Wpisy archiwalne w kategorii

7) Trasa mieszana

Dystans całkowity:9825.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:441:49
Średnia prędkość:19.57 km/h
Maksymalna prędkość:75.40 km/h
Suma podjazdów:24484 m
Maks. tętno maksymalne:183 (94 %)
Maks. tętno średnie:131 (67 %)
Suma kalorii:3731 kcal
Liczba aktywności:223
Średnio na aktywność:44.06 km i 2h 19m
Więcej statystyk

Ossona i Prędziszów

Wtorek, 8 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Prognozy przepowiadały deszcz pod wieczór. Postanowiłam po pracy wybrać się na szybki trening na Ossona, tak by zdążyć do domu przed zapowiadanymi opadami.

Na poczatek przez osiedle i Alejką Pokoju, potem przez Kucelin, Odlewników i Legionów. Następnie terenem na Ossona. Podjazd niestety mnie dziś pokonał. Na szczycie spotykam Piksela z kolegą. Zjeżdżamy razem singielkiem na dół i kierujemy się do kamieniołomu. Piksel prowadzi nieznaną mi dróżką, po kamieniach, szczyctem kamieniołomu, dosłownie przy samym zboczu. Docieramy do słynnej ścianki o której sporo słyszałam. Przerażenie wygrywa i nie odważam się na zjazd. Wracamy wiec naokoło i zjeżdżamy łatwiejszym zjazdem. Następnie podjazd, na którym ostatnio z Alkiem trenowaliśmy i powrót do Legionów. Podjeżdżamy jeszcze raz na Ossona, potem szybki zjazd ze schodków i każdy rozjeżdża się w swoją stronę. Zjeżdżam z Ossona, próbuje raz jeszcze podjazdu, potem znów zjazd i powrót do domu, bo chmur nad głową coraz więcej. Analogicznie jak wcześniej Legionów, Odlewników, Kucelin i Aleja Pokoju. Powrót cały czas pod wiatr.

Na szczęście udało się nie zmoknąć. Kilometrów za wiele nie wyszło, ale lepsze coś niż nic. Pomyśleć, ze jutro ma cały dzień padać :(

Nieudany Wiosenny Rajd Korno, a potem Góra Dorotka

Sobota, 22 marca 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Zapisaliśmy się na dziś na Wiosenny Jurajski Rajd na Orientację Korno. Trasa Giga - około 100 km, start z Błędowa. Pogoda od rana znakomita. Do Błędowa autem, z rowerami na dachu. Zapłaciliśmy w biurze zawodów za start, odebraliśmy numery startowe i czekaliśmy na początek imprezy. Nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy... O godzinie 9 start. Chwilę przed startem dostaliśmy mapę (trochę niezbyt aktualną, bo z 2005 roku) z zaznaczonymi 18 punktami kontrolnymi. Kolejność zdobywania punktów dowolna.

Szybkie oględziny mapy i ruszamy. Decydujemy się by na początek zdobyć punkty znajdujące się najbliżej startu, ukryte w pobliskim lesie. Jedziemy w zasadzie w czwórkę z dwoma znajomymi z klubu Banimex. Pierwszy punkt - mostek, a w zasadzie drewniana belka nad rzeką - zdobyty. Szybki rzut oka na mapę i decyzja. Przechodzimy przez ów mostek na drugą stronę rzeki. Strach w oczach :D W jednej ręce rower, drugą ręką przytrzymuje się poręczy wykonanej z gałęzi. Udało się nie wpaść do wody.

Jedziemy dalej. Kolejny punkt - wieża widokowa. Z pewnymi komplikacjami, ale udaje się dotrzeć wreszcie do celu. Wieża zdobyta. Czas na następny punkt- - gospodarstwo agroturystyczne Reczkowa. Jedziemy przez las. Nasza trasa wiedzie częściowo po piachu, trochę szutrówkami, trochę leśnymi wąskimi ścieżkami. Dosłownie kilka metrów przed punktem kontrolnym Alek łapie kapcia. Zabieram jego kartę i jadę do celu. Alek w dalszym ciągu walczy z kapciem. Chłopaki z Banimexu zdążyli odjechać. Jadę powoli w stronę kolejnego punktu kontrolnego - wyrobisko piasku.


Jadę oglądając się co chwila za siebie, patrząc czy Alek mnie dogania. Ciągle go nie ma. Zatrzymuję się i dzwonię. Okazuje się, że nie udało mu się napompować dętki nabojem, a nie ma normalnej pompki. Co prawda ja również, ale decyduję się wrócić. Jadę więc w stronę Alka. Po kilku metrach spotykam go spacerującego z rowerem. Zastanawiamy się co dalej. W tym samym momencie mija nas kilku innych zawodników i jeden z nich pożycza pompki. Koło napompowane. Ruszamy dalej. Niestety mapa nie jest zbyt dokładna i nie jestesmy do końca pewni którędy jechać. Jedziemy prosto przed siebie. Po drodze napotykamy wielu innych zawodników, którzy również mają problem z orientacją w trasie. Proponuję by jechać ścieżką przez las, którą juz jechaliśmy. Niestety po kilkuset metrach koniec jazdy - Alek zahacza o jakiś krzak i urywa hak przerzutki :(

Pozostaje nam pieszo wrócić do startu. Idziemy przez las, nieco zapiaszczoną dróżką, która wskazali nam inni zawodnicy rajdu. Idziemy, idziemy, las nie ma końca. W końcu docieramy do mostu nad rzeką, skąd mamy już niedaleko do biura zawodów. Jeszcze pozostaje krótki odcinek po asfalcie, podczas którego holuje Alka, by było szybciej. Docieramy do biura. Oddajemy kartę z potwierdzeniem trzech punktów. Cóż, koniec rajdu na dziś. Miało być tak fajnie, a wyszło tragicznie :(
Wracamy do domu.



Biała Przemsza

Godzina dopiero 12, a pogoda prawie letnia. Aby całkowicie nie zmarnować dnia, Alek odstawia Cube do domu, zabiera zimówkę i udajemy się na krótką wycieczkę w okolicy. Celem przejażdżki jest Góra Dorotka w Będzinie, o której już wiele słyszałam, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Jedziemy na początek przez osiedle, potem kawałek przez park i ścieżką rowerową koło Pogorii III. Następnie przez Park Zielona, po czym ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy koło tamy. Króciutki odcinek po asfalcie i dalej terenem od Preczowa do Sarnowa.



Przeprawa przez powalone drzewa między Preczowem a Sarnowem.

Następnie asfaltem przez Sarnów, pod trasą S1, wertepami do Będzina Grodziec i dalej asfaltem na Górę Dorotka. Po drodze mijamy ruiny dawnej cegielni, ale decydujemy, że wrócimy tu za chwilę. Udajemy się najpierw na Górę by zobaczyć kościół Św. Doroty. Kościół niestety zamknięty, więc tylko fotka z zewnątrz i zjeżdżamy terenem na dół.


Kościół Św. Doroty na Górze Dorotka w Będzinie

Jedziemy obejrzeć ruiny cegielni. Miejsce ma w sobie specyficzny klimat. Od razu przypomniały mi się niektóre horrory :D Chociażby Czarnobyl. W okolicach Częstochowy nie ma zbyt wiele takich opuszczonych miejsc.


Ruiny dawnej Cegielni - Będzin Grodziec


Alek przy ruinach dawnej Cegielni


Przed ruinami cegielni


Budynek należący do dawnej cegielni


Na dachach budynków porosły już nawet drzewka

Po obejrzeniu cegielni proponuje, by wrócić jeszcze raz na Dorotkę i spróbować podjazdu tam, gdzie wcześniej zjeżdżaliśmy. W praktyce nie okazał się wcale zbyt trudny. Podjechałam bez problemu. Zjechaliśmy na dół od drugiej strony kościoła.


Podjazd na Górze Dorotka

Czas wracać. Najpierw asfaltem przez Łagiszę, potem ścieżką wzdłuż Czarnej Przemszy. Przez Park Zielona, koło Pogorii III i przez osiedle do domu. Zahaczyliśmy jeszcze po drodze o myjkę.

To by było na tyle jeśli chodzi o dziś. Miało być sporo więcej km, ale i plan był inny. Niestety rzeczywistość i swoisty pech plany zweryfikował. Dobre i te 40 km. Lepsze to niż nic. Miejmy nadzieję, że następnym razem pech nas ominie. Aż trudno uwierzyć w to, że po takim ciepłym i słonecznym dniu jutro znów ma być pochmurno i deszczowo.

Terenowy trening

Sobota, 15 marca 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy

Zjazd po schodkach na Górze Ossona


Zjazd po schodkach na Górze Ossona


Zjazd po singielku na Ossona


Zjazd po singielku na Ossona


Zjazd w kamieniołomie Prędziszów


Zjazd w kamieniołomie Prędziszów


Zjazd w kamieniołomie Prędziszów


Podjazd w kamieniołomie Prędziszów

Ostrężnik z przygodami

Sobota, 15 lutego 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Wiosenna pogoda wprost rozpieszcza. Grzechem byłoby nie wybrać się na rower. Wyczytałam ostatnio na blogu Iwonki (anwi), że koło Ostrężnika kwitną już przebiśniegi. Od razu do głowy wpadł mi pomysł, by wybrać się do Złotego Potoku i zobaczyć ten prześliczny zwiastun wiosny. Oprócz nas na miejscu spotkania stawili się jeszcze Kasia, Kamil i Rafał. W tym składzie ruszamy w drogę.


Najpierw Aleją Pokoju, potem asfaltem przez Kucelin, koło ocynkowni i Guardiana. Następnie kawałek terenem wzdłuż torów i dalej drogą przeciwpożarową aż do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, znów kawałek asfaltem i koło kościoła skręcamy w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Siedlca. Tutaj pierwsza dzisiejsza "przygoda". Równy asfalcik, nie zwiastujący niczego nieplanowanego, a tu nagle, Rafał chcąc się napić z bidonu ląduje w trawie i to w iście prześmieszny sposób. Pierwsza reakcja - pytamy czy nic się nie stało. Na szczeście okazało się, że Rafał jest cały i zdrowy. No i wtedy nasza kolejna reakcja, jak u typowego Polaka - wszyscy buchnęli śmiechem :D Coż, taka chyba natura ludzka. Po drobnej naprawie linki od hamulca ruszamy dalej. Cały czas asfaltem przez Siedlec do Ostrężnika. Jedziemy na wzgórze w Ostrężniku (na którym dawniej stał zamek), w poszukiwaniu przebiśniegów. Niestety nie udało się znaleźć ani jednej sztuki. Widocznie Iwonka ma większe szczęście. Kontynuujemy poszukiwania jeszcze koło źródełka, ale również bez skutku.



Poszukiwania przebiśniegów.


Zrobiliśmy się głodni, więc udaliśmy się asfaltem do Złotego Potoku, by coś zjeść u Rumcajsa. Zdecydowaliśmy się na pizzę. Fakt faktem, była smaczna, ale czas nas gonił, więc zaraz po zjedzeniu w drogę powrotną. Najpierw kawałek asfaltem, a potem aleją klonową i niebieskim rowerowym do Siedlca. Na szlaku pełno wody, błota, a miejscami także zmrożonego śniegu. Uchlapaliśmy się dość mocno. Zdecydowaliśmy, że dalej jedziemy już tylko asfaltem. Rafałowi się bardziej śpieszyło, więc postanowił, że pojedzie dalej sam szybszym tempem niż my. No i przejechał raptem kilkaset metrów... i stanął. Gdy go dogoniliśmy okazało się, że złamał oś w korbie i uszkodził suport. Zdecydowaliśmy, że nie zostawimy go samego tyle km od domu. Myśli w głowie co tu zrobić. Alek postanowił, że poszuka w przydrożnym rowie czegoś do holowania. No i udało się :D W rowie leżała pęknięta szosowa dętka. Takiej pomocy drogowej jeszcze nie widziałam :D




Rowerowa pomoc drogowa :D


Do Olsztyna (przez Siedlec, Krasawę, Zrębice i Przymiłowice) chłopaki holowali Rafała na zmianę. Szło im to całkiem nieźle, nawet jak jechaliśmy do Złotego, to nie mieliśmy takiego szybkiego tempa :D Z górki Rafał jechał sam siłą rozpędu. W Olsztynie Kasia z Kamilem odłączyli się od nas i pojechali przez Brzyszów i Srocko. My zdecydowaliśmy się na krótszy wariant, bo Alek został sam w roli holownika. Najpierw terenem przez Górę Ostrówek, gdzie Rafał biegł z rowerem pod górkę tak samo szybko jak my wjeżdżaliśmy :D, Następnie asfaltem przez Skrajnicę i rowerostradę. Kawałek terenem do torów i potem przez lasek do Bugaja. Asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Stąd Rafał miał już tylko kawałek do swoich rodziców. Po upewnieniu się, że sobie już poradzi udaliśmy się przez Błeszno do domu.


Zdarzały się już różne rowerowe przygody, jak choćby zerwanie łańcucha, skrzywienie koła, pęknięty klucz
, ale czegoś takiego jak dziś nie pamiętam :D Rowerowa pomoc drogowa :D Można by coś takiego opatentować :D Przebiśniegów niestety nie udało się znaleźć, ale wycieczka z całą pewnością pozostanie niezapomniana :)

Kopalnia dolomitów Ząbkowice i Bukowa Góra

Sobota, 8 lutego 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Piękną mamy wiosnę tej zimy. Pogoda rewelacyjna, zachęcająca do rowerowej wycieczki, tak więc po załatwieniu kilku miastowych spraw postanowiliśmy wyskoczyć na małą przejażdżkę. Wybraliśmy się dziś zobaczyć kopalnię dolomitów w Ząbkowicach.


Na początku pojechaliśmy asfaltem przez osiedle, a potem między Pogorią trzecią i drugą. Następnie terenem wzdłuż torów w kierunku Pogorii pierwszej. Zjechaliśmy na chwilę ze ścieżki, by zobaczyć pobliski bunkier. Fotografii brak. Wróciliśmy na ścieżkę i jechaliśmy dalej wzdłuż torów. Dojechaliśmy do drogi nr 796. Przejechaliśmy nad trasą S1 i dalej cały czas asfaltem aż do Ząbkowic. W Ząbkowicach skręcamy w prawo w lokalną dróżkę, którą jedziemy w pobliże kopalni dolomitów. Miejscami sporo błota, więc rowerki się pobrudziły.



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Kopalnia Dolomitów Ząbkowice



Rocky w nowej konfiguracji


Po zrobieniu kilka fotek dalej w drogę. Pogoda była wciąż ładna, licznik pokazał temperaturę prawie 12 stopni, więc zdecydowalismy się zahaczyć jeszcze o Bukową Górę. W pobliżu kopalni zauważyliśmy fajną ścieżkę w lesie przypominajacą naszą przeciwpozarówkę. Postanowiliśmy sprawdzić gdzie ona prowadzi. Okazało się jednak, że tuż przed drogą, do której dotarliśmy znajduje się dość głęboki rów przy drodze. Niestety błota było na tyle, że woleliśmy zawrócić, niż wpakować się w błoto po kostki. Tą samą trasą co wcześniej dojechaliśmy do drogi głównej. Następnie główną przez Ząbkowice, potem obok Zakładów Tworzyw Sztucznych i dalej asfaltem do Ujejsca. W Ujejscu skręcamy w prawo w teren. Zatrzymujemy się zaraz przy drodze, by zrobić kilka fotek jednego z bunkrów, po czym robimy terenowe kółeczko przez Bukową Górę. Podczas kółeczka na Bukowej temperatura zaczęła systematycznie spadać. Na szczycie licznik wskazał niecałe 8 stopni. Jakbyśmy znaleźli się w innym klimacie. Im dalej tym więcej lodu. Na zjeździe trzeba było uważać.



Na bunkrze :D


Myśleliśmy, że jak zjedziemy z powrotem do asfaltu, to temperatura znów wzrośnie. Niestety tak się nie stało. Zrobiło nam się zimno, więc czym prędzej do domu. Najpierw asfaltem w kierunku Pogorii czwórki, po czym asfaltową ścieżką wzdłuż zalewu. Następnie kawałek terenem, przez tory i potem ścieżką rowerową wzdłuż Pogorii trójki. Następnie kawałek przez park i przez osiedle do domku. Pojechaliśmy jeszcze na myjkę umyć rowery, ale kolejka była tak duża, że zrezygnowaliśmy i wybraliśmy wariant łazienkowy.


Takim sposobem dzisiejsza przejażdżka dobiegła końca. Wróciliśmy cali pochlapani, a o rowerach nie wspomnę. Kąpiel dobrze im zrobi. Fajnie było się ruszyć :) Spinning to nie to samo :)

Złoty Potok

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Trzech Króli, dzień wolny od pracy, pogoda w dalszym ciągu typowo wiosenna, zatem trzeba wybrać się na rower :) W planie na dziś dawno nie odwiedzany Złoty Potok. Na umówione miejsce spotkania - koło Jagiellończyków - poza nami dotarli również Daria z Rafałem i Siwuch. W takim składzie ruszamy w drogę.


Najpierw Aleją Pokoju. Przy dworcu na Rakowie dołącza do nas Faki, który ma w zamiarze jechać w stronę Olsztyna. Jedziemy asfaltem przez Kucelin, potem ścieżką wzdłuż rzeki i znów asfaltem koło Guardiana. Potem kawałek terenem przy torach i  dalej drogą przeciwpożarową, gdzie Faki od nas odłącza i szybszym tempem podąża sam do Olsztyna. Po wyjeździe z pożarówki asfaltem przez Olsztyn i Przymiłowice - Kotysów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Zrębic, kawałek asfaltem i koło kościoła w lewo w teren na żółty rowerowy, którym docieramy do Pabianic. Potem kawałek asfaltem i znów w teren na niebieski rowerowy.  Dalej terenem Aleją Klonową do Złotego Potoku, gdzie robimy krótką przerwę przy dworku Krasińskiego, po czym asfaltem jedziemy do pstrągarni Raczyńskich na frytki.



Na Alei Klonowej - fot. by Siwuch



Na Alei Klonowej - fot. by Skowronek



Przy dworku Krasińskiego



Nadworny Lew - fot. by Skowronek



Pogromca Lwów :D



Nasze rowerki przy dworku Krasińskiego


Po spożyciu frytek powrót. Kawałek asfaltem do Siedlca, potem przez Siedlec-Szczypie, gdzie skręcamy w prawo w teren na czerwony rowerowy. Wyjeżdżamy w Krasawie. Dalej asfaltem przez do Krasawę do Zrębic, W Zrębicach skręcamy znów w teren na czerwony rowerowy, Którym docieramy do Przymiłowic. Następnie asfaltem do Olsztyna, gdzie zatrzymujemy się przy rynku w sklepie z zamiarem zrobienia zakupów na ognisko, które Gaweł z Mr.Dry rozpalili w Towarnych. Z Olsztyna jedziemy asfaltem do Kusiąt i potem w lewo i po piachach docieramy do stóp Gór Towarnych. Ognisko już się pali. Poza Gawłem i Bartkiem nikogo więcej nie ma, ale po chwili docierają jeszcze Faki, Michaill i Magnum (których spotkaliśmy przy sklepie w Olsztynie). Po kilku minutach przyjeżdża także Jurczyk.



Ekipa przy ognisku - fot. by Skowronek


Posiedzieliśmy chwilę przy ognisku, pogadaliśmy, zjedliśmy kiełbaski, które zakupił dla nas Siwuch (za co dziękujemy) i trzeba było wracać. Wtakim składzie jak dotychczas jedziemy w drogę. Najpierw prowadzę ekipę terenem obok Gór Towarnych do Kusiąt. Dalej jedziemy już cały czas asfaltem przez Kusięta, a potem obok Guardiana i Ocynkowni. Koło dworca na Rakowie w biegu żegnamy się z Siwuchem, który akurat trafił na odjazd pociągu. Jedziemy dalej Aleją Pokoju, gdzie rozstajemy się ze Skowronkami i jedziemy na myjkę koło Lidla umyć rowerki. Potem już prosto do domu przez Jagiellońską.


To była bardzo fajna wycieczka. Pogoda dopisała, towarzystwo wyśmienite, więc czego chcieć więcej :D Biorąc pod uwagę rowerowe aspekty, taka zima mogłaby trwać cały czas aż do nadejścia właściwej wiosny :)

Mstów i Olsztyn

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Tym razem umówiliśmy się z Kasią, Kamilem i Mateuszem na spokojną przejażdżkę do Mstowa i Olsztyna. Start standardowo koło skansenu. O tej samej godzinie co my startowali również chłopaki z Częstochowskich Wypadów Rowerowych, z tym, że oni jechali bardziej terenowym wariantem. Na miejsce startu z chłopakami przyjechała również nowa koleżanka - Kasia, która postanowiła jechać razem z nami bardziej asfaltowym wariantem.

W sześcioosobowym składzie - Kasia, druga Kasia, Kamil, Mateusz, ja i Alek wyruszyliśmy w drogę. Asfaltem przez Kucelin, potem przez Cmentarz Żydowski i dalej asfaltem przez Legionów, Brzyszowską, Srocko (po drodze minęła nas ekipa prawdopodobnie Marcina Gębicza), Gąszczyk i Siedlec do Mstowa i dalej asfaltem pod górę przez Zawadę do Małus. Tutaj Mateusz i Kasia decydują się na asfaltowy powrót do Częstochowy, a my we czwórkę jedziemy terenem niebieskim pieszym do Turowa. Trochę błotka było. Dalej asfaltem przez Turów do Olsztyna i po krótkiej przerwie na rynku powrót. Asfaltem w stronę Biskupic, a potem przeciwpożarówką do końca. Przecinamy główną drogę i kawałek terenem do asfaltu w pobliżu nastawni. Dalej asfaltem kolo Guardiana i Ocynkowni i przez Aleję Pokoju, gdzie rozstajemy się z Kasią i Kamilem i jedziemy na myjkę koło Lidla. Po umyciu rowerków Jagiellońską do domu.

Bardzo ciepły dzień. Piękna wiosna tej zimy. Myślałam, że w styczniu będzie można trochę odpocząć od roweru i zregenerować siły, ale przy tak pięknej pogodzie grzechem byłoby siedzieć w domu i nie wybrać się choćby na krótką przejażdżkę, a tym bardziej w takim miłym towarzystwie.

Rozpoczęcie roku 2014

Środa, 1 stycznia 2014 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Nowy rok 2014 powitaliśmy razem ze Skowronkami, Mateuszem i ekipą szosowców balujących w barze leśnym. Złożyliśmy sobie nawzajem noworoczne życzenia, wypiliśmy szampana, obejrzeliśmy fajerwerki. Takiego sylwestra i powitania nowego roku jeszcze chyba nie było :D Naprawdę rewelacja :)


Po powitaniu 2014 roku korzystając z zaproszenia od Markona udaliśmy się asfaltem w stronę Kusiąt, na ognisko na polanie koło Gór Towarnych. Tutaj podobnie jak w leśnym zostaliśmy bardzo miło powitani przez balujących w blasku płomieni. Posiedzieliśmy chwilkę, pośpiewaliśmy i nadszedł czas powrotu do domów.



Przy ognisku

Najpierw asfaltem do Olsztyna i dalej w stronę Biskupic, a potem przeciwpożarówką do końca. Tym razem bez żadnych kapci. W między czasie zaczęło padać. Dalej asfaltem przez Bugaj i Stare Błeszno, gdzie rozstaliśmy się ze Skowronkami dziękując za mile spędzony wieczór :) Mateusz jeszcze kawałek pojechał z nami, a potem również się pożegnaliśmy.


Jakby ktoś parę tygodni temu zaproponował mi takie powitanie nowego roku chyba uznałabym to za żart :) A jednak mój szalony pomysł spotkał się z aprobatą innych i został zrealizowany :) To było naprawdę świetne powitanie nowego roku :)

Noworoczny Olsztyn

Środa, 1 stycznia 2014 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Nie zważając na fakt, iż nowy rok już dzisiaj witaliśmy i wróciliśmy do domów około 2,30 wybraliśmy się w południe w identycznym składzie się na noworoczną przejażdżkę do Olsztyna. Spotkaliśmy się koło skansenu i ruszyliśmy w drogę.


Najpierw asfaltem przez Kucelin, koło Ocynkowni i Guardiana. Potem za przejazdem skręcamy w lewo teren (Mateusz jedzie dalej asfaltem) i leśnym duktem wzdłuż torów. Dalej terenem czerwonym rowerowym do Kusiąt, po czym już asfaltem do Olsztyna, gdzie ponownie spotykamy się z Matizem. Na rynku chwila przerwy, a potem podjechaliśmy jeszcze koło zamku. Tuż za główną bramą leżało pełno potłuczonych butelek, więc dalej nie jechaliśmy i zrobiliśmy tylko kilka pamiątkowych zdjęć.



Na rynku w Olsztynie



Przed zamkiem w Olsztynie


Powrót do domów najpierw asfaltem w stronę Biskupic, a potem drogą przeciwpożarową do końca i kawałek zielonym rowerowym do torów. Po wyjeździe na asfalt koło nastawni minęła nas liczna grupa rowerzystów, za którą jechaliśmy dalej aż do Guardiana
. Następnie przez Kucelin i Aleją Pokoju, gdzie pożegnaliśmy się ze Skowronkami i razem z Mateuszem udaliśmy się koło Lidla na myjkę. Po umyciu rowerów Jagiellońską i przez osiedle do domu.


