Mstów, Olsztyn i miła niespodzianka
Spod skansenu pojechaliśmy w stronę huty, na rondzie w lewo, potem przez kostkę brukową do Legionów. Dalej ścieżką rowerową i asfaltem. Wjechaliśmy w teren na szlak czerwony rowerowy – nawet markon dziś nie protestował przeciwko terenowym ścieżkom. Na asfalt wyjechaliśmy w Kusiętach i tutaj pod górkę – udało mi się znów wjechać pod nią szybciej niż poprzednio (22 km/h), więc jak dla mnie spore osiągnięcie. Następnie pojechaliśmy w lewo, przez tory i za torami w prawo w stronę Turowa. Za Turowem kawałek szutrówką do Małus. Dalej znów trochę asfaltu, szybki zjazd i w teren do sadów.
Kilka fotek przy najdorodniejszej jabłonce i dalej terenem do dawnych stodół, gdzie znów chwila postoju i kilka fotek. Próbowałam wdrapać się na jedną ze stodół, ale obsypujące się kamienie uniemożliwiły mi to. Po krótkim odpoczynku pojechaliśmy terenem na rynek w Mstowie, gdzie spotkaliśmy się z Jackiem (Faki). Jacek dotrzymał nam towarzystwa przez pewien czas i kawałek pojechał z nami. Wspólnie pojechaliśmy z rynku asfaltem, a potem po zbudowanych dróżkach obok skały miłości nad zalew. Bardzo trzęsie jadąc na rowerze na tych nowych ścieżkach wyłożonych kamieniami. Dotarliśmy nad zalew.
Chłopaki usiedli na ławce, ja chciałam kilka fotek, więc chwilę zeszło mi na plaży. Po chwili dołączyłam do chłopaków. Ku mojemu zdziwieniu markon postanowił zrobić mi bardzo miłą niespodziankę z okazji moich wczorajszych urodzin i wyciągnął nagle z sakwy szampana – co prawda picollo bezalkoholowy, ale sam ten gest bardzo mnie wzruszył. Otworzył go dość wybuchowo, po czym rozlałam chłopakom do kubeczków, a resztę dopiłam z butelki. Chwilę później chłopaki odśpiewali chórem „sto lat” na moją cześć, a potem markon nagle podniósł mnie do góry, chcąc podrzucić mnie tyle razy, ile skończyłam lat, czyli 26. Jednak z pomocą przyszedł mu tylko arusb, więc podrzucili mnie tylko 6 razy :D Nie spodziewałam się takiej niespodzianki. Było mi bardzo miło :)
Jeszcze chwilę posiedzieliśmy i ruszyliśmy w drogę, z tym, że Jacek pozostał jeszcze chwilę, bo jechał inną stronę. Pojechaliśmy kawałek terenem za zalewem i wyjechaliśmy na asfalt. Przez rynek, dalej przez Zawadę, w prawo pod niezbyt łatwą górkę i do Małus. W Małusach terenem, niebieskim pieszym do Turowa. Za przejazdem kolejowym wyjechaliśmy na asfalt i nim dojechaliśmy do Olsztyna, skąd udaliśmy się do baru leśnego chwilę posiedzieć.
Siedząc w barze zauważyliśmy przejeżdżającego ulicą Darka (darsji), który pomachał nam tylko i pojechał dalej. Szkoda, że nie zatrzymał się chociaż na chwilę. Po krótkim odpoczynku i pogaduchach zebraliśmy się do odjazdu. Wyjeżdżając już z leśnego, zauważyliśmy również siedzącego w barze Maćka. Wiedzieliśmy wcześniej, że jechał dziś samotnie podobną trasą co my, jednak nie zauważyliśmy się wzajemnie w barze. Przywitaliśmy się, zamieniliśmy kilka słów i ruszyliśmy, a on jeszcze został.
Pojechaliśmy najszybszą drogą – choć nie wierzyłam, że będzie najszybsza – a jednak taka była :) Z leśnego do centrum Olsztyna, dalej kawałek główną drogą, i potem starą trasą na Olsztyn przez Kusięta. Prawie cały czas po płaskim, jechało się super. Ani się obejrzałam, a byliśmy już koło nastawni. Dalej koło Guardiana, ścieżką wzdłuż rzeki i w stronę skansenu. Zatrzymaliśmy się na moment nieopodal sądu, bo markon chciał urwać trochę bzu. Również bardzo lubię bez i jego zapach. Następnie pojechaliśmy Aleją Pokoju. Dalej troszkę inaczej niż zwykle wracam – trasą markona – ścieżką przy Jagiellończykach, Brzozową, Gajową, a potem już standardowo jak zawsze do domu.
Dzisiejsza wycieczka była bardzo udana, doborowe towarzystwo, milutka niespodzianka – po prostu super. Dziękuję raz jeszcze i będę dziękować przy każdej możliwej okazji. Nawet bym nie pomyślała, że spotka mnie takie miłe zaskoczenie. :)
Nie mogłam się powstrzymać:
Pod jabłonką:
Zaczepił mi się listek poziomki:
Wyżej wejść było ciężko:
Ekipa przy stodołach:
No to podjeżdżamy:
Nad zalewem:
Urodzinowy szampan – niespodzianka Markona: