Pierwszy raz w sezonie rower na dworze. Krótka wycieczka do Olsztyna w zimowych warunkach. W terenie praktycznie większość jazdy jak po lodowisku. Przez Błeszno, koło Michaliny, przez Bugaj, laskiem do torów, pożarówką do końca i asfaltem do leśnego. Krótki postój na herbatkę i powrót terenem przez Skrajnicę, potem rowerostradą, przez lasek do Bugaja, koło Michaliny i przez Błeszno. O dziwo komfort termiczny nie najgorszy, ręce wytrzymały, jedynie palce u stóp trochę zmarznęły.
Natalka została z babcią a my z Alkiem wybraliśmy się do Mstowa do sadów. Trasa praktycznie cały czas asfalt. Przez osiedle, potem Aleja Pokoju, Kucelin, Odlewników, Legionów, Srocko, Siedlec do Mstowa. Na rynku chwila postoju przy gigantycznym jabłku i jedziemy dalej. Terenem niebieskim pieszym do sadów. Gdzie znów chwila przerwy by zebrać kilka jabłuszek leżących na ziemi. Czas goni więc dalej niebieskim pieszym do Małus. Dalej asfaltem
przez Małusy, Brzyszów, Srocko, Legionów i analogicznie jak wcześniej
przez Kucelin i Aleję Pokoju. Jeszcze na chwilę na myjkę, po czym do
domu. Pogoda wyśmienita. Fajnie, że udało się wyrwać na krótką
przejażdżkę :)
Znów udało się popołudniu wyrwać na rower. Umówiłam się z Darią pod skansenem. Na miejscu poza Darią byli jeszcze Ewa, Rafał i Zbyszek. W takim składzie ruszamy w stronę Olsztyna.
Przez Kucelin, wzdłuż rzeki, koło Guardiana, terenem koło torów, a potem pożarówką do końca. Tutaj chwila przerwy i powrót, częściowo już po zmroku. Asfaltem w stronę Biskupic, potem terenem pomarańczowym rowerowym, następnie kawałek niebieskim, pożarówką, terenem do torów, przez lasek do Bugaja, koło Michaliny i przez Błeszno.
Gdy zapadł zmrok zrobiło się bardzo chłodno. Palce u rąk i nóg nieco zmarzły. Coraz szybciej robi się ciemno i jest coraz chłodniej. Zima coraz bliżej.
Wykorzystując super pogodę i dzień wolny od pracy, postanowiliśmy w przerwie innych zajęć wybrać się na krotką przejażdżkę do Olsztyna. Początkowo jedziemy przez Błeszno, dalej koło Michaliny, kawałek asfaltem przez Bugaj, po czym już cały czas terenem przez lasek i szlakiem żółtym pieszym aż do samego Olsztyna.
Powrót do domu także terenem przez Górę Ostrówek i przez Skrajnicę, z tym, że dziś jedziemy dla odmiany koło ambony. Następnie rowerostradą i terenem zielonym rowerowym do torów. Tutaj okazuje się, że zaraz będzie odjeżdżał pociąg towarowy, więc postanawiamy jechać asfaltem koło Guardiana. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki i znów asfaltem przez Kucelin do Alejki Pokoju. Na koniec jeszcze na chwilę na myjkę i do domu.
Ruiny zamku w Olsztynie
Jesienne chmurki
Jesień :)
Jesień
Pogoda do jazdy dziś wyśmienita. Piękna złota polska jesień. Oby takich dni było jak najwięcej :) Fajnie, że w między czasie innych obowiązków udało się wyrwać na chwilę na rower.
Dziś tylko kilka km w kamieniołomie w Rudnikach przy okazji I Mistrzostw XC Eliminator o Puchar Wójta Rędzin. W zawodach startowali Alek i Łukasz z naszego teamu, a ja postanowiłam im kibicować. Trasa wyścigu nie należała do prostych. Nie brakło ciekawych technicznych zjazdów. Jak na pierwszy raz to trzeba przyznać, że organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty. Jedyne czego wg. mnie brakowało to jakiegoś punktu serwisowego dla zawodników. Ale impreza i tak była udana.
Dziś popołudniu spokojna wycieczka w Sokole Góry z Darią, dwoma Rafałami i Marcinem. Start tradycyjnie pod Jagiellończykami.
Początkowo przez Aleję Pokoju, koło dawnego sądu i przez Kucelin, gdzie dogania nas Alek, który dziś odbywał szybki trening. Dalej koło Guardiana, terenem wzdłuż torów, po czym zielonym i żółtym pieszym. Następnie kawałek asfaltem w stronę Olsztyna, po czym szlakiem żółtym rowerowym przez Sokole Góry. Dojechaliśmy do czerwonego szlaku pieszego prowadzącego na Puchacz. Chłopaki próbowali podjazdu, a my z Darią udałyśmy się żółtym rowerowym z powrotem do parkingu. Po chwili dogonili nas oba Rafały. Jedynie Bartek postanowił zrobić pętelkę po koronie Sokolich.
Gdy byliśmy już przy parkingu dojechał do nas Alek, który zakończył już dzisiejszy trening i postanowił wracać z nami. Poczekaliśmy jeszcze na Bartka i udaliśmy się w drogę powrotną. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem pożarówką do końca. Terenem wzdłuż torów, po czym koło Guardiana i przez Kucelin do dawnego sądu, gdzie opuszcza nas Bartek. Chwilę później, koło skansenu żegnamy się z Rafałem i jedziemy we czwórkę Aleją Pokoju i koło Jagiellończyków. My z Alkiem zatrzymujemy się jeszcze przy myjce, gdzie żegnamy Skowronki i po umyciu rowerków udajemy się do domu.
Bardzo fajna popołudniowa wycieczka w fajnym towarzystwie i spokojnym tempie. W dodatku udało się uniknąć deszczu, gdyż gdy tylko weszliśmy do domu to zaczęło padać.
Upał do jazdy nie zachęca, ale mimo tego zdecydowaliśmy się na spokojny wypad do Olsztyna. Początek przez osiedle, potem Aleją Pokoju, przez Kucelin, koło Guardiana, terenem wzdłuż torów i pożarówką do końca. Następnie asfaltem w stronę rynku. Wcześniej jednak skręcamy w stronę Skrajnicy. Po drodze spotykamy EdytKę z Maćkiem. Chwila pogaduch i jedziemy dalej. Przez Górę Ostrówek, a potem asfaltem przez Skrajnicę, rowerostradą, terenem do torów, przez lasek do Bugaja, koło Michaliny i przez Błeszno do domu. Pomimo ostatnich wydarzeń fajnie było się ruszyć z domu na rower.
Dziś popołudniu umówiliśmy się na rower z Łukaszem, celem pokręcenia się nieco po Sokolich Górach. najpierw na Błeszno na miejsce spotkania, a następnie już we trójkę.
Koło Michaliny, asfaltem przez Bugaj i pozarówką aż do samych Sokolich. W Sokolich prowadził Łukasz. Najpierw żółtym pieszym (w drugą stronę niż zwykle jeździmy), po czym kawałek czarnym i czerwonym. Zbaczamy z czerwonego szlaku i jedziemy jakąś bliżej nieznaną mi ścieżką. Najpierw trudny podjazd, po czym zjazd. Podjazd pokonany do połowy, zjazd w zasadzie również. Najpierw zjeżdżał Łukasz, za nim jechał Alek. Ja na końcu. Gdy byłam już na zjeździe usłyszałam tylko od Alka "nie zjeżdżaj". Było już nieco za późno. Zjechałam kawałek, po czym wyciełama z roweru jak torpeda, tak samo jak Łukasz chwilę wcześniej. Kręcąc się jeszcze trochę różnymi ścieżkami dotarliśmy do czerwonego pieszego. Znany już podjazd na Puchacz. Dziś częściowo pieszo, gdyż piachu pełno. Następnie kawałek słynnymi ścieżkami, po czym w prawo i obok jaskiń i przeróżnymi ścieżkami, którymi dotarliśmy do żółtego pieszego.
Po wyjechaniu z Sokolich asfaltem do Olsztyna uzupełnić płyny, po czym powrót asfaltem w stronę Biskupic, pożarówką, przez lasek do Bugaja i koło Michaliny. Jedziemy jeszcze we trójkę na myjkę koło BP, gdzie rozdzielamy się i Łukasz wraca do domu, a my jedziemy jeszcze do sklepu, a następnie do domu. Dziś na szczęście upał nie był aż tak dokuczliwy jak w ciągu ostatnich dni, zatem dziś jechało mi się całkiem lekko i przyjemnie, zresztą tempo pomijając Sokole Góry mieliśmy dziś dość szybkie :)
Nadszedł wreszcie ten długo wyczekiwany dzień. Wjazd na najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżkę (1602 m. n.p.m.). Całość podjazdu to 13,5 km. Start honorowy, podczas którego wszyscy jadą spokojnie za samochodem organizatora odbywał się koło domu wypoczynkowego Bachus, natomiast właściwy start lotny kilometr dalej.
Pierwsze około 3 km to podjazd asfaltem do Świątyni Wang. Tutaj rozpoczyna się podjazd po tzw. kocich łbach. Już na początku widzę jak zawodnicy jeden za drugim prowadzą rowery. I to Ci sami, którzy chwilę wcześniej wyprzedzali mnie na asfalcie. Myślę sobie, cóż to musi być za podjazd, ale jadę dalej powoli, ale jadę. Mijam tych, ktorzy idą. Około 7 km docieram na Polanę, przez którą wczoraj szliśmy na skałki. Trasa skręca w lewo i znów dalsza część podjazdu.
Podjechałam w zasadzie całość, poza ostatnimi dwoma metrami, gdzie straciłam równowagę z gorąca i przednie koło uciekło na bok. Trochę wstyd. Za rok jak się uda będzie co poprawiać. Po wjeździe wspólny zjazd za samochodem organizatora. Gdzieś w połowie 8 km pierwszy bufet. Biorę kubek wody i jadę dalej. jeden z obsługujących bufet oblewa mnie kubikiem wody. Zbawienie w taki upał. Mniej więcej od tego momentu jadę łeb w łeb z jedną z zawodniczek z kategorii K3. Dziewczyna ciągle mnie dopinguje widząc, że upał mnie zabija.
W drodze na Śnieżkę
Na 10 km mijam Dom Śląski. Ostatni orientacyjny punkt dzisiejszej trasy. na szczyt coraz bliżej. Chwila odpoczynku, gdyż jest jakiś kilometr zjazdu, po czym rozpoczyna się najtrudniejsza część podjazdu. Tuż przed ostatnim z zakrętów widzę dopingujących mnie Alka i Pawła, którzy już dawno szczyt zdobyli i zdążyli odpocząć. Doping działa mobilizująco, na zakręcie udaje mi się wyprzedzić dwie konkurentki - między innymi tą, która również mnie dopingowała. Sporo ludzi znów rowery prowadzi. Ja jeszcze jakoś jadę. Jakoś, bo w tempie takim, że Alek swobodnie idzie obok mnie. Ostatni zakręt i już końcówka. Jakieś 15 metrów do mety. Jestem już wyczerpana. Na ostatnich dwóch metrach ucieka mi przednie koło w bok i nie mam już jak ruszyć... Myślę sobie - cóż za wstyd, podjechałam 13,5 km a ostatnie 2 metry na nogach... Ale najważniejsze, że to już szczyt. Śnieżka zdobyta :)
Gdzieś po koniec wjazdu
Końcówka
Na szczycie odpoczynek, kilka pamiątkowych fotek i pogaduchy z Patrycja i Andrzejem z Bike Atelier Team. Nastepnie powolny zjazd, a częściowo zejście do Domu Śląskiego, obok którego znajdował się bufet żywieniowy. Tutaj również wszyscy zawodnicy oczekiwali na wspólny zjazd za autem organizatora.
Szczyt zdobyty :)
Rodzinnie
Początkowo myślałam, że jak podjazd już za mną, to zjazd będzie tylko przyjemnością. Nic bardziej mylnego. Zjazd z prędkością około 20 km/h po kocich łbach w grupie 350 osób nie był najłatwiejszy. Nie dość, że ręce bolały niesamowicie, to trzeba było uważać także na innych zawodników, by żadnego nie zahaczyć kierownicą. Moment gdy wyjechaliśmy na asfalt koło Świątyni Wang był zbawieniem :)
Profil podjazdu na Śnieżkę:
Po dotarciu do mety udaliśmy się najpierw do auta przebrać się, a potem na dekorację, gdyż zarówno ja jak i Paweł uplasowaliśmy się na 5 miejscu w swoich kategoriach wiekowych. Jestem zadowolona z dzisiejszego wyniku (godzina i 34 minuty) gdyż w obliczu dzisiejszego upału trochę wątpiłam w to, że w ogóle uda mi się wjechać na Śnieżkę. jednak nie mogłam zmarnować takiego dopingu :) Świetna impreza. Mam nadzieję, że za rok również uda się w niej uczestniczyć i poprawić tegoroczne niedociągnięcia :)
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.