Powtórka z dnia poprzedniego

Środa, 3 lipca 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Umówiłam się dziś na popołudniowy wypad z Kasią. Standardowo do Olsztyna, tylko trochę inną trasą niż ostatnimi czasy. Dojechałam pod skansen i czekając na Kasię słyszę od innych rowerzystów, że w przejeździe pod dworcem stoi straż miejsca i wręcza mandaty za przejazd rowerem. A widocznego zakazu jazdy rowerem tam nie ma, jedynie koniec ścieżki rowerowej. Cóż poradzić.

Kasia dojechała, więc ruszamy. I na początek spacerek pod dworcem, co by mandatu nie zarobić, a potem asfaltem przez Kucelin i Legionów. Następnie terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt i znów asfaltem przez Kusięta do Olsztyna (po drodze wyprzedza nas jeden z żelków - Przemo), a kawałek dalej mijamy się z Łukim, który wracał już do domu. Niemoc totalna towarzyszy nam cały czas i nie chce odpuścić. Koło leśnego minuta przerwy by się napić i dalej w drogę asfaltem w stronę Biskupic, gdzie wyprzedza nas Piksel. Kawałek dalej skręcamy w prawo w teren. Jedziemy na jpierw pomarańczowym rowerowym, a potem niebieskim rowerowym, aż do początku rowerostrady. Przecinamy główną drogę prosto i wyjeżdżamy na asfalt niedaleko nastawni. Dalej już cały czas asfaltem koło Guardiana, Ocynkowni i przez Kucelin. I tutaj szczyt szczytów bezsilności, aż wstyd :D Mija nas dziewczyna na starym składaku, która kręci sobie z nóżki na nóżkę :D Pod dworcem znów spacerek, i potem już standardowo Alejką Pokoju, gdzie żegnam się z Kasią i jadę przez osiedle do domu.

Nie wiem jak to wszystko samej sobie wytłumaczyć, skąd wziął się ten nagły zanik sił. Gdybym znała tego faktu przyczynę, na pewno zrobiłabym coś, by ten stan wyeliminować. Pocieszam się tylko tym, że nie jestem z tym sama. Pozostaje jedynie nadzieja, że to stan przejściowy i siły niebawem wrócą :)

Olsztyn - kompletnie bez sił

Wtorek, 2 lipca 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Remont pokoju wreszcie skończony, koło odebrane z serwisu (wielkie podziękowania dla Gawła za szybką naprawę), więc po południu można było wybrać się na rower. Od samego początku jakoś ciężko mi się jechało. Kompletnie nie miałam sił kręcić. W dodatku moja orientacja i refleks poszły dziś chyba na urlop.

Najpierw przez osiedle, potem asfaltem przez Kucelin, przez cmentarz żydowski i znów asfaltem przez Legionów. Następnie terenem przez Ossona i dalej czerwonym rowerowym w stronę Kusiąt. Skręcamy na czerwony pieszy i jedziemy przez Zieloną Górę. Podjazd dziś jest dla mnie kompletnie niewykonalny. Proponuję zjechać inną ścieżką niż zwykle i w efekcie lądujemy gdzieś w jakiś trawach, bo ścieżka się nagle kończy. Przedzieramy się przez zarośla i docieramy do czerwonego rowerowego, niedaleko mostu nad torami. Następnie kawałek asfaltem przez Kusięta i znów w teren w stronę Gór Towarnych. Podjazd oczywiście łagodniejszym zboczem. Początek zjazdu rower sprowadzam, i dopiero od polowy zjeżdżam. Docieramy do asfaltu i jedziemy przez Olsztyn, obok leśnego w stronę Biskupic. Następnie wjeżdżamy w teren na żółty pieszy, którym jedziemy aż do torów koło Bugaja. Potem wzdłuż torów do nastawni i asfaltem koło Guardiana i Ocynkowni. Na rondzie na Kucelinie czuję, że jakoś dziwnie mi się jedzie. Okazuje się, że złapałam kapcia. Żeby tego było mało mamy przy sobie dwie dętki, ale ani jednej pompki :( Próbuję jechać dalej póki jeszcze jest powietrze. Na Alejce Pokoju jadę już prawie na feldze, więc dalej pieszo. Winowajcą był kolec wbity w oponę. Do głowy przychodzi mi Kasia, która mieszka nieopodal. Jeden telefon i Kasia pożycza nam pompki, za co ogromne podziękowania. Szybka zmiana dętki, bo komary tną sztraszliwie i powrót do domu już standardową drogą.

Do domu dojeżdżam kompeltnie wypompowana z sił i pogryziona przez komary :( Miał być terenowy trening, a dzisiejsza jazda przypominała bardziej wleczenie się żółwim tempem. Może jutro będzie lepszy dzień.

Zamkowa setka - tysiąc km w czerwcu :)

Niedziela, 30 czerwca 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Chciałam wybrać się na ruiny zamku w Bydlinie, bo nigdy tam nie byłam, a nie miałam pod ręką żadnej mapy tamtych okolic, więc tym razem Alek opracował plan wycieczki :) W planie była kolejna setka, by czerwiec zamknąć z wynikiem tysiąca km w miesiącu. Miała jechać z nami Kasia z Kamilem, ale niestety z powodów sprzętowych musieli zrezygnować.

Wyruszyliśmy z DG. Na początek asfaltem przez Tworzeń, Łosień do Niegowonic. Następnie szutrówką zielonym rowerowym / czarnym pieszym przez Skałbanię do Chechła. W Skałbani chwila przerwy koło źródła św. Jana. Z Chechła jedziemy niebieskim rowerowym częściowo terenowo, częściowo asfaltem na Pustynię Błędowską do punktu obserwacyjnego z II wojny światowej. Na pustyni napotykamy ekipę filmową kręcącą jakiś film (tytułu nie pamiętam). Ale ciekawie cała akcja wyglądała.

Z narzeczonym na Pustyni Błędowskiej © EdytKa


Spacer po pustyni © EdytKa


Pustynne atrakcje © EdytKa


Z Pustyni jedziemy terenem niebieskim rowerowym do Kluczy. Po drodze w lesie mijamy cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej. Zarośnięty, najwyraźniej zapomniany przez ludzi z okolicy. Trochę trzeba było się pokręcić żeby na niego trafić. Jedziemy dalej koło jakiegoś zbiornika wodnego. Ogólnie widać, że szlak rowerowy w tej okolicy jest mało uczęszczany. W Kluczach wyjeżdżamy na asfalt i kierujemy się pod górę na punkt widokowy Czubatka, z którego widać cały obszar pustyni Błędowskiej. Przerwa na batonika i w dół z powrotem do asfaltu. Kawałek asfaltem, a potem znów w stronę niebieskiego rowerowego. To co napotykamy na tym szlaku w Kluczach to jakaś masakra. Rok temu przeszedł tutaj dość mocny huragan. Nie spodziewałabym się jednak, że do tej pory nikt nie uprzątnie powalonych na ścieżkę rowerową drzew. Cóż, decydujemy się, że spróbujemy jakoś się przedrzeć przez ten szlak. Po koronach drzew widać, że to raptem jakieś 500 metrów, a potem już szlak jest normalny.

Niebieski szlak rowerowy od Kluczy do Jaroszowca © EdytKa


Przeprawa przez niebieski rowerowy po huraganie © EdytKa


Po przeprawie przez powalone drzewa docieramy wreszcie do miejsca gdzie da się jechać. Dojeżdżamy szlakiem do Jaroszowca, wyjeżdżamy koło sanktuarium. Docelowo mieliśmy pojechać inaczej,a le najwidoczniej na naszej mapie szlaki były nieco inaczej oznaczone. Napotykamy grupkę rowerzystów i pytamy ich o drogę. Po zaciągnięciu opinii którędy najlepiej jechać kierujemy się terenem czerwonym rowerowym do Golczowic. Bardzo fajny szlak. Prawie jak w Sokolich Górach. Dalej asfaltem do Cieślik. Kawałek terenem i znów asfaltem w stronę Bydlina. Droga do ruin zamku jest słabo oznaczona, więc okazało się, że zajechaliśmy za daleko do Załęża, a powinniśmy skręcić w lewo w teren koło cmentarza Legionistów. Wracamy się i terenem dojeżdżamy do ruin. Ze zdjęć zamku, które widziałam w internecie wynika, że ruiny zostały nieco odbudowane.

