Jasna Góra i Olsztyn

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wczoraj burza pokrzyżowała plany wybrania się wieczorem na Jasną Górę, zatem postanowiliśmy, że wybierzemy się tam na chwilę dziś, a później udamy się do Olsztyna. Początek przez osiedle i Stradom, a potem przez Barbary. Chwila pod szczytem, a potem w stronę Olsztyna.


Jasna Góra

Przez Aleje, Mirowską, Legionów, i dalej przez Srocko, Brzyszów i Kusięta. Prawie cały czas pod wiatr. Jechało się ciężko. W Olsztynie objeżdżamy dookoła zamek, po czym kierujemy się w drogę powrotną.


Zamek w Olsztynie

Asfaltem w stronę Biskupic, a potem w prawo w teren. Pomarańczowy rowerowy, potem obok punktu czerpania wody do niebieskiego rowerowego. Dalej pożarówką, terenem do torów, a po drugiej stronie dalej prosto terenem do rzeki. Następnie wzdłuż Warty na Bugaj. Zaczyna grzmieć więc czym prędzej do domu koło Michaliny i przez Błeszno.


Rzeka Warta

Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Dojechaliśmy do domu i zaczęło padać, a po chwili lać. Temperatura do jazdy dziś w sam raz, szkoda tylko, że wiatr odbierał momentami chęci do jazdy.

Mstów

Piątek, 14 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
W planach ogólnie rzecz biorąc był Poraj, ale po wyjechaniu z domu postanowiliśmy plan zmienić i wybrać sie do Mstowa. Najpierw przez osiedle, Alejką Pokoju i przez Kucelin. Następnie asfaltem Odlewników i Legionów. Tutaj w lewo w teren i koło góry Ossona. Przez sam szczyt nie jedziemy, omijamy bokiem. Następnie zjazd i w lewo w stronę Przeprośnej Górki. Przez Przeprośną górkę terenem, po czym do Siedlca. Następnie asfaltem do Mstowa. W Mstowie kierujemy się nad zalew, gdzie chwila przerwy na lody.

Po przerwie podjazd terenem po korzeniach i zjazd w pobliże szkoły. Dalej analogicznie jak wcześniej asfaltem i terenowo przez Przeprośną Górkę. Dalej dłuższy odcinek przez Mirów. Odbijamy jeszcze w lewo w teren na Złotą Górę, gdzie chwila postoju i po czym dalej w drogę. Mirowską, potem w lewo i duktem wzdłuż rzeki aż do Bór. Następnie już prosto do domu wzdłuż torów. Upał dał się we znaki. Jechało mi się dość ciężko, jednak ruch był potrzebny.


Zachód słońca nad Wartą

Praca i Rynek Wieluński

Piątek, 14 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Z rana do pracy. Przyjemny chłód. Po pracy Nowowiejskiego i III Aleją na Rynek Wieluński. Ciężko się przecisnąć nawet rowerem, a co dopiero autem. Pielgrzymi łażą wszędzie i na nic nie patrzą. Nawet policja, która kieruje ruchem zwraca tylko uwagę na to by nikt nie potrącił pielgrzymów, których pełno i na ulicy i na ścieżkach rowerowych. Powrót do domu III Aleją (gdzie skorzystałam z kubka wody). Koło linii tramwajowej spotykam Marcina z kolegą. Chwilę jedziemy wspólnie, po czym odbijam w prawo w Krakowską. Dalej ścieżką wzdłuż rzeki i Bór do domu.

Sokole Góry

Wtorek, 11 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Dziś popołudniu umówiliśmy się na rower z Łukaszem, celem pokręcenia się nieco po Sokolich Górach. najpierw na Błeszno na miejsce spotkania, a następnie już we trójkę.

Koło Michaliny, asfaltem przez Bugaj i pozarówką aż do samych Sokolich. W Sokolich prowadził Łukasz. Najpierw żółtym pieszym (w drugą stronę niż zwykle jeździmy), po czym kawałek czarnym i czerwonym. Zbaczamy z czerwonego szlaku i jedziemy jakąś bliżej nieznaną mi ścieżką. Najpierw trudny podjazd, po czym zjazd. Podjazd pokonany do połowy, zjazd w zasadzie również. Najpierw zjeżdżał Łukasz, za nim jechał Alek. Ja na końcu. Gdy byłam już na zjeździe usłyszałam tylko od Alka "nie zjeżdżaj". Było już nieco za późno. Zjechałam kawałek, po czym wyciełama z roweru jak torpeda, tak samo jak Łukasz chwilę wcześniej. Kręcąc się jeszcze trochę różnymi ścieżkami dotarliśmy do czerwonego pieszego. Znany już podjazd na Puchacz. Dziś częściowo pieszo, gdyż piachu pełno. Następnie kawałek słynnymi ścieżkami, po czym w prawo i obok jaskiń i przeróżnymi ścieżkami, którymi dotarliśmy do żółtego pieszego.

Po wyjechaniu z Sokolich asfaltem do Olsztyna uzupełnić płyny, po czym powrót asfaltem w stronę Biskupic, pożarówką, przez lasek do Bugaja i koło Michaliny. Jedziemy jeszcze we trójkę na myjkę koło BP, gdzie rozdzielamy się i Łukasz wraca do domu, a my jedziemy jeszcze do sklepu, a następnie do domu. Dziś na szczęście upał nie był aż tak dokuczliwy jak w ciągu ostatnich dni, zatem dziś jechało mi się całkiem lekko i przyjemnie, zresztą tempo pomijając Sokole Góry mieliśmy dziś dość szybkie :)

Uphill Race Śnieżka 2015

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Nadszedł wreszcie ten długo wyczekiwany dzień. Wjazd na najwyższy szczyt Karkonoszy - Śnieżkę (1602 m. n.p.m.). Całość podjazdu to 13,5 km. Start honorowy, podczas którego wszyscy jadą spokojnie za samochodem organizatora odbywał się koło domu wypoczynkowego Bachus, natomiast właściwy start lotny kilometr dalej.

Pierwsze około 3 km to podjazd asfaltem do Świątyni Wang. Tutaj rozpoczyna się podjazd po tzw. kocich łbach. Już na początku widzę jak zawodnicy jeden za drugim prowadzą rowery. I to Ci sami, którzy chwilę wcześniej wyprzedzali mnie na asfalcie. Myślę sobie, cóż to musi być za podjazd, ale jadę dalej powoli, ale jadę. Mijam tych, ktorzy idą. Około 7 km docieram na Polanę, przez którą wczoraj szliśmy na skałki. Trasa skręca w lewo i znów dalsza część podjazdu.

 Podjechałam w zasadzie całość, poza ostatnimi dwoma metrami, gdzie straciłam równowagę z gorąca i przednie koło uciekło na bok. Trochę wstyd. Za rok jak się uda będzie co poprawiać. Po wjeździe wspólny zjazd za samochodem organizatora. Gdzieś w połowie 8 km pierwszy bufet. Biorę kubek wody i jadę dalej. jeden z obsługujących bufet oblewa mnie kubikiem wody. Zbawienie w taki upał. Mniej więcej od tego momentu jadę łeb w łeb z jedną z zawodniczek z kategorii K3. Dziewczyna ciągle mnie dopinguje widząc, że upał mnie zabija.



W drodze na Śnieżkę

Na 10 km mijam Dom Śląski. Ostatni orientacyjny punkt dzisiejszej trasy. na szczyt coraz bliżej. Chwila odpoczynku, gdyż jest jakiś kilometr zjazdu, po czym rozpoczyna się najtrudniejsza część podjazdu. Tuż przed ostatnim z zakrętów widzę dopingujących mnie Alka i Pawła, którzy już dawno szczyt zdobyli i zdążyli odpocząć. Doping działa mobilizująco, na zakręcie udaje mi się wyprzedzić dwie konkurentki - między innymi tą, która również mnie dopingowała. Sporo ludzi znów rowery prowadzi. Ja jeszcze jakoś jadę. Jakoś, bo w tempie takim, że Alek swobodnie idzie obok mnie. Ostatni zakręt i już końcówka. Jakieś 15 metrów do mety. Jestem już wyczerpana. Na ostatnich dwóch metrach ucieka mi przednie koło w bok i nie mam już jak ruszyć... Myślę sobie - cóż za wstyd, podjechałam 13,5 km a ostatnie 2 metry na nogach... Ale najważniejsze, że to już szczyt. Śnieżka zdobyta :)


Gdzieś po koniec wjazdu


Końcówka

Na szczycie odpoczynek, kilka pamiątkowych fotek i pogaduchy z Patrycja i Andrzejem z Bike Atelier Team. Nastepnie powolny zjazd, a częściowo zejście do Domu Śląskiego, obok którego znajdował się bufet żywieniowy. Tutaj również wszyscy zawodnicy oczekiwali na wspólny zjazd za autem organizatora.


Szczyt zdobyty :)


Rodzinnie

Początkowo myślałam, że jak podjazd już za mną, to zjazd będzie tylko przyjemnością. Nic bardziej mylnego. Zjazd z prędkością około 20 km/h po kocich łbach w grupie 350 osób nie był najłatwiejszy. Nie dość, że ręce bolały niesamowicie, to trzeba było uważać także na innych zawodników, by żadnego nie zahaczyć kierownicą. Moment gdy wyjechaliśmy na asfalt koło Świątyni Wang był zbawieniem :)

Profil podjazdu na Śnieżkę:


Po dotarciu do mety udaliśmy się najpierw do auta przebrać się, a potem na dekorację, gdyż zarówno ja jak i Paweł uplasowaliśmy się na 5 miejscu w swoich kategoriach wiekowych. Jestem zadowolona z dzisiejszego wyniku (godzina i 34 minuty) gdyż w obliczu dzisiejszego upału trochę wątpiłam w to, że w ogóle uda mi się wjechać na Śnieżkę. jednak nie mogłam zmarnować takiego dopingu :) Świetna impreza. Mam nadzieję, że za rok również uda się w niej uczestniczyć i poprawić tegoroczne niedociągnięcia :)


Dekoracja

Świnoujście vol.4 - Wolin i wioska Wikingów

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Ostatni rowerowy dzień nad morzem. Postanowiliśmy wybrać się do Wolina. Upał ogromny, zatem wybraliśmy trasę szlakiem niebieskim rowerowym, który w większości prowadzi terenem. Początek przez miasto. Później asfaltem na prom Karsibór.

Po przeprawie przez Świnę jeszcze kilka km asfaltem, a potem, w lewo w teren. Docieramy do Przytoru. Tutaj kawałek asfaltu, a potem dłuższy odcinek terenem wzdłuż głównej drogi do Międzyzdrojów. Szlak prowadził tutaj wzdłuż lasu. Następnie znów asfaltem przez Wicko Zalesie i Wapnicę. Od Wapnicy kawałek podjazdu po kocich łbach, po czym w lewo i przez las do Sułomina. Na tym odcinku szlaku niebieskiego rowerowego nie brakowało ani błota, ani trawy, ani leśnych ubitych ścieżek. Od Sułomina szlak prowadził przez pola, po piachu i chaszczach. Następnie kawałek wzdłuż Zalewu Szczecińskiego. Do Wolina dojeżdżamy przez pola.


Na szlaku niebieskim rowerowym


Zalew Szczeciński

W Wolinie najpierw do sklepu uzupełnić zapas wody, a potem na rynek. Następnie do wioski Wikingów. Wioskę już zwiedzaliśmy, zatem tylko kolka fotek i powrót. W weekend odbywał się tu festiwal Wikingów, ale na festiwalu również już byliśmy.


Urząd Miasta Wolin


Na rynku w Wolinie


Alek koło muzeum w Wolinie


Wioska Wikingów


Brama wejściowa


Wioska Wikingów


Wioska Wikingów


Plan osady


Chcieli mnie torturować

Powrót częściowo inną trasą. Kawałek asfaltem główną drogą do Sułomina. Niezbyt bezpieczna jazda tędy. Skręcamy w lewo na szutrówkę, którą docieramy do niebieskiego rowerowego. Jedziemy analogicznie jak wcześniej niebieskim szlakiem przez las do Wapnicy. Dalej po kocich łbach i asfaltem przez Wapnicę i Wicko Zalesie. Kierujemy się do Międzyzdrojów i stąd wracamy terenem szlakiem zielonym rowerowym (szlakiem R10). Następnie wzdłuż gazoportu w Świnoujściu i asfaltem do promu miejskiego. Po przeprawie jeszcze przez miasto umyć rowery na myjce i do domu.

Upał dał się dziś we znaki. O ile podczas jazdy dało się wytrzymać, o tyle planując jakikolwiek postój szukaliśmy cienia, a tych było dość sporo. Szlak niebieski rowerowy prowadzący ze Świnoujścia do Wolina jest niestety bardzo słabo oznakowany. Miejscami wręcz w ogóle oznaczeń brak. Gdybyśmy nie mieli ze sobą mapy Wyspy Wolin na pewno byśmy często błądzili.

Świnoujście vol.3 - Zachód słońca

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Uczestnicy
W ciągu dnia były inne plany, gdyż nie samym rowerem człowiek żyje, zatem dziś tylko kilka kilometrów wieczorem. Najpierw koło promu do portu. Tutaj kilka fotek, po czym przez park do promenady.


Citroen z mini barem w porcie


Citroen w porcie


Alek w porcie


Latarnia morska widziana z portu


Alek z promem w tle


Alejka w parku

Wjeżdżamy na chwilę na plażę, ale szybko okazuje się, że jest już dość chłodno, zatem wracamy na szybko do noclegu by się przebrać. Po chwili znów do promenady, a następnie plażą wzdłuż morza do wiatraka. Słońce już zachodzi, zatem chwila przerwy. Powrót również plażą, po czym przez miasto analogicznie jak wcześniej.


Jazda wzdłuż plaży o zachodzie słońca


Alek na falochronie


Wiatrak o zachodzie słońca

Przy wiatraku


Razem :)


Zachód słońca