Wpisy archiwalne w kategorii

5) Głównie asfalt

Dystans całkowity:7856.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:346:55
Średnia prędkość:21.33 km/h
Maksymalna prędkość:67.06 km/h
Suma podjazdów:30925 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:174 (89 %)
Suma kalorii:7774 kcal
Liczba aktywności:178
Średnio na aktywność:44.14 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Asfaltowa pętelka

Wtorek, 9 września 2014 · Komentarze(0)
Dziś popołudniu wypad w kierunku Olsztyna razem z Olą, Sylwią i Łukaszem. Start pod Jagiellończykami. Rocky chwilowo bez tylnego koła, więc dziś musiałam jechać Foxem. Dlatego tez cieszyłam się, że dziś wypad asfaltowy.

Początek Aleją Pokoju, potem przez Kucelin, koło Guardiana, przez Odrzykoń i Kusięta do Olsztyna. Tutaj odłącza się Sylwia i po chwili na zamku samotnie wraca do domu. My zaś jedziemy dalej w kierunku Biskupic. Podjazd pod kościół i powrót. Zjazd jak zwykle szybki. Powrót do Olsztyna, potem kawałek główną, po czym w prawo i koło oczyszczalni, przez Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin i Alejką Pokoju. Odprowadzamy z Łukaszem Olę do parkingu na Jagiellońskiej, gdzie zostawiła auto, a potem po kilkuset metrach rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.


W drodze :)

Bardzo fajny wieczorny wypad. Tempo odpowiednie, towarzystwo również w sam raz :) Szkoda tylko, że coraz szybciej zapada zmrok. Teraz już za każdym razem trzeba będzie zabierać ze sobą lampki.

Asfaltowa pętelka

Wtorek, 2 września 2014 · Komentarze(1)
Po ostatnich opadach deszczu w terenie pewnie sporo błota, zatem dziś po południu trafiła się okazja na nieco dłuższą asfaltową pętelkę. Z pracy wyszłam kilka minut wcześniej niż zwykle, wiec po pracy szybki obiadek i w drogę.

Najpierw przez osiedle, potem Aleja Pokoju, Kucelin, Odlewników, Legionów, Brzyszowska, potem Srocko, Brzyszów, Kusięta, Turów, Olsztyn, Przymiłowice, Zrębice, Biskupice (podjazd dał mi dziś popalić, za to zjazd bajeczny), znów Olsztyn (tutaj krótka przerwa koło sklepu) i dalej przez Kusięta, Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin i Alejkę Pokoju (gdzie spotykam Rafała syna - Michała). Kawałek dalej na przejeździe dla rowerzystów pierwszeństwo wymusza na mnie ciężarówka (w dodatku L), skręcając w prawo w czasie, gdy ja byłam już na przejeździe. Jeśli tak uczy się kursantów to nic dziwnego, że potem jest tyle wypadków. Dalej już spokojnie przez osiedle do domu.

Od samego początku nogi się dziś nieco buntowały, jednak mimo terenowych opon i dość silnego wiatru, który towarzyszył mi przez sporą liczbę km udało mi się wykręcić całkiem niezłą średnią. Wyjeżdżając z domu na pewno się tego nie spodziewałam, tym bardziej, że podczas samotnej jazdy jakoś motywacji mniej, zatem jakiś plus z dzisiejszej jazdy jest :)

Dookoła Tatr drugi raz - 5 tysiąc w sezonie

Sobota, 23 sierpnia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Andrzej z Edytą zaproponowali na dziś objazd Tatr (taką samą trasą jak jechaliśmy w zeszłym roku ze Skowronkami, ale w odwrotnym kierunku). Bez dłuższego zastanowienia zgodziliśmy się. Chęć dołączenia do nas wyraził także Paweł. Ostatecznie uzbierało się nas pięć osób. W piątek sporo po godzinie 22 dojechaliśmy do noclegu w Zakopanem Cyrhla. Szybka kolacja i spać, bo w sobotę wcześnie rano pobudka.

Rano pożywne śniadanko (owsianka, którą przygotowała Edyta), szybkie pakowanie plecaków i w drogę. Początkowo ubrani w kamizelki, kurtki. Jedziemy drogą Oswalda Balzera, przez Brzanówkę, a potem drogą krajową 960 do Łysej Polany, gdzie przekraczamy granicę polsko - słowacką.


Widok na Tatry -  Łysa Polana - fot. Edyta


Widok na Tatry

Dalej drogą 67 przez Tatranską Javorinę, Zdiar (gdzie rozbieramy się z kamizelek i kurtek i przy okazji robimy krótką przerwę śniadaniową), Palenicę. Zjeżdżamy na drogę 537 i jedziemy przez Tatranską Łomnicę, Tatrańską Leśną i Stary Smokovec. Dalej przez Tatry Vysoke, Tatranską Poliankę i Vysne Hagy. Po drodze podziwiamy piękne górskie strumyki i widoki na Tatry. Nie brakuje niestety również widoków pozostałości po huraganie, który musiał niedawno przejść w okolicy.


Rzeka Biela - Tatranska Kotlina


Z Alkiem nad rzeką Biela


Widok na Tatry ze Słowacji


Oczekując na resztę ekipy z Pawłem


Widok na Tatry ze Słowacji


Ekipa w komplecie :)


Z Alkiem nad górskim potokiem


Widok na Tatry ze Słowacji


W drodze - znów z Pawłem


Okolica Tatr po wichurze


Góry po przejściu wichury



Z Tatrami w tle

Jedzie się całkiem przyjemnie, pomimo tego iż nie jest łatwo. Na jednym ze skrzyżowań, zamiast skręcić w lewo i jechać w dół, to skręcamy w prawo i drogą 538 wspinamy się na Strybskie Pleso. Po drodze krótka przerwa przy małym stawie na jedzonko i dalej pod górę. Na Strybskim Pleso tłumy turystów. Dopiero po wjechaniu na szczyt okazuje się, że nie tędy ma prowadzić nasza trasa. Powinniśmy bowiem wcześniej skręcić w lewo. Pokonaliśmy niepotrzebnie podjazd na jak się później okazało najwyższy punkt podczas objazdu Tatr.


Malutki staw w pobliżu Strybske Pleso

Zjechaliśmy w dół do skrzyżowania, na którym pomyliliśmy trasę. Na szczęście teraz czekał nas całkiem przyjemny zjazd, ciągnący się prawie 35 km. Tak więc tym razem odpoczywając jedziemy drogą 537 przez Probylinę, Podbanske, Varvisovo do Liptovsky Hradok. Tutaj zatrzymujemy się by zobaczyć zamek (Hrad a Kietala).


Alek z Tatrami w tle


A w tle Krywań :D


Strumyk w okolicach Liptovsky Hradok


Hrad a Kietala - Liptovsky Hradok


Edyta i Andrzej przed zamkiem

Następnie drogą 18 kierujemy się do miejscowości Liptovsky Mikulas, gdzie robimy sobie dłuższą przerwę na obiad w restauracji przy głównej drodze. Jedzenie jak się okazuje rewelacyjne. Szczególnie zupa pomidorowa. Pyszna :) Niestety co dobre szybko się kończy więc trzeba jechać dalej.


Kościół na rynku w Liptovsky Mikulas

Brzuchy pełne więc jedzie się ciężko, a chłopaki dodatkowo pokręcają tempo. Jedziemy drogą 584 początkowo po płaskim wzdłuż zbiornika w miejscowości Liptovsky Trnovec. W Liptovskich Matiasovcach zaczyna się najtrudniejszy dziś, około 15 km podjazd przez Kvarcany i Huty do Zuberca. Podjazd ciężki. Nie obyło się bez zrzucenia przerzutki na młynek.


Podjazd przed miejscowością Zuberec

Po podjeździe zjazd. W sumie najszybszy z dzisiejszych zjazdów :D Jednak akurat na zjeździe łapie nas delikatny deszczyk, który nie pozwala nam się zbyt bardzo rozpędzić. Na szczęście opady szybko mijają. Mijamy kamieniołom w Zubercu. Dalej jedziemy drogą rowerową wzdłuż rzeki przez Oravice do miejscowości Vitanova.


Kamieniołom


Kamieniołom


Na ścieżce rowerowej w miejscowości Oravice

Kilometrów za nami coraz więcej. Dojechaliśmy drogą 520 do Suchej Hory, gdzie przekroczyliśmy granicę i wjechaliśmy do Polski. Chcieliśmy jeszcze zrobić małe zakupy na granicy, ale akurat trafiliśmy na jakąs wycieczkę, więc kolejka w sklepie skutecznie nas odstraszyła. Dodatkowo na niebie zaczęły zbierać się coraz ciemniejsze chmury. Postanowiliśmy więc jechać dalej, mając nadzieję, że uciekniemy przed deszczem. Jedziemy przez Chochołów, Dzianisz, Witów i Kościelisko. Im bliżej Zakopanego tym trzeba coraz bardziej uważać na kierowców, którzy w ogóle nie zwracają uwagi na to, że droga mogą również poruszać się rowerzyści. W Kościelisku dopadła nas deszczowa chmura. To i tak dobrze, że prawie pod sam koniec objazdu Tatr. Szybkie ubranie kamizelek i kurtek i dalej w drogę.


