Wpisy archiwalne w kategorii

6) Głównie teren

Dystans całkowity:5824.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:295:33
Średnia prędkość:16.57 km/h
Maksymalna prędkość:58.95 km/h
Suma podjazdów:59119 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:7381 kcal
Liczba aktywności:129
Średnio na aktywność:45.15 km i 2h 55m
Więcej statystyk

Sokole Góry i Biakło

Środa, 23 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomimo zapowiadanych opadów deszczu umówiliśmy się dziś popołudniu z Łukaszem na wypad w Sokole Góry. Już w drodze do Jagiellończyków zastanawialiśmy się z Alkiem czy nie zawrócić, gdyż zerwał się mocny wiatr i zaczęło kropić, ale gdy dojechaliśmy na miejsce spotkania padać przestało. Gdy dojechał Łukasz ruszyliśmy w drogę.

Pojechaliśmy Alejką Pokoju (i tutaj zaczęło znów padać), potem przez Kucelin (gdzie już bardziej lało niż padało), koło Guardiana, wzdłuż torów i terenem do początku rowerostrady. Z każdą minutą deszcz powoli ustawał. Dalej pożarówką do końca i w Sokole Góry. Tutaj najpierw żółtym pieszym, potem czerwonym, a potem Łukasz poprowadził nas kilkoma technicznymi ścieżkami. Było ślisko, więc trzeba było szczególnie uważać podczas zjazdów po kamieniach. W kilku miejscach wolałam z roweru zejść, by nie zaliczyć gleby. Po rundce przez Sokole Góry udajemy się jeszcze na Biakło, które objeżdżamy dookoła fajnym singielkiem, po czym zjeżdżamy do parkingu.

Analogicznie jak wcześniej pożarówką, potem terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Tutaj Łukasz jedzie prosto, a my w lewo i przez Błeszno. Odbijamy jeszcze na myjkę umyć rowerki i wracamy do domu.

Terenowo do Złotego Potoku - 4 tys. w sezonie

Wtorek, 22 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Urlop w trakcie, zatem można sobie pozwolić na dłuższy terenowy wypad. Umówiliśmy się najpierw z Łukaszem na wypad do Złotego Potoku, a później chęć wspólnej jazdy wyraził jeszcze Andrzej, który dołączył do nas w trakcie jazdy. We troje z Łukaszem wyruszyliśmy spod Jagiellończyków.

Najpierw standard Alejką Pokoju, przez Kucelin i Legionów. Dalej terenem przez Ossona, czerwonym rowerowym, potem Zielona Góra, kawałek asfaltem przez Kusięta i znów terenem koło jaskini Towarnej i przez szczyt Gór Towarnych. Zjazd do Olsztyna, gdzie na rynku czeka już na nas Andrzej. Dalej we czwórkę asfaltem w stronę Biskupic, po czym znów w teren i przez Sokole Góry. Łukasz prowadzi najpierw żółtym pieszym, potem zielonym pieszym do Krasawy. Zielony szlak bardzo zapiaszczony. Kawałek asfaltem i znów w teren zielonym pieszy do Siedlca-Szczypie. Kawałek asfaltem i w prawo w teren na zielony / niebieski pieszy (również mocno zapiaszczone). Wyjeżdżamy koło Suliszowic i dalej terenem niebieskim pieszym / zielonym rowerowym jedziemy do Ostręzznika. Kierujemy się do najpierw jaskini Ostrężnickiej, po czym ścieżką ku źródłom zielonym / żółtym rowerowym obok stawów i obok amfiteatru jedziemy do groty Niedźwiedziej. Podjeżdżamy pod grotę, po czym zjazd i dalej szlakiem nad staw Amerykan w Złotym Potoku. Ze stawu jedziemy jeszcze do dworku Krasińskiego, gdzie robimy krótką sesję zdjęciową.


Przed dworkiem Krasińskiego - fot. by Łukasz

Następnie jedziemy Aleją Klonową, potem niebieskim rowerowym i dalej czerwonym pieszym (dosyć piaszczystym) do Pabianic. Kawałek asfaltem i znów terenem czerwonym / niebieskim pieszym, a potem czarnym i żółtym rowerowym do Zrębic. Za kościołem w lewo i terenem czarnym rowerowym w stronę Sokolich Gór. W Sokolich czerwonym pieszym, po czym Andrzej prowadzi nas pętelką po technicznych ścieżkach. Po technicznej rundce żółtym / zielonym pieszym jedziemy na Górę Biakło. Podjazd i podziwianie zachodu słońca.


Zachód słońca na górze Biakło - fot. by Łukasz

Następnie zjazd do parkingu i na chwilę do Andrzeja uzupełnić zapasu płynów. Andrzej zostaje już w domu a my we troje jedziemy dalej. Analogicznie jak wcześniej asfaltem w stronę Kusiąt, potem przez szczyt Towarnych (podjazd, a w zasadzie częściowe podejście z tej strony dużo trudniejsze), koło jaskini, asfaltem przez Kusięta, przez Zieloną Górę gdzie jest już całkiem ciemno (od tej strony podjazd pokonany w całości, zjazd także całkiem przyjemny) i dalej czerwonym rowerowym i przez Ossona do Legionów. Dalej przez cmentarz Żydowski i przez Kucelin do Alejki Pokoju, gdzie odłącza się Łukasz. Dalej już we dwoje przez osiedle do domu.

Filmik z wypadu:


Dzisiejszy terenowy wypad nieco zmęczył. Nie brakowało dziś podjazdów, technicznych zjazdów i piaskownic na szlakach. Kilometrów również wyszło całkiem sporo. Zmęczenie jest, ale satysfakcja z wypadu również :) Dziękuję wszystkim za super towarzystwo :) Dodam na koniec, że dziś wskoczył na licznik czwarty tysiąc w sezonie.

Bike Maraton 2014 - Bielawa

Sobota, 19 lipca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Od samego rana świeciło słońce i było bardzo ciepło, co zwiastować mogło dziś tylko jedno - wyścig w prażącym słońcu i upale.

Najgorszy był dla mnie pierwszy podjazd - który z drobnymi przerywnikami miał jakieś 15 km.
Start był na terenie Ośrodka Wczasowo - Wypoczynkowego Sudety przy sztucznym zbiorniku. Po pierwszych metrach wjechaliśmy na szutrowy odcinek, na którym strasznie się kurzyło, ale po chwili wjechaliśmy na asfalt prowadzący mocno w górę, który szybko zniknął i pojawiła się szutrowo - kamienista nawierzchnia. Było mi tak strasznie gorąco, i tak się kurzyło, że momentami ledwie jechałam i tylko widziałam co chwilę kolejne wyprzedzające mnie osoby. Zastanawiałam się cały czas czy dam radę przejechać dystans mega. Po 6 kilometrach wjechaliśmy pod Trzy Buki (628m n.p.m.).

Pierwszy Podjazd tuż za startem

Po osiągnięciu szczytu była chwila odpoczynku na zjeździe, po czym od rozjazdu (tuż za pierwszym bufetem) na 9 kilometrze Mini/Mega zaczynał się kolejny wymagający dobrej kondycji podjazd. Na 12 km kolejny bufet i dalsza część kamienistego, wcale nie łatwego podjazdu pod Wielką Sowę (1015m n.p.m.). Na szczęście im wyżej tym robiło się chłodniej, więc jechało mi się coraz lepiej. Udało mi się nawet pokonać cały podjazd, co jest dla mnie sporym osiągnięciem.


Na podjeździe


Pokonywanie kamieni


Pokonywanie kamieni

Po osiągnięciu szczytu był około 2,5 kilometrowy zjazd, na którym pod sam koniec dostałam w prawe kolano jakąś grubą gałęzią i przed oczami aż zobaczyłam chyba wszystkie możliwe gwiazdozbiory świata. Po zjeździe na dół kolejny podjazd wokół Małej Sowy (972m n.p.m.), a potem na Średnią Górę, gdzie znajdował się drugi bufet (na 21 km trasy), z której był trudny technicznie zjazd po korzeniach i kamieniach. Najbardziej jednak podobały mi się reakcje turystów, którzy widząc jak podjeżdżam aż klaskali i gratulowali. Na jednym z podjazdów - mnie pamiętam którym jeden z okolicznych mieszkańców polewał zawodników wodą z węża dla ochłody - oczywiście z chęcią z tego skorzystałam. Większość zjazdu z Średniej Sowy udało mi się pokonać, jednak w kilku miejscach musiałam się podeprzeć nogą.

