Wpisy archiwalne w kategorii

9) W towarzystwie

Dystans całkowity:23261.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1034:45
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:116128 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:18886 kcal
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:41.84 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Miastowe zbiorcze km

Piątek, 4 lipca 2014 · Komentarze(0)
Zbiorowe kilometry po mieście z kilku dni. Z uwagi na ostatnie kłopoty z kolanem jazda w spokojnym tempie.
Środa - dojazd do pracy. Powrót z uwagi na burzę i ulewę z rowerem w aucie.
Czwartek - dojazd do pracy i powrót do domu. Po południu jeszcze na chwilę do Makro.
Piątek - dojazd do pracy i powrót. Po południu kilka km z mamą. Alejką Pokoju, ścieżką wzdłuż rzeki i Legionów na Złotą Górę. Następnie zjazd terenem do Mirowskiej, wzdłuż rzeki, koło galerii i do Krakowskiej. Potem ścieżką wzdłuż rzeki, Niepodległości, obok zajezdni i przez osiedle do domu.

Bike Maraton 2014 - Myślenice

Sobota, 28 czerwca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Dziś kolejny wyścig z cyklu Bike Maraton. Tym razem z Myślenicach. W tych okolicach na rowerze jeszcze nigdy nie byłam, a tym bardziej na maratonie. Pogoda od samego rana znakomita - ciepło i słonecznie. Dążąc do zrobienia generalki dziś znów startuje na dystansie mega, wynoszącym 42 km.

Początek wyścigu to jakieś 6 km podjazdu. Pierwsze 3 km to podjazd asfaltem, a kolejne terenem. Na około 4 km (trochę zdziwiona) wyprzedzam Kamila z naszej drużyny, który startował z 4 sektora. Po podjeździe kilka km zjazdu, po czym jakiś kilometr ostrego podjazdu po płytach do bufetu, który ulokowany był na 9 kilometrze. Kawałek na bufetem rozjazd MiniMega. Za rozjazdem parę krótkich interwałów i od około 12 km mniej więcej 2 km zjazdu, po czym od 14 km jakieś około 4 km podjazdu do schroniska na Kudłaczach. Następnie około 2 km technicznego, trudnego zjazdu, (który jak dla mnie był więkoszości zejściem) do bufetu umieszczonego na 20 km trasy. Za bufetem około 1 km podjazdu, po czym techniczny kamienisty zjazd do około 24 km po masywie Kamiennik. Podczas zjazdu na 23 km spotykam Łukasza, który ma dziś problemy z piastą, a kawałek dalej naszego prezesa Mikołaja, który z winy innego zawodnika złamał karbonową ramę. Dalej około 3 km podjazdu i od 27 km zjazdu i od 27 km znów zjazd po kamieniach do bufetu na 31 km. Za bufetem asfaltowy podjazd , potem kilka terenowych interwałów i od około 37 km zjazd terenem. ostatnie 3 km przed metą już po płaskim wzdłuż rzeki.


Na trasie wyścigu


Gdzieś na trasie maratonu

Ciekawostką dzisiejszego wyścigu okazał się dla mnie fakt taki, że od około 12 km jechałam równo z pewną zawodniczką, którą ja wyprzedzałam na każdym podjeździe, a ona mnie na zjazdach. Przy każdym wyprzedzeniu krótka wymiana zdań i każda z nas jechała dalej swoim tempem. Dopiero na jakimś 34 km z rozmowy wynikło, że owa zawodniczka, to ta sama dziewczyna, która podczas pamiętnego dla mnie zeszłorocznego maratonu w Krynicy, zatrzymała się, by mi pomóc, podczas gdy ja zaliczyłam bardzo mocny upadek. Dopiero po roku, ale mogłam jej osobiście podziękować za ten gest :)

Kilka fotek z galerii FotoMaraton:














Sporo zawodników po wyścigu mówiło, że Myślenice były trudniejsze od Wisły. Wg mnie podjazdy były jednak łatwiejsze, gdyz w porównaniu do Wisły, większość udało mi się pokonać w siodle. Miejscami tylko musiałam pchać rower. Zjazdy owszem były bardziej techniczne i jak dla mnie trudniejsze. Najważniejsze, że do mety udało się dotrzeć bez żadnego upadku :)

Ostatecznie uplasowałam się na miejscu 6 z 8 w K2 Mega i 237 z 383 Open.
Dodatkowo dodam, że Bikehead wywalczył dziś 2 miejsce drużynowo w klasyfikacji Muszkieterów. Szkoda, że nie wszyscy którzy punktowali załapali się na podium, ale chyba dla większości z nas pudło drużynowe było dziś sporym zaskoczeniem :)


Profil trasy:



Praca i 100 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 27 czerwca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rano do pracy, w trakcie pracy służbowy kurs do OHP, a po pracy powrót do domu.

Po południu razem z mamą i Alkiem na Plac Biegańskiego na jubileuszową setną już Częstochowską Masę Krytyczną. W dzisiejszej masie udział wzięło aż 821 rowerzystek i rowerzystów. Do tysiąca brakło niewiele :)
Trasa przejazdu: Plac Biegańskiego, Aleje NMP, plac Daszyńskiego, Aleja NMP, Kościuszki, Armii Krajowe, Szajnowicza - Iwanowa, Okulickiego, Św. Rocha, Pułaskiego, rondo Mickiewicza, Wolności, Focha, Śląska, Plac Biegańskiego.

Po masie powrót do domu w towarzystwie Kasi i Mario66.

Podczas 100 Masy Krytycznej
Podczas 100 Masy Krytycznej

Szprychówka z setnej Masy:

Spontaniczny Poraj i Olsztyn

Wtorek, 24 czerwca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nie chciało mi się dziś zbytnio jechać samemu, więc jakieś pół godzinki przed wyjazdem napisałam do Kasi. Uzyskałam pozytywną odpowiedź, więc pozostało mi jedynie samotnie dojechać do skansenu. Dalej już we dwójkę.

Najpierw przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja i dalej wzdłuż rzeki do Słowika. Następnie asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Kamienicę i Jastrząb. Dalej obok zalewu do Poraja. Tutaj na chwilę do sklepu po czekoladę i dalej asfaltem przez Choroń i Biskupice. Przed skrętem w pożarówkę mała scysja z jednym kierowcą, który wyskoczył na nas z wielkimi pretensjami, że jeździć nie umiemy i chamsko wyprzedzał nas podczas skrętu - który wcześniej zasygnalizowałam. Cóż... Dalej pożarówką, po czym asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki (gdzie mijamy się z Abovo) na Kucelin. Na Alejce Pokoju żegnam się z Kasią i dalej samotnie do domu.

Bardzo fajny popołudniowy wypad w spokojnym tempie. Spontany są jednak fajne :)

Czechy vol.3 - Priessnitz Lazne i Elektrownia Dlouhe Strane

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nadszedł trzeci dzień przemierzania Czech rowerem. Na dziś Skowronki zaplanowały wyprawę na elektrownię szczytowo - pompową Dlouhe Strane (1310 m n.p.m.). Tak jak wczoraj dojeżdżamy autem do Jesenika i tutaj rozpoczynamy dzisiejszą jazdę.

Zanim jednak udamy się na elektrownię pokonujemy 3,5 km asfaltowy podjazd o średnim wzniesieniu 12% do uzdrowiska Priessnitz Lazne. Uzdrowisko zwróciło naszą uwagę już w czwartek, a dziś wreszcie udało nam się do niego dotrzeć. Uzdrowisko słynie z metod leczenia przy wykorzystaniu hydroterapii. Uzdrowisko założył Vinzent Priessnitz, który znany był z leczenia opierajacego się na wyłącznym stosowaniu wody bez współdziałania z jakimikolwiek medykamentami i ziołami. W 1830 roku Vinzent otrzymał oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych.

Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne
Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne

Uzdrowisko Priessnitz Lazne
Uzdrowisko Priessnitz Lazne

Altanka przy uzdrowisku
Altanka przy uzdrowisku

Podjazd był, teraz czeka nas zjazd do Jesenika. Dziś na szczęście jest już sucho, więc zjazdy są o wiele szybsze. Od Jesenika musimy pokonać jakieś 18 km do Cervenohorskiego Sedla. Początkowo jedziemy w miarę po płaskim przez Adolfovice, Bela p. Pradedem. Dalej przez Filipovice, gdzie zaczyna się już konkretny podjazd. Po dotarciu do Cervenohorskiego Sedla chwila przerwy na przystanku, gdzie spotykamy szosowca z Bytomia. Chwilkę z nim rozmawiamy i dalej w drogę. Czeka nas teraz jakieś 8 km zjazdu do miejscowości Kouty nad Desnou, więc trzeba się cieplej ubrać, bo dzień dziś chłodny i bardzo wietrzny. Po zjeździe znów rozbieranie się przed kolejnym podjazdem, który wynosi około 14 km. Jedziemy w dalszym ciągu asfaltem czerwonym szlakiem rowerowym, mijając po drodze dolny zbiornik elektrowni, aż docieramy do zbironika Dlouhe Strane Horni.

W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane
W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane

Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strnae
Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strane

Górski potoczek
Górski potoczek

Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane

Widok na zbiornik dolny elektrowni
Widok na zbiornik dolny elektrowni

Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane

Z Pradziadem w tle
Z Pradziadem w tle

Ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że w zbiorniku górnym wody brak :( Zbiornik wygląda bardziej jak pustynia. W elektrowni szczytowo pompowej zamienia się na energię elektryczną grawitacji poprzez wpompowanie wody ze zbiornika dolnego do górnego w okresie nadwyżki produkcji nad zapotrzebowaniem na energię elektryczną (np. w nocy), a następnie, w godzinach szczytu, następuje odwrócenie procesu. Kilka fotek na szczycie i zjazd w dół.

Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m
Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m

Widok na Pradziada z elektrowni
Widok na Pradziada z elektrowni

Rowerowy parking przy zbiorniku
Rowerowy parking przy zbiorniku

Widok na wiatraki
Widok na wiatraki

Podczas zjazdu robimy sobie przerwę na jedzonko w znajdującej się 2 km niżej drewnianej chatce, po czym zjeżdzamy w dół do Kouty nad Desnou, po drodze robiąc jeszcze kilka krótkich przystanków na fotki. Na zjaździe towarzyszy nam bardzo silny i przeraźliwie zimny wiatr.

Na zjeździe z elektrowni
Na zjeździe z elektrowni

Zjazd z górnego zbiornika
Zjazd z górnego zbiornika

Na zjeździe z górnego zbiornika
Na zjeździe z górnego zbiornika

Wracamy taką samą trasą jak poprzednio, więc czeka nas jeszcze jeden podjazd do Cervenohorskiego Sedla, po czym już tylko zjazd do Filipovic i dalej w miarę po płaskim przez Adolfovice do Jesenika.

Pomimo straszliwie zimnego wiatru, dziś na szczęście nie padało, więc widoczność w porównaniu z dniem wczorajszym była o niebo lepsza. Widoki rewelacyjne :) Warto było się trochę pomęczyć by móc nacieszyć oko takimi widokami :)

Czechy vol.2 - Praded (Pradziad) - 1491 m n.p.m.

Piątek, 20 czerwca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Po wczorajszej rozgrzewce dziś przyszedł czas na zdobycie jakiegoś szczytu. Skowronki zaplanowały wypad na Pradziada. Większość rowerzystów na Pradziada podjeżdża asfaltem od Karlovej Studanki, a nasz podjazd prowadził częściowo terenem od Cervenohorskiego Sedla. Ale może od początku.

Podobnie jak wczoraj autem do Jesenika. Tutaj rozpoczynamy jazdę. Najpierw asfaltem przez Adolfovice, gdzie skręcamy w lewo na szlak niebieski rowerowy. Początek wycieczki w bardzo dogodnych warunkach pogodowych - temp. ok 21 stopni. Później z każdym kilometrem było coraz zimniej, i bardziej wietrznie i coraz bardziej deszczowo. Niebieskim szlakiem podjeżdżamy na Velke Bradlo (1049 m n.p.m.). Podjazd długi, prawie 16 km.

Przerwa w drodze na Velke Bradlo
Przerwa w drodze na Velke Bradlo - fot. Skowronek

Bunkier przy szlaku
Bunkier przy szlaku

Następnie szutrowo lekko z górki (około 10 km) kierujemy się na Videlske Sedlo, skąd znów podjeżdżamy asfaltem od 4 km na szczyt zwany Nad Vysokim Vodospadem. Dalej asfaltem niebieskim rowerowym jedziemy wokół Góry Velky Klin (1177 m n.p.m.) Po drodze zaczyna lekko padać i robi się trochę duszno, co wkrótce zwiastuje większe opady (przynajmniej ja miałam takie odczucie).

Podjazd w drodze na Vysoky Vodospad
Podjazd w drodze na Vysoky Vodospad

Z Alkiem na tle gór
Z Alkiem na tle gór

Jedziemy cały czas niebieskim szlakiem, asfaltem, który potem na zjeździe zamienia się w teren. I właśnie wtedy zaczyna dość mocno padać. Do kolejnego punktu trasy mamy jakieś 3 km, więc jedziemy dalej uważając, by się nie pochlapać. Tak oto docieramy na Cervenohorskie Sedlo. Przeczekujemy opady na przystanku i ruszamy dalej. Robi się coraz bardziej zimno i zbierają się coraz gęstsze chmury. Jedziemy szutrem pod górę na szczyt Kamzik (1190 m n.p.m.). Po drodze niestety przymusowy postój, gdyż znów zaczyna padać. Po dotarciu na Kamzik znów postój... Pada coraz mocniej, a do celu coraz bliżej. jeszcze tylko jakieś 5 km... Udaje nam się jakoś dojechać do schroniska Svycarna, skąd mamy już tylko parę km na Pradziada.

Podjazd w drodze na Svycarną
Podjazd w drodze na Svycarną

Zjazd do Svycarnej
Zjazd do Svycarnej

Schronisko Svycarna
Schronisko Svycarna

Końcówka podjazdu to około 2 km asfaltem (tym samym którym prowadzi podjazd od Karlovej Studanki). Cel osiągnięty :) Zadowolenie jest, jednak widoków z uwagi na niekorzystne warunki pogodowe - brak. No cóż... Czasem i tak bywa. Na szczycie kilka zdjęć z Pradziadem i czas na obiadek. Trzeba przyznać, że był naprawdę smaczny i nawet niedrogi.

Podjazd w drodze na Pradziada
Podjazd w drodze na Pradziada - fot. Skowronek

Końcówka podjazdu na Pradziad
Końcówka podjazdu na Pradziad

Z Pradziadem - 1491 m n.p.m
Z Pradziadem - 1491 m n.p.m

Obiad zjedzony, więc czas wracać. I tutaj znów niespodzianka, która dziś już wcale nie powinna być dla nas zaskoczeniem - pada deszcz. Nie pozostaje nic innego jak przeczekać opady. Gdy już padać przestało ruszyliśmy. Asfalt mokry, do tego bardzo zimny wiatr, a przed nami 6 km zjazd. Frajdy ze zjazdu niestety nie było, gdyż jechaliśmy dość wolno, by się zbytnio nie schlapać.

Tęcza nad górami
Tęcza nad górami - fot. Alek

Pradziad w chmurach
Pradziad w chmurach - fot. Alek

Ledwie zjechaliśmy do Karlovej i znów zaczęło lać... jakiś kataklizm, czy co... Cóż, schowaliśmy się pod wiatą (w towarzystwie prawie międzynarodowym :D) i poczekaliśmy, aż znów deszcz ustanie. Padać przestało i nawet zaczęło pojawiać się słońce, więc ruszamy dalej. Asfaltem do Videlske Sedlo (gdzie w między czasie w pewnym momencie okazało się, że droga którą mamy jechać jest remontowana, ale na szczęście Pan pilnujący robót pozwolił nam obejść roboty bokiem), a potem przez miejscowości Bela p. Pradedem, i główną drogą przez Domasow i Adolfovice do Jesenika.

Tak oto dzisiejsza wycieczka się zakończyła. Dystans wyszedł całkiem fajny. Udało mi się dziś pobić mój dotychczasowy rekord wysokości nad poziomem morza na rowerze (Pradziad - 1491 m. n.p.m.)
. Dzisiejszy wypad odbył się w nieco ekstremalnych jak na czerwiec warunkach pogodowych - max temperatura 21 stopni, minimalna raptem 4, spora część trasy na deszczowo i w dodatku wietrznie. Jak to określił Rafał - z uwagi na deszcz dziś był dzień zmarnowanych zjazdów :D Oby jutro było lepiej.

Czechy vol.1 - Zlaty Chlum i Jesenik

Czwartek, 19 czerwca 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Weekend czerwcowy czas zacząć :) Razem ze Skowronkami meldujemy się z rana w Jarnołtówku w noclegu i po szybkim rozpakowaniu udajemy się na rower poznać najbliższe okolice.

Jedziemy asfaltem z Jarnołtówka, przez  Konradów do Głuchołaz. Tutaj odwiedzamy centrum informacji turystycznej, gdzie pracuje bardzo miły pan. Daje nam masę ulotek i kilka map okolicy. Tuż obok informacji znajduje się Baszta Bramy Górnej dawnych murów miejskich z XIV wieku. Pierwsze wzmianki o baszcie pochodzą z 1418 roku. Obecną wysokość 25 m baszta uzyskała po przebudowie ok. 1600 roku. W 1903 roku dobudowano na baszcie ceglany hełm. Na szczycie zamontowano metalową chorągiewkę pochodzącą z nieistniejącego już głuchołaskiego ratusza. Dziś jest to wieża widokowa, na której szczyt prowadzą 105 stopniowe, drewniane schody.

Baszta Bramy Górnej w Głuchołazach
Baszta Bramy Górnej w Głuchołazach

Jedziemy dalej asfaltem przez Mikulovice do Pisecznej, gdzie podjeżdżamy na chwilę do jaskini na Spicaku. Jaskini dziś jednak nie zwiedzamy.  Następnie jedziemy wzdłuż rzeki Bela przez Piseczną i Ceską Ves do Jesenika.

Kościół w Mikulovicach
Kościół w Mikulovicach

Białe maki
Białe maki

Po dotarciu do Jesenika decydujemy się najpierw udać się na wieżę widokową na szczycie Zlaty Chlum (875 m n.p.m.). Na szczyt prowadzi szlak niebieski pieszy. Początek podjazdu jest asfaltowy. Jednak w pewnym momencie szlak niebieski wchodzi w teren. Pierwsze kilka metrów można jechać, ale szybko okazuje się, że szlak jest dość ciężki nawet na piechotę. Niestety musimy wpychać rowery po pionowej ściance po korzeniach. Po pokonaniu ścianki docieramy do szutrówki, którą jedziemy już na sam szczyt. Na szczycie przerwa na posiłek i podziwianie okolicy z wieży widokowej.

Podjazd na Zlaty Chlum
Podjazd na Zlaty Chlum

Końcówka podjazdu na Zlaty Chlum
Końcówka podjazdu na Zlaty Chlum

Zlaty Chlum - wieża widokowa - 875 m n.p.m
Zlaty Chlum - wieża widokowa - 875 m n.p.m

Następnie bardzo przyjemny zjazd szutrówką do Jesenika. następnym punktem dzisiejszej wycieczki jest zamek na wodzie w Jeseniku. Zamek niegdyś stanowił gotycką twierdzę na wodzie, otoczoną fosą,  którą w XVIII wieku przebudowano na zamek. Twierdzę założyli ją biskupi wrocławscy.

Zamek na Wodzie w Jeseniku
Zamek na Wodzie w Jeseniku

Mury zamku na wodzie
Mury zamku na wodzie - fot. Skowronek

W dalszej kolejności kierujemy się asfaltem przez Adolfovice, gdzie skręcamy w lewo na szlak zielony pieszy. Początkowo szlak prowadzi asfaltem lekko pod górę. Jednak po kilku kilometrach szlak się gubi i musimy pokonać na piechotę kamienisty podjazd, a w tym wypadku podejście. Docieramy ponownie do asfaltu, którym podjeżdżamy jeszcze kawałek na Velke Bradlo. Następnie szutrowy zjazd zielonym pieszym do Rejviz.

W drodze do Rejviz
W drodze do Rejviz - fot. Skowronek

Dalej znów asfaltem, czerwonym szlakiem rowerowym do miejscowości Zlate Hory i stamtąd również asfaltem do Jarnoltówka. W Jarnołtówku odwiedzamy jeszcze tamę nad rzeką Złoty Potok. Normalnie coś mi ta nazwa mówi i chyba dopadła mnie jakaś amnezja :D A już wiem - Złoty Potok :D Ale to nie ten sam co w okolicach Częstochowy. Fakt faktem, tama całkiem ciekawa :)

Tama na Złotym Potoku w Jarnołtówku
Tama na Złotym Potoku w Jarnołtówku

Jechać czy nie jechać? :D
Jechać czy nie jechać? :D - fot. Skowronek

Widok na Złoty Potok
Widok na Złoty Potok


Po krótkiej przerwie przy tamie powrót na kwaterę. I tak oto minął pierwszy dzień pobytu w okolicach Czech. Pogoda dziś idealna. Okolica bardzo przyjemna, więc nudzić się nie będziemy :) Aż trudno uwierzyć, że jutro pogoda ma się popsuć...

Terenowo po Jurze

Niedziela, 15 czerwca 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
W planach na dziś był wypad do Ojcowa ze Skowronkami, ale w sobotę okazało się, że nie będziemy dziś dysponować takim dużym zasobem czasu. Początkowo mieliśmy mieć możliwość pójścia na rower tak by wrócić około 16, a jak okazało się z rana, to dopiero o 16 mieliśmy czas by na rower pójść, dzięki czemu udało nam się zgadać na rower z Tomkiem, z którym umawiamy się już od dawna i ciągle coś na przeszkodzie stoi.

Najpierw jedziemy Aleją Pokoju i przez Kucelin. Potem przez Cmentaż Żydowski i Legionów. Do umówionej godziny mamy jeszcze trochę czasu, więc kierujemy się do kamieniołomu Prędziszów. W kamieniołomie zjazd i na samym dole spotykamy znajomych z Clubu CONA (Częstochowski Oddział Niezależnego Airsoftu), którzy dziś mają w planie nakręcić krótki filmik o swoich zainteresowaniach. Kilka prób podjazdu i zjazdu i czas kierować się na miejsce spotkania. Na Legionów Tomek już czekał. We trójkę atakujemy podjazd na Ossona, a potem pokonujemy jeszcze kilka singlowych podjazdów i zjazdów. na jednym ze zjazdów Alek łapie kapcia w Rockym, więc jest okazja przetestować moją pompkę na naboje. Kierujemy się na ostatni podjazd na Ossona (ten krótki, a stromy). I tutaj jak dla mnie paradoks - na Cube, który waży niecałe 10 km nie podjechałam, a na Rockym o wadze blisko 12 km się udało :D Przyzwyczajenie do sprzętu. Później zjazd z Ossona, po czym czerwonym rowerowym na Zieloną Górę, gdzie atakujemy dwa podjazdy. Pierwszy dużo trudniejszy, drugi już lżejszy. Całości podjechać nie dałam rady, ale i tak podjechałam więcej niż dotychczas. Następnie zjazd do czerwonego rowerowego i do Kusiąt. Kawałek asfaltem i za górką w prawo w teren w stronę Towarnych. Podjazd pod jaskinię, potem kawałek na nogach na szczyt i zjazd do polany. Dalej na szczyt Gór Towarnych. Chłopaki podjeżdżają trudniejszym podjazdem, ja jadę łagodniesjzym dookoła. Następnie zjazd i asfaltem do Olsztyna. Przejeżdżamy koło leśnego i wjeżdżamy na Biakło - a dokładniej - chłopaki pokonują całość podjazdu, a ja około połowę. Ostatni dziś zjazd i powrót.

Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek
Widok na zamek w Oslztynie - fot. Alek

Podjazd na Góry Towarne
Podjazd na Góry Towarne

Kawałek asfaltem, a potem przeciwpożarówką do poczatku rowerostrady. kawałek terenem do torów, po czym asfaltem koło nastawni i Guardiana. Wzdłuż rzeki na Kucelin i potem Aleją Pokoju, gdzie mijamy Rafała z synem. Koło Jagiellończyków żegnamy Tomka i wracamy we dwójkę do domu.

Bardzo zakręcony ten dzisiejszy dzień, ale fajnie, że udało się wyrwać na rower choćby na te dwie i pół godzinki. Siły pomału wracają, a to cieszy :)