Ruiny zamku w Bydlinie © EdytKa


Alek na zamku w Bydlinie © EdytKa


Zamek w Bydlinie © EdytKa


Po zrobieniu kilku fotek wracamy na asfalt na czerwony rowerowy. Jedziemy przez Krzywopłoty. Czerwony szlak biegnie przez pewien odcinek razem z niebieskim rowerowym, a potem się rozłączają. Niestety czerwony szlak jest słabo oznaczony, więc znów mijamy właściwy skręt. Po oględzinach mapy decydujemy się jechać kawałek czarnym pieszym, który ma później połączyć się z czerwonym rowerowym. Docieramy do właściwego dla nas szlaku. Czerwonym szlakiem docieramy do Skały Biśnik, gdzie na chwilę się zatrzymujemy.

Przed Skałą Biśnik © EdytKa


Jadąc dalej czerwonym rowerowym docieramy do asfaltu w Smoleniu. Następnie kierujemy się terenem żółtym pieszym na ruiny zamku. Tutaj kolejne miłe zaskoczenie. Ruiny zamku Smoleń również zostały odbudowane. Jeszcze rok temu gdy tutaj byłam ruiny nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, a teraz zamek wygląda o wiele ciekawiej.

Ruiny zamku Smoleń © EdytKa


Jest siła w rękach :D © EdytKa




Halo wieża? © EdytKa


Za zamku w Smoleniu © EdytKa


Po sesji zdjęciowej wracamy żółtym pieszym na asfalt do czerwonego rowerowego, który prowadzi przez Złożeniec i Ryczów. Od Ryczowa szlak zamienia najpierw się w szutrową drogę, a potem prowadzi w lesie. Docieramy do Podzamcza do ruin kolejnego zamku. Pod zamkiem przerwa na jedzenie i potem powrót do domu.

Zamek w Podzamczu © EdytKa


Ruiny zamku w Podzamczu © EdytKa


Od Podzamcza już cały czas asfalt do DG. Najpierw przez Ogrodzieniec, gdzie na zjeździe z górki nagle strzela mi szprycha w tylnym kole i koło zaczyna dość solidnie bić na boki, potem przez Mitręgę, Kromołowiec do Niegowonic. Na słynnym podjeździe w Niegowonicach wskakuje 1000 km w czerwcu, a kilka km dalej kolejna setka w roku :) Dalej już powrót jak wcześniej przez Łosień i Tworzeń.

Udało się osiągnąć zamierzony cel :) Choć nie powiem, żebym nie miała dziś małego kryzysu, ze względów zdrowotnych, szczególnie na czarnym pieszym, gdzie już myślałam, że dalej nie pojadę. Wessałam żel energetyczny i jakoś jechałam dalej. W drodze powrotnej sił nagle przybyło. Bardzo fajna wycieczka :) Trzeba częściej planować takie wypady :)

Po mieście

Piątek, 28 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Do Lidla, potem na chwilę na serwis do Gawła, bo było po drodze. W drodze powrotnej miałam jechać jeszcze do Biedronki, ale się źle poczułam, więc równoległą wróciłam do domu.

Na myjkę

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Wieczorny wypad na myjkę, umyć rower po wczorajszej błotnej przeprawie. Trasa przez Wypalanki, Poselską Do Sabinowskiej. Ubrałam się w sam raz do temperatury i czułam się lepiej niż wcześniej, więc do domu nieco okrężnie. Sabinowską, Jagiellońską, Bór, Wypalanki, Żyzna do Brzezin Kolonia, potem Korkowa, Poselska, i znów Wypalanki. Potem jeszcze 11-Listopada, Jagiellońską, Równoległą i do domu. Umyty Rocky wygląda o niebo lepiej :)

Do pracy i z powrotem

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Dzisiejszy dojazd do pracy i powrót odbył się pod znakiem totalnej bezsilności :( Ledwo jechałam, zastanawiałam się tylko kiedy sie na bok przewrócę, albo pod jakieś auto wpadnę :(

Urodzinowy Olsztyn

Środa, 26 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Siedząc w pracy i spoglądając za okno, widząc jak mocno wieje wiatr zastanawiałam się, czy jest sens wychodzić na rower. Temperatura również do jazdy nie zachęcała. Jednak gdy zauważyłam, że Kasia ma dziś urodziny uznałam, że co mi szkodzi. W gorszych warunkach się jeździło :D Umówiłyśmy się standardowo pod skansenem.

Dzisiaj tempo trochę wolniejsze, żebym znów nie nadwyrężyła ścięgna. Trasa: najpierw asfaltem przez Kucelin, potem Odlewników, Legionów, przez Srocko, Brzyszów (tutaj jakiś kretyn wyjeżdża nam na skrzyżowaniu prosto pod koła), Kusięta do Olsztyna. Koło leśnego krótki postój przed barem, by się napić i dalej asfaltem w stronę Biskupic. Wieje przeraźliwie mocno, więc skręcamy w prawo w teren. Jedziemy na początek pomarańczowym rowerowym, gdzie miejscami jest sporo błota, potem niebieskim rowerowym aż do początku rowerostrady, gdzie mijamy rozciągającego się prezydenta miasta. Dalej główną drogą przez Bugaj. Zaczyna lekko padać, na szczęście mamy niedaleko. Za przejazdem kolejowym przez Michalinę do DK1. Tutaj Kasia jedzie prosto na Raków, a ja skręcam w lewo pod trasą i jadę przez Błeszno. Na Rakowskiej podczas próby napicia się bidon wypada mi na asfalt i zaczyna toczyć się z górki w tył. Szybko go podnoszę, by nic mnie nie przejechało i już dalej bez przygód do domu.

Czerwiec, kalendarzowe lato, a do domu przyjechałam cała zmarznięta. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo zmarzły mi stopy w dwóch parach skarpet i ręce w rękawiczkach z długimi palcami. Ty6mbardziej w czerwcu. Coś nieprawdopodobnego. Coraz mniej km brakuje do tysiaka :D

Samotna pętelka - 3 tysiąc w sezonie

Wtorek, 25 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Dzisiaj dla odmiany samotny trening. Spoglądając za okno wahałam się czy jazda dziś to dobry pomysł, ale stwierdziłam, że jak mam siedzieć w domu to wolę trochę pojeździć, nawet gdybym miała przy okazji zmoknąć. No i ruszyłam.

Najpierw przez osiedle, standardowo Alejką Pokoju, asfaltem przez Kucelin, potem Odlewników, Legionów, przez Srocko, Brzyszów, Kusięta do Olsztyna. Do tej pory było w zasadzie cały czas z wiatrem. Dalej koło leśnego w stronę Biskupic. Następnie w prawo w teren. Przeciwpożarówką i niebieskim rowerowym. Kawałek przed początkiem rowerostrady na 30 km dzisiejszej trasy pierwszy postój na telefon od narzeczonego. Akurat w tym samym momencie wskoczył 3 tysiąc w roku :) Główną drogę przecinam prosto i kawałek terenem dojeżdżam do asfaltu niedaleko nastawni. Skręcam w prawo i jadę w stronę Kusiąt. Po podjechaniu pod górkę zaczyna mnie cholernie mocno boleć ścięgno Achillesa :( Od tego momentu jazda przestaje być przyjemna, a każdy kolejny podjazd to męczarnia. Zatrzymuje się na chwilę, ale ból nie ustaje. Jadę tylko z jedną myślą - jak najszybciej dotrzeć do domu. A przede mną jeszcze jakieś około 15 km drogi. Skręcam w lewo w teren na czerwony rowerowy i dojeżdżam do Brzyszowskiej. Nie dość, że boli mnie ścięgno to dodatkowo zaczyna się jazda pod wiatr. Jadę już cały czas asfaltem, Legionów, Odlewników i przez Kucelin do Alejki Pokoju. Następnie 11-Listopada i Boh. Katynia i przez Błeszno do domu.

Na szczęście udało się dziś nie zmoknąć :) Po dotarciu do domu i zejściu z roweru ulga niesamowita. Niestety ścięgno boli w dalszym ciągu, ale mniej niż podczas pedałowania. Trzeba będzie zrobić jakiś okład, żeby jak najszybciej wyleczyć kontuzję.

Do pracy i z powrotem

Wtorek, 25 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Rano dojazd do pracy. Wyjechałam trochę za wcześnie, więc przejechałam się kawałek dalej dojeżdżając do Placu Pamięci Narodowej. Potem do pracy. Po pracy prosto do domu. Chłodniej niż ostatnio i wietrznie. Ciężko się jechało.