Do 31km, czyli rozjazdy Giga / Mega było jeszcze kilka wymagających zjazdów i podjazdów. Najgorszy był krótki asfaltowy podjazd pod schronisko. Pokonałam cały podjazd, jednak łatwo wcale nie było. Sprawiło mi to nie lada radość, tym bardziej, że obok mnie rowery prowadziło wielu facetów. Od rozjazdu trasa prowadziła szczytami gór z kilkoma zjazdami i podjazdami, między innymi na Lisie Skały, ale cały czas jechało się ciężkim terenem po kamieniach i korzeniach. W pobliżu 36 km trasa powoli zaczynała prowadzić w dół z początku terenem po korzeniach i kamieniach, a potem bardzo szybkimi szutrami z mnóstwem niebezpiecznych zakrętów. Na jednym z nich o mało co nie wypadłam z trasy w drzewo. Ostatnie około 2 km do mety to już łagodny zjazd, który pokonaliśmy na rozgrzewce, więc już go znałam, i wiedziałam jaką obrać ścieżkę jazdy.


Szybki zjazd


Tak się kurzyło na trasie


Podjazd


Na zjeździe


Kolejny zjazd


Zjazd przed metą

Po przyjeździe na metę nie wiedziałam na jakiej uplasowałam się pozycji. Dopiero po chwili dostałam od Bike Maratonu smsa z wynikiem dzisiejszego wyścigu: miejsce 7 z 9 w K2 Mega i 364 z 516 Open.

Profil trasy maratonu:

Malutkie MTB Race Edycja I

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Wybraliśmy się dziś w okolice Radomska na wyścig XC z cyklu Malutkie MTB Race Edycja I. Do pokonania miałam 4 okrążenia o długości około 5,5 km każde. Trasa płaska, łatwa technicznie, pomijając jeden króciutki podjazd na piaskowni, gdzie przynajmniej dla mnie szybciej było rower wepchać niż zakopać się w piachu podczas próby podjazdu.

Start był wspólny dla czterech kategorii - K1, K2, K3 i M4. Kategorie K1, K3 i M4 miały do pokonania po 3 okrążenia, jedynie moja kategoria musiała zmierzyć się 4 okrążeniami. Trasa w miarę sucha, w kilku miejscach spore kałuże.


Na starcie

Po starcie najlepiej mi nie szło. Wystartowałam na 4 pozycji, ale po drugim zakręcie byłam 6. Stopniowo zaczęłam wyprzedzać niektórych zawodników. Pod koniec pierwszego kółka jechałam już jako pierwsza, ale tuż za mną jechały jeszcze dwie dziewczyny, w tym znajoma z innego teamu, która na początku drugiego okrążenia wyprzedziła mnie mijając kałużę z drugiej strony. Postanowiłam się nie poddawać, stwierdziłam, że nie będę już mijać kałuż, dzięki czemu udało mi się na początku trzeciego okrążenia znów być na pierwszym miejscu. Zaraz za linią startu/mety okazało się, że jedna z konkurentek ukończyła już wyścig, gdyż była w innej kategorii. J
echałam w dalszym ciągu jako pierwsza, spoglądałam za siebie, ale nie miałam już na oku Sandry, która wcześniej deptała mi po piętach. Udało mi się utrzymać przewagę aż do mety i ukończyć wyścig na 1 miejscu w kategorii K2 :)


Zjazd na piaskowni


Wpychanie roweru pod górkę


Pierwsze i ostatnie omijanie kałuży

Krótki filmik z rozgrzewki i wyścigu:



Podium :)

Terenowo z CWR

Sobota, 12 lipca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Nadszedł weekend. Po całym tygodniu pracy po głowie chodził tylko jeden plan - wyspać się :D Z uwagi na ten fakt zaproponowałam na CWR wypad na teren w samo południe. Na miejscu startu poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Janusz, Łukasz, Marcin i Marek. W takim składzie ruszyliśmy w drogę.

Alejką Pokoju, potem przez Kucelin, Odlewników, Legionów i tutaj w lewo w teren i przez Ossona. Po wjechaniu na Ossona wdrapujemy się w czwórkę na szczyt by zjechać singlem. Janusz i Marek czekają na nas na dole. Dalej w szóstkę zjazd do czerwonego rowerowego i w stronę Zielonej Góry. Podjazd i potem zjazd koło jaskini. Po dojechaniu z powrotem do czerwonego szlaku okazuje się, że nie ma z nami Marka. Nie mamy z nim kontaktu telefonicznego. Czekamy i czekamy i Marka nie ma. Łukasz wraca na szczyt by poszukać zaginionego, ale bez skutku. Wraca sam. W między czasie spotykamy rowerzystę z Warszawy, który na weekend przybył do Częstochowy poznać tutejsze szlaki. Postanawia dołączyć do naszej ekipy, więc dalej jedziemy znów w szóstkę. Jedziemy kawałek asfaltem przez Kusięta, a potem w prawo i terenem w stronę Towarnych - najpierw podjazd do jaskini, potem zjazd do polany i znów podjazd na szczyt Towarnych. Próbuję trudniejszego z podjazdów, ale nie udaje mi się go pokonać.


Ekipa koło jaskini w Górach Towarnych

Zjeżdżamy w stronę asfaltu. Na końcu zjazdu mijamy ekipę na koniach. Konie strasznie wierzgają na nasz widok. Widać nie przepadają za rozpędzonymi rowerzystami. Dalej asfaltem do Olsztyna. Na zamek dziś obowiązuje opłata 3,50, zatem jadąc terenem mijamy zamek bokiem i udajemy się do kamieniołomu Kielniki. Wjeżdżamy na gorę kamieniołomu i następnie prawym zboczem zjeżdżamy do środka. Pokonałam prawie cały zjazd. Za wyjątkiem końcówki, gdzie na krotkim szutrowym odcinku zamiast trzymać się prawej strony, gdzie był już wyjechany ślad, to ja pojechałam lewą stroną, po ktorej znajduje się kilka uskoków. Na jednym z nich wyrzuciło mnie z roweru. Zdarza się. Pozbierałam się i ruszyliśmy dalej czerwonym rowerowym do Przymiłowic, gdzie po wyjechaniu na asfalt skręcamy w prawo na żółty pieszy którym docieramy w Sokole Góry. W Sokolich wjeżdżamy na czerwony pieszy i nim częściowo jadąc, częściowo prowadząc rowery udajemy się na Puchacz. Dalej Łukasz prowadzi nas słynnymi od pewnego czasu technicznymi ścieżkami. Kilka fajnych zjazdów i podjazdów. Na jednym z nich niegroźna gleba Janusza, który wyskoczył z hopki z dużą prędkością i lądując zahaczył o moje tylne koło. Po pokonaniu technicznych szlaków docieramy do czarnego pieszego, a nim do żółtego rowerowego. Wyjeżdżamy na asfalt i udajemy się do leśnego celem uzupełnienia płynów.

Po przerwie powrót. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do początku rowerostrady. Tutaj odłączają się Marcin z Michałem i jadą prosto, a my we czwórkę jedziemy terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Tutaj odłącza się Janusz. Dalej we trójkę jedziemy na myjkę, gdzie żegnamy się z Łukaszem i po umyciu rowerów wracamy we dwoję przez Błeszno do domu.

Skrót dzisiejszej wyprawy:


Po przyjeździe do domu okazało się, że Marek zjechał z Zielonej innym zjazdem niż my i w efekcie dojechał gdzieś do jakiegoś asfaltu. Gdy zorientował się, że nas nie ma pojechał dalej asfaltem. Dobrze, że tak się to wszystko skończyło. Mimo wszystko to był bardzo przyjemny sobotni wypad w dobrym towarzystwie.

Bike Maraton 2014 - Myślenice

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dziś kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Tym razem z Myślenicach. W tych okolicach na rowerze jeszcze nigdy nie byłam, a tym bardziej na maratonie. Pogoda od samego rana znakomita - ciepło i słonecznie. Dążąc do zrobienia generalki dziś znów startuje na dystansie mega, wynoszącym 42 km.

Początek wyścigu to jakieś 6 km podjazdu. Pierwsze 3 km to podjazd asfaltem, a kolejne terenem. Na około 4 km (trochę zdziwiona) wyprzedzam Kamila z naszej drużyny, który startował z 4 sektora. Po podjeździe kilka km zjazdu, po czym jakiś kilometr ostrego podjazdu po płytach do bufetu, który ulokowany był na 9 kilometrze. Kawałek na bufetem rozjazd MiniMega. Za rozjazdem parę krótkich interwałów i od około 12 km mniej więcej 2 km zjazdu, po czym od 14 km jakieś około 4 km podjazdu do schroniska na Kudłaczach. Następnie około 2 km technicznego, trudnego zjazdu, (który jak dla mnie był więkoszości zejściem) do bufetu umieszczonego na 20 km trasy. Za bufetem około 1 km podjazdu, po czym techniczny kamienisty zjazd do około 24 km po masywie Kamiennik. Podczas zjazdu na 23 km spotykam Łukasza, który ma dziś problemy z piastą, a kawałek dalej naszego prezesa Mikołaja, który z winy innego zawodnika złamał karbonową ramę. Dalej około 3 km podjazdu i od 27 km zjazdu i od 27 km znów zjazd po kamieniach do bufetu na 31 km. Za bufetem asfaltowy podjazd , potem kilka terenowych interwałów i od około 37 km zjazd terenem. ostatnie 3 km przed metą już po płaskim wzdłuż rzeki.


Na trasie wyścigu


Gdzieś na trasie maratonu

Ciekawostką dzisiejszego wyścigu okazał się dla mnie fakt taki, że od około 12 km jechałam równo z pewną zawodniczką, którą ja wyprzedzałam na każdym podjeździe, a ona mnie na zjazdach. Przy każdym wyprzedzeniu krótka wymiana zdań i każda z nas jechała dalej swoim tempem. Dopiero na jakimś 34 km z rozmowy wynikło, że owa zawodniczka, to ta sama dziewczyna, która podczas pamiętnego dla mnie zeszłorocznego maratonu w Krynicy, zatrzymała się, by mi pomóc, podczas gdy ja zaliczyłam bardzo mocny upadek. Dopiero po roku, ale mogłam jej osobiście podziękować za ten gest :)

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:














Sporo zawodników po wyścigu mówiło, że Myślenice były trudniejsze od Wisły. Wg mnie podjazdy były jednak łatwiejsze, gdyz w porównaniu do Wisły, większość udało mi się pokonać w siodle. Miejscami tylko musiałam pchać rower. Zjazdy owszem były bardziej techniczne i jak dla mnie trudniejsze. Najważniejsze, że do mety udało się dotrzeć bez żadnego upadku :)

Ostatecznie uplasowałam się na miejscu 6 z 8 w K2 Mega i 237 z 383 Open.
Dodatkowo dodam, że Bikehead wywalczył dziś 2 miejsce drużynowo w klasyfikacji Muszkieterów. Szkoda, że nie wszyscy którzy punktowali załapali się na podium, ale chyba dla większości z nas pudło drużynowe było dziś sporym zaskoczeniem :)


Profil trasy:



Terenowo po Jurze

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W planach na dziś był wypad do Ojcowa ze Skowronkami, ale w sobotę okazało się, że nie będziemy dziś dysponować takim dużym zasobem czasu. Początkowo mieliśmy mieć możliwość pójścia na rower tak by wrócić około 16, a jak okazało się z rana, to dopiero o 16 mieliśmy czas by na rower pójść, dzięki czemu udało nam się zgadać na rower z Tomkiem, z którym umawiamy się już od dawna i ciągle coś na przeszkodzie stoi.

