Wpisy archiwalne w kategorii

1) do 30 km

Dystans całkowity:5536.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:162:51
Średnia prędkość:19.38 km/h
Maksymalna prędkość:61.29 km/h
Suma podjazdów:11992 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:2034 kcal
Liczba aktywności:357
Średnio na aktywność:15.51 km i 0h 49m
Więcej statystyk

Praca

Środa, 13 maja 2015 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po pracy na chwilę na Orkana, a potem na Jagiellończyków.
Na koniec powrót do domu.

Pętelka po okolicy

Wtorek, 5 maja 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś czasu na rower mało, bo zaledwie godzina. Początkowo razem z Alkiem przez Alejkę Pokoju i Kucelin. Tutaj rozdzielamy się i Alek rusza dalej swoim tempem, a ja skręcam na ścieżkę wzdłuż rzeki i jadę nieco wolniej. Po drodze kilka fotek kwitnących przy rzece jabłoni.







Jadę więc dalej asfaltem przez Bugaj, potem Długą i Brzezińską przez Stare Błeszno. Następnie szutrem przez Kusocińskiego i znów asfaltem Poselską, Wypalanki i Bór. Czasu już niewiele zostało, więc kieruję się w stronę domu przez ogródki działkowe zatrzymując się dosłownie na moment na kilka fotek. Na sam koniec jeszcze kilka km po osiedlu i do domu.





Do domu wróciłam w zasadzie kilkanaście minut przed Alkiem, z taką różnicą, ze on przejechał dużo więcej kilometrów niż ja :D Mimo wszystko ciesze się, że udało się choć na chwilę dziś wyjść na rower.

Park jasnogórski i awaria sprzętu

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Kilka kilometrów spokojnym tempem dla rozkręcenia po wczorajszej wyrypie. Najpierw na myjkę, gdzie łapie nas deszcz i zaczyna grzmieć. Gdy się już przejaśnia jedziemy początkowo chodnikami (gdyż asfalty mokre) przez osiedle, potem już asfaltowo przez Wypalanki, Stradom i Barbary na Jasną Górę. Akurat tuż przed podjazdem okazuje się, że nie działa mi tylna przerzutka. Chyba się definitywnie popsuła... Nogi dziś słabe ale jakoś się wtoczyłam.


W parku jasnogorskim


Dąb pamięci


Magnolia


Magnolia


Magnolia


Rocky przy magnolii


Razem :)

Kręcimy się trochę po parku, kilka fotek, po czym powrót. Przez Aleje, Nowowiejskiego, Sobieskiego i wzdłuż linii tramwajowej do domku. Kilometrów nie za wiele, ale na dziś wystarczy. Trzeba mieć trochę siły na jutro.

Straconka - Magurka - Przegibek - Gaiki

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Andrzej zaproponował na dziś wypad w Beskidy. Umówiliśmy się pod Lidlem na Okrzei, by na miejsce rowerowego startu pojechać jednym autem. W sumie uzbierało się nas siedem osób - Ola, Alek, Andrzej, Łukasz, Mateusz, Piotrek i ja. Pakujemy się do auta i w drogę. Auto zaparkowane w Bielsku w pobliżu Wilkowicka. Stąd ruszamy na wyprawę.

Początek asfaltem. Pierwsze kilometry łagodnie pod górkę, z każdym kolejnym coraz ciężej, aż w końcu kawałek bardzo ostro. Skręcamy w teren i jedziemy pod górę na Straconkę. Po podjeździe wiem już skąd ta nazwa :D Ze Sttraconki techniczny zjazd po singlach między drzewami. Na jednym z zakrętów nie daję rady i uderzam w drzewo, na szczęście uderzenie było lekkie i skończyło się na małym otarciu kolana.

Po zjeździe rozpoczyna się kolejny podjazd - na Magurkę - szlakiem czerwonym pieszym przez Łysą Górę i Łysą Przełęcz. Początek podjazdu przez las do Łysej Góry trochę trudniejszy niż jego dalsza część. Ale za to widoki z Łysej Przełęczy super :)


Podjazd na Magurkę


Jeszcze jadę :D


Ekipa w komplecie



Z Mateuszem


Trzymam :D


Widoki z czerwonego pieszego


Kawałek podjazdu na Magurkę

Po dotarciu na Magurkę dłuższa przerwa w schronisku na jedzonko, uzupełnienie płynów no i pogaduchy.


Schronisko na Magurce


Przerwa w schronisku

Z Magurki zjazd zielonym pieszym do Wilkowicka. Część zjazdu to szutry, część po kamieniach, a część w trudniejszym terenie. Mateusz, Andrzej i Piotrek strasznie cieszyli się ze zjazdów typowo ęduro. Pozostała część ekipy nie była dziś tak odważna i miejscami rowery sprowadzała. Końcówka to zjazd po rynnach wyżłobionych przez wodę. W tym miejscu Ola jadąc za mną, ale zbyt blisko mnie zalicza niespodziewany upadek przez kierownicę. Kończy się na szczęście na otarciach i możemy jechać dalej.



Jeden ze zjazdów


Z Alkiem :)

Po dotarciu do Wilkowicka rozpoczynamy drugi dziś podjazd na Magurkę, ale tym razem asfaltowy. Asfaltowe podjazdy nie należą do moich ulubionych. na szczęście ostatnie kilkaset metrów prowadzi terenem.

Z owcami

Gdy jesteśmy już u celu zaczyna padać. Czekamy chwilę w schronisku i gdy padać przestaje jedziemy dalej. Tym razem zjazd szlakiem niebieskim pieszym do Przełęczy Przegibek. Na końcu zjazdu trzeba było zachować szczególną ostrożność na luźnych kamieniach, które po opadach były bardzo śliskie, ale na szczęście wszyscy zjechali bez problemów. Z Przebibka dalej niebieskim pieszym. Docieramy do przełęczy Gaiki. Tutaj fajny terenowy szlak zmienia się na ubity szuter, zatem chłopaki wynajdują inna opcję - techniczny zjazd, częściowo czerwonym pieszym, częściowo bliżej nie oznakowanymi ścieżkami. Miejscami jest ciężko, ale wszyscy cało docierają z powrotem do auta :)

Na koniec krótki filmik od Andrzeja:

Podsumowując wycieczka udana, w super towarzystwie z dużą dawką dobrego humoru. Poznane nowe okolice i nowe szlaki. Fajnie byłoby tu kiedyś wrócić :)

Asfaltowa pętelka

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś krótka asfaltowa pętelka po okolicy dla lekkiego rozjazdu po wczorajszej jeździe. Początek przez Błeszno, potem Bohaterów Katynia, kawałek wzdłuż DK1, po czym przez Wrzosową, Hutę Starą B i A, Sobuczynę, Brzeziny Wielkie i Brzeziny Kolonia do Czewy. Następnie Korkową, po czym w prawo i szutrową ulicą Kusocińskiego na Stare Błeszno. Stąd już prosto do domu. I na dziś to by było na tyle :)

Praca, a potem do kumpeli na Grabówkę

Wtorek, 10 marca 2015 · Komentarze(0)
Rano (po bardzo długiej przerwie) dojazd rowerem do pracy. Zmarzłam, licznik pokazał temperaturę 2,5 stopnia. Wczoraj poranek był o wiele cieplejszy. Po pracy korzystając z pięknej słonecznej pogody pojechałam na chwilkę do parku jasnogórskiego zrobić kilka fotek krokusów - już kwitną :)


Przebiśniegi


Żółty krokus


Krokusy


Krokusy


Krokusy


Jeszcze jedne krokusy

Następnie przez Kubiny, Rocha i Ikara do kumpeli na pogaduchy. Po drodze na Kubiny krótka pogawędka z pewnym kierowcą na temat wyprzedzania rowerzysty tuż przed planowanym skrętem w prawo. Kierowca tłumaczył się, że przecież rowerem to się wolno jeździ, więc myślał, że zdąży. I tak zdążył o mały włos, bo musiałam przyhamować.

Powrót do domu najkrótszym z wariantów przez Rocha, Jadwigi, Kingi, Zaciszańską, Piastowską i Jagiellońską. Wieczór o wiele cieplejszy niż poranek. To by było tyle na dziś.

Dolina Kobylańska z przygodami

Sobota, 7 marca 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Andrzej przy okazji wyprawy do sklepu rowerowego w Krakowie zaproponował nam wypad w dolinki podkrakowskie. W terenie dawno nie jeździliśmy, więc zgodziliśmy się na tę propozycję. Już w drodze na miejsce szybko dotarło do nas, że w dolinkach czekać na nas będzie masa błota, a nawet i miejscami resztki śniegu. Zaparkowaliśmy auto w miejscowości Zelków i stąd rozpoczęliśmy dzisiejszą jazdę.

Początkowo jedziemy kawałek asfaltem, po czym wjeżdżamy w las na szlak czerwony rowerowy. Następnie kierujemy się szlakiem zielonym rowerowym. Szybko okazuje się, że nie pomyliśmy się zbyt wiele - w lesie pełno błota, a miejscami resztek śniegu.


Jeszcze czysty Rocky w najnowszej konfiguracji


Przebiśniegi


Tyle było błota

Po wyjechaniu z lasu kierujemy się na szlak niebieski rowerowy, prowadzący przez Dolinę Kobylańską. Przepiękne miejsce. Aż dziwne, że nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Szeroka ścieżka, wokół skały, po prostu bajka. Oczywiście nie mogło się obyć bez kilku pamiątkowych fotek.


W dolinie Kobylańskiej


W dolinie Kobylańskiej


Chwila treningu


Andrzej na zjeździe


W dolinie Kobylańskiej


W dolinie Kobylańskiej


W dolinie Kobylańskiej

Po opuszczeniu owej doliny postanowiliśmy pojechać kawałek terenem pod górę, szlakiem żółtym pieszym, a następnie kawałek asfaltem. Po oględzinach mapy uznaliśmy, że udamy się jeszcze szlakiem zielonym rowerowym do dolinki Będkowskiej. Niestety nie było nam to dziś dane. Po kilkuset metrach szutrowego zjazdu okazało się, że Edytka złapała kapcia, a w zasadzie rozszczelniła się jej opona i wypłynęło z niej całe mleczko. Chłopaki uznali, że można spróbować z dętką, jednak nie dali rady zdjąć koła, gdyż nie mogli odkręcić ośki. Pozostało nam jedynie skończyć dzisiejsze zwiedzanie i wracać do auta.


Próba poskromienia kapcia - niestety nieudana

Jechaliśmy dość powoli, gdyż Edytka jechała na kapciu. Dobrze, że do auta było niecałe 5km. Powrót lasem, analogicznie jak na początku, szlakiem zielonym rowerowym, a potem czerwonym rowerowym. Końcówka to kilkaset metrów asfaltem do auta.

Dziś udało nam się zobaczyć tylko jedną z dolinek, gdyż czas nas naglił. Ale spodobało nam się na tyle, że już myślimy o następnej wizycie w tych okolicach i zwiedzeniu kolejnych dolinek :)