Droga do i z pracy, a potem Olsztyn

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Najpierw do pracy i z powrotem, tą samą drogą co zwykle, bez pośpiechu, najkrócej jak się tylko da. A i tak jakoś szybko udało mi się zajechać. Na Bór, niedaleko wiaduktu nad torami na Jagiellońskiej od kilku dni jakieś roboty przy drodze – co dzień jak tamtędy przejeżdżam to robotnicy jakoś dziwnie się na mnie patrzą.

Po południu ustawka z mario66 i STi na wspólną przejażdżkę. Ciuchy nie zdążyły mi wyschnąć po czwartkowym przemoczeniu, więc na szybko kombinowałam co zrobić, żeby nie było mi zimno w krótszych spodniach, ale udało się :D Cel wycieczki wyklarował się dopiero na miejscu spotkania pod skansenem – Olsztyn, a trasa modyfikowana była na bieżąco podczas jazdy.

Spod skansenu pojechaliśmy asfaltem w stronę huty, przy szpitalu hutniczym skręciliśmy w lewo. Jakimiś terenowymi ścieżkami przy rzece, koło torów i do cmentarza Żydowskiego. Przejechaliśmy przez cmentarz, dalej kawałek między starymi budynkami należącymi niegdyś do huty i wyjechaliśmy na asfalt niedaleko Legionów. Potem kawałek ścieżką rowerową, a nastepnie wjazd w teren. Czerwonym pieszym mijając Ossona, później czerwonym rowerowym do Kusiąt. W Kusiętach kawałek asfaltu i za szkołą znów w teren obok Towarnych. Okazało się, że zagrodzono drogę, którą zwykle dojeżdżaliśmy do asfaltu i musieliśmy pojechać wzdłuż płotu przy wodociągach po jakichś piachach, gdzie troszkę kopały się kółka. Udało się, okrążyliśmy wodociągi i wyjechaliśmy na asfalt. Dalej na chwilkę odpoczynku na trawce przy barze leśnym.

Z powrotem kawałek asfaltem w stronę Biskupic. Następnie zjechaliśmy w prawo w teren na pomarańczowy rowerowy. Po drodze jakaś gałąź zaatakowała sznurówkę od mojego buta, ale udało mi się ją powstrzymać. Pomarańczowym pojechaliśmy przez Dębowiec, dalej niebieskim / pomarańczowym rowerowym. Przecięliśmy asfalt, którym jedzie się na Poraj, i dalej prosto terenem pomarańczowym szlakiem. W pewnym momencie, chłopaki uznali, że zjeżdżamy ze szlaku, skręcając w prawo, ale za późno mi powiedzieli, ja jadąc przodem już skręt pominęłam, więc zahamowałam dość mocno, zostawiając po sobie ślady na szlaku, aż chłopaki śmiali się z tego jak to wyglądało. Jechaliśmy chwilę po nieoznakowanej ścieżce, aż dojechaliśmy do niebieskiego rowerowego. Z niebieskiego zboczyliśmy na czarny pieszy w stronę Słowika. Przed mostem, gdzie górą idą tory znów jakaś gałąź postanowiła rzucić się do ataku, tym razem na zębatkę i przerzutkę z tyłu. Mario pomógł mi ją wyciągnąć i ruszyliśmy przez Słowik najpierw asfaltem, a potem ścieżką w stronę Bugaja. Dalej przez Michalinę, wzdłuż DK1 do estakady i Jagiellońską tradycyjnie do domu.

Dawno nie byłam na takiej wycieczce, gdzie większość trasy stanowił teren. Ostatnimi czasy mimo wszystko więcej było asfaltu. Na leśnych ścieżkach i szlakach po czwartkowym deszczu pozostało sporo błota i kałuż. Kilkukrotnie przejechałam przez sam środek kałuży, bo ciężko było je ominąć. Stwierdzam jednak, że tego było mi trzeba, tym bardziej, że bardzo lubię pooddychać świeżym leśnym powietrzem :)

Podjazd pod górę w stronę Towarnych:


Chwila odpoczynku:


Na pomarańczowym szlaku:

Komentarze (4)

Abovo - oj chce mi się, chce :D
PRZEMO2 - ja wymiatam? no coś Ty :P

EdytKa 21:29 czwartek, 26 kwietnia 2012

Baaardzo fajna :) Odwiedzając te miejsca samochodem nie ma takiego uroku ;)

kasik 12:43 poniedziałek, 16 kwietnia 2012

ty to se Edytka wymiatasz:))

PRZEMO2 06:39 poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Zeby Ci się tak chciało - jak Ci się nie chce!! :-D

Abovo 21:09 piątek, 13 kwietnia 2012
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!