Nowe Święto, mój brat wyszedł na rower :D
Siedzieliśmy z bratem w pokoju było kilka minut przed 20, gadaliśmy, i tak od słowa do słowa temat zszedł na rowery :D Przypomniała mi si dawna spontaniczna wycieczka - gdy jakoś we wakacje, około 8 lat temu (szczegółów nie pamiętam) tuż przed 3 w nocy przyjechał do nas znajomy brata na rowerku i żartem palnął to co Olsztyn? Ja wtedy temat podłapałam i mówię jedziemy :D no i pojechaliśmy, na Towarne - pograć w piłkę nożną, której de fakto nie było widać, ale troszkę pokopaliśmy. Oj, jest co wspominać :)
Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech i pomimo tego, iż lekko zaczynało padać i była prawie 20 z moich usta padły słowa "to co na rower"? Miał być to żart, ale brat o dziwo powiedział - no to jedziemy :D z początku nie dowierzałam, gdyż ostatnio był na rowerze 17 maja 2011 roku, a ogólnie w zeszłym roku jeździł aż dwa razy, i przejechał może max ze 40 km.
Zebraliśmy się i wyjechaliśmy, w sumie bez większego celu, by tylko trochę się poruszać. Cel wyklarował się po drodze - na moment do Roberta i z powrotem, bo niestety coraz mocniej padało. Po drodze zostałam zwyzywana przez pewnego kierowcę (który stanął na środku ulicy utrudniając przejazd) tylko dlatego, że wymsknęło się z moich ust "jakiś baran stanął na środku".
Padało coraz gorzej. Jechałam prawie na oślep - bez okularów źle, a w okularach jeszcze gorzej, prawie nic nie widziałam - niewiele brakło i potrąciłabym pieszego na ścieżce. W efekcie pokonaliśmy dziś raptem niecałe 10 km. Wróciliśmy do domu przemoczeni totalnie - nawet bieliznę miałam mokrą. Jechaliśmy tempem mojego brata, wykręciliśmy niesamowitą średnią - 15,28 km/h - jestem z niego dumna :)