Nieudany Wiosenny Rajd Korno, a potem Góra Dorotka
Szybkie oględziny mapy i ruszamy. Decydujemy się by na początek zdobyć punkty znajdujące się najbliżej startu, ukryte w pobliskim lesie. Jedziemy w zasadzie w czwórkę z dwoma znajomymi z klubu Banimex. Pierwszy punkt - mostek, a w zasadzie drewniana belka nad rzeką - zdobyty. Szybki rzut oka na mapę i decyzja. Przechodzimy przez ów mostek na drugą stronę rzeki. Strach w oczach :D W jednej ręce rower, drugą ręką przytrzymuje się poręczy wykonanej z gałęzi. Udało się nie wpaść do wody.
Jedziemy dalej. Kolejny punkt - wieża widokowa. Z pewnymi komplikacjami, ale udaje się dotrzeć wreszcie do celu. Wieża zdobyta. Czas na następny punkt- - gospodarstwo agroturystyczne Reczkowa. Jedziemy przez las. Nasza trasa wiedzie częściowo po piachu, trochę szutrówkami, trochę leśnymi wąskimi ścieżkami. Dosłownie kilka metrów przed punktem kontrolnym Alek łapie kapcia. Zabieram jego kartę i jadę do celu. Alek w dalszym ciągu walczy z kapciem. Chłopaki z Banimexu zdążyli odjechać. Jadę powoli w stronę kolejnego punktu kontrolnego - wyrobisko piasku.
Jadę oglądając się co chwila za siebie, patrząc czy Alek mnie dogania. Ciągle go nie ma. Zatrzymuję się i dzwonię. Okazuje się, że nie udało mu się napompować dętki nabojem, a nie ma normalnej pompki. Co prawda ja również, ale decyduję się wrócić. Jadę więc w stronę Alka. Po kilku metrach spotykam go spacerującego z rowerem. Zastanawiamy się co dalej. W tym samym momencie mija nas kilku innych zawodników i jeden z nich pożycza pompki. Koło napompowane. Ruszamy dalej. Niestety mapa nie jest zbyt dokładna i nie jestesmy do końca pewni którędy jechać. Jedziemy prosto przed siebie. Po drodze napotykamy wielu innych zawodników, którzy również mają problem z orientacją w trasie. Proponuję by jechać ścieżką przez las, którą juz jechaliśmy. Niestety po kilkuset metrach koniec jazdy - Alek zahacza o jakiś krzak i urywa hak przerzutki :(
Pozostaje nam pieszo wrócić do startu. Idziemy przez las, nieco zapiaszczoną dróżką, która wskazali nam inni zawodnicy rajdu. Idziemy, idziemy, las nie ma końca. W końcu docieramy do mostu nad rzeką, skąd mamy już niedaleko do biura zawodów. Jeszcze pozostaje krótki odcinek po asfalcie, podczas którego holuje Alka, by było szybciej. Docieramy do biura. Oddajemy kartę z potwierdzeniem trzech punktów. Cóż, koniec rajdu na dziś. Miało być tak fajnie, a wyszło tragicznie :( Wracamy do domu.
Biała Przemsza
Godzina dopiero 12, a pogoda prawie letnia. Aby całkowicie nie zmarnować dnia, Alek odstawia Cube do domu, zabiera zimówkę i udajemy się na krótką wycieczkę w okolicy. Celem przejażdżki jest Góra Dorotka w Będzinie, o której już wiele słyszałam, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Jedziemy na początek przez osiedle, potem kawałek przez park i ścieżką rowerową koło Pogorii III. Następnie przez Park Zielona, po czym ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy koło tamy. Króciutki odcinek po asfalcie i dalej terenem od Preczowa do Sarnowa.
Przeprawa przez powalone drzewa między Preczowem a Sarnowem.
Następnie asfaltem przez Sarnów, pod trasą S1, wertepami do Będzina Grodziec i dalej asfaltem na Górę Dorotka. Po drodze mijamy ruiny dawnej cegielni, ale decydujemy, że wrócimy tu za chwilę. Udajemy się najpierw na Górę by zobaczyć kościół Św. Doroty. Kościół niestety zamknięty, więc tylko fotka z zewnątrz i zjeżdżamy terenem na dół.
Kościół Św. Doroty na Górze Dorotka w Będzinie
Jedziemy obejrzeć ruiny cegielni. Miejsce ma w sobie specyficzny klimat. Od razu przypomniały mi się niektóre horrory :D Chociażby Czarnobyl. W okolicach Częstochowy nie ma zbyt wiele takich opuszczonych miejsc.
Ruiny dawnej Cegielni - Będzin Grodziec
Alek przy ruinach dawnej Cegielni
Przed ruinami cegielni
Budynek należący do dawnej cegielni
Na dachach budynków porosły już nawet drzewka
Po obejrzeniu cegielni proponuje, by wrócić jeszcze raz na Dorotkę i spróbować podjazdu tam, gdzie wcześniej zjeżdżaliśmy. W praktyce nie okazał się wcale zbyt trudny. Podjechałam bez problemu. Zjechaliśmy na dół od drugiej strony kościoła.
Podjazd na Górze Dorotka
Czas wracać. Najpierw asfaltem przez Łagiszę, potem ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy. Przez Park Zielona, koło Pogorii III i przez osiedle do domu. Zahaczyliśmy jeszcze po drodze o myjkę.
To by było na tyle jeśli chodzi o dziś. Miało być sporo więcej km, ale i plan był inny. Niestety rzeczywistość i swoisty pech plany zweryfikował. Dobre i te 40 km. Lepsze to niż nic. Miejmy nadzieję, że następnym razem pech nas ominie. Aż trudno uwierzyć w to, że po takim ciepłym i słonecznym dniu jutro znów ma być pochmurno i deszczowo.