Droga do i z pracy, a potem Kusięta i Ossona
Trasę wymyślałam na bieżąco. Pojechałam przez osiedle, Aleją Pokoju, potem koło skansenu i asfaltem w stronę huty. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki na Bugaj. Kawałek asfaltem i w lewo w lasek, którym dojechałam do torów. Przeprowadziłam rower na drugą stronę i pojechałam kawałek terenem w stronę nastawni. Następnie asfaltem w stronę Kusiąt. Na skrzyżowaniu skręciłam w lewo w teren, minęłam ciekawie wyglądającą hopkę, jednak przejechałam obok :D Kawałek prosto, na rozjeździe w prawo, przez tory i do czerwonego rowerowego. Na czerwonym w lewo.
Zatrzymałam się na moment na szlaku. W tym momencie spotkałam przejeżdżającego rowerzystę, który zapytał mnie o drogę do Częstochowy. Zaproponowałam, że w zamian za towarzystwo mogę go kawałek poprowadzić. No i nici z samotnej jazdy :D Po chwili rozmowy dowiedziałam się, że ów rowerzysta ma na imię Krzysiek i jest przedstawicielem Kellys'a. Przyjechał do Częstochowy służbowo z Konina i zabrał ze sobą rower by zwiedzić okolicę. Pomyślałam na szybko, że pokażę mu górę Ossona, bo narzekał, że mało mamy terenowych podjazdów.
Czerwonym rowerowym dojechaliśmy do asfaltu, gdzie skręciliśmy w lewo. Kawałek po asfalcie i w prawo na czerwony pieszy. Szlakiem w stronę Ossona. Krzysiek wjechał na sam szczyt bez problemu. Ja wjechałam na dwa razy. Przy okazji dostałam kilka wskazówek jak najefektywniej wjeżdżać pod górę i jak jeździć po piachu, którego na szlaku pieszym i w okolicach Ossona było dość sporo. Po zjeździe z góry pojechaliśmy ścieżką na Legionów, a potem w lewo w stronę huty.
Na szybko wpadł mi pomysł by pojechać przez cmentarz żydowski. Krzysiek był zdumiony ile ciekawych miejsc można u nas zwiedzić. Po wyjeździe z cmentarza pojechaliśmy duktem w stronę huty. Wyjechaliśmy na kostkę brukową niedaleko ronda. Dalej w stronę dawnego sądu i obok skansenu. Doprowadziłam "nieznajomego" Aleją Pokoju do linii tramwajowej, gdzie pożegnaliśmy się i on pojechał w stronę centrum. Ja zrobiłam jeszcze kółeczko przez Alejkę do Lidla, a potem Jagiellońską przez osiedle do domu.
Nie lubię jeździć w samotności, wtedy za dużo myślę, w dodatku same negatywne rzeczy przychodzą mi do głowy. Chociaż w sumie patrząc na to z drugiej strony - jakbym nie pojechała dziś sama, może nie spotkałabym nieznajomego bikera? Nie ma co gdybać, w każdym razie - Krzysiek - może kiedyś to przeczytasz, może nie - dziękuję za towarzystwo :)
Mój rumak przy małej hopie :D
Widok na hutę z góry Ossona:
Towarzysz podróży: