Wpisy archiwalne w kategorii

9) W towarzystwie

Dystans całkowity:23261.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1034:45
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:116128 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:18886 kcal
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:41.84 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Popołudniowa wycieczka do Ostrężnika

Piątek, 23 marca 2012 · Komentarze(6)
Pogoda dziś była świetna, w końcu mamy wiosnę :D tak więc po załatwieniu spraw na mieście postanowiłam wsiąść na rower i sprawdzić, czy przebiśniegi jeszcze kwitną. Namówiłam STi na wspólną jazdę no i w drogę :) Byłam troszkę osłabiona po wczorajszej przejażdżce, ale szkoda było siedzieć w domu.

Wyruszyliśmy w stronę huty, minęliśmy skansen, dalej ścieżką wzdłuż rzeki i potem koło Guardiana. Asfaltem przez Kusięta - oj jak ja lubię tamtędy jechać :D Przed wjazdem na rynek w Olsztynie odbiliśmy w lewo obok cmentarza. Dojechaliśmy do ronda. Przy okazji minęliśmy się z Kasią. Za rondem chwila przerwy i kilka fotek przy pewnej ruinie, która wzbudziła moje zainteresowanie. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej.

Jechaliśmy asfaltem główną drogą - przez Przymiłowice, Zrębice, Skowronów, Piasek, Janów do Złotego Potoku. Nie zatrzymywaliśmy się w Złotym bo czas nas gonił. Pojechaliśmy od razu na Ostrężnik poszukać przebiśniegów - udało się, jest ich jeszcze pełno :) Tempo, które rozwinęliśmy od wyjazdu do Ostrężnika było dla mnie szokiem - fakt, jechało się jakoś tak szybko, ale średnia 23,36 km/h na dystansie 35,82 km lekko mnie zdziwiła :D Chwilę odpoczęliśmy podziwiając kwitnące przebiśniegi i udaliśmy się z powrotem.

Zatrzymaliśmy się na chwilę obok bramy Twardowskiego - lubię to miejsce. Kilka fotek i jedziemy. Troszkę odpuściliśmy z tempa. Asfaltem przez Siedlec, Krasawę do Zrębic. W Zrębicach za zabytkowym kościołem w lewo w teren. Czarnym rowerowym przez Sokole. W pewnej chwili odczułam dość znaczny spadek sił, ale trzeba było jechać dalej. Zielonyn / czarnym pieszy i dojechaliśmy do zółtego pieszego. Przed słynnym barem u kota wjechaliśmy na asfalt. Następnie terenowy podjazd pod Skrajnicę - coś mi dziś to wolno poszło, ale wtoczyłam się.

Chwila odpoczynku przy kapliczce i ruszamy. Asfaltem przez Skrajnicę do rowerostrady. Kawałek terenem do torów. Przenieśliśmy rowery na drugą stronę - Robert za-pozował do fotki na moim żółtym rowerku i pojechaliśmy laskiem do Bugaja. Potem już przez Błeszno do domu.

Jakoś tak dziwnie zmęczyła mnie dzisiejsza wycieczka. Sama nie wiem, czy nie zdążyłam zregenerować w pełni sił po wczorajszej wieczornej wycieczce, czy to z niewyspania, czy może z powodu szybszego tempa do Ostrężnika. Może wierząc w przesądy to dlatego, że to 13 wycieczka w tym miesiącu :D Jutro dzień odpoczynku. Mimo wszystko wycieczka miła i przyjemna. Coraz bliżej pierwszego tysiąca :D

Kilka fotek z wycieczki:
Wejdę nawet tam, gdzie wjechać nie jest tak łatwo:


Opuszczona ruina za Olsztynem:


Nie chciał jechać tam gdzie ja, więc musiał dostać karę:


Cel wycieczki namierzony - przebiśniegi jeszcze kwitną:


Mała sesja podczas przerwy:


Koło bramy Twardowskiego również widać wiosnę:


przed bramą Twardowskiego:


Strong Women - oj, ciężko było go utrzymać:


W Sokolich Górach:


Bo już nie miałam siły :D


Ostatni postój - protestuję - dalej nie jadę :D nie no żart - odpoczęłam i pojechałam:

Wieczorową porą do Ostrów nad Okszą

Czwartek, 22 marca 2012 · Komentarze(4)
Planowaliśmy z Maćkiem (CSA) wyjazd do Ostrów już na wtorek. Wtedy się nie udało i uznaliśmy, że pojedziemy dziś rano. Dziś również siła wyższa lekko zmieniła mi plany, ale na szczęście tym razem udało się :) Co prawda wyjechałam z domu o 17, ale Ostrowy zaliczone.

Umówiłam się z Maćkiem na 17,30 przy Hali Polonia. Przez miasto wzdłuż linii tramwajowej poturlał się ze mną Robert. Niedaleko reala odłączył się i wrócił - był już umówiony z Arkiem. We dwójkę - ja i CSA pojechaliśmy dalej. Cały czas asfaltem, przez Kiedrzyn, Antoniów, Wolę Hankowską, Czarny Las, Kuźnicę Kiedrzyńską, Nową Wieś (tutaj przez 6 km asfalt w opłakanym stanie - jazda prawie jak w terenie) do Ostrów. W Ostrowach na chwilę nad zalew, nawet udało nam się zobaczyć 2 dorodne łabędzie.

Było późno, robiło się chłodniej z każdą chwilą, więc pojechaliśmy z powrotem. Przez Ostrowy, Łobodno, Kamyk, Białą, w Białej odbiliśmy z głównej drogi w stronę Grabówki - asfalt w stanie tragicznym :( Z Grabówki przez Rocha, przy skrzyżowaniu z Wręczycką Maciek pojechał w stronę Tysiąclecia, a ja dalej pojechałam sama. Dalej przez Rocha, obok trójkąta, do Jasnej Góry, przez III Aleję, w II Alei wjazd na asfalt. Pełno policji kręciło się dziś po mieście. Jeden patrol jechał prawie cały czas za mną od alei aż do Katedralnej. Następnie Krakowską, przy końcu zjechałam na ścieżkę wzdłuż rzeki. Dojechałam do Niepodległości, a potem już Jagiellońską i do domu.

Wieczorne wycieczki znów zaczynają wchodzić mi w krew :D Jechało się całkiem przyjemnie, czasem tylko pod wiatr. Maciek podsumował wycieczkę w 4 słowach "bardzo elegancka wycieczka, dzięki!" Ja również mogę tylko podziękować - za towarzystwo, za równe tempo jazdy, bez przymusu gonienia się wzajemnie, chociaż Maciek miał łatwiej, bo niemalże całą drogę siedział mi na kole :D


Nad zalewem:


Łabędzie, które przypłynęły, by nas przywitać:

Wieczorem po mieście

Środa, 21 marca 2012 · Komentarze(4)
Po całym dniu spędzonym nad papierami wieczorny wypad na rower okazał się być jak zbawienie. Razem z STi wybraliśmy się na wieczorną przejażdżkę po miejskich parkach.

Wyruszyliśmy ode mnie z pod domu, na skróty przez lasek pod wiaduktem na Jagiellońskiej, następnie Bór do linii tramwajowej. Chyba dawno nie jechałam rowerem przez wiadukt na Niepodległości, bo ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam znak zakazu wjazdu dla rowerów, i pojechaliśmy drugą stroną ulicy przy torach tramwajowych. Wzdłuż linii tramwajowej do Promenady, Promenadą do końca, na około lasku Aniołowskiego.

Następnie po wyjeździe z lasku asfaltem przez Wyzwolenia, obok M1, prosto przez Szajnowicza-Iwanowa, koło OBI, Popiełuszki do parku Jasnogórskiego. Na Szajnowicza, niedaleko skrzyżowania z Jana Pawła znów ogarnęło mnie zdziwienie, gdy zobaczyłam znak drogowy, jakiego nigdy przedtem nie widziałam - droga dla rowerów / droga dla samochodów. W parku chwila przerwy na ławeczce i z powrotem.

Przez III Aleję NMP, Plac Biegańskiego, do II Alei - tam wjazd na ulicę, gdyż środek alei rozkopany. Następnie Katedralną do Krakowskiej, na końcu na ścieżkę przy rzece, i ścieżką do Bór. Wzdłuż linii tramwajowej do Jagiellońskiej i do domu.

Bardzo cieplutki wieczór, prawie bez wiatru. Mimo, że nic nie wskazywało na to, że dziś wsiądę na rower, to jednak udało się. Idealne zakończenie dnia :)

Wreszcie coś robią na Niepodległości:


Pierwszy raz napotkałam taki znak - no chyba, że wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi:


Jasna Góra nocą:

Spontanicznie na Polanę Gąszczyk - by uczcić pierwszy dzień wiosny

Wtorek, 20 marca 2012 · Komentarze(2)
Tak na sam początek - zanim opiszę dzisiejszą wycieczkę - skoro już mamy astronomiczną wiosnę, to pozwolę sobie dodać utwór Marka Grechuty:


Po krótkim wprowadzeniu w wiosenny nastrój czas na opis dzisiejszej przejażdżki:
Planowałam na dziś razem z Maćkiem (na forum jako CSA) wycieczkę do Ostrów nad Okszą. Niestety okazało się, że mój przewidywany wolny czas nieco się skrócił i do 13 musiałabym wrócić z powrotem. Cóż są rzeczy ważne i ważniejsze, więc Ostrowy przełożyliśmy wstępnie na czwartek.

Od rana świeciło dziś słonko. Przebudziłam się, i chwilę po tym jak wstałam z łózka STi zaproponował przejażdżkę do Olsztyna. Wiało dziś dość mocno, nie zbyt chciało mi się znów jechać na Olsztyn, więc wymyśliłam krótszą, spokojną wycieczkę terenową w stronę Przeprośnej, gdyż dawno w tamtych rejonach nie jeździłam.

Wyruszyliśmy w stronę skansenu, potem przez hutę, na rondzie w lewo i do ścieżki rowerowej na Legionów. Następnie przez Ossona, po czym terenem w stronę Przeprośnej. Przed podjazdem skręciliśmy w lewo na Polanę Gąszczyk, by poszukać pierwszych oznak wiosny. Zostawiliśmy rowery między drzewami i wdrapaliśmy się na górę, gdzie docierało więcej słońca. Pierwsze przylaszczki już się pojawiają między suchymi liśćmi. Parę dni i będzie fioletowo :)

Czas nas gonił, zrobiliśmy kilka zdjęć i trzeba było wracać. Początkowo tak samo jak dojechaliśmy do Polany, jednak potem wjechaliśmy na czerwony rowerowy. Szlak wygląda niezbyt ciekawie - rozjeżdżony przez jakieś traktory i inne pojazdy. Wyjechaliśmy na asfalt, którym dojechaliśmy do Legionów. Z każdą chwilą wiało coraz mocniej. Następnie przez hutę, obok skansenu i do domu.

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny za nami. Teraz już będzie coraz cieplej :) Lubię ten okres w roku, gdy przyroda budzi się do życia po zimowym letargu.

W drodze na Przeprośną:


Cel pierwszej oficjalnie wiosennej wycieczki:


Rower nie chciał dobrowolnie współpracować:


Chciałam się schować, ale nie udało mi się:


Zaczynają się już pojawiać wiosenne kwiaty:


Pasażer na gapę:


Ach te górki...


Wśród brzóz - zawsze te drzewa szczególnie lubiłam:

Poraj, Żarki Letnisko

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(0)
Planowałam wczoraj krótką niedzielną wycieczkę do Olsztyna. Na CFR zaproponowałam dla innych chętnych godzinę 10, miejsce spotkania skansen. Na miejscu spotkania poza mną, STi i mario66 zjawili się również poisonek, szczepan, zbyszko61 i piter umówieni na wycieczkę do Poraja. Mario66 przekonał mnie i Roberta, żeby również wybrać się na Poraj - i tak też zrobiliśmy. Nie chcieliśmy gonić za drugą ekipą, więc we troje pojechaliśmy inną trasą i nieco wolniej.

Spod skansenu ruszyliśmy w stronę Huty, odbiliśmy na ścieżkę wzdłuż rzeki. Podczas, gdy jechaliśmy tą ścieżką zadzwonił Tomas_1982, który pod skansen przyjechał o 10:02 - zbyt punktualnie wyjechaliśmy. Powiedziałam mu którędy jedziemy i że troszkę zwolnimy więc nas dogoni. Przy tamie uznaliśmy jednak, że zaczekamy na niego chwilę. Postanowiłam zadzwonić i mu to zakomunikować. Okazało się niestety, że Tomas na asfalcie w kierunku Kusiąt dojrzał kogoś podobnego do mnie i pognał za tą osobą. Jak się potem okazało, nie byłam to jednak ja. Po kolejnym telefonie Tomas powiedział, żebyśmy nie czekali tylko jechali i gdzieś w drodze na Poraj się spotkamy.

Ruszyliśmy dalej w stronę Słowika. W Korwinowie kawałek za dworcem PKP odbiliśmy w teren, którym dotarliśmy do Zawodzia. Następnie częściowo pomarańczowym rowerowym, częściowo leśną ścieżką między brzozami, po błocie obok odlewni żelaza dotarliśmy do Osin, gdzie wbiliśmy się na asfalt. Główną drogą dojechaliśmy do Poraja. Po kolejnym telefonie od Tomasa, okazało się, że się nie spotkamy. Podczepił się pod szosowców, chwilę z nimi jechał, niestety chcąc zrobić fotkę dzięciołom przeskoczył niefortunnie przez rów i obciążył kolano i w efekcie skrócił wycieczkę do Olsztyna.

Z Poraja pojechaliśmy asfaltem wzdłuż zalewu do Masłońskch, gdzie na plaży nad zalewem zrobiliśmy chwilę przerwy. Mario zaproponował dalszą wycieczkę do Żarek Letnisko. Było jeszcze wcześnie więc pojechaliśmy terenowo, przy okazji poznałam nowe ścieżki. Najpierw kawałek czarnym pieszym, potem żółtym rowerowym, następnie zielonym rowerowym. Wylądowaliśmy gdzieś w Żarkach nieopodal sztucznego zbiornika, jednak kompleks wypoczynkowy był jeszcze zamknięty. Ruszyliśmy więc z powrotem.

Ścieżką rowerową z beznadziejnej kostki brukowej równoległej do drogi głównej dojechaliśmy do Masłońskich. Kawałek przez las do zalewu, asfaltem wzdłuż zalewu do Poraja. Z Poraja kawałek asfaltem, potem terenem. Najpierw pomarańczowym rowerowym, potem niebieskim rowerowym do torów. Przed torami w prawo na żółty pieszy, następnie asfaltem obok Guardiana, ścieżką wzdłuż rzeki, do skansenu i do domu.

