Wpisy archiwalne w kategorii

7) Trasa mieszana

Dystans całkowity:9825.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:441:49
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:24484 m
Maks. tętno maksymalne:183 (94 %)
Maks. tętno średnie:131 (67 %)
Suma kalorii:3731 kcal
Liczba aktywności:223
Średnio na aktywność:44.06 km i 2h 19m
Więcej statystyk

Grudniowa setka - na zachód od Częstochowy

Niedziela, 29 grudnia 2013 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Po wczorajszej pieszej wycieczce w góry dziś czas na rower. Tym razem wycieczka na zachód od Częstochowy w okolice Koszęcina. Przewodnikiem dzisiejszej eskapady został Jacek, z którym umówieni byliśmy na godzinę 8:15 w Konopiskach koło Urzędu Miasta. Z Częstochowy jechało nas więcej, więc spotkaliśmy się koło Straży Pożarnej na Sabinowskiej.


W siedmioosobowym składzie - Daria, Rafał, Kasia, Kamil, Gaweł, Alek i ja pojechaliśmy asfaltem, najkrótszą drogą do Konopisk - przez Dźbów i Wygodę. Gdy dotarliśmy na miejsce Jacka jeszcze nie było, ale nie musieliśmy na niego długo czekać.  Ruszyliśmy w drogę. Jacek poprowadził nas w zasadzie od razu terenem. Na początek niebieskim / zielonym rowerowym, gdzie już na samym początku wycieczki zatrzymujemy się koło jednego z bunkrów.



Bunkier


Obejrzeliśmy bunkier i jedziemy dalej terenem przez Aleksandrię. Wyjeżdżamy na asfalt w Olszynie i kawałek nim jedziemy. Po drodze zatrzymujemy się przy klonie jawor (na którym wg. opowieści wieszano powstańców w 1863r), a potem przy diabelskim kamieniu. Z Alkiem i Gawłem wjeżdżamy między drzewami, by obejrzeć diabelski kamień z bliska. Reszta ekipy czekała na nas na asfalcie. Z owym kamieniem wiąże się pewna legenda - Otóż dawno temu w Olszynie istniał drewniany kościółek. Pewnego dnia proboszcz parafii pokłócił się z diabłem. Ten poprzysiągł się zemścić i postanowił, że zburzy kościół zrzucając na niego wielki głaz znajdujący się w pobliskiej Hadrze. Była jednak zima i diabeł nie zdołał dociągnąć głazu. Do dziś na kamieniu są ślady łańcuchów, którymi diabeł próbował go ciągnąć.



Klon Jawor - fot. by Skowronek



Diabelski Kamień


Dalej jedziemy znów terenem przez Kierzki między stawami hodowlanymi i wyjeżdżamy w miejscowości Mochale. Kawałek asfaltem do Droniowic, gdzie znów wjeżdżamy do lasu i kierujemy się do Wierzbia. Tu chwila przerwy, by zobaczyć pałacyk, którego właścicielem jest Włoch.



Stawy koło Kierzków - fot. by Skowronek



Pałac we Wierzbiu - fot by Skowronek


Po przerwie Jacek ponownie prowadzi nas terenem, tym razem do Rusinowic. Prowadzi tu bardzo przyjemna, polna dróżka. Od Rusinowic kawałek asfaltem do Piłki, gdzie podjeżdżamy na mały posiłek w bardzo klimatycznej knajpce. Z zewnątrz lokal wygląda co prawda jak jakaś typowa mordownia, jednak jej wnętrze naprawdę zadziwia swoim klimatem.



Rowerowe zabytki przed knajpką w Piłce



Zwierzaczek w środku knajpki :D


Po przerwie "obiadowej" jedziemy znowu lasem do Krywałdu. Trochę czasu spędzamy nad rzeką Mała Panew i oryginalnym źródełku, z którego wypływa woda podziemna o specyficznym siarkowym zapachu. Przy źródełku znajdują się drewniana wiata i ławeczki, przy których można sobie posiedzieć i odpocząć.



Mała Panew



Z Alkiem nad źródełkiem



Nad źródełkiem - fot. by Skowronek



Ekipa nad źródełkiem - fot. by Skowronek


Po krótkiej sesji zdjęciowej dalej w drogę. Terenem jedziemy do rezerwatu Jeleniak Mikuliny. Nie robimy tutaj zbyt długiego postoju, tylko kilka zdjęć i w drogę.



Alek nad rezerwatem Jeleniak-Mikuliny


Cały czas terenem udajemy się do Koszęcina. Tutaj asfaltem jedziemy do drewnianego kościółka Św.Trójcy. Część ekipy, w tym ja i Alek wchodzimy na chwilę do kościółka. Następnie podjęliśmy próbę zwiedzenia pałacu w Koszęcinie, ale niestety ciągle trwa remont, a ochroniarz nie wpuścił nas nawet na teren parku.



Kościół Św. Trójcy w Koszęcinie



Wnętrze kościoła - Apostołowie


Opuszczamy Koszęcin. Jedziemy terenem do Strzebinia. Po drodze na ścieżce przyrodniczej zatrzymujemy się przy jednym z pomników przyrody - Dębie Szypułkowym.



Pomnik przyrody - Dąb Szypułkowy



Z Kasią i Kamilem



Zalewisko w pobliżu ścieżki przyrodniczej - fot. by Skowronek


Dojeżdżamy do Strzebinia. Jedziemy asfaltem przez Łazy do miejscowości Mzyki. W Mzykach Jacek wskazuje nam, gdzie należy poszukiwać źródeł Liswarty, jednak ta atrakcja nie była przewidziana w planie dzisiejszej wycieczki, więc jedziemy potem leśnymi ścieżkami, mniej lub bardziej dzikimi do Okrąglika. Następnie asfaltem udajemy się do Starczy, gdzie przy okazji przerwy sklepowej, możemy zobaczyć przynajmniej z zewnątrz kościół Mariawitów.



Przed kościołem Mariawitów w Starczy


Dalej już w zasadzie cały czas asfaltowo w stronę Częstochowy, przez Własną, Klepaczkę, Zawisną (gdzie opuszcza nas Jacek i kieruje się w stronę Poczesnej), Mazury, Młynek, Sobuczynę i Brzeziny. Następnie ulicą Żyzną. Koło Poselskiej rozdzielamy się - Skowronki i Gaweł jadą w stronę Straży, a my z Kasią i Kamilem jedziemy przez Wypalanki.



Droga powrotna


Po wczorajszej pieszej eskapadzie górskiej i dzisiejszej rowerowej setce zmęczenie dało się we znaki. Jednak warto było poznać nowe miejsca i spędzić niedzielę w miłym towarzystwie z ludźmi dzielącymi taką samą rowerową pasję :) Dziękuję wszystkim za towarzystwo i Jackowi za pokazanie nowych ścieżek i ciekawych miejsc.

Pilica Siwuchowymi ścieżkami

Niedziela, 22 grudnia 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy

Za drugim podejściem udało się umówić na planowaną już dawniej wycieczkę razem ze Skowronkami i Siwuchem w okolicach Zawiercia. Tym razem nic nie stanęło na przeszkodzie i o 9,30 wszyscy stawili się na dworcu głównym w Zawierciu. Skowronki przybyły PKP, my z Alkiem autem z DG, a Siwuch który miał najbliżej dojechał rowerkiem.

Ruszyliśmy w drogę. Najpierw asfaltem przez centrum, a potem przez Kromołów. Z Kromołowa kawałek terenem zielonym rowerowym do Skarżyc, skąd mieliśmy bardzo ładny widok na Okiennik. Dalej asfaltem przez Żerkowice i znów terenem czerwonym pieszym przez wąwóz do Karlina.


Zjazd w stronę Skarżyc
Zjazd w stronę Skarżyc © EdytKa


Jedziemy przez wąwóz
Jedziemy przez wąwóz © EdytKa


Przejazd przez wąwóz
Przejazd przez wąwóz © EdytKa


Od Karlina jedziemy kawałek asfaltem przez Kiełkowice, po czym znów terenowym szlakiem do Giebła. Od Giebła ponownie asfaltem (mijając po drodze kościół) do Biskupic. Chociaż raz do Biskupic było z górki :D Niemożliwe, ale jednak :D Dalej Siwuch prowadzi nas ponownie terenem przez pola, gdzie robimy sobie postój na jedzonko. Jadąc wzdłuż pola docieramy do skraju lasu i wjeżdżamy na znaną z opowieści Siwucha ścieżkę S300. Naprawdę ciekawa dróżka.


Siwuch prowadzi, więc jedziemy wzdłuż pola
Siwuch prowadzi, więc jedziemy wzdłuż pola © EdytKa


Na szlaku S300, w drodze do Pilicy
Na szlaku S300, w drodze do Pilicy © EdytKa


Szlakiem S300 dojeżdżamy do Dzwonowic, po czym jedziemy dłuższy kawałek asfaltem, aż do Pilicy. W Pilicy odbijamy na Zarzecze, by zobaczyć ruiny dawnego kościoła zakonu szpitalników, o których powiedziała nam Daria. Nawet nie wiedziałam, że takie ruiny tutaj się znajdują, a są naprawdę interesujące. Szkoda tylko, że niszczeją, bo nikt się nimi nie zajmuje. Nie ma nawet żadnej tabliczki informującej o tym, co to są za pozostałości.


