Przedostatni już wyścig z cyklu BikeMaraton. Tym razem w Polanicy Zdroju. Cały tydzień piękna słoneczna pogoda, a w sobotę z rana akurat przed wyścigiem musiało dość mocno popadać. Już jadąc do Polanicy wiedzieliśmy, że bez błota na trasie się nie obędzie, pomimo iż podczas startu i całości wyścigu już nie padało. Start zorganizowany był w Parku Zdrojowym. Dziś startowałam z trzeciego sektora wywalczonego w Poznaniu. Przyznam, że start z trzeciego sektora był o wiele lepszy niż z piątego. Tuż przed startem obawiałam się jeszcze, czy nie jechać mini z powodu potrzaskanego kolana, jednak podczas wyścigu kolano o dziwo przestało boleć, więc wybrałam dystans mega.
Pierwsze około 3 km przebiegały asfaltem. Na początek krótki podjazd potem w miarę po płaskim. Następnie szutrowy podjazd pod Piekielną Górę, krótki zjazd do Szczytnej i znów podjazd w kierunku Wolarza. Na 12 km zlokalizowany był rozjazd (który wg. profilu trasy miał znajdować się na 10 km). Do rozjazdu jechałam praktycznie równo z Sandrą, która póżniej zjechała na mini. Za rozjazdem mini / mega około 3 km podjazdu do pierwszego bufetu, który również znajdował się dwa km dalej niż na profilu trasy. Na tym podjeździe wyprzedziła mnie Agnieszka z Orbea. Po podjeździe trudny jak dla mnie błotnisto - kamienisty zjazd singlem do Dusznik (około kilometra), na którym mija mnie Marcin z teamu.
Pierwszy podjazd
Na podjeździe
Następnie rozpoczyna się szuter, na początku którego zatrzymuje się, by pożyczyć Agnieszce imbusa do przykręcenia mostka. Niestety żadne z zawodników nie chciał się zatrzymać i pomóc. Po chwili ruszamy dalej. Trasa biegnie szerokimi szutrami raz pod górę, raz w dół aż do 21 km, czyli do drugiego bufetu. Trochę byłam zaskoczona faktem, że kolejny bufet był tak szybko, tym bardziej, że wg profilu miał znajdować się 2 km dalej. Co więcej następny bufet dopiero po kolejnych 18 km.
Gdzieś na trasie
Szybki zjazd
Za drugim bufetem, na którym porywam tylko banana, trasa prowadzi dalej szutrami i lasami. Najpierw lekko pod górę, potem w dół do rozjazdu mega / giga zlokalizowanego na 33 km trasy. Mega skręca w prawo, giga jedzie prosto na kolejną pętlę. Za rozjazdem zaczynają się coraz trudniejsze zjazdy i podjazdy, wokół Kamiennej Góry, na których nie brakuje błota, korzeni i kamieni. Na 39 km ostatni bufet. Wiedząc, że do mety tylko 10 km porywam tylko kubek wody i jadę dalej. Jakbym wcześniej wiedziała, że te ostatnie 10 km (wspólne z trasą mini) będzie się dłużyć bardziej niż poprzednie 40 km to na pewno na bufecie bym coś jeszcze zjadła. Zaraz za bufetem ciężki zjazd czerwonym szlakiem do DW Malwa, którego nie udało mi się pokonać w całości jadąc.
Na jednym ze zjazdów musiałam miejscami rower prowadzić
Błotny zjazd
Na zjeździe
Następnie kilka technicznych interwałów starą trasą Grand Prix MTB. Kilka sztywnych podejść, na których zmęczenie dawało się już we znaki (nie wiem czy niektóre z nich ktokolwiek dziś podjechał) i zjazdów po kamieniach, korzenaich i błocie. Ostatni krótki podjazd udało mi się pokonać jadąc. Trzeba było dodatkowo uważać na zawodników, którzy jeszcze jechali końcówkę trasy mini. Na sam koniec został jeszcze jeden zjazd do parku Zdrojowego i końcówka trasy przez park do mety.
Podejście pod górę, na którym chyba każdy zawodnik rower pchał lub niósł
Błotny zjazd
Błotny zjazd
Przejazd przez strumyk
Końcówka przejazdu przez strumyk
Zjazd do mety
Po dotarciu do mety ustawiłam się od razu w kolejce na myjkę nieopodal mety. Chwilę pogadałam z Agą. Jednak kolejka była tak długa, że zrezygnowałam i postanowiłam umyć tylko trochę samą siebie wodą z pękniętego węża strażackiego. Chwilę po tym jak się umyłam na metę dojechał Alek. Po tym jak on również się umył pojechaliśmy do biura odebrać dyplomy i dowiedzieć się, które zajęliśmy miejsca, Okazało się, że ja zajęłam miejsce 6 w K2 Mega i 314 Open, a Alek 7 w M3 Giga. Jak na takie warunki wynik całkiem dobry :)
Profil trasy (początek nieco się różnił od danych na wykresie):
Dziś umówiony wcześniej popołudniowy wypad z Olą, do którego postanowił dołączyć również Piotrek. Początkowo miał być Olsztyn, ale na miejscu spotkania pod Jagiellończykami zmieniliśmy zdanie i udaliśmy się w stronę Mirowa.
Najpierw
Alejką Pokoju, potem świeżo wyasfaltowaną ulicą Rejtana, wzdłuż trasy i
później koło rynku na Zawodziu w stronę nowego wiaduktu koło Tesco.
Tutaj musieliśmy przeprawić się trzykrotnie przez bandy oddzieląjące
pasy na nowym wiadukcie, gdyż kompletnie nie wiedzieliśmy którędy dostać
się na drugą stronę rzeki. W końcu udało się :) Przy nowym wiadukcie
zrobiono kawałek nowej asfaltowej, w miarę szerokiej ścieżki pieszo -
rowerowej, którą mieliśmy przyjemność jechać. Dalej terenem wzdłuż rzeki
w stronę Mirowa. Miejscami było sporo piachu. W pewnym miejscu przy
przejeżdżaniu przez piaskowe koleiny ujechało mi nagle przednie koło i
stanęło prawie że bokiem. Nie zdążyłam nic zrobić i poleciałam w przód
zahaczając koszulką o kierownicę i uderzając prawym kolanem w mostek. W
wyniku tegoż upadku kolano dość mocno się strzaskało i nawet kierownica
nieco się obróciła. Uderzenie musiało być mocne skoro nie obyło się bez
użycia imbusa, by z powrotem ustawić kierownicę.
Jadąc wzdłuż
rzeki dojechaliśmy do Mirowa. Dalej kawałek asfaltem w stronę Zawodzia,
po czym w lewo w ulicę Turystyczną, którą najpierw asfaltem, a potem
terenem dotarliśmy na Ossona. Zjazd z Ossona kamienistym zjazdem. Czas
poganiał, więc skierowaliśmy się już w stronę domów. Legionów, potem
Cmentarz Żydowski, Kucelin i Aleja Pokoju. Koło Jagiellończyków zegnamy
się z Piotrkiem i razem z Olą jedziemy dalej - ja na myjkę, a Ola do
auta na parking. Na koniec chwila pogaduch i każda z nas udaje się w swoją stronę.
Po
dzisiejszym upadku nasuwa mi się jedna myśl - trzeba mieć albo
wyjątkowego pecha albo wybitne zdolności by tak się poobijać i to nie
dość że na piachu to w dodatku dwa dni przed kolejnym maratonem... Mam nadzieję, że okłady z altacetu szybko pomogą i do soboty będzie już lepiej.
Mieliśmy dziś jechać na wycieczkę ze Skowronkami w okolice Łęczycy, jednak siły wyższe plany zweryfikowały. Na szczęście po południu udało nam się wyskoczyć na rower na 3 godzinki. Takim oto sposobem postanowiliśmy wybrać się dziś do Mstowa, gdzie dawno nie byliśmy.
Początek standardowo Alejką Pokoju, przez Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie terenem przez Ossona, kawałek czerwonym rowerowym i dalej przez Przeprośną Górkę. Dalej asfaltem przez Siedlec do Mstowa. Od Mstowa znów terenem niebieskim pieszym (po drodze z krótką przerwą przy sadach) przez Małusy do Turowa.
We wrześniu zakwitły nawet maki...
Podjazd na niebieskim pieszym koło sadów we Mstowie
Podjazd na niebieskim pieszym koło sadów we Mstowie
Dzika róża koło sadów
Niebieski pieszy w Mstowie
Następnie znów asfaltem przez Turów do Olsztyna. Objeżdżamy zamek dookoła, po czym podjeżdżamy na szczyt ruin od strony wieży obserwacyjnej. Udało mi się podjechać kilka metrów dalej niż dotychczas, zatem jakieś postępy są. Po podjeździe zjazd na dół po kamieniach.
Zjazd ze zamku w Olsztynie od strony wieży obserwacyjnej
Zjazd z zamku w Olsztynie
Z zamku kierujemy się na Lipówki. Udało się podjechać na sam szczyt. Na Lipówkach krótka sesja zdjęciowa rowerków, po czym zjazd singlem w stronę leśnego. Mijamy bar leśny i kierujemy się już z powrotem do Częstochowy.
Rocky na Lipówkach z ruinami zamku w tle
Rocky na Lipówkach
Najpierw kawałek asfaltem w stronę Biskupic, potem przeciwpożarówką do końca, kawałek terenem do torów, przez lasek, asfaltem do Bugaja i koło Michaliny do DK1. Jedziemy jeszcze na chwilę na myjkę, po czym przez Błeszno wracamy do domu.
Pogoda jak na wrzesień wyśmienita. Cieplutko, słonecznie, jedynie wiatr mógłby być trochę łagodniejszy. Szkoda, że nie udało się wybrać na dłuższą wycieczkę, ale może jeszcze będzie okazja.
Dziś popołudniu wypad w kierunku Olsztyna razem z Olą, Sylwią i Łukaszem.Start pod Jagiellończykami. Rocky chwilowo bez tylnego koła, więc dziś musiałam jechać Foxem.Dlatego tez cieszyłam się, że dziś wypad asfaltowy.
Początek Aleją Pokoju, potem przez Kucelin, koło Guardiana, przez Odrzykoń i Kusięta do Olsztyna. Tutaj odłącza się Sylwia i po chwili na zamku samotnie wraca do domu. My zaś jedziemy dalej w kierunku Biskupic. Podjazd pod kościół i powrót. Zjazd jak zwykle szybki. Powrót do Olsztyna, potem kawałek główną, po czym w prawo i koło oczyszczalni, przez Odrzykoń, koło Guardiana, przez Kucelin i Alejką Pokoju. Odprowadzamy z Łukaszem Olę do parkingu na Jagiellońskiej, gdzie zostawiła auto, a potem po kilkuset metrach rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.
W drodze :)
Bardzo fajny wieczorny wypad. Tempo odpowiednie, towarzystwo również w sam raz :) Szkoda tylko, że coraz szybciej zapada zmrok. Teraz już za każdym razem trzeba będzie zabierać ze sobą lampki.
Kolejny maraton z cyklu BikeMaraton (o ile tak
można nazwać dzisiejszy płaski sprinterski wyścig). W zasadzie od
początku sezonu planowaliśmy Poznań odpuścić, no ale jednak
zdecydowaliśmy się wystartować, by zdobyć trochę punktów dla drużyny. Start dzisiejszego wyścigu znajdował się na terenie Toru regatowego Malta.
