Droga do i z pracy, a potem po mieście
Po pracy razem ze STi pozałatwiać na mieście kilka spraw przed weekendowym wyjazdem. Na początek do galerii Jurajskiej – do Orange
i Rossmann’a. Następnie do ING Banku w I Aleję NMP. Potem do Rafała do Dobrych Sklepów Rowerowych popytać o ramy. W poniedziałek na przymiarkę dwóch rowerów na ramach, które oglądałam.
Jak już wszystko było załatwione i zostało mi trochę czasu postanowiłam pojechać na stadion Włókniarza, ku pamięci Lee Richardson’a. Dawniej kiedy w naszym klubie jeździli Sebastian Ułamek, Ryan Sullivan, czy Lee mocno kibicowałam Włókniarzowi. Z czasem coraz mniej, bo pojawiły się inne zainteresowania, ale o Lee nie zapomnę. Pamiętam jeszcze czasy, gdy na mojej ulicy był bar Speedway, w którym wisiały plakaty i zdjęcia z żużlowcami Włókniarza. Lee zawsze uśmiechnięty.
W drodze powrotnej spotkanie z bardzo chamskim i perfidnym kierowcą. Jadę ulica Lipową. Skrzyżowanie z gajową - drogi równorzędne, zasada ustąp z prawej. Przede mną jakieś auto, nie zwróciłam uwagi jakie, ale to mało istotne. Po naszej lewej taksówka - my mieliśmy pierwszeństwo. Taksówkarz ustąpił pojazdowi przede mną, mnie już nie, bo przecież rower nie jest uczestnikiem ruchu i można go olać. Miałam skręcić w prawo ale postanowiłam pojechać prosto wprost przed maskę taksówki. W ostatniej chwili gość się zatrzymał prawie przede mną i jeszcze głową kiwał :/ Takich to trzeba by było chyba wsadzić na rower i zachować się wobec nich identycznie, może by się czegoś nauczyli.
Miejsce pamięci dla Lee Richardson’a:
„Niech oni się uśmiechną, Lee by tego chciał...”