Dziś udało się wygospodarować trochę więcej czasu na rower niż ostatnio. Umówiliśmy się z Kasią i Kamilem na wypad do Złotego Potoku. Tym razem start z mojego podwórka, gdyż w Kamila rowerze pękła felga i aby wypad mógł dojść do skutku postanowiłam pożyczyć mu moją zimówkę.
Po szybkim ustawieniu wysokości sztycy ruszamy w drogę.Na początek przez osiedle, potem Aleją Pokoju, przez Kucelin, Odlewników (gdzie napotykamy na przeszkodę w postaci rozkopanej drogi, którą musimy ominąć górą przedzierając się przez wiadukt kolejowy) i dalej Legionów i Brzyszowską. Następnie przez Srocko, Brzyszów, Małusy Małe i Wielkie, Zagórze, Juliankę, Czepurkę, Piasek i Janów do Złotego Potoku. Większość trasy utrudniał nam silny wiatr.
W
Złotym Potoku najpierw kierujemy się do parku przy Dworku Krasińskich,
gdzie robimy kilka fotek, po czym udajemy się do Rumcajsa napełnić
żołądki.
Dworek Krasińskich
Przed dworkiem Krasińskich
Posileni hamburgerami ruszamy w drogę powrotną.
Najpierw asfaltem w stronę Janowa, a potem Aleją Klonową. Tutaj krótka
przerwa na kilka zdjęć. Załapaliśmy się nawet jako mistrzowie drugiego
planu na zdjęcia ze ślubnego pleneru :D
Z Alkiem na Alei Klonowej
Dalej terenem niebieskim rowerowym doPabianic,kawałek asfaltem i znów terenem żółtym rowerowym do Zrębic. Asfaltem przez Zrębice, po czym terenem czerwonym rowerowym do Przymiłowic.Asfaltem koło stadniny i dalej nową ścieżką rowerową do Olsztyna.
Następnie terenem przez Górę Ostrówek, asfaltem przez Skrajnicę,
rowerostradą, terenem do torów, przez lasek do Bugaja, po czym koło
Michaliny i przez Błeszno do mojego domu, by Kamil mógł odebrać swój
rower.
Podczas drogi powrotnej temperatura spadła z 9 do około 5
stopni, przez co było o wiele chłodniej. Dawno mi tak palce u nóg nie
zmarzły jak dziś, a jednak mimo tego warto było wybrać się jeszcze tej
jesieni do Złotego Potoku :)
Czas na rower mieliśmy dziś tylko przed obiadem, zatem postanowiliśmy wybrać się do Rogoźnika pokibicować znajomym z teamu na zawodach XC. Nie mieliśmy w zamiarze brać udziału w zawodach, tym bardziej, że po ostatnich opadach spodziewaliśmy się sporej ilości błota w terenie.
Pojechaliśmy asfaltem przez osiedle, potem kolo parku Zielona, przez Będzin Łagiszę (obok elektrowni) i następnie przez Gródków, Psary, Strzyżowice i Górę Siewierską do Rogoźnika. Na miejscu postanowiliśmy przejechać się spokojnie trasą wyścigu. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że na trasie nie ma prawie w ogóle błota. Znajomi namówili nas na start, więc postanowiliśmy, że jednak wystartujemy w zawodach. Przed startem zrobiliśmy jeszcze dwie pętle po trasie tytułem rozgrzewki.
Moja kategoria wiekowa K2 (18-30 lat) startowała o 11:30. W kategorii było pięć zawodniczek. Do pokonania były trzy pętle długości 3,2 km każda. Już chwilę po starcie byłam na trzeciej pozycji za Ewą i Natalią. Za mną była Ania i Patrycja. Pod koniec pierwszej pętli na leśnym singielku zaliczyłam upadek, gdyż najechałam przednim kołem na wystający pień. W efekcie nie zapanowałam nad rowerem i wyleciałam w krzaki. Zanim się pozbierałam dogoniła mnie Ania i aż do końca pierwszego kółka jechała cały czas za mną. Tuż przed końcem okrążenia omijałam dość głęboką kałużę od prawej strony, a Ania jadąca tuż za mną postanowiła przejechać przez sam środek kałuży. Zostałam ochlapana po całości, tak, że przez moment nie widziałam gdzie jadę. Na szczęście nie dałam się wyprzedzić. Na drugim okrążeniu na podjeździe zaczynającym się w lesie i kończącym na polanie zdobyłam sporą przewagę nad Anią. Udało mi się tę przewagę utrzymać przez całe następne okrążenie w wyniku czego na metę dojechałam jako trzecia w kategorii.
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.
Na trasie wyścigu- fot. by Paweł P.
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.
Na trasie wyścigu - fot. by Paweł P.
Alek startujący w wyścigu w kategorii Masters I (30 - 39 lat) zajął drugie miejsce :)
Alek w akcji kałuża :D
Zadowolony z wyniku :)
Na trzecim stopniu podium
Podium mastersów
Po wyścigu szybki powrót do domku na obiad. Analogicznie jak wcześniej - asfaltem przez Górę Siewierską, Strzyżowice, Psary, Gródków i Będzin Łagiszę. Dalej już nieco inaczej, wzdłuż Przemszy, przez Park Zielona do Pogorii III, koło molo i na koniec przez osiedle do domu. Po drodze zahaczamy jeszcze o myjkę, by trochę opłukać rowery.
Barwy jesieni
Jesień przy Pogorii III
W pobliżu Pogorii III
Jak na nieplanowany start to poszło mi całkiem nieźle :) Trasa ścigu bardzo mi się podobała. fanty zdobyte za trzecie miejsce zdecydowanie przerosły wysokość wpisowego za start.
Rano dojazd do pracy. Na wiadukcie na Niepodległości poranna mgła. Po pracy krótka przejażdżka tak by zdążyć do domu przed zmrokiem.
Najpierw
kawałek Niepodległości. Następnie skręcam z wiaduktu w prawo w dróżkę
między drzewami. Jadąc wzdłuż torów dojeżdżam do rzeki Stradomki.
Ścieżką wzdłuż rzeki docieram na Stradom.
Pani jesień :)
Fox w pobliżu Piastowskiej
Dalej asfaltowo Piastowską, Sabinowską i Dźbowską. Skręcam w prawo w Trzcinową i kieruje się na teren dawnej strzelnicy artyleryjskiej. Pokręciłam się trochę po strzelnicy. Myślałam, że o tej porze nikogo tu nie spotkam, a było zupełnie inaczej. Najpierw minęłam się z młodzikami z BDC trenującymi na przełajach, a chwilę później spotkałam grupę dzieciaków strzelających kulkami do butelki ustawionej na jednym z bunkrów. Zaczęło się ściemniać, więc postanowiłam wracać.
W pobliżu strzelnicy
Fox przy jednym z bunkrów
Fox przy kolejnym bunkrze
Wyjechałam ze strzelnicy do ulicy Kmicica. Przecięłam Dźbowską i zrobiłam jeszcze kółeczko z pobliskim parku po drugiej stronie ulicy. Skręcając w lewo o mały włos nie zostałam potrącona przez jakąś babkę, która postanowiła wyprzedzić mnie gdy ja już skręcałam.
Dalej jeszcze krótka pętelka asfaltowo ulicami Dźbowską, Żyzną i Korkową. Następnie w prawo w Kusocińskiego w stronę Błeszna. W miedzy czasie zdążyło się ściemnić i miejscami pojawiły się mgły. Gnałam ile sił w nogach by jak najszybciej dojechać do jakiejś cywilizacji. Dalej przez stare Błeszno ulicą Zuchów do Boh. Katynia, po czym już prosto do domu.
Dni coraz krótsze. Nie nastraja to zbyt pozytywnie. A niebawem jeszcze czas cofną i już w ogóle dzień będzie króciutki. Tego niestety nie lubię w tej porze roku.
Przed południem postanowiliśmy wybrać się z Alkiem do Parku Lisiniec pokibicować znajomym, startującym w Pucharze Polski Cross Duathlon. Duathlon składał się z trzech sekcji: 3,5 km biegu, 7 km jazdy rowerem i znów 3,5 km biegu. Zwycięzcy otrzymali cenne nagrody finansowe, a dodatkowo każdy zawodnik na mecie dostał pamiątkowy medal. Ogólnie ciekawy pomysł na promowanie sportu w mieście i wykorzystanie nowych ścieżek w parku Lisiniec.
Pamiątkowe medale
Fota ze zdobywczynią trzeciego miejsca w duathlonie, czyli z Olą :)
I już po duathlonie
Po zakończeniu duathlonu i dekoracji zawodników mieliśmy wrócić do domu, gydz w planie był popołudniowy wypad do Choronia ze Skowronkami, jednak w trakcie kibicowania okazało się, że popołudniu musimy być w domu. Postanowiliśmy wobec tego wybrać się na przejażdżkę od razu po duathlonie. W drodze do Jagiellończyków towarzyszył nam Łukasz, który także przybył do parku w roli kibica. Dalej już we dwoje, Aleją Pokoju, przez Kucelin i koło Guardiana. Przy nastawni mala jesienna sesja zdjęciowa.
Jesienna sesja
My i pani jesień :)
Rocky w jesiennej wersji
Następnie wertepami wzdłuż torów, kawałek zielonym rowerowym w stronę rowerostrady, po czym drogą przeciwpożarową. Przy końcu pożarówki również kilka jesiennych zdjęć.
Przy końcu pożarwki
Dalej kawałek asfaltem w stronę Olsztyna, po czym w prawo do rezerwatu Sokole Góry. Szlakiem żółtym rowerowym przez Sokole Góry do kapliczki Św. Idziego w Zrębicach. Tutaj krótka przerwa i powrót do domu.
W Sokolich Górach
Jesień w Sokolich Górach
Rocky przy kapliczce Św. Idziego
Znów przez Sokole Góry, nieco dookoła, najpierw szlakiem czerwonym pieszym, a potem żółtym pieszym. Następnie kawałek asfaltem w stronę Biskupic, po czym drogą przeciwpożarową. Dalej analogicznie jak wcześniej, wzdłuż torów, koło nastawni (gdzie znów przerwa na kilka fotek) i koło Guardiana.
Końcówka żółtego pieszego w Sokolich
Jesienna sesja Rockiego
Na koniec jeszcze ja
Przy przejeździe kolejowym spotykamy Skowronków, Siwucha i Marcina, który dopiero zaczynają dzisiejszą wycieczkę. Chwila pogaduch i każdy jedzie w swoją stronę. My podążamy ścieżką wzdłuż rzeki, przez Kucelin i Alejkę Pokoju, a dalej już tylko przez osiedle do domu.
Przepiękny jesienny dzień, cieplutki i słoneczny. A spędzony na rowerze stał się jeszcze piękniejszy :) Właśnie taką jesień lubię najbardziej :)
Ostatni dzień urlopu, jutro trzeba wracać do pracy, więc pogoda zrobiła się bardzo ładna. Do południa były inne plany, zatem na rower wyszliśmy dopiero popołudniu. Nie było innego pomysłu, więc tylko krótka przejażdżka po okolicy.
Na początek przez osiedle, kawałek przez park i w stronę molo przy Pogorii III. Następnie do Parku Zielona. Mieliśmy nadzieję, że spotkamy tutaj jakieś wiewiórki, ale chyba wszystkie się gdzieś pochowały. Pokręciliśmy się chwilę w parku i ruszyliśmy dalej.
W Parku Zielona
Ścieżką wzdłuż Przemszy w stronę Pogorii IV. Ścieżka trochę zarosła od ostatniego czasu, kiedy nią jechaliśmy. Albo jest rzadko uczęszczana, albo żadne służby miejskie o nią nie dbają i zarasta chaszczami. Dodatkowo uważać trzeba na wykopane w niektórych miejscach doły.
Na wiadukcie kolejowym nad Przemszą
Przejechaliśmy wiaduktem kolejowym nad rzeką na drugą stronę i dotarliśmy do Pogorii IV. Objechaliśmy zalew dookoła najpierw asfaltem, potem terenem, przez las i znów asfaltem. Zaczęło się robić chłodno, więc uznaliśmy, że wracamy do domu.
Pogoria IV
W jesiennej scenerii
Kawałek terenem i przez tory do Pogorii III, a potem ścieżką rowerową w stronę molo. Dalej przez park i przez osiedle do domu. W terenie błoto już trochę obeschło od słońca, ale miejscami dalej zalega sporo kałuż. Mimo, że kilometrów zbyt wiele nie wyszło, to fajnie było się ruszyć choć na chwilę.
Po prawie trzymiesięcznej przerwie udało się nam umówić na dziś na wycieczkę ze Skowronkami w okolice Skierniewic. Rano zapakowaliśmy się do auta i w drogę. Po godzinie 10 byliśmy już w Skierniewicach. Rafał zaparkował auto na parkingu przy cmentarzu. Chłopaki zdjęli rowerki z bagażników i ruszyliśmy zwiedzać.
Na początek dłuższy odcinek asfaltowy. Praktycznie cały czas po płaskim przez Skierniewice, Mokrą Lewą, Mokrą Prawą, Wolę Makowską, Sielce, Stachlew, Polesie, Parmę, Zielkowice do Łowicza. Tutaj na pierwszy rzut odwiedzamy basztę w Łowiczu. Baszta Klickiego należy zespołu romantycznego w Łowiczu. Dawniej miała mieścić bibliotekę wojskową. Na
zwieńczeniu baszty z krenelażem znajdował się taras widokowy. W ścianę
wieży wmurowano elementy epigraficzne z zamku prymasowskiego. Po II
wojnie światowej przeszło 30 lat mieściła się tu Komenda Hufca ZHP. W
latach 90tych XX wieku obiekt została przejęta przez władze miasta, następnie
sprzedana. Obecnie znajduje się na terenie placu zabaw.
Przed basztą w Łowiczu
Następnie kierujemy się na rynek, gdzie wstępujemy do informacji turystycznej by zapytać o jakieś mapy okolicy. Dostajemy jedynie mapy w wersji plakatowej, z których musimy sobie sami zrobić normalną mapę. Na rynku uwagę zwraca też Bazylika Archikatedralna.
Bazylika Archikatedralna - fot. Skowronek
Alek przed Bazyliką
W następnej kolejności kierujemy się przez miasto do ruin zamku w Łowiczu. Obecnie ruiny są w rękach prywatnych, ogrodzone drewnianym murem, zza którego nic nie widać. Zwiedzanie zaledwie kilku ścian muru kosztuje krocie, więc ze zwiedzania rezygnujemy, by mieć czas i pieniądze na pozostałe dzisiejsze atrakcje zaplanowane przez Skowronków.
Informacja o zamku w Łowiczu
Dalej Rafał prowadzi nas najpierw przyjemnym terenem wzdłuż rzeki Bzury, szlakiem czerwonym rowerowym (zwanym również szlakiem szabli i mieczy), a później kawałek asfaltem drogą główną na pierwszy w Europie stalowy most spawany. Owy most znajduje się na rzece Słudwi.
Na czerwonym szlaku - fot. Skowronek
Rzeka Bzura
Rzeka Bzura
Alek na spawanym moście
Wracamy do Łowicza analogiczną trasą - drogą główną i terenem wzdłuż Bzury. Po drodze okazuje się, że Alkowi zeszło całe powietrze z amortyzatora. W Łowiczu odwiedzamy więc serwis rowerowy z nadzieją, że będzie można pożyczyć pompki do amortyzatora, jednak okazuje się, że serwis nie jest w takową pompkę wyposażony. No nic, Alkowi zostaje tylko jechać dalej na blokadzie skoku z prawie całkiem schowanymi goleniami.
Powrót do Łowicza - mostek nad rzeką Bzurą
Jedziemy więc szlakiem niebieskim rowerowym, początkowo asfaltem przez Zielkowice, a później terenem do parku romantycznego Arkadia. Ów park należy do najlepiej zachowanych zespołów w
Polsce. Można
powiedzieć, że park jest dziełem fantazji i ambicji jednej osoby –
Heleny z Przeździeckich, księżnej Radziwiłłówny. Park miał być
miejscem spokojnym, samotnym i romantycznym. Nadano mu nazwę Arkadia -
mitologicznej krainy szczęśliwości. Projekt wg wytycznych Heleny Radziwiłłówny stworzył Szymon
Bogumił Zug – architekt na dworze Stanisława Augusta. Park powstał w latach 1778-1820. Rafał został przed bramą parku, a my w trójkę zwiedzamy poszczególne zabytki w parku - Świątynię Diany, Domek Gotycki, Dom Murgrabiego, Przybytek Arcykapłana i Akwedukt. Zwiedzanie zajmuje nam prawie godzinę, jednak w tak pięknym miejscu naprawdę można się zapomnieć o mijającym czasie.
Z lwem koło Świątyni Diany
Świątynia Diany
Rzeźba w Świątyni Diany
Rzeźba w Świątyni Diany
Wnętrze Świątyni
Malowidło na suficie Świątyni Diany
Rzeźby w Świątyni Diany
Z Alkiem na tyłach Świątyni
Domek Gotycki
Alek przy Domku Gotyckim
Łuk grecki
Domek gotycki od drugiej strony
Dom Murgrabiego
Z Alkiem przed domem Murgrabiego
Dom Murgrabiego z tyłu
Rowerek przy Domu Murgrabiego
Studnia w parku
Przed Przybytkiem Arcykapłana
Alek przy Przybytku Arcykapłana
Przybytek Arcykapłana
Akwedukt w parku Arkadia
Na Akwedukcie
Akwedukt
Rzeka Skierniewka przepływająca przez park Arkadia
Świątynia Diany widziana z drugiej strony stawu
Następnie kierujemy się ponownie szlakiem niebieskim rowerowym, początkowo asfaltem przez Mysłaków, potem kawałek wertepami i znów asfaltem do Nieborowa, gdzie znajduje się pałac. Pałac jest budowlą dwukondygnacyjną, z piętrem w mansardzie, pochodzącym
z przebudowy w roku 1922. Wzniesiony został na planie prostokąta, z
dwiema narożnymi wieżami od strony północnej. Wieże zdobią boniowania,
pilastry, gzymsy i blendy. Kryte są hełmami barokowymi. Elewacje
południowa i północna posiadają pozorne ryzality na osi, dzielone
gzymsem po bokach. Ryzality zawierają tympanony z płaskorzeźbami
stiukowymi i kartuszami herbowymi. Środkowa część budynku z sienią na
osi, jest jedyną pozostałością po dawnym dworze z XVI wieku. Niestety zwiedzanie parku jak i pałacu podobnie jak zamku w Łowiczu kosztuje zbyt wiele, więc odpuszczamy. Robimy jedynie kilka fotek przed bramą i udajemy się do pobliskiej restauracji na pyszny obiadek.
Pałac w Nieborowie
Przed pałacem w Nieborowie
Po obiadku dalej w drogę. Asfaltem przez Nieborów do autostrady, następnie nad autostradą na drugą stronę, po czym przyjemnymi leśnymi szutrami przez Puszczę Bolimowską. Najpierw jedziemy szlakiem czarnym rowerowym mijając po drodze dworek myśliwski, dalej szlakiem zielonym, przy którym Alek znajduje kilka maślaków i kozaków, udaje się nam także znaleźć dwie kanie. Na sam koniec podążamy szlakiem niebieskim rowerowym, który prowadzi do samych Skierniewic.
