Pająk, Blachownia i strzelnica
Daliśmy znać Przemkowi, aby zgarnął resztę ekipy spod skansenu i żeby do nas dojechali. Razem z nim przyjechali Piksel i Krzysiek. Przed samą giełdą (o czym dowiedzieliśmy się już po fakcie) Przemo zaliczył lot przez kierownicę na asfalt, z powodu jednego gościa na motorze, któremu podobno zachciało się zawracać na środku drogi.
Z giełdy pojechaliśmy już wspólnie, asfaltem przez ulicę Żyzną, potem przez Brzeziny, Sobuczynę, Nieradę i Rększowice. Zatrzymaliśmy się na chwilę nad zalewem w Pająku, by zrobić kilka fotek. Dalej pojechaliśmy asfaltem do Konopisk. Następnie przez Kopalnię, Aleksandrię do Blachowni. W Blachowni kawałek szutrówką, a potem ścieżką przy zalewach do cukierni na ciastko i coś do picia.
Z powrotem asfaltem przez Łojki, główną drogą przez Gnaszyn na Zacisze. Skręciliśmy w ulicę Zaciszańską, za przejazdem kolejowym prosto przez Matejki, a potem szutrówkami między nowym osiedlem domków na Stradomiu, równolegle do ulicy Sabinowskiej na dawną strzelnicę artyleryjską. Na strzelnicy pojechaliśmy obejrzeć najlepiej zachowane bunkry. Spotkaliśmy przy okazji chłopaków, którzy interesują się militariami – ćwiczyli strzelanie. Pokazali nam swoje sprzęty, opowiedzieli o swojej pasji i zrobiliśmy sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie. Okazało się w trakcie rozmowy, że znają dwóch moich kumpli, którzy również strzelają.
Czas gonił, zbliżała się pora obiadowa i trzeba było wracać do domów. Odłączył się od nas Piksel i samotnie wrócił do domu inną trasą. My objechaliśmy dookoła bunkry terenowymi ścieżkami, potem szutrową ulicą Skrzetuskiego dojechaliśmy do Sabinowskiej. Skręciliśmy w lewo i asfaltem dojechaliśmy do Jagiellońskiej. Na skrzyżowaniu za makro rozdzieliliśmy się i każdy pojechał w swoją stronę. Miałam już bardzo bliziutko, byłam praktycznie na swojej ulicy.
Dzisiejsza wycieczka dała mi pewnego rodzaju nadzieję na to, że wciąż mogę się bardziej rozwijać, że nie stoję w miejscu tylko idę małymi krokami w przód. Pomimo wiejącego wiatru jechało mi się jakoś bardzo lekko, bez większego wysiłku – no może poza dwiema górkami, ale nad tym również potrenuję. Bądź co bądź, ja jestem z siebie zadowolona.
Na molo w Pająku:
Tym razem nie pływałam:
Zaczynają już kwitnąć:
Ale mam pałkę:
Nauka strzelania:
Na strzelnicy z napotkaną ekipą: