Bobolice i nagła przygoda w Złotym Potoku

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(13)
Planowałam na dziś wycieczkę do Złotego Potoku, przez Poraj, by wypróbować rower Cannondale, który może być mój. Przy okazji chciałam też zobaczyć punkt widokowy w Żarkach, o którym mówił mi mario66 (jak się potem okazało już tam byłam kiedys, tylko autem). Na miejscu zbiórki stawili się: arusb, Artur (art1986), darsji, GAWEŁ, mario66 i STi.

Ruszyliśmy w stronę huty, dalej ścieżką wzdłuż rzeki do Słowika, następnie terenem czarnym pieszym, niebieskim rowerowym przez Dębowiec do Poraja.W Poraju wzdłuż zalewu i przy końcu szybciutka przerwa i jedziemy. Prowadził nas mario - czarnym pieszym, potem żółtym rowerowym przez Masłońskie do Żarek Letnisko. Dalej piaszczystym czarnym rowerowym / żółtym pieszym przez Kozy do Żarek. W Żarkach asfaltem do punktu widokowego. Kilka fotek, chwila odpoczynku i ruszamy.
Jak się okazało od tego punktu było niecałe 10 km do Mirowa, więc namówiłam chłopaków, by nie jechać od razu na Złoty Potok i przy okazji zahaczyć o Mirów i Bobolice – zgodzili się. W tym momencie zaświtało mi w główce, że może uda się wykręcić kolejną setkę w roku. Pojechaliśmy asfaltem przez Jaworznik, Kotowice do Mirowa. Najpierw chciałam odwiedzić Bobolice, więc zielonym / czarnym rowerowym na chwilę na zamek. Potem z powrotem do Mirowa i tam odrobinkę dłuższy postój.

Z Mirowa ruszyliśmy asfaltem czerwonym rowerowym do Niegowej. Potem dalej asfaltem przez Postaszowice i na Gorzków Nowy. Podjeżdżaliśmy pod słynną górkę, jednak od tej łagodniejszej strony. Na zjeździe biliśmy rekordy prędkości. Nie znałam tej drogi i jechałam nie swoim rowerem, więc wolałam się zbytnio na asfalcie nie rozpędzać i zwolniłam przed zkrętem. Udało się wykręcić prędkość 63,8 km/h. Dalej jeszcze kilka km i dotarliśmy do Złotego Potoku.
Uznałam, że skoro Potok miał być celem dzisiejszej wycieczki to grzechem było by nie pojechać na molo, więc pojechaliśmy. Posiedzieliśmy chwilę, popatrzeliśmy na łabędzie, uzupełniliśmy płyny i czas było jechać dalej. Brakowało mi 36 km do setki. Ustaliliśmy, że jedziemy aleją klonową, terenem przez Zrębice i Sokole do Olsztyna. Jak się potem okazało musiałam ukończyć wycieczkę z dystansem 64,5 km…

Chłopaki już odjechali, ja chciałam jeszcze jedno foto na szybko z łabędziami, więc zostałam na molo z Robertem. Zrobił fotkę, pakował aparat, a ja uznałam, że już jadę do reszty ekipy czekającej kawałek dalej bo i tak on nas dogoni. No i wsiadłam na rower – zachciało mi się przejechać po molo… już przy końcu przy zakręcie zachwiałam się… nie wiem czy molo się zachwiało czy ja tylko, ale w efekcie wpadłam do wody… zanurzyłam się cała pod wodę… Robert na szczęście szybko mnie wyciągnął, bo nie umiem pływać zbyt dobrze. Szczęście, albo nie, że chłopaki tego nie widzieli, tylko mario widział jak jestem wyciągana z wody. Byłam totalnie mokra – nie było na mnie nic suchego.

Poprosiłam mario66, by pojechał za chłopakami, powiedział im, żeby się wrócili i dowiedział się czy ktoś ma może w zapasie jakieś ubrania. W dodatku zaczęło padać. Na szczęście udało się – chłopaki uzbierali ze swoich zasobów suchą koszulkę i dwie bluzy. Ja miałam w zapasie dłuższe skarpetki. Przebrałam co się dało, ale i tak było mi strasznie zimno, buty mokre, wszystko mokre, owinęłam skarpetki zrywkami z knajpy, żeby nie przemoczyć znów stóp. Komentarze ludzi bezcenne… „a to gdzie tak lało, jakaś ulewa?”
Pojechaliśmy na słynne grzane wino do knajpy, by tam pomyśleć co dalej. Tam siedzieli też inni rowerzyści, gdy weszłam ich komentarze również były bezcenne – „to tak leje?” Nie to ja wpadłam do stawu. „Poważnie”? Nie dla żartów. Gaweł uznał, że lepiej będzie jeśli po kogoś zadzwonię, żeby autem zebrać mnie do domu. A tak chciałam wykręcić setkę. Niestety cała się trzęsłam, nie było sensu bym dalej jechała. Brat w pracy, znajomi zajęci, kolejna myśl - zbyszko61 – on ma kombi. Udało się przyjechał.

Chłopaki pojechali dalej planowaną trasą, a ja i rower ze Zbyszkiem w aucie. W między czasie Abovo wysłała mi sms, że jedzie do Olsztyna i zapytała, czy tam jesteśmy, jednak z wielkim żalem odpisałam, że wracam autem :( Pierwszy raz w życiu potrzebny był mi bus serwisowy... Nie tak miał ten dzień wyglądać… No ale, widać nie było mi dziś dane wykręcić setki. Może uda się następnym razem.

Wygłupy z Gawłem:


na plaży w Poraju:


ekipa w Poraju:


Ale jak to nie ma wody?


Kościół św. biskupa Stanisława Męczennika w Żarkach:


Ekipa w całości:


Bobolice:


Cała ekipa w Mirowie:


na molo - coś chyba tłumaczyłam:


Ostatnia sucha fotka - z łabędziami:


Po niezaplanowanej kąpieli:

Po dzisiejszej wycieczce należą się spore podziękowania dla chłopaków – umieszczę je w kolejności zdarzeń, jakie wystąpiły:
- dla Roberta, za to, że wyciągnął mnie ze stawu (nie było głęboko, ale nie umiem pływać, a poszłam cała pod wodę) i za to, że pożyczył swojej koszulki,
- dla Gawła i mario66 – oni pożyczyli mi swoich kurtek – bo moje ciuchy były całkowicie przemoczone,
- nie pamiętam z tego szoku kto przyniósł mi woreczki, by owinąć skarpetki w mokrych butach – ale również ogromne dzięki,
- dla Zbyszka – bo to on oderwał się od niedzielnego obiadku i przyjechał po mnie autem do Potoku – mam nadzieję, że nie zmoczyłam fotela w aucie i nie pobrudził się bagażnik od kół roweru,
- dla wszystkich – za to, że nie zostawili mnie samej goniąc do domu na obiad i poczekali, aż do przyjazdu busa serwisowego i za to, że zgodzili się zmienić zaplanowaną trasę wycieczki i udali się ze mną do Bobolic.

Mam nadzieję, że pomimo dzisiejszych przygód dalej będziecie chcieli ze mną jeździć :)

Po południu dokręcone 3,5 km.

Komentarze (13)

Jak to mawiali już starożytni Grecy "ślimoki tak mają" ;). A tak na poważnie to obyś się nie rozchorowała.

MisterDry 14:31 poniedziałek, 23 kwietnia 2012

anwi - będę uważać bardziej, dobrze, że tylko przemoczeniem się to skończyło. W domu gorąca herbatka, na razie dziś jest ok

EdytKa 07:05 poniedziałek, 23 kwietnia 2012

"Sprinterko"- dajesz popis chamstwa i głupoty. Jeśli myślisz,że w swojej głupiej złośliwości szkodzisz Edytce, to się bardzo mylisz. Wystawiasz tylko sobie jak najgorsze świadectwo.
Edytko- uważaj ma siebie dziewczyno, bo szkoda by było, gdybyś sobie krzywdę zrobiła.
Co prawda, muszę przyznać, że ja w niedzielę też zmokłam dokumentnie wracając w ulewie z Lelowa. Wieczorem dwie aspiryny, mam nadzieję, że mi to nie zaszkodzi :)

anwi 06:09 poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Abovo - z początku do śmiechu mi nie było - byłam mokra, trzęsłam się z zimna, ale będę tę przygodę z pewnością dłuuuuuugo wspominać i śmiać się z niej :)
stin14 - akcja naprawdę szybka, dobrze, że nie byłam tam sama, tylko Wy byliście ze mną, bo nie wiem co bym zrobiła sama

EdytKa 18:30 niedziela, 22 kwietnia 2012

Teraz wydaje się to zabawne, ale z początku nie było do śmiechu. Dobrze że znalazło się miejsce do przebrania i choć kilka suchych ciuchów - bo bez tego kiepsko to widzę. Szybka zmasowana akcja uratowała kiepską sytuację.

stin14 18:26 niedziela, 22 kwietnia 2012

Edytko:-) a ja się uśmiechnęłam jak mi to napisałaś:-))) Jesteś niesamowita! Ryzyko i szleństwo jest wpisane w Twój charakter! Nic nie zmieniaj! Może dzisiaj nie było Ci do śmiechu ale ... juz sobie wyobrażam jakie wzbudziłas zainteresowanie ludzi:-D To triatlon?? ;-O

Abovo 18:25 niedziela, 22 kwietnia 2012

fasola - cannondale nie pływał, szybka reakcja jakiegoś Pana uratowała cannona, to ja sobie popływałam
zbyszko61 - jestem Ci ogromnie wdzięczna :)

EdytKa 18:20 niedziela, 22 kwietnia 2012

Cieszę się że mogłem być pomocny. Nie przejmuj się mokrym fotelem ( wyschnie ). Ważne że Tobie nic się nie stało.

zbyszko61 18:16 niedziela, 22 kwietnia 2012

Canondale okazał się wodoodporny ;)

fasola 18:14 niedziela, 22 kwietnia 2012

Ehh, dziewczyno zacznij trochę na siebie uważać, bo pewnego razu naprawdę zrobisz sobie krzywdę albo nawet niechcący komuś. Jak nie woda, to lot przez kierownicę, albo stłuczone kolano, masakra:/

kobe24la 16:20 niedziela, 22 kwietnia 2012

Z Tobą nie ma nudy. Dobrze że zakończone happy endem. A tę przygodę będziesz pewnie wiele razy wspominała z uśmiechem.
P.S. Ten cannon to taka "yellow submarine"

voit 16:06 niedziela, 22 kwietnia 2012

na tych oponkach na jakich jest w terenie bardzo dobrze, nawet po piachu bez większych kłopotów, tylko na asfalcie dość duże opory toczenia

EdytKa 16:01 niedziela, 22 kwietnia 2012
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!