Wpisy archiwalne w kategorii

3) 60 - 100 km

Dystans całkowity:3770.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:179:29
Średnia prędkość:19.46 km/h
Maksymalna prędkość:63.80 km/h
Suma podjazdów:22734 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:174 (89 %)
Suma kalorii:7082 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:71.14 km i 3h 39m
Więcej statystyk

Wieczorową porą do Ostrów nad Okszą

Czwartek, 22 marca 2012 · Komentarze(4)
Planowaliśmy z Maćkiem (CSA) wyjazd do Ostrów już na wtorek. Wtedy się nie udało i uznaliśmy, że pojedziemy dziś rano. Dziś również siła wyższa lekko zmieniła mi plany, ale na szczęście tym razem udało się :) Co prawda wyjechałam z domu o 17, ale Ostrowy zaliczone.

Umówiłam się z Maćkiem na 17,30 przy Hali Polonia. Przez miasto wzdłuż linii tramwajowej poturlał się ze mną Robert. Niedaleko reala odłączył się i wrócił - był już umówiony z Arkiem. We dwójkę - ja i CSA pojechaliśmy dalej. Cały czas asfaltem, przez Kiedrzyn, Antoniów, Wolę Hankowską, Czarny Las, Kuźnicę Kiedrzyńską, Nową Wieś (tutaj przez 6 km asfalt w opłakanym stanie - jazda prawie jak w terenie) do Ostrów. W Ostrowach na chwilę nad zalew, nawet udało nam się zobaczyć 2 dorodne łabędzie.

Było późno, robiło się chłodniej z każdą chwilą, więc pojechaliśmy z powrotem. Przez Ostrowy, Łobodno, Kamyk, Białą, w Białej odbiliśmy z głównej drogi w stronę Grabówki - asfalt w stanie tragicznym :( Z Grabówki przez Rocha, przy skrzyżowaniu z Wręczycką Maciek pojechał w stronę Tysiąclecia, a ja dalej pojechałam sama. Dalej przez Rocha, obok trójkąta, do Jasnej Góry, przez III Aleję, w II Alei wjazd na asfalt. Pełno policji kręciło się dziś po mieście. Jeden patrol jechał prawie cały czas za mną od alei aż do Katedralnej. Następnie Krakowską, przy końcu zjechałam na ścieżkę wzdłuż rzeki. Dojechałam do Niepodległości, a potem już Jagiellońską i do domu.

Wieczorne wycieczki znów zaczynają wchodzić mi w krew :D Jechało się całkiem przyjemnie, czasem tylko pod wiatr. Maciek podsumował wycieczkę w 4 słowach "bardzo elegancka wycieczka, dzięki!" Ja również mogę tylko podziękować - za towarzystwo, za równe tempo jazdy, bez przymusu gonienia się wzajemnie, chociaż Maciek miał łatwiej, bo niemalże całą drogę siedział mi na kole :D


Nad zalewem:


Łabędzie, które przypłynęły, by nas przywitać:

Leśniów, Złoty Potok, Olsztyn

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(5)
Na CFR Zbyszek z okazji swoich imienin i zapowiadanej świetnej pogody, zaproponował na dziś wycieczkę do Leśniowa lub dalej do Bobolic. Decyzja miała zapaść w trakcie jazdy z uwagi na ograniczający czas. Na miejscu spotkania pod skansenem zjawili się również: Darek (darsji), Robert, Wojtek, no i ja.

Spod skansenu ruszyliśmy w stronę Huty, ścieżką wzdłuż rzeki do Guardiana, następnie kawałek terenem do rowerostrady. Potem rozpoczął się dłuższy odcinek asfaltem. Przez Skrajnicę dojechaliśmy Olsztyna. Za Olsztynem chwila przerwy - Robert złapał gumę. Wtedy też dołączył do nas pietro1978, który pojechał z nami kawałek przez Biskupice. Potem my odbiliśmy na Zaborze, a on w stronę Poraja. Następnie jechaliśmy przez Przybynów, Wysoką Lelowską, Żarki do Leśniowa.

W Leśniowie chwila odpoczynku na jedzonko i zaczerpnięcie wody ze źródełka, nazwanej przez Wojtka "wodą z trupka" :D Zapadła decyzja, że odpuszczamy Bobolice i kierujemy się na Złoty Potok. Ruszyliśmy dalej asfaltem przez Żarki, Zawadę do Potoka. Zatrzymaliśmy się na moment w Ostrężniku, ale nie udało mi się znaleźć przebiśniegów :( Niedaleko Ostrężnika minęliśmy się z Iwonką. W Złotym zatrzymaliśmy się nad Amerykanem w celu uzupełnienia płynów i wrzucenia czegoś na żołądek. Nakarmiliśmy przy okazji kaczki paluszkami :D

Nastał czas powrotu. Zdecydowaliśmy się by tym razem było więcej terenu. Ze Złotego pojechaliśmy zielonym rowerowym. W Siedlcu wyjechaliśmy na asfalt. Następnie przez Krasawę do Zrębic. w Zrębicach za mostkiem w lewo w teren na czarny rowerowy. Odbiliśmy potem w Sokolich na zielony / czarny pieszy i terenem dotarliśmy do Olsztyna. Pod zamkiem w knajpie znów chwila odpoczynku i z powrotem do domu.

Z Olsztyna terenowy podjazd pod Skrajnicę, potem asfaltem do rowerostrady, przy rowerostradzie Darek się odłączył, bo chciał wolniej dojechać. Następnie kawałek terenem do asfaltu przy Guardianie, za Guardianem na ścieżkę wzdłuż rzeki i dalej już asfaltem do skansenu. Pod skansenem podziękowaliśmy sobie za wspólną wycieczkę i każdy ruszył w swoją stronę do domów.

Pogoda była dziś wyśmienita. Wycieczka jak najbardziej udana. Oby było więcej takich dni jak dziś. Może to zabrzmieć nieco narcystycznie, ale jestem z siebie dumna po dzisiejszym dniu :)

Szybkie klejenie dętki - jaka to była dziura :D


W Leśniowie:


trzeba się napić cudownej wody:


Cała ekipa przed Sanktuarium:


W Potoku nad Amerykanem:


Kaczka, którą karmiliśmy paluszkami:


Ale to ta woda z Leśniowa?


przyłapana podczas picia cudownej wody :D


W nowej knajpie rowerowej też jest kot:


Ostatni przystanek:

fotki by STi & voit

Złoty Potok z przygodami - kąpiele błotne i taniec na lodzie

Niedziela, 4 marca 2012 · Komentarze(8)
W dniu dzisiejszym odbyła się moja pierwsza najdłuższa wycieczka w tym sezonie - ponad 70 km. Pierwsza, bo zakładam, że będzie takich więcej. Wspólnie z innymi rowerzystami z CFR postanowiliśmy ruszyć do Złotego Potoku. W sumie pojechało nas 8 osób: Abovo, endecja_czwa, Gaweł, markon, Piksel, PRZEMO2, STi, no i ja :) Na miejscu spotkania podzieliliśmy się na dwie grupy (asfaltową i terenową) w wyniku czego Agnieszka z Mariuszem wyruszyli szosą, natomiast reszta, w tym ja terenem. W miejscach, w których nasze drogi się spotykały odbywały się wspólne przystanki.

Wyruszyliśmy spod skansenu w stronę Huty. Skróciliśmy nieco drogę zjeżdżając na ścieżkę wzdłuż rzeki i wyjechaliśmy niedaleko Guardiana. Po przejechaniu przez teren huty skręciliśmy w lewo przed torami na leśną ścieżkę. Dojechaliśmy terenem aż do Kusiąt. Następnie wyjechaliśmy na asfalt, którym ja, Przemo i STi dojechaliśmy do rynku w Olsztynie, a Piksel, endecja i Gaweł pojechali przez Towarne. Cała 8 wycieczkowiczów (grupa terenowa i asfaltowa) spotkała się w miejscu, gdzie dawniej był rynek w Olsztynie. Na rynku szybki serwis hamulców u Przema i pojechaliśmy dalej.

Pojechaliśmy obok zamku do czerwonego szlaku pieszego. Piksel, endecja i Przemo postanowili podjechać pod Puchacz. Ja z Gawłem i Robertem pomknęliśmy normalnie czerwonym szlakiem i dojechaliśmy do czarnego rowerowego, gdzie mieliśmy spotkać się z resztą. Warunki w Sokolich już coraz lepsze. W pewnym momencie odebrałam telefon od Przema - zaatakował go jakiś patyk, urwał hak od przerzutki i musiał wrócić się do Olsztyna na autobus. W zmniejszonym składzie dojechaliśmy czarnym szlakiem do Zrębic, gdzie znów spotkaliśmy ekipę asfaltową. Krótki postój no i w drogę.

Czerwonym / niebieskim pieszym pomknęliśmy w stronę Potoku. Tutaj już dużo więcej błota niż w Sokolich. Miejscami spore płaty lodu. W pewnej chwili, mój rower zobaczył dość oblodzony kawałek ścieżki, zbuntował się i chyba chciał wracać beze mnie :( zatańczył na lodzie, odwrócił się o 180 stopni i powalił mnie na lód wykręcając mi nogę w kolanie i tuningując nieco przedni błotnik. Tuż za mną przewrócił się Gaweł, ale zrobił to celowo by nie wjechać wprost we mnie - dziękuję za poświęcenie :) Kolano bolało, ale trzeba być twardym i jechać dalej. W dalszej części szlaku więcej błota. Na alei klonowej już całkiem przyjemnie się jechało. Dotarliśmy do Złotego. Abovo i Markon zajadali się rybką w Pstrągarni więc postanowiliśmy do nich dołączyć, przy okazji przejechaliśmy się koło Amerykana. Później jeszcze chwila przerwy na rozgrzanie w knajpie w Potoku i czas było wracać.

Zapadła decyzja, że wszyscy wracamy asfaltem. Endecja zaproponował, że pokaże nam nową trasę asfaltową. Do Janowa faktycznie był to asfalt. Jednak za Janowem, aż do Śmiertnego Dębu kilkukilometrowa ścieżka błotna. Nigdy wcześniej nie widziałam tyle odcieni błota :D Dobrze mieć błotniki - rower lubi się taplać, ja niekoniecznie :) Po ponownym wyjechaniu na wyczekiwany asfalt w Żurawiu endecja oznajmij, że odłącza się od nas i wraca szybciej.

Od tego momentu nasza trasa wiodła już całkowicie szosą. Z Żurawia przez Kobyłczyce, następnie Małusy Wielkie. W Małusach nad stawem Pustkowie napotkaliśmy całkiem ładne łabędzie, chodzące po zamarzniętej tafli jeziora. Zatrzymaliśmy się z Agnieszką, Mariuszem i Robertem by zrobić kilka zdjęć. Gaweł i Piksel tak szybko jechali, że nawet nie zauważyli naszego postoju. Przez chwilę popatrzeliśmy na te ogromne ptaki, po czym ruszyliśmy dalej przez Brzyszów, Srocko do ścieżki rowerowej na Legionów. Przed skrętem w stronę huty nasze drogi znów się rozbiegły. Abovo, Gaweł i Piksel pojechali prosto, ja, markon i STi przez hutę w stronę skansenu do domku.

O jejku, ale się rozpisałam :D Może komuś będzie się chciało to czytać :D Podsumowując - całkiem ciekawa wycieczka, z przygodami, sporą ilością błota, dużą ilością słońca i dobrego humoru :)

Gdzieś w drodze:




Krótki postój:


Rower po błotnej kąpieli:


Biedaczkom zamarzło jezioro: