Połazić po ruinach i urwać bzu

Piątek, 4 maja 2012 · Komentarze(2)
Planowałam w dniu urodzin wybrać się rowerem do Ogrodzieńca. Napisałam propozycję na CFR rowerowym, jednak z uwagi na fakt, że dziś jest dzień roboczy tylko Darek (darsji) był chętny. Wstałam rano, nawet pogoda okazała się gorsza niż bym sobie życzyła, więc uznałam, że Ogrodzieniec zdobędę rowerem w inny dzień, a dziś pojadę z rana choćby do Olsztyna. Poza mną i Darkiem na poranną przejażdżkę zdecydował się także STi.

Ze skansenu pojechaliśmy w stronę huty, dalej ścieżką wzdłuż rzeki, koło Guardiana i obok nastawni. Następnie wjechaliśmy w teren na żółty pieszy. Ciężko się dziś jechało, zmoczony przez deszcz piach sprawił trochę trudności. Nawet krajobraz dziś jakiś ponury, po ostatnich pożarach las wygląda strasznie. Ze szlaku wyjechaliśmy na asfalt niedaleko Góry Biakło. Następnie pojechaliśmy rozkopanymi drogami na zamek w Olsztynie.

Chcieliśmy wdrapać się na ruiny. Niestety z każdej strony zamek obstawiony – coraz trudniej jest wejść na górę nie płacąc słynnych ostatnio „3,50 zł”. Objechaliśmy więc zamek dookoła. Udało nam się prawie cudem wdrapać na górę niezauważonym przez inkasentów. Zrobiliśmy kilka fotek. Trzeba było jeszcze jakoś zjechać na dół tak, by być niezauważonym, no i przy okazji zjechać bezpiecznie. Rozejrzeliśmy się z góry dookoła i wybraliśmy trasę zjazdu. Znów się udało się :)

Gdy byliśmy już na dole zaproponowałam chłopakom wypad na lody. Pojechaliśmy więc na rynek. Przejeżdżając obok trwających przy rynku prac archeologicznych mogliśmy posłuchać skąd prawdopodobnie wzięły się tam ludzkie szczątki – w miejscu, w którym obecnie są bary i sklepy był niegdyś stary cmentarz, o którym później zapomniano. Po krótkim odpoczynku w lodziarni udaliśmy się z powrotem.

Pojechaliśmy terenem pod górkę na Skrajnicy. Dalej również terenem przez Skrajnicę. Na asfalt wyjechaliśmy niedaleko rowerostrady, którą pojechaliśmy do samego końca. Dalej kawałek terenem, potem obok nastawni, koło Guardiana i ścieżką wzdłuż rzeki. Następnie asfaltem w stronę skansenu. W pobliżu sądu urwaliśmy troszkę bzu, bo bardzo chciałam wziąć do domu do wazonu. Dalej już standardową trasą przez Aleję Pokoju, Jagiellońską – gdzie kawałek za stacją odłączył się darsji – i dalej przez osiedle do domu.

Średnia dzisiejszej przejażdżki okazała się niska - ciężko się dziś jechało szlakiem, no i w dodatku sporo chodziliśmy po zamku prowadząc rowery po kamieniach i musieliśmy również wepchnąć je na górę. No ale przecież nie średnia jest najważniejsza. Jak to mówią - są rzeczy ważne i ważniejsze. Dziś co inne było ważniejsze.
Wycieczka była bardzo udana, w miłym towarzystwie, połączona ze spacerkiem po ruinach – czyli to co EdytKa lubi :) Bardzo miły początek dnia, w którym przybył mi kolejny rok na karku.

Żółty szlak po pożarze:


Olsztyn z mojej ulubionej strony:


Jechać czy nie jechać? O nie nie, lepiej sprowadzić:


Jak ślicznie pozował:


Z Darkiem:


No to którędy by tu zjechać…:


Już na dole, cało i zdrowo:


Wykopaliska w Olsztynie:

Komentarze (2)

już gdzieś kiedyś czytałam, że z nami masz zamiar jechać

EdytKa 20:56 poniedziałek, 4 czerwca 2012
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!