Dzięki za wspólny noworoczny wypad. Mam nadzieję, że ten nowy 2014 rok będzie lepszy od poprzedniego. Korzystając z okazji wszystkim rowerzystom życzę samych sukcesów w nowym roku :)

Zakończenie roku 2013

Wtorek, 31 grudnia 2013 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Już jakiś czas temu zaświtał mi w głowie pomysł że skoro nie ma innego planu na sylwestra, to można spędzić by go rowerowo w Olsztynie. Pomysł ten spodobał się również Skowronkom. Informację o planowanym wypadzie Daria zamieściła również na CFR. Na miejscu spotkania o 22,30 pod Jagiellończykami poza naszą czwórką stawił się także Mateusz. Nie odstraszyła nas nawet padająca mżawka.


Ruszyliśmy w drogę. Najpierw Aleją Pokoju, potem asfaltem przez Kucelin, koło Ocynkowni i Guardiana. Drogi miejscami oblodzone, tak więc postanowiliśmy uciec w teren. Koło torów, potem kawałek zielonym rowerowym i dalej przeciwpożarówką. Gdy byliśmy już bliżej niż dalej od celu Rafał złapał kapcia. Czas mijał, więc szybka zmiana dętki i pędem dalej, by zdążyć na czas. Po wyjeździe z lasu asfaltem w stronę rynku w Olsztynie. Gdy przejeżdżaliśmy koło leśnego, w którym bawili się szosowcy było około 23.55. Daria zaproponowała, by zamiast rynku udać się do leśnego i nowy rok powitać razem z szosowcami. Zdążyliśmy na czas. Naszykowaliśmy szampany, maseczki sylwestrowe, by powitać nowy rok. Zostaliśmy bardzo miło powitani przez grono szosowców, za co serdecznie dziękujemy :)



Sylwestrowy kapeć



Z Alkiem, Darią, Ewą i Mateuszem



W karnawałowym wydaniu



Spiderman



Życzenia noworoczne w męskim gronie
Fotki by Skowronek


Tak zakończył się rowerowo rok 2013. Czas by go podsumować:
Przejechałam w sumie 6421 km, generalnie ponad tysiąc km mniej niż w roku poprzednim, ale biorąc pod uwagę czas poświecony na jazdę wynik ten uważam za zadowalający. Wycieczek o dystansie ponad 100 km w tym roku odbyłam 8, w tym jedna powyżej 200 km. Mowa o objeździe Tatr w jeden dzień razem ze Skowronkami w czerwcu. Podczas tej wycieczki udało się jednocześnie pobić aż dwie życiówki: max dystans wynoszący 215,20 km, oraz max sumę przewyższeń, która wyniosła 2880 metrów. W tym samym miesiącu udało się również pobić kolejną życiówkę - miesięczny dystans, który wyniósł 1021,80 km. Chciałabym również wspomnieć o innych osiągnięciach, których statystycznie wyrazić się nie da: razem z narzeczonym byłam z rowerem nad morzem, pierwszy raz jechałam rowerem po plaży - ze Świnoujścia do Międzyzdrojów, oraz ze Świnoujścia do Ahlbeck w Niemczech, tak więc byłam również rowerem poza granicami kraju. Dodam również, że na początku tegoż roku dołączyłam do klubu BIKEHEAD MTB TEAM i wspólnie z jego innymi członkami wystartowałam w cyklu maratonów Powerade MTB Marathon. Zajęłam m.in. 3 miejsce w kategorii K2 Mini w Piwnicznej w bardzo błotnych warunkach, oraz 4 miejsce w kategorii K2 Mega w Krynicy. W generalnej klasyfikacji zajęłam 8 miejsce w kategorii K2 na dystansie Mega.


A teraz czas na podziękowania:
Ogromne podziękowania dla wszystkich osób, które przede wszystkim we mnie wierzyły, dodawały otuchy i wiary w siebie, które razem ze mną pokonywały kolejne km, dzięki którym mogłam zwiedzić nowe miejsca i poznać nowe trasy. Bez Was tak wiele bym nie osiągnęła. Jeszcze raz serdeczne dzięki :)