Ruiny dawnego kościoła zakonu szpitalników
Ruiny dawnego kościoła zakonu szpitalników © EdytKa



Przed ruinami kościoła zakonu szpitalników
Przed ruinami kościoła zakonu szpitalników © EdytKa



Ruiny kościółka
Ruiny kościółka © EdytKa

Obejrzeliśmy ruiny i trzeba było jechać dalej. Asfaltem w stronę Kocikowej, a potem w teren. Najpierw czerwonym pieszym, a następnie niebieskim pieszym / czerwonym rowerowym do Podzamcza. Przed dojazdem do ruin zamku skręcamy w prawo i wyjeżdżamy na asfalt, którym kierujemy się w stronę Ogrodzieńca. Po drodze zatrzymujemy się w Podzamczu przy Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej, które zostało zbudowane przy skale. Przejeżdżałam tutaj tak wiele razy, a nigdy nie zwróciłam uwagi na owe sanktuarium. A jest co podziwiać.


Alek przed Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej
Alek przed Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej © EdytKa


Ostatnia wieczerza
Ostatnia wieczerza © EdytKa


Widok na ruiny zamku ogrodzieniec - fot. by Alek
Widok na ruiny zamku ogrodzieniec - fot. by Alek © EdytKa

Po chwili przerwy ruszamy dalej. Jedziemy chodnikiem wzdłuż głównej mocno ruchliwej drogi, przez Ogrodzieniec do Fuagsówki. Asfalt mokry, więc jesteśmy dość uchlapani. W Fugasówce skręcamy w lewo na boczną dróżkę, którą docieramy do Zawiercia w pobliżu znanego samolotu. Dalej jedziemy chodnikiem wzdłuż drogi 78 do centrum Zawiercia. Kierujemy się jeszcze na myjkę, by umyć rowerki po sporej dziś dawce błotka. Po umyciu sprzętów udajemy się na dworzec kolejowy, gdzie żegnamy się z towarzyszami dzisiejszej wycieczki. Skowronki wsiadają w pociąg, my pakujemy rowerki do auta, a Siwuch wraca do domku na rowerze.


Wypad zaliczam do udanych :) Nie zabrakło podjazdów, które z powodu ogólnego przemęczenia dały mi dziś popalić (szczególnie pod koniec wycieczki), dodatkowo nie brakowało sporej dawki terenu, śniegu, błotka, wody lejącej się spod kół mimo błotników :D Było wszystko czego rowerzysta może sobie zażyczyć :D Zdarzyły się także dwa - na szczęście niegroźne - upadki na lodzie - pierwszy Darii podczas jazdy przez pola, drugi mój podczas zjazdu na szlaku S300. Ale najważniejsze było wspaniałe towarzystwo :) Dziękuję wszystkim za świetną wycieczkę :)


Wietrzny Olsztyn

Poniedziałek, 28 października 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Korzystając ze słonecznej pogody i wspólnego wolnego popołudnia postanowiliśmy z Alkiem wybrać się na krótką przejażdżkę po okolicy.
Jak to bywa w przypadku takich wycieczek, celem stał się Olsztyn.

Najpierw przez osiedle, potem Aleją Pokoju i koło skansenu. Asfaltem przez Kucelin i przez cmentarz żydowski. Następnie asfaltem przez Legionów i Brzyszowską, potem przez Srocko, Brzyszów, Małusy Małe i Małusy Wielkie. Od Małus terenem niebieskim pieszym do Turowa. W Turowie dzika przeprawa przez tory z powodu prac remontowych na przejeździe kolejowym. Następnie asfaltem przez Turów do Olsztyna. Po drodze podczas krótkiego postoju, znajduje w brzózkach przy drodze brązowego kozaczka. Od Olsztyna kawałek asfaltem w stronę Biskupic i potem drogą przeciwpożarową przez las i niebieskim rowerowym do początku rowerostrady. Kawałek terenem zielonym rowerowym do torów (gdzie po drodze mijamy się ze Zbyszkiem). Po drugiej stronie torów kawałek przez lasek, po czym asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu.

Cieplutkie popołudnie, ale bardzo wietrzne. Momentami miałam wrażenie, że zamiast jechać to stoję w miejscu pedałując z całym sił. Na szczęście cały wysiłek został nagrodzony, gdyż wracając do domu na drodze przeciwpożarowej mogliśmy podziwiać pięknie wyglądające dziś niebo o zachodzie słońca :)

Na niebieskim pieszym koło Małus © EdytKa


Alek na niebieskim pieszym © EdytKa


Znaleziony grzybek © EdytKa


Zachód słońca na pożarówce © EdytKa


Zachód słońca na szlaku ppoż © EdytKa

Bukowa Góra

Niedziela, 20 października 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Wspaniała jesienna pogoda :) Jak na październik naprawdę cieplutko :)
Wycieczka zakończona trzymetrowym ślizgiem po asfalcie :(
Bilans - potargany rękawek i koszulka i szlify na łokciu i udzie.

Jesiennie na Pogorii IV © EdytKa


Podjazd na Bukową Górę © EdytKa


Alek na Bukowej Górze © EdytKa


Złota Polska Jesień © EdytKa


Nasze rowerki na Bukowej Górze © EdytKa


Z Narzeczonym na Bukowej :* © EdytKa


Zjazd z Bukowej Góry © EdytKa

Pogoria III i IV

Wtorek, 8 października 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Wieczorny wypad z narzeczonym na Pogorię w celu pooglądania gwiazd :) Najpierw pojechaliśmy bocznymi dróżkami przez osiedle. Potem kawałek przez park i ścieżką rowerową wzdłuż Pogorii III. Następnie troszkę terenem do Pogorii IV (po drodze przejście przez tory) i potem asfaltem i terenem wzdłuż Pogorii IV. Krótka przerwa na ławeczce, by pooglądać gwiazdy. Zrobiło się dość zimno i zaczęła zbierać się mgła, więc zrezygnowaliśmy z objazdu całego zalewu i zawróciliśmy. Trasa analogiczna jak w poprzednim kierunku, czyli wzdłuż czwórki do trójki. Przy Pogorii IV Alek zauważa spacerującego jeża :) Od trójki jedziemy trochę inaczej przez park (gdzie kawałek przed nami przebiega mały zajączek) i potem bocznymi uliczkami do domu. Krótki, ale bardzo przyjemny spontaniczny wieczorny wypad :)

Wycieczka po Górach Świętokrzyskich

Niedziela, 6 października 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Na Częstochowskim Forum Rowerowym Jacek zaproponował niedzielną wycieczkę w Góry Świętokrzyskie. Tamtych okolic jeszcze nigdy na rowerze nie zwiedzałam, więc nie musieliśmy się długo zastanawiać, gdy nadarzyła się taka okazja, tym bardziej mając takiego dobrego przewodnika jak Jacek. Zbiórka na dworcu PKP na Rakowie. W planie dojazd pociągiem do Wiernej Rzeki, gdzie znajdował się start naszej wycieczki. Dojeżdżamy z Alkiem na dworzec, gdzie czekali już Kasia i Jacek. Po chwili przyjeżdża pociąg relacji Gliwice-Czwa, z którego wysiada Tomek (Siwuch). W takim składzie o 7:17 wsiadamy w pociąg i jedziemy do Wiernej Rzeki. Kilka minut po godzinie 9 jesteśmy już na miejscu. Ruszamy na zwiedzanie nie odkrytych jeszcze przez nas okolic.

Jacek od samego początku prowadzi nas bardzo fajnymi ścieżkami. Już po zaledwie kilku kilometrach czeka na nas pierwsza atrakcja dzisiejszej eskapady - ruiny starego młyna w małej miejscowości Młynki. Młyn był zbudowany z kamienia. Niedaleko młyna zobaczyć można również pomnik ku czci polaków rozstrzelanych przy młynie przez hitlerowców. Po chwili przerwy ruszamy dalej. Przejeżdżamy mostkiem nad Wierną Rzeką i początkowo fajną terenową ścieżką, a potem asfaltem przez Zajączków kierujemy się w stronę Miedzianki.

Stary Młyn © EdytKa


Wierna Rzeka © EdytKa


W Miedziance wjeżdżamy na terenową leśną dróżkę, która prowadzi do kamieniołomu u podnóża Góry Miedzianka. Miejsce bardzo urokliwe,a chyba niezbyt często odwiedzane przez turystów. U podnóża Góry znajduje się także jaskinia, jednak nie jesteśmy dziś przygotowani na jej zwiedzanie.

Kamieniołom u podnoża Góry Miedzianka © EdytKa


Czas leci, a przed nami jeszcze wiele innych atrakcji więc ruszamy dalej. Asfaltem przez Polichno i Gościniec do Chęcin. W Gościńcu krótki postój przy pomniku lotników. Ruin zamku w Chęcinach również dzisiaj nie zwiedzamy. Wrócimy tu kiedyś bez rowerów i na spokojnie sobie pospacerujemy. W Chęcinach chcieliśmy też zobaczyć rynek, ale niestety obecnie jest w trakcie przebudowy. Może uda się w przyszłości.

Pomnik lotników w Gościńcu © EdytKa


Z Kasią i rycerzem przed ruinami zamku w Chęcinach © EdytKa


W Chęcinach czeka na nas jeszcze jedna atrakcja. Terenową ścieżką dydaktyczną (która zaczyna się zaraz przed ruinami zamku) docieramy do przepięknego kamieniołomu, stanowiącego część Rezerwatu Przyrody Rzepki. Poza mną i Alkiem nikt nie chce przejechać się wzdłuż ściany kamieniołomu, więc reszta czeka, a my jedziemy zobaczyć kamieniołom z bliska.

Podjazd pod kamieniołom © EdytKa


Kamieniołom w Rezerwacie Rzepki © EdytKa


Ściana kamieniołomu © EdytKa


Ruiny zamku w CHęcinach od strony kamieniołomu © EdytKa


Z Chęcin, po okrążeniu rozkopanego rynku, bocznymi dróżkami przez Zelejową jedziemy do kolejnego punktu dzisiejszej wyprawy. Przejeżdżamy niedawno wybudowanym mostem nad drogą krajową nr 7 i kierujemy się w stronę Jaskini Raj. Do samej jaskini jedziemy bardzo fajnym singielkiem przez las, szlakiem czerwonym pieszym. Jaskini dziś nie zwiedzamy, gdyż trzeba się wcześniej umawiać. Krótka przerwa na jedzenie i dalej w drogę. Częściowo szutrówkami, częściowo asfaltem przez Szewce i Łaziska docieramy do Piekoszowa. Tutaj zobaczyć możemy Sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia.

Sanktuarium w Piekoszowie © EdytKa


Z Piekoszowa udajemy się do Podzamcza Piekoszowskiego, by tutaj zwiedzić przepiękne ruiny dawnego Pałacu Tarłów. Owy pałac miał być prezentem imieninowym dla żony wojewody Tarło. Czartoryska zażyczyła sobie, aby zawieźć ją tam saniami. Pomimo iż był to środek lata, Tarło nakazał całą drogę wysypać solą i zaprząc konie do sań. Istnieje legenda, że w Podzamczu ukryto złoto konfederatów, którzy sprzeciwiali się rządom Augusta III Sasa. Tarło został zmuszony przenieść złoto w inne miejsce. Miał przekazać je w trakcie obrad sejmu swojemu wujowi Janowi, mieszkającemu w Warszawie, dwa dni przed spotkaniem wszedł jednak w konflikt z Kazimierzem Poniatowskim, a w trakcie pojedynku z nim został śmiertelnie pchnięty szpadą. Niestety złota nigdy nie odnaleziono.

Alek przed Pałacem Tarłów © EdytKa


Przed Pałacem Tarłów © EdytKa


Ruiny Pałacu Tarłów © EdytKa


Ruiny Pałacu Tarłów II © EdytKa


Z Alkiem przy Pałacu Tarłów © EdytKa


Z Kasią przed Pałacem Tarłów © EdytKa


Po zwiedzeniu pałacu udajemy się dalej w drogę. Częściowo asfaltem, częściowo szutrami przez Dwór i Chełmce (gdzie dosłownie minutka postoju przed dawnym dworem zboru ariańskiego) do Oblęgorka, gdzie znajduje się dwór Henryka Sienkiewicza. Wokół dworku roztacza się ładny, zadbany park. W parku uwagę przykuwa pewna brzoza, która z daleka przypomina wierzbę płaczącą. Kasia, jacek i Siwuch odpoczywają na ławeczce w parku, a my z Alkiem udajemy się na krótki spacerek wokół dworku.

Dojazd do dworku Sienkiewicza © EdytKa


Z Alkiem przed dworkiem Sienkiewicza © EdytKa


Dworek Sienkiewicza © EdytKa


Alek na schodach dworku © EdytKa


Dworek Henryka Sienkiewiczxa © EdytKa


Dworek Henryka Sienkiewicza II © EdytKa


Brzoza w parku przy dworku © EdytKa


Czas nas goni, a chcemy jeszcze trochę pozwiedzać, więc ruszamy dalej. Przez Porzecze do Bobrzy. Po drodze krótka przerwa przy sklepie, by uzupełnić zapas jedzenia i picia. W Bobrzy wkraczamy na obszar Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Oglądamy ruiny dawnej huty. Największe wrażenie robi na nas potężny mur oporowy dawnego Zakładu Wielkopiecowego. Po zwiedzeniu muru schodzimy na dół. Spotykamy tam dość sporą grupkę tutejszych rowerzystów, którzy przyjechali, by rozpalić ognisko w pobliżu muru. Zapraszają nas do ogniska. Spędzamy z nimi kilka chwil, przy okazji opracowując plan dalszego zwiedzania.

Ruiny muru oporowego © EdytKa


Alek przy ruinach huty © EdytKa


Ruiny dawnej huty © EdytKa


Mur widziany z boku © EdytKa


Zajefajna ekipa (na zdjęciu bez przewodnika) © EdytKa


Mój i Alka rower przy murze oporowym © EdytKa


Już mamy ruszać dalej, ale musimy jeszcze poczekać na Tomka, bo wrócił się po okulary, które zostawił niedaleko ogniska. Zguba znaleziona, więc w drogę. Przez Wyrębe, potem obok niewielkiego zalewu na Bobrzy we wsi Umer, dalej przez Kołomań do wsi Długojów. Mieliśmy co prawda zahaczyć o Samsonów i tamtejsze ruiny huty, ale czasu było niewiele i musieliśmy z pewnej części naszej wycieczki zrezygnować, więc z Długojowa jedziemy przez Rogowice i Serbinów do Mniowa, gdzie udaje mi się "ustrzelić" jelenia :D Przy okazji mamy okazję uzdrowić się u Świętego Krzysztofa, patrona podróżujących.

Pora karmienia :D © EdytKa


Grzeczny jelonek :) © EdytKa


Nauka strzelania z łuku.cz.1 © EdytKa


Czas goni, więc ruszamy dalej. Znów częściowo asfaltem, częściowo szutrami przez Węgrzynów, Zaolzie i Grzymałków do Wólki Kłuckiej. W Wólce znajduje się Pałacyk Kołłątajów. Niestety ów pałac jest cały czas ruiną i nic nie wskazuje na jakiekolwiek zmiany na lepsze i na ewentualną renowację. Szkoda, bo pałacyk mógłby być naprawdę piękny, gdyby został odrestaurowany. Po obejrzeniu ruin pałacyku kierujemy się dalej asfaltem do Kuźniaków, gdzie znajdują się ruiny wielkiego pieca.

Pałac Kołłątaja © EdytKa


Ruiny wielkiego pieca w Kuźnikach © EdytKa


Na dziś to już wszystkie atrakcje. Trzeba kierować się w stronę dworca. Jedziemy asfaltem przez Podewsie do Snochowic. Następnie wjeżdżamy na bardzo fajną wyasfaltowaną dróżkę prowadzącą przez las. Niestety nie zabrakło na niej również samochodów :( Jedziemy i jedziemy, a tu nagle po paru km napotykamy przeszkodę. W jednym miejscu owa dróżka została kompletnie rozkopana. Na szczęście nam rowerzystom udało się pokonać przeszkodę. Szkoda, że nie widzieliśmy miny tego kierowcy w aucie, który musiał kilka kilometrów jechać na wstecznym :D Za głupotę się płaci.

Przeprawa przez szlak rowerowy :D © EdytKa


Wyjechaliśmy z lasu i dalej polnymi dróżkami i asfaltem przez Fenisławice dotarliśmy na dworzec kolejowy we Wiernej Rzece. Ten sam, z którego rozpoczęliśmy dzisiejszą wycieczkę. Mieliśmy jeszcze godzinę do odjazdu pociągu, więc Jacek zaproponował, by pojechać na następny dworzec na trasie do Czewy. Najpierw przez las, potem asfaltem udaliśmy się do Małogoszcza. Tutaj już poczekaliśmy na pociąg, którym wróciliśmy do Częstochowy. We czwórkę z Kasią i Jackiem wysiedliśmy na Rakowie, a Siwuch pojechał dalej na dworzec główny.

To była naprawdę super wycieczka. Towarzystwo również doborowe. Nie spodziewałam się, że okolice Kielc kryją w sobie tyle ciekawych miejsc, których nigdy przedtem nie widziałam. Z ogromną chęcią jeszcze nie raz wybiorę się w tamte okolice, by zobaczyć kolejne interesujące miejsca w Górach Świętokrzyskich. Dziękuję wszystkim za wspaniały niedzielny wypad :)

Link do trasy z GPS od Kasi:

Poraj

Środa, 2 października 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Pomimo zimnego wiatru zdecydowałyśmy się na popołudniowy wypad do Poraja razem z Kasią. Miała jechać z nami jeszcze Daria, ale niestety nie wyrobiła się czasowo. Tym razem trasa odwrotna niż zwykle, więc umówiłyśmy się na skrzyżowaniu przy początku Alei Pokoju.