Najpierw jedziemy Aleją Pokoju i przez Kucelin. Potem przez Cmentaż Żydowski i Legionów. Do umówionej godziny mamy jeszcze trochę czasu, więc kierujemy się do kamieniołomu Prędziszów. W kamieniołomie zjazd i na samym dole spotykamy znajomych z Clubu CONA (Częstochowski Oddział Niezależnego Airsoftu), którzy dziś mają w planie nakręcić krótki filmik o swoich zainteresowaniach. Kilka prób podjazdu i zjazdu i czas kierować się na miejsce spotkania. Na Legionów Tomek już czekał. We trójkę atakujemy podjazd na Ossona, a potem pokonujemy jeszcze kilka singlowych podjazdów i zjazdów. na jednym ze zjazdów Alek łapie kapcia w Rockym, więc jest okazja przetestować moją pompkę na naboje. Kierujemy się na ostatni podjazd na Ossona (ten krótki, a stromy). I tutaj jak dla mnie paradoks - na Cube, który waży niecałe 10 km nie podjechałam, a na Rockym o wadze blisko 12 km się udało :D Przyzwyczajenie do sprzętu. Później zjazd z Ossona, po czym czerwonym rowerowym na Zieloną Górę, gdzie atakujemy dwa podjazdy. Pierwszy dużo trudniejszy, drugi już lżejszy. Całości podjechać nie dałam rady, ale i tak podjechałam więcej niż dotychczas. Następnie zjazd do czerwonego rowerowego i do Kusiąt. Kawałek asfaltem i za górką w prawo w teren w stronę Towarnych. Podjazd pod jaskinię, potem kawałek na nogach na szczyt i zjazd do polany. Dalej na szczyt Gór Towarnych. Chłopaki podjeżdżają trudniejszym podjazdem, ja jadę łagodniesjzym dookoła. Następnie zjazd i asfaltem do Olsztyna. Przejeżdżamy koło leśnego i wjeżdżamy na Biakło - a dokładniej - chłopaki pokonują całość podjazdu, a ja około połowę. Ostatni dziś zjazd i powrót.

Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek
Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek

Podjazd na Góry Towarne
Podjazd na Góry Towarne

Kawałek asfaltem, a potem przeciwpożarówką do poczatku rowerostrady. kawałek terenem do torów, po czym asfaltem koło nastawni i Guardiana. Wzdłuż rzeki na Kucelin i potem Aleją Pokoju, gdzie mijamy Rafała z synem. Koło Jagiellończyków żegnamy Tomka i wracamy we dwójkę do domu.

Bardzo zakręcony ten dzisiejszy dzień, ale fajnie, że udało się wyrwać na rower choćby na te dwie i pół godzinki. Siły pomału wracają, a to cieszy :)

Bike Maraton 2014 - Wisła

Sobota, 7 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Tak jak w zeszłym roku maraton w prażącym słońcu. Rok temu jechałam trasę mini, w tym roku postanowiłam spróbować sił na dystansie mega. Trasa maratonu dość ciężka, na 5 podjazdów w zasadzie pierwszy i ostatni dało radę podjechać, pozostałe trzy w dużej mierze pokonane na piechotę. Zjazdy praktycznie wszystkie w siodle, jedynie na ostatnim zjeździe kawałek na nogach.

Maraton z przygodami - na pierwszym podjeździe - po około 3,5 km upał spowodował u mnie małą rewolucję żołądkową, w dalszej części wyścigu na 19 km po szybkim asfaltowym zjeździe i wjechaniu na szuter złapałam kapcia, na którym straciłam z 20 minut czasu. I gdyby nie pomoc innego zawodnika pewnie skończyłabym tutaj swój dzisiejszy wyścig. O miejsce nie było już sensu walczyć, więc pozostało jedynie dojechać do mety. Z każdym kilometrem i każdym kolejnym podjazdem (czyt. podejściem) sił było coraz mniej. Na szczęście udało się jakoś to wszystko pokonać i pozostał ostatni zjazd. Może gdyby było sucho pokonałabym go w całości, ale z uwagi na to, że na szlaku było dość mokro, kilka metrów zjazdu pokonałam pieszo, po czym resztę już jadąc.


Jeden z szybszych zjazdów

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:
















Już widziałam przed sobą linię mety i czekającego na mnie Alka, gdy nagle ni stąd ni zowąd mając na liczniku prędkość około 30 km/h wylądowałam na kostce brukowej... A wszystko za sprawą innego zawodnika (z numerem 811), który dosłownie kilka metrów przed linią mety na mostku zaczął wyprzedzać mnie z lewej strony, dodatkowo rozpychając się ręką, i to bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia, mając wolną całą prawą stronę. Totalny brak myślenia...


Dowód niesportowego zachowania...


I efekt zdarzenia


Jeszcze filmik z tegoż zdarzenia:


Po burzliwej końcówce wyścigu i przekroczeniu linii mety okazało się, że niestety najlepiej mi dziś nie poszło. Wynik: miejsce 10 z 12 w K2 Mega, 474 Open.


Już po wyścigu

Profil trasy maratonu:


Jeszcze jedna fotka przed maratonem:

Bike Maraton 2014 - Wałbrzych

Sobota, 24 maja 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Przez cały tydzień była rewelacyjna, słoneczna pogoda. Niestety w piątek w ciągu dnia i w nocy w okolicach Wałbrzycha przeszły bardzo silne ulewy. To zwiastowało tylko jedno - błotny armagedon na trasie. W samym Wałbrzychu tuż przed startem było dość ciepło i bez opadów. Cały czas zastanawiałam się jaki dziś wybrać dystans. Ostatecznie uznałam, że decyzję podejmę już na trasie maratonu. W efekcie wybrałam dystans Mega.

Początek wyścigu to długi podjazd (ok 10 km) z dwoma króciutkimi zjazdami w miedzy czasie. Na 7 km podjazdu kawałek na nogach po schodkach. Po podjeździe około 2km zjazdu po rynnach, którymi w wyniku opadów prawie płynęła rzeka. Na 12 km pierwszy bufet. Dalej kawałek podjazdu i na 15 km rozjazd Mini / Mega. Za rozjazdem od 17 km jeszcze jakieś 3 km podjazdu, po czym około 7 km zjazdu do kolejnego bufetu zlokalizowanego na 27 km trasy. Następnie znów około 3 km podjazdu, po czym zjazd. Od około 32 km znów jakieś 5 km podjazdu, na którym zaczynam odczuwać ból kolana. Podczas podjazdu słyszę grzmoty, które powodują nagły przypływ sił :D Mijam bufet na 35 km. Za bufetem krótki zjazd, a potem znów podjazd aż do 42 km do rozjazdu Mega / Giga, który de facto był już zamknięty. Od rozjazdu jedziemy tą samą częścią trasą, którą dziś już pokonywaliśmy, ale tym razem trasa prowadzi w odwrotnym kierunku. Na około 44 km krotki, ale stromy podjazd po trawie i błocie. Podjazd pokonuję w siodle mijając kilku facetów, którzy prowadzą rowery. Rozmowa dwóch z nich bezcenna:
- Ty zobacz laska jedzie,
- No co Ty i tak nie da rady,
- Patrz, jednak podjechała, a my idziemy :D
Przed metą jeszcze kawałek podjazdu i na koniec już zjazd do samej mety. Około 2 km przed metą wyprzedza mnie Adam (który jechał dystans Giga). Adam informuje mnie, że Alek jest już pewnie na mecie, bo na rozjeździe zjechał na trasę Mega. Domyślam się, że zbyt dobrego wyniku dziś nie uzyskam, ale najważniejsze dla mnie dziś by cało dotrzeć do mety, co na szczęście się udaje.


Na trasie maratonu


Jeden ze zjazdów


Kolejny zjazd


Jeden z niewielu suchych odcinków trasy


Jeszcze jeden suchy odcinek


Na podjeździe


Walka z własnymi siłami


Gdzieś na trasie maratonu


Przejazd przez błotną kałużę

Na metę dotarłam cała uchlapana w błocie. Rower również wyglądał jak po błotnej kąpieli w SPA. Od razu skierowałam się w stronę myjek. Gdy czekałam w kolejce przyjechał przebrany już i umyty Alek. Popilnował mi roweru, a ja poszłam trochę się obmyć do pobliskiej rzeczki, która dziś była bardzo oblegana przez zawodników. Niektórzy nawet płukali w niej rowery. To co najbardziej zapamiętam z dzisiejszego maratonu to błoto, błoto i jeszcze raz niekończące się błoto. Trasa ogólnie bylaby bardzo fajna gdyby było sucho :D

Profil trasy dystansu mega:



Bike Maraton 2014 - Zdzieszowice

Sobota, 10 maja 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Nadszedł dzień kolejnego maratonu z cyklu Bike Maraton 2014. Jak zwykle w dniu maratonu pobudka wcześnie rano i w drogę. Na szczęście tym razem było trochę bliżej. Frekwencja Bikehead była dziś zadowalająca. Na starcie stawił się cały nasz klub. Po ostatnim maratonie w Miękini awansowałam razem z Patrycją do 5 sektora, z tym, że zdecydowałam się startować dziś na dystansie mega. Start odbył się dziś punktualnie.

Początek wyścigu przebiegał ulicami Zdzieszowic. Następnie asfaltowy podjazd na górę Św. Anny. Nie wjeżdżaliśmy na sam szczyt Góry Św. Anny tylko odbiliśmy wcześniej w kierunku amfiteatru. Na szczęście peleton trochę się rozluźnił, dzięki czemu pokonanie schodów za amfiteatrem obyło sie bez korków. Zaraz po schodach był pierwszy terenowy podjazd, na którym pokonać trzeba było kilka powalonych drzew, co powodowało lekkie korki, i słynny zjazd "rynnami" za amfiteatrem. Było dość sucho, więc zjazd był całkiem przyjemny. Po zjechaniu z rynien był długi zjazd po luźnych kamieniach, gdzie trzeba było uważać, by nie złapać kapcia. Po jakichś niecałych dwóch km odbijaliśmy na prawo i zaczał się około 5km podjazd w terenie, wzdłuż pól kończący się przy A4, gdzie był ostry skręt w lewo. Przy zakręcie znajdował się pomiar czasu i bufet zlokalizowany na 14 kilometrze. Nie zatrzymywałam się, wzięłam kubek w rękę podczas jazdy i pognałam dalej. Po bufecie był kawałek po płaskim, a potem kolejny zjazd, na końcu którego był ostry skręt, o ile dobrze pamieętam w prawo. Potem kawałek szutrówki rozjazd dystansów Mini/Mega-Giga na 19 km.

Trasa za rozjazdem prowadziła początkowo asfaltem i szutrem po płaskim wzdłuż autostrady A4, a później terenem lekko pod górę. Na 24 kilometrze miał być bufet, ale jak sie okazało bufetu nie było. Bufet znajdował się dopiero na 28 km pod koniec podjazdu. Na bufecie również nie planowałam postoju tylko zebranie kubka podczas jazdy, ale jak się okazało zawodnik jadący tuż przede mną postanowił odebrać kubek jadąc i nagle się zatrzymać w wyniku czego wjechałam praktycznie wprost w niego. Cóż... obyło się bez żadnych problemów, poza tym, że rozlałam całą wodę z kubka, ale nie chciałam już tracić czasu i pognałam dalej szutrówką wzdłuż A4. Dalsza część trasy to powtórka odcinków, którymi jechaliśmy wcześniej, bo akurat dystans Mega pokonywał niektóre odcinki dwa razy, między innymi zjazd za amfiteatrem i jazdę bardzo szybkimi brukowanymi i szutrowymi drogami koło trasy A4. Trzeci bufet znajdował się w tym samym miejscu co pierwszy. Ostatnie kilka kilometrów to już w zasadzie po płaskim między polami, a później lasem i końcówka już do mety.


Na jednym ze zjazdów


Zjazd po rynnach


Wśród rzepakowych pól


Gdzieś na trasie


Jeszcze jeden zjazd

Na metę dotarłam po około dwóch godzinach i 40 minutach jazdy. Okazało się, że uplasowałam się na 7 pozycji z 11 w kategorii K2 na dystansie Mega i 370 pozycji Open. Całkiem dobre miejsce :) Najważniejsze dla mnie było to, że udało mi się dziś dotrzeć na metę bez żadnego upadku i nie licząc kilku przymusowych postojów (np. podejścia po schodach, albo ominięcia powalonych drzew na trasie) udało mi się pokonać praktycznie całą trasę maratonu jadąc w siodle :)

I na koniec profil dzisiejszej trasy: