Rano do pracy. Poranek cieplutki. Ubrałam się za grubo i trochę się zgrzałam. Po pracy nieco okrężnie do domu tak, by wykorzystać jak najwięcej pięknej jesiennej pogody.
Najpierw Mickiewicza, Korczaka, Nowowiejskiego i III Aleją do Parku Jasnogórskiego. Następnie przez park, koło Rynku Wieluńskiego, Łódzką, Okulickiego i Szajnowicza - Iwanowa, gdzie spotykam Martę.
III Aleja NMP
Jarzębina
Dalej jedziemy wspólnie z Martą przez Promenadę do Lasku Aniołowskiego. Krótka rundka po lasku, po czym ponownie przez Promenadę.
W Lasku Aniołowskim
Koło linii tramwajowej żegnam się z Martą i dalej jadę znów samotnie przez Szajnowicza - Iwanowa, gdzie robię jeszcze kilka zdjęć i jadąc dalej mijam się z Agnieszką - Abovo).
Przy linii tramwajowej
Znów jarzębina
Przy ścieżce rowerowej na Szajnowicza
Następnie jadę Łódzką, koło Rynku Wieluńskiego, Klasztorną w kierunku Jasnej Góry. zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy parku Staszica.
W parku Staszica
Leader w parku Staszica
Klon w parku Staszica
Po zrobieniu kilku fotek jadę dalej przez Kordeckiego do Parku Lisiniec. W parku kółeczko wokół Bałtyku nowymi szutrówkami i powrót do domu Kordeckiego, Zaciszańską, Piastowską i Jagiellońską.
Bałtyk
W pobliżu parku Lisiniec
Bardzo cieplutkie jak na październik popołudnie. Złota polska jesień w pełni. Drzewa nabrały już jesiennych barw, wszystko wokoło wydaje się takie kolorowe. Oby taka pogoda utrzymała się jak najdłużej.
Dzisiaj tylko krótka przejażdżka po okolicy celem sprawdzenia czy po ostatnim upadku na singlach dam radę jakoś w miarę sprawnie jeździć, czy jeszcze parę dni muszę odpuścić.
Na początek przez osiedle, potem Alejką Pokoju, koło dworca na Rakowie, wałem nadwarciańskim, wzdłuż trasy DK1, Legionów i Złotą na Złotą Górę. Tutaj chwila przerwy nad kamieniołomem i kilka fotek, po czym terenowy zjazd do Mirowskiej.
Kamieniołom na Złotej Górze
Widok z góry kamieniołomu
Jesień na ulicy Mirowskiej
Powrót do domu Mirowską koło szpitala, ścieżką rowerową przy Galerii Jurajskiej i następnie ścieżką wzdłuż rzeki na Bór. Dalej przez Niepodległości i 11tego Listopada na myjkę umyć rower. Po opłukaniu Rockiego prosto do domu.
Siniaki po ostatnim upadku pewnie zostaną jeszcze jakiś czas, ale na równej nawierzchni mogę już spokojnie jeździć. Jedynie na nierównościach odczuwam ból ręki i kolana, ale mam nadzieje, że szybko minie. Piękną mamy jesień :)
Dziś udało się wyjść z pracy wcześniej, w wyniku czego parę minut po 16 mogłam już wyjść na rower. Zasoby czasu miałam jednak ograniczone, więc postanowiłam jedynie wyskoczyć na szybko do Mstowa po kilka jabłek.
Początek standardem przez osiedle, Alejkę Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski, Legionów, Brzyszowską i dalej przez Srocko i Siedlec do Mstowa. Tak mi się fajnie jechało, że w Mstowie po 20 km jazdy miałam średnią 25,84 km/h :) Dalej trochę terenu, szlakiem niebieskim pieszym obok sadów owocowych. Zebrałam kilka jabłek i udałam się w drogę powrotną.
Jesienne barwy
Rocky w jesiennej wersji
Terenem niebieskim pieszym do Małus. Dawniej bardzo lubiłam ten terenowy odcinek, jednak ostatnio jazda nim nie sprawia mi już takiej przyjemności. Szlak rozjeżdżony przez traktory, pełno wielkich kamieni. Trzeba uważać, by nie złapać kapcia. Następnie dłuższy odcinek asfaltem przez Małusy, Brzyszów, Kusięta i Odrzykoń. Dalej kawałek wertepami wzdłuż torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj, koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu. Na Rakowskiej kierowca autobusu linii 19, numer pojazdu 104, jadącego w kierunku Grabówki mija mnie tak blisko, że o mały włos nie uderzyłam w krawężnik przy torach tramwajowych. Widać, że ów kierowca chyba nigdy rowerem nie jeździł. Zatrzymuje się na chwilę by stres opadł i dalej już bez przygód do domu.
Jabłuszka W domu wypakowałam jabłka z plecaka i dopiero wtedy
policzyłam ile tak naprawdę udało mi się ich zabrać z sadów. Zbyt wiele
ich nie ma, ale mam nadzieję, że jak co roku będą smaczne :)
Rano do pracy. Poranki są już dosyć chłodne. Po pracy na Rynek Wieluński, gdzie umówiona byłam z Olą. Krótka rundka po kilku sklepach, a potem razem z Olą (z rowerem w aucie) na Plac Daszyńskiego. Tutaj znów do kilku sklepów, po czym powrót do domu Krakowską, wzdłuż rzeki, Bór i wertepami wzdłuż torów. Wiatr nie odpuszcza.
Pogoda w dalszym ciągu przepiękna, zatem po południu postanowiłam wybrać się do Olsztyna. Przy okazji chciałam sprawdzić jak sprawować się będzie tylne koło po ostatnim serwisie.
Początek jak zwykle Aleją Pokoju, a potem przez Kucelin, gdzie spotykam Martę z Cycyling Jura i Marcina jadących na szosach. Szybkie cześć i jadę dalej przez Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie terenem przez kamieniołom Prędziszów, po czym znów kawałek asfaltem w stronę Brzyszowa. Skręcam w prawo w teren na czerwony rowerowy, którym dojeżdżam do Kusiąt, po drodze doganiając jakiegoś rowerzystę z Cycling Jura. Ów rowerzysta widząc mnie przyśpiesza. Chwilę trzymam się na kole, ale w tym momencie dzwoni do mnie narzeczony, więc zatrzymuję się, by odebrać telefon. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta, po czym terenem zielonym rowerowym omijając Góry Towarne. Następnie asfaltem do Olsztyna.
Kawałek przed rynkiem dogania mnie Marta i proponuje krótką przerwę w leśnym. Waham się przez chwilę, ale ostatecznie się zgadzam. W leśnym jest także kilku innych rowerzystów. Chwila posiadówki, po czym zbieram się samotnie z powrotem do domu, bo z szosowcami nie miałabym i tak żadnych szans.
Najpierw terenowo przez Górę Ostrówek i Skrajnicę. Dalej rowerostradą do końca, terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny. Następnie trochę inaczej niż zwykle koło stadionu na Rakowie i przez Okrzei. Mijam Jagiellończyków i jadę dalej 11-tego Listopada do domu, po drodze ścigajac się z autobusem MPK :D Ja cały czas jadę, autobus zatrzymuje się na kilku przystankach. Ostatecznie można przyjąć remis :D
Mimo wiatru jechało mi się dziś całkiem lekko i przyjemnie. Koło po serwisie toczy się o wiele lepiej, nie bije już na boki jak przedtem. W najbliższym czasie będzie jeszcze trzeba wymienić łożyska.
Rano do pracy. Po pracy na chwilę do Gawła, a potem na zakupy. Następnie znów na chwilę do Gawła i potem powrót do domu. Bardzo cieplutki dzień, oby więcej takich.
Po wtorkowej asfaltowej pętli zachciało mi się ponownie jazdy w terenie. Zatem po pracy krótka przejażdżka po okolicznych górkach w stronę Olsztyna.
Początek standardowo przez osiedle, potem przez Alejkę Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Tutaj w lewo i terenem koło Ossona. Na szczyt dziś nie wjeżdżam, jadę dookoła. Chwilę przed zjazdem mijam się z Mateuszem, który dopiero w ostatniej chwili mnie zauważył. Przed zjazdem jeszcze szybka fotka w jesiennej scenerii i potem zjazd do czerwonego rowerowego.
Jesień nadchodzi wielkimi krokami
Następnie czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Podjazd jak zwykle pokonany
na dwie raty. Na szczycie spotykam Andrzeja i dalej jedziemy we dwoje.
Kawałek przed zjazdem spotykamy jeszcze dwóch znajomych ze spinningu. Szybkie "cześć" i zjeżdżamy ponownie do czerwonego rowerowego. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło straży w prawo i terenem w stronę Towarnych. Podjazd koło jaskini, a potem kawałek pieszo pod górkę. Nie zjeżdżamy od razu na polanę, gdyż Andrzej prowadzi nieco innym wariantem, pokazując mi nową fajną ścieżkę. Następnie zjazd na polanę i podjazd na szczyt Towarnych łagodniejszym wariantem. Następnie zjazd do asfaltu i w stronę Olsztyna. Podjazd na zamek od strony kwadratowej wieży, po czym zjazd całkiem fajną techniczną ścieżką po skałkach i kamieniach. Następnie kierunek Lipówki. Andrzej prowadzi od drugiej strony niż zwykle jeżdżę. Podjeżdżamy fajnym singielkiem, ale w pewnym momencie muszę kawałek rower podprowadzić. Zjazd z Lipówek, po czym się w stronę Biakła. Na podjeździe, który zwykle wybieramy pasą się owce i kozy, więc dziś musimy spróbować trudniejszej wersji. Udaje się podjechać nieco ponad połowę. Na szczycie spotykamy rowerzystę, którego dziś już widzieliśmy na Towarnych. Krótka rozmowa i zjeżdżamy z Andrzejem Biakła. Podjeżdżamy jeszcze raz na Lipówki, na szczycie szybka fotka zachodzącego słońca, po czym zjazd singielkiem w stronę leśnego.
Zachód słońca z Lipówek
Czas leci, więc czas wracać do domu. Kierujemy się w stronę Góry Ostrówek. Po drodze znajduje trzy kanie. Następnie jedziemy terenem przez Skrajnicę. Droga w pobliżu stacji benyznowej wciąż rozkopana, zatem przecinamy asfalt i jedziemy dalej terenem w stronę żółtego rowerowego. Kawałek żółtym, po czym zielonym do pożarówki. Tutaj Andrzej odbija w lewo, a ja w prawo. Kawałek pożarówką, potem terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Jeszcze na chwilę na myjkę, a potem już do domu.
Lato chyba się już powoli kończy. W powietrzu czuć już jesień. Jednak jakby cały wrzesień i październik była taka pogoda jak dziś byłoby rewelacyjnie :)
Po ostatnich opadach deszczu w terenie pewnie sporo błota, zatem dziś po południu trafiła się okazja na nieco dłuższą asfaltową pętelkę. Z pracy wyszłam kilka minut wcześniej niż zwykle, wiec po pracy szybki obiadek i w drogę.
Najpierw przez osiedle, potem Aleja Pokoju, Kucelin, Odlewników, Legionów, Brzyszowska, potem Srocko, Brzyszów, Kusięta, Turów, Olsztyn, Przymiłowice, Zrębice, Biskupice (podjazd dał mi dziś popalić, za to zjazd bajeczny), znów Olsztyn (tutaj krótka przerwa koło sklepu) i dalej przez Kusięta, Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin i Alejkę Pokoju (gdzie spotykam Rafała syna - Michała). Kawałek dalej na przejeździe dla rowerzystów pierwszeństwo wymusza na mnie ciężarówka (w dodatku L), skręcając w prawo w czasie, gdy ja byłam już na przejeździe. Jeśli tak uczy się kursantów to nic dziwnego, że potem jest tyle wypadków. Dalej już spokojnie przez osiedle do domu.
Od samego początku nogi się dziś nieco buntowały, jednak mimo terenowych opon i dość silnego wiatru, który towarzyszył mi przez sporą liczbę km udało mi się wykręcić całkiem niezłą średnią. Wyjeżdżając z domu na pewno się tego nie spodziewałam, tym bardziej, że podczas samotnej jazdy jakoś motywacji mniej, zatem jakiś plus z dzisiejszej jazdy jest :)
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.