Pierwsze
5 km po starcie asfaltem, szeroką dwujezdniową drogą. Następnie wjazd w
teren, gdzie znajdował się pierwszy (w zasadzie z dwóch) krótkich
podjazdów. Dalej trasa praktycznie cały czas płaska, po szutrach,
asfaltach i szerokich leśnych dróżkach. Nawet nie zauważyłam jak
znalazłam się na 15 km na rozjeździe Mini / Mega. Za rozjazdem nie
zabrakło dodatkowo odcinków piaszczystych. Odskocznią od jazdy po
płaskim był w zasadzie jeszcze jeden krótki podjazd w wąwozie. Trasa
technicznie bardzo łatwa. Spora część trasy pod wiatr. Na niektórych
odcinkach udało mi się załapać na tzw. pociąg, jednak sporą cześć trasy
jechałam samotnie, miejscami wioząc na kolę innych zawodników. Ostatnie
kilometry za rozjazdem Mega / Giga na 49 km to już w zasadzie powrót do
mety w pobliżu Jeziora Szwarzędzkiego, gdzie znajdował się jeden szybki
techniczny zjazd, przed którym wpakowałam się w błotną koleinę, więc na
zjeździe błotko spod kół trochę mnie schlapało. Sama końcówka znów
szerokimi dróżkami w pobliżu nowego zoo. Całość wyścigu w bardzo szybkim
tempie (nie spodziewałam się nawet, że aż tak szybkim). Jeszcze nigdy nie przejechałam w terenie 65 km ze średnią 25,6 km/h :D
Na końcówce krótkiego podjazdu
Jedyny ciekawy zjazd na trasie wyścigu, który dla niektórych wyglądał właśnie tak jak na fotce :D
Mnie udało się pokonać go tak :D
Gdzieś na trasie wyścigu
Zjazd na ostatnich kilometrach przed metą
Kilka zdjęć z galerii Fotomaraton:
Po
przyjeździe na metę udałam się najpierw na ostatni bufet skosztować
trochę pomarańczek, potem odebrałam pakiet startowy dla siebie i Alka (który wybrał dziś trasę Giga, wynoszącą aż 98 km).
Nastepnie umyłam się trochę z błotka i poszłam do biura zawodów, by dowiedzieć się na której uplasowałam się pozycji. Dopiero gdy
spojrzałam na dyplom dowiedziałam się, że zajęłam dziś 3 miejsce w kategorii K2
Mega i 248 Open zdobywając jednocześnie aż 657 punktów na 700 możliwych :) Jak dla mnie wynik rewelacyjny, tym bardziej, że pozwolił mi zdobyć lepszą pozycję w klasyfikacji generalnej i zapewnił awans do 3 sektora startowego na pozostałe dwa wyścigi :) Po takiej dawce pozytywnych wieści pozostało mi niecierpliwie oczekiwać az na metę przyjedzie Alek :)
Po wtorkowej asfaltowej pętli zachciało mi się ponownie jazdy w terenie. Zatem po pracy krótka przejażdżka po okolicznych górkach w stronę Olsztyna.
Początek standardowo przez osiedle, potem przez Alejkę Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Tutaj w lewo i terenem koło Ossona. Na szczyt dziś nie wjeżdżam, jadę dookoła. Chwilę przed zjazdem mijam się z Mateuszem, który dopiero w ostatniej chwili mnie zauważył. Przed zjazdem jeszcze szybka fotka w jesiennej scenerii i potem zjazd do czerwonego rowerowego.
Jesień nadchodzi wielkimi krokami
Następnie czerwonym rowerowym w stronę Zielonej Góry. Podjazd jak zwykle pokonany
na dwie raty. Na szczycie spotykam Andrzeja i dalej jedziemy we dwoje.
Kawałek przed zjazdem spotykamy jeszcze dwóch znajomych ze spinningu. Szybkie "cześć" i zjeżdżamy ponownie do czerwonego rowerowego. Dalej kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło straży w prawo i terenem w stronę Towarnych. Podjazd koło jaskini, a potem kawałek pieszo pod górkę. Nie zjeżdżamy od razu na polanę, gdyż Andrzej prowadzi nieco innym wariantem, pokazując mi nową fajną ścieżkę. Następnie zjazd na polanę i podjazd na szczyt Towarnych łagodniejszym wariantem. Następnie zjazd do asfaltu i w stronę Olsztyna. Podjazd na zamek od strony kwadratowej wieży, po czym zjazd całkiem fajną techniczną ścieżką po skałkach i kamieniach. Następnie kierunek Lipówki. Andrzej prowadzi od drugiej strony niż zwykle jeżdżę. Podjeżdżamy fajnym singielkiem, ale w pewnym momencie muszę kawałek rower podprowadzić. Zjazd z Lipówek, po czym się w stronę Biakła. Na podjeździe, który zwykle wybieramy pasą się owce i kozy, więc dziś musimy spróbować trudniejszej wersji. Udaje się podjechać nieco ponad połowę. Na szczycie spotykamy rowerzystę, którego dziś już widzieliśmy na Towarnych. Krótka rozmowa i zjeżdżamy z Andrzejem Biakła. Podjeżdżamy jeszcze raz na Lipówki, na szczycie szybka fotka zachodzącego słońca, po czym zjazd singielkiem w stronę leśnego.
Zachód słońca z Lipówek
Czas leci, więc czas wracać do domu. Kierujemy się w stronę Góry Ostrówek. Po drodze znajduje trzy kanie. Następnie jedziemy terenem przez Skrajnicę. Droga w pobliżu stacji benyznowej wciąż rozkopana, zatem przecinamy asfalt i jedziemy dalej terenem w stronę żółtego rowerowego. Kawałek żółtym, po czym zielonym do pożarówki. Tutaj Andrzej odbija w lewo, a ja w prawo. Kawałek pożarówką, potem terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Jeszcze na chwilę na myjkę, a potem już do domu.
Lato chyba się już powoli kończy. W powietrzu czuć już jesień. Jednak jakby cały wrzesień i październik była taka pogoda jak dziś byłoby rewelacyjnie :)
Na dzisiejsze popołudnie Daria zaproponowała wypad autem do Mokrej na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą z 1 września 1939 roku. Alkowi pomysł od razu przypadł do gustu, tak więc na rower mogliśmy wybrać się tylko z rana. Postanowiliśmy więc udać się do Olsztyna, obejrzeć przy okazji samochody uczestniczące w XXIX Częstochowskim Rajdzie Pojazdów Zabytkowych. Co prawda w sobotę wieczór widzieliśmy już próbę sprawnościową na Placu Biegańskiego, ale chcieliśmy jeszcze zobaczyć klasyki na tle zamku w Olsztynie.
Od samego początku jechałam jakoś bez sił, nie mogłam się rozkrecić. Chyba jeszcze nie zdążyłam odpowiednio wypocząć po wczorajszym porannym grzybobraniu, popołudniowych atrakcjach na Placu Biegańskiego i wieczornym koncercie. Cała sobota na nogach :D Miałam nadzieje, że jakoś powoli energia powróci. Początek standardem przez osiedle, potem przez Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Następnie w prawo i terenem przez kamieniołom Prędziszów. Dalej kawałek asfaltem i znów w teren na czerwony rowerowy. Zbaczamy z czerwonego na Zieloną Górę, pod którą dziś jak zwykle nie podjechałam. Zjazd obok jaskini i następnie kawałek asfaltem przez Kusięta. Koło szkoły w prawo i terenem w stronę Towarnych. Jaskinię dziś mijamy i jedziemy dookoła lasem do polany między Górami Towarnymi, z której od raz zjeżdżamy do asfaltu. Asfaltem kierujemy się do Olsztyna. Klasyków jeszcze nie ma, zatem najpierw kilka fotek koło zamku, a potem na rynek na lody.
W okolicach zamku w Olsztynie
Po zjedzeniu lodów ponownie koło Spichlerza zobaczyć, czy klasyki już dojechały. Aut jeszcze nie było, ale organizatorzy rajdu już ustawiali się na swoich pozycjach. Po chwili zaczęły zjeżdżać pierwsze zabytkowe pojazdy. Zobaczyliśmy około 15 załóg wjeżdżających na parking koło zamku, po czym powrót do domu możliwie jak najszybciej.
Porsche podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Saab Sport podczas XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Mercedes w trakcie XXIX Częstochowskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych
Powrót dość żwawym tempem, najpierw do rynku w Olsztynie, potem kawałek główną drogą (gdzie mijamy się z Andrzejem, który dziś porusza się samochodem), następnie rowerostradą do końca. Dalej terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj (gdzie mamy nieplanowany postój przed przejazdem kolejowym), koło Michaliny do DK1 i przez Błeszno do domu. Takim sposobem nie licząc postoju cały powrót zajął nam raptem 35 minut :D Zdążyliśmy jeszcze na spokojnie się umyć i zjeść obiadek przed wypadem na rekonstrukcję Bitwy pod Mokrą :)
Rano do pracy (jak zawsze na Foxie). Po pracy powrót do domu. Nic nadzwyczajnego, dziś na szczęśćie bez żadnych starć z kierowcami samochodów.
Po południu już na Rockim na 102 Częstochowską Masę Krytyczną, na którą miałam jechać razem z mamą, ale niestety w ostatniej chwili zrezygnowała. Tak więc wyruszyłam z domu sama. Przed Masą jeszcze na chwile do Gawła, gdzie spotykam Kasię i Kamila, którzy na Masę niestety nie jadą. Wcześniej w drodze, na wiadukcie na Niepodległości spotkałam także Tomka z całą rodzinką zmierzających również na Masę. Od Ronda Mickiewicza na Plac Biegańskiego razem z Gawłem i Panem Jarkiem z Bikeatelier. Na Biegana odbieram od Piksela uszczelki dla Alka i spotykam Łukasza. Chwilę później rozpoczyna się 102 Masa Krytyczna.
Trasa przejazdu Masy (w której wzięło udział 376 uczestników): Plac Biegańskiego - II Aleja NMP - I Aleja NMP - Plac
Daszyńskiego - I Aleja NMP - Aleja
Kościuszki - Aleja Armii Krajowej - Obrońców Westerplatte -
Szajnowicza-Iwanowa - Popiełuszki - Pułaskiego - 1 Maja... i tutaj kawałek przed Rondem Mickiewicza telefon od Alka, który już dotarł do Częstochowy, tak więc w tym momencie musiałam opuścić Masę, co by zbyt długo na mnie nie czekał. Szybkim tempem jeszcze z Łukaszem na moment na Plac Biegańskiego (gdzie czekała Ola), ale zaraz potem od razu do domu Śląską, Sobieskiego i wzdłuż linii tramwajowej.
Dziś popołudniu czas na rozkręcenie się po przerwie spowodowanej ostatnimi warunkami pogodowymi i innymi codziennymi sprawami. Nadgarstek niestety dalej boli (w zasadzie z niewiadomych przyczyn), ale już nie mogłam wysiedzieć w domu. Postanowiłam samotnie wybrać się do Olsztyna.
Początek standardem przez osiedle, Aleję Pokoju, Kucelin, Cmentarz Żydowski i Legionów. Dalej dla odmiany kawałek Brzyszowską i potem w prawo na czerwony rowerowy. Z czerwonego zbaczam na Zieloną Górę (podjazd jak zwykle mnie pokonał, ale są niewielkie postępy). Zjazd do czerwonego rowerowego i dalej asfaltem przez Kusięta. Następnie w prawo i terenem w stronę Towarnych. Przed podjazdem do jaskini mijam się z Łukaszem, który już dziś kończył trening. Za jaskinią kawałek pieszo, potem zjazd na polanę i podjazd na szczyt Towarnych (a w zasadzie próba cięższej opcji podjazdu, zakończona niepowodzeniem). Zjazd do asfaltu i w stronę Olsztyna. Mijam rynek i kieruje się na zamek główną bramą. Pomimo bólu nadgarstka i ogólnego zmęczenia spowodowanego niewyspaniem udało mi się dziś pokonać cały podjazd na zamek :) Plan wykonany :) Na szczycie chwila przerwy i potem zjazd z powrotem do rynku.
Rocky na ruinach zamku w Olsztynie
Rocky przed kwadratową wieżą
Następnie kieruje się na Lipówki. Podjazd pokonany dziś w całości. Na Lipówkach chwila rozmyślań, po czym zjazd w stronę Biakła. Przy Górze Biakło odbywa się obecnie wypas owiec, ale podjazd jest możliwy. Nie udaje mi się jednak pokonać całego podjazdu. Po zjeździe pan pilnujący owiec uświadamia mnie, że skoro nie dałam rady podjechać, to nie nadaje się na wyścigi rowerowe (chyba zdradził mnie strój wygrany na wyścigu Hołda Race). Cóż, albo muszę zrezygnować z wyścigów, albo... skoro Olsztyn zaliczony to kolejnym moim celem będzie pokonanie podjazdu na Biakło :D Na koniec jeszcze jeden podjazd na Lipówki i zjazd singielkiem do leśnego, który mijam i kieruje się od razu do domu.
Powrót terenem przez Ostrówek, który jakiś czas temu został oszpecony przez jakąś metalową wieżą, a potem terenem przez Skrajnicę. Następnie kawałek asfaltem do wykopów. Niestety jeden z robotników informuje mnie, że przejazdu dalej nie ma i kieruje mnie trochę na około jakaś kamienisto - błotnistą drogą, którą docieram do stacji na Odrzykoniu. Dalej rowerostradą do końca, gdzie tuż przy samym końcu mało co nie rozjechałam jakiegoś niezbyt rozgarniętego rolkowca, który jadąc na wprost mnie nagle postanowił skręcić centralnie przede mną. Dopiero pisk moich opon go nieco otrzeźwił. Nie wiem czym Ci ludzie myślą, ale mózgami chyba nie bardzo. Dalej jadę terenem do torów, przez lasek, asfaltem przez Bugaj i koło Michaliny do DK1. Następnie jeszcze kawałek przez Raków, gdzie na skrzyżowaniu Okrzei z Łukasińskiego wymusza na mnie pierwszeństwo kierowca autobusu. Sama już nie wiem, czy tylko ja mam tyle pecha, czy po prostu ludzie są jacyś dziwni... Dalej już spokojnie koło Jagiellończyków i przez osiedle do domu.
Mimo tych kilku uniedogodnień dzisiejszy wypad dobrze mi zrobił. Pomimo niewyspania jechało mi się całkiem przyjemnie. Mam jedynie nadzieje, że ból nadgarstka szybko minie.
Na rowerze jeżdżę odkąd tylko pamiętam - nauczył mnie tata, gdy nie miałam jeszcze skończonych 3 lat. Najbardziej lubię zwiedzać, w szczególności zamki :)
Technika nie jest moją najlepszą stroną, ale jeżdżę, bo lubię i sprawia mi to przyjemność :) Jazda rowerem jest dla mnie jak narkotyk - silnie uzależnia, a jej brak powoduje dolegliwości abstynencyjne :D
Od 2013 zawodniczka klubu BIKEHEAD MTB TEAM.
Powerade MTB Maraton 2013 - klasyfikacja generalna: miejsce 8 w K2 Mega.
Bike Maraton 2014 - klasyfikacja generalna: miejsce 4 w K2 Mega
PS: Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie, czy mnie lubicie czy nienawidzicie, czy jestem zbyt naiwna, czy może dziecinna, ale prawda jest inna - jestem taka jaka według siebie być powinnam.
Oświadczam, że wszelkie obraźliwe, niecenzuralne, wulgarne i bezsensowne komentarze umieszczane na innych portalach, podpisane moim nickiem, albo pisane w taki sposób, by mogły być kojarzone z moją osobą nie są mojego autorstwa. Jest to próba podszywania się pode mnie. Przyjdzie taki czas, że sprawiedliwości stanie się za dość i winny poniesie odpowiednią karę.