Dworek myśliwski w Puszczy Bolimowskiej
Okazuje się, że Skierniewice są bardzo ładnym miastem. Nawet nie miałam pojęcia, że w Skierniewicach jest aż tyle ciekawych miejsc. Na pierwszy rzut Rafał prowadzi nas na dworzec kolejowy, który sam w sobie jest bardzo gustowny. Dodatkowo na jednym z peronów spotkać można nawet Stanisława Wokulskiego, bohatera powieści "Lalka" Bolesława Prusa. W polskiej kulturze Wokulski stał się niejako symbolem przedsiębiorczości.
Dworzec kolejowy w Skierniewicach
Ze Stanisławem Wokulskim
Po odwiedzinach u Stanisława jedziemy do skierniewickiego parku, który także urzeka swoim pięknem. W parku znajdują się eleganckie ogrody, piękne rzeźby oraz pałac arcybiskupów gnieźnieńskich, który niestety jest już zamknięty, więc nie mamy możliwości zwiedzania. Z zewnątrz również niewiele da się zobaczyć. Obecnie pałac stanowi siedzibę Instytutu Warzywnictwa.
Ogrody w parku w Skierniewicach
Jedziemy przez park
Pałac arcybiskupów gnieźnieńskich
Brama parkowa
Czas w miejscu niestety nie stoi, więc kierujemy się już w stronę parkingu, po drodze zahaczając jeszcze o wieżę ciśnień. Zanim udaje się nam dotrzeć do auta trochę błądzimy, na szczęście Daria w ostatniej chwili dostrzega właściwy parking. Chłopaki montują rowery na dach i jedziemy do Rawy Mazowieckiej, gdzie mieliśmy jeszcze zobaczyć zamek. Jednak jest już ciemno i do domu daleka droga, a Skowronki jutro muszą iść do pracy, więc odpuszczamy dalsze zwiedzanie i wracamy do Częstochowy. Może będzie jeszcze okazja przybyć w te okolice i zwiedzić to na co dziś brakło czasu.
Wieża ciśnień w Skierniewicach
Wieża ciśnień w Skierniewicach
Dzisiejsza wycieczka była bardzo przyjemna. Było dość chłodno, ale na szczęście nie padało ani przez chwilę. Udało się zobaczyć sporo nowych miejsc, o których wcześniej nie miałam nawet pojęcia. Dziękuję bardzo za towarzystwo i mam nadzieję do następnego wspólnego wypadu :)
Pogoda w dalszym ciągu przepiękna, zatem po południu postanowiłam wybrać się do Olsztyna. Przy okazji chciałam sprawdzić jak sprawować się będzie tylne koło po ostatnim serwisie.
Początek jak zwykle Aleją Pokoju, a potem przez Kucelin, gdzie spotykam Martę z Cycyling Jura i Marcina jadących na szosach. Szybkie cześć i jadę dalej przez Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie terenem przez kamieniołom Prędziszów, po czym znów kawałek asfaltem w stronę Brzyszowa. Skręcam w prawo w teren na czerwony rowerowy, którym dojeżdżam do Kusiąt, po drodze doganiając jakiegoś rowerzystę z Cycling Jura. Ów rowerzysta widząc mnie przyśpiesza. Chwilę trzymam się na kole, ale w tym momencie dzwoni do mnie narzeczony, więc zatrzymuję się, by odebrać telefon. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta, po czym terenem zielonym rowerowym omijając Góry Towarne. Następnie asfaltem do Olsztyna.
Kawałek przed rynkiem dogania mnie Marta i proponuje krótką przerwę w leśnym. Waham się przez chwilę, ale ostatecznie się zgadzam. W leśnym jest także kilku innych rowerzystów. Chwila posiadówki, po czym zbieram się samotnie z powrotem do domu, bo z szosowcami nie miałabym i tak żadnych szans.
Najpierw terenowo przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny. Następnie trochę inaczej niż zwykle koło stadionu na Rakowie i przez Okrzei. Mijam Jagiellończyków i jadę dalej 11-tego Listopada do domu, po drodze ścigajac się z autobusem MPK :D Ja cały czas jadę, autobus zatrzymuje się na kilku przystankach. Ostatecznie można przyjąć remis :D
Mimo wiatru jechało mi się dziś całkiem lekko i przyjemnie. Koło po serwisie toczy się o wiele lepiej, nie bije już na boki jak przedtem. W najbliższym czasie będzie jeszcze trzeba wymienić łożyska.
Na dzisiejsze popołudnie Daria zaproponowała wypad autem do Mokrej na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą z 1 września 1939 roku. Alkowi pomysł od razu przypadł do gustu, tak więc na rower mogliśmy wybrać się tylko z rana. Postanowiliśmy więc udać się do Olsztyna, obejrzeć przy okazji samochody uczestniczące w XXIX Częstochowskim Rajdzie Pojazdów Zabytkowych. Co prawda w sobotę wieczór widzieliśmy już próbę sprawnościową na Placu Biegańskiego, ale chcieliśmy jeszcze zobaczyć klasyki na tle zamku w Olsztynie.
Od samego początku jechałam jakoś bez sił, nie mogłam się rozkrecić. Chyba jeszcze nie zdążyłam odpowiednio wypocząć po wczorajszym porannym grzybobraniu, popołudniowych atrakcjach na Placu Biegańskiego i wieczornym koncercie. Cała sobota na nogach :D Miałam nadzieje, że jakoś powoli energia powróci. Początek standardem przez osiedle, potem przez Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie w prawo i terenem przez kamieniołom Prędziszów. Dalej kawałek asfaltem i znów w teren na czerwony rowerowy. Zbaczamy z czerwonego na Zieloną Górę, pod którą dziś jak zwykle nie podjechałam. Zjazd obok jaskini i następnie kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło szkoły w prawo i terenem w stronę Towarnych. Jaskinię dziś mijamy i jedziemy dookoła lasem do polany między Górami Towarnymi, z której od raz zjeżdżamy do asfaltu. Asfaltem kierujemy się do Olsztyna. Klasyków jeszcze nie ma, zatem najpierw kilka fotek koło zamku, a potem na rynek na lody.
W okolicach zamku w Olsztynie
Po zjedzeniu lodów ponownie koło Spichlerza zobaczyć, czy klasyki już dojechały. Aut jeszcze nie było, ale organizatorzy rajdu już ustawiali się na swoich pozycjach. Po chwili zaczęły zjeżdżać pierwsze zabytkowe pojazdy. Zobaczyliśmy około 15 załóg wjeżdżających na parking koło zamku, po czym powrót do domu możliwie jak najszybciej.
Porsche podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Saab Sport podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Powrót dość żwawym tempem, najpierw do rynku w Olsztynie, potem kawałek główną drogą (gdzie mijamy się z Andrzejem, który dziś porusza się samochodem), następnie rowerostradą do końca. Dalej terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj (gdzie mamy nieplanowany postój przed przejazdem kolejowym), koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu. Takim sposobem nie licząc postoju cały powrót zajął nam raptem 35 minut :D Zdążyliśmy jeszcze na spokojnie się umyć i zjeść obiadek przed wypadem na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą :)
Dziś krótki wypad w najbliższej okolicy Dąbrowy, by rozruszać mięśnie przed jutrzejszym maratonem. Postanowiliśmy objechać dookoła wszystkie cztery Pogorie, gdyż chciałam zobaczyć Pogorię II, na której dotychczas nie byłam.
Na początek przez osiedle i przez park do Pogorii III. Potem asfaltowo wokół zbiornika. Następnie skręcamy w prawo i jedziemy terenem wokół Pogorii II. Jest to chyba najrzadziej uczęszczany zbiornik z wszystkich czterech. Ludzi prawie w ogóle, jedynie można spotkać nielicznych wędkarzy. Aby objechać ją dookoła musieliśmy najpierw przedrzeć się przez spore zarośla. Dalej już lasem, gdzie było sporo błota. Po drodze szybkie mycie opon z błota w pobliskim strumyku.
Łabędzie na Pogorii II
Chaszcze przy Pogorii II
Chaszcze przy Pogorii II
Następnie dróżką z betonowych płyt jedziemy na Pogorię I, gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy zagrodzie danieli. Kilka fotek i jedziemy dalej.
Daniel w mini ZOO koło Pogorii I
Jedziemy terenem najpierw po piachu wzdłuż zbiornika, a potem wzdłuż torów kolejowych do asfaltu niedaleko Pogorii IV. Następnie objeżdżamy dookoła zbiornik początkowo terenem, a potem asfaltem.
Pogoria IV
Przy Pogorii IV
Po objechaniu dookoła czwórki kierujemy się terenem do Pogorii III, jedziemy ścieżką rowerową do molo, po czym już wracamy do domu przez pobliski park.
Wycieczka dziś krótka, cały czas po płaskim, ale wystarczyła, by nieco się rozruszać po kilkudniowej przerwie od roweru. Aż się nie chce wierzyć, że jutro akurat na maraton pogoda ma się załamać i ma być zimno i ma padać deszcz :(
Dziś noc spadających gwiazd. Perseidy, bo tak nazywa się właściwie spadające gwiazdy, najlepiej obserwować z dala od miasta, w jak najmniej oświetlonej okolicy. Z uwagi na ten fakt zaproponowałam na CWR wieczorny wypad do Olsztyna, by móc razem zobaczyć chociaż kilka perseidów. Prognoza pogody nie była do końca pewna, ale postanowiliśmy zaryzykować.
Na miejscu spotkania o 20,15 poza mną i Alkiem stawili się jeszcze Ola, Sylwia, Łukasz, Michał, Adam (Piksel), Daniel i Kamil. Ruszliśmy w drogę. Najpierw Aleją Pokoju, przez Kucelin i przez Cmentarz Żydowski. Dalej Legionów (gdzie odłącza się Piksel z przyczyn technicznych) i przez terenem przez górę Ossona, ale z pominięciem szczytu. Następnie terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt. Dalej asfaltem przez Kusięta do Olsztyna. Część ekipy (w tym Alek, Łukasz, Daniel i ja) postanawia wjechać na ruiny zamku, a część czeka na dole. Wjeżdżam pierwsza, przekonana o tym, że jak zwykle nie dam rady, a chłopaki jadą za mną. Ku mojemu zaskoczeniu podjechałam cały podjazd, pewnie dlatego, ze była noc :D Jeszcze bardziej byłam zaskoczona, gdy okazało się, że tym razem to chłopaki polegli na podjeździe. Alkowi poślizgnęło się koło, Łukasz zaliczył glebę, bo miał za słabą lampkę, a Kamil również poległ. Czułam się przez chwilę jak bym zwyciężyła w jakichś zawodach :D Na szczycie zamku chwila przerwy i zjazd do reszty ekipy. W tym momencie odłączył się od nas Kami, a my pojechaliśmy dalej asfaltem w stronę Przymiłowic i potem w prawo w stronę kamieniołomu, do którego dojeżdżamy terenem czerwonym rowerowym.
Jak się okazało, nie byliśmy jedynymi, którym wpadł go głowy pomysł oglądania gwiazd w kamieniołomie, gdyż była tam już jakaś ekipa zgromadzona przy ognisku. Zbyt wiele spadających gwiazd mimo pogodnego nieba nie udało nam się zobaczyć. Ja osobiście widziałam tylko jedną, ale dobre i to :) Pomyślałam sobie życzenie, które mam nadzieje się spełni :)
Było już późno, więc trzeba było wracać. Najpierw terenem czerwonym rowerowym, potem asfaltem z powrotem do Olsztyna i kawałek w stronę Biskupic. Następnie w prawo i przeciwpożarówką do samego końca. Przecinamy główną drogę i jedziemy jeszcze kawałek prosto terenem, po czym asfaltem koło nastawni, Guardiana i przez Kucelin. Dalej Aleją Pokoju do Jagiellończyków, gdzie żegnamy Daniela. Kawałek dalej koło stacji Shell żegnamy Olę, Sylwię i Michała i we troje jedziemy dalej wzdłuż nowej linii tramwajowej. Koło 11listopada rozstajemy się z Łukaszem i wracamy do domu.
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.