Na początek chodnikiem wzdłuż DK1. Dalej asfaltem przez Słowik, Korwinów, Nową Wieś (tutaj po drodze z cegieł), Kolonię Poczesną, Wanaty i Jastrząb do Poraja. Następnie nad zalew na chwile przerwy. Gdy już mamy wracać podchodzi do nas jakiś starszy pan i zagaduje na temat naszych lampek. W efekcie w ciągu 5 minut opowiada nam prawie całą historię życia :D Powrót najpierw asfaltem główną drogą i potem koło Monaru. Następnie terenem niebieskim rowerowym i pożarówką do początku rowerostrady. Kawałek terenem do torów, na drugą stronę i przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj i przez Michalinę do DK1. Żegnamy się i Kasia jedzie prosto, a ja w lewo pod trasą i przez Błeszno do domu.

Wieczory są już coraz chłodniejsze. Podczas powrotu temperatura spadła do 3 stopni. W dodatku przenikliwie zimny wiatr potęgował odczucie chłodu. Pomimo tego fajny wieczorny wypad w miłym towarzystwie :)

Park jasnogórski i Mstów

Poniedziałek, 30 września 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Cały weekend i dzisiejszy poranek były bardzo zabiegane. Dopiero po południu udało się znaleźć kilka godzin na rower. Zaproponowałam, by na początek wybrać się na chwilę do parku koło Jasnej Góry, a potem zdecydować o dalszym celu wycieczki.

Tak też zrobiliśmy. Najpierw udaliśmy się do parku przez Jagiellońską, Bohaterów Monte Cassino, Zana i Pułaskiego. Słońce świeciło, więc w parku zrobiliśmy kilka zdjęć w jesiennej scenerii.

Gołąbki w parku © EdytKa


Jesień w parku jasnogórskim © EdytKa


Jesień w parku jasnogórskim II © EdytKa


Jesień w parku jasnogórskim III © EdytKa


Jesień w parku jasnogórskim IV © EdytKa


Kasztanek :) © EdytKa


Po sesji zdjęciowej podjęliśmy decyzję, że wybierzemy się jeszcze do Mstowa na jabłka. Pojechaliśmy przez Aleje, a potem asfaltem przez Mirowską. Cały czas mieliśmy pod wiatr. Był tak silny, że nawet z górki trzeba było mocno pedałować. Chciałam chociaż chwilę odpocząć od wiatru, więc Przeprośną Górkę pokonaliśmy terenem. Dalej znów asfaltem przez Siedlec do Mstowa. Następnie terenem niebieskim pieszym do sadów upolować kilka jabłek. Zabraliśmy tyle ile zmieściło się do plecaka, po czym terenem dojechaliśmy do Małus.

Jesiennie na niebieskim pieszym © EdytKa


Zrobiło się dość chłodno, więc postanowiliśmy kierować się już w stronę domu. Tym razem z wiatrem :) Asfaltem przez Małusy Małe, Brzyszów, Srocko, i potem Legionów. Potem przez Cmentarz Żydowski i znów asfaltem przez Kucelin, potem Aleję Pokoju i Jagiellońską do domu.

Strasznie ciężko i mozolnie mi się dziś jechało. Nie wiem, czy to przez ten przeraźliwy wtwarzowiatr, czy po prostu brak sił po energicznym weekendzie. Niestety lato już chyba nie wróci w tym roku.

Olsztyn i Mstów

Czwartek, 5 września 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Dziś umówiona we wtorek wycieczka razem z Kasią. W planie podobna trasa co ostatnio, ale od drugiej strony. Dojeżdżam pod skansen na umówioną godzinę i czekam. Kasi nie ma. Chwilę później jedzie Mariusz (mario66), który planował samotnie wybrać się na jakąś krótszą wycieczkę. Po kilku minutach dojeżdża Kasia. Mariusz postanawia towarzyszyć nam w drodze do Olsztyna.

Najpierw jedziemy asfaltem przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki, asfaltem koło Guardiana i kawałek terenem do rowerostrady. Następnie rowerostradą i przez Skrajnicę. Terenowy zjazd ze Skrajnicy i docieramy do asfaltu niedaleko leśnego. Tutaj Mariusz jedzie w prawo, a my z Kasią w lewo do rynku w Olsztynie. Dalej asfaltem prawie cały czas lekko pod górę do Turowa. Od Turowa terenem niebieskim pieszym do Małus. W Małusach kawałek asfaltu i znów terenem niebieskim pieszym. Pierwszy raz jechałam tym szlakiem w tę stronę i muszę przyznać, że podobał mi się ten wariant. Podjazd łagodny, a kamienisty zjazd wręcz wyborny :D Wyjeżdżamy na asfalt w Mstowie. Tutaj przerwa koło Lewiatanu na lody, które dodały nam energii :D

