Wpisy archiwalne w kategorii

9) W towarzystwie

Dystans całkowity:23261.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1034:45
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:116128 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:18886 kcal
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:41.84 km i 2h 27m
Więcej statystyk

Trening podjazdów, czyli jedz buraki :D

Środa, 6 marca 2013 · Komentarze(11)
Dzisiaj wieczorny wypad w towarzystwie Kasi i Łukasza. Umówiliśmy się jak zawsze pod skansenem. Celem wycieczki był Poraj, na miejscu spotkania zadecydowaliśmy, że jedziemy w całości asfaltem.

Na początek standard, czyli koło sądu, przez Kucelin, koło Ocynkowni, Guardiana i przez Kusięta do Olsztyna. Chwila postoju na rynku. Od samego początku narzuciłam dość spore tempo, na każdym podjeździe zostawiając towarzyszy z tyłu. Na zjazdach zwalniałam, by odpocząć. Z Olsztyna dalej asfaltem, koło leśnego i przez Biskupice. Na szczycie górki znów chwila postoju, by poczekać na Kasię i Łukasza. Dalej przez Choroń do Poraja. Potem główną drogą przez Poraj, Osiny i Kolonię Borek. Następnie po drodze z cegieł przez Poczesną i Nową Wieś. Dalej znów asfalt przez Korwinów i Słowik. W Słowiku Łukasz opada z sił. Na postoju ratuję go odrobiną czekolady. Ze Słowika wyjeżdżamy na DK1 i jedziemy chodnikiem wzdłuż trasy. Przy nowej linii tramwajowej rozjeżdżamy się i Kasia z Łukim jedzie dalej prosto, a ja pod mostem do Jesiennej.

Bardzo fajna wycieczka, w dobrym tempie i miłym towarzystwie. Pogoda wyśmienita, wieczór bardzo ciepły. Jedyne czego mi dziś brakowało to SPD w Rockim. Momentami nogi odrywały mi się od pedałów. W drodze powrotnej lekko przeszkadzał mocny wiatr, ale nie poddaliśmy się. Trochę mnie chyba tylko przewiało, bo od Biskupic dopadł mnie straszny katar i zaczęłam non stop kichać. Oby nie skończyło się to chorobą :)

Mstów i Olsztyn terenowo

Niedziela, 3 marca 2013 · Komentarze(11)
Dzisiaj razem z Alkiem wybraliśmy się na terenową wycieczkę w towarzystwie Bartka, Rafała, Tomka, i przemka, który dziś dyktował tempo i wybierał trasę. Miała jechać z nami jeszcze Daria, ale niestety rozchorowała się.

Wyruszyliśmy standardowo z pod skansenu. Początek asfaltem przez Kucelin. Jechaliśmy cały czas prosto, nagle Przemek bez żadnej zapowiedzi postanowił skręcić w lewo w stronę szpitala hutniczego. W efekcie jego działania, mając już przed oczami upadek na asfalt, w ostatniej chwili udało mi się wyprowadzić zimówkę z poślizgu. Poczułam się prawie jak żużlowiec. Dalej Przemek poprowadził przez cmentarz żydowski, asfaltem przez Legionów i terenem przez Górę Ossona. Podczas podjazdu zaczęłam żałować, że nie pojechałam dziś na Rockim, tylko na zimówce. Niestety nie udało mi się podjechać całości. Będąc już na szczycie, okazało się, że Rafał musi wracać do domu, więc dalej pojechaliśmy w pięcioosobowym składzie. Zjechaliśmy z Ossona do ulicy Bursztynowej. Następnie kawałek asfaltem i potem znów terenem przez Przeprośną Górkę, gdzie podjechałam bez problemów. Chwila przerwy koło sanktuarium Ojca Pio i potem szybki terenowy zjazd.



Następnie asfaltem do Mstowa. Przed dojazdem do rynku skręcamy w prawo i robimy terenową pętelkę koło stodół, po czym ponownie wyjeżdżamy na asfalt i kierujemy się koło kościoła w stronę snowparku. Następnie terenowy podjazd koło snowparku. Na zimówce nie udało mi się pokonać podjazdu. Alek widząc, że jest mi ciężko zaproponował, że zamienimy się rowerami. Przemek postanowił jeszcze raz zmierzyć się z podjazdem, więc korzystając z okazji i ja zdecydowałam, że spróbuję podjechać Giantem. Podjazd okazał się o niebo lepszy niż na zimówce. Efekt widać na filmiku:



Ze snowparku zjechaliśmy ścieżką między drzewami nad staw, gdzie zrobiliśmy chwilę przerwy w altance. Następnie tą samą ścieżką podjechaliśmy znów na górę snowparku. Na Giancie podjeżdżało mi się o wiele łatwiej niż na zimówce. Stokiem zjechaliśmy do asfaltu. Patrząc jak szybko Alek zjeżdża moją zimówką zastanawiałam się tylko kto wyjdzie z tego cało - on czy rower :D Na szczęście oboje to przeżyli. Dalej kawałek asfaltem, po czym ponownie terenem niebieskim pieszym koło sadów owocowych, aż do Małus. Na samym początku pieszego szlaku, koło ujechało mi na koleinie i zaliczyłam glebę. Chłopaki nawet nie zauważyli, że mnie nie ma, bo jechałam na końcu. Nie mogłam się ani podnieść, ani wypiąć z SPD, więc leżąc czekałam, aż ktoś zauważy moje zniknięcie. Po jakichś dwóch minutach wrócił się po mnie Alek i pomógł mi się pozbierać. Reszta ekipy czekała już w Małusach.

Przez Małusy kawałek asfaltem i znów terenem niebieskim pieszym do Turowa. W Turowie przez tory kolejowe i dalej terenem niebieskim pieszym, a potem dziurawym asfaltem zielonym rowerowym koło bunkrów w Ciecierzynie do Zrębic. Następnie kawałek główną drogą do Przymiłowic. Koło stacji benzynowej w lewo znów w teren na niebieski pieszy / zielony rowerowy. Z każdym metrem śniegu pod kołami było coraz więcej. Jednocześnie metr po metrze zaczęło mi się coraz ciężej kręcić na Giancie. Po pewnym odcinku nagle zaczęły przeskakiwać kulki w suporcie. No cóż, zajechałam suport. Na szczęście mtbiker i tak miał zamiar go wymienić. Ponownie zmieniliśmy się rowerami, żebym nie męczyła się z tym suportem. Ledwo wsiadłam na zimówkę i po chwili na śnieżnej koleinie zaliczyłam drugą dziś glebę. Zjechaliśmy na zółty rowerowy i udaliśmy się w stronę Sokolich Gór. Na początku zółtego szlaku było jeszcze więcej śniegu, który miejscami był dość zmrożony. Nie było łatwo jechać, efektem czego zaliczyłam dwa kolejne upadki minuta po minucie. Dalej śnieg stopniowo znikał. Przez Sokole Góry jechaliśmy najpierw czarnym rowerowym / żółtym pieszym, a potem czerwonym pieszym, aż dojechaliśmy do zamku w Olsztynie. Dalej Przemek z Bartkiem pojechali terenem przez Lipówki, a my z Alkiem i Tomkiem asfaltem prosto do leśnego.

Nie zdążyliśmy jeszcze wejść do środka i już chłopaki do nas dojechali. W leśnym siedzieli już inni rowerzyści. Ogrzaliśmy się trochę i trzeba było wracać. Do domu jechałam ponownie Giantem, gdyż chwilę przed dojazdem do leśnego suport zaczął znów normalnie pracować. Powrót najpierw asfaltem, potem kawałek terenem zielonym rowerowym przez Skrajnicę. Koło kapliczki Bartek, Przemek i Tomek pojechali dalej terenem, a my z Alkiem asfaltem przez Skrajnicę, potem rowerostradą, kawałek terenem do torów, przez lasek do Bugaja, asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Zahaczyliśmy jeszcze o myjkę i potem już prosto do domu.

Dzisiejsza wycieczka trochę mnie zmęczyła. Wczoraj byłam pełna energii, a dziś czułam się jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie siły. Biorąc pod uwagę pogodę i obecne możliwości czasowe i wydaje mi się, że marzec 2013 w porównaniu do poprzedniego roku będzie bardzo słaby :(

Podjazd na Przeprośną Górkę © EdytKa


Podjazd na Przeprośną II © EdytKa


Alek na podjeździe na Przeprośną Górkę © EdytKa

Spontaniczny Olsztyn

Sobota, 2 marca 2013 · Komentarze(4)
Nie planowaliśmy na dziś żadnej wycieczki, jednak pogoda była na tyle przyjemna, że gdy tylko dostałam sms od Rafała z informacją o wypadzie do Olsztyna, to podjęliśmy z Alkiem szybką decyzję i skorzystaliśmy z propozycji.

Wyruszyliśmy ode mnie z domu. Jagiellońską i Aleją Pokoju pojechaliśmy w stronę huty. Koło dawnego sądu minęliśmy się z Agnieszką i Mariuszem, którzy najprawdopodobniej wracali z Olsztyna. Kawałek dalej, przy moście nad rzeką czekali już na nas chłopaki z Jurabike - Rafał, Zbyszek i Adam. W pięcioosobowym składzie pojechaliśmy ścieżką wzdłuż rzeki, a potem asfaltem koło Guardiana. Następnie kawałek terenem zielonym rowerowym, potem rowerostradą do końca i asfaltem przez Skrajnicę do Olsztyna. Jechało mi się dziś na tyle wyjątkowo lekko i przyjemnie, że chłopaki mieli problem, by za mną dziś nadążyć. Przejechaliśmy koło zamku, po czym terenem podjechaliśmy na Lipówki. Następnie szybki zjazd z Lipówek i dalej terenem koło Biakła do żółtego rowerowego. Żółtym szlakiem do baru leśnego na krótką przerwę.

Przed drogą powrotną mtbiker zaproponował zamianę rowerów, by zobaczyć jak jeździ się na Rockim. W efekcie ja jechałam na jego Giancie. Powrót jedną z krótszych tras, w nieco wolniejszym tempie, by chłopaki mogli nadążyć. Najpierw powrót asfaltem do rynku w Olsztynie, potem kawałek główną drogą i potem przez Wilczą Górę do nastawni. Następnie terenem zielonym rowerowym wzdłuż torów, na drugą stronę i przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj do przejazdu kolejowego i przez Michalinę do DK1. Adam ze Zbyszkiem pojechali prosto wzdłuż trasy, a my z Alkiem i Rafałem udaliśmy się jeszcze w dół na myjkę. Po umyciu nasze rowerów Rafał pojechał w stronę Rakowa, a my z Alkiem Jesienną do domu.

Sama nie wiem skąd, ale miałam dziś w sobie bardzo dużo energii :) Mam nadzieję, że chłopaki wybaczą mi narzucone tempo. Nie ma się co dziwić, że mieli dziś mniej sił - Rafał po dłuższej chorobie, a Adam pierwszy raz w sezonie na dwóch kółkach. Co by nie było, to spontaniczne, nieplanowane wypady są bardzo fajne, szczególnie w dobrym towarzystwie :)

Interwałowa pętla po asfalcie

Niedziela, 24 lutego 2013 · Komentarze(4)
Tym razem to ja miałam większą ochotę wyjść na rower. Było trochę mokro i wietrznie, ale mimo tego wybraliśmy się na asfaltową pętlę. Nie zabrałam ze sobą swojego roweru, więc miałam okazję sprawdzić jak jeździ się na Cube Aleksandra.

Najpierw asfaltem przez osiedle do Pogorii III. Dalej ścieżką rowerową przy Pogorii - koło molo i bocznicy kolejowej. Następnie kawałek terenem prze błoto, po drodze mijając jedne tory i drugie. Po wyjechaniu z terenu przez pomost i na Pogorię IV. Asfaltem wzdłuż zalewu aż do Wojkowic. Potem już cały czas asfaltem przez Chałupki, Zarzecze, Starą Wieś, Przeczyce, Targoszyce, Sadowie, Zawadę, Pasternik, Najdziszów, Sadowie Drugie, Sławniów, Pałęczak, Gaj, i ponownie przez Starą Wieś, Zarzecze do Chałupek. Dalej analogicznie jak wcześniej wzdłuż Pogorii IV i III do domu.

W trakcie dzisiejszej przejażdżki pokonaliśmy dość sporo podjazdów. Właśnie wtedy najbardziej odczułam różnicę jadąc rowerem dużo lżejszym od mojego. Podjazdy były o wiele lżejsze niż dotychczas. Aby nie było zbyt lekko, w drugiej połowie pętli, gdy kierowaliśmy się już z powrotem, jazdę utrudniał stosunkowo mocny i zimny wtwarzowiatr, przez który większość wody z kałuż leciała mi prosto na twarz. Chyba muszę zacząć odchudzać Rockiego :D

Na podjeśdzie przed Sadowiem Drugim © EdytKa


Ostatki śniegu tej zimy © EdytKa


Na molo na Pogori III © EdytKa

Pogoria III, IV i Bukowa Góra

Niedziela, 17 lutego 2013 · Komentarze(4)
Już myślałam, że nie pozbieram się w niedzielę z łóżka, jakoś bardzo mozolnie mi to szło. No ale skoro specjalnie przywiozłam ze sobą rower, żeby razem z Alkiem wybrać się na krótką wycieczkę to trzeba było jakoś się przemóc. W końcu udało się i ruszyliśmy w drogę.

Najpierw ulicami miasta, by wyjechać poza osiedle. Następnie kawałek przez park, po pokrytych zmrożonym śniegiem ścieżkach. Dalej ścieżką rowerową przy brzegu Pogorii III - koło molo i koło bocznicy kolejowej. Chwila przerwy na zdjęcia. Udało mi się dziś zrealizować to co obiecałam sobie rok temu - zrobiłam rowerem kilka kółeczek po zamarzniętym jeziorze :) Dalej kawałek terenem, po drodze mijając jedne tory i potem drugie. Po wyjechaniu z terenu przez pomost i na Pogorię IV. Asfaltem wzdłuż zalewu na drugi brzeg. Następnie asfaltem do DK1, na drugą stronę i Karsowską prosto aż do Bukowej Góry. Dalej już terenem przez las. Krótka przerwa w sosnowym zagajniku i następnie pod górę do wieży przeciwpożarowej na Bukowej Górze. Pod samą wieżą trening krótkiego podjazdu technicznego pod okiem instruktora :D Na szczycie chwila przerwy i terenowy zjazd do asfaltu. Podczas zjazdu osiągnęłam max prędkość z całej wycieczki. Powrót do domu taką samą trasą, już bez postojów. Tyle, że na szczęście już większości z wiatrem.

Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak ciężki rowerowo dzień. Sama siebie nie mogłam dziś poznać. Zawsze miałam tyle zapału i chęci do jazdy, a dziś dopiero gdzieś w połowie trasy zaczęłam się powoli rozkręcać. Co by nie było, że tylko marudzę, to dzisiejsza wycieczka miała też swoje plusy - oprócz miłego towarzystwa, udało mi się dziś uniknąć upadku w SPD :D

Uaha rowery dwa :D © EdytKa


Jazda po zamarznietej Pogorii III © EdytKa


Alek na tafli jeziora © EdytKa


Na Pogorii III © EdytKa


W leśnym zagajniku © EdytKa


Stanęły w zaspie © EdytKa


A w Częstochowie tyle śniegu nie ma :( © EdytKa


Ogniowy bodyguard :) © EdytKa

Niedzielna asfaltówka

Niedziela, 10 lutego 2013 · Komentarze(2)
Na dzisiejszą wycieczkę umówiliśmy się z Darią i Rafałem. W obawie przed oblodzeniem w terenie, zaplanowaliśmy wypad w 100% asfaltowy. Razem z Aleksandrem pojechaliśmy trasą taką jaką dojeżdżam do pracy na dworzec główny PKP, skąd pociągiem udaliśmy się do Julianki na start dzisiejszej wycieczki.

Z Julianki cały czas po szosie, przez Zalesice, Lipnik, Żuraw, Lusławice, Czepórkę, Piasek, Pabianice, Siedlec do Ostrężnika. Ubrałam się trochę za grubo, przez co było mi zbyt gorąco i ciężko mi się jechało. Na każdym podjeździe zostawałam z tyłu. W barze Ostrężnik zrobiliśmy pierwszy postój, by coś zjeść i wysuszyć ciuchy. Zrzuciłam z siebie jedną z niepotrzebnych bluzek, by jechało mi się bardziej komfortowo. Po odpoczynku ruszyliśmy dalej przez Złoty Potok, Zawadę, Czatachową, Żarki, Wysoką Lelowską, Przybynów, Zaborze, Biskupice Nowe (gdzie podczas dość długiego podjazdu poczułam nagły przypływ sił i wtoczyłam się na szczyt niezwykle szybko, wyprzedzając po drodze nawet chłopaków jadących dość spory kawałek przede mną i Darią). Dalej przez Biskupice do Olsztyna. Tutaj druga przerwa w barze leśnym. Powrót przez Kusięta, koło Guardiana, Ocynkowni, koło pętli tramwajowej, przez rondo Reagana i Aleję Pokoju. Koło PZU pożegnanie z Darią i Rafałem i dalej Jagiellońską i Orkana do domu.

Wycieczka w bardzo miłym towarzystwie i słusznym tempie. Dystans również zacny biorąc pod uwagę fakt, że temperatura utrzymywała się dziś cały czas poniżej zera. Jedyne czego żałuję to to, że gdybym wiedziała, że asfalty będą suche i nie będzie na nich lodu to zdecydowałabym się jechać Rockim, a nie zimówką. Mogłabym trochę mniej się wtedy zmęczyć. Zobaczymy co jutro powiedzą moje mięśnie :D

Przejazd przez Pabianice © EdytKa


W Wysokiej Lelowskiej © EdytKa


Daria i Rafał w Wysokiej Lelowskiej © EdytKa


Przejazd przez Przybynów © EdytKa

Spinning

Piątek, 8 lutego 2013 · Komentarze(0)
Kolejny spinning w DG. Godzina i 14 minut. Tym razem prowadzony przez Krzyśka. Początkowo miałam problem z wkręceniem się w rytm muzyki, a to z powodu tego, że muza totalnie nie była trafiona w mój gust, ale po jakimś czasie udało mi się złapać rytm i już kręciło się całkiem przyjemnie.

Wieczorowa asfaltówka do Olsztyna

Środa, 6 lutego 2013 · Komentarze(7)
Dokładnie tego mi było dziś trzeba :) Przez cały miesiąc nie jeździłam na rowerze w tygodniu po pracy. Dziś wreszcie się udało. Razem z Kasią postanowiłyśmy skorzystać z faktu stabilnej pogody i wybrać się na wieczorny wypad do Olsztyna. Start tradycyjnie przy skansenie.

Trasa w całości asfaltowa, koło dawnego sądu, przez Kucelin, koksownię, Legionów, Srocko, Brzyszów i Kusięta. Chwila postoju na rynku w Olsztynie. Betonowy rynek bez choinki wygląda strasznie pusto. Powrót kawałek główną, potem przez Skrajnicę, przy stacji benzynowej prosto, przez Wilczą Górę, Odrzykoń, koło Guardiana, Ocynkowni, przez Kucelin do skansenu i Aleją Pokoju. Dalej już samotnie do domu standardową trasą.

Do Olsztyna jechało się bardzo przyjemnie. Prawie cały czas z wiatrem, temperatura na plusie, prawie wiosna :D Początkowo nie mogłam się rozkręcić i do Srocka jechałam z tyłu, ale potem weszłam na obroty i narzuciłam tempo. Powrót był już trochę cięższy - bo jak to zwykle bywa jechałyśmy pod wiatr, ale mimo tego wyjazd jak najbardziej pozytywny :)

Pogoria III i IV z odrobiną pecha

Sobota, 2 lutego 2013 · Komentarze(2)
W ten weekend wybraliśmy się z Aleksandrem na rower popołudniu. Nie planowałam jazdy poz zmroku, więc nie zabrałam ze sobą żadnych lampek. Tylną lampkę miałam co prawda w kasku, a na przód dostałam jakąś od Alka, jednak zbyt wiele światła nie dawała. On sam zapomniał zabrać dla siebie lampki na tył, więc nasze oświetlenie nie było najlepsze i plan wycieczki musieliśmy nieco zmienić.

Początek ulicami DG, by wydostać się z osiedla. Potem terenem przez park w stronę Pogorii. Dalej ścieżką rowerową przy brzegu Pogorii III - koło molo i koło bocznicy kolejowej. Następnie kawałek terenem, po drodze mijając jedne tory i za chwilę drugie. Po wyjechaniu z terenu przez pomost i na Pogorię IV, po czym asfaltową ścieżką wzdłuż zalewu. Asfaltowa ścieżka przy zalewie się skończyła. Początkowo mieliśmy w planie jechać dalej asfaltową pętle po okolicznych miejscowościach, ale z uwagi na słabe oświetlenie Alek poprowadził terenem dalej wzdłuż Pogorii IV.

Niestety okazało się, że w terenie było bardzo dużo błota, a ja już chyba zapomniałam jak to jest jeździć bez normalnej lampki. Rower tak mi się ubrudził, że cały napęd ledwie pracował i nawet nie mogłam zmienić przerzutki, a jechałam na dość twardym przełożeniu. Nie wiele widząc skupiłam się na tym, by nie wylądować w błocie. Raz udało mi się w ostatniej chwili uniknąć upadku w błoto i wylądowałam obok w trawie. jednak dosłownie minutę później chcąc ruszyć z miejsca zachwiałam się i wylądowałam oboma rękami i prawym kolanem prosto w błocie :( Zamoczyłam sobie obie pary rękawiczek i spodnie. Było mi kompletnie zimno. Na moje szczęście Alek oddał mi swoje rękawiczki, a sam założył moje., tyle, że jemu też przez to było pewnie zimno. Postanowiliśmy jak najszybciej wracać do domu.

Pojechaliśmy jeszcze kawałek terenem do pierwszych zabudowań i wyjechaliśmy na asfalt. Ulicą Kryniczną dotarliśmy do DK1. Aby nie jechać tak ruchliwą ulicą, pojechaliśmy prosto. Zrobiliśmy małą pętle przez Ujejsce i ponownie dotarliśmy do DK1. Znów prosto i dalej asfaltem ulicami Konstytucji, Spacerową i Zakładową przy brzegu Pogorii III. Dalej Parkową do dworca w Gołonogu. Przez tory i dalej ulicami miasta - Piłsudskiego, Kasprzaka i Kosmonautów na myjkę umyć rowery. Po drodze jeden niezbyt rozgarnięty kierowca nie ustąpił pierwszeństwa i mało co nie przejechał Alka i jeszcze miał jakieś pretensje. Trzeba myśleć za siebie i innych. Po umyciu rowerów powrót. Ujechaliśmy zaledwie kilka metrów i Alek przypomniał sobie, że na myjce zostały moje rękawiczki. Wrócił się szybko po nie i dalej już między blokami i potem podziemnym przejściem do domu.

Wróciłam cała przemarznięta. Całe szczęście, że nie skończyło się to żadną chorobą. Na następny raz człowiek się dwa razy zastanowi zanim ruszy się na rower kompletnie nie przygotowany do jazdy. Następnym razem zabiorę ze sobą lampki nawet jak będzie w planie wycieczka w dzień :D Ale wtedy to ja poprowadzę po zmroku ścieżkami, które dobrze znam :)

Spinning

Środa, 30 stycznia 2013 · Komentarze(0)
Pogoda niestety nie zachęca do popołudniowych wypadów na rower, a chęć jazdy nie maleje. Z tego powodu razem z Kasią postanowiłyśmy wybrać się w środę wieczorem na spinning do SkyFit w Częstochowie. Godzinny spinning poprowadził znajomy z CFR - Jacek.