Terenowo - Mstów i Olsztyn

Sobota, 17 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pogoda za oknem jak na styczeń wyśmienita, zatem dziś umówiliśmy się z Andrzejem na krótki wypad. W międzyczasie zrodził się pomysł by dołączyć do Rafika i jego syna Michała śmigających w okolicach Zawiercia, ale ze względów czasowych pomysł spalił na panewce.

Tak więc pozostając przy pierwotnym planie rano razem z Alkiem jedziemy Aleją Pokoju, przez Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, po czym przez Ossona (mijając jednak szczyt). Na zjeździe Alek łapie pierwszego w sezonie kapcia. Tel do Andrzeja, ze spóźnimy się na miejsce spotkania i szybka zmiana dętki.


Wymiana dętki

Następnie dalej terenem czerwonym rowerowym i czerwonym pieszym na Zieloną Górę, gdzie czekał już na nas Andrzej. Dalej już w trójkę wertepami wzdłuż torów, po czym kawałek szutrem zielonym rowerowym od Kusiąt w stronę Turowa. Następnie asfaltem przez Turów i Małusy Małe, gdzie wyjeżdżamy na chwilę na główną drogę. Skręcając z głównej drogi w lewo (w stronę Mstowa), jadąc rozpędzona po zjeździe z górki, nagle całkiem niespodziewanie ląduję na asfalcie, gdyż przednie koło momentalnie straciło przyczepność, a ja zaliczyłam dość mocny szlif. Początkowo pod wpływem adrenaliny nie czuję powstałych wskutek upadku urazów, więc po pozbieraniu się z asfaltu jedziemy dalej. Terenem niebieskim pieszym w stronę sadów. Mijamy sady i robimy jeszcze kółko wokół nich przez pobliski wąwóz. Blota co nie miara, więc rowery całe ubrudzone.


W wąwozie koło sadów w Mstowie


Wąwóz

Docieramy ponownie do niebieskiego pieszego, którym drugi dziś raz zjeżdżamy do asfaltu, z tym, że tym razem udajemy się asfaltem na rynek w Mstowie. Rynek jednak mijamy i kierujemy się znów w teren koło stodół. Chwila przerwy na szybkie foto, po czym dalej w drogę.


Widok na Mstów ze stodół

Terenem przez pobliskie pola i lasy do Brzyszowa. Tutaj przecinamy główną drogę i jedziemy dalej terenem do Turowa. Następnie asfaltem do Kusiąt. Wyjeżdżamy koło przejazdu kolejowego. Kierujemy się dalej asfaltem do Olsztyna, gdzie zahaczamy jeszcze o krótką terenową rundkę na zamku. Podjazd od strony głównej bramy, dziś niestety pokonany na raty, po czym zjazd na tyłach zamku. Andrzej zjeżdża bardziej endurowym wariantem, a my z Alkiem łagodniejszym.


Zjazd z zamku w Olsztynie


Andrzej na zjeździe z zamku

Po zjeździe jedziemy jeszcze na chwilę do Andrzeja po czym czeka nas powrót do domu. Terenem przez Górę Ostrówek, po czym asfaltem przez Skrajnicę, gdzie doganiamy Jurczyka, Jedziemy razem do rowerostrady, gdzie znów się rozjeżdżamy. Jurczyk jedzie przez Odkrzykoń, a my z Alkiem rowerostradą. Dalej terenem do torów, przez Bugaj i koło Michaliny. Końcówka przez Błeszno do domu.

Nawet po powrocie do domu początkowo nie odczuwałam skutków feralnego upadku, które dopiero z każdą kolejną godziną zaczęły się nasilać. Po południu zaczęła mnie najpierw boleć prawa dłoń, na której pod skórą zrobił mi się krwiak wskutek uderzenia w asfalt. W niedzielę rano zaczęłam odczuwać ból lewego barku, łokcia i biodra. Obdarte kolano na szczęście nie boli. Najgorsze jednak objawiło się na sam koniec - w niedzielę wieczór po piwnym wypadzie do knajpy i masie śmiechu zaczęły boleć mnie żebra z lewej strony. i tak oto wskutek całkiem niepozornego upadku muszę na jakiś czas rower odstawić...

Po mieście

Wtorek, 13 stycznia 2015 · Komentarze(1)
Kilka miastowych km dla rozruszania nóg i przewietrzenia się. Bez konkretnego celu, byle przed siebie.
Na początek Jagiellońską i Monte Cassino. Następnie przedłużeniem Śląskiej do Sobieskiego. Następnie na chwilę do Gawła na serwis. Po krótkich pogaduchach udaje się na Plac Biegańskiego. Fotka ratusza i kierunek Jasna Góra.


Ratusz

Chwila pod szczytem i powrót na Biegana. Następnie Alejami, Krakowską i kawałek wzdłuż trasy. Koło kościoła na Groszu do Niepodległości. Po drodze napotykam pewien interesujący samochodzik. Oto on:


Napotkana perełka

Równoległą kieruje się do domu. W międzyczasie jeszcze fotka świątecznego aniołka i potem już prosto do domu, gdyż zaczęło mi się pomału robić zimno.


Pierogowy aniołek

To by było na tyle. Tyłek przewietrzony, nogi sobie przypomniały co to znaczy kręcić. Może w weekend będzie więcej czasu na jazdę.

Na zachód od Czewy

Wtorek, 6 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś postanowiliśmy wybrać się razem z Jura Bike w stronę przeciwną niż Olsztyn. Rafik zaproponował bowiem by udać się w stronę Blachowni. Na miejsce spotkania koło Jagiellończyków oprócz nas przyjeżdżają Mirek i dwa Rafały. W takim składzie ruszamy w drogę. W dniu dzisiejszym prowadzi nas Mirek.

Początkowo Jagiellońską, potem obok straży pożarnej i przez Stradom ulicami Matejki, Artyleryjską i Kawodrzańską. Następnie terenem przez dawną strzelnicę. Polnymi drogami docieramy do Dźbowa na ulicę Wilgową. Dalej jedziemy ulicą Lakową. Gdy kończą się zabudowania skręcamy w lewo i polną drogą (na której jest bardzo ślisko) docieramy w pobliże pętli autobusowej przy granicy Konopisk. Skręcamy w prawo i jedziemy kawałek asfaltem w kierunku Blachowni. Skręcamy w lewo w teren na szlak czerwony rowerowy, który prowadzi nas do Kopalni. Dalej dłuższy odcinek asfaltem przez Aleksandrię. Miejscowość dość rozległa, więc asfalt się ciągnie i ciągnie. Wreszcie wyjeżdżamy w Blachowni tuż przy torach kolejowych.

Kierujemy się już w stronę Częstochowy. Jedziemy wzdłuż torów do Wyrazowa, tutaj koło toru wyścigowego i dalej wzdłuż torów przez Gnaszyn. Dalej kawałek ulicą Kolorową i Osadą Młyńską. Docieramy znów do torów, gdzie żegna się z nami Mirek. We czwórkę jedziemy wzdłuż torów do Zaciszańskiej, potem Chopina i Jagiellońską. Niedaleko Makro żegnamy się z Rafałami i kierujemy się we dwójkę w stronę domu.

Podczas dzisiejszej wycieczki trochę mnie przemroziło, ale mimo tego fajnie było ruszyć się w innym kierunku niż zwykle. Przyjemna odskocznia od standardowych ostatnio wypadów do Olsztyna. Dziękuję towarzyszom za wspólną jazdę i Mirkowi za pokazanie nowych ścieżek.

Wokół Sokolich

Niedziela, 4 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Generalnie roweru w dniu dzisiejszym z powodu ograniczeń czasowych nie planowaliśmy. Jednak w ostatniej chwili Andrzej namówił nas na spokojną przejażdżkę w terenie, ale bez żadnych szaleństw. Tak więc z rana szybkie śniadanie, ubranie się i w drogę.

Asfalty mokre, więc jedziemy chodnikami przez Błeszno, potem koło Michaliny, asfaltem przez Bugaj, rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna, gdzie byliśmy umówieni u Andrzeja z resztą ekipy. Po chwili do Andrzeja dojeżdża jego znajomy Olek i parę minut później dociera jeszcze Mateusz. W takim składzie ruszamy w teren.


Widok na zamek w Olsztynie

Na początek w stronę Sokolich. Następnie przez Sokole szlakiem żółtym rowerowym, potem czarnym / żółtym pieszym i na koniec szlakiem zielonym pieszym. Pomimo tego, że było ślisko udało się nawet pokonać stromy podjazd przy końcówce zielonego szlaku. Przecinamy asfalt w Zrębicach i jedziemy dalej terenem do Krasawy. Tutaj chwila przerwy na decyzję co dalej.


