Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami lub filmem

Dystans całkowity:18292.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:842:29
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:103724 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:16975 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:45.85 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Siewierz - Zamek Biskupi

Niedziela, 2 marca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Prognozy na dziś były bardzo optymistyczne - słońce, powyżej 10 stopni w ciągu dnia, więc grzechem byłoby takich warunków nie wykorzystać na jakąś dłuższą wycieczkę. Opcje były dwie - okolice Morska i Góry Zborów lub Siewierz. Ostatecznie padło na drugą opcję. Razem z nami na wycieczkę wybrali się Kasia z Kamilem. Start 9:30 koło skansenu.

Jedziemy standardowo przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja. Na początku ścieżki spotykamy Rafika z synem, którzy jechali asfaltem równolegle do ścieżki. Dalej kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym skręcamy w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy, którym docieramy do Słowika. Następnie asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Kamienicę Polską do Jastrzębia. Następnie terenem zielonym pieszym wzdłuż zalewu i przez las do Nowej Kuźnicy. Dalej znów asfaltem przez Lgotę Mokrzesz do Koziegłów, gdzie robimy krótką przerwę na rynku.



Złapaliśmy kozła za rogi :D


Kościół w Koziegłówkach


Kościół w Koziegłówkach

Od Koziegłów jedziemy asfaltem szlakiem czarnym rowerowym przez Koziegłówki, Mysłów, Pińczyce i Dziewki. Tutaj kolejna przerwa przy kamieniołomie, należącym do kopalni dolomitu. Krótka sesja zdjęciowa i ruszamy dalej.



Kopalnia dolomitu - Dziewki k. Siewierza


Rocky na tle kopalni


Kopalnia dolomitu


Z Alkiem na tle kopalni :*


Jeszcze fotka z Kasią :D

Do celu mamy już niedaleko. Jedziemy dalej asfaltem, czarnym szlakiem rowerowym. Prawie całą drogę od Częstochowy towarzyszył nam dość silny wiatr w twarz, więc nie jechało się łatwo. W Siewierzu kierujemy się najpierw na Zamek Biskupi. Tutaj niespodzianka - zamek zamknięty, niedostępny do zwiedzania. Cóż, pozostaje nam jedynie okrążyć zamek dookoła. Na szczęście już kiedyś go zwiedzaliśmy. Kilka fotek i udajemy się na rynek w Siewierzu z myślą, że uda się zjeść coś ciepłego przed drogą powrotną.


Zamek Biskupi w Siewierzu


Przed zamkiem w Siewierzu


Z Alkiem i Kasią na tle zamku


Bikehead rządzi :D


Jeszcze jedna fotka zamku

Na rynku okazuje się, że większość kanjpek jest jeszcze zamknięta. Pozostaje nam pożywić się bananami i czekoladą. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną z nadzieją, że tym razem będziemy jechali z wiatrem. Jak się później okazało - nic bardziej mylnego. Jedziemy najpierw drogą krajową nr 795 przez Czekankę, Leśniaki do Będusza (dzielnica Myszkowa). Tutaj skręcamy w lewo i dopiero teraz możemy odetchnąć od wiatru w twarz. Od razu jedzie się lżej. Asfaltem przez Postęp, Lgotę Górną, Lgotę Nadwarcie, Myszków Nową Wieś, Żarki Letnisko, Masłońskie do Poraja. Następnie wzdłuż torów kolejowych, a potem dziurawym asfaltem koło Monaru. Dalej terenem niebieskim rowerowym i drogą przeciwpożarową, na której spotykamy Gawła. Gaweł jedzie z nami do końca ppożki i terenem do torów kolejowych. Dalej Gaweł kieruje się w stronę huty, a my jedziemy przez lasek do Bugaja. Potem już tylko asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1, gdzie żegnamy się z Kasią i Kamilem i jedziemy do domu przez Błeszno.

Podczas drogi powrotnej temperatura dość znacznie spadła. Na przeciwpożarówce licznik wskazał mi przez moment niecałe 6 stopni. Nic dziwnego, że zrobiło nam się bardzo chłodno, porównując tę temperaturę do 12 stopni, które odnotowaliśmy w godzianach południowych w Siewierzu. Nie powiem, żebym się podczas tej wycieczki nie zmęczyła, ale mimo wszystko warto było się ruszyć i wykręcić pierwszą setkę w roku :)

Kamieniołom Prędziszów

Sobota, 1 marca 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Czas i siły nie pozwoliły tym razem na więcej km, wobec czego dziś tylko krótka popołudniowa przejażdżka po okolicy. Wyjechaliśmy z domu parę minut po 16tej. Pojechaliśmy przez osiedle, Aleję Pokoju, potem przez Kucelin i cmentarz żydowski. Następnie ścieżką na Legionów do Brzyszowskiej. Zaraz za zakrętem krótki postój, gdyż spotkaliśmy mojego brata z żoną. Przyjechali autem, by ich pies mógł sobie trochę pobiegać po lesie.

Trochę pogadaliśmy, ale zrobiło się zimno, więc trzeba było wracać. Najpierw terenem przez Kamieniołom Prędziszów (gdzie niestety wszystkie ścieżki zostały rozjeżdżone przez jakieś samochody), potem ścieżką na Legionów i znów przez cmentarz żydowski. Dalej analogicznie jak wcześniej przez Kucelin i Aleję Pokoju do domu. W ciągu zaledwie dwóch godzin temperatura spadła o prawie 5 stopni.






Rocky z troszkę innej perspektywy.


Maraton Zimowy - Mroczków Gościnny - Galiński MTB

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Pierwszy w tym sezonie maraton, traktowany przez nas jako rozgrzewka przed kolejnymi startami. Na dzisiejszy wyścig wybraliśmy się razem z ekipą Jurabike Częstochowa. Maraton zimowy tylko z nazwy, gdyż temperatura w ciągu dnia utrzymywała się w granicach 9 stopni.


Przed maratonem krótka rozgrzewka w rytmach zumby, w której razem ze mną uczestniczyli jeszcze Alek i Bartek, a później tylko Bartek. Normalnie takiej rozgrzewki jeszcze nie było :D Lepsze niż spinning, haha :D Punktualnie o 11 start wyścigu.



Rozgrzewka :D


Początek wyścigu to jak zwykle mały korek i przepychanka uczestników w walce o jak najlepsze miejsca. Już po kilku sekundach od startu z zasięgu wzroku znika mi Alek. Zaraz po starcie w promocji duża kałuża, którą w wyniku małego zatoru ciężko ominąć, nie pakując się wprost w nią. Wyjeżdżamy na asfalt i powoli zator się rozładowuje. Po kilku metrach mija mnie najpierw Bartek, a potem Rafał. Wjeżdżamy po chwili w teren. Na trasie pełno kałuż, błota, miejscami sypkiego piachu. Na jakimś 3 km zauważam, że zaraz za mną jedzie Przemek, jednak po pierwszym podjeździe zostaje w tyle. Większość trasy po płaskim, ale było kilka podjazdów (m.in. jedno strome podejście) i kilka stromych zjazdów. Podczas wyścigu udało mi się jeszcze wyprzedzić Adama, Artura i Mirka. Tuż przed metą mijam jeszcze jednego zawodnika i ostatecznie linię mety przekraczam z czasem 1 godz. 19 min, plasując się na miejscu 3 w kategorii OPEN kobiet na dystansie Mega.



Na trasie wyścigu



Ustrzelona znienacka



Pozdrawiam fotografa :)



Podium :)



Alek na podium - 3 miejsce Open i 3 w M3 na dystansie Giga :)



Będzie z czego wypić za nasz wspólny sukces :D


Całkiem ciekawe rozpoczęcie sezonu, podczas którego można było sprawdzić swoje siły przed kolejnymi startami. Co prawda maraton był zimowy tylko z nazwy - bo powinien być raczej nazwany błotno - wodnym, ale fajnie było w nim wystartować. Jedyną "zimową" atrakcją dzisiejszego wyścigu był około pięćset metrowy odcinek po zmrożonym śniegu i lodzie :D

Ostrężnik z przygodami

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Wiosenna pogoda wprost rozpieszcza. Grzechem byłoby nie wybrać się na rower. Wyczytałam ostatnio na blogu Iwonki (anwi), że koło Ostrężnika kwitną już przebiśniegi. Od razu do głowy wpadł mi pomysł, by wybrać się do Złotego Potoku i zobaczyć ten prześliczny zwiastun wiosny. Oprócz nas na miejscu spotkania stawili się jeszcze Kasia, Kamil i Rafał. W tym składzie ruszamy w drogę.


Najpierw Aleją Pokoju, potem asfaltem przez Kucelin, koło ocynkowni i Guardiana. Następnie kawałek terenem wzdłuż torów i dalej drogą przeciwpożarową aż do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, znów kawałek asfaltem i koło kościoła skręcamy w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Siedlca. Tutaj pierwsza dzisiejsza "przygoda". Równy asfalcik, nie zwiastujący niczego nieplanowanego, a tu nagle, Rafał chcąc się napić z bidonu ląduje w trawie i to w iście prześmieszny sposób. Pierwsza reakcja - pytamy czy nic się nie stało. Na szczeście okazało się, że Rafał jest cały i zdrowy. No i wtedy nasza kolejna reakcja, jak u typowego Polaka - wszyscy buchnęli śmiechem :D Coż, taka chyba natura ludzka. Po drobnej naprawie linki od hamulca ruszamy dalej. Cały czas asfaltem przez Siedlec do Ostrężnika. Jedziemy na wzgórze w Ostrężniku (na którym dawniej stał zamek), w poszukiwaniu przebiśniegów. Niestety nie udało się znaleźć ani jednej sztuki. Widocznie Iwonka ma większe szczęście. Kontynuujemy poszukiwania jeszcze koło źródełka, ale również bez skutku.



Poszukiwania przebiśniegów.


Zrobiliśmy się głodni, więc udaliśmy się asfaltem do Złotego Potoku, by coś zjeść u Rumcajsa. Zdecydowaliśmy się na pizzę. Fakt faktem, była smaczna, ale czas nas gonił, więc zaraz po zjedzeniu w drogę powrotną. Najpierw kawałek asfaltem, a potem aleją klonową i niebieskim rowerowym do Siedlca. Na szlaku pełno wody, błota, a miejscami także zmrożonego śniegu. Uchlapaliśmy się dość mocno. Zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy już tylko asfaltem. Rafałowi się bardziej śpieszyło, więc postanowił, że pojedzie dalej sam szybszym tempem niż my. No i przejechał raptem kilkaset metrów... i stanął. Gdy go dogoniliśmy okazało się, że złamał oś w korbie i uszkodził suport. Zdecydowaliśmy, że nie zostawimy go samego tyle km od domu. Myśli w głowie co tu zrobić. Alek postanowił, że poszuka w przydrożnym rowie czegoś do holowania. No i udało się :D W rowie leżała pęknięta szosowa dętka. Takiej pomocy drogowej jeszcze nie widziałam :D




Rowerowa pomoc drogowa :D


Do Olsztyna (przez Siedlec, Krasawę, Zrębice i Przymiłowice) chłopaki holowali Rafała na zmianę. Szło im to całkiem nieźle, nawet jak jechaliśmy do Złotego, to nie mieliśmy takiego szybkiego tempa :D Z górki Rafał jechał sam siłą rozpędu. W Olsztynie Kasia z Kamilem odłączyli się od nas i pojechali przez Brzyszów i Srocko. My zdecydowaliśmy się na krótszy wariant, bo Alek został sam w roli holownika. Najpierw terenem przez Górę Ostrówek, gdzie Rafał biegł z rowerem pod górkę tak samo szybko jak my wjeżdżaliśmy :D, Następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradę. Kawałek terenem do torów i potem przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Stąd Rafał miał już tylko kawałek do swoich rodziców. Po upewnieniu się, że sobie już poradzi udaliśmy się przez Błeszno do domu.


Zdarzały się już różne rowerowe przygody, jak choćby zerwanie łańcucha, skrzywienie koła, pęknięty klucz
, ale czegoś takiego jak dziś nie pamiętam :D Rowerowa pomoc drogowa :D Można by coś takiego opatentować :D Przebiśniegów niestety nie udało się znaleźć, ale wycieczka z całą pewnością pozostanie niezapomniana :)

Kopalnia dolomitów Ząbkowice i Bukowa Góra

Sobota, 8 lutego 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Piękną mamy wiosnę tej zimy. Pogoda rewelacyjna, zachęcająca do rowerowej wycieczki, tak więc po załatwieniu kilku miastowych spraw postanowiliśmy wyskoczyć na małą przejażdżkę. Wybraliśmy się dziś zobaczyć kopalnię dolomitów w Ząbkowicach.


Na początku pojechaliśmy asfaltem przez osiedle, a potem między Pogorią trzecią i drugą. Następnie terenem wzdłuż torów w kierunku Pogorii pierwszej. Zjechaliśmy na chwilę ze ścieżki, by zobaczyć pobliski bunkier. Fotografii brak. Wróciliśmy na ścieżkę i jechaliśmy dalej wzdłuż torów. Dojechaliśmy do drogi nr 796. Przejechaliśmy nad trasą S1 i dalej cały czas asfaltem aż do Ząbkowic. W Ząbkowicach skręcamy w prawo w lokalną dróżkę, którą jedziemy w pobliże kopalni dolomitów. Miejscami sporo błota, więc rowerki się pobrudziły.



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Rocky w nowej konfiguracji


Po zrobieniu kilka fotek dalej w drogę. Pogoda była wciąż ładna, licznik pokazał temperaturę prawie 12 stopni, więc zdecydowalismy się zahaczyć jeszcze o Bukową Górę. W pobliżu kopalni zauważyliśmy fajną ścieżkę w lesie przypominajacą naszą przeciwpozarówkę. Postanowiliśmy sprawdzić gdzie ona prowadzi. Okazało się jednak, że tuż przed drogą, do której dotarliśmy znajduje się dość głęboki rów przy drodze. Niestety błota było na tyle, że woleliśmy zawrócić, niż wpakować się w błoto po kostki. Tą samą trasą co wcześniej dojechaliśmy do drogi głównej. Następnie główną przez Ząbkowice, potem obok Zakładów Tworzyw Sztucznych i dalej asfaltem do Ujejsca. W Ujejscu skręcamy w prawo w teren. Zatrzymujemy się zaraz przy drodze, by zrobić kilka fotek jednego z bunkrów, po czym robimy terenowe kółeczko przez Bukową Górę. Podczas kółeczka na Bukowej temperatura zaczęła systematycznie spadać. Na szczycie licznik wskazał niecałe 8 stopni. Jakbyśmy znaleźli się w innym klimacie. Im dalej tym więcej lodu. Na zjeździe trzeba było uważać.



Na bunkrze :D


Myśleliśmy, że jak zjedziemy z powrotem do asfaltu, to temperatura znów wzrośnie. Niestety tak się nie stało. Zrobiło nam się zimno, więc czym prędzej do domu. Najpierw asfaltem w kierunku Pogorii czwórki, po czym asfaltową ścieżką wzdłuż zalewu. Następnie kawałek terenem, przez tory i potem ścieżką rowerową wzdłuż Pogorii trójki. Następnie kawałek przez park i przez osiedle do domku. Pojechaliśmy jeszcze na myjkę umyć rowery, ale kolejka była tak duża, że zrezygnowaliśmy i wybraliśmy wariant łazienkowy.


Takim sposobem dzisiejsza przejażdżka dobiegła końca. Wróciliśmy cali pochlapani, a o rowerach nie wspomnę. Kąpiel dobrze im zrobi. Fajnie było się ruszyć :) Spinning to nie to samo :)

Mstów, Olsztyn w deszczowej aurze

Niedziela, 2 lutego 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Umówiliśmy się na dziś z Darią i Rafałem koło Jagiellończyków na rowerowy wypad do Mstowa. Pogoda była trochę niepewna ale postanowiliśmy zaryzykować. W terenie błoto, więc trasa asfaltowa. Parę minut po godzinie 10 wyruszyliśmy.


Na początek Aleją Pokoju, potem przez Dąbie, koło stadionu Włókniarza i na Złotą Górę. Potem krótki zjazd terenem do Mirowskiej i dalej cały czas asfaltem przez Mirów, a potem przez Siedlec do Mstowa. Po drodze w Siedlcu chwila postoju przy pomniku, który tyle razy mijaliśmy, a nigdy na niego nie zwracaliśmy szczególnej uwagi. W Mstowie odwiedzamy dawny cmentarz żydowski, o istnieniu którego nawet nie miałam pojęcia. Teren zniszczony, zapomniany przez ludzi. Nagrobki nieliczne i większości uszkodzone i poprzewracane. W zasadzie tylko jeden nagrobek stoi pionowo oparty o drugi. Mieliśmy następnie udać się pod Dobrą Górę odwiedzić mogiłę z czasów Powstania Styczniowego i dawny cmentarz choleryczny, ale niestety zaczęło padać, wobec czego zawróciliśmy.



W drodze do Mstowa fot. by Skowronek



Pomnik upamiętniający lokację Siedlca - fot. by Skowronek



Mogiła na dawnym cmentarzu żydowskim w Mstowie



Mogiła na dawnym cmentarzu żydowskim w Mstowie


Z Mstowa jedziemy przez Siedlec. W międzyczasie przestaje padać, więc decydujemy się jechać przez Srocko, Brzyszów i Kusięta do Olsztyna na krótki postój w leśnym. W leśnym liczne grono rowerzystów, ale miejsca dla nas starczyło. Dosiadł się do nas również Jacek. Po pogaduchach czas opuścić leśny i udać się do domów. Rowery i asfalt mokre, ale padać już na szczęście przestało.


Jacek postanowił wracać razem z nami. Jedziemy najpierw do rynku w Olsztynie, potem przez Kusięta i Odrzykoń. Koło nastawni żegnamy się z Jackiem i jedziemy dalej koło Guardiana i Ocynkowni, a potem przez Aleję Pokoju. Koło Jagiellończyków rozstajemy się ze Skowronkami i każdy jedzie w swoją stronę.


Mimo delikatnego deszczyku fajnie było się wyrwać z domu i pokręcić trochę na powietrzu w miłym towarzystwie. Kilometrów zbyt wiele nie wyszło, ale dobre i to :)


Jak po lodowisku do Sokolich Gór

Niedziela, 26 stycznia 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W planie na dziś była piesza wycieczka razem z Gawłem, Bartkiem i Rafałem i ognisko. Plany jednak nieco się pozmieniały, gdyż nie dalibyśmy rady na 8,30 być na dworcu PKP. Zatem postanowiliśmy razem z częścią ekipy Jura Bike i Pikselem wybrać się na rowerach do Sokolich Gór, a przy okazji dotrzeć na ognisko rozpalone przez chłopaków. Myśli w głowie się kłębiły - jechać, czy nie jechać, ale pomimo mrozu i oblodzonych dróg stawiliśmy się pod skansenem punktualnie o 11.


Jedziemy najpierw przez Kucelin, a potem ścieżką wzdłuż rzeki i koło Guardiana. Od samego początku trzeba uważać, bo miejscami jest ślisko i to bardzo. Dalej kawałek terenem do rowerostrady i  przez rowerostradę do Skrajnicy, gdzie skręcamy w lewo w teren. Mijamy kapliczkę i kierujemy się dalej terenem przez Górę Ostrówek do Olsztyna. Jeszcze przed ową górką koło ślizga mi się na lodzie i ląduję na glebie. Szybko się zbieram i jedziemy dalej. W przerwie na zrobienie kilku fotek okazuje się, że Alek zostawił gdzieś w śniegu okulary. Reszta ekipy zjeżdża już do asfaltu i tam na nas czekają. Na zjeździe najpierw Piksel, a zaraz za nim Rafał zaliczają glebę. Okulary szybko się znalazły i dojeżdżamy do reszty ekipy, po czym kierujemy się w stronę leśnego, gdzie Aga zostaje na herbatce, a my jedziemy na pętelkę w Sokole Góry.



Widok za zamek w Olsztynie


Z Agą gdzieś w pobliżu Góry Ostrówek


Drzewa pokryte śniegiem


Zmrożone trawy


Na początku jedziemy przez Sokole Góry żółtym szlakiem rowerowym, a potem wspinamy się pod Puchacz, prowadząc rowery. Następnie Piksel prowadzi nas nową ścieżką wytyczoną niedawno przez chłopaków z Grupy Częstochowskich Wypadów Rowerowych z FB. Ową ścieżkę, która prowadziła po pokrytych śniegiem kamieniach, liściach, pokonujemy częściowo jadąc, a częściowo prowadząc rowery. Niektóre zjazdy sprawiły chłopakom sporą frajdę. Ja starałam się jechać dosyć asekuracyjnie.




Nie wszędzie dało radę wjechać :D


Krótki postój w Sokolich Górach


W Sokolich Górach


Następnie wracamy asfaltem do Leśnego. Agi już nie ma, ale po telefonie od Rafika, postanawia do nas wrócić. W międzyczasie telefonuję do Gawła zapytać jak ognisko, ale okazuje się, że dobiega już końca, więc nie ma sensu już tam jechać. Szkoda, może następnym razem się uda. Po ogrzaniu się czas wracać do domu.najpierw asfaltem w stronę Skrajnicy. Asfalt oblodzony, więc nie obyło się bez upadków. Pierwsza na lodzie ląduje Aga, potem Rafał, a zaraz za nimi ja. Górę Ostrówek tym razem udaje się nam pokonać bez upadków. Dalej jedziemy ponownie terenem przez Skrajnicę. Na zjeździe kawałek za kapliczką upada jeszcze Alek. Na szczęście wszystkie upadki nie były groźne. Przecinamy asfalt prowadzący do rowerostrady i jedziemy dalej terenem przez las, i dojeżdżamy do przeciwpożarówki. Jedziemy do początku rowerostrady, dalej terenem do torów, singielkiem przez lasek, potem asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Każdy rozjeżdża się w swoją stronę.


Dawno nie
jeździłam po śniegu, a tym bardziej po lodzie. O ile w tym wypadku można nazwać to jazdą. Cóż, zima nadeszła :D Fajnie było się trochę poruszać i spędzić czas w miłym towarzystwie. Dziękuję wszystkim za wspólną jazdę :)

Niegowonice - skałki

Niedziela, 19 stycznia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Pogoda ostatnio nie do końca przewidywalna, rano ulice były mokre, więc na rower wybraliśmy się dopiero po 12. Wybór padł tym razem na skałki w Niegowonicach, gdyż dawno tutaj nie byliśmy. Trasa miała być w całości asfaltowa, ale było również trochę terenu. No ale od początku.

Najpierw asfaltem przez osiedle, potem koło huty przez Tworzeń do Łosienia. Prawie cały czas pod wiatr. W Łosieniu skręciliśmy w lewo w teren, by zobaczyć sztuczny zbiornik "Łosień". Okrążyliśmy zbiornik dookoła, po czym przejechaliśmy jeszcze zobaczyć miejsce, gdzie również miał być kolejny zbiornik, ale z pewnych przyczyn nie powstał. Dookoła beton, a w dole niedoszłego zbiornika mały lasek. Pojeździliśmy troszkę po lasku, a potem okrążyliśmy "zbiornik" po betonie. Dalej terenową dróżką i szutrówką wyjechaliśmy znów na asfalt.



Nad zbiornikiem "Łosień"



Widać asfalt nie wytrzymał



W pobliżu zbiornika



Zbiornik "Łosień"



Alek nad zbiornikiem



Dzika róża



Podjazd w dole niedoszłego zbiornika


I zaczęła się znów asfaltowa jazda pod wiatr. Przez Łosień, Okradzionów do Niegowonic. Prawie u celu. Pozostał jeszcze półtora kilometrowy podjazd asfaltem do skałek, a potem na dokładkę kawałeczek terenem.



Koniec podjazdu pod skałki w Niegowonicach


Na szczycie skałek niesamowity wiatr i gęstniejąca mgła. Chwila przerwy, po czym powrót cały czas asfaltem. Tym razem z wiatrem w plecy, więc było dużo lżej kręcić :) Najpierw zjazd do Niegowonic, a potem przez Okradzionów, Łosień, Tworzeń i przez osiedle do domu. W międzyczasie zaczęło lekko kropić, ale zanim dotarliśmy to przestało. Rozpadało się, gdy byliśmy już w domku.

Krótka wycieczka, ale pogoda na więcej dziś nie pozwoliła. Mimo wszystko fajnie było się ruszyć :) Zima zbliża się wielkimi krokami.



Będzin - Góra Zamkowa

Sobota, 11 stycznia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Czasu za wiele dziś nie było z powodu zaplanowanego na popołudnie spotkania klubowego, a i porządnie wyspać kiedyś również się trzeba tak więc dziś tylko króciutki, ale za to jaki przyjemny wypad do Będzina na zamek.


Najpierw przez osiedle do sklepu, by kupić coś do picia. Następnie asfaltem, a potem kawałeczek przez park do Pogorii trzeciej. Tuż przed molo skręcamy w lewo, po czym terenem jedziemy w stronę Czarnej Przemszy. Następnie wałem wzdłuż rzeki, który miejscami zamienia się w wąską ścieżkę (szlakiem zielonym pieszym / czarnym rowerowym) kierujemy się aż do Będzina. Droga bardzo przyjemna. Jest sobota, więc w Będzinie koło Przemszy targowisko. Są znaki, zakazujące handlu bezpośrednio na wale, ale mimo tego kupców pełno, więc przejechać ciężko. Na szczęście udało się i dotarliśmy na zamek. Trochę się po zamku pokręciliśmy i zrobiliśmy parę zdjęć.


Przed Zamkiem królewskim w Będzinie



Dziedziniec zamku



Wieża zamkowa



Takie tam na murze :D



Alek z lotu ptaka :D



Mój narzeczony na murze



Zamek królewski w Będzinie


Następnie podjechaliśmy jeszcze kilkaset metrów do pałacu Mieroszewskich. Zwiedzać nie zwiedzaliśmy, ale obejrzeliśmy go z zewnątrz i spędziliśmy chwilę w pałacowym parku.



Pałac Mieroszewskich



Widok na zamek z pałacowego parku



Pomnik w parku



Alek w pałacowym parku



Jeszcze jedno ujęcie parku


Czas gonił, więc powrót do Dąbrowy. Większość trasy jak w poprzednim kierunku, czyli wałem / ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy, z tym, że tym razem jedziemy wzdłuż rzeki aż do Parku Zielona. Chwila postoju przy jednej z tam nad rzeką i dalej wzdłuż rzeki aż do Pogorii trójki. Na tym docinku trzeba było być bardzo uważnym. Ścieżka była stosunkowo wąska, a w dodatku w kilku miejscach powykopywane były spore dziury, Jedną z nich ominęłam dosłownie w ostatniej chwili. Udało się bez żadnych wypadków dotrzeć do Pogorii. Objechaliśmy jeszcze zalew od drugiej strony, po czym przez park i ulicami osiedla dotarliśmy do domu.



Tama na Czarnej Przemszy



Łabędź płynący po Przemszy



Czarna Przemsza



Kaczuchy


Dzisiejsza jakże krótka wycieczka jest dowodem na to, jak czasem niewiele trzeba by miło spędzić czas, łącząc dwa w jednym - czyli rower i zamek. A gdy pogoda sprzyja tak jak dziś i towarzystwo również to czego więcej chcieć :D


Złoty Potok

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Trzech Króli, dzień wolny od pracy, pogoda w dalszym ciągu typowo wiosenna, zatem trzeba wybrać się na rower :) W planie na dziś dawno nie odwiedzany Złoty Potok. Na umówione miejsce spotkania - koło Jagiellończyków - poza nami dotarli również Daria z Rafałem i Siwuch. W takim składzie ruszamy w drogę.


Najpierw Aleją Pokoju. Przy dworcu na Rakowie dołącza do nas Faki, który ma w zamiarze jechać w stronę Olsztyna. Jedziemy asfaltem przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki i znów asfaltem koło Guardiana. Potem kawałek terenem przy torach i  dalej drogą przeciwpożarową, gdzie Faki od nas odłącza i szybszym tempem podąża sam do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, kawałek asfaltem i koło kościoła w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Pabianic. Potem kawałek asfaltem i znów w teren na niebieski rowerowy.  Dalej terenem Aleją Klonową do Złotego Potoku, gdzie robimy krótką przerwę przy dworku Krasińskiego, po czym asfaltem jedziemy do pstrągarni Raczyńskich na frytki.



Na Alei Klonowej - fot. by Siwuch



Na Alei Klonowej - fot. by Skowronek



Przy dworku Krasińskiego



Nadworny Lew - fot. by Skowronek



Pogromca Lwów :D



Nasze rowerki przy dworku Krasińskiego


Po spożyciu frytek powrót. Kawałek asfaltem do Siedlca, potem przez Siedlec-Szczypie, gdzie skręcamy w prawo w teren na czerwony rowerowy. Wyjeżdżamy w Krasawie. Dalej asfaltem przez do Krasawę do Zrębic, W Zrębicach skręcamy znów w teren na czerwony rowerowy, Którym docieramy do Przymiłowic. Następnie asfaltem do Olsztyna, gdzie zatrzymujemy się przy rynku w sklepie z zamiarem zrobienia zakupów na ognisko, które Gaweł z Mr.Dry rozpalili w Towarnych. Z Olsztyna jedziemy asfaltem do Kusiąt i potem w lewo i po piachach docieramy do stóp Gór Towarnych. Ognisko już się pali. Poza Gawłem i Bartkiem nikogo więcej nie ma, ale po chwili docierają jeszcze Faki, Michaill i Magnum (których spotkaliśmy przy sklepie w Olsztynie). Po kilku minutach przyjeżdża także Jurczyk.



Ekipa przy ognisku - fot. by Skowronek


Posiedzieliśmy chwilę przy ognisku, pogadaliśmy, zjedliśmy kiełbaski, które zakupił dla nas Siwuch (za co dziękujemy) i trzeba było wracać. Wtakim składzie jak dotychczas jedziemy w drogę. Najpierw prowadzę ekipę terenem obok Gór Towarnych do Kusiąt. Dalej jedziemy już cały czas asfaltem przez Kusięta, a potem obok Guardiana i Ocynkowni. Koło dworca na Rakowie w biegu żegnamy się z Siwuchem, który akurat trafił na odjazd pociągu. Jedziemy dalej Aleją Pokoju, gdzie rozstajemy się ze Skowronkami i jedziemy na myjkę koło Lidla umyć rowerki. Potem już prosto do domu przez Jagiellońską.


To była bardzo fajna wycieczka. Pogoda dopisała, towarzystwo wyśmienite, więc czego chcieć więcej :D Biorąc pod uwagę rowerowe aspekty, taka zima mogłaby trwać cały czas aż do nadejścia właściwej wiosny :)