Wpisy archiwalne w kategorii

2) 30 - 60 km

Dystans całkowity:14157.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:669:57
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:68278 m
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Suma kalorii:4363 kcal
Liczba aktywności:335
Średnio na aktywność:42.26 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Bukowa Góra

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Rano były inne plany, więc dziś pozostała tylko krótka przejażdżka po okolicy w przerwie obiadowej między pierwszym, a drugim daniem.

Początek przez osiedle, potem koło molo przy Pogorii III i kawałek ścieżką rowerową wzdłuż zbiornika. Następnie przez tory i kawałek terenem do Pogorii IV. Asfaltem wzdłuż czwórki i dalej przez Podskale i Trzebiesławice w stronę Bukowej Góry. Na Bukowej krótka terenowa pętelka, chwila przerwy przy wieży obserwacyjnej po czym powrót do domu.


Żaglówki na Pogorii III


Kaczuchy


Wieża widokowa na Bukowej Górze

Asfaltem przez Karsów i Ujejsce, potem asfaltowo wzdłuż Pogorii IV i analogicznie jak wcześniej przez tory, po czym koło Pogorii III i przez osiedle do domu.


Rocky przy Pogorii III


Przy Pogorii III

Piękny słoneczny dzień, a mimo tego sił na kręcenie jakoś dziś nie było. Dodatkowo mocny wiatr utrudniał jazdę. Chyba dopada mnie jakieś przesilenie jesienne...

III Otwarte Mistrzostwa MTB w Rogoźniku

Sobota, 18 października 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Czas na rower mieliśmy dziś tylko przed obiadem, zatem postanowiliśmy wybrać się do Rogoźnika pokibicować znajomym z teamu na zawodach XC. Nie mieliśmy w zamiarze brać udziału w zawodach, tym bardziej, że po ostatnich opadach spodziewaliśmy się sporej ilości błota w terenie.

Pojechaliśmy asfaltem przez osiedle, potem kolo parku Zielona, przez Będzin Łagiszę (obok elektrowni) i następnie przez Gródków, Psary, Strzyżowice i Górę Siewierską do Rogoźnika. Na miejscu postanowiliśmy przejechać się spokojnie trasą wyścigu. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że na trasie nie ma prawie w ogóle błota. Znajomi namówili nas na start, więc postanowiliśmy, że jednak wystartujemy w zawodach. Przed startem zrobiliśmy jeszcze dwie pętle po trasie tytułem rozgrzewki.

Moja kategoria wiekowa K2 (18-30 lat) startowała o 11:30. W kategorii było pięć zawodniczek. Do pokonania były trzy pętle długości 3,2 km każda. Już chwilę po starcie byłam na trzeciej pozycji za Ewą i Natalią. Za mną była Ania i Patrycja. Pod koniec pierwszej pętli na leśnym singielku zaliczyłam upadek, gdyż najechałam przednim kołem na wystający pień. W efekcie nie zapanowałam nad rowerem i wyleciałam w krzaki. Zanim się pozbierałam dogoniła mnie Ania i aż do końca pierwszego kółka jechała cały czas za mną. Tuż przed końcem okrążenia omijałam dość głęboką kałużę od prawej strony, a Ania jadąca tuż za mną postanowiła przejechać przez sam środek kałuży. Zostałam ochlapana po całości, tak, że przez moment nie widziałam gdzie jadę. Na szczęście nie dałam się wyprzedzić. Na drugim okrążeniu na podjeździe zaczynającym się w lesie i kończącym na polanie zdobyłam sporą przewagę nad Anią. Udało mi się tę przewagę utrzymać przez całe następne okrążenie w wyniku czego na metę dojechałam jako trzecia w kategorii.

Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.

Na trasie wyścigu- fot. by Paweł P
Na trasie wyścigu- fot. by Paweł P.

Na trasie wyscgiu - fot. by Paweł P
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.

Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.

Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.

Alek startujący w wyścigu w kategorii Masters I (30 - 39 lat) zajął drugie miejsce :)

Akcja kałuża
Alek w akcji kałuża :D

Zadowolony z wyniku :)
Zadowolony z wyniku :)

Na trzecim stopniu podium
Na trzecim stopniu podium

Podium mastersów
Podium mastersów

Po wyścigu szybki powrót do domku na obiad. Analogicznie jak wcześniej - asfaltem przez Górę Siewierską, Strzyżowice, Psary, Gródków i Będzin Łagiszę. Dalej już nieco inaczej, wzdłuż Przemszy, przez Park Zielona do Pogorii III, koło molo i na koniec przez osiedle do domu. Po drodze zahaczamy jeszcze o myjkę, by trochę opłukać rowery.

Barwy jesieni
Barwy jesieni

Jesień przy Pogorii III
Jesień przy Pogorii III

W pobliżąu Pogorii III
W pobliżu Pogorii III

Jak na nieplanowany start to poszło mi całkiem nieźle :) Trasa ścigu bardzo mi się podobała. fanty zdobyte za trzecie miejsce zdecydowanie przerosły wysokość wpisowego za start.

Wygrane przez nas fanty
Wygrane przez nas fanty

Praca i krótka przejażdżka

Środa, 15 października 2014 · Komentarze(1)
Rano dojazd do pracy. Na wiadukcie na Niepodległości poranna mgła. Po pracy krótka przejażdżka tak by zdążyć do domu przed zmrokiem.

Najpierw kawałek Niepodległości. Następnie skręcam z wiaduktu w prawo w dróżkę między drzewami. Jadąc wzdłuż torów dojeżdżam do rzeki Stradomki. Ścieżką wzdłuż rzeki docieram na Stradom.



Pani jesień :)


Fox w pobliżu Piastowskiej

Dalej asfaltowo Piastowską, Sabinowską i Dźbowską. Skręcam w prawo w Trzcinową i kieruje się na teren dawnej strzelnicy artyleryjskiej. Pokręciłam się trochę po strzelnicy. Myślałam, że o tej porze nikogo tu nie spotkam, a było zupełnie inaczej. Najpierw minęłam się z młodzikami z BDC trenującymi na przełajach, a chwilę później spotkałam grupę dzieciaków strzelających kulkami do butelki ustawionej na jednym z bunkrów. Zaczęło się ściemniać, więc postanowiłam wracać.


W pobliżu strzelnicy


Fox przy jednym z bunkrów


Fox przy kolejnym bunkrze

Wyjechałam ze strzelnicy do ulicy Kmicica. Przecięłam Dźbowską i zrobiłam jeszcze kółeczko z pobliskim parku po drugiej stronie ulicy. Skręcając w lewo o mały włos nie zostałam potrącona przez jakąś babkę, która postanowiła wyprzedzić mnie gdy ja już skręcałam.

Dalej jeszcze krótka pętelka asfaltowo ulicami Dźbowską, Żyzną i Korkową. Następnie w prawo w Kusocińskiego w stronę Błeszna. W miedzy czasie zdążyło się ściemnić i miejscami pojawiły się mgły. Gnałam ile sił w nogach by jak najszybciej dojechać do jakiejś cywilizacji. Dalej przez stare Błeszno ulicą Zuchów do Boh. Katynia, po czym już prosto do domu.

Dni coraz krótsze. Nie nastraja to zbyt pozytywnie. A niebawem jeszcze czas cofną i już w ogóle dzień będzie króciutki. Tego niestety nie lubię w tej porze roku.


Praca i okrężny powrót

Środa, 8 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Rano do pracy. Poranek cieplutki. Ubrałam się za grubo i trochę się zgrzałam. Po pracy nieco okrężnie do domu tak, by wykorzystać jak najwięcej pięknej jesiennej pogody.

Najpierw Mickiewicza, Korczaka, Nowowiejskiego i III Aleją do Parku Jasnogórskiego. Następnie przez park, koło Rynku Wieluńskiego, Łódzką, Okulickiego i Szajnowicza - Iwanowa, gdzie spotykam Martę.


III Aleja NMP


Jarzębina

Dalej jedziemy wspólnie z Martą przez Promenadę do Lasku Aniołowskiego. Krótka rundka po lasku, po czym ponownie przez Promenadę.


W Lasku Aniołowskim

Koło linii tramwajowej żegnam się z Martą i dalej jadę znów samotnie przez Szajnowicza - Iwanowa, gdzie robię jeszcze kilka zdjęć i jadąc dalej mijam się z Agnieszką -  Abovo).


Przy linii tramwajowej


Znów jarzębina


Przy ścieżce rowerowej na Szajnowicza

Następnie jadę Łódzką, koło Rynku Wieluńskiego, Klasztorną w kierunku Jasnej Góry. zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy parku Staszica.


W parku Staszica


Leader w parku Staszica


Klon w parku Staszica

Po zrobieniu kilku fotek jadę dalej przez Kordeckiego do Parku Lisiniec. W parku kółeczko wokół Bałtyku nowymi szutrówkami i powrót do domu Kordeckiego, Zaciszańską, Piastowską i Jagiellońską.


Bałtyk


W pobliżu parku Lisiniec

Bardzo cieplutkie jak na październik popołudnie. Złota polska jesień w pełni. Drzewa nabrały już jesiennych barw, wszystko wokoło wydaje się takie kolorowe. Oby taka pogoda utrzymała się jak najdłużej.

Single pod Smrkem

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dzień po ostatnim maratonie postanowiliśmy wybrać się teamową ekipą na single pod Smrkiem. Niestety po wczorajszym zakończeniu sezonu nie wszyscy z Bikehead dali radę jechać na single, ale w sumie uzbierało się nas siedem osób. Na sam początek razem z Alkiem, Piotrkiem i Marcinem musieliśmy pokonać około 3km asfaltowy podjazd na Czerniawską Kopę (ten sam, który wczoraj pokonywaliśmy zaraz po starcie wyścigu). Tutaj na parkingu spotkaliśmy się z resztą ekipy, która dojechała autem, czyli z Pawłem, Kamilem i drugim Marcinem. W takim składzie ruszyliśmy na single.

Najpierw czarnym szlakiem. Niestety po zaledwie paru km okazało się, że jeden z Marcinów złapał kapcia. Jechał bez dętki, na mleczku, jednak okazało się, że mleko całkiem mu zaschło w oponie, przez co były problemy z wyjęciem wentyla. Chłopaki pożyczyli mu dętkę, ale po dość długich próbach wyjęcia wentylka, Marcin postanowił wrócić do auta, a my pojechaliśmy dalej.


Zabawa z kapciem


Rocky na singlach

Po pokonaniu pierwszego singlowego odcinka pojechaliśmy kawałek asfaltem i szutrami, po czym ponownie singlami, z tym, że tym razem szlakiem czerwonym. Czerwony szlak był o wiele dłuższy niż czarny. Na jakimś 25 km niespodziewanie spotkaliśmy Marcina, który po uporaniu się z kapciem samotnie wrócił na single, jednak po kilku km ponownie złapał snejka. Chłopaki kolejny raz pożyczyli mu dętkę i dalej pojechaliśmy znów w siódemkę. Po drodze zrobiliśmy sobie krótką sesję zdjęciową.



Dzisiejsza ekipa (fot. Marcin)


Widoczek na góry (fot. Marcin)

Z każdym kolejnym kilometrem robiłam się coraz bardziej głodna, a jak na złość wszystkie batony zostały w aucie na parkingu. Moją głowę coraz bardziej zaczęły zaprzątać myśli o jedzeniu, a koncentracja zaczęła spadać. Takim właśnie sposobem pod sam koniec czerwonego szlaku, praktycznie 6 km przed końcem dzisiejszej jazdy po singlach, na jednym z zakrętów zaliczyłam bliskie spotkanie z kamieniami. Niewiele brakło mi do spotkania z drzewem. Za mną jechali Paweł i Marcin, na szczęście w porę zdążyli zahamować. Paweł pomógł mi się pozbierać z ziemi. Najważniejsze, że nic sobie nie połamałam, ale obiłam dość konkretnie lewą rękę (od łokcia do nadgarstka), lewe udo, prawą dłoń i kolano. Alek który jechał przodem wrócił się do mnie i dalej jechaliśmy już wolniejszym tempem, razem ze znajomą z Gomola Trans Airco, którą spotkaliśmy dziś na singlach. Po pokonaniu czerwonego szlaku zostało nam już tylko kilka km szlakiem czarnym do parkingu.

Filmik z wywrotki:



Mapa singlów pod Smrkem

Ogólnie rzecz biorąc trzeba przyznać, że single pod Smrkem są bardzo fajne. Skala trudności dużo mniejsza niż Rychlebskie ścieżki, ale i tak potrzeba odpowiednich umiejętności. Dobra lekcja doskonalenia techniki jazdy. Szkoda tylko, że i jedne i drugie singielki są tak daleko.

Bike Maraton 2014 - Świeradów Zdrój - finał

Sobota, 4 października 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Nadszedł w końcu ten dzień - dziś ostatni wyścig z cyklu Bike Maraton 2014 - w Świeradowie Zdroju. Tegoroczna edycja składała się z 10 wyścigów. W pierwszej edycji wystartowałam na dystansie Mini, natomiast w pozostałych wyścigach wybrałam dystans Mega i na tym dystansie zrobiłam klasyfikację generalną.

Do Świeradowa przybyliśmy już w piątek. W sobotę z rana ekstra energetyczne śniadanko przygotowane przez właścicielkę noclegu, po czym rowerami na miejsce startu. Przed startem jeszcze grupowa fotka Bikeheadowców, po czym każdy ustawił się w swoim sektorze startowym. Mnie przypadł sektor trzeci wywalczony w Poznaniu.


Bikehead przed startem

Wreszcie wszyscy się doczekali... 3... 2... 1... i start. Pierwsze 4 km to podjazd do Kolei Gaddowej. Najpierw 3 km asfaltem, potem około km terenem. Następnie kawałek po płaskim i od 5 km znów podjazd Nową Drogą Izerską aż do pierwszego bufetu na 8 km trasy. Na około 5 km wyprzedziła mnie Aga z Orbei, a chwilę później dogania mnie Marcin z klubu. Marcin jednak nie daje rady mnie wyprzedzić na podjeździe.


Pierwszy podjazd


Na podjeździe

Za pierwszym bufetem zaczyna się zjazd do około 10 km do rozjazdu Mini / Mega. Zjazdy w dalszym ciągu najlepiej mi nie idą, więc tuż na początku wyprzedza mnie Marcin. Za rozjazdem trasa prowadzi szutrami, najpierw około 3 km podjazdu, potem około 5 km szybkiego zjazdu i znów kawałek pod górę w kierunku Kopalni Stanisław (zlokalizowanej w pobliżu 20 km). Następnie szutrowy zjazd około 5 km do drugiego bufetu w pobliżu Wysokiego Kamienia.


Zjazd w stronę Wysokiego Kamienia


Zjazd z Wysokiego Kamienia

Za bufetem krótki - około 1 km - ale stromy podjazd po kamieniach. Udało mi się pokonać cały podjazd, na którym sporo osób rowery prowadziło. Po podjeździe terenowy zjazd około 5 km do słynnego w okolicy zakrętu śmierci. Na tym zjeździe dwukrotnie muszę zejść z roweru - pierwszy raz na stromej ściance z kamieni i drugi raz na samym końcu zjazdu - tuż przy wylocie na zakręt śmierci. Trasa przecina asfalt na zakręcie (mniej więcej na 31 km trasy) i wiedzie dalej szutrami pod górę. Na 35 km rozjazd Mega / Giga a na 37 km ostatni bufet.


Gdzieś na trasie wyścigu


Końcówka terenowego zjazdu

Za bufetem dalsza część podjazdu do Rozdroża Izerskiego. Około 40 km rozpoczyna się szybki szutrowy zjazd do 45 km trasy, potem jeszcze około 2,5 km podjazdu szutrowego, krótki około kilometrowy zjazd i już prawie na sam koniec jakieś ostatnie 500 metrów podjazdu asfaltem. Końcówka trasy to około 2 km zjazd leśnym singielkiem do mety.


Singiel przed metą


Singiel przed metą


Pełne skupienie

Po dotarciu do mety dostałam sms z wynikiem dzisiejszego wyścigu - miejsce 3 w K2 Mega i 246 Open. Wynik uważam za bardzo dobry :) Przed dekoracją wyczekuję jeszcze na Alka, który zdobył dziś 7 miejsce w swojej kategorii na dystansie Giga, a ostatnie 20 km do mety jechał na uszkodzonym amortyzatorze.


Podium po wyścigu

Profil trasy ostatniego maratonu:


Po dekoracji i umyciu rowerów udajemy się na obiad do noclegu. Po obiadku już na piechotę razem z całym teamem idziemy na dekorację klasyfikacji generalnej. Nikt z nas jeszcze nie wie, które zajął miejsce w generalce. To wszystko pozostaje tajemnicą aż do wywoływania na podium poszczególnych kategorii. Najpierw Mini, później Mega mężczyzn i dopiero kobiety. Wreszcie kategoria K2 - okazuje się, że ostatecznie w całym cyklu zajęłam miejsce 4 w kategorii K2 dystans Mega :) Aleksander zajął miejsce 7 w kategorii M3 Giga. Super wyniki :)


Podium klasyfikacji generalnej Bike Maraton 2014

Mstów

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(0)
Dziś udało się wyjść z pracy wcześniej, w wyniku czego parę minut po 16 mogłam już wyjść na rower. Zasoby czasu miałam jednak ograniczone, więc postanowiłam jedynie wyskoczyć na szybko do Mstowa po kilka jabłek.

Początek standardem przez osiedle, Alejkę Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, Brzyszowską i dalej przez Srocko i Siedlec do Mstowa. Tak mi się fajnie jechało, że w Mstowie po 20 km jazdy miałam średnią 25,84 km/h :) Dalej trochę terenu, szlakiem niebieskim pieszym obok sadów owocowych. Zebrałam kilka jabłek i udałam się w drogę powrotną.

Jesienne barwy
Jesienne barwy

Rocky w jesiennej wersji
Rocky w jesiennej wersji

Terenem niebieskim pieszym do Małus. Dawniej bardzo lubiłam ten terenowy odcinek, jednak ostatnio jazda nim nie sprawia mi już takiej przyjemności. Szlak rozjeżdżony przez traktory, pełno wielkich kamieni. Trzeba uważać, by nie złapać kapcia. Następnie dłuższy odcinek asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta i Odrzykoń. Dalej kawałek wertepami wzdłuż torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu. Na Rakowskiej kierowca autobusu linii 19, numer pojazdu 104, jadącego w kierunku Grabówki mija mnie tak blisko, że o mały włos nie uderzyłam w krawężnik przy torach tramwajowych. Widać, że ów kierowca chyba nigdy rowerem nie jeździł. Zatrzymuje się na chwilę by stres opadł i dalej już bez przygód do domu.

Jabłuszka
Jabłuszka

W domu wypakowałam jabłka z plecaka i dopiero wtedy policzyłam ile tak naprawdę udało mi się ich zabrać z sadów. Zbyt wiele ich nie ma, ale mam nadzieję, że jak co roku będą smaczne :)

W roli kibica na Skandia Maraton Dąbrowa Górnicza

Sobota, 27 września 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Nadeszła sobota. Dziś Skandia Maraton w Dąbrowie. Mieliśmy nawet zamiar wystartować, ale ostatnie dość mocne opady deszczu i serwis rowerów po poprzednim wyścigu skutecznie nas zniechęciły do dzisiejszego startu. Jak się okazało póżniej - nie była to wcale zła decyzja. Postanowiliśmy dziś pokibicować innym zawodnikom i przy okazji cyknąć kilka fotek na najtrudniejszym zjeździe.

Na początek przez centrum udaliśmy się do Parku Hallera na start wyścigu. Ulice były jeszcze mokre, ale padać już przestało. Tuż przed startem przejechaliśmy w pobliże Pałacu Kultury i Nauki, by zrobić zawodnikom kilka zdjeć tuż po starcie. Nasze rowerki także załapały się na zdjęcie.

Nasze rowerki
Nasze rowerki

Następnie również przez centrum, później kawałek przez park do Pogorii III, ścieżką wzdłuż zbiornika, znów kawałek terenem, po czym asfaltowo wzdłuż Pogorii IV skierowaliśmy się w stronę Ujejsca. Na wyjeździe z Pogorii IV również kilka fotek zawodników, po czym przez Ujejsce w stronę Bukowej Góry. Szutrówkami dojechaliśmy do najciekawszego zjazdu na trasie wyścigu. Na zjeździe z rynnami i w błocie nie zabrakło dziś upadków. Na sam koniec sama postanowiłam zjechać tym zjazdem, jednak dużo ostrożniej niż zawodnicy startujący w wyścigu. Nie powiem, żeby też w jednym miejscu nie ślizgnęło mi się koło, ale udało się zjechać bez upadku.

Rocky w leśnej scenerii
Rocky w leśnej scenerii

Korony drzew
Korony drzew

Najtrudniejszy zjazd na wyścigu
Najtrudniejszy zjazd na wyścigu

Następnie analogiczną trasą - szutrówką do Ujejsca, potem asfaltem koło Pogorii IV, kawałek terenem, ścieżką rowerową wzdłuż Pogorii III i przez centrum udaliśmy się z powrotem do Parku Hallera na metę wyścigu. Gdy zobaczyłam jak wyglądał rower kumpeli, która startowała w dzisiejszym maratonie to byłam zadowolona, że jednak zrezygnowałam dziś ze startu. Pomimo tego, że podczas samego wyscigu świeciło słońce to na trasie i tak zalegało sporo błota, co widać na fotce poniżej.

Czysty i brudny rower
Czysty i brudny rower

Na sam koniec postanowiliśmy jeszcze odprowadzić Emi kawałek w stronę Sosnowca. Najpierw przez centrum, potem koło Sztygarki i przez parking koło Decathlonu i Auchan w Sosnowcu. Tutaj żegnamy się i wracamy przez Sosnowiec Zagórze do centrum Dąbrowy. Takim oto sposobem udało się wykręcić dziś 50 km, nie ubłocić się i dodatkowo przejechać kawałek trasą maratonu Skandia :)

Bike Maraton 2014 - Polanica Zdrój

Sobota, 20 września 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Przedostatni już wyścig z cyklu BikeMaraton. Tym razem w Polanicy Zdroju. Cały tydzień piękna słoneczna pogoda, a w sobotę z rana akurat przed wyścigiem musiało dość mocno popadać. Już jadąc do Polanicy wiedzieliśmy, że bez błota na trasie się nie obędzie, pomimo iż podczas startu i całości wyścigu już nie padało. Start zorganizowany był w Parku Zdrojowym. Dziś startowałam z trzeciego sektora wywalczonego w Poznaniu. Przyznam, że start z trzeciego sektora był o wiele lepszy niż z piątego. Tuż przed startem obawiałam się jeszcze, czy nie jechać mini z powodu potrzaskanego kolana, jednak podczas wyścigu kolano o dziwo przestało boleć, więc wybrałam dystans mega.

Pierwsze około 3 km przebiegały asfaltem. Na początek krótki podjazd potem w miarę po płaskim. Następnie szutrowy podjazd pod Piekielną Górę, krótki zjazd do Szczytnej i znów podjazd w kierunku Wolarza. Na 12 km zlokalizowany był rozjazd (który wg. profilu trasy miał znajdować się na 10 km). Do rozjazdu jechałam praktycznie równo z Sandrą, która póżniej zjechała na mini. Za rozjazdem mini / mega około 3 km podjazdu do pierwszego bufetu, który również znajdował się dwa km dalej niż na profilu trasy. Na tym podjeździe wyprzedziła mnie Agnieszka z Orbea. Po podjeździe trudny jak dla mnie błotnisto - kamienisty zjazd singlem do Dusznik (około kilometra), na którym mija mnie Marcin z teamu.


Pierwszy podjazd


Na podjeździe

Następnie rozpoczyna się szuter, na początku którego zatrzymuje się, by pożyczyć Agnieszce imbusa do przykręcenia mostka. Niestety żadne z zawodników nie chciał się zatrzymać i pomóc. Po chwili ruszamy dalej. Trasa biegnie szerokimi szutrami raz pod górę, raz w dół aż do 21 km, czyli do drugiego bufetu. Trochę byłam zaskoczona faktem, że kolejny bufet był tak szybko, tym bardziej, że wg profilu miał znajdować się 2 km dalej. Co więcej następny bufet dopiero po kolejnych 18 km.


Gdzieś na trasie


Szybki zjazd

Za drugim bufetem, na którym porywam tylko banana, trasa prowadzi dalej szutrami i lasami. Najpierw lekko pod górę, potem w dół do rozjazdu mega / giga zlokalizowanego na 33 km trasy. Mega skręca w prawo, giga jedzie prosto na kolejną pętlę. Za rozjazdem zaczynają się coraz trudniejsze zjazdy i podjazdy, wokół Kamiennej Góry, na których nie brakuje błota, korzeni i kamieni. Na 39 km ostatni bufet. Wiedząc, że do mety tylko 10 km porywam tylko kubek wody i jadę dalej. Jakbym wcześniej wiedziała, że te ostatnie 10 km (wspólne z trasą mini) będzie się dłużyć bardziej niż poprzednie 40 km to na pewno na bufecie bym coś jeszcze zjadła. Zaraz za bufetem ciężki zjazd czerwonym szlakiem do DW Malwa, którego nie udało mi się pokonać w całości jadąc.


Na jednym ze zjazdów musiałam miejscami rower prowadzić


Błotny zjazd


Na zjeździe

Następnie kilka technicznych interwałów starą trasą Grand Prix MTB. Kilka sztywnych podejść, na których zmęczenie dawało się już we znaki (nie wiem czy niektóre z nich ktokolwiek dziś podjechał) i zjazdów po kamieniach, korzenaich i błocie. Ostatni krótki podjazd udało mi się pokonać jadąc. Trzeba było dodatkowo uważać na zawodników, którzy jeszcze jechali końcówkę trasy mini. Na sam koniec został jeszcze jeden zjazd do parku Zdrojowego i końcówka trasy przez park do mety.


Podejście pod górę, na którym chyba każdy zawodnik rower pchał lub niósł


Błotny zjazd


Błotny zjazd


Przejazd przez strumyk


Końcówka przejazdu przez strumyk


Zjazd do mety

Po dotarciu do mety ustawiłam się od razu w kolejce na myjkę nieopodal mety. Chwilę pogadałam z Agą. Jednak kolejka była tak długa, że zrezygnowałam i postanowiłam umyć tylko trochę samą siebie wodą z pękniętego węża strażackiego. Chwilę po tym jak się umyłam na metę dojechał Alek. Po tym jak on również się umył pojechaliśmy do biura odebrać dyplomy i dowiedzieć się, które zajęliśmy miejsca, Okazało się, że ja zajęłam miejsce 6 w K2 Mega i 314 Open, a Alek 7 w M3 Giga. Jak na takie warunki wynik całkiem dobry :)

Profil trasy (początek nieco się różnił od danych na wykresie):

Imieninowy Olsztyn

Wtorek, 16 września 2014 · Komentarze(3)
Pogoda w dalszym ciągu przepiękna, zatem po południu postanowiłam wybrać się do Olsztyna. Przy okazji chciałam sprawdzić jak sprawować się będzie tylne koło po ostatnim serwisie.

Początek jak zwykle Aleją Pokoju, a potem przez Kucelin, gdzie spotykam Martę z Cycyling Jura i Marcina jadących na szosach. Szybkie cześć i jadę dalej przez Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie terenem przez kamieniołom Prędziszów, po czym znów kawałek asfaltem w stronę Brzyszowa. Skręcam w prawo w teren na czerwony rowerowy, którym dojeżdżam do Kusiąt, po drodze doganiając jakiegoś rowerzystę z Cycling Jura. Ów rowerzysta widząc mnie przyśpiesza. Chwilę trzymam się na kole, ale w tym momencie dzwoni do mnie narzeczony, więc zatrzymuję się, by odebrać telefon. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta, po czym terenem zielonym rowerowym omijając Góry Towarne. Następnie asfaltem do Olsztyna.

Kawałek przed rynkiem dogania mnie Marta i proponuje krótką przerwę w leśnym. Waham się przez chwilę, ale ostatecznie się zgadzam. W leśnym jest także kilku innych rowerzystów. Chwila posiadówki, po czym zbieram się samotnie z powrotem do domu, bo z szosowcami nie miałabym i tak żadnych szans.

Najpierw terenowo przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny. Następnie trochę inaczej niż zwykle koło stadionu na Rakowie i przez Okrzei. Mijam Jagiellończyków i jadę dalej 11-tego Listopada do domu, po drodze ścigajac się z autobusem MPK :D Ja cały czas jadę, autobus zatrzymuje się na kilku przystankach. Ostatecznie można przyjąć remis :D

Mimo wiatru jechało mi się dziś całkiem lekko i przyjemnie. Koło po serwisie toczy się o wiele lepiej, nie bije już na boki jak przedtem. W najbliższym czasie będzie jeszcze trzeba wymienić łożyska.