znów w teren. Ledwie wjechaliśmy w Sokole Góry a już musieliśmy zrobić przerwę techniczną, gdyż Rafał złapał kapcia. Szybka zmiana dętki i ruszamy. Żółtym rowerowym przez Sokole Góry do kapliczki św. Idziego w Zrębicach. Koło kapliczki kilka zdjęć i jedziemy dalej. Tyle co ruszyłam, a moje oko postanowiła zaatakować wstrętna mucha. Muszę jak najszybciej poszukać sobie jakichś okularów.

Przed kapliczką Św. Idziego z narzeczonym :* © EdytKa


Pojechaliśmy kawałek asfaltem, po czym za kościołem w Zrębicach w lewo i znów w teren na żółty rowerowy. Terenem dotarliśmy do Siedlca. Dalej ponownie asfaltem. Chwila przerwy pod sklepem, gdzie zamieniam się z Alkiem rowerami. Asfaltem jedziemy do Złotego Potoku. Tutaj skręcamy na szlak ku źródłom, który prowadzi nas aż do stawu Amerykan. Mijamy staw i wyjeżdżamy znów na asfalt. Kierujemy się do rynku w Złotym Potoku, gdzie na chwilkę się zatrzymujemy.

Na szlaku ku źródłom © EdytKa


Pomagamy nieść wodę © EdytKa


Po przerwie Rafał prowadzi nas znów terenem żółtym rowerowym przez Janów i Ponik do Dziadówek, do Zagrody Dzików, gdzie robimy dłuższą przerwę na posiłek. Karmimy również dziki żołędziami. Udaje się nam nawet znaleźć kilka maślaczków pod sosenkami.

Dzik w zagrodzie w Dziadówkach © EdytKa


Dzikie świnie w zagrodzie :D © EdytKa


Czas płynie, więc ruszamy w drogę. Następny cel, do którego prowadzi nas Rafał to Przyrów. Od zagrody dzików kawałek terenem do Sierakowa. Dalej asfaltem przez Sieraków, Staropole i Wiercicę do Przyrowa. Zatrzymujemy się na rynku, by poznać trochę bliżej historię tej miejscowości. A wszystko dzięki płaskorzeźbom umieszczonym na przyrowskim rynku.

Kościół w Przyrowie © EdytKa


Kawałek historii Przyrowa © EdytKa


To nie koniec atrakcji na dziś. Rafał prowadzi nas dalej asfaltem przez Przyrów do wsi Komorowo, gdzie znajduje się bardzo ładny kościół św. Mikołaja. Niestety możemy obejrzeć go tylko od zewnątrz, gdyż w środku rozstawione są rusztowania, a i drzwi wejściowe są zamknięte.

Przed kościołem Św. Mikołaja we wsi Komorowo © EdytKa


Kościół Św. Mikołaja we wsi Komorowo © EdytKa


Drzwi kościoła Św. Mikołaja © EdytKa


Czas goni, więc po szybkim posiłku jedziemy dalej. Kawałek asfaltem do Zalesic, a potem w prawo w teren. Początkowo żółtym rowerowym, jednak potem zbaczamy ze szlaku i jedziemy nieoznakowaną dróżką, przy której Alek znajduje kolejne maślaczki.

Gdzieś na szlaku między Zalesicami a Żurawiem © EdytKa


Kolejny maślaczek do kolekcji :) © EdytKa


Docieramy do Żurawia, gdzie asfaltem kierujemy się do strzelnicy śrutowej. Nawet nie wiedziałam, że takie coś w ogóle tam istnieje, a tym bardziej, że jest wybudowane na wzór jurajskich zamków przez tegoż samego Laseckiego, który odbudował zamek w Bobolicach. Strzelnica niczego sobie, bardzo klimatyczne miejsce :)

Wieża strzelnicy śrutowej w Żurawiu © EdytKa


Z Darią i Alkiem przed strzelnicą śrutową © EdytKa


Rowerki przy murach strzelnicy © EdytKa


Z Alkiem przed murami strzelnicy © EdytKa


Czas niestety nieubłaganie nas pogania. Na dziś to koniec atrakcji, czas wracać. Kawałek terenem czarnym rowerowym. Następnie asfaltem przez Bukowno, Turów do Olsztyna. Mijamy rynek i jedziemy w stronę Biskupic. Następnie skręcamy na przeciwpożarówkę. Przeciwpożarówką jedziemy aż do rowerostrady, potem terenem zielonym rowerowym do torów, przechodzimy na drugą stronę i kawałek przez lasek. Asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Na Błesznie rozstajemy się ze Skowronkami i wracamy jeszcze na myjkę, by umyć nasze rowerki po dzisiejszej dawce terenu i błotka. Po umyciu sprzętów już prosto do domu.

To była bardzo fajna wycieczka w super towarzystwie :) Początkowo było nieco chłodno, ale temperatura później trochę wzrosła. Wielkie dzięki za przyjemną atmosferę, miłe pogawędki i pokazanie nam nowych ścieżek i atrakcji, o których nawet nie mieliśmy pojęcia :) Na koniec dodam jeszcze, że podczas dzisiejszej wycieczki stuknęło mi 6 tyś km w sezonie :) Cel na ten rok został osiągnięty :)

Fotki, które umieściłam są autorstwa Alka, Darii i Rafała.

Objazdówka po Jurze

Niedziela, 3 listopada 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Generalnie w planie na dziś była całodniowa wycieczka w okolice Lelowa. Niestety ze względu na prognozy, wg. których miał padać deszcz od około 13 godziny, zdecydowaliśmy się na przedobiadową wycieczkę po okolicy, czyli do Olsztyna. Umówiliśmy się o 8,30 na górce na Jesiennej i w 5-cio osobowym składzie - Daria, Rafał, Tomek, Alek i ja ruszyliśmy w drogę.

Pojechaliśmy najpierw przez Błeszno, potem asfaltem przez Bugaj. Nastepnie skręciliśmy w teren na niebieski rowerowy, którym dojechaliśmy do Dębowca. Tutaj kawałek dziurawym asfaltem obok Monaru i dalej terenem pomarańczowym rowerowym do szosy między Olsztynem a Biskupicami. Pogoda była całkiem sympatyczna, więc podjęta została decyzja, aby podjechać asfaltem pod Biskupice, a następnie przez Sokole Góry podjechać na małą posiadówkę do Olsztyna. przez Sokole przejehcliśmy zółtym pieszym, a potem rowerowym, który poprowadził nas obok Góry Biakło wprost pod bar leśny. Tutaj zrobiliśmy kilkanaście minut przerwy.

Okazało się, że Rafał nie był nigdy wcześniej na Ossona i nie widział Pudziana na Złotej Górze, więc postanowiliśmy tam się wybrać. Najpierw asfaltem przez centrum Olsztyna do Kusiąt. Następnie terenem czerwonym pieszym przez Zieloną Górę. Podjechać było ciężko, więc końcówkę pokonaliśmy piechotą. Kilka zdjęć na szczycie i następnie zjazd. Pod mokrymi liśćmi nie było widać korzeni, ani kamieni, więc zjazd pokonałam częściowo piechotą, a końcówkę już w siodle.

Z narzeczonym na Zielonej Górze © EdytKa


Zjazd z Zielonej Góry © EdytKa


Po zjechaniu z Zielonej pojechaliśmy dalej czerwonym szlakiem, aż do Góry Ossona. Tym razem udało się podjechać już w pierwszej próbie. Dobrze, że miałam rękawki, bo znów zaatakowały mnie kujące krzaki. Na górze pożegnał się z nami Tomek, który spieszył się do domu. Reszta ekipy została jeszcze na szczycie. Postanowiliśmy przyjrzeć się nieco bliżej pozostałościom po dawnym schronie na Ossona. Wejście do środka niestety okazało się trudne, więc odpuściliśmy. udało się zrobić kilka fotek.

Nasze rowerki na Górze Ossona © EdytKa


Podziemne schrony na Górze Ossona © EdytKa


Po Z Ossona zjechaliśmy do ulicy Legionów i asfaltem skierowaliśmy się na Złotą Górę. Po asfaltowym podjeździe zjechaliśmy terenem w dół do kamieniołomu, gdzie zrobiliśmy chwilę przerwy na szukanie skamielin :D Co nieco udało się odnaleźć :)

Kamieniołom na Złotej Górze © EdytKa


Znalezisko :) © EdytKa


Z Alkiem i Darią w kamieniołomie © EdytKa


Rocky w kamieniołomie © EdytKa


W kamieniołomie na Złotej Górze © EdytKa


Jest, wreszcie znalazłem! © EdytKa


Zaczęły zbierać się chmury, więc zapadła decyzja o powrocie. Tym razem terenowy podjazd, i asfaltowy zjazd do Legionów. W tym momencie zaczyna padać. Możliwie najkrótszą drogą kierujemy się z powrotem. Jedziemy przez Żużlową, Olsztyńską, Hutników, Dębową, potem pod dworcem i Aleją Pokoju. Koło Jagiellończyków żegnamy się ze Skowronkami dziękując sobie za wspólną jazdę i dalej Jagiellońską jedziemy prosto do domu.

Meteogram tym razem się nie pomylił. Choć momentami nic nie wskazywało na to, że może jednak zacząć padać. Chwilami nawet wychodziło słońce. jJedynie miejscami wiało dość mocno, dlatego uciekaliśmy w teren. Bądź co bądź, wycieczka choć krótka to bardzo udana i w miłym towarzystwie :)

Kamieniołom Rudniki z Jurabike

Niedziela, 27 października 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Umówiliśmy się dziś na wycieczkę do Rudnik razem ze znajomymi z Jurabike. Na miejsce spotkania pod Altaną Żywiec dojechaliśmy nieco okrężnie, przez Jagiellońską, Sabinowską, Piastowską, Barbary, potem z tyłu Jasnej Góry, przez Rynek Wieluński, Łódzką, Okulickiego i Szajnowicza i Westerplatte. Było tak ciepło, że po drodze zdjęliśmy nogawki i rękawki. Byliśmy przed czasem, więc posiedzieliśmy chwilę na Promenadzie. Z ekipy Jurabike przybyli Rafał, Agnieszka, Przemek i ich znajomy Marek.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw przez Promenadę, potem przez Lasek Aniołowski do nowej obwodnicy i dalej ulicą Meliorantów w kierunku Wyczerp. Przed przejazdem kolejowym skręciliśmy w lewo w ulicę Solną, którą dotarliśmy do Marianki Rędzińskiej. Następnie terenową dróżką dojechaliśmy na lotnisko w Rudnikach. Odbywały się tam jakieś zawody, więc nad głowami latały nam jakieś maszyny. Przejechaliśmy po płycie lotniska i udaliśmy się dalej asfaltem przez Rudniki do kamieniołomu. Podjęliśmy próbę zjazdu do jaskini, ale okazało się, że teren jest zbyt grząski i musieliśmy z rowerami zejść na dół. Wchodzimy na chwilę do jaskini, ale tylko kawałek. Pojeździliśmy jeszcze trochę po kamieniołomie ćwicząc podjazdy.



Następnie fajnym singielkiem wyjeżdżamy z kamieniołomu do drogi głównej. Jedziemy najpierw asfaltem przez Rędziny, a potem terenem czarnym rowerowym koło czynnego do dziś kamieniołomu aż docieramy do Jaskrowa. Znów wyjeżdżamy na asfalt i kierujemy się w stronę Przeprośnej Górki. Przeprośną pokonujemy terenowo, po czym kawałek asfaltem i terenem docieramy do Ossona. Najpierw podjazd, a potem zjazd, który staje się coraz trudniejszy ze względu na wypłukane dziury w drodze. Dalej jedziemy asfaltem przez Legionów, koło huty spotykamy Przema z synem. Czas nas goni, więc rozdzielamy się i my z Rafałem tniemy przez cmentarz żydowski i koło stadionu do mini żużla w stronę domów. Następnie asfaltem do skansenu, gdzie żegnamy się z Rafałem i już we dwoje aleją Pokoju i przez osiedle docieramy do domu.

Pogoda świetna. Słońce, ciepło, aż trudno uwierzyć, że na koniec października może być taka super pogoda. Dziękujemy ekipie Jurabike za towarzystwo i pokazanie nowych ścieżek. Z chęcią jeszcze nie raz przejadę się tymi ścieżkami.

Powerade MTB Marathon - Istebna

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Ostatni w tym roku finałowy maraton z cyklu Powerade. Niedługo przed maratonem przestał padać deszcz. Trasa ogólnie była bardzo fajna, niezbyt trudna technicznie, ale po opadach było sporo błota, więc przejazd nie był zbyt łatwy. Zaliczyłam tym razem aż trzy upadki, ale na szczęście nie były groźne.
Podczas tegoż wyścigu przez cały czas wyścigu towarzyszył mi mój narzeczony, który mając już zaliczoną generalkę postanowił na ostatnim maratonie pojechać razem ze mną moim tempem, przez co sam w generalnej klasyfikacji spadł kilka pozycji niżej. Dziękuję za ten gest :*

Miejsce 9 z 13 w kategorii K2. W generalnej klasyfikacji miejsce 8 w K2.

W sektorze startowym © EdytKa


Przejazd przez górski potoczek :D © EdytKa


Z Alkiem na trasie maratonu © EdytKa


Kilka zdjęć z galerii Bikelife:
Asfaltowy zjazd
Gdzieś na szlaku
Zejście po kamieniach
Razem z Alkiem
Kolejny zjazd

Hołda Race - Bytom

Niedziela, 1 września 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Na maratonach górskich już startowałam, więc tym razem postanowiłam spróbować wyścigów XC. Rano zdecydowałam jednak, że wystąpię w kategorii Hobby, by zmierzyć się z Emilką i Anią. Do przejechania miałyśmy dwa kółka długości 6 km. W kategorii wystartowało 7 kobiet. Nie brakło fajnych zjazdów i podjazdów.

Od samego początku ostry sprint. Na pierwszym okrążeniu jechałam jako trzecia, najpierw z pewną przewagą jechała Ania, potem Emilka i tuż za nią ja. Komentarze kibiców gdy wyprzedzałyśmy facetów na trasie bezcenne :D Przed końcem pierwszego okrążenia myślałam, że zejdę zaraz na zawał. Emilka podobnie. Zebrałam się w sobie i wyprzedziłam ją, więc linię start/meta przejechałam już na 2 pozycji. Mniej więcej w 1/3 drugiego okrążenia minęłam również Ankę i jechałam jako pierwsza. Na stromym podjeździe spadł mi niestety łańcuch z młynka. Koniec podjazdu. Obie dziewczyny szybko mnie minęły. Stwierdziłam, że nie odpuszczę. Jechałam już cały czas na środkowym blacie, gdyż na młynku zaciągało łańcuch. Po kilkuset metrach wyprzedziłam Emilkę, która chwilę później zaliczyła OTB. Na szczęście tylko się poobijała. Jakoś w połowie okrążenia na podjeździe udało mi się także pokonać Anię. Byłam pierwsza. Udało mi się tę pozycję utrzymać aż do mety :) Za mną dojechała Ania, trzecia była Ema, a na czwartym miejscu moja imienniczka również z Bikehead.

Przed startem © EdytKa


Nab trasie wyscigu © EdytKa


Gdzieś na trasie wyścigu © EdytKa


No to wyprzedzamy :D © EdytKa


Krótki zjazd © EdytKa


Wykres z pulsometra:


Mimo, iż kilometrów było niewiele nie było aż tak łatwo. Nigdy wcześniej nie jechałam na wyścigu od razu takim sprintem. Pierwszy raz wzięłam udział w XC i od razu zdobyłam pierwsze miejsce :D Udany debiut. W nagrodę otrzymałam dyplom, puchar i Voucher na strój z AtakSport. Dodatkowo w losowaniu nagród po zakończeniu całej imprezy wygrałam zegarek damski :D Udany dzień.

Na podium z Anią i Emilką © EdytKa


Fanty wygrana na Hołdzie © EdytKa

Sokole Góry

Sobota, 24 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
W planach na dziś był rowerowy powrót z Krakowa razem ze Skowronkami, inną trasą niż zwykle, ze sporą dawką zwiedzania. Niestety musieliśmy tym razem odpuścić. Siły wyższe tym razem nie pozwoliły na dłuższą wycieczkę. Postanowiliśmy przejechać się chociażby w stronę Olsztyna.

Początek standard. Przez osiedle, Aleją Pokoju i przez Kucelin. Potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja, kawałek asfaltem i przez lasek do torów. Po drugiej stronie torów żółtym pieszym (w zasadzie żółtym piaszczystym) aż do Olsztyna. Od razu poczułam zalety szerokich opon. Jadąc na Cube przejechałam prawie wszystkie piachy na szlaku, nawet, te, których do tej pory nie dałam rady przejechać. Zółtym pojechaliśmy dziś do samego asfaltu między Olsztynem, a Biskupicami.

Na żółtym pieszym © EdytKa


Wyjechaliśmy na asfalt. Kawałek w stronę leśnego, a potem w prawo w teren na żółty rowerowy w stronę Sokolich Gór. Chciałam zobaczyć dokąd i którędy ten szlak prowadzi. Niestety na którymś leśnym rozjeździe zgubiliśmy ten szlak. Jechaliśmy jakąś ścieżką prosto przed siebie do jakiegokolwiek innego szlaku. Dotarliśmy do krzyżówki zółtego i czerwonego pieszego. Żółty prowadził do Olszty6na, więc uznaliśmy, że będziemy się go trzymać. Z całą pewnością nie był to ten sam zółty, którym zwykle jadę od Biskupic do Olsztyna. Szlak mocno piaszczysty, doprowadził nas w pobliże kamieniołomu koło zamku w Olsztynie.

W Sokolich Górach © EdytKa


Przejechaliśmy koło zamku i z przyczyn czasowych postanowiliśmy wracać do domu. Dojechaliśmy do rynku, a potem asfaltem przez Kusięta. W Kusiętach skręciliśmy w prawo na czerwony rowerowy. Dotarliśmy do asfaltu niedaleko Legionów. Jedziemy i nagle sms od Tomka "za kilometr pielgrzymka do ominięcia". Jechał autem, więc siłą rzeczy nie zauważyłam go. Ową pielgrzymkę minęliśmy na Legionów niedaleko Ossona. Pojechaliśmy dalej przez cmentarz żydowski i rzez Kucelin do Alejki Pokoju. Potem już standard przez osiedle.

Czasami warto jest zgubić szlak :D Można przy okazji poznać nowe ścieżki i inne szlaki, którymi dotychczas się nie jechało. Tak na marginesie na Cube jest zupełnie inna jazda w terenie niż na Giancie. I to o niebo lepsza, szersze opony, lepsza sterowność. Ja chcę już z powrotem Rockiego :D