Nadchodząca ulewa nad Tatrami

Jadąc w deszczu dotarliśmy do Zakopanego. Tutaj kultura kierowców pozostawia wiele do życzenia. Zanim dojechaliśmy do Gubałówki natrafiliśmy chyba na pięciu niezbyt rozgarniętych i niezbyt kulturalnych kierowców. Niektórzy perfidnie wjeżdżali na chodnik tak, żebyśmy nie mogli minąć ich z prawej strony, gdy oni stali w korku. Chamstwo. Na Gubałówce przerwa na oscypki, a potem dalej w deszczu, ale już po ciemku przez centrum Zakopca i Jarczysko do drogi Oswalda Balzera, którą jadąc pod górę docieramy do auta pozostawionego na parkingu koło noclegu.

Profil trasy:


Trasa: Zakopane Cyrhla - Droga Oswalda Balzera - Łysa Polana - Tatranska Javorina - Zdiar - Palenica - Tatranska Łomnica - Tatranska Leśna - Stary Smokovec - Vysoke Tatry - Tatranska Polianka - Vysne Hagy - Strybske Pleso - Pribylina - Podbanske - Vavrisovo - Liptovsky Hradok - Liptovsky Mikulas - Liptovska Ondrasova - Liptovsky Trnovec - Liptovska Sielnica - Liptovske Matiasovce - Kvacany - Huty - Zuberec - Oravice - Vitanova - Hladovca - Sucha Hora - Chochołów - Dzianisz - Witów - Kościelisko - Zakopane Centrum - Zakopane Cyrhla

Podsumowując, dzisiejszy objazd Tatr był bardzo udany. Co prawda nie udało się pokonać dotychczasowego rekordu dystansu dziennego i przewyższeń, ale mimo tego warto było ponownie objechać Tatry dookoła. Nie chodziło dziś o bicie rekordów, a o sprawdzenie swojej kondycji i możliwość pokonania wielu km w doborowym towarzystwie :) W porównaniu do zeszłego roku pogoda była dla nas dużo łaskawsza, a co za tym idzie widoki o wiele lepsze :)

Asfaltowo do Olsztyna

Czwartek, 21 sierpnia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Rocky dzięki pomocy Gawła ma już założone szosowe oponki przed sobotnim wypadem w góry, więc dziś popołudniu asfaltowa przejażdżka do Olsztyna. Razem ze mną wybrali się jeszcze Marta i Tomek.

Na początek dojazd pod skansen, gdzie dołącza Marta, a kawałek dalej - koło dawnego sądu dojeżdza Tomek. Jedziemy więc przez Kucelin, potem kawałek wzdłuż rzeki i dalej już asfaltem koło Guardiana, przez Odkrzykoń, Kusięta, Turów (gdzie prowadzi nas Tomek) i docieramy do Olsztyna. Krótki postój przy sklepie i powrót. Rozmyślamy jaką wybrać trasę, kiedy okazuje się, że Marta musi jeszcze załatwić jedną sprawę na ulicy Hektarowej. Takim sposobem sytuacja rozwiązała się sama, gdyż kierujemy się tam razem z nią.

Asfaltem przez Kusięta, Brzyszów, Srocko, gdzie prowadzeni przez Martę skręcamy w lewo i bardzo przyjemną asfaltową drogą wiodącą przez las docieramy do czerwonego rowerowego na Mirowie, gdzie skręcamy w lewo w Hektarową. Zrobiło się dość zimno, a ja nie wzięłam sobie nic więcej do ubrania poza tym co miałam na sobie, więc Marta pożyczyła mi swoją zapasową kurtkę (dziękuję bardzo za uratowanie tyłka). Z Hektarowej skręcamy w lewo na Skalną i jedziemy kawałek po piachu, a potem szutrówką do asfaltu (gdzieś w pobliżu Mirowa), skąd dalej kawałek terenem, Na tym odcinku było trochę błota i piachu, więc na szosowych oponkach nie jechało mi się najlepiej. Na szczęście po tej przeprawie dotarliśmy do ulicy Legionów. Koło ronda na Legionów odłącza się Marta i jedzie w stronę Mirowskiej, a ja z Tomkiem jedziemy dalej Żużlową do stadionu Włókniarza. Dalej już samotnie przez Hutników, Alejką Pokoju i przez osiedle do domku.

Na asfalcie oponki Kenda 1,5 spisują się rewelacyjnie, gorzej w terenie :D Na szczęście w sobotę w planie jest tylko i wyłącznie asfalt i tego się trzymajmy :D Po sobotnim wypadzie Rocky znów powróci do terenowych opon :D Dziękuję za dzisiejsze towarzystwo, było bardzo fajnie :)


Rocky w wersji szosowej

Praca i miasto

Środa, 20 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Rano standardowo do pracy, po pracy rundka po sklepach w poszukiwaniu dętki (dopiero w 3 sklepie z rzędu dostałam taką jaką chciałam), po czym powrót do domu.

Po obiadku już w rowerowych ciuchach na Warszawską do sklepu. Pomyślałam sobie, że korzystając z ładnej pogody zamiast autem to pojadę rowerem i to chyba nie był najlepszy wybór. Kultura kierowców w Częstochowie jest daleko w tyle. Początek bez przygód, przez  Alejkę Pokoju, koło sądu, duktem wzdłuż rzeki, pod trasą DK1 i dalej ścieżką rowerową koło Galerii. Tutaj pierwsze nerwy - ludzie nic sobie nie robią ze ścieżki rowerowej i spacerują na niej tak beztrosko, że na nic nie zwracają uwagi. Dalej jadę kawałek przez park na Zawodziu, potem koło wodociągów i dalej już Warszawską. I tutaj nerw konkretny. Sznur aut w korku. A przepisu mówiącego o tym, że rowerzysta ma prawo wyprzedzać auta z prawej strony nikt nie respektuje, a co więcej niektórzy specjalnie widząc jadącego rowerzystę zjeżdżają jak najbliżej krawężnika. Jeden idiota nawet zahaczył lusterkiem moją kierownicę... I jeszcze miał pretensje.

Po zrobieniu zakupów powrót do domu. Warszawską (gdzie znów musiałam użerać się ze sznurem aut na zwężce) do Placu Daszyńskiego. Dalej Ogrodową do Krakowskiej. Na skrzyżowaniu z Katedralną skręcając w lewo ustępuję kierowcy, który skręcając w prawo ma pierwszeństwo. Ten pokazuje ręką żebym jechała, więc jadę kiwając głową w podzięce. Myślę sobie - chociaż jeden uprzejmy, jednak optymizm nie trwał zbyt długo. Ten sam kierowca już na Krakowskiej nie dość, że mija mnie mega szybko - o wiele szybciej niż przepisowa 50, to jeszcze tak blisko, że podmuch wiatru mało mnie nie przewrócił... Wtedy byłam już kompletnie wk... zdenerwowana. Zjechałam na ścieżkę wzdłuż rzeki, którą dojechałam do Bór, Dalej już przez Niepodległości i Równoległą bez przygód do domu.

W domu jeszcze szybka zamiana rowerów i Rockym na Błeszno na myjkę. Powrót przez Stary Raków i Jagiellońską. I tak oto zamiast się na rowerze odstresować to zestresowałam się jeszcze bardziej. I to by było na tyle w zasadzie. Koniec.

Asfaltowo z przygodami

Wtorek, 15 lipca 2014 · Komentarze(0)
Dzisiejsze rowerowe popołudnie minęło pod znakiem nieplanowanych splotów zdarzeń i atrakcji. Nastawiona na samotną jazdę wybrałam się asfaltowo w stronę Olsztyna. Na Jagiellońskiej spotykam Krzyśka z CWR, który postanawia mi towarzyszyć. Chwilę później koło Jagiellończyków spotykamy Łukasza, który kończy trening na dziś. Chwila rozmowy i jedziemy dalej Alejką Pokoju i przez Kucelin.

Koło huty telefon od Magdy. No i Krzysiek jedzie dalej a ja nawracam ścieżką wzdłuż rzeki w stronę Konopisk. Jadę Alejką Pokoju, potem Jagiellońską i dalej asfaltem przez Wypalanki. Tutaj zaczynają się atrakcje...
Jadę sobie spokojnie 35 km/h w strefie do 30 km/h i nagle wyprzedza mnie jadąca dwa razy szybciej ode mnie ciężarówka, a z naprzeciwka auto... no to ja zjeżdżam na pobocze... totalna dysmózgia. No nic po chwili jadę dalej. Ujechałam może z 10 metrów. Nagle słyszę huk. Poczatkowo myślę sobie kapeć... tym bardziej, że przednie koło boje na boki. Zatrzymuje się koło stacji przy Sabinowskiej i okazuje się, że winowajcą jest pęknięta szprycha. Wyciągam ją i jadę dalej przez Dźbów i Wygodę na Kijas mając nadzieję, że to koniec przygód.

Na miejscu okazuje się, że to jednak nie koniec na dziś. Mąż kumpeli informuje mnie, że w przednim kole mam dwóch pasażerów na gapę - dwa kamienie, które wpadły mi  miedzy oponę a felgę - prawdopodobnie podczas przejeżdżania przez remontowany most na Żyznej (bynajmniej tak mi się zdaje, bo wcześniej ich nie zauważyłam). Cóż za pech. No dobra, najpierw pogaduchy, potem się tym zajmiemy.


Gapowicze :)

Przed powrotem akcja kamień. Spuszczamy powietrze z koła, wyciągamy kamyki i pompowanie. Operacja zakończona powodzeniem :) Teraz mogę już wracać do domu. Powrót na szczęście bez przygód. Najkrótszą drogą - asfaltem przez Wygodę, Dźbów i Wypalanki. Cóż za zakręcony dzień.


Asfaltowo

Czwartek, 10 lipca 2014 · Komentarze(1)
Umówiłam się dziś z Sylwią na asfaltowy wypad, z uwagi na wczorajszą ulewę. Dałam również znać o wypadzie na fejsie. Na miejsce startu na Plac Biegańskiego przybyli jeszcze Marek, Piotrek i Janusz. W takim składzie ruszyliśmy.

Najpierw przez Aleje, potem Mirowską i dalej przez Mirów, koło Przeprośnej, Siedlec, Mstów, Zawadę do Malus Wielkich. Tutaj skręcamy w lewo i potem w prawo, jednak okazuje się, że asfalt zamienia się w szuter, a potem w bardziej polną dróżkę, na której jest masa kałuż. Rezygnujemy więc i wracamy na asfalt. I dalej asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. W Olsztynie kierujemy się na zamek. Szybka fotka grupowa i potem we trójkę z Sylwią i Januszem podjeżdżamy na zamek. Fotka na górze i zjazd.



Na zamku z Sylwią


Zjazd z zamku w Olsztynie




Dzisiejsza ekipa :)

Czas wracać. Asfaltem główną, potem w prawo i przez osiedle pod Wilczą Górą, potem Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin, Alejkę Pokoju i Jagiellońską, gdzie rozdzielamy się. Część ekipy jedzie dalej, a ja z Markiem kierujemy się przez osiedle do swoich domów.

Choć terenu poza zamkiem dziś za wiele nie było, to był to bardzo fajny wypad w super towarzystwie :) Pogoda nam dopisała, jechało się całkiem przyjemnie.

Spontaniczny Poraj i Olsztyn

Wtorek, 24 czerwca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nie chciało mi się dziś zbytnio jechać samemu, więc jakieś pół godzinki przed wyjazdem napisałam do Kasi. Uzyskałam pozytywną odpowiedź, więc pozostało mi jedynie samotnie dojechać do skansenu. Dalej już we dwójkę.

Najpierw przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki do Bugaja i dalej wzdłuż rzeki do Słowika. Następnie asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś, Poczesną, Wanaty, Kamienicę i Jastrząb. Dalej obok zalewu do Poraja. Tutaj na chwilę do sklepu po czekoladę i dalej asfaltem przez Choroń i Biskupice. Przed skrętem w pożarówkę mała scysja z jednym kierowcą, który wyskoczył na nas z wielkimi pretensjami, że jeździć nie umiemy i chamsko wyprzedzał nas podczas skrętu - który wcześniej zasygnalizowałam. Cóż... Dalej pożarówką, po czym asfaltem koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki (gdzie mijamy się z Abovo) na Kucelin. Na Alejce Pokoju żegnam się z Kasią i dalej samotnie do domu.

Bardzo fajny popołudniowy wypad w spokojnym tempie. Spontany są jednak fajne :)

Czechy vol.3 - Priessnitz Lazne i Elektrownia Dlouhe Strane

Sobota, 21 czerwca 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nadszedł trzeci dzień przemierzania Czech rowerem. Na dziś Skowronki zaplanowały wyprawę na elektrownię szczytowo - pompową Dlouhe Strane (1310 m n.p.m.). Tak jak wczoraj dojeżdżamy autem do Jesenika i tutaj rozpoczynamy dzisiejszą jazdę.

Zanim jednak udamy się na elektrownię pokonujemy 3,5 km asfaltowy podjazd o średnim wzniesieniu 12% do uzdrowiska Priessnitz Lazne. Uzdrowisko zwróciło naszą uwagę już w czwartek, a dziś wreszcie udało nam się do niego dotrzeć. Uzdrowisko słynie z metod leczenia przy wykorzystaniu hydroterapii. Uzdrowisko założył Vinzent Priessnitz, który znany był z leczenia opierajacego się na wyłącznym stosowaniu wody bez współdziałania z jakimikolwiek medykamentami i ziołami. W 1830 roku Vinzent otrzymał oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych.

Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne
Przed uzdrowiskiem Priessnitz Lazne

Uzdrowisko Priessnitz Lazne
Uzdrowisko Priessnitz Lazne

Altanka przy uzdrowisku
Altanka przy uzdrowisku

Podjazd był, teraz czeka nas zjazd do Jesenika. Dziś na szczęście jest już sucho, więc zjazdy są o wiele szybsze. Od Jesenika musimy pokonać jakieś 18 km do Cervenohorskiego Sedla. Początkowo jedziemy w miarę po płaskim przez Adolfovice, Bela p. Pradedem. Dalej przez Filipovice, gdzie zaczyna się już konkretny podjazd. Po dotarciu do Cervenohorskiego Sedla chwila przerwy na przystanku, gdzie spotykamy szosowca z Bytomia. Chwilkę z nim rozmawiamy i dalej w drogę. Czeka nas teraz jakieś 8 km zjazdu do miejscowości Kouty nad Desnou, więc trzeba się cieplej ubrać, bo dzień dziś chłodny i bardzo wietrzny. Po zjeździe znów rozbieranie się przed kolejnym podjazdem, który wynosi około 14 km. Jedziemy w dalszym ciągu asfaltem czerwonym szlakiem rowerowym, mijając po drodze dolny zbiornik elektrowni, aż docieramy do zbironika Dlouhe Strane Horni.

W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane
W drodze na dolną elektrownię Dlouhe Strane

Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strnae
Przy zbiorniku dolnym elektrowni Dlouhe Strane

Górski potoczek
Górski potoczek

Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane

Widok na zbiornik dolny elektrowni
Widok na zbiornik dolny elektrowni

Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane
Podjazd na górny zbiornik Dlouhe Strane

Z Pradziadem w tle
Z Pradziadem w tle

Ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że w zbiorniku górnym wody brak :( Zbiornik wygląda bardziej jak pustynia. W elektrowni szczytowo pompowej zamienia się na energię elektryczną grawitacji poprzez wpompowanie wody ze zbiornika dolnego do górnego w okresie nadwyżki produkcji nad zapotrzebowaniem na energię elektryczną (np. w nocy), a następnie, w godzinach szczytu, następuje odwrócenie procesu. Kilka fotek na szczycie i zjazd w dół.

Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m
Górny zbiornik elektrowni Dlouhe Strane - 1310 m n.p.m

Widok na Pradziada z elektrowni
Widok na Pradziada z elektrowni

Rowerowy parking przy zbiorniku
Rowerowy parking przy zbiorniku

Widok na wiatraki
Widok na wiatraki

Podczas zjazdu robimy sobie przerwę na jedzonko w znajdującej się 2 km niżej drewnianej chatce, po czym zjeżdzamy w dół do Kouty nad Desnou, po drodze robiąc jeszcze kilka krótkich przystanków na fotki. Na zjaździe towarzyszy nam bardzo silny i przeraźliwie zimny wiatr.

Na zjeździe z elektrowni
Na zjeździe z elektrowni

Zjazd z górnego zbiornika
Zjazd z górnego zbiornika

Na zjeździe z górnego zbiornika
Na zjeździe z górnego zbiornika

Wracamy taką samą trasą jak poprzednio, więc czeka nas jeszcze jeden podjazd do Cervenohorskiego Sedla, po czym już tylko zjazd do Filipovic i dalej w miarę po płaskim przez Adolfovice do Jesenika.

Pomimo straszliwie zimnego wiatru, dziś na szczęście nie padało, więc widoczność w porównaniu z dniem wczorajszym była o niebo lepsza. Widoki rewelacyjne :) Warto było się trochę pomęczyć by móc nacieszyć oko takimi widokami :)