Oględziny mapy

Po weryfikacji mapy zapadła decyzja. Jedziemy najpierw kawałek niebieskim rowerowym, potem terenem czerwonym rowerowym / czarnym pieszym. Następnie ośnieżonym asfaltem czerwonym / niebieskim rowerowym, a potem niebieskim / żółtym rowerowym do Zaborza. Dalej również asfaltem, ale już bardziej po wodzie przez Zaborze i Biskupice Nowe do Biskupic. Tutaj ponownie w teren. Szlakiem żółtym pieszym przez Sokole Góry. Zaraz po wjeździe w Sokole spotykamy biegnącą Edytę, a na sam koniec Andrzej z Mateuszem próbują jeszcze jednego zjazdu.


Fox w Sokolich Górach


Alek w Sokolich Górach

Do Andrzeja również wracamy częściowo żółtym pieszym, a częściowo bez szlaku przez pobliski las. Ze względu na ograniczenia czasowe do Częstochowy wracamy autem razem z Mateuszem. Na sam koniec jeszcze tylko parę km z Rakowa do domu w towarzystwie coraz mocniejszych opadów śniegu i coraz silniejszego wiatru.

Gdy weszliśmy już do domu dopiero wtedy zaczęło tak naprawdę porządnie sypać. Ot cała zima :) Fajnie było się ruszyć i trochę pojeździć.

Inauguracja roku 2015

Piątek, 2 stycznia 2015 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Jako że nie samym rowerem człowiek żyje i ani w Sylwestra ani w Nowy Rok nie było czasu pokręcić, to nowy sezon 2015 rozpoczęliśmy dziś. Skromnie, bo skromnie ale zawsze coś. W sumie tylko kilka km po mieście, gdyż deszcz plany pokrzyżował.

Na początek Jagiellońską i przez Stradom i Zacisze do Parku Lisiniec. Tutaj małe kółeczko wokół zbiorników, kilka fotek i przez Kordeckiego na Jasną Górę. Gdy przejeżdżaliśmy przez park zaczęło padać. Nie było sensu jechać dalej, więc postanowiliśmy wracać do domu. Alejami, następnie przez Zawodzie do Legionów. Dalej duktem wzdłuż Warty, koło dworca na Rakowie i Aleją Pokoju.

Do domu wróciliśmy mokrzy, ale udało się rozpocząć rowerowo kolejny sezon. Oby w tym roku również nie zabrakło czasu na jazdę.


Bałtyk


Bałtyk

Podsumowanie roku 2014

Środa, 31 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Rok 2014 dobiegł końca. Czas na krótkie podsumowanie:
W tym roku przejechałam w sumie 6629 km, czyli ponad 200 km więcej niż w roku poprzednim. Uważam to za wynik całkiem przyzwoity. Wycieczek o dystansie ponad 100 km w tym roku wyszło 9, w tym jedna składana i jedna powyżej 200 km. Mam tu na uwadze drugi w życiu objazd Tatr (w tym roku w odwrotnym kierunku niż w poprzednim roku i w innym towarzystwie). Życiówki dystansu ani rekordu przewyższeń w tym roku nie udało się jednak pokonać. W żadnym z miesięcy nie udało się niestety przejechać ponad 1000 km. W roku 2014 udało się natomiast pobić nowy rekord - rekord wysokości n.p.m. - podczas wycieczki na Pradziad razem ze Skowronkami w weekend czerwcowy (1491 m n.p.m.)

Chciałabym również wspomnieć o innych osiągnięciach, związanych z uczestnictwem w różnych zawodach. W tym roku udało się zrobić generalkę w Bike Maraton plasując się na 4 miejscu w kategorii K2 Mega. W dwóch wyścigach z tego cyklu - w Poznaniu i na finale w Świeradowie Zdroju udało się stanąć na 3 stopniu podium. Poza Bike Maratonem wzięłam także udział w kilku mniejszych rangą zawodach XC, zdobywając między innymi 1 miejsce w wyścigu Malutkie MTB Race, 3 miejsce w zimowym wyścigu w Mroczkowie Gościnnym, oraz 3 miejsce w XC w Rogoźniku.

Na koniec jeszcze na podziękowania:
Chciałabym podziękować wszystkim osobom (tym, które już znam od dawna i tym nowo poznanym), z którymi w tym roku miałam przyjemność jeździć, zwiedzać nowe interesujące miejsca, doskonalić technikę jazdy w terenie, oraz tym, które przez cały ten sezon wierzyły we mnie, dodawały otuchy i wiary w siebie. Jeszcze raz serdeczne dzięki :)

Rezerwat Ruskie Góry i Góry Bydlińskie

Niedziela, 28 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Na dworze mróz, jednak mimo tego zdecydowaliśmy się na propozycję Andrzeja, by pokręcić dziś gdzieś dalej od miasta. Początkowo w planie były dolinki podkrakowskie, ale koniec końców zdecydowaliśmy się wybrać nieco bliżej. Z samego rana zapakowaliśmy się z Andrzejem do auta i ruszyliśmy w stronę Zawiercia. Już po drodze przywitał nas padający śnieg. Im dalej od Częstochowy tym było bardziej biało. W Ryczowie, koło jednej ze skał zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy w drogę rowerami.


Ekipa przed startem

Na początek kawałek asfaltem, a później w teren. Na początek kawałek bez szlaku leśną dróżką. Jednak potem okazało się, że owa dróżka nagle się kończy. Wróciliśmy więc do punktu startu i ruszyliśmy ponownie, tym razem szlakiem niebieskim rowerowym przez las w stronę Rezerwatu Przyrody Ruskie Góry. Śnieg przyjemnie trzeszczał pod kołami. Po dotarciu do rezerwatu chwila przerwy.


Zimowy krajobraz


Gdzieś w Rezerwacie Ruskie Góry

Następnie postanowiliśmy zrobić kółko wokół Gór Bydlińskich. Pojechaliśmy najpierw szlakiem czarnym pieszym (który później połączył się z żółtym rowerowym), a w dalszej kolejności czerwonym pieszym. Co prawda żadnych gór nie uświadczyliśmy, ale za to poznaliśmy kilka fajnych leśnych ścieżek.


Przerwa na herbatkę


Alek gdzieś w trasie


Jadąc po śniegu

Dotarliśmy do asfaltu. Uznaliśmy, że pojedziemy kawałek asfaltem szlakiem czerwonym rowerowym, który po kilku km połączył się z niebieskim szlakiem rowerowym. Przy drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy pomniku ku czci żołnierzy Armii Krajowej poległych w latach 1939 - 1945.


Przed pomnikiem ku czci żołnierzy AK

Było nam coraz bardziej zimno, więc uznaliśmy, że zaczniemy się już kierować do auta. Przez las szlakiem żółtym pieszym, który doprowadził nas aż do samego Ryczowa. Jeszcze tylko kawałek asfaltem i byliśmy już z powrotem przy aucie.

Kilometrów zbyt wiele dziś nie udało się przejechać, gdyż spory mróz utrudniał jazdę, ale mimo wszystko warto było się poświęcić i wybrać gdzieś dalej niż to zwykle bywało w ostatnim czasie. Fajna odskocznia od codzienności.

Świąteczny Olsztyn

Czwartek, 25 grudnia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Mieliśmy jechać z rana z Tofikiem, ale po wyjrzeniu przez okno wszyscy jednogłośnie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Jednak świąteczne obżarstwo ciągnęło na rower, tak więc po godzinie 11,30 gdy trochę się wypogodziło wyrwaliśmy się na szybką rundkę do Olsztyna.

Ledwie wyjechaliśmy z domu i zaczęło lekko kropić, ale jechaliśmy dalej z nadzieją, że zaraz przestanie. Początek przez osiedle, potem Alejką Pokoju, przez Kucelin, koło Guardiana, po czym kawałek terenem wzdłuż torów. Następnie rowerostradą i przez Skrajnicę do Olsztyna.


Widok na ruiny zamku w Olsztynie

W Olsztynie kierujemy się najpierw na rynek, a potem na chwilę na zamek. Dziś rezygnujemy z jazdy po skałkach i robimy tylko kilka zdjęć. Na ruinach zamku spotykamy Edytę i Andrzeja z dziećmi. Andrzej oczywiście szaleje Cube'm na skałkach. Chwila pogaduch i każdy kieruje się w swoją stronę.


Z napotkana rodzinką


Przed zamkiem w Olsztynie


Przed zamkiem w Olsztynie

Wracamy do rynku, a potem jedziemy kawałek główną drogą w stronę Czewy, gdyż chcemy zobaczyć wybudowany ostatnio w Olsztynie pumptrack. Oczywiście nie odmawiamy sobie przetestowania owego obiektu. Pumptrack zbyt duży nie jest, ale jak dla dzieci w sam raz.


Alek na pumptracku


Alek na pumptracku


Zabawa na pumptracku


Zabawa na pumptracku


Zabawa na pumptracku

Czas na powrót do domu. Kawałek główną drogą, a potem w prawo i koło oczyszczalni i przez Odrzykoń do nastawni. Tutaj znów terenem wzdłuż torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Dalej już przez Bleszno do domu. W drodze powrotnej zaczyna coraz mocniej siąpić deszcz, a miejscami pada nawet bardzo delikatny grad.

Do domu dotarliśmy trochę zmarznięci i lekko zmoczeni, jednak fajnie, że udało się chociaż na chwilę ruszyć po wczorajszym obżarstwie :D

Jasna Góra

Środa, 24 grudnia 2014 · Komentarze(0)
W domu większość obowiązków spełniona, za oknem przebijające się przez chmury słonce, więc korzystając z okazji postanowiłam wykręcić kilka wigilijnych km po mieście. Cel - Jasna Góra. Jagiellońską i przez Stradom do Barbary i następnie na Jasną Górę. Wystawa choinek jeszcze zamknięta (zobaczyć dało radę raptem dwa drzewka biorące udział w corocznym konkursie), a z rowerem do szopki bożonarodzeniowej to tak chyba nie bardzo. Niby zakazów dla rowerzystów nie ma (przyglądałam się uważnie wszystkim zakazom), a mimo tego, że i tak rower prowadziłam na terenie klasztoru to ojcowie Paulini patrzyli się na mnie niezbyt przyjaźnie. Zatem tylko kilka fotek i powrót.


Jasna Góra


Choinka na Jasnej Górze


Fragment tegorocznej szopki


Jedna z konkursowych choinek


Konkursowa choinka

Przejechałam przez park Staszica (wiewiórek żadnych nie dostrzegłam, mimo, że turyści mówili, że biega ich dość sporo po parku) i udałam się przez III Aleję na Plac Biegańskiego. Tutaj również jedna fotka choinki, po czym już prosto do domu.



Powrót przez Aleje, Krakowską, wzdłuż rzeki do Niepodległości, koło zajezdni tramwajowej i przez osiedle do domu. Pomimo silnego wiatru ubrałam się nieco za późno i do domu wróciłam cała zgrzana. Fajnie, że udało się wyrwać z domu choć na chwilę. Przy okazji - Wesołych Świąt dla wszystkich czytających moje wpisy.

Sosnowiec

Sobota, 20 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Mieliśmy dziś jechać do Sosnowca do sklepu rowerowego po zębatkę do Rockiego. Przy okazji rozruszania mięśni postanowiliśmy wybrać się tam rowerem.

Trasa prowadziła asfaltami, chodnikami, a miejscami nawet terenem. Najpierw przez centrum Dąbrowy, potem koło muzeum Sztygarka i dalej już przez Sosnowiec na Pogoń. Po drodze Alek jadący moją zimówką zauważa, że lada moment zerwie się łańcuch. Wstępujemy więc na chwilę do znajomych w Sosnowcu, którzy pożyczają nam skuwacz do łańcucha by skrócić go o uszkodzone ogniwa. Po szybkim serwisie jedziemy zakupić zębatkę do Rockiego.

Powrót do domu początkowo analogicznie jak wcześniej. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy jednym z budynków, który przykuwa naszą uwagę. Jak się okazuje jest to zabytkowy gmach dawnej szkoły. Szybkie foto i dalej w drogę.



Gmach dawnej szkoły w Sosnowcu zbudowanej w latach 1895 - 1898

Tym razem jedziemy nieco inaczej niż poprzednio, gdyż zahaczamy jeszcze o park na Środuli w Sosnowcu. Tutaj trochę zabaw na schodkach, po czym już prosto do domu przez Zagórze i centrum Dąbrowy.


Trening równowagi na Środuli


Trening na Środuli

Dystans wyszedł niewielki, ale przynajmniej trochę się rozruszaliśmy. Na szczęście udało nam się wstrzelić jakoś między opadami deszczu. Jak na grudzień stosunkowo ciepło, ale bardzo wietrznie.