Pogoria III i IV z odrobiną pecha
Początek ulicami DG, by wydostać się z osiedla. Potem terenem przez park w stronę Pogorii. Dalej ścieżką rowerową przy brzegu Pogorii III - koło molo i koło bocznicy kolejowej. Następnie kawałek terenem, po drodze mijając jedne tory i za chwilę drugie. Po wyjechaniu z terenu przez pomost i na Pogorię IV, po czym asfaltową ścieżką wzdłuż zalewu. Asfaltowa ścieżka przy zalewie się skończyła. Początkowo mieliśmy w planie jechać dalej asfaltową pętle po okolicznych miejscowościach, ale z uwagi na słabe oświetlenie Alek poprowadził terenem dalej wzdłuż Pogorii IV.
Niestety okazało się, że w terenie było bardzo dużo błota, a ja już chyba zapomniałam jak to jest jeździć bez normalnej lampki. Rower tak mi się ubrudził, że cały napęd ledwie pracował i nawet nie mogłam zmienić przerzutki, a jechałam na dość twardym przełożeniu. Nie wiele widząc skupiłam się na tym, by nie wylądować w błocie. Raz udało mi się w ostatniej chwili uniknąć upadku w błoto i wylądowałam obok w trawie. jednak dosłownie minutę później chcąc ruszyć z miejsca zachwiałam się i wylądowałam oboma rękami i prawym kolanem prosto w błocie :( Zamoczyłam sobie obie pary rękawiczek i spodnie. Było mi kompletnie zimno. Na moje szczęście Alek oddał mi swoje rękawiczki, a sam założył moje., tyle, że jemu też przez to było pewnie zimno. Postanowiliśmy jak najszybciej wracać do domu.
Pojechaliśmy jeszcze kawałek terenem do pierwszych zabudowań i wyjechaliśmy na asfalt. Ulicą Kryniczną dotarliśmy do DK1. Aby nie jechać tak ruchliwą ulicą, pojechaliśmy prosto. Zrobiliśmy małą pętle przez Ujejsce i ponownie dotarliśmy do DK1. Znów prosto i dalej asfaltem ulicami Konstytucji, Spacerową i Zakładową przy brzegu Pogorii III. Dalej Parkową do dworca w Gołonogu. Przez tory i dalej ulicami miasta - Piłsudskiego, Kasprzaka i Kosmonautów na myjkę umyć rowery. Po drodze jeden niezbyt rozgarnięty kierowca nie ustąpił pierwszeństwa i mało co nie przejechał Alka i jeszcze miał jakieś pretensje. Trzeba myśleć za siebie i innych. Po umyciu rowerów powrót. Ujechaliśmy zaledwie kilka metrów i Alek przypomniał sobie, że na myjce zostały moje rękawiczki. Wrócił się szybko po nie i dalej już między blokami i potem podziemnym przejściem do domu.
Wróciłam cała przemarznięta. Całe szczęście, że nie skończyło się to żadną chorobą. Na następny raz człowiek się dwa razy zastanowi zanim ruszy się na rower kompletnie nie przygotowany do jazdy. Następnym razem zabiorę ze sobą lampki nawet jak będzie w planie wycieczka w dzień :D Ale wtedy to ja poprowadzę po zmroku ścieżkami, które dobrze znam :)