Dziś pierwsza wycieczka w krótszych, cieńszych spodenkach i zarazem ostatnia tej "zimy". Pogoda dziś rozpieszczała rowerzystów. Kolejna przyjemna i ciekawa wycieczka :)

Między brzozami:


odpoczynek w Masłońskich:


Jadąc wzdłuż zalewu:


Uchwycona w drodze:

Leśniów, Złoty Potok, Olsztyn

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(5)
Na CFR Zbyszek z okazji swoich imienin i zapowiadanej świetnej pogody, zaproponował na dziś wycieczkę do Leśniowa lub dalej do Bobolic. Decyzja miała zapaść w trakcie jazdy z uwagi na ograniczający czas. Na miejscu spotkania pod skansenem zjawili się również: Darek (darsji), Robert, Wojtek, no i ja.

Spod skansenu ruszyliśmy w stronę Huty, ścieżką wzdłuż rzeki do Guardiana, następnie kawałek terenem do rowerostrady. Potem rozpoczął się dłuższy odcinek asfaltem. Przez Skrajnicę dojechaliśmy Olsztyna. Za Olsztynem chwila przerwy - Robert złapał gumę. Wtedy też dołączył do nas pietro1978, który pojechał z nami kawałek przez Biskupice. Potem my odbiliśmy na Zaborze, a on w stronę Poraja. Następnie jechaliśmy przez Przybynów, Wysoką Lelowską, Żarki do Leśniowa.

W Leśniowie chwila odpoczynku na jedzonko i zaczerpnięcie wody ze źródełka, nazwanej przez Wojtka "wodą z trupka" :D Zapadła decyzja, że odpuszczamy Bobolice i kierujemy się na Złoty Potok. Ruszyliśmy dalej asfaltem przez Żarki, Zawadę do Potoka. Zatrzymaliśmy się na moment w Ostrężniku, ale nie udało mi się znaleźć przebiśniegów :( Niedaleko Ostrężnika minęliśmy się z Iwonką. W Złotym zatrzymaliśmy się nad Amerykanem w celu uzupełnienia płynów i wrzucenia czegoś na żołądek. Nakarmiliśmy przy okazji kaczki paluszkami :D

Nastał czas powrotu. Zdecydowaliśmy się by tym razem było więcej terenu. Ze Złotego pojechaliśmy zielonym rowerowym. W Siedlcu wyjechaliśmy na asfalt. Następnie przez Krasawę do Zrębic. w Zrębicach za mostkiem w lewo w teren na czarny rowerowy. Odbiliśmy potem w Sokolich na zielony / czarny pieszy i terenem dotarliśmy do Olsztyna. Pod zamkiem w knajpie znów chwila odpoczynku i z powrotem do domu.

Z Olsztyna terenowy podjazd pod Skrajnicę, potem asfaltem do rowerostrady, przy rowerostradzie Darek się odłączył, bo chciał wolniej dojechać. Następnie kawałek terenem do asfaltu przy Guardianie, za Guardianem na ścieżkę wzdłuż rzeki i dalej już asfaltem do skansenu. Pod skansenem podziękowaliśmy sobie za wspólną wycieczkę i każdy ruszył w swoją stronę do domów.

Pogoda była dziś wyśmienita. Wycieczka jak najbardziej udana. Oby było więcej takich dni jak dziś. Może to zabrzmieć nieco narcystycznie, ale jestem z siebie dumna po dzisiejszym dniu :)

Szybkie klejenie dętki - jaka to była dziura :D


W Leśniowie:


trzeba się napić cudownej wody:


Cała ekipa przed Sanktuarium:


W Potoku nad Amerykanem:


Kaczka, którą karmiliśmy paluszkami:


Ale to ta woda z Leśniowa?


przyłapana podczas picia cudownej wody :D


W nowej knajpie rowerowej też jest kot:


Ostatni przystanek:

fotki by STi & voit

Wieczorowo dawnymi ścieżkami

Piątek, 16 marca 2012 · Komentarze(3)
Popołudnie w dniu dzisiejszym było tak piękne, że pomimo wcześniejszych planów zrobienia sobie dnia odpoczynku od roweru postanowiłam choć na chwilkę się przejechać, szkoda było siedzieć w domu. Szybko namówiłam również Roberta no i w drogę.

Dawno nie jeździłam starymi dobrze mi znanymi trasami, po których za młodych lat prowadził mnie mój tata. Przy okazji pokazałam Robertowi dróżki, których on nie znał.

Początkowo chciałam jechać przez lasek za torami do ogródków działkowych na Starym Błesznie, ale z uwagi na to, że ten lasek nawet latem jest podmokły to dziś było tam jedno wielkie bagno. Po paru metrach uznałam, że lepiej będzie na asfalcie. Pojechaliśmy przez Wypalanki, Sabinów, zboczyliśmy na chwilkę na tyły cementowni, jednak było sporo błota, więc wróciliśmy na asfalt. Dalej przez Brzeziny Kolonia, Wrzosową na Stare Błeszno. Jeszcze mieliśmy trochę czasu więc dalej przez Bugaj, na ścieżkę wzdłuż rzeki, dookoła do zbiornika huty, chwila przerwy i z powrotem. Obok skansenu przez Raków do domku.

Wieczór bardzo cieplutki jak na marzec, jeździło się wspaniale. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się wyjechać choć na parę km :)

Gdzieś w drodze z zaskoczenia:


Nad zbiornikiem huty tuż po zmroku:

Wiosenna wycieczka do Olsztyna

Czwartek, 15 marca 2012 · Komentarze(4)
Grzechem byłoby nie wykorzystać dzisiejszej pięknej wiosennej pogody, dlatego razem z STi postanowiliśmy pojechać terenem do Olsztyna. Ostatnio było kilka wycieczek po szosie, więc odmiana była potrzebna :)

Przez Błeszno pojechaliśmy asfaltowo do Bugaja, gdzie odbiliśmy w teren na zółty pieszy. Na leśnych ścieżkach ciągle miejscami sporo błota i piachu. Ciepło, coraz więcej zieleni, aż przyjemnie było jechać w terenie :) Ze szlaku wyjechaliśmy na asfalt kawałek przed Olsztynem. Chcieliśmy odpocząć na zamku, ale prawie z każdej strony jakieś roboty drogowe. Pojechaliśmy przez rondo drogą na Janów z boku zamku i tam relaksowaliśmy się na ławeczce podziwiając ruiny.

Przyjemnie się odpoczywało, jednak z każdą chwilą robiło się coraz chłodniej i zaczęło trochę wiać, więc zebraliśmy się z powrotem. Terenowo przez Skrajnicę, następnie rowerostradą, przez lasek do Bugaja i asfaltem przez Błeszno do domu.

Pogoda coraz lepsza, coraz więcej słonka - wiosna nadchodzi wielkimi krokami, oby tak dalej :) Od razu pojawia się uśmiech na twarzy :)

Takie ładne iglaki :)


na żółtym pieszym:


Odezwały się młodzieńcze wybryki :D


Dla takich widoków warto jeździć:


relaks pod zamkiem:

Szybki spontan do Olsztyna, a później kilka km po mieście

Poniedziałek, 12 marca 2012 · Komentarze(9)
Maciek (na forum jako CSA) zaproponował mi wczoraj spokojną wycieczkę. Na miejscu spotkania pod skansenem zadecydowaliśmy, że Olsztyn asfaltem będzie w sam raz, na krótką i spokojna jazdę. Nie przeszkodził nam nawet wiejący wiatr i mżawka :D

Pojechaliśmy całkowicie asfaltowo, od skansenu, przez Hutę, Kusięta do rynku w Olsztynie. Jak na "spokojną" wycieczkę to tempo do Olsztyna było dla mnie szokiem - dojechaliśmy ze średnią 21,89 :D Posiedzieliśmy chwilę w knajpie pod zamkiem i ruszyliśmy z powrotem. Troszkę z tempem odpuściliśmy, żeby się nie zajechać. Najpierw błotny podjazd pod Skrajnicę, potem asfaltem, rowerostradą, znów odcinek po błocie do asfaltu przed hutą. Przy Rejtana Maciek pojechał w swoją stronę, a ja do Roberta (bo zgadaliśmy się, że skoczy ze mną na miasto). Bilans wyprawy do Olsztyna - 33,51 km, średnia 20,73 :D Szok, nie sądziłam, że uda mi się w ogóle to osiągnąć. Fakt, że na asfalcie jest prościej, ale i tak uważam to za duże osiągnięcie.

Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy z STi przez miasto do BDC Bike obejrzeć ramę. Coraz bardziej zaczynało padać więc szybko do domku się wysuszyć. Denerwują mnie ludzie, którzy nie zwracają uwagi na to gdzie łażą - inaczej tego nazwać się nie da. Niewiele mi dziś brakło do rozjechania pewnego faceta, który wlazł mi wprost pod koła przy przejeździe rowerowym przez aleję Jana Pawła.

Dzisiejszy dzień również jest dla mnie motywacją, by nie przestawać w dążeniu do zamierzonych celów i z konsekwencją je realizować :)

błotko na końcu rowerostrady:

Asfaltem do Poraja i Olsztyna - a wiatr chciał mnie porwać

Niedziela, 11 marca 2012 · Komentarze(5)
Na niedzielne przedpołudnie zaproponowałam na CFR wycieczkę do Poraja. Chętni na wspólną jazdę mieli przybyć pod skansen na Rakowie. Rano troszkę padało, ale na szczęście tuż przed wyjazdem wyjrzało słońce :) Poza mną na miejscu spotkania zjawili się również GAWEŁ, Piksel i STi. Uznałam, że skoro wczoraj było sporo terenu, to dziś będzie wycieczka asfaltowa - nie było sprzeciwu, więc ruszyliśmy w drogę.

Spod skansenu pojechaliśmy w stronę huty. Odbiliśmy na ścieżkę wzdłuż rzeki, która zaprowadziła nas na Bugaj. Następnie dojechaliśmy do Słowika. Dalej pognaliśmy asfaltem przez Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Jastrząb do samego Poraja. Chwila wytchnienia nad zalewem, kilka zdjęć, krótki odpoczynek w lesie i jedziemy dalej. Było jeszcze wcześnie, więc stwierdziliśmy, że zahaczymy przy okazji Olsztyn. Asfaltem przez Choroń, Biskupice dotarliśmy do celu. W miejscu gdzie dawniej był rynek Piksel odłączył się od nas, a my zatrzymaliśmy się na chwilę w knajpie pod zamkiem. Uzupełniliśmy płyny i ruszyliśmy z powrotem. Terenowy podjazd na Skrajnicy, następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradą do torów. Dalej ścieżką przez lasek do Bugaja, asfaltem do przejazdu kolejowego, obok Michaliny do Błeszna i do domu.

Biorąc pod uwagę zmęczenie po dniu poprzednim i zaledwie trzy godziny snu jechało mi się dziś wyjątkowo dobrze. Do Poraja średnia prędkość jazdy mile mnie zaskoczyła - wyniosła 21,4 km/h. W dalszej części wycieczki jazdę zaczął utrudniać silny wiatr, towarzyszący nam w zasadzie aż do domu. Dwa dość ciężkie dla mnie podjazdy w Choroniu i Biskupicach w rezultacie obniżyły całościową średnią. Na zjeździe z górki w Biskupicach miałam wrażenie, że podmuchy wiatru porwą mnie razem z rowerem.

Pomimo wszystkich przeciwności mogę śmiało napisać, że jestem z siebie dumna po dzisiejszym dniu :) Ten dzień jest dla mnie sporą motywacją do nieustannej walki z własnymi słabościami i motywacją do dalszego rozwoju.

Gaweł testujący mój rower, a w zasadzie przerzutkę, którą od niego dostałam:


Ekipa w Poraju:


Nad zalewem: