Ossona, Zielona Góra

Czwartek, 16 maja 2013 · Komentarze(2)
Miał być wypad z Darią i Kasią, ale niestety z pewnych przyczyn trzeba było go przełożyć na inny termin. Około 18 wybrałam się sama na rower, z nadzieją, że uda mi się rozładować nadmiar stresu, który dziś się nagromadził.

Pojechałam najpierw przez osiedle, potem Aleją Pokoju i asfaltem przez Kucelin. Dalej przez cmentarz żydowski i asfaltem przez Legionów. Następnie w lewo i w teren. Podczas podjazdu na Ossona zaatakowały mnie jakieś kujące krzaki rosnące na boku dróżki. W efekcie podrapałam sobie lewą rękę i trochę nogę. Na samym końcu zjazdu walka z koleinami, które ostatnio pojawiają się na ścieżkach jak grzyby po deszczu. Następnie czerwonym rowerowym udałam się w stronę Kusiąt. Skręciłam w prawo i skierowałam się czerwonym pieszym na Zieloną Górę. Podjazd niestety mnie pokonał i dostałam od Rockiego rogiem w żebro. Ja nie wiem czemu, ale zawsze jak mam kilka opcji do wyboru, to wybiorę najtrudniejszy wariant i wpakuję się na jakieś kamienie, albo gałęzie. Na szczęście zjazd poszedł gładko. Dalej postanowiłam pojechać ścieżką dydaktyczną do jeziora w Kusiętach. Początek ścieżki piaszczysty, a potem się zaczęło... Błoto, koleiny, rower cały się pobrudził. Na szczęście udało się przejechać bez kąpieli w błocie. Dojechałam do asfaltu między domami.

Przed wyjazdem na główniejszą drogę zatrzymałam się na chwilę, żeby chociaż trochę błota z Rockiego zrzucić. No i znów pech... Już miałam ruszać dalej, gdy zauważyłam, że gdzieś zgubiłam licznik... No i zeszło z 20 minut na nerwowym przeszukiwaniu trawy koło drogi :( W końcu znalazłam. Miałam jechać na Towarne, ale byłam już taka zła, że skierowałam się asfaltem na Odrzykoń. Kolo nastawni w lewo i kawałek terenem do torów. Następnie na drugą stronę i przez lasek do Bugaja. Kawałek asfaltem i w prawo na ścieżkę wzdłuż rzeki. Po drodze zerwałam trochę bzu do wazonu. Dojechałam na Kucelin i skręciłam w lewo w stronę sądu. Następnie przez Aleję Pokoju i Jagiellońską dotarłam do domu.

Miałam rozładować nadmiar stresu, a w efekcie jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. Cóż za pechowy dzień. Jadąc cały czas zastanawiałam się co jeszcze dziś się wydarzy. Chyba jedynym plusem był ten bez rosnący przy ścieżce. Teraz mam przynajmniej wiosenne zapachy w domu :)

Komentarze (2)

Trochę tylko się obiło. Ale trzeba mieć pecha, żeby zdążyć się wypiąć, zatrzymać się i stojąc w miejscu dostać rogiem :( Niepotrzebnie puściłam klamke od tylnego hamulca i rower postanowił zjechać w dół beze mnie. Co do opony to fakt, moja miała zdecydowanie lepszą przyczepność niż ta. trzeba ją będzie zmienić :)

EdytKa 20:49 czwartek, 16 maja 2013

Żeberko się zagoi, najważniejsze że licznik znalazłaś, bo to był by spory wydatek na nowy :)

Nauczę Cię podjeżdżać po takim podłożu, ale musisz zmienić tą moją oponę, bo ona już nadaje się tylko na asfalt ;)

mtbiker 20:46 czwartek, 16 maja 2013
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!