Powrót już w całości asfaltowy. Najpierw dojeżdżamy do rynku w Mstowie (przez ten odcinek towarzyszy nam autobus PKS, który na zmianę, albo wyprzedzamy my, albo on nas. Ostatecznie przed Siedlcem autobus nas wyprzedził), a potem przez Siedlec, Gąszczyk i Srocko do Czewy. Dalej prosto Legionów, Odlewników i przez Kucelin do Alejki Pokoju. Na Alei Pokoju niemiły incydent. Naprzeciw nas jechała jakaś laska, która nie dość, że nie miała żadnej lampki to jadąc pisała smsa, nie patrząc w ogóle co się dzieje na ścieżce rowerowej. W ostatniej chwili udało mi się ją minąć, jednak Kasia nie miała tyle szczęścia i dość ostro poleciała na glebę uderzając kaskiem w kostkę brukową. Dodatkowo poturbowała sobie kolano i łokieć. Sprawczyni zamieszania również się wywróciła, ale nic się jej nie stało. Do domu Kasia rower już doprowadziła. Dalej samotnie Jagiellońską i przez osiedle dotarłam do domu.

Mam nadzieję, że Kasi po dość solidnym upadku nie stało się nic poważnego, i że niebawem będziemy mogły znów wybrać się na jakiś wspólny popołudniowy wypad. Pomijając tę nieszczęsną końcówkę to wypad był jak najbardziej przyjemny.

Mstów i Olsztyn

Wtorek, 3 września 2013 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Już w niedzielę umówiłam się z Kasią na na jakiś rowerowy wypad dzisiaj popołudniu. Wczoraj okazało się, że również Alek będzie mógł z nami pojechać. Gdy szykowaliśmy się do wyjścia zadzwonił Tomek z pytaniem, czy gdzieś dziś jeździmy. Umówiliśmy się, że spotkamy się z nim niedaleko Ossona.

Na początek standard przez osiedle i Aleję Pokoju pod skansen, gdzie czekała już Kasia. Na ścieżce rowerowej na Alejce Alek potrącił gołębia, który uciekł spod moich kół. Biedaczek stracił kilka piór. Spod skansenu pojechaliśmy asfaltem przez Kucelin, Odlewników i Legionów, gdzie spotkamy się z Tomkiem, który oznajmił, że chwilę wcześniej udało mu się wreszcie podjechać na Ossona. Chcieliśmy to zobaczyć, więc skierowaliśmy się w teren w stronę Ossona. Kasia zdecydowała, że jedzie dookoła omijając szczyt. Pierwszy podjechał Alek, który potem filmował Tomka i moje zmagania. Tomkowi drugi raz się udało. Próbowałam dwa razy. Niestety tym razem się nie udało. Przy pierwszej próbie zostałam zaatakowana przez kujące krzaki, które zostawiły mi ślady na ręce. Już mieliśmy zjeżdżać, gdy dojechała do nas Kasia. W komplecie zjechaliśmy z Ossona i udaliśmy się na Przeprośną Górkę. Tutaj podjechali wszyscy. Każdy swoim tempem. Na górce koło Sanktuarium chwila pogaduch i pożegnanie z Tomkiem, który ruszył w stronę domu.

We trójkę zjechaliśmy terenem z Przeprośnej. Po drodze musieliśmy ominąć jakiegoś jelenia, który próbował autem zjechać czerwonym pieszym, tam gdzie my zjeżdżaliśmy rowerem. Ciekawe czy przypadkiem nie uszkodził sobie miski olejowej na tamtych wybojach :D Następnie asfaltem dojechaliśmy z Siedlca do Mstowa. Od Mstowa terenem niebieskim pieszym do Małus. Po drodze przerwa na śliwki i jabłka. Niestety jeszcze nie do końca dojrzały. W Małusach po wyjechaniu na asfalt koło jakiegoś gospodarstwa pod koła wpadła mi kura. Nie wiem kto był bardziej wystraszony, ja czy ona. Jedno jest pewne kura na pewno doznała szoku po uderzeniu w moje koło. Chyba uszkodziła sobie jedno skrzydło. Cóż za dzień :D Od Małus dalej terenem niebieskim pieszym do Turowa, a potem za przejazdem kolejowym asfaltem do Olsztyna. Chwila przerwy na betonowym rynku i potem w stronę Czewy.

Powrót zielonym rowerowym. Najpierw terenowy podjazd przed Skrajnicą, a potem asfaltem do rowerostrady. Rowerostradą do końca, kawałek terenem do torów, a potem przez lasek do Bugaja. Dalej asfaltem przez Bugaj. przerwa przed zamkniętym przejazdem, po czym przez Michalinę do DK1. Kasia pojechała prosto przez Raków, a my w lewo pod trasą i przez Błeszno do domu.

Bardzo fajna popołudniowa wycieczka w miłym towarzystwie i w dodatku ze sporą dawką śmiechu :D Fajna odmiana po maratonowym weekendzie :) Dzięki za wspólny wypad :)