Droga do i z pracy, a potem po mieście

Czwartek, 17 maja 2012 · Komentarze(2)
Najpierw rano do pracy, troszkę krócej niż zwykle bo na końcu ulicy przez lasek. Wiało tak mocno, że chyba pierwszy raz w życiu jechałam w terenie szybciej niż asfaltem. A do pracy jechałam dłużej niż zawsze.
Po pracy razem ze STi pozałatwiać na mieście kilka spraw przed weekendowym wyjazdem. Na początek do galerii Jurajskiej – do Orange
i Rossmann’a. Następnie do ING Banku w I Aleję NMP. Potem do Rafała do Dobrych Sklepów Rowerowych popytać o ramy. W poniedziałek na przymiarkę dwóch rowerów na ramach, które oglądałam.

Jak już wszystko było załatwione i zostało mi trochę czasu postanowiłam pojechać na stadion Włókniarza, ku pamięci Lee Richardson’a. Dawniej kiedy w naszym klubie jeździli Sebastian Ułamek, Ryan Sullivan, czy Lee mocno kibicowałam Włókniarzowi. Z czasem coraz mniej, bo pojawiły się inne zainteresowania, ale o Lee nie zapomnę. Pamiętam jeszcze czasy, gdy na mojej ulicy był bar Speedway, w którym wisiały plakaty i zdjęcia z żużlowcami Włókniarza. Lee zawsze uśmiechnięty.

W drodze powrotnej spotkanie z bardzo chamskim i perfidnym kierowcą. Jadę ulica Lipową. Skrzyżowanie z gajową - drogi równorzędne, zasada ustąp z prawej. Przede mną jakieś auto, nie zwróciłam uwagi jakie, ale to mało istotne. Po naszej lewej taksówka - my mieliśmy pierwszeństwo. Taksówkarz ustąpił pojazdowi przede mną, mnie już nie, bo przecież rower nie jest uczestnikiem ruchu i można go olać. Miałam skręcić w prawo ale postanowiłam pojechać prosto wprost przed maskę taksówki. W ostatniej chwili gość się zatrzymał prawie przede mną i jeszcze głową kiwał :/ Takich to trzeba by było chyba wsadzić na rower i zachować się wobec nich identycznie, może by się czegoś nauczyli.

Miejsce pamięci dla Lee Richardson’a:



„Niech oni się uśmiechną, Lee by tego chciał...”

Komentarze (2)

Prędkość była wolna - taksówkarz dopiero ruszał, ja też jechałam powoli.
Ogarnia mnie straszna złość, wiedząc, że tak traktuje się rowerzystów. Sama też często jeżdżę autem, ale na rowerzystów uważam i nie wymuszam pierwszeństwa w tak perfidny sposób.

co do żużlu - jedni by powiedzieli, że trzeba być wariatem, żeby jechać motorem bez hamulców tak szybko, ale coś widocznie tym jest co potrafi wciągnąć. Jednych wciągają motory, innych rowery, jeszcze innych rajdy samochodowe. Ważne by robić to co się lubi.

Wczoraj odwiedziłam miejsce, gdzie zginął mój rajdowy wzór - Janusz Kulig - na pomniku był napis, który można by było również przytoczyć przy okazji śmierci Lee - "I krótkie życie jest dostatecznie długie, by przeżyć je szlachetnie"

EdytKa 18:45 poniedziałek, 21 maja 2012

Ech.... żużel. Cyrk na motorach od którego nie można oderwać oczu. Coś co powinno być radosną zabawą zbiera czasem najgorsze z możliwych żniwo. Nie powinno tak być...

A co do egzekwowania swoich praw na ulicy to uważaj. Lepiej czasem odpuścić. Cmentarz pełen jest takich co mieli pierwszeństwo...

poisonek 18:31 poniedziałek, 21 maja 2012
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!